-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1156
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać409
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński22
Biblioteczka
2020-12-30
2020-12-23
2020-11-11
2020-11-05
2020-10-25
2020-10-19
2020-10-08
2020-07-07
2020-07-05
2020-07-02
2020-06-28
2020-06-26
2020-06-22
2020-06-21
2020-06-20
2020-06-13
2020-05-17
Nie śledzę na ogół doniesień dotyczących książek zbierających nagrody i wyróżnienia, a na same "Miedziaki" natknęłam się podczas przeglądania oferty Legimi, kiedy zastanawiałam się "co by tu teraz przeczytać". Ta prosta okładka wręcz do mnie krzyczała, żeby wybrać tę pozycję, a blurb pozwalał oczekiwać, że książka wgniecie mnie w fotel. Naiwnie liczyłam na coś w stylu "Skazanych na Shawshank", tylko bardzie brutalnego, bezdusznego i osadzonego w poprawczaku, a nie w zakładzie karnym.
Pod tym względem "Miedziaki" mnie rozczarowały. Poza kilkoma scenami, nic mnie nie wgniotło w fotel, ani też szczególnie nie dotknęło. Autor zaznaczył kwestie bezlitosnego stosowania kar cielesnych oraz stosowania przemocy seksualnej, ale szczególnie ten drugi problem został zaledwie muśnięty. To nie jest tak, że czekałam na pełne przemocy opisy, ale sposób, w jaki podał mi to autor, nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Z bólem przyznaję, że przez większą część lektury nudziłam się, chociaż sam wstęp zapowiadał się obiecująco i tajemniczo. Szczególnie pominięcie niektórych wątków wtrąconych w trzeciej części książki nie wyszłoby na złe.
"Miedziaki" prezentują się ubogo również od strony budowy psychologicznej jej głównych bohaterów, których można z łatwością podzielić na dobrych i złych, bez pośrednich odcieni (chociaż w przypadku jednego dopiero w jednej z ostatnich scen jego obraz się zmienia).
Lektury nie ułatwiała narracja, na co niektórzy też zwrócili uwagę. Gubiłam się, były momenty, że musiałam cofać się do początku akapitu, żeby zrozumieć o kim mowa albo kto coś powiedział. Retrospekcje i próby wciśnięcia reportażu (przez co mam na myśli np. opis ucieczki jednego z dawniej osadzonych chłopców) zaciemniały obraz i sprawiały, że właściwa akcja ślimaczyła się.
Nie sądzę, żebym kiedyś komuś poleciła tę książkę.
Nie śledzę na ogół doniesień dotyczących książek zbierających nagrody i wyróżnienia, a na same "Miedziaki" natknęłam się podczas przeglądania oferty Legimi, kiedy zastanawiałam się "co by tu teraz przeczytać". Ta prosta okładka wręcz do mnie krzyczała, żeby wybrać tę pozycję, a blurb pozwalał oczekiwać, że książka wgniecie mnie w fotel. Naiwnie liczyłam na coś w stylu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-05-13
2020-05-12
2020-04-07
Nigdy w życiu nie przeczytałam książki popularnonaukowej i kiedy koleżanka poleciła mi "Co nas (nie) zabije" to pomyślałam, że może to być pierwsza taka pozycja na mojej liście. Po zakończeniu lektury dalej stwierdzam: nigdy w życiu nie przeczytałam książki popularnonaukowej.
Autorka obiecuje opisać największe plagi w historii ludzkości, a dostajemy tam rozdział o... lobotomii. Ale to tak na marginesie.
Najogólniej można powiedzieć, że czytelnik dostaje garść anegdot (w sumie nigdy w życiu nie pomyślałam, że pisarze i poeci uwielbiali tak cudownie opisywać gruźlicę), ale faktów naukowych, medycznych tyle co nic. O ile rozumiem, że o epidemii Antoninów jest znacznie mniej źródeł niż o hiszpance, o tyle nie rozumiem potraktowania po łebkach cholery, ospy czy choćby tej hiszpanki, która przetoczyła się przez świat w ubiegłym stuleciu. Wracając do tej ostatniej, mam wrażenie bardzo "amerykańsko-centrycznego" podejścia do tematu.
Raził również nonszalancki styl, pełne emocji wykrzyknienia, autorskie wstawki, które miały chyba złagodzić wizerunek epidemii. Jednocześnie mam wrażenie, że zostały one potraktowane tak powierzchownie, że łagodzić nie było czego.
Czytałam w recenzjach opinie, że publikacja zawiera błędy merytoryczne. Nie jestem specjalistą z zakresu medycyny, czy nawet biologii, niemniej i ja zauważyłam coś, od czego mnie oczy zabolały. W jednym z rozdziałów autorka pisze, że jakiś patogen ginie jeśli przez 30 sek, oddziałuje na niego temperatura 60 st., a potem dodaje, że takie mycie rąk spowodowałoby oparzenia III stopnia. Jeśli to był żart, to bardzo nieudany, zresztą zdanie, w którym zawarta została "ta mądrość" nie miało wydźwięku humorystycznego.
Przeczytana w 1,5 dnia. Nie był to zupełnie czas stracony, ale jeśli ktoś naprawdę chce się dokształcić w temacie, to niech szuka czegoś innego.
Nigdy w życiu nie przeczytałam książki popularnonaukowej i kiedy koleżanka poleciła mi "Co nas (nie) zabije" to pomyślałam, że może to być pierwsza taka pozycja na mojej liście. Po zakończeniu lektury dalej stwierdzam: nigdy w życiu nie przeczytałam książki popularnonaukowej.
Autorka obiecuje opisać największe plagi w historii ludzkości, a dostajemy tam rozdział o......
Sięgając po "Niewidzialnego strażnika" oczekiwałam czegoś na kształt "Ciszy białego miasta", przesyconego hiszpańskim folklorem, z niezwykłymi postaciami śledczych. Dostałam taki misz-masz kryminału, obyczajówki, z elementami nadprzyrodzonymi, wobec czego mam wrażenie, że nie wszystko trzyma się tu kupy.
Czytając jakąkolwiek książkę chcę mieć świadomość, że dany wątek został wprowadzony celowo i nie jest obojętny dla fabuły. W "Niewidzialnym strażniku" śmiało można byłoby wyrzucić sporo kwestii, które dla fabuły i rozwiązania kryminalnej zagadki nic nie wnoszą, a pewne rzeczy rozwiązać fabularnie zupełnie inaczej.
Książka jest źle napisana (lub przetłumaczona) również od strony technicznej. Niespodziewane zmiany miejsca akcji, co wynika z nieoddzielenia kolejnych akapitów choćby pustą linią sprawiają, że momentami się gubiłam, bo oto właśnie główna bohaterka kończy dialog z inną osobą w jednym miejscu, aby w następnej linijce przemierzać już korytarz instytutu medycyny sądowej. Zauważyłam również chaos w zaimkach. "Jej" raz dotyczyło Amai, aby zaraz w kolejnym zdaniu "jej" odnosiło się do matki lub siostry Amai.
Co dalej zwróciło moją uwagę? Mało realistyczne dialogi. Momentami odpowiedzi po 1-2 słowa, które zaraz przemieniają się w rozbudowaną, długą wypowiedź na kilkanaście linijek, jakby nagle wszyscy stali się elokwentni i wygadani.
Sama główna bohaterka na tle śledczych znanych z innych kryminałów wypada dosyć przeciętnie, żeby nie powiedzieć blado. Trudno powiedzieć, że ma w sobie coś niezwykłego, co wyróżniałoby ją spośród jej kolegów z zespołu. Nudna postać, o której prawdopodobnie za kilka tygodni zupełnie zapomnę.
Podsumowując: pierwszy tom przeczytany, ale nie czuję się zachęcona, żeby przeczytać kolejne.
Sięgając po "Niewidzialnego strażnika" oczekiwałam czegoś na kształt "Ciszy białego miasta", przesyconego hiszpańskim folklorem, z niezwykłymi postaciami śledczych. Dostałam taki misz-masz kryminału, obyczajówki, z elementami nadprzyrodzonymi, wobec czego mam wrażenie, że nie wszystko trzyma się tu kupy.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzytając jakąkolwiek książkę chcę mieć świadomość, że dany wątek...