Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać140
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński9
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Matteo Strukul
8
6,9/10
Pisze książki: powieść historyczna
Urodzony: 1973 (data przybliżona)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://www.matteostrukul.com
6,9/10średnia ocena książek autora
145 przeczytało książki autora
423 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Cmentarz w Wenecji Matteo Strukul
6,9
Chciałabym przedstawić powieść Matteo Strukula o tytule „Cmentarz w Wenecji”. Pisarz urodził się w 1973 roku w Padwie. Ukończył prawo i obronił doktorat z zakresu prawa europejskiego. Jest autorem powieści historycznych oraz fantasy, a także komiksów; jego książki przełożono na dziewięć języków, a pierwszy tom sagi o dynastii Medyceuszy został wyróżniony Premio Bancarella 2017. Autor dzieli czas między Padwę, Berlin i Transylwanię, jest również dyrektorem artystycznym festiwalu powieści historycznych Chronicae.
Akcja rozgrywa się w XVIII wieku, podczas epidemii czarnej ospy. Pewnego dnia z mętnych wód Rio de Medicanti zostają wyłowione zwłoki kobiety – nie byle jakiej – była to bowiem dość bogata patrycjuszka. Jednak nie jest to zwyczajne morderstwo. Dlaczego? Normalna zbrodnia kojarzy nam się z ciosami nożem, strzałem z pistoletu, uduszeniem lub - skoro bohaterka została wyłowiona – utopieniem. Tutaj było inaczej. Czy normalny morderca rozciąłby klatkę piersiową i wyjął serce? – tak właśnie było w przypadku tej kobiety. Uwierzylibyście, gdybym powiedziała, że pierwszym podejrzanym jest malarz? Osoba, która prowadzi spokojne życie? Artysta? Ja bym nie uwierzyła. Co jest powodem tych podejrzeń? Giovanni Antonio Canal zinterpretował na obrazie miejsce zbrodni. Czy w takiej sytuacji miał on coś wspólnego z morderstwem? Może to zwykła wizja twórcza i „totalny przypadek"? Jednak, jeśli byłby to przypadek, przerażony opuściłby Pałac Dożów? Jego przerażenie budzi kontrowersje... Czy naprawdę malarz mógłby zabić?
Według mnie jest to książka zdecydowanie godna polecenia! Uwielbiam akcję, którą tutaj poczułam od przeczytania pierwszej kartki. Zwłaszcza zaciekawił mnie moment, gdy okazało się, że martwa kobieta ma wycięte serce. W końcu - w jakim celu komuś jest ono potrzebne? Moja pierwsza myśl: chęć zarobku na organach. Jak każdy wie, sprzedaż ich to duży zysk. Czy właśnie taki był cel mordercy? Zachęcam serdecznie do lektury! Dowiesz się, w jakim celu wszystko się wydarzyło!
S.P.
Szkolny Klub Recenzenta
Cmentarz w Wenecji Matteo Strukul
6,9
Wenecja to miejsce tak klimatyczne, że niemal samo prosi się, aby umieścić je w książce o charakterze kryminalnym. Te wszystkie stare budynki i niezliczone kanały mają niesamowitą duszę.
I nie trzeba tego sprawdzać osobiście, bo wystarczy pooglądać zdjęcia czy filmy, by wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach. I jak na złość, niesamowicie rzadko trafia mi się powieść z Wenecją w tle. Na szczęście ostatnio los się do mnie uśmiechnął, bo postawił na mej drodze „Cmentarz w Wenecji” Matteo Strukul.
Canaletto, a właściwie Giovanni Antonio Canal, to główny bohater, który niespodziewanie dostaje zlecenie śledzenia pewnego mężczyzny. Nie zna jego tożsamości, tak samo jak czytelnik i jako amator nie czuje się z tym dobrze. Mało tego, nie może odmówić. Kiedy więc rozpoczyna swoją misję, nie spodziewa się, co go czeka ani co odkryje. Nieświadomie brnie w niebezpieczeństwo, narażając nie tylko siebie.
„Cmentarz w Wenecji” to książka, która do łatwych nie należy. Jeśli ktoś spodziewa się wartkiej akcji, może się niemiło rozczarować. Przede wszystkim przez detale, które pojawiają się już od pierwszych stron. Opis miejsc, kwestii malarskich czy sytuacji. Nie sposób uciec również od nazw tytułów i nazwisk, które pojawiają się dość często. Najprościej mówiąc, to taka lektura szkolna z dawnych lat – książka stawiająca opór. Z czasem człowiek się przyzwyczaja i jest bezboleśnie, ale nie jest to coś, przez co się pędzi.
Porównanie do lektury szkolnej odnosi się również stricte do samego stylu autora. „Cmentarz w Wenecji” to jeden wielki drobiazgowy opis, okraszony nieco wyniosłymi dialogami. Nie są to słowa obce, ale na co dzień nie konstruujemy zdań w taki sposób, jak czynią to bohaterowie. Oczywiście mam na uwadze, że w dużej mierze jest to kwestia czasów, bo akcja dzieje się w XVIII-wiecznej Wenecji. Nie zmienia to jednak faktu, że w naturalny sposób ma to wpływ na odbiór treści.
Jednak, aby zamieszać jeszcze bardziej, zdradzę, iż autor pokusił się o wplecenie w fabułę wątków pobocznych, takich jak na przykład historia Szabetaja Cewi, który ogłosił się mesjaszem. Nie on jest jednak najważniejszy, a Żydzi mieszkający obok Wenecjan. To oni odgrywają tutaj znaczącą rolę i to oni od początku oskarżani są o najgorsze. Czy słusznie? Tego nie zdradzę. Fakty są jednak takie, że mieszkają w izolacji, płacą niebotyczne czynsze i posiadają wiele ograniczeń. Powodów do złości nie brakuje. I muszę powiedzieć, że wątek ten bardzo mnie zaskoczył. Niewinne zlecenie głównego bohatera stopniowo zataczało coraz większe kręgi, ujawniając mroczną stronę mieszkańców.
Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że książka mi się podobała! Nie przeszkadzały mi opisy, nazwiska, detale ani nijakość głównego bohatera, który według mnie był równie barwny, co biała kartka papieru. Za każdym razem, kiedy robiłam sobie przerwę w czytaniu, moje myśli mimowolnie wracały do Wenecji, która skrywała nie tylko sekrety, ale również poważne problemy. I choć wydaje mi się, że autor chciał złapać wiele srok za ogon, próbując skupić się na wszystkim naraz, to mimo wszystko wyszło mu to całkiem zgrabnie. Niejako rozgościłam się w jego wizji i z ciekawością obserwowałam, co będzie się działo.
Ten historyczno-przygodowy kryminał to kawał drobiazgowo rozbudowanego świata, który mógłby mieć bardzo ciekawą ekranizację… Stare miasto, architektura, nietuzinkowi mieszkańcy, rozpusta, a wszystkiemu przygląda się niejeden łotr, który zgrabnie umyka od niechcianych spojrzeń. Polecam, ale ostrzegam, że nad tą książką trzeba się skupić, aby przeczytać ze zrozumieniem. Ale warto.