-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik1
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej, by móc otrzymać książkę Ałbeny Grabowskiej „Odlecieć jak najdalej”LubimyCzytać4
-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
Biblioteczka
Mocne, wstrząsające (chociaż od czasu do czasu zapala się blade światełko nadziei) i nieoczywiste. Czytałem w oryginale i bardzo się cieszę, że tłumaczy to Kaja Gucio. Ta ksiązka zasługuje na najlepszy przekład.
Mocne, wstrząsające (chociaż od czasu do czasu zapala się blade światełko nadziei) i nieoczywiste. Czytałem w oryginale i bardzo się cieszę, że tłumaczy to Kaja Gucio. Ta ksiązka zasługuje na najlepszy przekład.
Pokaż mimo to
Zamawiam polski przekład tej powieści! - albo jako tłumacz, albo jako czytelnik.
Powieści z rasizmem w tle jest mnóstwo, ale rzadko się zdarza, żeby opowiadały z tak wielkim sercem o wzajemnych relacjach ludzi uwikłanych chcąc nie chcąc w ów rasizm. To książka, która wyrywa serce tym, że jej bohaterowie są niewinnymi uczestnikami konfliktu wplątanymi w tragiczną sytuację podczas wydarzeń, na które nie mają wpływu, i w tych warunkach desperacko próbują wbrew wszystkim i wszystkiemu budować sobie malutki, w miarę normalny świat. Wykazują się przy tym ogromną odwagą i siłą charakteru - co jest tym trudniejsze, że jedna z nich jest czarną (czyli praktycznie pozostawioną samej sobie) matką wytrwale szukającą nastoletniej córki zaginionej podczas potwornych wydarzeń, do których doszło podczas protestu uczniów w Soweto w 1976 roku (warto o nich poczytać - jak zabijano, raniono, bito, gwałcono setki dzieci za to, że chciały się uczyć w swoim języku, a nie w obcym, narzuconym przez kolonizatorów), a druga jest dziesięcioletnią białą dziewczynką, próbującą sobie radzić ze stratą rodziców zamordowanych brutalnie podczas tych samych rozruchów. Jak łatwo się domyślić, ich losy splatają się ze sobą, ale najciekawsza jest dynamika relacji między nimi w trudnych - dla obu - czasach oraz wstrząsająca, nienachalnie poprowadzona lekcja historii o części świata, o której w Polsce rzadko się czyta, a gdzie aż do dzisiejszych czasów apartheid wbrew staraniom niektórych ludzi ma się nieźle.
Zamawiam polski przekład tej powieści! - albo jako tłumacz, albo jako czytelnik.
Powieści z rasizmem w tle jest mnóstwo, ale rzadko się zdarza, żeby opowiadały z tak wielkim sercem o wzajemnych relacjach ludzi uwikłanych chcąc nie chcąc w ów rasizm. To książka, która wyrywa serce tym, że jej bohaterowie są niewinnymi uczestnikami konfliktu wplątanymi w tragiczną sytuację...
Rrrrum, trrach, brzdęk, tuptuptuptuptuptup, szszszsz, szuszuszu, bęcbęc, aaaaa - akcja jak się patrzy.
No a do tego, tak jak w pierwszej części, normalne dialogi wycięte z życia, ludzie wiarygodni, znajomi z Prosto w splot, jeszcze więcej dobrej rozrywki. Szczególny props za postawienie na kontrze sekty, i to bynajmniej nie religijnej, lecz takiej, którą człowiek - zwłaszcza zmęczony tempem współczesnego życia - mógłby się nawet dość łatwo zainteresować. Nie pamiętam, czy w polskiej literaturze sensacyjnej zdarzył się już taki przeciwnik - a w każdym razie tak ciekawie napisany. Kamaz ocieka charyzmą i jednocześnie budzi strach, członkowie Rodziny są prawidłowo pogubieni i - jak bandyci z poprzedniego tomu - każdy z nich ma swoje indywidualne cechy, dzięki którym nie zlewają się ze sobą w nudną, jednolitą masę, lecz są rozpoznawalni i zapadają w pamięć.
Lektor, Filip Kosior, znowu dodaje bonusowych punktów do tej historii.
Rrrrum, trrach, brzdęk, tuptuptuptuptuptup, szszszsz, szuszuszu, bęcbęc, aaaaa - akcja jak się patrzy.
No a do tego, tak jak w pierwszej części, normalne dialogi wycięte z życia, ludzie wiarygodni, znajomi z Prosto w splot, jeszcze więcej dobrej rozrywki. Szczególny props za postawienie na kontrze sekty, i to bynajmniej nie religijnej, lecz takiej, którą człowiek -...
Heh, kolejny tom cyklu o Kingsbridge jest jak czwarty sezon solidnego serialu. Z grubsza wiadomo, co się wydarzy, styl jest już dobrze znany, rozwiązania fabularne też, postaci niby nowe, ale zdają się bardzo znajome, a mimo to siadamy z kubłem popcornu i zasuwamy do czwartej nad ranem, bo produkcja jest wykonana z rozmachem, pełna wybornych plenerów, żywych dialogów, olśniewających kolorów i przygód, o których czyta się z zapartym tchem. I zwykle można przymknąć oko na to, że aktorzy/bohaterowie wyglądają i zachowują się tak, jakby wszystko działo się współcześnie, z uwzględnieniem bieżących spraw z telewizji, tyle że w dekoracjach z innej epoki. A może właśnie na tym polega przepis na sukces tych książek? Że widzimy w nich dzisiejszych siebie i swoich znajomych, tyle że poprzebieranych w historyczne kostiumy? No, w każdym razie czyta się to - oraz słucha tego w jak zwykle brawurowym wykonaniu pana Gosztyły - bardzo dobrze.
Heh, kolejny tom cyklu o Kingsbridge jest jak czwarty sezon solidnego serialu. Z grubsza wiadomo, co się wydarzy, styl jest już dobrze znany, rozwiązania fabularne też, postaci niby nowe, ale zdają się bardzo znajome, a mimo to siadamy z kubłem popcornu i zasuwamy do czwartej nad ranem, bo produkcja jest wykonana z rozmachem, pełna wybornych plenerów, żywych dialogów,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przeczytałem przy okazji, bo córka przerabiała to w szkole - oceniam więc jako lekturę szkolną dla jedenastoletnich dzieciaczków. W tej grupie wiekowej to na pewno mocny strzał. Dystopia w wersji strawnej dla dzieciaków i zrozumiała dla nich. Taki Rok 1984 dla młodszych czytelników. Dobra pożywka dla rozważań, czy lepiej żyć w czarno-białym, uporządkowanym świecie o wysokim stopniu ujednolicenia i kontroli, gdzie każdy dzień zdaje się bezpieczny, bo jest przewidywalny od A do Z (a raczej zaplanowany przez tych, co "wiedzą lepiej"), czy raczej w świecie pełnym nieznanych barw i odcieni, w którym nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać, w którym może być niebezpiecznie, ale za to można popuścić wodze własnej kreatywności i myśleniu. Książka w pewnym stopniu podsuwa odpowiedź, ale raczej nie potępia - próbuje zrozumieć wyznawców obu światopoglądów, chociaż ostatecznie opowiada się za jednym z nich za pomocą mocnego plot twistu (dla dorosłych dość oczywistego, dla dzieciaków szokującego).
-----
Czy ta książka w Polsce też jest lekturą? Nadawałaby się, zwłaszcza że my też mieliśmy taki czarno-biały okres w historii. Pewnie dałoby się o tym pogadać na lekcjach.
Przeczytałem przy okazji, bo córka przerabiała to w szkole - oceniam więc jako lekturę szkolną dla jedenastoletnich dzieciaczków. W tej grupie wiekowej to na pewno mocny strzał. Dystopia w wersji strawnej dla dzieciaków i zrozumiała dla nich. Taki Rok 1984 dla młodszych czytelników. Dobra pożywka dla rozważań, czy lepiej żyć w czarno-białym, uporządkowanym świecie o wysokim...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ja cię kręcę! Co za odlot! Ja tu jeszcze nie o samej książce, bo dopiero czytam pierwszy rozdział - i o tym na pewno też powiem dwa słowa, kiedy skończę, bo zanosi się na epickich rozmiarów rollercoaster. Ale chcę powiedzieć o przekładzie, bo już po kilkudziesięciu stronach ta książka - po polsku - ląduje na najwyższej półce mojego regału. Pan Michał Kłobukowski układa takie zdania, tak łączy ze sobą słowa i tworzy tak nieprawdopodobne wariacje na temat opatrzonych już gdzie indziej fraz, że nawet gdyby ta powieść była o niczym, to samo zawieszenie się na stylu jest (w każdym razie dla mnie) wielkim przeżyciem. To tak, jakby patrzeć godzinami na obraz Rembrandta albo Boscha i odkrywać w nim wciąż nowe detale, barwy i znaczenia. Albo jakby po jedzeniu całe życie w barach mlecznych pójść na kolację do Hestona Blumenthala. Pan Kłobukowski jest dla mnie Blumenthalem słowa. Geniusz. Czapka z głowy.
Ja cię kręcę! Co za odlot! Ja tu jeszcze nie o samej książce, bo dopiero czytam pierwszy rozdział - i o tym na pewno też powiem dwa słowa, kiedy skończę, bo zanosi się na epickich rozmiarów rollercoaster. Ale chcę powiedzieć o przekładzie, bo już po kilkudziesięciu stronach ta książka - po polsku - ląduje na najwyższej półce mojego regału. Pan Michał Kłobukowski układa...
więcej Pokaż mimo to