-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać263
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2023-07-21
2020-01-16
2019-12-25
2019-12-15
2019-12-13
2019-11-28
2019-11-23
2019-11-16
2019-11-10
2019-11-07
2019-10-30
2019-10-27
2019-10-13
2019-10-05
2019-09-21
Wielokrotnie przeżyłam OOBE, co prawda działo się to spontanicznie, nie umiem zrobić tego na życzenie, ale „wyjść” było tak wiele i miały tak różnoraki charakter, że to, o czym pisze Monroe, jest mi w całkiem sporej części znane. Wiem m.in., co to znaczy „rozciągnąć” nogę albo rękę, aby sięgnąć do przeciwległej ściany lub sufitu; wiem, jak się przenika przez ścianę lub zamknięte okno; wiem także (co było najwspanialszym i najradośniejszym przeżyciem), jak to jest być kuleczką/iskierką energii, która bez żadnych ograniczeń śmiga w przestrzeni. Miałam również świadome sny (lucid dreams). Dzięki temu mogę porównać te trzy stany: zwykły sen, sen świadomy i OOBE, i z całą stanowczością twierdzę, że tego nie da się pomylić. OOBE to ponad wszelką wątpliwość nie sen ani żadne majaki!
Nie dotarłam nigdy aż tak daleko jak Monroe i jego współpracownicy (a także teraz już wiele osób na świecie), ale miałam możliwość przebywania również w pięknych światach (jakiś wysoki, ale jednak nadal astral).
Trylogię Monroe’a czytałam już dawno, zaraz jak tylko ukazały się te książki w Polsce (czyli ok. 20 lat temu). Teraz postanowiłam przeczytać jeszcze raz, bo przez te lata wiele się wydarzyło, wiele się dowiedziałam, wiele moich przekonań uległo radykalnej zmianie. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że książki te absolutnie się nie zestarzały, a wręcz dzięki ponownej lekturze wiele puzzli wskoczyło na swoje miejsce.
Dziękuję Panu, Panie Robercie :)
Wielokrotnie przeżyłam OOBE, co prawda działo się to spontanicznie, nie umiem zrobić tego na życzenie, ale „wyjść” było tak wiele i miały tak różnoraki charakter, że to, o czym pisze Monroe, jest mi w całkiem sporej części znane. Wiem m.in., co to znaczy „rozciągnąć” nogę albo rękę, aby sięgnąć do przeciwległej ściany lub sufitu; wiem, jak się przenika przez ścianę lub...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-13
Zapowiadało się bardzo ciekawie, ale od mniej więcej połowy miałam wrażenie, że czytam tanie romansidło, a liczba dramatów, tragedii i przeciwności losu, które spotykają bohaterkę przebrała wszelką miarę - dla mnie stanowczo za dużo.
Zapowiadało się bardzo ciekawie, ale od mniej więcej połowy miałam wrażenie, że czytam tanie romansidło, a liczba dramatów, tragedii i przeciwności losu, które spotykają bohaterkę przebrała wszelką miarę - dla mnie stanowczo za dużo.
Pokaż mimo to