Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Do pobrania: Wikipedia, hasło Gabriela Zapolska, zakładka Dzieła - kieruje do Wikiźródeł z tekstem z 1907 roku, co stanowi dodatkowy smaczek.

Do pobrania: Wikipedia, hasło Gabriela Zapolska, zakładka Dzieła - kieruje do Wikiźródeł z tekstem z 1907 roku, co stanowi dodatkowy smaczek.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trochę ponaciągane to wszystko, jak np. kwestia winy Chada i Fiony. No i kto w końcu zabił Amy? Chyba ten wątek nie został zakończony albo ja czegoś nie załapałam.

Poza tym - z technikaliów - czy w wydawnictwie nie ma nikogo kompetentnego, kto umiałby składać dialogi? Albo kogoś, kto by to poprawił? Tu jest pomieszanie z poplątaniem: czasem dialogi rozpoczynają się od nowego akapitu (tak powinno być), ale najczęściej gdzieś w gąszczu tekstu, i to nieraz tak, że nie wiadomo, kto mówi. Strasznie źle się to czyta i za to w ocenie odejmuję 1 punkt.

Trochę ponaciągane to wszystko, jak np. kwestia winy Chada i Fiony. No i kto w końcu zabił Amy? Chyba ten wątek nie został zakończony albo ja czegoś nie załapałam.

Poza tym - z technikaliów - czy w wydawnictwie nie ma nikogo kompetentnego, kto umiałby składać dialogi? Albo kogoś, kto by to poprawił? Tu jest pomieszanie z poplątaniem: czasem dialogi rozpoczynają się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To postapo inne niż wszystkie, co nie oznacza, że gorsze. Wprost przeciwnie! Świetna książka, polecam!
Obejrzałam również serial i mimo że niektóre wątki są rozwinięte zupełnie inaczej, a ja nie lubię, gdy scenariusz filmowy w zbyt dużym stopniu odbiega od oryginału, to uważam, że serial również jest godny polecenia.

Niestety i tym razem przyjemność czytania odebrało mi polskie wydanie. Papierowy Księżycu – tak, to o Waszym wydaniu mowa – po raz któryś zepsuliście mi książkę! Tyle błędów, i to podstawowych, że aż zaczęłam zapisywać. Te błędy się powtarzają, więc to nie przeoczenie (co zawsze może się zdarzyć):
- jakiś zamiast jakichś;
- mył ubrania (że co???);
- oboje zamiast obydwaj (było dwóch osobników płci męskiej);
- mi tam, gdzie powinno być mnie;
- nałożyła ubranie (chyba że na grzbiet nałożyła, to w sumie okej);
- ubrała garnitur (w co go ubrała, jak?);
- położyła kubek/kieliszek (jeśli był pełny, to się wylało! – kubek/kieliszek/szklankę/talerz się stawia);
- dlatego, bo, a powinno być: dlatego, że;
- i już klasyka: wydawał się BYĆ jakiś zamiast po prostu wydawał się jakiś.

Wszystkich błędów raczej nie wymieniłam, bo zaczęłam zapisywać, jak już mocno się wkurzyłam.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wydanie Poradni K jest poprawne.

To postapo inne niż wszystkie, co nie oznacza, że gorsze. Wprost przeciwnie! Świetna książka, polecam!
Obejrzałam również serial i mimo że niektóre wątki są rozwinięte zupełnie inaczej, a ja nie lubię, gdy scenariusz filmowy w zbyt dużym stopniu odbiega od oryginału, to uważam, że serial również jest godny polecenia.

Niestety i tym razem przyjemność czytania odebrało mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kolejna książka (jak np. „Szare śniegi Syberii” Ruty Sepetys) amerykańskiego autora, który nigdy nie był głodny, nigdy tak naprawdę nie zmarzł, a jeśli się czegoś bał, to może jedynie zombie z horroru, a bierze się do opisywania czegoś, czego nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić: realiów życia w sowieckiej Rosji, szczególnie w czasach stalinowskich.
Już widzę, jak jakiś hrabia czy inny książę w objętej rewolucją Rosji, zamiast czapy lub zsyłki do "bardzo zimnych krajów", dostaje areszt domowy w luksusowym hotelu i może do pokoiku przenieść swoje cenne osobiste rzeczy, łącznie ze stolikiem, którego nogi wypchane są złotymi monetami, i żyje sobie w miarę spokojnie, a jedyną niedogodnością jest niemożliwość wyjścia z budynku. Cha, cha, cha…
W tej opowieści absurd goni absurd.
Pozwolę sobie zacytować fragment opinii, z którą się w pełni zgadzam, zamieszczonej przez Leeloo_Dallas (https://lubimyczytac.pl/ksiazka/dzentelmen-w-moskwie/opinia/43023160):
„(…) ja nie kupiłam tej historii. I z całą sympatią dla hrabiego Rostowa, podziwem dla jego wyrafinowanego smaku, manier, wyznawanych wartości, mam do niego tylko jedno pytanie: co zostałoby z tych manier i wyrafinowania, gdyby nie noga od stołu pełna złotych monet i gdyby to nie był areszt domowy w ekskluzywnym hotelu, tylko lokum w ziemiance na Syberii?”

To prawda, że książka jest świetnie napisana, czyta się ją z wielką przyjemnością, ale trzeba mieć cały czas z tyłu głowy, że (jak też już ktoś wcześniej napisał) to taka „Ania z Zielonego Wzgórza”: wyidealizowany bohater w wyidealizowanym świecie. Amerykańscy autorzy nie są zbyt wiarygodni, jeśli chodzi o Rosję.

Kolejna książka (jak np. „Szare śniegi Syberii” Ruty Sepetys) amerykańskiego autora, który nigdy nie był głodny, nigdy tak naprawdę nie zmarzł, a jeśli się czegoś bał, to może jedynie zombie z horroru, a bierze się do opisywania czegoś, czego nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić: realiów życia w sowieckiej Rosji, szczególnie w czasach stalinowskich.
Już widzę, jak jakiś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

No, może nie jest to najlepszy serial na świecie (jak głosi tytuł), ale prawdopodobnie najpopularniejszy. To również serial, do którego i ja wracam co jakiś czas i robię sobie maraton, choć znam go już prawie na pamięć. Jestem świadoma jego wad, (choć nie chodzi mi wcale o te, o których pisze autorka), nie wszystko mi się podoba, dlatego często przewijam fragmenty, których nie lubię. Ma jednak niepowtarzalny klimat, coś w nim jest i zdecydowanie poprawia humor (mam zapisane momenty, które niezmiennie od lat mnie bawią i które sobie włączam, gdy mi smutno).
Dlatego z zaciekawieniem przeczytałam tę książkę - dowiedziałam się paru ciekawych rzeczy.
Moim zdaniem to pozycja tylko dla wielbicieli "Przyjaciół", innych zdecydowanie znudzi.
Dodatkowy plus za polskie wydanie: szata graficzna jest dziełem polskiego wydawcy - brawo! :)

No, może nie jest to najlepszy serial na świecie (jak głosi tytuł), ale prawdopodobnie najpopularniejszy. To również serial, do którego i ja wracam co jakiś czas i robię sobie maraton, choć znam go już prawie na pamięć. Jestem świadoma jego wad, (choć nie chodzi mi wcale o te, o których pisze autorka), nie wszystko mi się podoba, dlatego często przewijam fragmenty, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szkoda, że redakcja i korekta zostawiły babole:
- rozchodzi się (o coś) - s. 93 i 117;
- póki co (sformułowanie niepoprawne i na pewno niedopuszczalne w literaturze) - s. 218;
- "tą" tam, gdzie powinno być "tę" - s. 150;
- nieprawidłowe użycie słowa "żeśmy":
* jest: "choć ŻEŚMY mu nie wierzyli" - powinno być: "choć mu nie wierzyliŚMY";
* jest: "Ciekawe, ŻE nigdy ŻEŚMY go nie nakryli" - powinno być: "Ciekawe, ŻEŚMY go nigdy nie nakryli" lub: "Ciekawe, że nigdy go nie nakryliŚMY", lub: "Ciekawe, że nigdyŚMY go nie nakryli".
A dlaczego to jest niepoprawnie? To niech sobie korekta i redakcja zajrzą do jakichś zasad poprawnej polszczyzny. Dodam, że te błędy są w tekście podstawowym, a nie w przytoczonych wypowiedziach, w których można byłoby od biedy coś takiego dopuścić.
Może się czepiam, ale będę się czepiać, dlatego że nie znoszę takiego niedbalstwa i niedouczenia osób opracowujących książki, bo w ten sposób sankcjonuje się niepoprawność ojczystego języka i odbiera przyjemność lektury. A w tym przypadku to błędy tak podstawowe, że korektorowi w mózgu powinna zapalić się czerwona lampka i zawyć alarm!

Poza tym jest błąd merytoryczny:
w czasach, gdy Mireczek chodził do szkoły, nie stawiano jeszcze jedynek, najniższą oceną była dwója, potocznie nazywana pałą.

Szkoda, że redakcja i korekta zostawiły babole:
- rozchodzi się (o coś) - s. 93 i 117;
- póki co (sformułowanie niepoprawne i na pewno niedopuszczalne w literaturze) - s. 218;
- "tą" tam, gdzie powinno być "tę" - s. 150;
- nieprawidłowe użycie słowa "żeśmy":
* jest: "choć ŻEŚMY mu nie wierzyli" - powinno być: "choć mu nie wierzyliŚMY";
* jest: "Ciekawe, ŻE nigdy ŻEŚMY go...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Okazało się, że już tę książkę czytałam, i to całkiem niedawno - jakoś wyleciało mi to z głowy. Oceniłam ją wtedy dość wysoko, bo na 7. Tym razem obniżam ocenę, bo czytając ją teraz, uświadomiłam sobie, że autor zachował się bardzo nieładnie, pisząc, że Henryk III przed śmiercią Karola, aby uniknąć jakichś kłopotów, wyjechał sobie do Sabaudii, jakby pojechał na jakąś wycieczkę, a przecież on pojechał do Polski, bo został wybrany u nas królem, Henrykiem Walezym. Był nim co prawda tylko przez rok, ale to ważny fakt historyczny, który został pominięty.
Po drugie: kwestia homoseksualizmu Henryka III. Autor sugeruje, że Henryk czuł obrzydzenie do płci pięknej i unikał kontaktów z paniami. Akurat byłam świeżo po lekturze "Żywotów pań swawolnych" Brantome'a, które obejmują właśnie okres panowania synów Katarzyny. Bardzo dokładnie opisuje on swawole Henryka z paniami.
Czyżby autor nie czytał Brantome'a? To przecież bardzo ważne źródło wiedzy o tamtych czasach.
Rozumiem, że autorzy powieści historycznych zmyślają, gdy brak źródeł, trochę modyfikują fakty - bo inaczej się nie da, a wszystko po to, aby dobrze się czytało. Ale uważam, że w tym przypadku autor "z letka" przegiął.

Okazało się, że już tę książkę czytałam, i to całkiem niedawno - jakoś wyleciało mi to z głowy. Oceniłam ją wtedy dość wysoko, bo na 7. Tym razem obniżam ocenę, bo czytając ją teraz, uświadomiłam sobie, że autor zachował się bardzo nieładnie, pisząc, że Henryk III przed śmiercią Karola, aby uniknąć jakichś kłopotów, wyjechał sobie do Sabaudii, jakby pojechał na jakąś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Brantome swawolny, Boy - Mistrz :)

Brantome swawolny, Boy - Mistrz :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo mi się spodobał pomysł stref zakazanych i hipoteza, kto naprawdę rządzi światem - kilka celnych spostrzeżeń. Pełno absurdalnego humoru, co bardzo lubię - lekko w stylu Pratchetta, choć do Prachetta baardzo daleko.
Przeczytałam z dużą przyjemnością.

Bardzo mi się spodobał pomysł stref zakazanych i hipoteza, kto naprawdę rządzi światem - kilka celnych spostrzeżeń. Pełno absurdalnego humoru, co bardzo lubię - lekko w stylu Pratchetta, choć do Prachetta baardzo daleko.
Przeczytałam z dużą przyjemnością.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Fenomenalna biografia geniusza! Lepiej udowodnić tego, że da Vinci naprawdę był geniuszem wszech czasów, chyba się nie da.
Postać Leonarda zawsze mnie fascynowała, więc sporo wiedziałam o jego dokonaniach, wynalazkach, odkryciach, obrazach, o tym, że interesował się wszystkim, co go otaczało. Ale że tak totalnie "WSZYSTKIM wszystkim"?! I z tak różnych dziedzin wiedzy?! I w dodatku tak dogłębnie, że np. odtworzył lot ptaka we wszystkich jego fazach tak, jak teraz udałoby się chyba tylko za pomocą zdjęć poklatkowych! A przecież nie miał nawet lornetki.
A Mona Lisa? Dlaczego to dzieło genialne? Pomijając wszystkie inne względy: już sam sposób wykonania jest niezwykły: okazało się, że w ogóle nie znać na nim śladów pędzla, tak jakby to była fotografia!
I jeszcze jeden przykład: pewien obraz wydawał się badaczom dziwny, bo nie były zachowane proporcje, a okazało się Leonardo namalował go tak specjalnie, bo wiedział, że będzie umieszczony na bocznej ścianie, więc widz stojący nie na wprost, tylko z boku, mógł odbierać dzieło całkiem naturalnie.

Gdyby publikował swoje prace, to wiele praw naukowych zostałoby nazwanych jego imieniem: był przed Newtonem, Bernoullim, odkrył też działanie zastawki serca na wiele lat przed uznanym tego odkrywcą i jeszcze kilka takich odkryć by się znalazło. Był tym "pierwszym" w wielu dziedzinach. Nie sposób tego wszystkiego zapamiętać.
Nikt nie może się równać z Leonardem. Owszem byli i są geniusze, ale zazwyczaj w jednej dziedzinie, a on był wszechstronny w pełnym tego słowa znaczeniu.

Jestem też pod wielkim wrażeniem skrupulatności Autora i jego wiedzy z różnych dziedzin, i że w dodatku napisane to jest tak dobrze, że czyta się tę cegłę z takim zainteresowaniem, że trudno się oderwać.
Aha! Są ilustracje!
To naprawdę wielkie dzieło o wielkim człowieku.
Czytajcie!

Fenomenalna biografia geniusza! Lepiej udowodnić tego, że da Vinci naprawdę był geniuszem wszech czasów, chyba się nie da.
Postać Leonarda zawsze mnie fascynowała, więc sporo wiedziałam o jego dokonaniach, wynalazkach, odkryciach, obrazach, o tym, że interesował się wszystkim, co go otaczało. Ale że tak totalnie "WSZYSTKIM wszystkim"?! I z tak różnych dziedzin wiedzy?! I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Trochę za mało o "życiu codziennym", książka nie wciąga, a mogłaby, bo temat jest bardzo ciekawy. Nie dałam rady za jednym zamachem, co rzadko mi się zdarza.

Trochę za mało o "życiu codziennym", książka nie wciąga, a mogłaby, bo temat jest bardzo ciekawy. Nie dałam rady za jednym zamachem, co rzadko mi się zdarza.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Duży plus za ilustracje w książce beletrystycznej, co obecnie jest wielką rzadkością.

Duży plus za ilustracje w książce beletrystycznej, co obecnie jest wielką rzadkością.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niezwykła opowieść o niezwykłym człowieku.
Napisana tak, że trudno się oderwać. Razem z Michałem Aniołem przeżywałam jego "udręki i ekstazy" - a szczególnie udręki: wieczne problemy z nienasyconą rodziną, właściwie zniewolenie przez papieży i innych zleceniodawców, którzy nie liczyli się zupełnie z tym, że wyrzeźbienie takich dzieł to nie wystruganie fujarki z patyka, a ciężka praca na lata.
Autor bardzo obrazowo przedstawił też realia epoki, zarówno te społeczne, jak i historyczne. Ileż tu różnych szczegółów - widać, że Autor podjął się wręcz tytanicznego wysiłku, aby oddać je jak najlepiej - pisze o tym w posłowiu.
Wiele się dowiedziałam - nie miałam np. pojęcia, że Michał Anioł był też architektem, choć to "nie jego rzemiosło", i że jego dziełem jest m.in. Bazylika św. Piotra.

Wspaniałe jest też to, że można teraz dzięki dosłownie kilku kliknięciom odwiedzić te wszystkie zabytki i dokładnie pooglądać sobie dzieła nie tylko Michała Anioła, ale też innych artystów wymienionych w książce.

PS Dla mnie ta książka to ideał powieści historycznej.

Niezwykła opowieść o niezwykłym człowieku.
Napisana tak, że trudno się oderwać. Razem z Michałem Aniołem przeżywałam jego "udręki i ekstazy" - a szczególnie udręki: wieczne problemy z nienasyconą rodziną, właściwie zniewolenie przez papieży i innych zleceniodawców, którzy nie liczyli się zupełnie z tym, że wyrzeźbienie takich dzieł to nie wystruganie fujarki z patyka, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Moim zdaniem zbyt wiele miejsca w tej baaardzo obszernej pozycji poświęcono na problemy związane z zawirowaniami na tle religijnym - trochę to przytłacza i mnie osobiście niezbyt to interesowało, choć zdaję sobie sprawę, że ta dynastia wywołała prawdziwą rewolucję w tej materii.
Autor obala pewne mity związane z Tudorami, m.in. ten, że była to "złota epoka" w historii Anglii.
Książka jest ciekawa, napisana jest dobrze i lekko się ją czyta. Mam tylko zastrzeżenia do opracowania polskiej wersji: sporo tu błędów językowych, np. wciąż powtarzające się sformułowanie: "okazał/zdawał się BYĆ jakiś" (poprawnie: "okazał się jakiś"), o interpunkcji już nie wspomnę, bo nasza interpunkcja jest tak skomplikowana i tak ciężko ją ogarnąć, że tak naprawdę to chyba nikt się na niej zbyt dobrze nie zna ;). Jednak książka wydana tak pięknie i solidnie pod względem wizualnym powinna być także wydana porządnie pod względem poprawności językowej.
Ale oczywiście polecam.

Moim zdaniem zbyt wiele miejsca w tej baaardzo obszernej pozycji poświęcono na problemy związane z zawirowaniami na tle religijnym - trochę to przytłacza i mnie osobiście niezbyt to interesowało, choć zdaję sobie sprawę, że ta dynastia wywołała prawdziwą rewolucję w tej materii.
Autor obala pewne mity związane z Tudorami, m.in. ten, że była to "złota epoka" w historii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trochę się oszukałam, bo myślałam, że to klasyczna powieść historyczna, a okazało się, że to kolejna bajka o Kopciuszku w historycznych dekoracjach: jest tu biedna i skromna panna cud urody, piękny i rycerski książę oraz cała rzesza złych postaci, które stoją na przeszkodzie ich miłości.
Jeśli komuś to nie przeszkadza lub lubi romanse, to niech czyta spokojnie, bo rzecz jest napisana bardzo sprawnie. Przeczytałam, choć z reguły unikam romansów, ale fabuła wciąga, choć jest naiwna do bólu zębów.

Trochę się oszukałam, bo myślałam, że to klasyczna powieść historyczna, a okazało się, że to kolejna bajka o Kopciuszku w historycznych dekoracjach: jest tu biedna i skromna panna cud urody, piękny i rycerski książę oraz cała rzesza złych postaci, które stoją na przeszkodzie ich miłości.
Jeśli komuś to nie przeszkadza lub lubi romanse, to niech czyta spokojnie, bo rzecz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie rozumiem zachwytów nad tą książką. Jest chaotyczna, nierówna, w pewnym miejscu, ni z gruszki, ni z pietruszki, narracja zaczyna być prowadzona w udziwniony sposób. Przystąpiłam do lektury z dużym zaciekawieniem, bo to "prawdziwy" chiński autor, w dodatku noblista, no i porównywany do Márqueza - zapowiadało się coś super. Niestety, niewypał. Wymęczyłam się tylko okrutnie.

Nie rozumiem zachwytów nad tą książką. Jest chaotyczna, nierówna, w pewnym miejscu, ni z gruszki, ni z pietruszki, narracja zaczyna być prowadzona w udziwniony sposób. Przystąpiłam do lektury z dużym zaciekawieniem, bo to "prawdziwy" chiński autor, w dodatku noblista, no i porównywany do Márqueza - zapowiadało się coś super. Niestety, niewypał. Wymęczyłam się tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak pięknie można opisać czyjeś życie.
Jedyną wadą tej książki jest moim zdaniem to, że nie ma w niej żadnych ilustracji! Bardzo mi ich brakowało: tych kilku ocalałych zdjęć i przede wszystkim obrazów Marianny (jest tylko opis chyba dwóch).
Niby wewnątrz okładki są jakieś reprodukcje, ale po pierwsze miałam książkę z biblioteki: szczelnie obłożoną, więc mogłam tylko lekko zajrzeć, a po drugie te reprodukcje są szaro-białe (!), a przecież obrazy (makaty) Marianny są bardzo kolorowe!
Można je co prawda znaleźć w internecie, ale to nie to samo.

Polecam baardzo!

Jak pięknie można opisać czyjeś życie.
Jedyną wadą tej książki jest moim zdaniem to, że nie ma w niej żadnych ilustracji! Bardzo mi ich brakowało: tych kilku ocalałych zdjęć i przede wszystkim obrazów Marianny (jest tylko opis chyba dwóch).
Niby wewnątrz okładki są jakieś reprodukcje, ale po pierwsze miałam książkę z biblioteki: szczelnie obłożoną, więc mogłam tylko lekko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

No nie podobała mi się. Skończyłam ją czytać tylko dlatego, że byłam ciekawa tej egzotyki – współczesna literatura chińska (ta zza Muru, a nie chińsko-amerykańska) nie jest zbyt popularna i dostępna (w mojej bibliotece jest może ze 20 książek literatury stricte chińskiej, w tym z 5 egzemplarzy autorstwa właśnie Mian Mian). Jednak zbyt wiele tej „egzotyki” nie znalazłam, no może kwestia osób zarażonych HIV-em.

Bardzo źle mi się to czytało. Nie wiem, czy to taki styl autorki, czy raczej kwestia tłumaczenia i redakcji. Zdania są skonstruowane topornie, wiele słów użytych jest w nieodpowiednim kontekście, w niektórych miejscach użyto iście poetyckich fraz, ale wyszła z tego grafomania.
Niestety, nie polecam.

No nie podobała mi się. Skończyłam ją czytać tylko dlatego, że byłam ciekawa tej egzotyki – współczesna literatura chińska (ta zza Muru, a nie chińsko-amerykańska) nie jest zbyt popularna i dostępna (w mojej bibliotece jest może ze 20 książek literatury stricte chińskiej, w tym z 5 egzemplarzy autorstwa właśnie Mian Mian). Jednak zbyt wiele tej „egzotyki” nie znalazłam, no...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka to nie powieść sensu stricto, a raczej garść wspomnień z czasów dzieciństwa i wieku nastoletniego. Pobudziła we mnie wspomnienia, bo jestem tylko o rok starsza od Autora, a w dodatku do wieku 6 lat mieszkałam tuż koło placu Leńskiego, na ul. Szymanowskiego. Te tereny są mi znane, też chodziłam do ZOO, do tego samego ogródka jordanowskiego, chodziłam do tych samych kin, niewykluczone, że w przychodni leczył mnie tata jednego z kolegów Daniela. Może nawet czasem mijaliśmy się na ulicy :)

Gdy miałam naście lat, to już mieszkałam w innej dzielnicy, ale znane jest mi zjawisko „gitów” i „hipów”. Gitów u nas raczej nie było, pojedyncze przypadki, szpanowali kropkami w różnych miejscach na twarzy czy na dłoniach i objaśniali, co który oznacza – byli raczej przyjaźnie nastawieni, ale to nie działo się na Pradze, a Praga zawsze była i jest nadal specyficzna.

Sama byłam „hipem” – kolorowe ciuchy, własnoręcznie szyte „szwedy”, samodzielnie haftowane „dzwony”, ręcznie barwione koszulki w psychodeliczne wzory, bananowe spódnice i musowo kolorowe drewniaki na podeszwach tak wysokich, że się z nich „spadało” – fascynacja prawdziwymi hipisami.
Łączą nas też po części wspólne lektury (np. odkrycie SF i Lema) i muzyka, choć ja wtedy nie słuchałam muzyki poważnej, tylko rocka – ale mamy wspólne ulubione zespoły :)
W każdym razie nasze życia w tamtym czasie upływały w tych/takich samych dekoracjach. Czytałam tę książkę tak, jakbym czytała trochę o sobie. Choć właściwie o chłopakach – moich kolegach. Teraz już wiem, co oni tam sobie kombinowali w swoich nabuzowanych hormonami rozumkach, bo Daniel opisuje to bardzo szczerze i bez ceregieli ;)

Chciałabym jednak cichutko wskazać Autorowi na pewne nieścisłości, jak np. kwestię egzaminów po ósmej klasie: w 1974 roku po raz pierwszy nie było egzaminów do szkół średnich, był konkurs świadectw – wiem, bo właśnie w tym roku skończyłam ósmą klasę i dostałam się (na podstawie świadectwa) do liceum. Ale Autor może nie pamiętać tego zbyt dobrze, bo jemu, jako olimpijczykowi, nie groziło to tak czy siak.
No i w książce stoi jak byk: „piosenkarka [!] Alice Cooper” (s. 427) – myślę jednak, że to młoda kadra korektorska lub redakcyjna poprawiła, sugerując się imieniem, a Autor nie zauważył i tak zostało, bo niemożliwe jest, żeby nie wiedział, że ALICE COOPER (w przeciwieństwie do Kopernik) NIE JEST KOBIETĄ!

Ale to oczywiście drobiazgi zupełnie niewpływające na odbiór książki. To bardzo szczera autobiografia – opis na okładce tym razem nie wprowadza w błąd. Dobrze „wchodzi”, nie można się oderwać.
Myślę, że wielu z tych, którzy urodzili się pod koniec lat 50. lub na samym początku 60., znajdzie tu siebie – to jest książka o nas :)
Dzięki, Daniel!

Ta książka to nie powieść sensu stricto, a raczej garść wspomnień z czasów dzieciństwa i wieku nastoletniego. Pobudziła we mnie wspomnienia, bo jestem tylko o rok starsza od Autora, a w dodatku do wieku 6 lat mieszkałam tuż koło placu Leńskiego, na ul. Szymanowskiego. Te tereny są mi znane, też chodziłam do ZOO, do tego samego ogródka jordanowskiego, chodziłam do tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podobała mi się o wiele mniej niż "Czułe słówka", w pewnym momencie byłam już znużona. W dodatku nie bardzo pasowała mi 80-letnia femme fatale, w której wszyscy panowie, niezależnie od wieku, zakochiwali się bez pamięci od pierwszego wejrzenia, i to nie platonicznie ;)

Podobała mi się o wiele mniej niż "Czułe słówka", w pewnym momencie byłam już znużona. W dodatku nie bardzo pasowała mi 80-letnia femme fatale, w której wszyscy panowie, niezależnie od wieku, zakochiwali się bez pamięci od pierwszego wejrzenia, i to nie platonicznie ;)

Pokaż mimo to