-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant23
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać420
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2024-05-03
2024-03-17
2023-12-31
Odbiłam się od niej (co dziwne, bo taką samą strukturę ma tom pierwszy "Jesień"), ale doceniam alegoryczną opowieść, w którą sprawnie wpleciona została polityczna debata. Niezależnie od moich uczuć względem samej historii, pozostaję pod wrażeniem poetyckiego języka, którym Smith tworzy opowieść o rozpadzie rodziny.
Odbiłam się od niej (co dziwne, bo taką samą strukturę ma tom pierwszy "Jesień"), ale doceniam alegoryczną opowieść, w którą sprawnie wpleciona została polityczna debata. Niezależnie od moich uczuć względem samej historii, pozostaję pod wrażeniem poetyckiego języka, którym Smith tworzy opowieść o rozpadzie rodziny.
Pokaż mimo to2023-10-20
Za każdym razem, gdy sięgam po powieść, na którą panuje jakiś hype (szczególnie, gdy panuje on w gronie moich znajomych), trochę się obawiam. Czy ja również ją polubię? A może się rozczaruję?
Zazwyczaj dzieje się to drugie, dlatego też z entuzjazmem odkryłam, że "Begin Again" zachwyca już od pierwszej strony. Coś jest w sposobie, w jaki Lord prowadzi narrację, co sprawia, że czytelnik od początku wsiąka w opowieść i nie może się oderwać.
A ta jest dość bogata. Na pierwszym planie jest Andie i jej plan na życie - przeniesienie się na wymarzoną uczelnię, ukończenie psychologii, rozwój związku ze swoim chłopakiem. Plan sypie się już na początku, gdy po przyjeździe Andie odkrywa, że jej chłopak właśnie przeniósł się do lokalnego college'u i trochę oczekuje, że Andie porzuci dla niego swoje marzenia. Do tego uwagę dziewczyny przykuwa Milo, jej R.A.
Ale na tym historia się nie kończy. Emma Lord wprowadza historię uczelnianego radia, skomplikowanych relacji rodzinnych zarówno Andie, jak i Milo, dylematów sercowych nowych znajomych Andie. Gdzieś tam majaczą się jeszcze różne wyzwania uczelniane, w których bohaterka uczestniczy oraz próba odkrycia samej siebie.
Świetnie opisana jest relacja Milo i Andie - nie idzie ona tokiem typowym dla romansów młodzieżowych. Zamiast tego dużo nacisku kładzione jest na zbudowanie między nimi jakiegoś połączenia, zrozumienia - dzięki temu można uwierzyć w uczucie, które zaczyna ich łączyć.
Co ważne, Lord nie ogranicza się jedynie do historii rozwoju relacji Andie i Milo, ale wrzuca bohaterów w bogatszy świat. Andie i Milo funkcjonują nie tylko w przestrzeni uczelnianej, ale również w pracy czy w rodzinie. Każda z tych relacji jest nieco inna, działa na innych zasadach, inne role przybierają bohaterowie. Lord świetnie to przedstawia, zwraca uwagę na to, ile czynników wpływa na wybory bohaterów.
"Begin Again" dołącza do grona powieści, które będę polecać gorąco wszystkim moim znajomym. Z radością sięgnę także po kolejne powieści Emmy Lord, mając nadzieję, że dorównają "Begin Again".
Za każdym razem, gdy sięgam po powieść, na którą panuje jakiś hype (szczególnie, gdy panuje on w gronie moich znajomych), trochę się obawiam. Czy ja również ją polubię? A może się rozczaruję?
Zazwyczaj dzieje się to drugie, dlatego też z entuzjazmem odkryłam, że "Begin Again" zachwyca już od pierwszej strony. Coś jest w sposobie, w jaki Lord prowadzi narrację, co sprawia,...
2023-11-12
Fantastyczna lektura - nie spodziewałam się liryzmu i poetycyzmu, który wybrzmi tak dobrze, a jednocześnie nie zamieni się w pretensjonalne refleksje. Zagraniczne recenzje skupiają się na brexitowym wątku i eksperymencie z zanurzeniem literatury w bieżącym momencie, ale osobiście mnie "Jesień" przekonała do siebie świetnie rozpisaną relacją Elisabeth i Daniela oraz niemożnością porozumienia się kobiety z resztą świata.
Już się nie mogę doczekać zimy, by sięgnąć po drugą część kwartetu.
Fantastyczna lektura - nie spodziewałam się liryzmu i poetycyzmu, który wybrzmi tak dobrze, a jednocześnie nie zamieni się w pretensjonalne refleksje. Zagraniczne recenzje skupiają się na brexitowym wątku i eksperymencie z zanurzeniem literatury w bieżącym momencie, ale osobiście mnie "Jesień" przekonała do siebie świetnie rozpisaną relacją Elisabeth i Daniela oraz...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-09
Specyficzna lektura. Eksperymentów literackich więcej tu w pierwszych partiach powieści (ciekawi mnie bardzo, jak poradzono sobie z układem graficznym w e-bookowej wersji), podobnie jak innowacji stylistycznych. Końcówka jest nieco zbyt hollywoodzka - cała opowieść Stephena przypominała mi tani melodramat i jego problemy spłynęły po mnie jak po kaczce. Słusznie określona mianem "kobiecego bildungsroman" - szczególnie w odniesieniu do jej inicjacji seksualnej.
Specyficzna lektura. Eksperymentów literackich więcej tu w pierwszych partiach powieści (ciekawi mnie bardzo, jak poradzono sobie z układem graficznym w e-bookowej wersji), podobnie jak innowacji stylistycznych. Końcówka jest nieco zbyt hollywoodzka - cała opowieść Stephena przypominała mi tani melodramat i jego problemy spłynęły po mnie jak po kaczce. Słusznie określona...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-05
O "None of This Is True" słyszałam od chwili, gdy została zapowiedziana. Wydawało się, że wszyscy moi znajomi i obserwowani oszaleli na punkcie tej powieści. Co oczywiście oznaczało jedynie, że w którymś momencie ją przeczytam.
I cóż, jest to niezła lektura. Momentami niestety zbyt przekombinowana - serio, można było sobie odpuścić jedną z warstw tej historii (tę Netflixową) i nie wpłynęłoby to negatywnie na fabułę. Nieco denerwującą decyzją Jewell jest to, że chce ona jednocześnie mieć ciasto i zjeść ciasto, co w tym przypadku oznacza, że Josie jednocześnie jest w pełni świadomym złolem i niewinną ofiarą zamienioną w mścicielkę (co jak wskazuje finał, jest trudne do wykonania).
Na niekorzyść lektury działa ostatnie 1/3 książki. O ile niemal 2/3 wciąga czytelnika bez reszty, każe mu kwestionować, na ile to, co mówi Josie, jest prawdą, na ile Alix wierzy w opowieść kobiety, a także ciągle buduje napięcie, o tyle to wszystko rozkracza się w finale. Nagle Jewell wyjaśnia elementy niczym krowie na rowie, całość wytraca energię, a ostatecznemu rozwiązaniu sprawy brakuje jakichkolwiek emocji. Do tego należy jeszcze doliczyć bardzo dziwne wnioski, które Alix zaczyna wysnuwać, co sprawiło, że kilkukrotnie przeczytałam ten fragment, by zrozumieć, co Jewell sugeruje tu czytelnikowi.
Mimo tych wszystkich moich zarzutów trudno nazwać "None of This Is True" złą powieścią. Z pewnością potrafi zaciekawić czytelnika, potrafi utrzymać jego uwagę, choć w finale rozczarowuje. Może z inną historią Jewell poradziła sobie lepiej, więc chętnie sięgnę po inne jej powieści.
O "None of This Is True" słyszałam od chwili, gdy została zapowiedziana. Wydawało się, że wszyscy moi znajomi i obserwowani oszaleli na punkcie tej powieści. Co oczywiście oznaczało jedynie, że w którymś momencie ją przeczytam.
I cóż, jest to niezła lektura. Momentami niestety zbyt przekombinowana - serio, można było sobie odpuścić jedną z warstw tej historii (tę...
2023-10-23
Klimatyczna, z dość prostą metaforą domu jako kolonizatora i procesu kolonizacji. Ładnie napisana, ale w bardzo dziwnym stylu, który niekoniecznie każdego do siebie przekona. Sama historia jest taka sobie (rozumiem wybory autorki, ale nie mogłaby mnie bardziej nie obchodzić fabuła jakiejkolwiek powieści). Zdecydowanie warto sięgnąć, chociaż po to, by przekonać się, czy ten bogaty styl pełny odniesień do folkloru meksykańskiego jest strawny.
Klimatyczna, z dość prostą metaforą domu jako kolonizatora i procesu kolonizacji. Ładnie napisana, ale w bardzo dziwnym stylu, który niekoniecznie każdego do siebie przekona. Sama historia jest taka sobie (rozumiem wybory autorki, ale nie mogłaby mnie bardziej nie obchodzić fabuła jakiejkolwiek powieści). Zdecydowanie warto sięgnąć, chociaż po to, by przekonać się, czy ten...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-26
1995 rok. W elitarnym liceum Granby’ego ginie nastoletnia Thalia. Za jej zabójstwo skazany zostaje Omar, pracownik techniczny, a sama sprawa staje się przedmiotem licznych spekulacji i teorii spiskowych. Ponad dwadzieścia lat później Bodie Kane, koleżanka Thalii, powraca do Granby’ego, by poprowadzić zajęcia w szkole. Szybko przekonuje się, że tego, co działo się przed laty, nigdy tak naprawdę nie zostawiła za sobą.
Kolejne elementy układanki rodzące frapujące pytania pojawiają się za sprawą jednej z uczennic Bodie. Dziewczyna w ramach zajęć z podcastu decyduje się zbadać zabójstwo Thalii, a Bodie mimowolnie zaczyna się coraz bardziej angażować w śledztwo nastolatki. I choć sama stara się pozostać neutralna, to oczywistym jest, że ma własne, dość silne podejrzenia, co do tożsamości potencjalnego prawdziwego mordercy.
Narracja “Mam do pana kilka pytań” skupia się na Bodie Kane - czterdziestoletniej uznanej podcasterce, która tak naprawdę nigdy nie poradziła sobie z morderstwem sprzed lat. Z jej narracji przebija wściekłość, frustracja i poczucie bezsilności. Na system, który zawiódł i wciąż jest zawodny. Na kulturę, która wytworzyła się wokół mówienia o przemocy wobec kobiet, lecz wciąż jest niewłaściwa, wybiórcza. Na społeczeństwo, które choć przeszło przemianę w ciągu ostatnich dwóch dekad, to wciąż zdominowane jest przez oskarżenia, stereotypy. Wreszcie - na kulturę podcastów true crime żerujących na tragedii innych.
Zresztą, jak zauważyła część krytyków, “Mam do pana kilka pytań” przypomina swoją strukturą podcasty. I faktycznie. Częściowo powieść jest niejako opowiadana byłemu nauczycielowi Bodie, do którego narratorka kieruje owe kilka pytań. Jednak równie dobrze mogłaby być opowiadana słuchaczom śledzącym poszukiwania Bodie - od powrotu po latach na miejsce zbrodni, poprzez przyglądanie się sprawie, sprawdzanie tropów, rozmowy ze świadkami czy zamieszanymi w zbrodnię, aż po postawienie wniosków, wznowienie oficjalnego śledztwa. Nawet przerywniki w postaci spekulacji co do tego, co właściwie wydarzyło się tamtego wieczora, pasują do struktury podcastu.
Rebecca Makkai czerpie garściami ze struktury i reguł kryminału, lecz samą powieść trudno nazwać kryminalną. To raczej powieść obyczajowa z wątkami kryminalnymi. Brakuje tu wartkiej akcji, “Mam do pana kilka pytań” powolnie rozwija swoją opowieść, łącząc teraźniejszość z przeszłością, przeplatając rozterki Bodie Kane z prowadzonym śledztwem. Ma to swój urok, pozwala czytelnikowi dobrze poznać świat przedstawiony, poznać historię i bohaterów. Wysnuć własne wnioski, wskazać podejrzanych, jednocześnie coraz bardziej angażując się emocjonalnie. To ostatnie jest szczególnie istotne, bowiem w “Mam do pana kilka pytań” emocje (i to zarówno te pozytywne, jak i negatywne) są dla Makkai najważniejsze.
“Mam do pana kilka pytań” jest lekturą niełatwą. Budzącą frustrację, łzy i wściekłość, gdy wraz z Bodie czytelnik zderza się z bezwględną rzeczywistością. I, co chyba najbardziej zaskakujące, biorąc pod uwagę tematykę i ponurą narrację, jest to też lektura oczyszczająca, dająca nadzieję i wzywająca do dalszej walki. Nawet gdy przypomina to krzyczenie w próżnię.
1995 rok. W elitarnym liceum Granby’ego ginie nastoletnia Thalia. Za jej zabójstwo skazany zostaje Omar, pracownik techniczny, a sama sprawa staje się przedmiotem licznych spekulacji i teorii spiskowych. Ponad dwadzieścia lat później Bodie Kane, koleżanka Thalii, powraca do Granby’ego, by poprowadzić zajęcia w szkole. Szybko przekonuje się, że tego, co działo się przed...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-06
Na powieść "Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę" dzięki obserwowanym na Goodreads. Autorka recenzji piała z zachwytu nad poetyckim językiem, nad fascynującą perspektywą młodego imigranta... i cóż, poszukuję dobrych, zmieniających życie powieści, więc wiele więcej nie potrzebowałam, by sięgnąć po debiut Vuonga.
Niestety, "Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę" okazało się kolejnym rozczarowaniem. Oczywiście, wiele z tego wynika z koślawego tłumaczenia - Adam Pluszka się nie popisał. Ale wydaje mi się, że to także przez pewną wydmuszkowatość całości - poetyckość przykrywa chaos organizacyjny (częściowo jest to chaos celowy, jak sam autor wspomina w wywiadach), nie pozwala na emocjonalne przeżycie czy współodczuwanie powieści. Poetyckość rozbija się także o dziwne partie prozatorskie (historia o małpim móżdżku), które wybijają z tej lirycznej opowieści.
"Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę" to książka, która albo trafi do czytelnika, albo nie. Żałuję, że do mnie nie trafiła i że choć widzę, co i dlaczego robi Vuong, to w żaden sposób nie sprawia, bym odczuwała jakiekolwiek emocje. Pozostają mi jeszcze wiersze Vuonga - może w krótszej formie będzie on bardziej przemawiający.
Na powieść "Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę" dzięki obserwowanym na Goodreads. Autorka recenzji piała z zachwytu nad poetyckim językiem, nad fascynującą perspektywą młodego imigranta... i cóż, poszukuję dobrych, zmieniających życie powieści, więc wiele więcej nie potrzebowałam, by sięgnąć po debiut Vuonga.
Niestety, "Wspaniali jesteśmy tylko przez chwilę" okazało się...
2023-08-11
Coroczna impreza sąsiedzka na Alton Road z okazji Memorial Day to wydarzenie, którego nie można przegapić. Zamknięta zabawa gromadzi śmietankę bogatej części dzielnicy - mieszkańców jednej ulicy. Tu znają się wszyscy i wszyscy o sobie wszystko wiedzą. A przynajmniej się tak wydaje.
Podczas zeszłorocznego Memorial Day organizatorka imprezy, Alex poznaje rodzinę Kumarów - Samira i Mandy oraz ich dorosłego syna Jaya. Ci wkrótce wprowadzają się do sąsiedztwa, a ich pojawienie się rozpoczyna serię coraz bardziej dramatycznych wydarzeń.
"The Block Party" śledzi wydarzenia na przestrzeni jednego roku (między jedną imprezą a drugą) z dwóch perspektyw. Pierwsza to Alex, alkoholiczka, mediatorka i powiernica sekretów swoich koleżanek z sąsiedztwa, obserwuje poczynania nowych sąsiadów, którzy z dnia na dzień wydają się jej coraz bardziej podejrzani. Drugą zaś jest Lettie, zbuntowana nastoletnia córka Alex, która wplątuje się w dziwną relację z Jayem. Co jakiś czas pojawiają się także wpisy na facebookowej stronie osiedla, które komentują dramatyczne wydarzenia najnowszej imprezy na Memorial Day.
Wybór dwóch narracji jest tu całkowicie słuszny - obie bohaterki śledzą różne wydarzenia, które choć się zazębiają, to przez długi czas nie są do końca zrozumiałe. Obie trzymają w rękach inne elementy zagadki, obie prowadzą własne śledztwa, ale nie mają całkowitego obrazu sytuacji, stąd też logiczne są działania przez nich podejmowane. Te dwie perspektywy dobrze się uzupełniają, naturalnie pozwalają także na wyjaśnienie przez autora, skąd informacje dotyczące poszczególnych osób.
Same bohaterki można polubić lub nie, nie da się im jednak odmówić logiki w podejmowanych przez nich działaniach. Momentami przydałoby się skrócić prowadzone przez nich narracje, gdy niepotrzebnie powracają do tych samych wątków/spraw.
Mimo to "The Block Party" czyta się świetnie. Akcja mknie, strony same się przewracają, a wydarzenia zaskakują. Jamie Day udaje się prowadzić akcję tak, by przechytrzyć czytelnika, ale jednocześnie daje mu do ręki niemal wszystkie potrzebne karty.
Momentami "The Block Party" jednak zbyt chętnie posługuje się kliszami i nie pogłębia niektórych bohaterów (tu zarzut szczególnie pod kątem Samira i Mandy, o których sporo się mówi, ale niekoniecznie pozwala się poznać). Trochę także rozjeżdża się w proporcjach poszczególnych wątków - paradoksalnie te najważniejsze dla zrozumienia finałowego twistu są najsłabiej rozwinięte i wprowadzone. Szkoda, bo niemal wszystkie wątki drugoplanowe są, jeśli nie świetnie, to przynajmniej poprawnie, poprowadzone.
Czy "The Block Party" było świetną powieścią? Nie, zbyt często uciekała się do zbędnych powtórzeń, rozdrabniania akcji i klisz. Jednak nie da jej się odmówić pewnego uroku, a także umiejętności przykucia uwagi czytelnika. Jest to dobra lektura na wakacje. Z pewnością będę śledziła dalsze poczynania autora, bo widzę tu potencjał.
Coroczna impreza sąsiedzka na Alton Road z okazji Memorial Day to wydarzenie, którego nie można przegapić. Zamknięta zabawa gromadzi śmietankę bogatej części dzielnicy - mieszkańców jednej ulicy. Tu znają się wszyscy i wszyscy o sobie wszystko wiedzą. A przynajmniej się tak wydaje.
Podczas zeszłorocznego Memorial Day organizatorka imprezy, Alex poznaje rodzinę Kumarów -...
Świetny pomysł i średnie wykonanie - tak mogłabym w skrócie określić "Współlokatorów". Sam punkt wyjścia był ciekawy i dość nietypowy - opis dawał dużo nadziei i sugerował albo świetną opowieść, albo gigantyczną porażkę. Tymczasem, ku mojemu dużemu zdziwieniu, wyszło jakoś pośrodku.
Sama historia jest w porządku. Nie ma tu fajerwerków, ale jest dobrze poprowadzona, z wszystkimi punktami odkreślanymi w odpowiednich momentach. Tu nie mam żadnych zarzutów.
Doceniam także wprowadzenie trudnych tematów (przemocy w związku) do romansu. Momentami przesłania on wątek romansowy (co szczególnie w finale bywa problematyczne, gdy jednak czytelnik wolałby bardziej satysfakcjonującego i emocjonalnego zakończenia), ale przez większość powieści jest on porządnie poprowadzony.
Głównym problemem jest jednak sam romans. Niestety nie wywołuje u mnie on nawet letnich emocji. Ani wściekłości na głupotę bohaterów, ani zachwytu i pełnego napięcia kibicowania głównej parze - śledząc losy Tiffy i Leona, nie czułam absolutnie nic. Może to dlatego że nie czułam żadnej chemii, żadnego porozumienia między nimi, może to z powodu skumulowania wątków (oprócz wątku romantycznego, mamy też po kilka wątków pobocznych dla każdego z bohaterów), może też z powodu sposobu pisania narracji.
Ta pisana z perspektywy Tiffy jest w porządku, jednak narracja Leona jest po prostu dziwna. Zapis dialogów u niego jest z jakiegoś powodu inny (nie widzę tu żadnego wytłumaczenia poza próbą pisania w sposób typowy dla współczesnych "artystycznych" książek), samo przedstawianie wydarzeń wydaje się jakieś... dziwne. To w połączeniu z notatkami z karteczek samoprzylepnych (czyli metodą komunikacji naszych głównych bohaterów; wiadomości, podobnie jak fabuła, były w porządku, ale nie wywoływały u mnie żadnej reakcji) ciągle wytrącało mnie z historii.
Nie mam wątpliwości, że "Współlokatorzy" są powieścią, która z pewnością wielu czytelnikom się spodoba. Dla mnie jest jednak porządnie napisanym romansem, który - ku mojej rozpaczy - nie wywołuje u mnie jakichkolwiek emocji.
Świetny pomysł i średnie wykonanie - tak mogłabym w skrócie określić "Współlokatorów". Sam punkt wyjścia był ciekawy i dość nietypowy - opis dawał dużo nadziei i sugerował albo świetną opowieść, albo gigantyczną porażkę. Tymczasem, ku mojemu dużemu zdziwieniu, wyszło jakoś pośrodku.
więcej Pokaż mimo toSama historia jest w porządku. Nie ma tu fajerwerków, ale jest dobrze poprowadzona, z...