rozwińzwiń

Miasteczko jak Alice Springs

Okładka książki Miasteczko jak Alice Springs Nevil Shute
Okładka książki Miasteczko jak Alice Springs
Nevil Shute Wydawnictwo: Bellona literatura piękna
268 str. 4 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
A town like Alice
Wydawnictwo:
Bellona
Data wydania:
1990-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1990-01-01
Data 1. wydania:
1961-01-01
Liczba stron:
268
Czas czytania
4 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788311078666
Tłumacz:
Urszula Gutowska
Tagi:
dramat kobiety jeńcy wojna
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
118 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
289
162

Na półkach:

Miejscami bardzo przejmująca historia. Jakoś tak czytając ją współcześnie w wielkim mieście, egzotyczne i frustrujące były dla mnie problemy Australijczyków dwudziestego wieku. Wątpiłam wręcz w jakiekolwiek powodzenie próby rozwoju gospodarczego tamtych rejonów.

Miejscami bardzo przejmująca historia. Jakoś tak czytając ją współcześnie w wielkim mieście, egzotyczne i frustrujące były dla mnie problemy Australijczyków dwudziestego wieku. Wątpiłam wręcz w jakiekolwiek powodzenie próby rozwoju gospodarczego tamtych rejonów.

Pokaż mimo to

avatar
1547
1031

Na półkach: , , , , ,

"Miasteczko jak Alice Springs" to moim zdaniem opowieść o dwojgu ciągle poszukujących się ludzi i kobiecie, która jak na tamte czasy jest niesamowicie odważna.

Nevil Shute zabiera czytelnika w dość powolną, leniwie sączącą się podróż po Półwyspie Malajskim oraz rozgrzanej słońcem Australii. Opowiada o sile kobiet pędzonych z miejsca na miejsce przez kontynent azjatycki. Japońscy jeńcy wojenni bez jednego konkretnego miejsca pobytu. Śmierć z wycieńczenia, z powodu licznych chorób i wiara w to, że jutro będzie lepiej. Dramat kobiet i dzieci rozgrywający się na oczach czytelnika.

Ta książka miejscami dawała mi się we znaki i strasznie mnie nudziła. Odkładałam ją na bok, nie ,sięgając po nią nawet przez kilkanaście dni. To dlatego jej czytanie zajęło mi około miesiąca. Z drugiej strony losy dwójki głównych bohaterów bardzo mnie wciągnęły i byłam ciekawa, jak zakończy się ich historia.

Nie potrafię stwierdzić, która część tej pozycji bardziej mnie ujęła. Czy ta dotycząca ciężkiej sytuacji kobiet, czy jednak ta mająca miejsce już w australijskim interiorze?

Komu polecam? Tym spragnionym całkiem dobrej historii wojennej lub miłosnej, bo jest to w tym przypadku mocno ze sobą związane. Tym, lubiącym silne, twarde babki, które wiedzą, czego chcą. Tym, którzy lubią Australię, bo jej klimat jest mocno wyczuwalny w tej książce.

"Miasteczko jak Alice Springs" to moim zdaniem opowieść o dwojgu ciągle poszukujących się ludzi i kobiecie, która jak na tamte czasy jest niesamowicie odważna.

Nevil Shute zabiera czytelnika w dość powolną, leniwie sączącą się podróż po Półwyspie Malajskim oraz rozgrzanej słońcem Australii. Opowiada o sile kobiet pędzonych z miejsca na miejsce przez kontynent azjatycki....

więcej Pokaż mimo to

avatar
168
68

Na półkach:

Podobnie jak w innych angielskich tytułach, książka ta napisana jest z dużą doza idealizmu. Fajnie by było mieć możliwość otrzymania spadku i, tak jak bohaterka, rozwijać swoimi inwestycjami jakieś australijskie miasto. Doścignąć Alice Springs przez siłę i odwagę wypływające od kobiety.

Podobnie jak w innych angielskich tytułach, książka ta napisana jest z dużą doza idealizmu. Fajnie by było mieć możliwość otrzymania spadku i, tak jak bohaterka, rozwijać swoimi inwestycjami jakieś australijskie miasto. Doścignąć Alice Springs przez siłę i odwagę wypływające od kobiety.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
454
153

Na półkach:

Nie ukrywam, że po tę powieść sięgnąłem głównie ze względu na Ostatni brzeg napisany przez tego samego autora, ale ostatecznie nie żałuję spędzonego czasu, choć lektura zajęła mi go całkiem sporo patrząc na jej stosunkowo niewielką objętość. Miasteczko jak Alice Springs można podzielić na dwie części – pierwsza opowiada o losach kobiet podczas drugiej wojny światowej na froncie wschodnim, które zostały zmuszone do pieszego przemierzania tysięcy kilometrów i jest to wątek naprawdę wciągający, niespotykany w literaturze. Druga część łączy w sobie perypetie miłosne oraz historię przedsiębiorczej kobiety dążącej do przeobrażenia zatęchłej dziury w tętniące życiem miasto – wypada to nadal nieźle, choć zdecydowanie mniej porywająco i mam wrażenie, jakby zabrakło tutaj odgórnego celu, jakiejś mety. Największym problemem jest tutaj brak jakichś większych konfliktów czy przeszkód do pokonania, szczególnie w drugiej części książki – wszystko idzie po myśli bohaterów, ludzie są życzliwi i niezwykle mili (nawet Japończycy na wojnie),interesy kwitną, pieniędzy na inwestycje jest wystarczająco, w podbramkowej sytuacji pomoże zbieg okoliczności, a w miłości nie ma problemów - te czynniki sprawiają, że brakuje tutaj jakiegoś „haka”, czegoś przyciągającego do czytania. Całość napisano przyzwoitym, lecz tylko przyzwoitym językiem, choć tłumaczenie jest raczej słabe, a egzemplarz, który czytałem (jak na razie jedynego wydania w Polsce) wręcz rozpadał mi się w rękach – wiem, że to trzydziestoletnia książka, ale nawet dwukrotnie starsze pozycje potrafią się lepiej trzymać niż to. Podsumowując, nie jest to rzecz, która odmieniłaby moje życie, ale na pewno stanowi ciekawą mieszankę motywów o mocno feministycznym wydźwięku – to powieść w starym stylu i sporo tutaj niedzisiejszego spojrzenia na świat, które może stanowić zarówno zaletę jak i wadę.

Nie ukrywam, że po tę powieść sięgnąłem głównie ze względu na Ostatni brzeg napisany przez tego samego autora, ale ostatecznie nie żałuję spędzonego czasu, choć lektura zajęła mi go całkiem sporo patrząc na jej stosunkowo niewielką objętość. Miasteczko jak Alice Springs można podzielić na dwie części – pierwsza opowiada o losach kobiet podczas drugiej wojny światowej na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
537
211

Na półkach:

Ta książka jest nauczką – nie czytajcie opisów wydawcy! Ta książka nie jest o dramacie kobiet wędrujących od obozu do obozu, chociaż oczywiście ten wątek jest ważny, bo stanowi kanwę losów naszych bohaterów. Historia zaczyna się w momencie , kiedy umiera bogaty wujek Jean i zostawia jej w spadku sporą sumę pieniędzy. Nad tym spadkiem pieczę sprawuje rodzinny prawnik Noel Strachan i jego oczami widzimy całą historię. Przekazuje nam wszystko, co opowiedziała mu Jean, co umieściła w listach, czego dowiedział się prowadząc poszukiwania dziewczyny, jako jedynej spadkobierczyni.
Jean mieszkała w Malajach i pracowała w bogatym domu angielskiej rodziny, jednak w wyniku działań wojennych wszyscy stali się niewolnikami. Kobiety i dzieci - jako delikatne i zbędne w wojennej burzy - stają się balastem, którego wszyscy po kolei chcą się pozbyć. Zostają zmuszone do wędrowania od jednego obozu jenieckiego do drugiego. W trakcie tej wędrówki Jean poznaje Joe – Australijczyka, który w czasie pokoju żył z wypasania bydła. Między nimi iskrzy, ale ich drogi się rozchodzą, bo Joe obecnie jest żołnierzem, którego wojna rzuca dalej od trasy wędrówki Jean. Pielgrzymka kobiet w poszukiwaniu obozu kończy się w jednej wiosce po drodze, gdzie znajdują miejsce do życia, pracy i przetrwania do końca wojny. Wojna się kończy, Jean dziedziczy majątek i szuka sposobu na racjonalne zagospodarowanie środków. Planuje znaleźć Joe i przekonać się, czy połączyła ich tylko wojna, czy uda się zbudować coś więcej.
Poza wątkami miłosnymi i wojennymi widzimy też różnice klasowe między ludnością napływową a rdzennymi Australijczykami a także między ludnością Azji i Europejczykami. Oczywiście widać także różnice kulturowe – często dość skrajne.
Ta powieść wpadła mi w ręce dzięki mojemu najlepszemu przyjacielowi, bo dla niego była bardzo ważna lata temu. Dzięki naszym rozmowom o wielu ważnych (i mniej ważnych) rzeczach temat odżył, a książkę udało się kupić na aukcji internetowej.
Mówiąc szczerze klimat zupełnie nie w moim stylu. Ale to tylko pozory. W gruncie rzeczy to przesympatyczna historia o dwójce ludzi, którzy chyba byli sobie pisani. Jest lekko naiwna, jak to romans, ale na tyle obudowana opowieścią o wojnie, o zmianie zachodzącej w głównej bohaterce, opisami miejsc, zwłaszcza rozwój Willstown, kwestiami rasowymi, emancypacyjnymi, że ta naiwność zupełnie nie przeszkadza. Jean, jak na bardzo młodą kobietę, jest dość przedsiębiorcza, pomysłowa, umie patrzeć przyszłościowo. Joe natomiast jest bardzo troskliwym, wspierającym facetem. Ostoją i stabilizacją dla Jean.
Książkę czyta się bardzo szybko – mi zajęła pół dnia od pierwszej strony do ostatniej. Jedyny moment, który mi się dłużył, to część, w której bohaterowie jeździli po świecie szukając się nawzajem. Pamiętajmy, że mamy lata czterdzieste, transport publiczny jest bardzo ograniczony, bohaterom pokonanie niewielkiego czasem dystansu zajmuje wiele dni, w trakcie których jadą, sypiają w różnych miejscach, i jadą dalej. Nie ma telefonów tak dostępnych jak dzisiaj, bohaterowie więc wymieniają się listami i zanim jeden dociera, bohater zdąży zmienić miejsce pobytu. Mimo to ta książka naprawdę jest napisana bardzo sprawnie i dobrze się przez nią idzie.
Powieść jest bardzo kameralna – mamy trójkę pierwszoplanowych bohaterów, drugi plan zmienia się w zależności od miejsca, w którym znajdują się bohaterowie i są nieistotni dla samej historii. Są częścią tła, obrazem społeczeństwa bardziej niż postaciami mającymi wpływ na przebieg zdarzeń.
Czy mi się podobała? Z perspektywy czasu wiele rzeczy zostało mi w głowie po tej powieści. Sporo o niej myślę i mówię. Ma w sobie urok i słodycz, ale nie ma ckliwości. Przełamuje też konstrukcyjne schematy romansu. Podobała mi się na swój sposób. Mimo, że to opowieść o miłości, to nie mogę o niej powiedzieć, że to powieść kobieca. To akurat zaleta. Nie jest to też historia z fajerwerkami – to też raczej na plus. Zatem tak – ja wam ją polecam.

Ta książka jest nauczką – nie czytajcie opisów wydawcy! Ta książka nie jest o dramacie kobiet wędrujących od obozu do obozu, chociaż oczywiście ten wątek jest ważny, bo stanowi kanwę losów naszych bohaterów. Historia zaczyna się w momencie , kiedy umiera bogaty wujek Jean i zostawia jej w spadku sporą sumę pieniędzy. Nad tym spadkiem pieczę sprawuje rodzinny prawnik Noel...

więcej Pokaż mimo to

avatar
893
41

Na półkach:

25,04,98

25,04,98

Pokaż mimo to

avatar
894
15

Na półkach: , , , ,

„Ludzie, którzy przesiedzieli wojnę w obozach jenieckich, napisali mnóstwo książek o tym, jak to im było źle – powiedziała spokojnie, wpatrując się w żar w palenisku. – A nie mają pojęcia, jak wyglądało życie, kiedy się do obozu nie trafiło.”
„Miasteczko jak Alice Springs” to opowieść pewnego starszego prawnika o życiu swojej klientki – Jean Paget, która tuż przed wybuchem II wojny światowej udała się do pracy na Malaje, gdzie po dwóch latach pobytu wraz z innymi angielskimi właścicielami plantacji została zaskoczona tym, że wojna nie trwa tylko w Europie, ale przeniosła się również na Daleki Wschód. Kiedy Japończycy podbili Malaje, angielskich mężczyzn kierowano do pracy w obozach np. przy budowie kolei, angielskie kobiety wraz z dziećmi trafiały do obozów jenieckich. Niestety nie wszystkie – grupa dzieci oraz kobiet z Jean Paget licząca ponad trzydzieści osób, została skazana na wędrówkę przez Malaje w poszukiwaniu obozu jenieckiego, który mógłby ich przyjąć. Japońscy dowódcy odsyłali kobiety wraz z małymi dziećmi z miejsca na miejsce, a podróż w trudnych tropikalnych warunkach nawet kilkanaście mil dziennie kończyła się czasami tragicznymi skutkami. Jean Paget udało się przeżyć, jako jednej z nielicznych – dzięki pomocy m.in. tubylców oraz własnej zaradności.
Po kilku latach od powrotu do Anglii, Jean dziedziczy pokaźny spadek objęty kuratelą adwokacką i postanawia wrócić na Malaje do pewnej wioski, która w znaczący sposób przyczyniła się do przetrwania Jean i innych kobiet. Wraca, aby odwdzięczyć się tamtejszym ludziom. A tam, dowiaduje się, że człowiek, którego w trakcie wędrówki spotkała wbrew jej opinii wcale nie zginął. Jean postanawia odnaleźć człowieka, z którym połączyła ją nić porozumienia w tym tragicznym czasie…
Powieść napisana jest prostym, angielskim stylem – bez zbędnych ozdobników wciąga w akcję czytelnika – jesteśmy obecni w deszczowej Anglii, w tropikalnych Malajach oraz odludnym interiorze Australii. Niestety, pomimo mocnego realizmu w pierwszej części powieści, w drugiej czytelnik dostaje dawkę tak niesamowicie pozytywnych zbiegów okoliczności, że bohaterka obdzierana jest z warstw rzeczywistego istnienia.
O ile zawsze z zainteresowaniem podchodzę do książek, które opowiadają losy zwykłych ludzi podczas II wojny światowej, zwłaszcza poza Europą (bo na niewiele takich pozycji natrafiłam),to ta powieść budzi we mnie ambiwalentne odczucia i zmieszanie właśnie dziejami bohaterki, która postanawia wyjechać do Australii w poszukiwaniu czegoś zagubionego. Przygody Jean Paget w Australii są tak cukrowe, że czasami bolą zęby – jakby za wszelką cenę przeznaczenie postanowiło wynagrodzić grozę malajskich tropików.
Nevil Shute zafundował czytelnikowi fikcję opartą troszeczkę na realnych wydarzeniach – owszem męcząca wędrówka kobiet i dzieci miała miejsce, jednak nie na Malajach a na Sumatrze, obywatelek holenderskich a nie angielskich. Rzeczywiście przeżyła silna jednostka żeńska, która z dzieckiem na rękach pokonała setki mil. Poza tym, podczas lektury nasunęło mi się podejrzenie, że Nevil Shute nie lubił swojej ojczyzny – Anglii, za to za wszelką cenę ukazywał surowość i samotność Australii w pozytywnym świetle.
Książka godna polecenia dla osób lubiących powieści obyczajowe z silną żeńską bohaterką bez skazy oraz Australię wraz z przystojnymi hodowcami bydła.

„Ludzie, którzy przesiedzieli wojnę w obozach jenieckich, napisali mnóstwo książek o tym, jak to im było źle – powiedziała spokojnie, wpatrując się w żar w palenisku. – A nie mają pojęcia, jak wyglądało życie, kiedy się do obozu nie trafiło.”
„Miasteczko jak Alice Springs” to opowieść pewnego starszego prawnika o życiu swojej klientki – Jean Paget, która tuż przed wybuchem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
932
376

Na półkach: ,

W tej książce mamy trzy główne wątki z czego tylko jeden jest godny pochwały, a mianowicie - wątek wojenny. Shute utrwalił wędrówkę angielskich kobiet i dzieci, gnanych przez japońskich żołnierzy po prawie całych Malajach (dzisiejszej Malezji). Co ciekawe taka historia wydarzyła się na prawdę tylko związana była z grupą Holenderek. Doceniam to.

Ale oprócz tego mamy także wątek miłosny związany mocno z Australią i historię o spadku, który otrzymała główna bohaterka. Początkowo byłam pełna podziwu dla Jean. Podobała mi się jej postawa życiowa, zdolności organizacyjne i hardość jaką miała w sobie. Miała też mnóstwo szalonych pomysłów co zrobić z pieniędzmi ale w końcu zaczęło mnie to nudzić. Tak samo jak część rozgrywająca się w Australii. Niby jest wszystko pięknie, fajnie ale czegoś tam brakuje ... nie wiem może jakiegoś polotu, sensacji. Po prostu wyszło mdło i nieciekawie. Zresztą czy można spodziewać się jakiś rewelacji w realiach życia na odludziu i uprawie bydła?

W tej książce mamy trzy główne wątki z czego tylko jeden jest godny pochwały, a mianowicie - wątek wojenny. Shute utrwalił wędrówkę angielskich kobiet i dzieci, gnanych przez japońskich żołnierzy po prawie całych Malajach (dzisiejszej Malezji). Co ciekawe taka historia wydarzyła się na prawdę tylko związana była z grupą Holenderek. Doceniam to.

Ale oprócz tego mamy także...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
215
216

Na półkach: , , , ,

Kupiłam tę książkę za 3 zł na popularnym portalu handlowym. Nie zastanawiałam się nad jej treścią, ale czułam, że będzie mi się podobała ;D A to dlatego, że ten tytuł zapadł mi w pamięć kiedy byłam mała. Oglądałam wtedy z rodzicami w naszej wątłej TV czasów PRL, serial o takim tytule. Nie pamiętałam już o czym był, ale wrażenie, że przeżyłam wtedy coś wyjątkowego pozostało mi do dziś. Nietrudno więc zrozumieć, że kiedy tylko natknęłam się na tę historię w druku, wiedziałam od razu, że ta książka będzie moja. Ciekawe, że żadne wydawnictwo nie pokusiło się o nowe wydanie. W latach 90-tych wydawnictwa usiłujące funkcjonować w epoce wczesnego kapitalizmu, zmagające się z licznymi problemami nowego ustroju, brakiem dofinansowania, wydawały książki szybko i niechlujnie. To wydanie pochodzi z 1990 roku i chwalić za bardzo nie ma czego. Po pierwsze – bubel produkcyjny. Źle sklejona rozlatuje się i każda kartka w zasadzie stanowi osobny byt. Poza tym jest jeszcze coś, co trochę zniechęca. Takie kwiatki widziałam już w innych książkach z tego okresu. Albo ja się zupełnie nie znam na polskiej gramatyce, albo jest tu co najmniej kilka błędów tego typu. Czy to wina pośpiesznego tłumaczenia czy pośpiesznej korekty – nie wnikam. W każdym razie jestem zdania, że książka umieszczona na liście 100 książek wszechczasów BBC zasługuje na lepsze wydanie. To polskie jest trochę obciachowe, że tak się kolokwialnie wyrażę. A fabuła jest naprawdę ciekawa i dość egzotyczna.
"Bóg zesłał na ziemię swego syna w Palestynie. A co, jeśli uczynił to samo na Malajach?"
Co trzeba zrobić, aby zasłużyć na miano Malajskiego Chrystusa? Wystarczy być przyzwoitym i mieć odrobinę empatii dla innych ludzi. Dziwne prawda? A jeśli dopowiem, że w czasie wojny i wśród jeńców japońskich obozów? Wtedy sprawa wygląda już trochę inaczej...
Książka zaczyna się od opowieści, którą snuje w kilka lat po wojnie w biurze swojego prawnika Jean Paget. Ta kobieta ogromnie dużo przeżyła w czasie drugiej wojny światowej i naprawdę ma o czym opowiadać. Wojna odcisnęła na niej swoje piętno, sprawiła, że ma ona wszelkie powody by się smucić i płakać, ale też ma za co i komu dziękować. Wydaje jej się też, że ma o co się obwiniać i jest to bardzo poważny ciężar dla jej serca i trucizna dla duszy. Prawnik, któremu to wszystko opowiada, sprawuje pieczę nad dużym majątkiem, który właśnie odziedziczyła. A ona, z początku trochę zagubiona w swojej nowej rzeczywistości, podejmuje trudną decyzję i wraca na Malaje, w miejsce swojej kaźni, żeby odwdzięczyć się dobrym ludziom, którzy jej kiedyś pomogli, dzięki którym przeżyła wojnę. Kto by pomyślał, że ta podróż da początek zupełnie nowej historii i otworzy nowy rozdział jej życia i to w miejscu gdzie żywot pędzą tylko najwytrwalsi? Wszystko w jej życiu wywraca się do góry nogami, gdy się okazuje, że Malajski Chrystus zmartwychwstał...
To świetna historia o odważnej dziewczynie, która rozpoczyna pionierskie życie na antypodach. Ile trzeba mieć sił i ile samozaparcia, żeby wytrzymać w takim miejscu? jak sprytnym trzeba być, aby przyczynić się do rozwoju miasta? :D późne lata czterdzieste, wczesne pięćdziesiąte to też czasy, w których młodym kobietom nie wszystko było wolno. W purytańskiej społeczności trzeba było trzymać się pewnych zasad, więc można sobie wyobrazić, że dla przedsiębiorczej, energicznej kobiety to nie były łatwe sprawy. Miło było towarzyszyć Jean i obserwować ją w tych zmaganiach. Lekturę polecam. Chętnie też powtórnie obejrzałabym serial. Ciekawa jestem czy egzotyczna przyroda czerwonych gór Krainy Zatoki zgodziłaby się z moimi wyobrażeniami.

Kupiłam tę książkę za 3 zł na popularnym portalu handlowym. Nie zastanawiałam się nad jej treścią, ale czułam, że będzie mi się podobała ;D A to dlatego, że ten tytuł zapadł mi w pamięć kiedy byłam mała. Oglądałam wtedy z rodzicami w naszej wątłej TV czasów PRL, serial o takim tytule. Nie pamiętałam już o czym był, ale wrażenie, że przeżyłam wtedy coś wyjątkowego pozostało...

więcej Pokaż mimo to

avatar
624
174

Na półkach:

Mimo iż nie jestem fanką tej dziedziny literackiej, ta książka mnie wciągnęła i nie puściła do ostatniej kartki

Mimo iż nie jestem fanką tej dziedziny literackiej, ta książka mnie wciągnęła i nie puściła do ostatniej kartki

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    655
  • Przeczytane
    153
  • 100 książek BBC
    41
  • Posiadam
    36
  • 100 tytułów BBC
    23
  • Lista BBC
    19
  • 100 BBC
    12
  • Ulubione
    9
  • BBC
    8
  • 100 książek, które musisz przeczytać przed śmiercią - lista BBC
    6

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Miasteczko jak Alice Springs


Podobne książki

Przeczytaj także