-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2011-12-26
2011-12-26
No cóż... Skończyłam, dobrnęłam do końca, choć nigdy nie myślałam, że będzie to graniczyło z cudem (może dlatego, że Święta są i jakiś cud się czasem zdarzy). Nie rozumiem zachwytów nad książką, która ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. I nie ratuje jej to, że temat jest tak bardzo kontrowersyjny ani to, że napisana jest ciekawym językiem. Podejrzewam, że cały ten kunszt języka nad którym się wiele z czytelników zachwyca zabija lekturę. I to zabija bardzo skutecznie. Mnie też to prawie zabiło, dlatego czytałam książkę na dwa razy - dobrze, że jest w dwóch częściach. Choć przyznam szczerze, że tak dawno czytałam pierwszą część, że nie wiem czy wszystko pamiętam. Masakra.
Czytałam wiele opinii, które były zbulwersowane tematem "Lolity". Ja nie byłam w stanie się zbulwersować, bo mnie ta lektura nudziła. I chyba ewentualnie tym mogłabym się zbulwersować. Jest mi przykro i jestem zawiedziona.
No cóż... Skończyłam, dobrnęłam do końca, choć nigdy nie myślałam, że będzie to graniczyło z cudem (może dlatego, że Święta są i jakiś cud się czasem zdarzy). Nie rozumiem zachwytów nad książką, która ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. I nie ratuje jej to, że temat jest tak bardzo kontrowersyjny ani to, że napisana jest ciekawym językiem. Podejrzewam, że cały ten...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-12-17
Gdybym sięgnęła po "Tajemnicę Edwina Drooda" wcześniej, na pewno nie skończyłabym jej czytać, nie podobałaby mi się i byłabym bardzo niezadowolona, że musiałam się męczyć. Ale ponieważ z wiekiem człowiek dojrzewa i dotyczy to również dojrzałości czytelniczej, muszę stwierdzić, że uwielbiam tę książkę. Co tam, że opisy są przydługawa. Świetnie stworzone charaktery postaci występujących w powieści. Aż mi się wydawało, że każdego z nich znam bardzo dobrze. Poza tym w prowadzeniu narracji jest coś co mnie urzekło, zaczarowało i porwało. Chciało mi się czytać i czytać i z każdą kolejną stroną żałowałam, że to uczucie zbliża się do końca. I niestety, jeszcze do końca, którego nie ma, bo nie zostało stworzone. Tak bardzo mi szkoda, że Dickens nie zdążył dokończyć tej książki. Z każdą stroną człowiek jest coraz bardziej ciekawy jak miała się skończyć historia Edwina Drooda...
Gdybym sięgnęła po "Tajemnicę Edwina Drooda" wcześniej, na pewno nie skończyłabym jej czytać, nie podobałaby mi się i byłabym bardzo niezadowolona, że musiałam się męczyć. Ale ponieważ z wiekiem człowiek dojrzewa i dotyczy to również dojrzałości czytelniczej, muszę stwierdzić, że uwielbiam tę książkę. Co tam, że opisy są przydługawa. Świetnie stworzone charaktery postaci...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-12-13
Jakoś ostatnio ciężko było mi się zabrać za czytanie jakiejkolwiek książki. Dobrze, że zabrałam się za tą. Czytało się ją bardzo dobrze, akcja rozwinęła się już od samego początku. Ponownie nie zawiodłam się na panu Deaverze, a jego książka wciągnęła mnie od chwili jej rozpoczęcia.
Jakoś ostatnio ciężko było mi się zabrać za czytanie jakiejkolwiek książki. Dobrze, że zabrałam się za tą. Czytało się ją bardzo dobrze, akcja rozwinęła się już od samego początku. Ponownie nie zawiodłam się na panu Deaverze, a jego książka wciągnęła mnie od chwili jej rozpoczęcia.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-09-29
Tak naprawdę to ze zbioru tych opowiadań najbardziej zapadło mi w pamięci opowiadanie "Powrót". Reszta według mnie nie była już tak dobra. "Powrót", mimo że krótki - i bardzo dobrze, bo czasem lepiej czegoś nie dopowiedzieć - przeżywa się razem z głównym bohaterem. Są tutaj wszystkie możliwe uczucia, w tak krótkim utworze. Coś niesamowitego. Wraz z Gregiem przeżywa się smutek i radość i zrozumienie swoich błędów.
Co do "Elizejskiej miłości" to jak na mój gust zbyt mocno przypomina pewnymi elementami "Tektonikę uczuć" i "Małe zbrodnie małżeńskie". Odnoszę wrażenie, że wszystkie te utwory są zrobione na "jedno kopyto". Podejrzewam, że moje odczucia mogłyby być inne, ale książki te czytałam w krótkich odstępach czasowych. Mimo wszystko bardzo je sobie cenię za szczerość i prawdę. Jednak "Elizejska miłość" jakoś mi przeszkadza, możliwe, że ze względu na splot wydarzeń.
"Trucicielka" jak dla mnie jest najsłabszym opowiadaniem, mimo że tytułowym. No cóż... Bywa i tak, ale chyba nie do końca zostało to dobrze przemyślane (chyba, że to był czysto marketingowy zabieg - łatwiej sprzedać coś co nosi tytuł "Trucicielka", bo ludzie chcą czytać o takich rzeczach).
Z tej lektury zapamiętam przede wszystkim jedno - trzeba okazywać uczucia innym, bo bardzo szybko możemy ich stracić, a w ogóle sobie nie zdajemy z tego sprawy (niestety).
Tak naprawdę to ze zbioru tych opowiadań najbardziej zapadło mi w pamięci opowiadanie "Powrót". Reszta według mnie nie była już tak dobra. "Powrót", mimo że krótki - i bardzo dobrze, bo czasem lepiej czegoś nie dopowiedzieć - przeżywa się razem z głównym bohaterem. Są tutaj wszystkie możliwe uczucia, w tak krótkim utworze. Coś niesamowitego. Wraz z Gregiem przeżywa się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-09-28
"Jednym z symptomów miłości jest rozmyślanie, ilu i jakich mężczyzn ukochana darzyła uczuciem w przeszłości oraz niejasna zazdrość o nich." [Ryūnosuke Akutagawa]. Te słowa genialnie oddają całą powieść. Główny bohater Widmar szaleje z zazdrości o żonę, jak dla mnie popada w "lekką" paranoję. Co prawda powody, jak się potem okazuje, mogą być całkiem słuszne...
Lektura "Zazdrości i medycyny" wzbudziła u mnie zdecydowanie pozytywniejsze uczucia w porównaniu z tym, co się ze mną działo po przeczytaniu "Granicy". Książka Choromańskiego jest zdecydowanie lepsza pod względem budowy, rozwinięcia tematu. Dużo tu absurdu, który uwielbiam.
No i to nazwisko: Tamten. Mam nieodparte wrażenie, że dla Widmara to tamten mężczyzna... Genialna gra słów, jak dla mnie.
"Jednym z symptomów miłości jest rozmyślanie, ilu i jakich mężczyzn ukochana darzyła uczuciem w przeszłości oraz niejasna zazdrość o nich." [Ryūnosuke Akutagawa]. Te słowa genialnie oddają całą powieść. Główny bohater Widmar szaleje z zazdrości o żonę, jak dla mnie popada w "lekką" paranoję. Co prawda powody, jak się potem okazuje, mogą być całkiem słuszne...
Lektura...
2011-09-24
2011-09-21
Niestety, prawdziwa do bólu. A wszyscy zawsze mówili, że będzie tak pięknie...
Niestety, prawdziwa do bólu. A wszyscy zawsze mówili, że będzie tak pięknie...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-09-20
Bardzo dobrze się czyta, akcja toczy się szybko. Ta książka posiada wszystkie elementy, które są potrzebne dobremu kryminałowi.
Bardzo dobrze się czyta, akcja toczy się szybko. Ta książka posiada wszystkie elementy, które są potrzebne dobremu kryminałowi.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-09-15
Dobry kryminał nie jest zły. Na panu Cobenie nie zawiodłam się i tym razem. Akcja się toczy zwinnie, ciągle się coś dzieje, aż człowiek jest zły, że musi się oderwać od książki. Bardzo dobra w swoim gatunku.
Dobry kryminał nie jest zły. Na panu Cobenie nie zawiodłam się i tym razem. Akcja się toczy zwinnie, ciągle się coś dzieje, aż człowiek jest zły, że musi się oderwać od książki. Bardzo dobra w swoim gatunku.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-09-14
Według mnie książka jest taka sobie. Jakoś szczególnie mnie nie zachwyciła. Ciągnęła się jak przysłowiowe "flaki z olejem". Jak już wydawało się, że akcja ciut przyspiesza, zaraz emocje opadały. I tak w kółko. Poza tym nielogiczne i mało realne wydaje się, że wokół jednego człowieka może się skupić tylu ludzi z problemami psychicznymi. Może to był taki czas w Japonii, że młodzi mieli duże problemy? Trudno powiedzieć, ale książka jakoś tak przeszła przeze mnie i nic z niej nie zostało.
Mam pewne podejrzenia, że to co podoba się ostatnio wszystkim, mnie podoba się średnio lub w ogóle. Jestem zawiedziona.
Według mnie książka jest taka sobie. Jakoś szczególnie mnie nie zachwyciła. Ciągnęła się jak przysłowiowe "flaki z olejem". Jak już wydawało się, że akcja ciut przyspiesza, zaraz emocje opadały. I tak w kółko. Poza tym nielogiczne i mało realne wydaje się, że wokół jednego człowieka może się skupić tylu ludzi z problemami psychicznymi. Może to był taki czas w Japonii, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-07-08
2011-07-11
Szczeliny to zbiór opowiadań i jednej minipowieści. Minipowieść zdecydowanie na plus. Tylko szkoda, że jest to minipowieść i że taka krótka. Natomiast opowiadania są bardzo przeciętne. Choć nie ukrywam są elementy godne uwagi - opowiadanie "Rodzina" przypadło mi do gustu, bo jest zakręcone i dziwne. Reszta opowiadań w ogóle nie zapadła mi w pamięci, przeminęły i wyleciały z głowy. No może jeszcze godne uwagi są "Szczeliny", ale do czarnego kryminału, horroru czy mistycznego thrillera to im zdecydowanie daleko.
Szczeliny to zbiór opowiadań i jednej minipowieści. Minipowieść zdecydowanie na plus. Tylko szkoda, że jest to minipowieść i że taka krótka. Natomiast opowiadania są bardzo przeciętne. Choć nie ukrywam są elementy godne uwagi - opowiadanie "Rodzina" przypadło mi do gustu, bo jest zakręcone i dziwne. Reszta opowiadań w ogóle nie zapadła mi w pamięci, przeminęły i wyleciały z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-07-04
Chyba z wiekiem robię się coraz bardziej wybredna jeśli chodzi o książki. Uwielbiam Kinga, a w szczególności "Lśnienie". "Ręka mistrza" ma również zadatki na takie wyróżnienie jak książka powyżej. Jednakowoż czuję dużą dawkę niezadowolenia. Czemu? Ponieważ najpierw poznajemy głównego bohatera, który uległ wypadkowi i od tego czasu wszystko się zmienia. Ale jak dla mnie za mało jest tu horroru, Perse zabija ludzi, ale tak naprawdę nic z tego nie wynika. Za mało tego horroru w horrorze. Choć trzeba przyznać, że książkę czyta się dość szybko (choć miejscami potrafiłam na dłużej utknąć na jakiejś stronie), to jednak czegoś brakuje... Więcej Kinga w Kingu.
Chyba z wiekiem robię się coraz bardziej wybredna jeśli chodzi o książki. Uwielbiam Kinga, a w szczególności "Lśnienie". "Ręka mistrza" ma również zadatki na takie wyróżnienie jak książka powyżej. Jednakowoż czuję dużą dawkę niezadowolenia. Czemu? Ponieważ najpierw poznajemy głównego bohatera, który uległ wypadkowi i od tego czasu wszystko się zmienia. Ale jak dla mnie za...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-06-24
Książka przypadła mi do gustu. I bohaterowie też. Choć na początku myślałam, że to kolejna "głupiutka" lektura. Co prawda do arcydzieł literatury nie można jej zaliczyć, ale nie jest to takie pierwsze lepsze czytadełko.
Nie mogę powiedzieć również, że jest to głęboka analiza młodzieży, bo bym skłamała. Ale z zainteresowaniem śledzi się historię grupki przyjaciół, którzy chodzą do jednej klasy i się wspierają. Niby piją i palą na umór, mimo że wszyscy na nich narzekają i mają jakieś pretensje, to potrafią sobie ufać i pomagać. Mimo wszystkich ich wad, wiedzą co to jest przyjaźń...
Książka przypadła mi do gustu. I bohaterowie też. Choć na początku myślałam, że to kolejna "głupiutka" lektura. Co prawda do arcydzieł literatury nie można jej zaliczyć, ale nie jest to takie pierwsze lepsze czytadełko.
Nie mogę powiedzieć również, że jest to głęboka analiza młodzieży, bo bym skłamała. Ale z zainteresowaniem śledzi się historię grupki przyjaciół, którzy...
2011-06-18
Lubię sobie czasem przeczytać książkę Kathy Reichs. Jeśli chodzi o elementy sensacyjne i kryminalne, to jej ksiażki są naprawdę niezłe. "Śmierć za dnia" czyta się szybko, akcja wciąga i nie mogłam się oderwać od lektury.
Jedyne co mnie bardzo denerwuje w tych książkach to sposób ich pisania (a może tłumaczenia? tego nie wiem). Chodzi mi o szczegółowość narracji (otworzyłam oczy, zobaczyłam sufit, wolno się podniosłam z łóżka itd...). Wydaje mi się, że może tu chodzić o zwiększenie na siłę objętości książki, bo w większości przypadków taka dokładność jest denerwująca.
Lubię sobie czasem przeczytać książkę Kathy Reichs. Jeśli chodzi o elementy sensacyjne i kryminalne, to jej ksiażki są naprawdę niezłe. "Śmierć za dnia" czyta się szybko, akcja wciąga i nie mogłam się oderwać od lektury.
Jedyne co mnie bardzo denerwuje w tych książkach to sposób ich pisania (a może tłumaczenia? tego nie wiem). Chodzi mi o szczegółowość narracji (otworzyłam...
2011-06-15
Książka ta należy do gatunku, który naprawdę bardzo lubię. Dlatego też z początku wciągnęłam się w nią. Połknęłam z miejsca koło 120 - 150 stron. No i potem zaczęły się schody. Teoria mozaiki, jak dla mnie, nie do ogarnięcia - może jestem zbyt tępa. Zdaje mi się, że jest to po prostu wydumane nie wiadomo skąd. Zakończenie banalne, ale jednocześnie jakby bez zakończenia. Rozumiem zamiar, ale w takiego typu książkach człowiek chce więcej. Po "Białych jabłkach" pozostanie u mnie niedosyt. A szkoda, bo zapowiadało się naprawdę nieźle.
Książka ta należy do gatunku, który naprawdę bardzo lubię. Dlatego też z początku wciągnęłam się w nią. Połknęłam z miejsca koło 120 - 150 stron. No i potem zaczęły się schody. Teoria mozaiki, jak dla mnie, nie do ogarnięcia - może jestem zbyt tępa. Zdaje mi się, że jest to po prostu wydumane nie wiadomo skąd. Zakończenie banalne, ale jednocześnie jakby bez zakończenia....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-06-13
Trzeba podziękować autorce za notkę na samym początku książki, w której wyjaśnia jak ewaluowała z pisarki romansów na pisarkę kryminałów medycznych. W innym przypadku pomyślałabym, że nastąpił tutaj jakiś regres w twórczości Gerritsen. A tak na spokojnie przeczytałam sobie książkę i stwierdzam, że:
1. książka wcale nie jest taka zła
2. trzeba dziękować opatrzności za to, że Gerritsen przekształciła się w autorkę jaką jest teraz. Szkoda by było takich dobrych pozycji, jakie ma na swoim koncie.
Trzeba podziękować autorce za notkę na samym początku książki, w której wyjaśnia jak ewaluowała z pisarki romansów na pisarkę kryminałów medycznych. W innym przypadku pomyślałabym, że nastąpił tutaj jakiś regres w twórczości Gerritsen. A tak na spokojnie przeczytałam sobie książkę i stwierdzam, że:
1. książka wcale nie jest taka zła
2. trzeba dziękować opatrzności za to, że...
2011-05-01
Mhm... kolejny odmóżdżacz. Czyta się nawet całkiem nieźle, tylko zastanawia mnie jedno - po co komu takie książki, które nic nie wnoszą w nasze życie? Bo autorka to chociaż dostała trochę kasy. Szkoda marnować czas.
Mhm... kolejny odmóżdżacz. Czyta się nawet całkiem nieźle, tylko zastanawia mnie jedno - po co komu takie książki, które nic nie wnoszą w nasze życie? Bo autorka to chociaż dostała trochę kasy. Szkoda marnować czas.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to