-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2022-12-30
Mówi się o tym, że nie ma drogi na skróty i każda zmiana wymaga pracy. Dlatego też najczęściej książki o rozwoju osobistym pełne są dodatków i ćwiczeń do wykonania. „Rewolucja od wewnątrz” łamie ten schemat i oferuje zamiast wytężonej pracy przełomową, prostą i wyzwalającą prawdę o konstrukcji świata. Czy można zaufać tym obietnicom?
Idea „Rewolucji” zasadza się na twierdzeniu, że nasze postrzeganie świata jest nie tyle jego rzeczywistym obrazem, co projekcją przepuszczoną przez filtr naszych myśli. Więcej nawet: to właśnie myśli projektują świat takim, jaki go tworzymy w naszych umysłach. Co z tego wynika? Jakie dalsze wnioski możemy z tego wyciągnąć? Jak tę wiedzę przekuć na własną korzyść? Odpowiedź czeka na tych, którzy zdecydują się po książkę sięgnąć.
Czy polecam? Tak, ale mam zastrzeżenia. Nie lubię wstawek ocierających się o mistycyzm, malowania świata pędzlem duchowości i kosmicznej energii. To jednak moje subiektywne urazy, które innym mogą wcale nie przeszkadzać, lub nawet pogłębić pozytywny odbiór książki. Jestem zdania, że mimo obietnicy spływającej na człowieka rewolucji, pewne rzeczy trzeba po prostu przepracować w głowie. Co nie znaczy, że nie warto.
Po lekturze czuję, jak bardzo potrzebowałem takiej książki. Nie wiem, czy to rewolucja, ale coś w mojej głowie kliknęło i czuję się… pokrzepiony tą myślą. To dobra myśl. Takich nam trzeba.
Mówi się o tym, że nie ma drogi na skróty i każda zmiana wymaga pracy. Dlatego też najczęściej książki o rozwoju osobistym pełne są dodatków i ćwiczeń do wykonania. „Rewolucja od wewnątrz” łamie ten schemat i oferuje zamiast wytężonej pracy przełomową, prostą i wyzwalającą prawdę o konstrukcji świata. Czy można zaufać tym obietnicom?
Idea „Rewolucji” zasadza się na...
2021-10-11
Dobitnie uświadomiono mi, że za każdym razem, kiedy odwlekamy coś w czasie lub unikamy działania, stoi za tym... lęk. Przed porażką, osądem, wysiłkiem lub jakimkolwiek dyskomfortem. Na szczęście wiem również, że lęk jest tylko (i aż) uczuciem, natomiast to, co z nim zrobię, to moja własna decyzja.
Przeczytałem „Poradnik skutecznego działania – jak nie przekładać spraw na potem w obliczu prokrastynacji”, bo mam z tym ogromny problem i szukam pomocy. Jestem jednak realistą i potrzebne mi naukowe podejście, nie wyświechtane frazesy. Jeżeli Tobie również, czytaj dalej.
Poradnik jest szyty na miarę tych, którzy chcą zrobić coś ze swoim utrudniającym życie odwlekaniem, a z drugiej strony nie brnąć przez opasłe tomiszcze, które… no właśnie – zniechęceni, odłożą na później. Niecałe dwieście stronic przeprowadza nas przez psychologiczne wytłumaczenie nieznośnego nawyku prokrastynacji. Ciekawym uzupełnieniem są wywiady i historie znanych osób, które również zmagają się z tym upiorem i nierzadko mają własne, ciekawe sposoby na jego przepędzanie.
Bezsprzecznym plusem książki jest sposób ugryzienia tematu: niewiele tam radosnej, motywacyjnej gadki pod hasłem „możesz wszystko”. Zamiast tego jasno wyłożone zostały mechanizmy psychologiczne oraz koncepcje ujarzmienia prokrastynacji. Już samo rozłożenie problemu na czynniki pierwsze i przyjrzenie się z boku psikusom, jakie płata nam mózg, pozwala wyłapać je we własnej głowie.
Sercem i najcenniejszą częścią jest „narzędziownik”, w którym znalazłem ćwiczenia oraz celne porady. Niektóre wymagają zainwestowania czasu, inne wdrożyć można od zaraz. I jak wiadomo, u jednych zadziałają, u innych nie. Bo nie ma dwóch takich samych osób.
Dobitnie uświadomiono mi, że za każdym razem, kiedy odwlekamy coś w czasie lub unikamy działania, stoi za tym... lęk. Przed porażką, osądem, wysiłkiem lub jakimkolwiek dyskomfortem. Na szczęście wiem również, że lęk jest tylko (i aż) uczuciem, natomiast to, co z nim zrobię, to moja własna decyzja.
Przeczytałem „Poradnik skutecznego działania – jak nie przekładać spraw na...
2020-08-12
2020-07-05
„Napisałem tę książkę, bo potrzebowałem takiej lektury”. Tymi słowami Austin Kleon otwiera „Rób swoje”, poradnik twórczego podejścia do życia i szukania kreatywności tam, gdzie na pozór nie sposób jej odnaleźć. Po przeczytaniu doszedłem do wniosku, że tym zdaniem autor niejako też podsumowuje – już na samym wstępie – tę zgrabną i niedużą, ale bogatą w treść publikację. Ale o tym później.
Na początek warto zaznaczyć, że Kleon zdaje się kierować lekturę do wąskiego grona artystów, twórców kultury, tych którzy nie tylko odbierają, ale przede wszystkim kreują. Jeśli jednak dłużej się nad tym zastanowić i spojrzeć z perspektywy, to w pewnym sensie artystami jest większość z nas. Z tym, że nieliczni odkryli swoje talenty i przekuli w sposób na życie, inni nadal szukają, a jeszcze kolejni zgoła rozsądnie pozostawili je w sferze hobby. I ta książka jest dla każdej z tych osób.
Żyjemy w dziwnych czasach. Jeszcze nigdy tworzenie nie było tak łatwe i dostępne, a jednocześnie nigdy tak wiele rzeczy nie odwracało naszych umysłów od tego procesu. Trzymamy w dłoniach całą wiedzę ludzkości, skrzynkę z pomysłami, przenośne studio filmowe, asystenta i doradcę. Problem polega na tym, że to samo narzędzie mają też miliardy innych ludzi, nieustannie zabiegających o uwagę, a każdy krzyczy „ja!, ja!”. Austin Kleon przedstawia swoje patenty na odnalezienie równowagi w tym szaleństwie. Motywuje do tego, by odnaleźć harmonię, nabrać dystansu, a w chwilach niemocy skierować swoją uwagę na to, co naprawdę w życiu ważne. Dałem się przekonać, że największa siła tkwi w rzeczach prostych i przyziemnych.
Często dość nieprzychylnie patrzę na różnej maści poradniki i książki motywacyjne. Wielu jest ludzi, którzy usiłują zbić kapitał na cudzej niepewności. Ot, wyświechtane frazesy, kilka ilustracji i przynęta gotowa. Tutaj nie miałem takiego wrażenia. To jedna z tych książek, które chcę mieć na półce, choćby po to, by sam jej widok przypominał mi o ważnych rzeczach.
Pisałem o tym, że Austin Kleon już na wstępie zrobił podsumowanie. Dlaczego? Otóż pisząc te słowa udowodnił, że poszukiwanie i brak czegoś może stać się motorem naszego działania. Że jeśli nie znajdujemy furtki do wyjścia z twórczej niemocy, to możemy sami ją stworzyć i przezeń przejść. Pozycja moim zdaniem wartościowa.
instagram.com/the.bookking
„Napisałem tę książkę, bo potrzebowałem takiej lektury”. Tymi słowami Austin Kleon otwiera „Rób swoje”, poradnik twórczego podejścia do życia i szukania kreatywności tam, gdzie na pozór nie sposób jej odnaleźć. Po przeczytaniu doszedłem do wniosku, że tym zdaniem autor niejako też podsumowuje – już na samym wstępie – tę zgrabną i niedużą, ale bogatą w treść publikację. Ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-02-17
„Jak większość ludzi, na jakimś poziomie obawiam się czasu. Nie jego istnienia, lecz raczej skończoności. Kojarzy mi się ze śmiercią. Gdyby nasz czas był nieskończony, gdybyśmy dosłownie nie musieli się liczyć z czasem, podejrzewam, że religie by nie istniały.”
To zdanie jest fundamentalne dla książki Erica Weinera. Tym zdaniem jednocześnie mi zaimponował, jak i zasłużył na pogardę. Bo z jednej strony pokazuje świadomość, erudycję, a z drugiej... no właśnie, co? Cynizm? Obłudę?
Weiner w irytujący sposób pokazuje swoje rzekome zagubienie w życiu i obnosi się z depresją. W kwestii wiary, jest niepraktykującym Żydem. Stwierdza, że może znalezienie odpowiedniej religii ukoi ból jego egzystencji. Spośród tysięcy wyznań wybiera osiem, którym przyjrzy się, spróbuje zrozumieć, a może zaadaptować na własne potrzeby.
I tutaj pojawia się zgrzyt. Ja bowiem żyję w przekonaniu, że większość osób modlących się do rozmaitych Bogów, naprawdę w nich wierzy. Co więcej, że warunkiem wiary w byt nadprzyrodzony jest przyjmowanie go razem z całym majdanem, z którym musisz się pogodzić, bo… przecież tak chce Twój Bóg! Tymczasem mam rozumieć, że facet będzie sobie wybierał. Jak przypasuje mu u hinduistów, to zacznie realnie WIERZYĆ w Brahmę i Wisznu, studiować Wedy i spokojnie czekać na reinkarnację. Jeśli nie, to może wicca? Tam wolno zwracać się do wszystkich mono i politeistycznych bogów, w zależności od potrzeby i zachcianki(!).
I tak sobie autor wędruje i opisuje wrażenia. Jakie wnioski wysnuł na koniec, zostawiam dociekliwym. Ja zachodzę w głowę, po co Eric Weiner napisał tę książkę. Jeśli to przegląd wybranych wyznań świata, to powierzchowny i wybitnie subiektywny. Jeśli rzeczywiście szukanie ukojenia, to tak instrumentalne potraktowanie religii jest absurdalne i wypacza jej naturę. Ateista Wam to mówi!
„Jak większość ludzi, na jakimś poziomie obawiam się czasu. Nie jego istnienia, lecz raczej skończoności. Kojarzy mi się ze śmiercią. Gdyby nasz czas był nieskończony, gdybyśmy dosłownie nie musieli się liczyć z czasem, podejrzewam, że religie by nie istniały.”
To zdanie jest fundamentalne dla książki Erica Weinera. Tym zdaniem jednocześnie mi zaimponował, jak i zasłużył...
2019-12-31
2019-12-12
Psychologia sprzedaży – Mateusz Grzesiak
No i doktor Grzesiak po raz trzeci. Być może do trzech razy sztuka, bo to najlepsza z jego książek, które do tej pory czytałem. Po raz pierwszy uwierzyłem, że wiedza, którą – nomen omen – sprzedaje Mateusz, wypływa z niego i w pełni jest efektem jego pracy i doświadczenia.
Wbrew pozorom, sprzedawcą jest każdy z nas. Nawet jeśli nie zarabiasz na handlu, to sprzedajesz swoją wiedzę jako nauczyciel, sprzedajesz swoje zalety jako kandydat na randkę lub podczas rozmowy o pracę. W tej materii bardzo się z autorem zgadzam.
Dalej jest już bardzo branżowo i odczuwam, że treść skierowana jest jednak do osób zajmujących się sprzedażą w tradycyjnym, komercyjnym znaczeniu. Autorski model MasterSales, elementy prezentacji produktu, budowania wizerunku, relacji, socjotechniki. Zwięźle, rzeczowo i przystępnie opisany poradnik.
PLUS: coś bardzo ciekawego wyklarowało mi się po przerobieniu trzech książek Mateusza Grzesiaka. Odczuwam między wierszami, że jest on bardzo świadomym człowiekiem postępu. Że wyszedł ze schematu Polaka – Cebulaka i wierzy, że sukces to nie gra o sumie zerowej, bo bogatszy, mądrzejszy, bardziej świadomy sąsiad to lepsze społeczeństwo i lepszy świat dla nas i naszych dzieci. Chwała mu za to!
Psychologia sprzedaży – Mateusz Grzesiak
No i doktor Grzesiak po raz trzeci. Być może do trzech razy sztuka, bo to najlepsza z jego książek, które do tej pory czytałem. Po raz pierwszy uwierzyłem, że wiedza, którą – nomen omen – sprzedaje Mateusz, wypływa z niego i w pełni jest efektem jego pracy i doświadczenia.
Wbrew pozorom, sprzedawcą jest każdy z nas. Nawet jeśli...
2019-12-01
Mateusz Grzesiak na drugą nóżkę. Niestety, nadal chodzę krzywo. Niby wszystko fajnie, ogrom wiedzy, między wierszami czuć rzutkość i intelekt autora. Mimo wszystko, nie do końca to kupuję.
W porównaniu z „Psychologią zmiany” jest tu więcej konkretów, mniej wodolejstwa. Ale ono nadal się pojawia i czasem odnoszę wrażenie, że kolejne zdania wątku to tylko inaczej ubrane myśli, mające zapełnić strony. Sposób pisania też nie jest porywający, ale rozumiem, że to podręcznik, a nie literatura rozrywkowa.
Wiedza Pana Mateusza wydaje się być imponująca. Trzeba chyba nawet mówić o dorobku naukowym. Dla przykładu, autor w pewnym miejscu podaje 31 mechanizmów obronnych w związkach. To sklasyfikowane zjawiska psychologiczne. Słownie: trzydzieści jeden. Bez żadnego przypisu. Rozumiem, że autor samodzielnie odkrył je i opisał?
Niestety taki obraz przewija się przez całą książkę. Mam uznanie dla innowacyjnego podejścia do relacji międzyludzkich i stanowienia o sobie, ale wysnute wnioski bazują na studium dawno zbadanych ludzkich zachowań. Tymczasem autor nie powołuje się na nikogo i na nic, przez co w moich oczach traci na wiarygodności.
Najciekawszy jest chyba sam epilog, w którym Pan Mateusz po ludzku wyjaśnia, co dla niego znaczy być ojcem, mężem, żoną i dzieckiem. Czuć prawdziwość, bliskie sercu przykłady, ciepło. Może taki przekaz bardziej do mnie trafia.
Mateusz Grzesiak na drugą nóżkę. Niestety, nadal chodzę krzywo. Niby wszystko fajnie, ogrom wiedzy, między wierszami czuć rzutkość i intelekt autora. Mimo wszystko, nie do końca to kupuję.
W porównaniu z „Psychologią zmiany” jest tu więcej konkretów, mniej wodolejstwa. Ale ono nadal się pojawia i czasem odnoszę wrażenie, że kolejne zdania wątku to tylko inaczej ubrane...
2019-11-16
2015-03-12
2015-04-14
2018-12-05
2019-01-21
2019-03-06
2019-05-03
2019-05-10
2019-05-26
2019-07-16
Ogrom cierpienia na świecie, tempo życia, ból, choroby, przemijanie. Z drugiej strony na każdym kroku pokusy łatwej rozrywki, nałogów, zagłuszania strachu chwilowymi przyjemnościami. Żyjemy w trudnych czasach. Ale czy jakiekolwiek były łatwe?
Słyszałem o tym, że wiele osób praktykuje nowoczesny stoicyzm, ale niewiele mi to mówiło. Moja znajomość tematu ograniczała się do tego, że można mieć „stoicki spokój”. We współpracy z Wydawnictwem Onepress trafiła do mnie książka „Myśl jak rzymski cesarz” i nawet nie myślałem, że tak celnie uderzy.
Historia Marka Aureliusza, rzymskiego cesarza i ostatniego z wielkich, starożytnych stoików, jest tłem do poznania filozofii, którą… warto poznać. Dla mnie jej założenia stały się inspiracją i liczę, że okażą się pomocne. Stoicyzm wymaga samokontroli i świadomości, ale podpowiada jak radzić sobie z bólem, przemijaniem, jak znosić cierpienie, nabrać dystansu do świata i czerpać prawdziwą radość z życia. Jak stawać się lepszym człowiekiem.
Napiszmy to, żeby była jasność. JARAM SIĘ książką o filozofii. Nigdy bym nie pomyślał.
Ogrom cierpienia na świecie, tempo życia, ból, choroby, przemijanie. Z drugiej strony na każdym kroku pokusy łatwej rozrywki, nałogów, zagłuszania strachu chwilowymi przyjemnościami. Żyjemy w trudnych czasach. Ale czy jakiekolwiek były łatwe?
więcej Pokaż mimo toSłyszałem o tym, że wiele osób praktykuje nowoczesny stoicyzm, ale niewiele mi to mówiło. Moja znajomość tematu ograniczała się do...