-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać362
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2019-12-18
2019-10-14
2019-09-25
2019-09-08
2019-09-01
2019-08-29
2019-08-06
2019-07-18
2019-08-10
2019-06-21
2019-05-13
2019-04-24
2019-04-16
2019-04-10
2019-03-27
2019-02-10
„Hobbit” to przyjemne, zwięzłe dłuższe opowiadanie stanowiące preludium tolkienowskiego „Władcy Pierścieni”, po którego zamierzam niebawem sięgnąć. Czytało mi się je lekko i dość szybko – może nawet trochę za szybko, bo wolę szerzej rozpisane historie ze szczegółowymi opisami, a tutaj wszystko mknęło w zawrotnym tempie, ale w tym wypadku to nieistotne, bo tę książkę traktowałem jako wstęp do właściwej historii. Ponadto fajnym uzupełnieniem całości były urokliwe ilustracje autorstwa Alana Lee.
„Hobbit” to przyjemne, zwięzłe dłuższe opowiadanie stanowiące preludium tolkienowskiego „Władcy Pierścieni”, po którego zamierzam niebawem sięgnąć. Czytało mi się je lekko i dość szybko – może nawet trochę za szybko, bo wolę szerzej rozpisane historie ze szczegółowymi opisami, a tutaj wszystko mknęło w zawrotnym tempie, ale w tym wypadku to nieistotne, bo tę książkę...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-03
Gdy natknąłem się w bibliotece na powieść „Zły”, z ciekawości wyszukałem w internecie informacje na jej temat, z których to dowiedziałem się, że określa się go „legendarnym kryminałem PRL-u” – i to skusiło mnie do wypożyczenia tejże. Jednak czytając ją, miałem bardzo mieszane uczucia.
Podobało mi się to, że mogę zapoznać się z książką, która była pisana w tym samym czasie, w którym toczyła się akcja (1954 rok), a nie z perspektywy autora żyjącego w późniejszych latach i skalanego wiedzą tego, co wydarzy się potem. Plusem są też opisy zarówno stolicy – z powojennych gruzów wyłania się obraz odbudowywanego miasta, które powoli odradza się podobne do siebie sprzed kilkunastu lat, ale napiętnowane bliznami okupacji, jak i społeczeństwa ją zamieszkującego – obok zwyczajnych, pracujących ludzi, podróżujących komunikacją miejską, robiących zakupy na bazarach czy tzw. „ciuchach”, rozpleniona jest plaga chuligaństwa i bandytyzmu, jako spadek po chaosie zawieruchy wojennej, z którą usiłuje walczyć tytułowy bohater.
Powieść ma też swojej minusy – trochę raził mnie sensacyjny styl pisania: iście westernowo- amerykańskie bójki, pościgi, spiskowanie (po prostu: nie mój gust); wątek miłosny między Martą a Halskim też był aż do bólu typowy, sprawiający wrażenie, że musi tutaj być, bo co to za książka bez takich romantycznych aspektów. Ale o ile na to mogłem przymknąć oko (wiadomo, lata pięćdziesiąte, zupełnie inne standardy tworzenia; odmienna mentalność odbiorców), o tyle sposób wydania „Złego” wołał o pomstę do nieba. Chodzi mi mianowicie o rozmieszczanie dialogów w tekście: nie były one wypisywane w układzie „odmyślnikowym”, jeden pod drugim, lecz wplatane ciągiem w akapity, co bardzo utrudniało i przedłużało czytanie i częstokroć nie wiedziałem, kto i co powiedział, bo wszystko zlewało mi się przed oczami.
Summa summarum – ciekawym doświadczeniem było zapoznanie się z polską twórczością, napisaną krótko po wojnie; zetknięcie się z ówczesnymi kryteriami, które sprawiły, że tę powieść określa się jako kultową; po którą sięgali ludzie żyjący w ciemnych czasach komunizmu. I to tyle – w moim przypadku była to zapewne jednorazowa przygoda. Ot, przeczytałem, poznałem, zapamiętam, ale wolę inny typ literatury.
Gdy natknąłem się w bibliotece na powieść „Zły”, z ciekawości wyszukałem w internecie informacje na jej temat, z których to dowiedziałem się, że określa się go „legendarnym kryminałem PRL-u” – i to skusiło mnie do wypożyczenia tejże. Jednak czytając ją, miałem bardzo mieszane uczucia.
Podobało mi się to, że mogę zapoznać się z książką, która była pisana w tym samym czasie,...
2019-01-18
W przeciwieństwie do innych powieści, w których Elżbieta Cherezińska czerpie inspiracje z historii średniowiecznej, tym razem poruszyła tematykę II wojny światowej. Skupiła się na dziejach Brygady Świętokrzyskiej, która nie poddała się naciskom i walczyła zarówno z Niemcami, Sowietami, jak i swoimi rodakami (może zbyt bardzo zostało uwypuklone to bycia przeciw wszystkim [chociaż czy nie było to nieuniknione w tego typu powieści?], i dawało to wrażenie: BŚ - dobrzy, inni - źli, ale to już temat na dłuższe rozważania, bo wiadomo, że perspektywa zawieruchy wojennej uniemożliwia jednoznaczny podział na czarne i białe; zwłaszcza gdy wybór jest pomiędzy pokojem na warunkach radzieckich, a możliwością jeszcze długich lat krwawych i wyniszczających walk) i - co istotne - odniosła w pewnym sensie sukces. Od początkowych opisów losów poszczególnych jej członków we wrześniu 1939, autorka dotarła do uformowania się tejże grupy, aż do jej połączenia z siłami amerykańskimi wiosną 1945 roku.
Autorka na ośmiuset stronach zawarła aż sześć lat wojny - przez co można odnieść wrażenia pisania pobieżnie o niektórych sprawach, ale jednocześnie nie ma tu rozwlekania akcji i nudnych opisów rodem z podręcznika. W charakterystyczny dla niej sposób - który bardzo lubię - między wątki i postaci historyczne powplatała fikcję literacką, bogatą w sprawy społeczno-obyczajowe, tworząc wciągającą powieść. Mimo tego, że wszystko toczy się dość szybko, nie odczuwałem natłoku zdarzeń, ani nagromadzenia taniej sensacji - zostało to w zgrabny sposób wyważone.
W "Legionie" podobało mi się też to, że dzięki tej książce miałem nie tylko przyjemność czytania, ale też odświeżyłem sobie nieco wiedzy o tamtym okresie historycznym.
W przeciwieństwie do innych powieści, w których Elżbieta Cherezińska czerpie inspiracje z historii średniowiecznej, tym razem poruszyła tematykę II wojny światowej. Skupiła się na dziejach Brygady Świętokrzyskiej, która nie poddała się naciskom i walczyła zarówno z Niemcami, Sowietami, jak i swoimi rodakami (może zbyt bardzo zostało uwypuklone to bycia przeciw wszystkim...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przez kilkumiesięczny okres odczuwałem przesyt kryminałami. Jednak parę tygodni temu trafiłem w Biedronce na tę książkę w wydaniu kieszonkowym, toteż kupiłem ją z myślą, że kiedyś może najdzie mnie ochota. I tak wyszło, że będąc na zwolnieniu lekarskim, sięgnąłem po "Zaklinacza", którego to połknąłem w 2 dni.
Jest to dość typowy przykład gatunku: krwawe zbrodnie, dochodzenie wokół nich, gdzieś tam w tle jakiś zalążek romansu pomiędzy śledczymi oraz obecność osoby w zespole, która zmaga się z traumą (w tym wypadku Miła, kobieta zajmująca się odnajdywaniem zaginionych dzieci).
Niemniej jednak muszę przyznać, że niektóre zwroty akcji i rozwiązania wbijały mnie w fotel. Natomiast sam główny wątek podżegacza (czy jak kto woli - zaklinacza) był bardzo intrygujący i dość mało oklepany w literaturze kryminalnej - co stanowiło duży plus tej powieści.
Przez kilkumiesięczny okres odczuwałem przesyt kryminałami. Jednak parę tygodni temu trafiłem w Biedronce na tę książkę w wydaniu kieszonkowym, toteż kupiłem ją z myślą, że kiedyś może najdzie mnie ochota. I tak wyszło, że będąc na zwolnieniu lekarskim, sięgnąłem po "Zaklinacza", którego to połknąłem w 2 dni.
więcej Pokaż mimo toJest to dość typowy przykład gatunku: krwawe zbrodnie,...