-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
Och!
Czytając Wiśniewskiego czuję się otulona czułością i jasnością, takiej dobroci dla świata dawno nie spotkałam. Nie dziwią mnie ani trochę porównania z Calvino, który oprócz tego, że był znakomitym pisarzem, był także wspaniałym człowiekiem i myślicielem (choć to chyba powtórzenie).
To chyba pierwszy piewca śmiechu anielskiego (vide: "Księga śmiechu i zapomnienia" M. Kundery) w kraju nad Wisłą, gdzie już z przyzwyczajenia zwykliśmy śmiać się diabelsko, zgrzytliwie i na złość (oczywiście na potrzeby tej konstatacji spłycam niemożebnie biednego Kunderę - bez nadziei, że zostanie mi to wybaczone).
Zanurzając się w zbawiennych absurdach odnajdujemy w spojrzeniu autora tę niezwykłą czułość, która każe mu widzieć świat jako ukochanego przyjaciela. Ten czas, w którym pisze Wiśniewski, to czas w którym zmęczeni nienawiścią do wszystkiego i podejrzliwością wobec wszystkich, znużeni ciągłym szukaniem winnych i odcinaniem się od nich nade wszystko spragnieni jesteśmy życzliwości, którą on pokazuje i której nas na nowo uczy.
Radość jest wynikiem tej czułości i troski o innych - zacietrzewieni w bojach o prawdę, czarne i białe, zapominają o tym nader często.
Och!
Czytając Wiśniewskiego czuję się otulona czułością i jasnością, takiej dobroci dla świata dawno nie spotkałam. Nie dziwią mnie ani trochę porównania z Calvino, który oprócz tego, że był znakomitym pisarzem, był także wspaniałym człowiekiem i myślicielem (choć to chyba powtórzenie).
To chyba pierwszy piewca śmiechu anielskiego (vide: "Księga śmiechu i zapomnienia" M....
O zgrozo. Niestety jest to świetna książka, naprawdę bardzo dobra. Można ją czytać-połykać, tak, że pod koniec dnia zostaje kilka kartek i robi się tak smutno jak czuje się imperator po podbiciu wszystkiego wokoło, albo można delektować się każdym listem jak ręcznie przygotowywaną pralinką czekoladową z najdroższej budki nowiuteńkiego katowickiego dworca PKP. W obu przypadkach efekt jest nostalgiczno-słodko-gorzki. A tego po dobrych książkach można się spodziewać. Napisałam "niestety". A to dlatego, że tak późno przekonałam się do tej książki. Kompletnie nie miałam zaufania do PISANIA po śląsku. Śląski to nie jest język pisma, nie ma ustalonej formy zapisu dźwięków, a czytanie alfabetu fonetycznego męczy mózg i sprawia, że mało zwraca się uwagę na treść. Dlatego dopiero po przeczytaniu znakomitej książki prof. Nawareckiego ("Lajerman"), który bezwstydnie zachwalał kolegę po piórze, sięgnęłam po "Listy z Rzymu". A teraz pokornie przyznaję: są świetne.
O zgrozo. Niestety jest to świetna książka, naprawdę bardzo dobra. Można ją czytać-połykać, tak, że pod koniec dnia zostaje kilka kartek i robi się tak smutno jak czuje się imperator po podbiciu wszystkiego wokoło, albo można delektować się każdym listem jak ręcznie przygotowywaną pralinką czekoladową z najdroższej budki nowiuteńkiego katowickiego dworca PKP. W obu...
więcej mniej Pokaż mimo toW gimnazjum tak właśnie chciałam, żeby do mnie mówiono na religii - cud, że znalazłam tę książkę.
W gimnazjum tak właśnie chciałam, żeby do mnie mówiono na religii - cud, że znalazłam tę książkę.
Pokaż mimo to2012-03-06
Kto nie zakocha się w surrealistycznych opowieściach, rządzących się logiką snu, nie ma możliwości nawet musnąć żywych kształtów prawdy, wijącej się jak wschodnia tancerka podczas zrzucania siedmiu zasłon.
Jak w ogóle można żyć bez tych opowieści? Są jak tlen, jak igła przekłuwająca balon powagi - trzeźwiące jak świeży zapach zielonego ogórka o północy.
Kto nie zakocha się w surrealistycznych opowieściach, rządzących się logiką snu, nie ma możliwości nawet musnąć żywych kształtów prawdy, wijącej się jak wschodnia tancerka podczas zrzucania siedmiu zasłon.
Pokaż mimo toJak w ogóle można żyć bez tych opowieści? Są jak tlen, jak igła przekłuwająca balon powagi - trzeźwiące jak świeży zapach zielonego ogórka o północy.