rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Dziwne, kiedy łonem czarnej, śląskiej ziemi okazuje się Szczepan Twardoch, śliczny chłopiec z okładki magazynu mody, który klucz francuski nosi jak marynarkę od Hugo Bossa.

Dziwne, kiedy łonem czarnej, śląskiej ziemi okazuje się Szczepan Twardoch, śliczny chłopiec z okładki magazynu mody, który klucz francuski nosi jak marynarkę od Hugo Bossa.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nekropolis zakreślane przez tupot dziecięcych nóżek, pełne drobnych śmierci i nasłuchiwania innej strony. Udana podróż, dużo małych zwierząt.

Nekropolis zakreślane przez tupot dziecięcych nóżek, pełne drobnych śmierci i nasłuchiwania innej strony. Udana podróż, dużo małych zwierząt.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kto nie zakocha się w surrealistycznych opowieściach, rządzących się logiką snu, nie ma możliwości nawet musnąć żywych kształtów prawdy, wijącej się jak wschodnia tancerka podczas zrzucania siedmiu zasłon.
Jak w ogóle można żyć bez tych opowieści? Są jak tlen, jak igła przekłuwająca balon powagi - trzeźwiące jak świeży zapach zielonego ogórka o północy.

Kto nie zakocha się w surrealistycznych opowieściach, rządzących się logiką snu, nie ma możliwości nawet musnąć żywych kształtów prawdy, wijącej się jak wschodnia tancerka podczas zrzucania siedmiu zasłon.
Jak w ogóle można żyć bez tych opowieści? Są jak tlen, jak igła przekłuwająca balon powagi - trzeźwiące jak świeży zapach zielonego ogórka o północy.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Och!
Czytając Wiśniewskiego czuję się otulona czułością i jasnością, takiej dobroci dla świata dawno nie spotkałam. Nie dziwią mnie ani trochę porównania z Calvino, który oprócz tego, że był znakomitym pisarzem, był także wspaniałym człowiekiem i myślicielem (choć to chyba powtórzenie).
To chyba pierwszy piewca śmiechu anielskiego (vide: "Księga śmiechu i zapomnienia" M. Kundery) w kraju nad Wisłą, gdzie już z przyzwyczajenia zwykliśmy śmiać się diabelsko, zgrzytliwie i na złość (oczywiście na potrzeby tej konstatacji spłycam niemożebnie biednego Kunderę - bez nadziei, że zostanie mi to wybaczone).
Zanurzając się w zbawiennych absurdach odnajdujemy w spojrzeniu autora tę niezwykłą czułość, która każe mu widzieć świat jako ukochanego przyjaciela. Ten czas, w którym pisze Wiśniewski, to czas w którym zmęczeni nienawiścią do wszystkiego i podejrzliwością wobec wszystkich, znużeni ciągłym szukaniem winnych i odcinaniem się od nich nade wszystko spragnieni jesteśmy życzliwości, którą on pokazuje i której nas na nowo uczy.
Radość jest wynikiem tej czułości i troski o innych - zacietrzewieni w bojach o prawdę, czarne i białe, zapominają o tym nader często.

Och!
Czytając Wiśniewskiego czuję się otulona czułością i jasnością, takiej dobroci dla świata dawno nie spotkałam. Nie dziwią mnie ani trochę porównania z Calvino, który oprócz tego, że był znakomitym pisarzem, był także wspaniałym człowiekiem i myślicielem (choć to chyba powtórzenie).
To chyba pierwszy piewca śmiechu anielskiego (vide: "Księga śmiechu i zapomnienia" M....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Harry Potter i Przeklęte Dziecko J.K. Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Ocena 6,2
Harry Potter i... J.K. Rowling, Jack ...

Na półkach:

To jest scenariusz, a - powiedzmy to od razu - nie każdy lubi czytać scenariusze. Do tego nie jest to scenariusz oryginalnej produkcji pani Rowling, co łatwo można wyłapać. Są momenty, gdzie w oczywisty sposób ktoś się wygłupił... Jest scena, gdzie miła pani, która w Hogwart Ekspresie sprzedaje słodycze, nagle digimorfuje w terminatora. Takiego zbuka trudno puścić płazem.
Ale. Jestem niestety jednym z dzieci wychowanych na tej serii, a wzięłam z niej między innymi miłość do literatury.
Fenomen serii o Harrym Potterze zasadza się na metaforze: czytanie jest jak magia - powszechne, ale tylko nieliczni to umieją, co więcej: jest to coś, co tych nielicznych łączy, choćby byli z najodleglejszych miejsc na ziemi. Ten koncept sprawił, że wielu dziś czyta - wielu spośród tych, którzy bez Harrego nigdy nie poświęciliby czasu książce.
Mam wrażenie, że gdyby również i tu pojawił się podobny koncept, równie wiele można by zyskać: sztuki to ogromny obszar piśmiennictwa, który przeciętnemu pożeraczowi literatury nie jest dostępny. To jakby kolejny krąg wtajemniczenia: umieć zachwycić się dramatem (skoro epiką już umiemy, a liryką wciąż się boimy [lub nie]). Może ktoś, kto bardzo, ale to bardzo stęsknił się za Hogwartem, przebrnie przez tę książkę i jakimś cudem uda mu się następnie przeczytać "Kupca weneckiego"? Albo "Sen nocy letniej"? Dramaty bywają znakomite, zabawne i ciekawe - nigdy nie bierzcie kredytu, dopóki nie przeczytacie wspomnianego już "Kupca weneckiego", jak zwykł mawiać mój ulubiony profesor.
A jednak... szkoda, że ta sztuka jest, koniec końców, taka... nienajlepsza. Ma swoje momenty (naprawdę długo nie zorientowałam się, kto jest głównym złym - aczkolwiek moje przypuszczenia byłby bardziej metafizycznej natury: zakładałam, że to relacja Harrego z synem jest tematem sztuki i nie będzie żadnego "zewnętrznego" złego), ale wspomniany zbuk numer jeden ma niestety towarzystwo. Podsumowując: prawdopodobnie jest to zmarnowana okazja.

To jest scenariusz, a - powiedzmy to od razu - nie każdy lubi czytać scenariusze. Do tego nie jest to scenariusz oryginalnej produkcji pani Rowling, co łatwo można wyłapać. Są momenty, gdzie w oczywisty sposób ktoś się wygłupił... Jest scena, gdzie miła pani, która w Hogwart Ekspresie sprzedaje słodycze, nagle digimorfuje w terminatora. Takiego zbuka trudno puścić...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Aisha i wąż. Baśnie arabskie Iwona Taida Drózd, Ufuk Kobas Smink
Ocena 7,3
Aisha i wąż. B... Iwona Taida Drózd,&...

Na półkach:

Kurcze. Naprawdę wiele spodziewałam się po tej książce. Miało być egzotycznie, inaczej... a tu: w każdej baśni kopciuszek. Ale z drugiej strony może właśnie o to chodzi? Baśń o Kopciuszku doczekała się ogromnej ilości interpretacji, a najistotniejszą społecznie okazała się feministyczna wersja odczytania. Świat tych baśni wciąż zamieszkują pomiatane i rozstawiane po kątach kopciuszki, którym jedynie pokorne wykonywanie obowiązków z uśmiechem i miłością wobec ciemiężycieli może przynieść dobry los...
Mocną stroną tego wydania są interesujące ilustracje.
Na obronę tej książki dodam, że jestem świeżo po lekturze "Baśni włoskich" Italo Calvino, a trudno gra się po najznakomitszym lutniście.
Warto przytoczyć także fakt, że powstała ona w Abu Dhabi, a więc w świecie bardzo młodych i bardzo dużych pieniędzy oraz bardzo starej tradycji.

Kurcze. Naprawdę wiele spodziewałam się po tej książce. Miało być egzotycznie, inaczej... a tu: w każdej baśni kopciuszek. Ale z drugiej strony może właśnie o to chodzi? Baśń o Kopciuszku doczekała się ogromnej ilości interpretacji, a najistotniejszą społecznie okazała się feministyczna wersja odczytania. Świat tych baśni wciąż zamieszkują pomiatane i rozstawiane po kątach...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej Ryūnosuke Akutagawa, Osamu Dazai, Shūsaku Endō, Shichirō Fukazawa, Lafcadio Hearn, Masuji Ibuse, Kyōka Izumi, Yasunari Kawabata, Yakumo Koizumi, Atsushi Nakajima, Akiyuki Nosaka, Jun'ichirō Tanizaki, Shōji Yūki
Ocena 7,1
Ballada o Nara... Ryūnosuke Akutagawa...

Na półkach:

Nierówne, oczywiście - no bo jak miałby być równy zbiór opowieści tak różnych autorów? Ale jest ten genialny, ciężki, japoński klimat opowieści grozy - co najmniej w kilku. W zasadzie bardziej podobały mi się opowieści nieco bardziej "zamierzchłe" lub "bezczasowe" niż "współczesne".
Interesująca rzecz, że całe zło w tych opowieściach pochodzi od człowieka - dokładnie taką samą naukę otrzymujemy czytając (grając w) Wiedźmina.

Nierówne, oczywiście - no bo jak miałby być równy zbiór opowieści tak różnych autorów? Ale jest ten genialny, ciężki, japoński klimat opowieści grozy - co najmniej w kilku. W zasadzie bardziej podobały mi się opowieści nieco bardziej "zamierzchłe" lub "bezczasowe" niż "współczesne".
Interesująca rzecz, że całe zło w tych opowieściach pochodzi od człowieka - dokładnie taką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niewiarygodnie trudno uzasadnić fakt, że to świetna książka bez spojlerowania. Mam nadzieję, że filmu nie zeżre marne aktorstwo, płaskość i nawiązania do „Nietykalnych”.
Ogólny schemat jest taki: ona myśli, że zmienia jego, on myśli że zmienia ją – i zmiany niewątpliwie następują, bo obie strony starają się dać tej drugiej najwięcej jak tylko potrafią – przyjmując, choćby niecący, dary drugiej strony.
Książki dla kobiet ogólnie nie mają dziś dobrej sławy, a to za sprawą wykwitu fanowskich wariacji na temat „Zmierzchu” (tak, tak – mam na myśli Greya). Ta książka powinna uratować twarz kobiecej literatury przynajmniej trochę – jest mądra i bardzo piękna. Niestety nie jest pięknie napisana – język jest prosty, niby nie zgrzyta nic, ale też nic się nie dzieje, nie maluje obrazów.
Historyjka jest raz zabawna, raz poważna, spójna i nie czarno-biała. Główni bohaterowi nie irytują, są wystarczająco głębocy, by się z nimi zżyć. Nawet ta nieszczęsna narracja pierwszoosobowa, rodem tak ze „Zmierzchu”, jak i „50 twarzy Greya”, nie zepsuła mi frajdy z czytania.

Niewiarygodnie trudno uzasadnić fakt, że to świetna książka bez spojlerowania. Mam nadzieję, że filmu nie zeżre marne aktorstwo, płaskość i nawiązania do „Nietykalnych”.
Ogólny schemat jest taki: ona myśli, że zmienia jego, on myśli że zmienia ją – i zmiany niewątpliwie następują, bo obie strony starają się dać tej drugiej najwięcej jak tylko potrafią – przyjmując, choćby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Napis na okładce głosi "ostatnia powieść Świata Dysku", nie wiem po co i komu, bo kto nie wie, nie musi wiedzieć, a kto wie, temu smutno i bez tego.
Książka jest nierówna, bo i nie została tak naprawdę skończona. To zarys, który obrósłby jeszcze słowami, gdyby Autorowi dany był na to czas.
Tym niemniej, jest to rasowa dyskowa opowieść, nieco surowa z powodu roboczego charakteru, ale wyrazista i spójna.
Pasterska korona jest o umieraniu, a jej oś główną wyznaczają dwie śmierci (choć druga najwyraźniej nie miała dość czasu z Autorem, który z pewnością tchnąłby w nią jeszcze więcej mocy) - jednak przeważa jak zawsze życie. Piękną lekcję mądrej żałoby otrzymaliśmy od Terrego Pratchetta.

Napis na okładce głosi "ostatnia powieść Świata Dysku", nie wiem po co i komu, bo kto nie wie, nie musi wiedzieć, a kto wie, temu smutno i bez tego.
Książka jest nierówna, bo i nie została tak naprawdę skończona. To zarys, który obrósłby jeszcze słowami, gdyby Autorowi dany był na to czas.
Tym niemniej, jest to rasowa dyskowa opowieść, nieco surowa z powodu roboczego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Długa Utopia Stephen Baxter, Terry Pratchett
Ocena 6,9
Długa Utopia Stephen Baxter, Ter...

Na półkach:

Mam problem z tym cyklem. Jest strasznie nierówny - tak nierówny, że to aż zakrawa na zabieg celowy.
"Długa Utopia" powtarza sukces "Długiej Ziemi", od której dzielą ją dwa, nie aż tak spektakularnie dobre tomy. Dlatego trudno ją sprawiedliwie ocenić - pierwszy, kto porównał kobietę do róży był poetą; następny - już jedynie powtarzał znaną formułę. Zatem oceniam "Długą Utopię" niżej, ale nie dlatego, że jest słabsza od "Długiej Ziemi" - dlatego, że nie jest od niej lepsza.

Niektórzy twierdzą, że potencjał tej książki pozostał nie wykorzystany - być może. Ale, jak słusznie zauważono już w recenzjach, to nie jest cykl o Enderze. Głupio byłoby go kopiować, tym bardziej, że i tak nie sposób opędzić się od tych skojarzeń. Cykl "Długiej Ziemi" jest ze swego ducha buddyjski i głęboko humanistyczny - czego nie da się powiedzieć o prozie Carda. Ta różnica jest kolosalna, gdy prześledzi się dowolne dwa pozornie podobne wątki w obu seriach. Jeśli więc chodzi o potencjał książek - sądzę, że stanowią w pewnym sensie kontrapunkt w pejzażu galaktyki s.f. "Długa Ziemia" mogłaby rozwijać się w nieskończoność, jednak jedna Ziemia skonała na naszych oczach. Wystarczy. A komu nie wystarczy - cóż, odsyłam go do kazania Stana pod koniec książki. Nieprzeładowanie jest zaletą - pozostawia przestrzeń dla nas.

Mam problem z tym cyklem. Jest strasznie nierówny - tak nierówny, że to aż zakrawa na zabieg celowy.
"Długa Utopia" powtarza sukces "Długiej Ziemi", od której dzielą ją dwa, nie aż tak spektakularnie dobre tomy. Dlatego trudno ją sprawiedliwie ocenić - pierwszy, kto porównał kobietę do róży był poetą; następny - już jedynie powtarzał znaną formułę. Zatem oceniam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kurcze, skąd te pozytywne recenzje?
Ta książka to rasowy gniot. Źle napisana, zdradziecko obiecująca nam kolejny Hogwart, a w gruncie rzeczy powielająca najgorsze stereotypy, jakby w sytuacji kobiet na świecie nie zmieniło się zbyt wiele gdzieś tak od renesansu, co bluźni osiągnięciom Rowling na polu wychowywania człowieka. Konstrukcja fabuły rzęzi i jęczy (przykład - jakim cudem ona w ogóle umie czytać? - a to i tak najlichszy przykład nieścisłości), narracja jest na poziomie walorów literackich "50-ciu twarzy Greya", wydawnictwo nie zadbało o korektę, więc Demetra raz występuje pod tym imieniem, kiedy indziej zaś jako Demeter, bo word się zbuntował i nikomu nie chciało się poprawić.
Naprawdę się zawiodłam. Czuję się oszukana, bo ta książka cofa w rozwoju człowieka i literaturę. Z pewnością nie dam jej swoim dzieciom!

Kurcze, skąd te pozytywne recenzje?
Ta książka to rasowy gniot. Źle napisana, zdradziecko obiecująca nam kolejny Hogwart, a w gruncie rzeczy powielająca najgorsze stereotypy, jakby w sytuacji kobiet na świecie nie zmieniło się zbyt wiele gdzieś tak od renesansu, co bluźni osiągnięciom Rowling na polu wychowywania człowieka. Konstrukcja fabuły rzęzi i jęczy (przykład - jakim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak to jest, że Polacy nie poznali się na Yarbro? A ona nawet wprzęgła Saint-Germaina w służbę Stefanowi Batoremu, czyniąc go polskim emisariuszem na dwór carski, którego głównym zadaniem było dbanie o interesy naszego kraju...
Ale oczywiście nacjonalistom nie w smak byłoby zachowanie Saint-Germaina, tolerancyjne, pełne współczucia dla wszystkich, którzy z jakiegoś powodu są ofiarami tych, którzy krzyczą głośniej i mają więcej broni.
A ci, którzy nacjonalistami nie są, często raczej wstydzą się, że nie pochodzą z innego kraju, takiego, w którym Saint-Germain poczułby się jak w domu... Warto przypomnieć, że tamta Polska była znacznie bardziej tolerancyjna - dlatego Saint-Germain mógł chcieć się jej przysłużyć, mógł szanować i podziwiać jej króla i pozostawać na jego rozkazy.
Aczkolwiek na dłuższą metę w kontekście współczesności nieskończenie mnie mierzi polityczność i konieczność ciągłego rozkminiania w tych właśnie kategoriach.
Ostatecznie ten tom różnił się jednym istotnym szczegółem od dotychczasowych, budowanych na schemacie: kobieta, kobiecie jest źle, przychodzi Saint-Germain i jest lepiej, kobieta musi umrzeć, więc zostaje przemieniona przez Saint-Germaina i już nie mogą być razem tak, jak do tej pory. Nie zdradzę oczywiście o co chodzi - zastanawiam się, czy powyższy schemat też już wyłapaliście w poprzednich tomach? Ciekawe, co będzie dalej. Ale póki co, polsko-rosyjskie stosunki znużyły mnie dostatecznie, żeby zrobić sobie od Saint-Germaina wakacje. Tym bardziej, że kolejny tom powraca na dwór cara...

Jak to jest, że Polacy nie poznali się na Yarbro? A ona nawet wprzęgła Saint-Germaina w służbę Stefanowi Batoremu, czyniąc go polskim emisariuszem na dwór carski, którego głównym zadaniem było dbanie o interesy naszego kraju...
Ale oczywiście nacjonalistom nie w smak byłoby zachowanie Saint-Germaina, tolerancyjne, pełne współczucia dla wszystkich, którzy z jakiegoś powodu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

No wreszcie poznajemy Ację Oliwię Klemens :) Opowieści o hrabim Saint-Germain można czytać jako osobne powieści, nawet pomimo tego, że stanowią cykl - pomiędzy poszczególnymi tomami mija nie mniej niż 100 lat, więc każdy z nich stanowi osobną opowieść, która z racji efemeryczności wszystkich bohaterów prócz Saint-Germaina, musi zawierać się w całości w jednym tomie.
Jak już pisałam - Yarbro czytana dzisiaj przywraca wiarę w wampiry.

No wreszcie poznajemy Ację Oliwię Klemens :) Opowieści o hrabim Saint-Germain można czytać jako osobne powieści, nawet pomimo tego, że stanowią cykl - pomiędzy poszczególnymi tomami mija nie mniej niż 100 lat, więc każdy z nich stanowi osobną opowieść, która z racji efemeryczności wszystkich bohaterów prócz Saint-Germaina, musi zawierać się w całości w jednym tomie.
Jak już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Liberynt, który jednak mnie rozczarował, kiedy czytałam go po raz pierwszy. Wspaniały pomysł, z którego realizacją było już gorzej. Kłopot polega na tym, że istnieje jakaś "dobra odpowiedź".

Liberynt, który jednak mnie rozczarował, kiedy czytałam go po raz pierwszy. Wspaniały pomysł, z którego realizacją było już gorzej. Kłopot polega na tym, że istnieje jakaś "dobra odpowiedź".

Pokaż mimo to

Okładka książki Ananasy z naszej klasy Karol Szpalski, Marian Załucki
Ocena 7,0
Ananasy z nasz... Karol Szpalski, Mar...

Na półkach:

Wierszyk o Kubie spóźnialskim jest chyba najbardziej znanym utworkiem z tej książki, ale Ada co podpowiada i Wisia strojnisia też są świetne! Trzeba byłoby na nowo przemyśleć tę książeczkę - w dzieciństwie naprawdę ją lubiłam :)

Wierszyk o Kubie spóźnialskim jest chyba najbardziej znanym utworkiem z tej książki, ale Ada co podpowiada i Wisia strojnisia też są świetne! Trzeba byłoby na nowo przemyśleć tę książeczkę - w dzieciństwie naprawdę ją lubiłam :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedna z najważniejszych książek mojego dzieciństwa. Naprawdę uczyła wrażliwości. A ilustracje napawały mnie takim przejęciem, że przynajmniej dwie z nich zabazgrałam, bo bałam się na nie trafić. Tę książeczkę zmaltretowałam w dzieciństwie strasznie, ale mam ją do dziś. Przypomina mi, skąd przychodzę.

Jedna z najważniejszych książek mojego dzieciństwa. Naprawdę uczyła wrażliwości. A ilustracje napawały mnie takim przejęciem, że przynajmniej dwie z nich zabazgrałam, bo bałam się na nie trafić. Tę książeczkę zmaltretowałam w dzieciństwie strasznie, ale mam ją do dziś. Przypomina mi, skąd przychodzę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niespieszna obserwacja i zanurzenie w świat. Kojarzy mi się z obrazem Johna Everetta Millaisa "Ofelia". Budowanie szczegółu, opowieści codzienne, trochę jak u Seamusa Heaney'a, kiedy mówi o prawach wsi, natury i miasta. Podobnie jest u Calvino, w rozważaniach Palomara.
Nie wiem tylko, komu polecić tę lekturę - wymaga ona cierpliwości podczas towarzyszenia drugiemu życiu. Być może fani Tove Jansson będą potrafili potowarzyszyć Annie Dillard? Myślę, że potrzeba tu podobnej wrażliwości ze szczyptą przewrotności i dumy.

Niespieszna obserwacja i zanurzenie w świat. Kojarzy mi się z obrazem Johna Everetta Millaisa "Ofelia". Budowanie szczegółu, opowieści codzienne, trochę jak u Seamusa Heaney'a, kiedy mówi o prawach wsi, natury i miasta. Podobnie jest u Calvino, w rozważaniach Palomara.
Nie wiem tylko, komu polecić tę lekturę - wymaga ona cierpliwości podczas towarzyszenia drugiemu życiu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najchętniej napisałabym krótko: „Pamiętacie „Karolcię”? - no to „Przygody…” były lepsze.”
Ha. I na tym poprzestanę, żeby nie psuć zabawy niepotrzebnymi achami i ochami :D

Najchętniej napisałabym krótko: „Pamiętacie „Karolcię”? - no to „Przygody…” były lepsze.”
Ha. I na tym poprzestanę, żeby nie psuć zabawy niepotrzebnymi achami i ochami :D

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy jesteś południowcem? Czy możesz sobie wyobrazić siedzenie w kawiarni lub palarni boso, na poduchach, sączenie napoju lub dymu jak rozmowy, rozwijającej się niespiesznie? Czy nie przeszkodzą ci w tym głośno i ekspresywnie kłócący się tuż obok ludzie? Albo spadające w sąsiedniej dziennicy bomby?
Jeżeli masz w sobie spokój i leniwą cierpliwość - przeczytasz tę książkę. W przeciwnym razie wolno rozwijające się i poprzeplatane opowieści sprawią, że z uczuciem lekkiego rauszu wyjdziesz z palarni spowrotem na ulicę. Albo uciekniesz pospiesznie, ciągnąc za sobą dym.
Mistrz opowieści opowiada, bo to naturalne jak oddech. Chodź, opowiem ci historię...
Ale to nie jest historia dla ciebie. To historia dla samej historii - weź ją, lub nie, nie będzie się przed tobą wdzięczyć ani zalecać. Ma urok południowych kobiet, dumę i kunszt tworzenia samej siebie, z każdym krokiem na nowo.

Czy jesteś południowcem? Czy możesz sobie wyobrazić siedzenie w kawiarni lub palarni boso, na poduchach, sączenie napoju lub dymu jak rozmowy, rozwijającej się niespiesznie? Czy nie przeszkodzą ci w tym głośno i ekspresywnie kłócący się tuż obok ludzie? Albo spadające w sąsiedniej dziennicy bomby?
Jeżeli masz w sobie spokój i leniwą cierpliwość - przeczytasz tę książkę. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedyna przystępna poetyka. Nie wierzcie, gdy mówią wam, że egzamin wymaga znajomości Trojaczków i innych fuj-podręczników. Arystoteles, Kulawik i wszystko gra!

Jedyna przystępna poetyka. Nie wierzcie, gdy mówią wam, że egzamin wymaga znajomości Trojaczków i innych fuj-podręczników. Arystoteles, Kulawik i wszystko gra!

Pokaż mimo to