Berg Ann Quin 7,4
ocenił(a) na 108 tyg. temu Ponad morzem, nad miasteczkiem, jakieś ciało turla się na trzeszczącym łóżku - w obszarze rzadko kiedy tkniętym promieniami słońca - Alistair Berg, specjalista od regeneracji włosów pogryza coś w półmroku. Zakrył uszy rękoma, by nie słyszeć już syku morza. Czemu on nie może stąpać po wodzie? Uciekać, zawsze tylko uciekać, drobnymi kroczkami, z pytaniem, czy znowu ktoś wciągnie słońce na niebo. Czekają, ptaki czekają na dworze, by rozedrzeć go na strzępy, naciągnął koc na głowę. A pytanie brzmi: Boże, gdzie jesteś? Na jakim ty kurwa świecie żyjesz, stary? My tu na dole mamy piekło, normalnie piekło, piekło. Czaisz? Gdzie się podział Superman? Naszła go fala nagłej nostalgii: plątanina pozrywanych drutów, które trzeba zebrać, powiązać, owinąć nimi umysł i ciało i tak będąc związanym, nieruchomym, stać się, a w stawaniu się - wiedzieć. Wychodzi z hotelu, obrotowe szklane drzwi, które łapią światła z mola i wprawiają je w wir. Zaczął gwizdać, ale wiatr przestrajał melodię, więc zamilkł. Na przełaj przez park, podziemny świat, który wyrósł w tajemnicy: duch, co włóczy się na dworze, uśmiech kota z Cheshire, co rośnie i rośnie. Drogi szatanie myślisz, że cię nie poznałem? Wszystkim się wydaje, że z ciebie jest taki niesamowicie fajny gość w pasiastym gajerku, co pruje cadillakiem kabrio i mąci, żeby się wszystkim wszystko posypało. Postawił kołnierz i zamienił się w drzewo. Konary jak masa zwęglonych kończyn, a opadłe liście są spalonymi słońcem jaszczurkami, pełzającymi ku morzu. Mechata żółta gąsienica wiła się, drżąc, walczyła o powietrze, została jednak w ściółce. Na plecach, wzrok wbity w kosmos, stać się częścią nieba. Linia lamp na promenadzie zmieniła się w sen o ślepym homarze, sunącym zygzakiem przez piaski po omacku. Nad morzem. On sam. Sam jeden. Sam nad morzem. Głowa w kołysce trawy i wiatru, ciało uśpione słońcem. Wreszcie może spocząć w pokoju amen