-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2022-10-04
2022-12-27
2022-12-30
2022-11-27
Moja miłość do kryminałów zaczęła się od przeczytania „I nie było już nikogo” Agathy Christie. Nie jestem w stanie zliczyć, ile książek należących do tego gatunku przeczytałam od tego czasu, jednak powieści Agathy Christie towarzyszą mi do dzisiaj i stanowią wzorzec świetnego, klasycznego kryminału. Kiedy więc przeczytałam opis „Świątecznej morderczej gry”, wiedziałam, że chcę przeczytać tę książkę. W mojej głowie zapaliła się jednak czerwona lampka ostrzegawcza. Czy przypadkiem nie przyjdzie mi czytać historii, którą znam już od lat, zmienią się tylko czasy i nazwiska bohaterów? Z pewnym niepokojem zabrałam się za lekturę... Nie myliłam się w swoich przypuszczeniach. „Świąteczna mordercza gra” swoim stylem przypomina książki królowej kryminałów, a w fabule powieści można doszukać się wielu analogii do klasycznej powieści, którą zna chyba każdy miłośnik gatunku. Od pierwszych stron wiedziałam jednak, że te wyraźne podobieństwa zupełnie nie przeszkadzają mi w delektowaniu się lekturą, a autorka spisała się na medal tworząc współczesną powieść na wzór klasycznego wzorca. Zacznijmy jednak od początku...
W rodzinie Armitage obecna jest tradycja urządzania świątecznych gier. Biorą w nich udział wszyscy członkowie rodziny. Zwykle nagrodą był dodatkowy prezent, w tym roku jednak gra toczy się o zupełnie inną stawkę. Tegoroczny zwycięzca zostanie dziedzicem Endgame House. Lily nie ma zamiaru brać udziału w rozgrywce. Nie zależy jej na przejęciu posiadłości, jednak list, który otrzymała od nieżyjącej już ciotki sprawia, że dziewczyna postanawia po raz ostatni pojechać do rezydencji, w której spędziła swoje dzieciństwo i stanąć w szranki ze swoim kuzynostwem. Ciotka obiecała jej bowiem, że w trakcie rozwiązywania zagadek Lily dowie się, kto zamordował jej matkę.
Spotkanie z kuzynostwem nie należy do udanych. Odżywają dawne konflikty i niechęci. Okazuje się również, że nie każdy z uczestników przestrzega zasad fair play. Wkrótce okazuje się, że jeden z uczestników rozgrywki nie żyje. Sytuacja staje się jeszcze bardziej poważna, gdy ze względu na intensywne opady śniegu posiadłość zostaje odcięta od świata. Świąteczna gra niespodziewanie staje się morderczą rozgrywką. Komu uda się przejąć spadek i ujść z życiem?
„Świąteczna mordercza gra” to niewątpliwie klasyczny kryminał. Choć zabójstw w powieści nie brakuje, autorka nie karmi nas brutalnymi opisami dokonanych zbrodni. Cała nasza uwaga skupiona jest na rozwiązaniu zagadek. Każda z nich przybliża nas do poznania długo skrywanej rodzinnej tajemnicy. Wszystko inne stanowi drugi plan powieści. Jest to powrót do znanych wzorców, jednak osoby, które martwią się, że od razu będą znały rozwiązanie zagadki mogę od razu uspokoić. Choć nawiązania do „I nie było już nikogo” są bardzo wyraźne, to jednak finały obu powieści różnią się znacząco. Dla mnie „Świąteczna mordercza gra” to naprawdę dobra powieść. I choć królową kryminałów na zawsze pozostanie dla mnie Agatha Christie, z ciekawością sięgnę po kolejna powieść Alexandry Benedict. Tym, którzy szukają dobrej, lekkiej powieści, której akcja rozgrywa się w święta Bożego Narodzenia z czystym sumieniem mogę polecić tę lekturę.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Moja miłość do kryminałów zaczęła się od przeczytania „I nie było już nikogo” Agathy Christie. Nie jestem w stanie zliczyć, ile książek należących do tego gatunku przeczytałam od tego czasu, jednak powieści Agathy Christie towarzyszą mi do dzisiaj i stanowią wzorzec świetnego, klasycznego kryminału. Kiedy więc przeczytałam opis „Świątecznej morderczej gry”, wiedziałam, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-20
2022-11-17
Kilka lat temu odkryłam urok podróżowania po Europie na własną rękę. Dzięki tanim liniom lotniczym stało się to bardzo popularne i bardziej przystępne cenowo hobby. Nie zdziwiło mnie zatem, że bohaterowie książki „Zło pójdzie za tobą” - Laura i Daniel postanowili zaszaleć po raz ostatni przed ślubem i wyruszyli na wyprawę przez liczne zakątki Starego Kontynentu. Poznajemy ich na dworcu w Budapeszcie, gdy wsiadają do pociągu jadącego do Rumunii. W przedziale poznają parę w zbliżonym do nich wieku. Nowopoznani znajomi namawiają ich do zajęcia miejsc w wagonie sypialnianym i obiecują ostrzec Brytyjczyków o rozpoczęciu kontroli paszportowej. Zmęczeni podróżnicy od razu zapadają w sen. Od tego momentu nic nie dzieje się po ich myśli. Pogranicznicy budzą ich w nielegalnie zajmowanym wagonie. Do tego okazuje się, że wszystkie ich dokumenty oraz bilety na pociąg zginęły. Laura i Daniel nie mogą kontynuować podróży. Zostają wysadzeni na najbliższej stacyjce w środku lasu. Alina, nowopoznana znajoma, która wdała się w dyskusję z pogranicznikami również zostaje usunięta z pociągu. Od tej chwili zaczyna się koszmar, który prześladować będzie Brytyjczyków przez długie miesiące... Co tak naprawdę wydarzyło się na Rumuńskiej prowincji?
„Zło pójdzie za tobą” to świetny thriller, który wciąga od pierwszej strony. Od samego początku zostajemy wciągnięci w tajemniczą historię, jednak autor długo trzyma przed nami w ukryciu to, co wydarzyło się podczas felernej podróży. By zbudować napięcie, od czasu do czasu uchyla nam jedynie rąbka tajemnicy. To sprawia, że od powieści ciężko jest się oderwać. Od samego początku poznajemy też uczucia bohaterów oraz możemy obserwować przemianę, jaka się w nich dokonała. Autor umiejętnie opisuje zachowanie Laury i Daniela po tym, jak doświadczyli traumatycznych zdarzeń. Pokazuje, czym jest zespół stresu pourazowego oraz to, w jaki sposób dwoje młodych ludzi próbuje sobie z nim radzić. Dzięki temu tworzy niesamowity klimat powieści. Oczywiście możemy kwestionować wiarygodność oraz prawdopodobieństwo opisanych w powieści wydarzeń, nie zmienia to jednak faktu, że błyskawicznie zostajemy wciągnięci w wir zdarzeń, a książkę trudno jest nam odłożyć póki nie poznany zakończenia. „Zło pójdzie za tobą” to naprawdę świetny thriller, który umili nam długie, zimowe, wieczory.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Kilka lat temu odkryłam urok podróżowania po Europie na własną rękę. Dzięki tanim liniom lotniczym stało się to bardzo popularne i bardziej przystępne cenowo hobby. Nie zdziwiło mnie zatem, że bohaterowie książki „Zło pójdzie za tobą” - Laura i Daniel postanowili zaszaleć po raz ostatni przed ślubem i wyruszyli na wyprawę przez liczne zakątki Starego Kontynentu. Poznajemy...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-11-07
Mindy Wright jest niezwykle utalentowaną narciarką. Choć ma dopiero siedemnaście lat, ma ogromną szansę dołączyć do reprezentacji olimpijskiej. Poznajemy ją gdy przygotowuje się do decydującego zjazdu. Zdenerwowanie, ale też podekscytowanie to emocje, które towarzyszą jej, gdy w skupieniu szykuje się do startu. Pogoda pogarsza się, ale organizatorzy wiedzą pewnie co robią pozwalając, by zawody odbywały się w takich warunkach. Start! Pierwsze metry Mindy pokonuje pewnie, z niezwykłą wprawą wchodząc w kolejne zakręty. Nagły podmuch wiatru powoduje jednak, że narciarka wypada z toru i uderza w tyczkę. To niestety koniec tych zawodów. Ze złamaną nogą młoda zawodniczka trafia do szpitala. Okazuje się, że najgorsze dopiero nadchodzi. Podczas badań poprzedzających operację okazuje się, że dziewczyna ma białaczkę. Jej stan gwałtownie pogarsza się i wkrótce staje się oczywiste, że jedynym ratunkiem jest przeszczep szpiku kostnego. Badania krwi ujawniają jednak, że rodzice Mindy nie są jej biologicznymi rodzicami. Rozpoczynają się poszukiwania dawcy, tym samym dawne sekrety zaczynają wychodzić na jaw. Komuś zależy jednak bardzo na tym, by prawda o pochodzeniu Mindy nigdy nie ujrzała światła dziennego...
„Więzy krwi” to świetny thriller, który czyta się z zapartym tchem. Mamy to wszystko, czego potrzeba, by stworzyć idealną lekturę: ciekawa, zaskakująca fabuła, zagadka, którą pragniemy rozwiązać oraz niebanalni bohaterowie. Znaczna część akcji powieści toczy się w szpitalu. Nie mamy tu jednak nudnego opisu procedur medycznych, a heroiczną walkę o zdrowie i wyścig z czasem, by uratować życie dziewczyny. Mindy jako główna bohaterka od razu wzbudza naszą sympatię, dlatego tym bardziej kibicujemy jej w walce o upragniony powrót do zdrowia. Równolegle śledzimy też przebieg śledztwa, które ma na celu wyjaśnić, w jaki sposób dziewczyna trafiła do domu Wrightów. Nieoczekiwanie sprawa ta wiąże się z innymi nierozwiązanymi zagadkami z przeszłości. Czy wszystkie sprawy w końcu połączą się w całość?
Z wypiekami na twarzy śledziłam przedstawioną przez J.T. Ellison historię. „Więzy krwi” to niewątpliwie jednak z lepszych książek, które w tym roku czytałam. Czy Was też porwie ta powieść? Przekonajcie się sami.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MUZA.
Mindy Wright jest niezwykle utalentowaną narciarką. Choć ma dopiero siedemnaście lat, ma ogromną szansę dołączyć do reprezentacji olimpijskiej. Poznajemy ją gdy przygotowuje się do decydującego zjazdu. Zdenerwowanie, ale też podekscytowanie to emocje, które towarzyszą jej, gdy w skupieniu szykuje się do startu. Pogoda pogarsza się, ale organizatorzy wiedzą pewnie co robią...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-17
Miałam ochotę przeczytać rasowy kryminał. Taki z misternie skonstruowaną intrygą i drobiazgowo prowadzonym śledztwem. Mój wybór padł na „Porzuconych”. Ta niewielka objętościowo książeczka już od pierwszych stron zapowiadała się bardzo ciekawie. W jednym z łódzkich parków zostaje odnalezione ciało dziecka. Wokół niego znajdują się również psie zwłoki. Tego makabrycznego znaleziska dokonuje pies Tomasza. Świadkiem zdarzenia jest również pracująca w pobliskim domu dziecka Malwina. Dla młodej dziewczyny to przerażające odkrycie. Sytuacja staje się jeszcze bardziej poważna, gdy okazuje się, że Marcin, jeden z wychowanków sierocińca zniknął bez śladu. Policja rozpoczyna śledztwo. Czy coś łączy te z pozoru niepowiązane ze sobą sprawy?
„Porzuceni” to naprawdę świetny kryminał. Szybka akcja i nieoczekiwany przebieg zdarzeń to cechy, które z pewnością wyróżniają tę powieść. Mamy tu też bardzo interesujący opis zaburzeń psychicznych bohaterów. Pomimo tego, że stanowi on ważną część lektury, nie spowalnia tempa akcji, a wręcz rewelacyjnie ją dopełnia. Bez niego nie bylibyśmy w stanie zrozumieć tego, co dzieje się na kartach powieści. Żeby nie psuć lektury, nie będę zdradzała więcej. Każdy kto chce poznać przebieg zdarzeń, musi samodzielnie sięgnąć po książkę. Ja czuję się usatysfakcjonowana i z czystym sumieniem polecam.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Miałam ochotę przeczytać rasowy kryminał. Taki z misternie skonstruowaną intrygą i drobiazgowo prowadzonym śledztwem. Mój wybór padł na „Porzuconych”. Ta niewielka objętościowo książeczka już od pierwszych stron zapowiadała się bardzo ciekawie. W jednym z łódzkich parków zostaje odnalezione ciało dziecka. Wokół niego znajdują się również psie zwłoki. Tego makabrycznego...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10-09
Czy zdarzyło ci się kiedyś zwierzyć obcej, przypadkowo napotkanej osobie? Myślę, że większość z nas ma na swoim koncie tego typu doświadczenia. Kiedy wydaje nam się, że jesteśmy anonimowi, łatwiej przychodzi nam opowiadanie o swoich prywatnych sprawach. Podobnie czuła Selena, kiedy postanowiła wyznać spotkanej w pociągu kobiecie, że podejrzewa swojego męża o zdradę. Nie spodziewa się jednak, jak ta z pozoru nieistotna rozmowa wpłynie na jej dalsze życie…
„Mroczne wyznania” to typowy thriller psychologiczny. Nie znajdziemy tu zawrotnego tempa, ani nagłych, niespodziewanych zwrotów akcji. Autorka powoli rozkłada przez nami kolejne karty, pozostawiając dużo przestrzeni na własne poszukiwania i domysły. Nie spieszy się z wyjawieniem prawdy. Mamy więc w powieści typowy wątek kryminalny – poszukiwania zaginionej niani, która zaginęła po tym, jak wyszło na jaw, że ma romans z mężem swojej pracodawczyni, a także szczegółowo rozbudowany wątek psychologiczny. Autorka z niewątpliwą wprawą wprowadza nas w wewnętrzny świat bohaterów powieści. Pozwala nam poczuć to, czego doświadczają wykreowani przez nią bohaterowie.
Trzeba też przyznać, ze Lisa Unger potrafi zaskoczyć nas nietuzinkową fabułą. Już pierwsze sceny powieści zapowiadają, że mamy do czynienia z czymś oryginalnym. Jest to ważne zwłaszcza dla wiernych fanów gatunku, którzy po pewnym czasie dostrzegają zwykle powielanie tych samych wątków w kolejnych książkach. Historia opowiedziana w powieści jest jednak na tyle inna, że podczas lektury unikamy wrażenia, że „już to kiedyś czytaliśmy”. Mimo to zabrakło mi w książce tego czegoś, co sprawiłoby, że nie mogłabym oderwać się od lektury. Niektóre wątki wydały mi się również nieco naciągane. I choć „Mroczne wyznania” przeczytałam z dużą przyjemnością, to ostateczny werdykt daleki jest od zachwytu. Na pewno jest to powieść, na którą warto zwrócić uwagę, jednak nie będzie to dla mnie kandydatka do najlepszej książki 2022 roku.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Czy zdarzyło ci się kiedyś zwierzyć obcej, przypadkowo napotkanej osobie? Myślę, że większość z nas ma na swoim koncie tego typu doświadczenia. Kiedy wydaje nam się, że jesteśmy anonimowi, łatwiej przychodzi nam opowiadanie o swoich prywatnych sprawach. Podobnie czuła Selena, kiedy postanowiła wyznać spotkanej w pociągu kobiecie, że podejrzewa swojego męża o zdradę. Nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-28
2022-08-19
Czasem już od pierwszych stron wiemy, że książka, którą wzięliśmy właśnie do ręki jest dobra. Już początkowe rozdziały bez reszty wciągają nas w opowiadaną w powieści historię. Tak właśnie było w moim przypadku, gdy zabierałam się za lekturę „Złego pasterza”. Zacznijmy jednak od początku...
„Zły pasterz” to powieść Michała Wierzby, która przed kilkoma dniami miała swoją premierę. To opowieść o zaginięciu dwojga młodych ludzi, studentów, którzy przebywali na obozie archeologicznym. Justynowi i Kasi udaje się odnaleźć cenny szkielet, prawdopodobnie wojownika, który musiał zginąć podczas jednej z wypraw. Jest to niespotykane tutaj odkrycie, a odnalezione kości będą stanowić ozdobę poznańskiego muzeum. Młodzi adepci archeologii mieliby zatem powód, by świętować swój sukces, przepadają jednak bez wieści. Od samego początku w poszukiwania angażuje się brak Kasi, Jan, który przyjechał odebrać siostrę z uczelnianego obozu. Sprawa wydaje się bardzo skomplikowana, lecz coraz więcej śladów zaczyna wskazywać na powiązania z lokalną sektą. Jan znajduje sprzymierzeńca w emerytowanym policjancie Horście Millerze, który sam ma swoje własne porachunki z Czcicielami Boga Żywego...
Powieść Michała Wierzby to bardzo dobry thriller. Autorowi świetnie udało się stworzyć mroczy klimat i atmosferę grozy. Książka, pomimo sporej objętości, nie jest nudna, choć czasem możemy odnieść wrażenie, że jest bardziej powieść obyczajowa niż thriller. W pewnych momentach to wątki poboczne dominują w fabule powieści, jednak ostatecznie pisarz za każdym razem potrafi bardzo sprawnie powrócić do głównego wątku. Ciekawie wykreowani są też główni bohaterowie, choć ich zachowanie jest nieraz naiwne bądź wręcz irracjonalne. Niestety efekt psuje nieco słabsze zakończenie. Dla mnie jest ono mocno naciągane i muszę się przyznać, że spodziewałam się jednak czegoś innego. Nie mniej jednak mile spędziłam z książką czas i z ciekawością sięgnę po kolejną powieść autora.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Czasem już od pierwszych stron wiemy, że książka, którą wzięliśmy właśnie do ręki jest dobra. Już początkowe rozdziały bez reszty wciągają nas w opowiadaną w powieści historię. Tak właśnie było w moim przypadku, gdy zabierałam się za lekturę „Złego pasterza”. Zacznijmy jednak od początku...
„Zły pasterz” to powieść Michała Wierzby, która przed kilkoma dniami miała swoją...
2022-08-07
Wyobraź sobie, że twoje czteroletnie dziecko znika. Co mogą czuć jego rodzice? O tym właśnie możesz się przekonać czytając „To jej wina”.
Marissa chce odebrać swojego synka ze spotkania z kolegą ze szkoły, jednak gdy dociera pod wskazany adres okazuje się, że mieszka tam zupełnie ktoś inny, a z numerem telefonu spod którego przysłano smsa z zaproszeniem dla dziecka nie można się skontaktować. Czteroletni Milo przepada bez wieści. Rozpoczyna się wyścig z czasem, by wyśledzić porywacza. Zdesperowana matka chwyta się każdej możliwości, by odnaleźć dziecko. Sprawa nie jest jednak prosta. Czy mały Milo wróci bezpiecznie do domu?
„To jej wina” to świetny, trzymający od pierwszych stron w napięciu thriller. Fabuła skonstruowana jest w taki sposób, że nie możemy oderwać się od książki, póki nie dowiemy się, kto stoi za całą intrygą oraz jak potoczą się dalsze losy dziecka. Autorka umiejętnie prowadzi nas przez prowadzone przez policję, rodziców i ich sąsiadów poszukiwania. Rewelacyjnie potrafi też oddać atmosferę panującą w domu Milo. Postaci są świetnie skonstruowane, a opisy są tak sugestywne, że sami możemy odczuć strach, który towarzyszy najbliższym chłopca. Zakończenie powieści jest również nietuzinkowe. To wszystko sprawia, że „To jej wina” na długo zapadnie w naszej pamięci. Dla fanów thrillerów jest to lektura obowiązkowa tego lata!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Wyobraź sobie, że twoje czteroletnie dziecko znika. Co mogą czuć jego rodzice? O tym właśnie możesz się przekonać czytając „To jej wina”.
Marissa chce odebrać swojego synka ze spotkania z kolegą ze szkoły, jednak gdy dociera pod wskazany adres okazuje się, że mieszka tam zupełnie ktoś inny, a z numerem telefonu spod którego przysłano smsa z zaproszeniem dla dziecka nie...
2022-08-01
2022-07-27
2022-07-25
2022-07-18
2022-07-09
2022-05-09
2022-07-03
Sekty. Każdy z nas słyszał o przynajmniej kilku z nich. Sama nieraz zastanawiałam się co kieruje ludźmi, którzy do nich wstępują. W jaki sposób można tak zmanipulować człowieka, że przestaje dostrzegać to, co tak naprawdę się wokół niego dzieje? Jak radzą sobie ci, którzy w którym momencie postanawiają opuścić sektę? Kiedy rozpoczynałam lekturę książki „Nie nazywaj tego kultem”, miałam nadzieję, że uzyskam odpowiedzi na przynajmniej cześć z moich pytań. Czy tak się stało? Niestety nie. Ale zacznijmy od początku...
Sarah Berman postawiła sobie bardzo ambitne zadanie. Postanowiła opisać NXIVM. Formalnie była to międzynarodowa organizacja, która zajmowała się między innymi prowadzeniem szkoleń z zakresu samorozwoju, które swego czasu były bardzo popularne wśród hollywoodzkich gwiazd. Pod tą przykrywką prowadzono werbunek do sekty, w której poza przemocą psychiczną i szantażem dochodziło do wykorzystywania seksualnego kobiet, kar cielesnych, głodzenia, a nawet handlu żywym towarem. Niestety to, co mogło być fascynującą opowieścią o jednej z głośniejszych sekt początków XXI wieku okazało się zlepkiem krótkich biografii członków sekty oraz opisem procesu ich rekrutacji. Już po kilku rozdziałach trudno mi się było połapać kto jest kim. Nie sposób nie docenić wkładu autorki w przygotowanie materiałów i zbieranie dowodów działalności przestępczej NXIVM, ale spodziewałam się po tej książce czegoś więcej. Autorka bardzo po macoszemu traktuje temat motywów, którymi kierowały się kobiety wstępujące do sekty. Wszystkie przedstawione są jako niewinne ofiary, choć wiele z nich czynnie włączało się w pozyskiwanie nowych członkiń, zwodzenie ich, a następnie wykorzystywanie. Postać Keitha Raniere'a, założyciela sekty, również nie została opisana w sposób wyczerpujący, choć to on powinien stać się pierwszoplanowym bohaterem reportażu. Z jednej strony rozumiem zamysł autorki, by większość uwagi poświęcić kobietom, które zostały skrzywdzone przez NXIVM, jednak taka koncepcja wprowadza sporo chaosu. Trudno też jest prześledzić całą historię sekty, od momentu jest powstania, aż do upadku, gdyż również ona została wpleciona w biogramy poszczególnych kobiet. Jednak dla osób szczególnie zainteresowanych tematem „Nie nazywaj tego kultem” może być niezwykłą kopalnią wiedzy. Wnikliwa analiza reportażu pozwala bowiem poznać wiele faktów nieznanych szerszej publiczności. Każdy rozdział posiada też przytoczoną bardzo szczegółową bibliografię, którą posiłkowała się autorka. Na uwagę zasługuje również bardzo staranne wydanie książki – twarda oprawa, bogaty wybór fotografii, lista postaci oraz indeks znacząco podnoszą walory tego obszernego reportażu, jednak dla osób, które nie są szczególnie zainteresowane tematem, a które chcą po prostu poznać ciekawą historię „Nie nazywaj tego kultem” może okazać się dość trudną lekturą.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu MOVA.
Sekty. Każdy z nas słyszał o przynajmniej kilku z nich. Sama nieraz zastanawiałam się co kieruje ludźmi, którzy do nich wstępują. W jaki sposób można tak zmanipulować człowieka, że przestaje dostrzegać to, co tak naprawdę się wokół niego dzieje? Jak radzą sobie ci, którzy w którym momencie postanawiają opuścić sektę? Kiedy rozpoczynałam lekturę książki „Nie nazywaj tego...
więcej Pokaż mimo to