-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać285
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Biblioteczka
2023-08-17
2023-11-01
2022-05-09
2020-03-08
2019-05-28
2019-04-30
2019-04-04
2019-03-16
Nie od dziś wiadomo, że najlepszym źródłem informacji jest Internet (o ile oczywiście umiejętnie z niego korzystamy). Dotyczy to również podróży. Ja jednak mam sentyment do przewodników w tradycyjnej formie. W niedalekiej przyszłości wybieram się na weekend do Sztokholmu, dlatego postanowiłam poznać nieco to miasto. W moje ręce wpadł przewodnik z serii Pascal Lajt i niestety już wiem, dlaczego zawsze omijałam przewodniki z tej serii szerokim łukiem. Po pierwsze mało tu Sztokholmu w Sztokholmie. Rozumiem, że jest to zminiaturyzowana wersja przewodnika, ale żeby nie było w nim miejsca na jakikolwiek artykuł o historii miasta? O kulturze i tradycjach też jest w zasadzie niewiele. Na plus można zaliczyć dwa eseje zamieszczona na początku przewodnika, które faktycznie choć trochę przybliżają nam to miasto. Reszta książki to już w zasadzie wymienianka miejsc, które warto zobaczyć, również bez jakiegoś specjalnego komentarza. Pozytywne jest to, że zaznaczono, które atrakcje są płatne, a co możemy zwiedzić za darmo. Ceny biletów będą pewnie niedługo nieaktualne, ale przynajmniej można się mniej więcej rozeznać, ile należy wziąć ze sobą pieniędzy. Żeby być obiektywną, muszę przyznać, że wizualnie przewodnik wygląda bardzo ładnie. Zawiera mnóstwo dobrej jakości zdjęć, a sam układ książki jest bardzo przejrzysty. Kilka stron poświęcono też atrakcjom wokół Sztokholmu. Nie jestem jednak w pełni usatysfakcjonowana lekturą, a brakujących informacji będę jednak musiała poszukać w innym miejscu.
Nie od dziś wiadomo, że najlepszym źródłem informacji jest Internet (o ile oczywiście umiejętnie z niego korzystamy). Dotyczy to również podróży. Ja jednak mam sentyment do przewodników w tradycyjnej formie. W niedalekiej przyszłości wybieram się na weekend do Sztokholmu, dlatego postanowiłam poznać nieco to miasto. W moje ręce wpadł przewodnik z serii Pascal Lajt i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-27
2017-05-04
Tę niewielkich rozmiarów książeczkę kupiłam zwiedzając Muzeum Vasa w Sztokholmie. Jest to albumik opowiadający niezwykłą historię statku, który w XVII wieku wybudowano jako okręt wojenny na wojnę z Polską. Do naszego wybrzeża Vasa jednak nie dotarł, gdyż zatonął podczas swojego dziewiczego rejsu, nieco ponad kilometr od portu. Na dnie przeleżał 333 lata, aż wyciągnięto go ponownie na powierzchnię i zrekonstruowano. Jest w 98% oryginalny, dlatego też jest to jedyny na świecie tak dobrze zachowany statek z tamtych czasów.
Książeczki w języku polskim, kupione za granicą są zazwyczaj bardzo marnej jakości. Błędów językowych i literówek jest w nich najczęściej tyle, że czasem niełatwo jest wpaść na to, co autor miał na myśli, trudno jest zatem wynieść cokolwiek z lektury. Tu trzeba zatem docenić Szwedów, gdyż albumik napisany jest poprawną polszczyzną. Nie obyło się bez pewnych drobnych błędów, ale są to drobiazgi. Sama historia statku przestawiona jest w prosty, uporządkowany, a zarazem bardzo intersujący sposób, dlatego polecam ją jako miłą pamiątkę każdemu, kto odwiedzi Sztokholm, a zwłaszcza tym ,który swe kroki skierują do chyba najciekawszego obiektu w całym mieście - Muzeum Vasa.
Tę niewielkich rozmiarów książeczkę kupiłam zwiedzając Muzeum Vasa w Sztokholmie. Jest to albumik opowiadający niezwykłą historię statku, który w XVII wieku wybudowano jako okręt wojenny na wojnę z Polską. Do naszego wybrzeża Vasa jednak nie dotarł, gdyż zatonął podczas swojego dziewiczego rejsu, nieco ponad kilometr od portu. Na dnie przeleżał 333 lata, aż wyciągnięto go...
więcej Pokaż mimo to