-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-07-11
2023-04-24
2022-11
2022-11-06
2022-08-21
2022-06-07
Kryminał z elementami horroru z ciekawym scenariuszem i przyzwoitymi rysunkami. Z twórczością duetu Brubaker & Phillips zetknąłem się przy okazji lektury serii Fatale. W Zabij... podobnie jak przy okazji Fatale autorzy serwują ciekawy scenariuszowo aczkolwiek sztampowy fabularnie komiks, klimatem utrzymany mocno w amerykańskiej kulturze. Wszystko opowiadane w narracji pierwszoosobowej z kilkoma sztuczkami związanymi z czasem. Czytając kolejne treści od Brubakera mogę potwierdzić, że jest to autor specjalizujący się w ciekawych konstrukcjach scenariuszy.
Mnie główny bohater nie przekonuje swoją opowieścią, nie czuję z nim więzi, nie zależy mi na tym czy mu się uda czy też nie. Rysunki zdecydowanie lepsze niż w Fatale, aczkolwiek nadal pojawiają się karykatury i dysproporcje wśród postaci. Klimat opowiadania podbija ciągle poadający śnieg. Polecam tym, którzy lubią kryminały i fanom autorskiego duetu.
Fabuła: 6/10
Scenariusz: 7/10
Kompozycja: 8/10
Ilustracje: 6/10
Wydanie: 7/10
Kryminał z elementami horroru z ciekawym scenariuszem i przyzwoitymi rysunkami. Z twórczością duetu Brubaker & Phillips zetknąłem się przy okazji lektury serii Fatale. W Zabij... podobnie jak przy okazji Fatale autorzy serwują ciekawy scenariuszowo aczkolwiek sztampowy fabularnie komiks, klimatem utrzymany mocno w amerykańskiej kulturze. Wszystko opowiadane w narracji...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-06-19
Zdecydowałem się na sięgnięcie po lekturę Pieśni o Renarcie ze względu na fakt, że na mojej stercie komiksów do przeczytania jest szeroko chwalony Donżon Joanna Sfara. Stwierdziłem, że forma pomiędzy Pieśnią... a wspomnianym Donżonem jest podobna. Pierwszy tom opowiadania o Renarcie to tylko 48 stron więc wydawało mi się, że zapoznanie się z lekturą będzie idealne jako przystawka do dania głównego jakim jest wejście w uniwersum Donżona.
W trakcie czytania odnosiłem wrażenie, że już wcześniej czytałem podobne historie. Mistrz Forteli nie zaskakuje oryginalnością. Kilka ciekawych pomysłów się pojawia, ale nie są one ciekawie podane. Opowiadanie nie angażuje, niektóre z postaci są wciśnięte na siłę bez większego zapotrzebowania fabularnego, dialogi między postaciami są mocno eksploatowane i jednocześnie przegadane, śladowo występuje czarny humor, fabuła jest prosta a scenariusz przewidywalny.
Zdecydowałem się na sięgnięcie po lekturę Pieśni o Renarcie ze względu na fakt, że na mojej stercie komiksów do przeczytania jest szeroko chwalony Donżon Joanna Sfara. Stwierdziłem, że forma pomiędzy Pieśnią... a wspomnianym Donżonem jest podobna. Pierwszy tom opowiadania o Renarcie to tylko 48 stron więc wydawało mi się, że zapoznanie się z lekturą będzie idealne jako...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-08-04
2022-07
Komiks Batory to przede wszystkim świetne rysunki. Akcja nie skupia się na tytułowym bohaterze tylko przeskakuje na różne osoby w różnych miejscach. Rozumiem, że trzeba było pokazać kontekst historyczny, ale w trakcie lektury czytelnik niejednokrotnie jest teleportowany w inne miejsce i obserwuje inne postaci. Dodatkowo mamy przeskoki czasowe sugerujące jakby w międzyczasie nie działo się nic ciekawego. To wszystko wprowadza chaos narracyjny. W trakcie lektury odnosiłem wrażenie, że czytam dobrze zilustrowany podrecznik do historii niż komiks. Być może postać Batorego nie jest na tyle atrakcyjna by stać się bohaterem medium jakim jest komiks. Nie jestem przekonany czy postać któregokolwiek polskiego władcy jest na tyle ciekawa i dramatyczna, że nadawałaby się na postać pierwszoplanową do komiksu.
Sięgając po Batorego spodziewałem się więcej od samej postaci a mniej historii, która z reguły jest nieciekawa w przełożeniu na medium komiksowe.
Rozpoczynając czytanie, wyobrażałem sobie, że dostanę jakiś konkretny moment z życia głównej postaci, jakieś wydarzenie, które zaciekawiło autora, coś czego nie znalazłbym w podręczniku do historii. Liczyłem na to, że będę mógł się skupić na tu i teraz bez tych zbędnego szerokiego kontekstu historycznego.
Polecam pasjonatom historii, wszyscy inni będą się przy tym komiksie nudzić.
Komiks Batory to przede wszystkim świetne rysunki. Akcja nie skupia się na tytułowym bohaterze tylko przeskakuje na różne osoby w różnych miejscach. Rozumiem, że trzeba było pokazać kontekst historyczny, ale w trakcie lektury czytelnik niejednokrotnie jest teleportowany w inne miejsce i obserwuje inne postaci. Dodatkowo mamy przeskoki czasowe sugerujące jakby w międzyczasie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-05-25
Western to kompletna i ciekawa opowieść o prostej konstrukcji z kilkoma twistami fabularnymi. Mamy tutaj klasyczne elementy westernu, które nie wykraczają poza kanon gatunku. Mam już za sobą kilka tytułów opowiadających o dzikim zachodzie, opowiadanie duetu Rosiński - Van Hamme mogę zaliczyć do tych bardziej udanych.
Ten komiks jest aż dobry i tylko dobry. Scenariusz prosty i ciekawy, z mało realistycznym mega twistem na ostatnich stronach. Wszystko utrzymane w bardzo poważnej konwencji, nie ma tutaj miejsca na żart czy satyrę. Rysunki stoją na dobrym poziomie, niektóre kadry niezbyt czytelne i rozmazane.
Fanom westernów polecam natomiast tym, którzy chcieliby się przekonać do gatunku sugerowałbym inne pozycje.
Fabuła: 7/10
Scenariusz: 7/10
Kompozycja: 8/10
Ilustracje: 7/10
Wydanie: 8/10
Western to kompletna i ciekawa opowieść o prostej konstrukcji z kilkoma twistami fabularnymi. Mamy tutaj klasyczne elementy westernu, które nie wykraczają poza kanon gatunku. Mam już za sobą kilka tytułów opowiadających o dzikim zachodzie, opowiadanie duetu Rosiński - Van Hamme mogę zaliczyć do tych bardziej udanych.
Ten komiks jest aż dobry i tylko dobry. Scenariusz...
2022-05-21
Były lata dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia. Pewnego razu, wracając z technikum wstąpiłem do wypożyczalni kaset wideo. Nigdy wcześniej nie byłem w tej wypożyczalni. Kiedy będąc tam, eksplorowałem wzrokiem repozytorium dostępnych pozycji, w pewnym momencie moje oczy ujrzały postać. Postać na mnie spoglądała, miała bladą skórę i doskonale kontrastowała z ciemnym światłem pomieszczenia. Mężczyzna był ubrany w czarny, dobrze dopasowany, lateksowy kombinezon. Jego twarz, była zmieniona, nienaturalna, nacięta z chirurgiczną precyzją i geometrycznie podzielona. Grymas na bladej twarzy wydawał się oddawać cały ból postaci, natomiast oczy wyrażały zupełnie odwrotne emocje. Postać trzymała w dłoniach artefakt, coś jakby kostkę w formie trójwymiarowej układanki. Ta obserwacja budziła we mnie ambiwalentne odczucia, nie mogłem odwrócić wzroku, po raz pierwszy widziałem coś takiego.
Opuściłem wypożyczalnie a po kilku godzinach, będąc już po pierwszym seansie filmu Hellraiser autorstwa Clive'a Barker'a, wiedziałem, że chcę więcej. Piekielny świat cenobitów z Pinhead'em na czele zdefiniował gatunek horroru w moim umyśle. Sequel równie udany jak część pierwsza. Z każdą następną odsłoną odkrywanie piekielnego uniwersum cenobitów było już dla mnie drogą przez mękę i to w złym tego słowa znaczeniu ;) Całą serię zakończyłem na części 8 i nie mam zamiaru kontynuować.
Niestety, z przykrością stwierdzam, że podobnie jest z tym zbiorem opowiadań. Znajdują się tu świetne epizody, ale jest ich zdecydowanie za mało. Poza kilkoma wyjątkami scenariusze nie zaskakują a na prace co niektórych rysowników nie da się patrzeć.
Polecam tylko wytrwałym fanom serii o aniołach z piekieł lub BDSM w wersji hardcore ;)
Fabuła: 6/10
Scenariusz: 6/10
Kompozycja: 5/10
Ilustracje: 5/10
Wydanie: 7/10
Były lata dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia. Pewnego razu, wracając z technikum wstąpiłem do wypożyczalni kaset wideo. Nigdy wcześniej nie byłem w tej wypożyczalni. Kiedy będąc tam, eksplorowałem wzrokiem repozytorium dostępnych pozycji, w pewnym momencie moje oczy ujrzały postać. Postać na mnie spoglądała, miała bladą skórę i doskonale kontrastowała z ciemnym światłem...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-03-20
Po kilkunastu stronach ostatniego tomu Azymutu dotarła do mnie myśl, że finał nie będzie w stanie udźwignąć tego co udało się wyprawować autorom na stronach czterech ostatnich tomów przygód Mani. Niestety dobrnąwszy do ostatniej ilustracji nie mogłem się nadziwić, że miałem słuszne przeczucie i że to już koniec... tak po prostu koniec. Czytając ostatni tom miałem wrażenie jakby autorzy zostali zaskoczeni w połowie informacją o tym, że to już ostatnia część i muszą pędzić z rozwiązywaniem wszystkich wątków. Ostatecznie dostaliśmy nadal ładnie namalowany ale nudny portret, na którym dotychczasowa elegancja i kreatywność została zastąpiona pośpiechem i prostolinijnością.
Ostatnie podmuchy zimy to najsłabsza część spośród całej piątki i nie mam tutaj na myśli tylko niesatysfakcjonującego finału. Ta część jest po prostu nieciekawa a rzeczy, które sprawiały frajdę w poprzednich częściach gdzieś zanikły. Autorzy zastawili na samych siebie pułapkę otwierając sporą liczbę wątków na przestrzeni dotychczasowych części. Niestety wpadli w tą pułapkę ponieważ większość z tych wątków jest zamknięta w bardzo naiwny lub nieoczywisty sposób.
Po kilkunastu stronach ostatniego tomu Azymutu dotarła do mnie myśl, że finał nie będzie w stanie udźwignąć tego co udało się wyprawować autorom na stronach czterech ostatnich tomów przygód Mani. Niestety dobrnąwszy do ostatniej ilustracji nie mogłem się nadziwić, że miałem słuszne przeczucie i że to już koniec... tak po prostu koniec. Czytając ostatni tom miałem wrażenie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-04
Kontynuacja opowieści o życiu i twórczości Michelangelo Merisiego w moim odbiorze niewiele różni się od tomu pierwszego. Caravaggio zajmuje się podobnymi czynnościami, natomiast zmianie ulega miejsce akcji. Nie jest to Rzym lecz Malta. Rysunki architektury nadal wspaniałe, postacie nadal czasami dziwaczne przez dobór kolorów.
Tom drugi utwierdził mnie w przekonaniu, że najlepszym możliwym wyborem człowieka od kolorów w komiksach Milo Manary jest sam autor rysunków. Porównując prace Simony w obu tomach o Caravaggio-u oraz to co mistrz wykonał np. w Guliwerianie, zdecydowanie wybieram autorską palatę barw.
Fabuła: 7/10
Scenariusz: 6/10
Kompozycja: 8/10
Ilustracje: 7/10
Wydanie: 6/10
Kontynuacja opowieści o życiu i twórczości Michelangelo Merisiego w moim odbiorze niewiele różni się od tomu pierwszego. Caravaggio zajmuje się podobnymi czynnościami, natomiast zmianie ulega miejsce akcji. Nie jest to Rzym lecz Malta. Rysunki architektury nadal wspaniałe, postacie nadal czasami dziwaczne przez dobór kolorów.
Tom drugi utwierdził mnie w przekonaniu, że...
2022-04
Opowieść o malarzu Caravaggio autorstwa Milo Manary jest ciekawie zrealizowanym w osobliwy dla włocha sposób opowiadaniem.
"Paleta i Rapier" jest przykładem, że Manara nie tylko potrafi rysować kobiety, kartkując album odnisłem wrażenie, że artysta skupił się przede wszystkim na architekturze ówczesnego Rzymu. Z dużą dbałością podszedł do fasad oraz wnętrz budynków. Decyzję o tym, żeby położyć kolory na rysunki mistrza uznaję za nietrafioną. Kolory nałożone na postaci sprawiają jakby były one "wklejone" z różnych obrazów.
Wydanie Caravaggia w dwóch tomach po 56 każdy stron każdy jest dla mnie niezrozumiałe, powinno to zostać zintegrowane. Dodatkowo tomy pierwszy i drugi różnią się wykonaniem okładki. Tom pierwszy jest błyszczący a drugi matowy. Sprawia to wrażenie niespójności wykonania.
Fabuła: 7/10
Scenariusz: 6/10
Kompozycja: 8/10
Ilustracje: 7/10
Wydanie: 6/10
Opowieść o malarzu Caravaggio autorstwa Milo Manary jest ciekawie zrealizowanym w osobliwy dla włocha sposób opowiadaniem.
"Paleta i Rapier" jest przykładem, że Manara nie tylko potrafi rysować kobiety, kartkując album odnisłem wrażenie, że artysta skupił się przede wszystkim na architekturze ówczesnego Rzymu. Z dużą dbałością podszedł do fasad oraz wnętrz budynków....
2022-04
Drugi tom Dzikiego Zachodu pod nazwą Dziki Bill jest dobrą kontynuacją, ale zdecydowanie ustępuje Calamity Jane.
Historia w stosunku do pierwszej części dzieje się w kilku miejscach i śledzimy ją w równoległym czasie. Mam wrażenie, że nie jest to najlepszy pomysł. Ilustracje nadal na bardzo wysokim poziomie.
Nadal jest to dobry western, którego kontynuacji wyczekuję z niecierpliwością.
Fabuła: 7/10
Scenariusz: 7/10
Kompozycja: 8/10
Ilustracje: 9/10
Wydanie: 8/10
Drugi tom Dzikiego Zachodu pod nazwą Dziki Bill jest dobrą kontynuacją, ale zdecydowanie ustępuje Calamity Jane.
Historia w stosunku do pierwszej części dzieje się w kilku miejscach i śledzimy ją w równoległym czasie. Mam wrażenie, że nie jest to najlepszy pomysł. Ilustracje nadal na bardzo wysokim poziomie.
Nadal jest to dobry western, którego kontynuacji wyczekuję z...
2022-03-10
Fabuła: 7/10
Scenariusz: 7/10
Kompozycja: 8/10
Ilustracje: 8/10
Wydanie: 8/10
Fabuła: 7/10
Scenariusz: 7/10
Kompozycja: 8/10
Ilustracje: 8/10
Wydanie: 8/10
2022-03-06
Fabuła: 7/10
Scenariusz: 7/10
Kompozycja: 7/10
Ilustracje: 7/10
Wydanie: 8/10
Fabuła: 7/10
Scenariusz: 7/10
Kompozycja: 7/10
Ilustracje: 7/10
Wydanie: 8/10
2022-03-06
Gdyby nie kilka "łączników" Diabelski Interes możnaby czytać bez znajomości poprzedniego tomu. Mamy tutaj sequel gdzie śledzimy losy bohaterki, która spotyka na swojej drodze kolejnych, dających się zmanipulować mężczyzn. Zabieg ten jest klasyczny dla motywu femme fatale, aczkolwiek na tle niezbyt oryginalnej opowieści wydaje się być wtórny. Przy pmocy didaskaliów doświadczamy kolejnych przemyśleń i uczuć facetów spotkanych przez Jo. Przyglądając się rysunkom w momentach gdzie doświadczamy akcji odniosłem wrażenie, że już widziałem podobne pomysły a nawet wręcz te same kadry. Wyglądało to tak jakby Sean Philips nie miał pomysły na bardziej oryginalne przedstawienie strzelaniny lub odnoszonych obrażeń, przez uczestników akcji.
Diabelski interes jest opowiadaniem o zdecydowanie prostrzej konstrukcji niż miało to miejsce przy okazji czytania tomu pierwszego. Akcja skupia się na jednym wątku i dwóch głównych postaciach. Cała reszta jest tylko dodatkiem, który jest dosyć łatwo wyczuwalny podczas lektury. Autor nie angażuje czytelnika w sprawy mniej ważne z taką mocą jak w części pierwszej. Całość wydała się dostępniejsza być może dlatego, że już zdążyłem się przyzwyczaić do specyfiki w pisaniu scenariusza jaką posługuje się Ed Bruebaker.
Technicznie drugie wydanie posiada kilka błędów. Niedopsasowana czcionka w dymkach, niszczące tempo czytania problemy w ekspozycji niektórych scen, komicznie przedstawiane emocje Jo (scena na cmentarzu), miejscami mało szczegółowe rsunki postaci, wtórność w kadrach w stosunku do części pierwszej.
Drugi tom serii Fatale czyta się dobrze. Fabułą płynie wraz z następnymi kadrami. Autor nadal w ciekawy sposób wiąże różne wątki ze świata Josephine. Gdybym nie przeczytał pierwszej części być może dałbym wyższą ocenę.
Fabuła: 6/10
Scenariusz: 7/10
Kompozycja: 6/10
Ilustracje: 6/10
Wydanie: 7/10
Gdyby nie kilka "łączników" Diabelski Interes możnaby czytać bez znajomości poprzedniego tomu. Mamy tutaj sequel gdzie śledzimy losy bohaterki, która spotyka na swojej drodze kolejnych, dających się zmanipulować mężczyzn. Zabieg ten jest klasyczny dla motywu femme fatale, aczkolwiek na tle niezbyt oryginalnej opowieści wydaje się być wtórny. Przy pmocy didaskaliów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-03-05
Pierwszy tom pod względem fabularnym nie zachwyca. To co jest wyjątkowe to warstwa techniczna, w szczególności scenariusz i kompozycja.
Fabuła: 6/10
Scenariusz: 9/10
Kompozycja: 7/10
Ilustracje: 7/10
Wydanie: 9/10
Pierwszy tom pod względem fabularnym nie zachwyca. To co jest wyjątkowe to warstwa techniczna, w szczególności scenariusz i kompozycja.
Fabuła: 6/10
Scenariusz: 9/10
Kompozycja: 7/10
Ilustracje: 7/10
Wydanie: 9/10
2003
Na początek kilka oczywistości po zapoznaniu się z lekturą. Sandoval jest świetnym rysownikiem i malarzem. Niektóre kadry wyglądają jak dzieła sztuki, można je spokojnie wieszać w galeriach dzieł sztuki. Tak się składa, że znam kilka poprzednich prac Sandovala, tym co też je znają mogę powiedzieć, że dostaniecie tego samego więcej. Oprócz wysokiego poziomu wizualnego, w pakiecie dostajemy treść, tym razem autorstwa nie Sandovala a Stephena Desberga, i to treścią Lotki mam największy problem. Sam koncept trafienia do piekła i próby ucieczki z tego piekła jest całkiem ciekawy, niestety z każdą przeczytaną stroną problemy scenariusza stają się coraz bardziej dostrzegalne. Problemów tych jest sporo, zaczynając od głównego bohatera, który jest nijaki, sztucznie tajemniczy tylko dla samej tajemniczości, do końca nie znamy jego motywacji do jakiegokolwiek działania. Bohaterowie drugoplanowi są ciekawe tylko na karcie streszczenia komiksu, kiedy te postacie pojawiają się na planszach i czytamy co mają do powiedzenia, okazuje się, że są jednowymiarowe. Te postaci są przezroczyste i mało interesujące. Ich motywacje są niezrozumiałe lub okazuje się, że są po prostu bez sensu. Niestety im dalej w las tym gorzej. Napotkane postacie bełkoczą, kadry czasami pokazują wydarzenia w dziwnych perspektywach i odnosiłem wrażenie, że w złej kolejności. W komiksie jest sporo akcji, są ucieczki, sceny walki, dynamiczne sceny z postaciami to praktycznie połowa całej treści. Problem polega na tym, że ta akcja chaotycznie jest przeplatana z dialogami gdzie postaci po prostu ze sobą rozmawiają na jakiś mało istotny temat w obliczu zagrożenia. Niestety bardzo często bełkoczą i po kilku takich scenach myślałem tylko o tym, żeby jak najmniej ze sobą rozmawiali. Dialogi są w 2/3 są o niczym, nieinteresujące lub nie zdążają do żadnego rozwinięcia w fabule. Jeżeli już do takowych finałów dochodzi to okazuje się to nieciekawe lub niesatysfakcjonujące. Czasami wygłaszane kwestie są teatralnie sztuczne, zupełnie tak jakby przez kilka dymków umieszczonych na jednej lub kilku stronach autorzy chcieli utrwalić w głowach czytelnika o kim lub czym mówią.
Lotkę zostawiam tylko dla rysunków, jeżeli szukasz dobrego opowiadania to omijaj Lotkę dużym łukiem.
Na początek kilka oczywistości po zapoznaniu się z lekturą. Sandoval jest świetnym rysownikiem i malarzem. Niektóre kadry wyglądają jak dzieła sztuki, można je spokojnie wieszać w galeriach dzieł sztuki. Tak się składa, że znam kilka poprzednich prac Sandovala, tym co też je znają mogę powiedzieć, że dostaniecie tego samego więcej. Oprócz wysokiego poziomu wizualnego, w...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to