-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj „Chłopaka, który okradał domy. I dziewczynę, która skradła jego serce“LubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-03
2024-04-22
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
Tej autorki raczej nie trzeba przedstawiać a tym bardziej reklamować, bo chyba większość z nas przeczytała jakąś jej książkę. Agnieszka Lingas-Łoniewska jest mi również znana, i chociaż nie przepadam zbytnio za słodkimi romansami, ale jej książki potrafią często wzbudzić we mnie wiele emocji i zdecydowanie zmienić mój kiepski nastrój.
Tym razem sięgnęłam po tę książkę jednak jeszcze z innego powodu, książka ta bierze udział w Czytelniczym Wyzwaniu Tematycznym na 2024 rok, więc dlatego ją przeczytałam.
Chociaż wielu czytelników skrytykowało tę książkę, to czyta się ją bardzo dobrze. Może jest zbyt przekombinowana i zbyt słodka, jakby dla młodszych czytelników, lub bardziej czytelniczek, które wciąż marzą o księciu na białym koniu, ale mimo to, ta nieskomplikowana historia o miłości, uczy również o dawaniu drugiej szansy, nawet w takich wydawałoby się zupełnie beznadziejnych przypadkach...
"Bo kiedyś myślałem, że jutra nie będę miał, że jutro nic mnie nie czeka. A teraz wiem, że mam przed sobą sporo następnych dni, w których zawsze muszę być czujny i gotowy na to, aby bronić tego, co moje. Aby kochać. Aby żyć. Pełnią życia."
Prawdziwa miłość pokona wszystkie problemy, nie złamie jej upływający czas ani podstępne knowania zazdrośników i źle życzących ludzi.
Igor i Milena kochali sią bardzo, nie widzieli poza sobą świata, lecz nagle Milena wyjechała bez słowa. Igor długo nie mógł się pozbierać, obiecując sobie, że już więcej nie da się tak zranić. Jego życie nie było usłane różami, ale jakoś radzi sobie ze wszystkim. Równie nagle jak odeszła, tak niespodziewanie Milena wraca do miasta, lecz już jako gwiazda filmowa.
Właśnie w rodzinnym mieście ma być premiera jej nowego filmu...
Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że będzie trudno, bo traumy z młodości nadal ją męczą, mimo osiągniętej sławy i karierze aktorskiej, nie jest szczęśliwa.
Gdy do Igora docierają wieści o powrocie Mileny, jego względny spokój również zostaje naruszony, wzbiera w nim wściekłość.
"Przybrał maskę obojętności, starając się nie okazywać, jak wielkie zrobiła na nim wrażenie. Ona też szybko odzyskała równowagę i omiotła go wzrokiem, jakby był jednym z widzów, kimś, kogo nie znała. Kimś obcym. Bo był. Właśnie tak."
Czy w końcu byli kochankowie spotkają się i wyjaśnią sobie dawne zaszłości? Dlaczego Milena tak nagle wyjechała z miasta? Czym zawinił Igor w przeszłości?
Może trochę przejaskrawione w tej powieści postaci, ale autorka porusza w niej wiele istotnych i trudnych tematów, i to w sposób przystępny, to dobra lektura tak na jeden wieczór.
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
Tej autorki raczej nie trzeba przedstawiać a tym bardziej reklamować, bo chyba większość z nas przeczytała jakąś jej książkę. Agnieszka Lingas-Łoniewska jest mi również znana, i chociaż nie przepadam zbytnio za słodkimi romansami, ale jej książki potrafią często wzbudzić we mnie wiele emocji i zdecydowanie zmienić mój kiepski nastrój.
Tym razem...
2024-04-27
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
„Willa przy Perłowej” to kontynuacja powieści Pauliny Molickiej „Księgarenka na Miłosnej”. Co prawda, nie czytałam pierwszej części, ale mimo to nie odczułam zbytnio tego, w zasadzie można nawet potraktować ja jako zupełnie odrębną opowieść. Chociaż ja wrzuciłam już poprzednią część na swoją wirtualną półkę na Legimi...
Wielokrotnie już wspominałam, że jestem okładkową sroczką, więc i ta niemal cukierkowa i bajeczna okładka przyciągnęła mój wzrok. A gdy dzisiaj moja wnuczka zobaczyła jak czytam książkę, również się nią zachwyciła, myśląc, że to bajka, którą dla niej przygotowałam. Jednak nie jest to tak różowa historia, jak mogłaby wskazywać okładka. To opowieść poruszająca wiele trudnych tematów, pełna emocji i wzruszeń, mądra i niejako zmuszająca do refleksji.
Czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie, aż chce się przewracać kolejne kartki. Dla mnie to był prawdziwy relaks i odpoczynek od własnych problemów.
Co można zrobić gdy zranią nas najbliższe nam osoby? Każdy z pewnością miałby jakiś pomysł, lecz najlepszym chyba sposobem jest... ucieczka. Od wszystkiego i od wszystkich.
Nie jest to chyba dobry pomysł, chociaż właściwie każdy nie byłby w takiej sytuacji dobry...
Michalina zawiodła się nie tylko na przyjaciółce, którą traktowała jak siostrę, ale również na ojcu. Dwie najbliższe jej osoby tak mocno ja zraniły, że dziewczyna nie miała już ochoty ani z nimi rozmawiać, ani tym bardziej na nich patrzeć. Spakowała się w małą walizkę i wyjechała do miasteczka, w którym mieszka brat ojca. Ojciec już jakiś czas temu zerwał kontakty z bratem, więc Michalina nie miała pewności, jak stryj na jej widok zareaguje i czy w ogóle przyjmie ją pod swój dach.
"Uciekła, to był fakt. Jedyna pewność w ostatnich tygodniach."
"Przyjeżdżając do miasteczka, miała poczucie, że spakowała do niej tylko żal, rozgoryczenie, poczucie samotności, może zalążki nienawiści."
Przypadkowo spotyka Krystynę, starszą kobietę, która zasłabła. Odprowadza ją do domu i w taki sposób trafia do willi na ulicy Perłowej, która dawniej nie tylko lśniła blaskiem, ale gdzie przez kilka pokoleń odbywały się także różne spotkania i imprezy towarzyskie, to miejsce tętniło życiem i przyciągało do siebie rzesze klientów. Obecnie willa świeci, ale pustkami, a właścicielka nie radzi sobie z problemami finansowymi a na pomoc syna liczyć zbytnio nie może. Co prawda, matka (Krystyna) wspiera ją, ale tylko duchowo, bo nie ma innych możliwości. Powoli dociera do niej, że musi zamknąć swój pensjonat...
"Wiedziała, że Grażyna potrzebuje oddechu. Tak, była roztrzepana, ale miała też dobre serce, które w biznesie na dłuższą metę przestało być opłacalne, a z czasem zaczęło przynosić coraz większe długi."
Michalinie spodobał się ten mały, ale klimatyczny pensjonat i zaproponowała Grażynie (właścicielce) swoją pomoc. Marketing i media społecznościowe to przecież to, na czym znała się najlepiej, tym się zajmowała w korporacji. Grażyna daje szansę i Miśce i swojej willi, mając nadzieję, że pomysł dziewczyny wypali. Zatrudnia ją tymczasowo i jak część wynagrodzenia oferuje jeden z pokoi do zamieszkania. Michalina zgadza się na taki układ, nie chciałaby ciągle "wisieć" u stryja, woli go odwiedzać...
W willi dziewczyna spotyka Adama, mężczyznę, który już niejednokrotnie zdenerwował ją szybką jazdą samochodem po miasteczku. To syn Grażyny i wnuk Krystyny, więc będzie go spotykała częściej. Jednak im dłużej mieszkała w willi, tym bardziej sam jego widok podnosił jej ciśnienie, nie musiał nawet nic mówić. Zresztą Adam również nie pała zbytnią sympatią do dziewczyny i podważa jej pomysły na ratowanie biznesu matki.
Michalina nie dość, że musi mierzyć się z własnymi problemami rodzinnymi, to jeszcze wzięła sobie na głowę problemy innych.
Czy uda się Michalinie przywrócić popularność pensjonatu? Jak potoczą się jej relacje z synem właścicielki? Dlaczego właściwie Michalina uciekła od ojca?
Ta powieść praktycznie czyta się sama dostarczając jednocześnie tak wiele dobrych emocji, że znakomicie poprawia humor nawet w pochmurne i złe dni.
Dziękuję Wydawnictwu DRAGON za otrzymany egzemplarz książki.
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
„Willa przy Perłowej” to kontynuacja powieści Pauliny Molickiej „Księgarenka na Miłosnej”. Co prawda, nie czytałam pierwszej części, ale mimo to nie odczułam zbytnio tego, w zasadzie można nawet potraktować ja jako zupełnie odrębną opowieść. Chociaż ja wrzuciłam już poprzednią część na swoją wirtualną półkę na Legimi...
Wielokrotnie już...
2024-04-25
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Walerka i bohaterki Jastry" to druga część z serii "Borkowie i kaszubskie przygody" autorstwa Darii Kaszubowskiej. Nie czytałam, co prawda części pierwszej, ale postaram się to nadrobić, tym bardziej, że książkę tę czytałam już po raz drugi swoim wnukom, bo tak bardzo im się podobała.
Ja kilka razy byłam na Kaszubach, mam tam znajomych, więc trochę jakby "obsłuchałam się" z tym językiem, ale maluchom musiałam wytłumaczyć co trudniejsze wyrażenia. Jednak nie sprawiło mi to żadnego problemu, a dzieci bardzo chętnie słuchały tej opowieści.
Franc, Walerka, Otylka i Bruno są rodzeństwem, od dwóch lat mieszkają na Kaszubach, bo stąd pochodzą ich rodzice. Nie wiedzą jeszcze wielu rzeczy o tym regionie, ale chętnie poznają nie tylko język, ale także zwyczaje oraz wierzenia i każdego dnia coś nowego i fascynującego odkrywają i przekonują się, że nie jest to takie zupełnie zwyczajne miejsce.
A w dodatku oni nie są takimi zupełnie zwyczajnymi dziećmi.
"Bruno, Otylka, Walerka i Franc Borkowie byli rodzeństwem. Jeszcze dwa lata temu żadne z nich nie pomyślałoby, że znajdą dom na Kaszubach."
Kończą się wakacje, czas do szkoły, a szkoła, do której chodzą Borkowie nie jest taka, jaką większość z nas zna, ich szkoła jest wyjątkowa, bo typowo kaszubska. Dzieci nie tylko uczą się w niej języka kaszubskiego, ale również o historii swojego regionu a ściany i wszystkie meble pomalowane są na siedem kolorów: żółty, zielony, czarny, czerwony i trzy odcienie niebieskiego. To typowe kolory używane w tradycyjnym hafcie kaszubskim, niebieskie oznaczają niebo, jezioro i morze, zieleń - łąki i lasy, żółć symbolizuje słońce, czerwień zaś miłość do ziemi ojczystej a czerń oddaje trud pracy ludności kaszubskiej.
"Na Kaszubach - tak jak w całej Polsce - było wiele szkół. Jednak nie wszyscy dyrektorzy mieli w sobie skrę Ormuzda, czyli rozumieli potrzeby kaszubskich dzieci. Nie wszędzie można było się uczyć kaszubskiego."
Do tak pięknej i kolorowej szkoły dzieci dość chętnie uczęszczają, chociaż i w niej nie brakuje rozrabiaków i problemów pedagogicznych. Szumnie i wesoło rozpoczęty nowy rok szkolny zapoczątkował jednak całą lawinę nieplanowanych zdarzeń. Coś dziwnego zaczęło się dziać z panią dyrektor, która już następnego dnia zaczyna wprowadzać coraz dziwniejsze zakazy i nakazy aż w końcu całą szkołę przemalowano na kolor szary... Dlaczego? Przecież właśnie ona była najżarliwszą zwolenniczką i kolorów kaszubskich i wszystkich tradycji, była prawdziwą Kaszubką. Co lub kto wpłynął na jej coraz dziwniejsze zachowanie? Czy to sprawka Arymana, czy ktoś inny chce zniszczyć kaszubskie tradycje?
Walerka z rodzeństwem przyjaciółmi postanawiają znaleźć przyczynę zmiany dyrektorki, bo chcą nadal móc uczyć się języka kaszubskiego i być wiernym tradycji.
Na jaki pomysł wpadła dziewczynka? Kto przyjdzie jej z pomocą? Czy uda się uratować kaszubską szkołę?
Myślę, że nie jest ważne, czy byliście na Kaszubach i czy znacie ich język czy tradycje, ale ta historia przepełniona baśniową magią z pewnością Was zauroczy.
Książka jest w dodatku pięknie wydana, dzieci mogą ją wertować wielokrotnie bez obawy rozpadu, a klimatyczne i cudowne ilustracje Katarzyny Wójcik dopełniają całe dzieło.
W dodatku każdy rozdział znaczony jest kaszubski motywem, cały czas więc wiemy, w jakim regionie się znajdujemy.
Książka jest rewelacyjna nie tylko dla dzieci, i nie tylko dla Kaszubów.
Zdecydowanie dla nas wszystkich.
Polecam!
Dziękuję Pani Marcie Kucharz i Wydawnictwu Mięta za możliwość przeczytania książki.
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Walerka i bohaterki Jastry" to druga część z serii "Borkowie i kaszubskie przygody" autorstwa Darii Kaszubowskiej. Nie czytałam, co prawda części pierwszej, ale postaram się to nadrobić, tym bardziej, że książkę tę czytałam już po raz drugi swoim wnukom, bo tak bardzo im się podobała.
Ja kilka razy byłam na Kaszubach, mam tam znajomych, więc...
2024-04-20
"Taki piękny most" to trzecia część cyklu "Amanda Pietrzak" a zarazem szkoda, że już ostania...
To zwieńczenie losów Amandy, gdzie znajdziemy wiele odpowiedzi na wcześniejsze pytania i niedopowiedzenia.
Agnieszka Bednarska w tej części zabiera nas w podróż do San Francisco, w okolice chyba najbardziej znanego i urokliwego mostu – Golden Gate. Piekny i majestatyczny, przyciągający wzrok most, jest jednocześnie miejscem niosącym śmierć tym, co nie mieli już siły, żeby dłużej żyć. Z pewnością wpływ na przyciąganie samobójców mają dość niskie barierki na moście, ale przecież nie ma obowiązku skakania z niego, a wysokie barierki popsuły by widok, myślę także, że jeśli komuś naprawdę zależałoby na samobójczy skok, to i tak by znalazł sposób. Jednak to właśnie ten most nazywany jest również "Mostem Samobójców", bo od chwili otwarcia zabrał już tysiące ludzkich żyć.
"Życie jest energią, wystarczy zaakceptować fakt, że istnieje w zmienne formie, a można je uznać za wieczne."
Ta książka bardzo mnie poruszyła z powodu tego, że historia opowiedziana przez autorkę tak naprawdę mogłaby zdarzyć się w mojej rodzinie. Na szczęście "moje" bliźniacze wnuki miały dużo więcej szczęścia niż bliźniaczki z opowieści Agnieszki Bednarskiej. Pamiętam jednak te obawy i córki oraz moje, o to, co może pójść nie tak...
Poszukiwania Amy nadal trwają, bliscy nie mają żadnych wieści od niej. Dziewczyna jakby zapadła się pod ziemię, nie ma po niej żadnego śladu. W tej części dowiemy się, co spotkało Amandę, lecz poznamy również historie kilku innych osób.
Wiktoria czuje się samotna, mąż jest lekarzem i niejako ciągle na dyżurze, a dzieci dawno wyprowadziły się z domu i mają swoje życie, rzadko ją odwiedzają.
Georgia swój czas poświęca na wychowywanie córki Antonii, która żyje jednak w swoim świecie.
Ludmiła i Oleg z małą córeczką próbują w Ameryce ułożyć sobie szczęśliwe życie. Gdy nie do końca się to udaje, ona chce wracać do Rosji, lecz mąż ciągle odwleka powrót.
Wszystkie te postacie będą odgrywały znacząca rolę w całej historii.
Pojawi się również znany nam wcześniej Hubert, który nadal kombinuje i miesza, i wciąż szuka sposobu na dotarcie do syna. Udało mu się zmanipulować Sabinę, która wierząc w jego obietnice jest skłonna poświęcić nawet cały swój majątek żeby tylko zostać jego... żoną.
Wątek kryminalny jest również intrygujący.
Nie będę Wam zdradzała zbyt wielu szczegółów, bo warto samemu je poznać.
Jeśli nie znacie tej trylogii to polecam, bo i "Piętno Katriny" i "Zabierz dzieci, wyjedź z miasta” oraz "Taki piękny most" to książki warte żeby je przeczytać.
Trochę mi szkoda, że to już koniec, ale czekam na następne książki Agnieszki Bednarskiej.
"Taki piękny most" to trzecia część cyklu "Amanda Pietrzak" a zarazem szkoda, że już ostania...
To zwieńczenie losów Amandy, gdzie znajdziemy wiele odpowiedzi na wcześniejsze pytania i niedopowiedzenia.
Agnieszka Bednarska w tej części zabiera nas w podróż do San Francisco, w okolice chyba najbardziej znanego i urokliwego mostu – Golden Gate. Piekny i majestatyczny,...
2024-04-24
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Ta, która wie..." to już trzecia książka Katarzyny Kuśmierczyk, przedstawiona przez nią niesamowita historia niemal wessała mnie aż do końca, ostatniej strony.
Przeczytałam do końca i jestem naprawdę zachwycona, dla mnie to najlepsza książka autorki!!!
"Ta, która wie..." to dość intrygujące spojrzenie na świat kobiet, w przeszłości i współcześnie, wydaje się, że przez tyle lat wiele się w nim zmieniło, ale może się okazać, że jednak nie...
Autorka prowadzi narrację dwutorowo - współcześnie i ponad dwieście lat temu, w czasie, gdy na Wzgórzu Szubienicznym w Reszlu, spalono ostatnią w Europie czarownicę.
Nie jest to jednak powieść historyczna, chociaż znajdziemy w niej fakty historyczne, bo oparte na prawdziwej postaci, czarownicy Barbary Zdunk, która została spalona 21 sierpnia 1811 roku. W tamtym czasie każdą kobietę można było właściwie uznać za czarownicę, wystarczyło kilka, nawet często banalnych oskarżeń zawistnych i zazdrosnych sąsiadów.
Michalina studiuje historię sztuki w Warszawie, razem ze swoim chłopakiem ma zacząć praktyki w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, lecz jakimś dziwnym trafem otrzymuje przydział do muzeum w maleńkim Reszlu... Jakim cudem? Co się stało, że do Wrocławia jedzie nielubiana Wioleta? Czy to Janek ją zwodził i celowo wybrał inną dziewczynę?
Michalina pochodzi z Suwalszczyzny, z małej wioseczki, ale ucząc się bardzo dobrze i wygrywając olimpiady, otrzymała stypendium i wyrwała się do stolicy na studia.
"Dlaczego zawsze mi się to przytrafia? Uciekłam od tego cholernego zadupia tylko po to, żeby trafić do kolejnej czarnej
d... dziury."
"Wybrała historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim nie tylko dlatego, że kochała historię, ale też dostrzegając szansę na wyrwanie się z tego znienawidzonego zaścianka."
Gotycki XIV wieczny zamek w Reszlu był siedzibą biskupów warmińskich i może nie było w nim zbyt wielu eksponatów, to jednak powoli Michalina, chociaż nie chciała się do tego przyznawać, ale z każdą chwilą coraz mniej żałowała, że tutaj wylądowała. Było w tym miasteczku coś magicznego, coś, czego nie potrafiła nazwać, ale co przyciągało ją jak magnes. Michalina z wielkim zaangażowaniem zaczyna badać różne legendy związane z Reszlem i kataloguje dokumenty, które są na stanie muzeum. Dowiaduje się też bardzo dużo z opowiadań ludzi tam mieszkających oraz od nowo poznanych rówieśników. Poznaje osoby, które ubarwiają tę opowieść, i jakby przypadkiem zastawiając sidła tajemnic, w które Michalina bezgranicznie wpada. Gdy dowiaduje się, że jej mieszkanko jest nad celą, w której swoje ostatnie dni spędziła Barbara Zdunk oskarżona o czary a następnie spalona na stosie, bardzo chce poznać jej historię. Nie ma pojęcia jaką rolę przyjdzie jej tam odegrać.
Ponad dwieście lat wcześniej, bo w sierpniu 1811 roku , młoda zielarka, Barbara Zdunk, uczy się swojego zawodu, a że jest ładna, więc okoliczni mężczyźni próbują ją zniewolić. Większość kobiet z wioski, ma żal do jej matki, że chociaż nie była Warmiaczką, to "podebrała" jednego z bogatszych mężczyzn, Baśkę i jej siostrę traktują także jak obce i na każdym kroku pokazują swoją wyższość. Z powodu wyobcowania społecznego i niesprawiedliwego traktowania przez zawistne sąsiadki Barbara cierpi, ale mimo to stara się tym nie przejmować, chociaż nie jest to łatwe. Mimo wielu szykan i tak stara się pomagać ludziom, nawet tym złośliwym sąsiadkom również...
"Była inna niż reszta, więcej czuła, wiedziała i widziała, ale nikogo nie ukrzywdziła. Zawsze starała się pomagać ludziom, a zło, które czasem czuła w sobie, próbowała wymodlić.:
Co łączy historie tych dwóch młodych kobiet? Czy mają ze sobą cokolwiek wspólnego?
Dwie bohaterki, tak różne, żyjące w tak odmiennych czasach, a jednak coś je niewidzialnego jakoś ze sobą splata.
Bardzo mi się podobał starodawny język, w którym autorka napisała historię Barbary.
To przeplatanie współczesności z dawnymi czasami bardzo dobrze się miesza, to jakby za dotknięciem magicznej różdżki możemy przenosić się z przeszłość i wracać z powrotem...
Jeśli lubicie magiczne książki, z historycznym zabarwieniem, to polecam tę książkę. Z pewnością się Wam spodoba.
Zdecydowanie pozycja jak i sama autorka godna polecenia.
A ja, autorce dziękuję za miłą dedykację.
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Ta, która wie..." to już trzecia książka Katarzyny Kuśmierczyk, przedstawiona przez nią niesamowita historia niemal wessała mnie aż do końca, ostatniej strony.
Przeczytałam do końca i jestem naprawdę zachwycona, dla mnie to najlepsza książka autorki!!!
"Ta, która wie..." to dość intrygujące spojrzenie na świat kobiet, w przeszłości i...
2024-04-07
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Piekielna sztuka" to zadziwiająca książka. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek taką czytałam. Znajdziemy w niej niemal wszystko: i kryminał, i zbrodnię, i miłość, i zdradę, i thriller, i psychologiczną zagadkę, a jednak mimo tego lektura tej książki daje satysfakcję, wywiera wielkie wrażenie wywołując jednocześnie wiele emocji i zmusza do refleksji.
Cieszę się, że miałam możliwość jej przeczytania.
"Jesień w Atlancie jest magiczna, temperatura spada, ale słońce wciąż mocno grzeje, drzewa w tym czasie stroją się w najwytworniejsze szaty, aby godnie pożegnać świat gasnący wraz z nadejściem mrozów."
John McLain kandyduje w wyborach na gubernatora stanu Georgia. Wszystko idzie zgodnie z planem, wspiera go kochająca żona a kampanię bardzo dobrze zajął się się jego syn.
Jednak po jednym z wieców puściły hamulce i John popełnił błąd, który może zniszczyć nie tylko jego karierę, ale także i rodzinę. Gdy tuż przed wyborami okazuje się, że jego sekret zna rywal, sprawa zaczyna się komplikować. John nie widzi żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji. Nagle w jego życiu pojawia się nieznany mu tajemniczy i elegancki mężczyzna. Spencer wyciąga do niego pomocną dłoń w zamian za jeden budynek, za "High Museum of Art", i chociaż John ma pewne obawy, przyjmuje jego pomoc nie wiedząc, ż to kolejna niezbyt dobra decyzja... A przecież każda decyzja ma swoje konsekwencje jak również i to, że naiwność graniczy z głupotą. Trzeba zawsze uważać z kim się podpisuje pakt..., gdyby to jednak było takie proste...
Jeden błąd, jedna zła decyzja potrafi zniszczyć całe życie, a jedna osoba może czasem zmienić wszystko...
"Wiedział, że będą kłopoty. Niestety, nawet we śnie nie potrafił nic zmienić. Od tego dnia Spencer zamieszkał z nim na zawsze."
Ta książka łączy z sobie polityczne zmagania z diabelskimi, szatańskimi intrygami i magiczną sztuką. Uświadamia czytelnika, że brak wiary w siebie i samotność, odrzucenie ze względu na "inność" może doprowadzić człowieka na skraj przepaści i często wystarczy tylko maleńki krok i nie ma już odwrotu. A jedna zła decyzja pociąga za sobą kolejne...
W swojej historii autorka nic nie podaje nam na tacy, tu nic do końca nie jest oczywiste, można się tylko domyślać podświadomie zakończenia, ale i tak nas zaskoczy.
To jest dla nas jakby taka lekcja życia, żeby chociaż na chwilkę zatrzymać się i pomyśleć. Licho nie śpi, jak mówiła moja babcia, a może czeka gdzieś na nas za rogiem, więc trzeba się mieć na baczności.
Do czego człowiek jest zdolny się posunąć, żeby wygrać jakiś "stołek"?
Czy każdy jest w stanie zaprzedać duszę diabłu?
Czy dobro zawsze zwycięża w walce ze złem?
Władza i pieniądze od zawsze rządziły światem. Lecz czy zawsze rządzą najmądrzejsi i właściwi ludzie?
„Piekielna sztuka” to opowieść o ludzkich słabościach, poczuciu samotności oraz o tym do czego człowiek jest zdolny żeby przejąć władzę. O tym jak można człowiekiem manipulować i zmusić go do podjęcia różnych decyzji, o najmroczniejszych zakamarkach ludzkiej duszy.
"Tylko nie mów nikomu, że znasz prawdę!
Jeszcze nie pora, jeszcze nie czas - cicho sza!"
Polecam tę intrygującą książkę.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Piekielna sztuka" to zadziwiająca książka. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek taką czytałam. Znajdziemy w niej niemal wszystko: i kryminał, i zbrodnię, i miłość, i zdradę, i thriller, i psychologiczną zagadkę, a jednak mimo tego lektura tej książki daje satysfakcję, wywiera wielkie wrażenie wywołując jednocześnie wiele emocji i zmusza do...
2024-04-01
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Burza" to książka z gatunku fantasy, przyznam, że nawet nie spodziewałam się, że jej fabuła mnie aż tak bardzo wciągnie. Pomysł bardzo dobry na tak wykreowany świat przedstawiony jako zbiór kręgów otoczony przez Burzę. Te zewnętrzne już obróciły się w nicość, pochłonęła je Burza, a pozostałe kręgi to cały świat, bo poza Burzą nie ma już nic. Ale wejście w nią to pewna śmierć. A sama Burza ciągle poszerza swój zasięg, sprawiając jednocześnie, że dla ludzi pozostaje coraz mniej miejsca.
"Nie ma świata poza Burzą. Nie ma ucieczki, bezpiecznej przystani za wałem chmur. Nie ma niczego prócz Burzy."
"Widziałam, jak Burza zabiera ludzi, jednego po drugim. Tkniętych, sąsiadów, wędrowców, którzy zjawiali się na jeden dzień, a potem przepadali. To nieracjonalne, nie ma w tym żadnych sensownych reguł.
I dlatego samotne wejście w Burzę to wyrok śmierci."
Dodatkowym zagrożeniem są bestie, które zamieszkują Burzę, gdy tylko wymkną się z niej staja się groźne dla ludzi i atakują ich. Do obrony przed nimi są wyszkoleni wojownicy Wardana, chociaż nie zawsze są w stanie zdążyć na czas. Władca tej krainy również stara się z całych sił powstrzymać burzę, ale niestety coraz gorzej mu to wychodzi.
Każdy krąg zamieszkują inni klasowo ludzie, najbliżej pierwszego, w którym znajduje się pałac Regii jest słonecznie i mieszkańcy nie przejmują się zbytnio Burzą, im dalej od pałacu, tym mroczniej i bardziej wilgotno a jednocześnie coraz gorzej nawet z żywnością. W piątym, najbiedniejszym kręgu stoi dom dla tkniętych Burzą, którzy raz przez nią naznaczeni nigdy już nie odzyskają swego dawnego życia.
Vesper jest córką legendarnego rebelianta, dziewczyna wraz z ojcem mieszka w piątym kręgu, korzystając z pomocy Ammy, która opiekuje się tkniętymi Burzą. Jej dom jest jedynym schronieniem dla tych niejako wykluczonych ze społeczeństwa. Gdy ojciec Vesper zostaje pojmany przez straż królewską, dziewczyna zrobi wszystko żeby go uratować. Wie, że nie jest to proste a wręcz nawet niebezpieczne, ale nie ma nic do stracenia. Matka już wstąpiła w Burzę, więc chociaż ojca spróbuje uratować. Czy jej się uda?
Nie jest łatwą sprawą poruszać się niezauważonym po wyższych kręgach, gdyż od razu zwróci na siebie uwagę swoim wyglądem. Dlatego chcąc udać się do zamku w pierwszym kręgu musi zmienić swój wygląd. Ma na to sposób, za pomocą ikon chce wyglądać jak ktoś przynajmniej z drugiego kręgu, chociaż jeszcze tego nie próbowała, musi zaryzykować.
"Im bliżej jestem szczytu, tym bardziej ryzykuję."
"Im głębiej docieram, tym więcej ekstrawagancji mnie otacza. Są tu drzewa, jakich nigdy nie widziałam, o czarnej korze i liściach mieniących się jak diamenty."
Powieść napisana ciekawym, niemal poetyckim językiem, lekko się czyta i intryguje do samego końca.
Z przyjemnością śledziłam los Vesper i szukanie pomysłu na to, żeby uratować ojca. Spotka na swojej drodze i przyjaciół i wrogów, lecz nie zawsze będzie w stanie określić kto jest kim tak naprawdę. Czy będzie potrafiła zaufać właściwej osobie? Czy potrafi stawić czoła Burzy? Czy uda się jej znaleźć i uratować ojca?
"Burza" to historia o rodzinie, przyjaźni, lojalności, o walce dobra ze złem, o honorze i odwadze. A także o poświęceniu dla innych, nawet dla nieznajomych...
Jeżeli ciekawi Was ta historia to sięgajcie po książkę. A to dopiero część pierwsza...
Przeczytałam tę książkę w ramach Akcji recenzenckiej Lubimy Czytać.
Za egzemplarz dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Burza" to książka z gatunku fantasy, przyznam, że nawet nie spodziewałam się, że jej fabuła mnie aż tak bardzo wciągnie. Pomysł bardzo dobry na tak wykreowany świat przedstawiony jako zbiór kręgów otoczony przez Burzę. Te zewnętrzne już obróciły się w nicość, pochłonęła je Burza, a pozostałe kręgi to cały świat, bo poza Burzą nie ma już nic....
2024-04-06
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
Ta książka niesamowicie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak dobrego debiutu. Owszem, nie każdemu się podoba, ale ja wkręciłam się historię żywiołu.
Razem z bohaterami krążymy po Zakopanem a jak zwykle jest tam sporo turystów. Chociaż górale i tak ciągle narzekają na nich, ze kiedyś byli inni..., cóż oni pewnie też.
"Kiedyś to byli goście. Prawdziwi turyści. Przyjeżdżali głównie po to, żeby w góry pochodzić. Z plecakiem i głową pełną marzeń o tatrzańskich wierzchołkach. Z plecakiem i głową pełną marzeń o tatrzańskich wierzchołkach. Wynajmowali pokoje i nie narzekali, ale po przygodę. A teraz? Przyjeżdżają tacy jak ci, co ich przegoniłam. Dziady, nie turyści. Chodzą po Krupówkach tam i z powrotem, od sklepu do sklepu, od baru do baru."
Do Zakopanego na kilka dni Janusz Kowalski zabrał żonę Grażynę i swoje dzieci. Zatrzymują się w pensjonacie "Pod Smrekami". Janusz co jakiś czas próbuje znaleźć taki właśnie sposób spędzania czasu z rodziną. Zauważył, że dzieci ciągle siedzą z nosami w telefonie a żona zrobiła się nie wiadomo kiedy zrzędliwa. Teraz również całą drogę marudziła a gdy zobaczyła chmury nad Zakopanem i silne porywy wiatru, od razu zaczęła narzekać, że po co tyle godzin się tłukli żeby siedzieć w pensjonacie...
"Pod Smrekami" zatrzymuje się również Kordian, biznesmen, który nie waha się oszukiwać naiwnych klientów. W pensjonacie ma swój apartament.
Do Zakopanego zapomnieć o swoich problemach przyjechał także Jerzy, policjant chce zapomnieć o traumie, która go spotkała i nikomu się nie może zwierzyć z tego.
W pensjonacie pracuje recepcjonista Arek. Młody chłopak jakiś czas temu wciągnął się w nieciekawe towarzystwo a skutki tego odczuwa do dziś.
Pracuje tu również Władek, który dla swojej żony i czwórki dzieci jest często domowym katem, przed którym muszą uciekać z domu...
Julia jest ratowniczką, praca jest dla niej wszystkim, nie ma czasem nawet czasu na życie prywatne. Ostatnio związała się z Dawidem, ale boi się, że i tak zostanie sama.
Poznamy także Lucjana zwanego Lolkiem, który jest znany mieszkańcom miasta z tego, że gdy wieje halny, on udaje się na mostku we fraku i cylindrze, nazywają go także lokalnym wiatrowskazem, zawsze wie, kiedy będzie halny.
Tym razem również Lolek stoi na swoim miejscu i czeka na spotkanie z wiatrem.
Drogi bohaterów przeplatają się wzajemnie i ich losy przecinają się co jakiś czas. Na wielu z nich halny ma wielki wpływ, siła wiatru potrafi czasem nieźle namieszać w głowach.
"Przez około dwie minuty mieli wrażenie, że niebo nad nimi pękło i wylała się z niego jakaś nieziemska siła, która przetoczyła się po mieście, siejąc spustoszenie. Halny zawodził niczym zranione zwierzę. Wszyscy, których te dwie minuty zastały na zewnętrz, poczuli że wiatr wchodzi im pod skórę i wlewa się do żył. Że wypełnia ich płuca i wsiąka w mięśnie. Przenikał ich swoim oddechem i upiornym zawodzeniem. "
Halny mocno przybiera na sile, powalone drzewa zablokowały drogi, więc miasto nagle zostaje jakby odcięte od świata, dlatego goście z pensjonatu nie mogą wrócić do domów.
Co spotka gości w czasie halnego? Jaki wpływ na człowieka może mieć wiatr? Co może oznaczać gniew halnego?
W tej powieści autorka opowiada nam nie tylko o wietrze, ale porusza kilka trudnych i ważnych tematów. Mnie najbardziej denerwuje przemoc w rodzinie i jej usprawiedliwianie...
Polecam, bo warto przeczytać tę książkę.
Książkę przeczytałam dzięki Bonito i Dobre Chwile.
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
Ta książka niesamowicie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak dobrego debiutu. Owszem, nie każdemu się podoba, ale ja wkręciłam się historię żywiołu.
Razem z bohaterami krążymy po Zakopanem a jak zwykle jest tam sporo turystów. Chociaż górale i tak ciągle narzekają na nich, ze kiedyś byli inni..., cóż oni pewnie też.
"Kiedyś to byli...
2024-04-18
# Wyzwanie LC 2024
Lubię książki historyczne i chociaż nie lubię wojen, to tematyka o II wojnie światowej jednak mnie ciągle fascynuje. Myślę, że wpływ na to miały opowieści dziadka i mamy, którzy czasem opowiadali o tamtych czasach. Jako dziecko lubiłam słuchać o czasach wojny i powojennych, chociaż nie rozumiałam wtedy zbyt wiele.
"Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy" to przedruk oryginalnego pamiętnika wojennego żołnierza niemieckiego. To unikalny dokument, w którym dowódca plutonu czołgów, porucznik Friedrich Sander nie koloryzował wydarzeń, pisał na bieżąco, więc pisał to co w danej chwili myślał i czuł, opisywał swoje doświadczenia oraz pisał o ludziach z którymi miał styczność, potrafił nawet krytykować swoich kolegów czy dowódców. Nie jest więc to historia spisana już po wojnie przez kogoś, kto nie brał w niej udziału.
"Dotąd sylwetka Sandera może się wydawać złowieszczo znajoma. Porucznik wyróżnia się jednak kilkoma cechami: był nie tylko uważnym obserwatorem otoczenia - sytuacji, w których się znajdował, i ludzi, z którymi miał do czynienia - lecz także utalentowanym pisarzem, który przedstawił swoje doświadczenia klarownie, a nawet z pewną dozą humoru."
Chociaż jest to dziennik, pamiętnik, to czyta się go niemal tak dobrze jak powieść. Jest to również zasługą tłumacza i wydawnictwa, bo trzeba było naprawdę sporo pracy żeby narracja była w miarę naturalna. Wszystkie mniej zrozumiałe terminy są od razu wyjaśnione, więc nie trzeba szukać przypisów na końcu książki.
A porucznik Sander nie dość, że był bardzo wnikliwym obserwatorem i realistycznie opisywał swoje przeżycia na froncie wschodnim, to jeszcze dokumentował to fotografiami. Aż szkoda, że ich nie ma w książce. Co prawda, możemy sobie prześledzić trasę, jaką przebył dowódca czołgu w drodze do Rosji (między innymi do Moskwy i Leningradu), i poszukać ciekawych zdjęć w innych źródłach, ale to już nie jest to samo.
Ten dziennik to jakby żywa relacja z frontu, który okazał się jednym z najbardziej krwawych w działaniach II wojny światowej. Niemcy mimo porządnego wyszkolenia i dyscypliny oraz bezwzględności w swoich działaniach zaskoczeni byli obrona i atakiem Rosjan. Mimo tego, że czuli do wszystkich nacji słowiańskich pogardę i nie wyobrażali sobie porozumienia z nimi, to czasem patrzyli niemal z podziwem na ich heroizm. Jednak Niemcy tak bardzo utożsamili się z nazistowską ideologią, że Hitler miał bardzo ułatwione zadanie, co zaplanował, żołnierze wykonywali bez zbędnej dyskusji. Tak po prostu byli jakby zakodowani.
Wspomnienia dowódcy czołgu ze względów historycznych są bardzo wartościowe, czasem jednak można odnieść wrażenie, że to nie działo się naprawdę...
Sander co jakiś czas zadaje sobie pytanie o sens tej wojny, ale także zastanawia się nad ludzką naturą. Nie unika trudnych tematów oraz pisze o dylematach moralnych, z którymi musieli się zmagać. Sander nie boi się pisać także o strachu przed śmiercią, o miłości i o śmierci. To nie jest tylko opowieść o nim samym i tylko o jego przeżyciach, ale to historia żołnierzy w czasie wojny na froncie wschodnim.
"Zauważyłem, że po stronie łotewskiej cała okolica jest znacznie czystsza i lepiej zagospodarowana niż po stronie litewskiej.
Na łąkach pasie się wspaniałe brązowe bydło, a nie małe, brzydkie i niedochowane kozy, hodowane na Litwie."
Dodam jeszcze, że trzeba podziwiać tego młodego niemieckiego żołnierza za trud, jaki sam sobie zadał, żeby w czasie walk wojennych nie tylko pisać dziennik, ale jeszcze robić zdjęcia. Prawdopodobnie miał jakiś w tym cel, może sam chciał wydać książkę po wojnie?
Ta książka to lektura obowiązkowa nie tylko dla miłośników II wojny światowej. Naprawdę warto ją przeczytać, dobra i wciągająca.
Pani Edycie z Wydawnictwa RM dziękuję za egzemplarz recenzencki
# Wyzwanie LC 2024
Lubię książki historyczne i chociaż nie lubię wojen, to tematyka o II wojnie światowej jednak mnie ciągle fascynuje. Myślę, że wpływ na to miały opowieści dziadka i mamy, którzy czasem opowiadali o tamtych czasach. Jako dziecko lubiłam słuchać o czasach wojny i powojennych, chociaż nie rozumiałam wtedy zbyt wiele.
"Niemiecki czołgista na froncie...
2024-04-13
Wyzwanie #LC kwiecień 2024
Lubię baśnie i bajeczki, i chociaż od dawna nie jestem już dzieckiem, to bardzo lubię baśniowe opowieści. Ostatnio lubię je czytać razem z młodszymi dziećmi, bo starsze potrafią już same i pochwalę się, że to właśnie przyczyniłam się do tego, że moje ukochane wnuki lubią książki. Lecz nie tylko wnukom czytam baśnie, nawet czytam je dla samej siebie, bo potrafią znakomicie poprawić mi nastrój a także powrócić chwilami do czasów dzieciństwa, gdy czytywała mi je mama...
"Cierń" to dość intrygująca interpretacja znanej i lubianej baśni. Mnie wydaje się nawet chwilami jakby lepsza od oryginału, chociaż to pierwotną wersje darzę wielką sympatią...
Wszyscy wiemy, że jeżeli na wzgórzu jest zamek porośnięty kolczastym żywopłotem, przez który trudno się przedrzeć, to w zamku musi być prześliczna królewna, na którą zła wróżka rzuciła zaklęcie, a zdjąć go może tylko równie piękny książę..., lecz czy nie lepiej by było na odwrót? Przecież nie zamyka się dobrych ludzi, ale raczej tych złych...
"Cierniowy żywopłot był na początku niepokojąco widoczny. Gęstej ściany krzewów o cierniach przypominających ostrza mieczy i gałęziach grubości męskiego uda nie dało się przeoczyć. Coś takiego rozpalało ciekawość, a wraz z nią pojawiały się topory."
Zatem wiemy już, że i w tej bajce, w zamkowej wieży została uwięziona księżniczka. Zrobiła to wróżka Ropuszka, która myląc się w błogosławieństwie dla maleńkiej księżniczki musiała ponieść tego konsekwencje swojego błędu. Wróżka tak naprawdę nie była wróżką, kiedyś była zwykłym człowiekiem, lecz jako dziecko została porwana do Magicznej Krainy. Nie spotkało jej tam nic złego, wróżki dały jej wiele miłości i Ropuszka czuła, że to jej dom, że to jej miejsce. To bardzo nietypowa wróżka, jest bardzo skromna i odpowiedzialna, a poza tym dość nieśmiała, lubi swoją żabią powłokę, chociaż czasem przywraca sobie postać ludzką. Ropuszka strzeże zamku przed rycerzami, którzy chcą uwolnić księżniczkę, chociaż ostatnio jest ich coraz mniej, może w końcu zapomnieli...
Gdy już znudzona i zmęczona pilnowaniem zamku Ropuszka zastanawiała się nad jego sensem, nagle pojawił się rycerz. Wróżka miała nadzieję, że sobie odpocznie i odjedzie, ale on był wyjątkowo uparty. Zaczęła wymyślać różne zaklęcia i sposoby na to, żeby się go pozbyć.
Czy jej się udało? O tym już Wam nie powiem, jeśli zaciekawiliście się, to sięgajcie po tę bajkę. Jest krótka, więc szybko się dowiecie jak się skończyła...
Podziwiam autorkę za to, że odważnie zmienia klasyczne baśnie.
Wyzwanie #LC kwiecień 2024
Lubię baśnie i bajeczki, i chociaż od dawna nie jestem już dzieckiem, to bardzo lubię baśniowe opowieści. Ostatnio lubię je czytać razem z młodszymi dziećmi, bo starsze potrafią już same i pochwalę się, że to właśnie przyczyniłam się do tego, że moje ukochane wnuki lubią książki. Lecz nie tylko wnukom czytam baśnie, nawet czytam je dla samej...
2024-04-20
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
Chociaż Wojciech Kulawski nie jest debiutantem, to ja dopiero teraz przeczytałam pierwszą książkę jego autorstwa. Do sięgnięcia po nią skusił mnie opis, bo miał to być pastisz mafijnego romansu, a że miałam ochotę właśnie coś takiego przeczytać, z ochotą zabrałam się za lekturę. Tym bardziej chętniej, że jak się okazało, autor pochodzi z Rzeszowa, a to już rzut beretem od mojego rodzinnego miasta, więc mogę rzec, że kiedyś byliśmy dość bliskimi "sąsiadami"...
Z pozoru książka wydawała się być lekką historią, lecz im dalej, tym autor budował coraz większe napięcie.
Marzena Gibała jest policjantką w Warszawie, pracuje w wydziale kryminalnym, więc często nie ma czasu nawet na krótki wypoczynek. Gdy w końcu jej szef wysłał ją na urlop i kazał jechać jak najdalej, kobieta namawia szkolną koleżankę na wspólny wyjazd. Jadwiga Zając dość chętnie zgadza się na wakacyjny pobyt i obie wyruszają na... Baleary.
"Policjantka sama już nie pamiętała, kiedy po raz ostatni była na prawdziwych wakacjach. Praca w stołecznej policji kryminalnej, gdzie spędziła ostatnie lata, była prawdziwą orką."
Na leżakach przy hotelowym basenie popijając drinki o dziwnych nazwach rozmawiają o dalszych planach na wakacje. Brak snu spowodowany nocnym lotem daje im się we znaki.
A wypijane drinki również nie pomagają, lecz skoro jest możliwość sączenia ich w ramach all inclusive, rzadko kto (zwłaszcza z naszych rodaków) z tego nie korzysta.
Marzena nie spodziewała się, że spotka w hotelu dawną znajomą - Iwonę, której kiedyś pomogła w kłopotach. Iwona Strychalska również jest na urlopie wraz z narzeczonym.
We czwórkę udają się na nietypową wystawę niewolnictwa, gdzie zostają zaproszeni na imprezę do klubu.
Wspólnie spędzony czas mija w sielskiej atmosferze, lecz do czasu. Polki zostają poczęstowane pigułkami, a potem wydarzą się nieprawdopodobne rzeczy...
Pruderyjna Jadwiga zgadza się na rolę w filmie pornograficznym, Marzena zaś w tym czasie zabija na łodzi mężczyznę a w dodatku w sieci pojawił się nawet film z tego zajścia.
"Jeszcze nie wiem, co powiem twojej koleżance, ale coś wymyślę. Ona jest tak łasa na pieniądze, że skłonna będzie o tobie zapomnieć. Nie wiem, co wam robią w tej Polsce, ale musicie być bardzo nieszczęśliwymi ludźmi."
Czy policjantka naprawdę zabiła człowieka? Jak potoczą się losy Marzeny? Dlaczego nie pamięta nic z tej nocy spędzonej na łodzi? Komu zależało na tym, żeby ją obciążyć?
Czy uda jej się oczyścić z zarzutów? Czy Jadwiga zostanie gwiazdą porno? Dlaczego się na to decyduje? Kim tak naprawdę jest Iwona i jej narzeczony?
Ja mam uwagę do błędów w tej powieści. Niemal na każdej stronie są różnego rodzaju niesprawdzone przez właściwą korektę pomyłki. Te powtórzenia i literówki znacznie utrudniają lekturę i powodują, że chwilami tekst nie jest dość zrozumiały. Dlatego musiałam obniżyć swoją ocenę.
Lecz nie jest to zła powieść, to w sumie dobra książka, zwłaszcza dla wielbicieli mafijnych historii, tym bardziej, że w pięknym otoczeniu Morza Śródziemnego.
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
Chociaż Wojciech Kulawski nie jest debiutantem, to ja dopiero teraz przeczytałam pierwszą książkę jego autorstwa. Do sięgnięcia po nią skusił mnie opis, bo miał to być pastisz mafijnego romansu, a że miałam ochotę właśnie coś takiego przeczytać, z ochotą zabrałam się za lekturę. Tym bardziej chętniej, że jak się okazało, autor pochodzi z...
2024-04-18
Wyzwanie #LC kwiecień 2024
Dla mnie ta opowieść jest niemal jak piękna baśń o marzeniach, o wielkiej miłości, ale także o prawdziwej przyjaźni, o honorze i dotrzymywaniu obietnic, o rozpaczy i bezsilności.
I chociaż nie jest to książka sensacyjna, to jednak trzyma w napięciu do samego końca, az trudno się od niej oderwać.
Autorka zabiera nas do Ameryki, do wymarzonego przez wielu lepszego świata, gdzie nie zawsze jednak jest tak pięknie, jakby się komukolwiek wydawało. Nie od dzisiaj wiadomo przecież, że wszędzie dobrze (a może nawet i lepiej) tam, gdzie nas nie ma, a my często nie doceniamy tego, co mamy...
"Czasami po prostu wiesz, że jesteś w odpowiednim miejscu i otaczają cię właściwi ludzie. Nie ma znaczenia, co lub kto miał na to wpływ. Zwyczajnie to czujesz i tyle."
Czasem chcielibyśmy mieć wszystko od razu, i zjeść ciastko i mieć je na nowo. Nie zawsze się tak udaje. Na wszystko w życiu przychodzi właściwa pora i we właściwy miejscu, nie można ani czasu przyspieszyć ani tym bardziej go cofnąć. To bardzo trudne, ale trzeba się w życiu przede wszystkim nauczyć cierpliwości. Wszystko to, co wokół nas się dzieje, jest w jakimś określonym celu, po coś, bo każda chwila ma znaczenie. Z każdego zdarzenia coś dla siebie dobrego wynosimy, chociaż nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Alicja wierzy, że jeśli wyjedzie razem z ukochanym Wojtkiem do Ameryki, wszystko ułoży się tak, jak sobie wymyśliła. Jest pewna, że nic i nikt nie popsuje jej marzeń i wbrew radom matki i siostry rzuca studia i leci z ukochanym na drugi koniec świata. Początkowe zachłyśnięcie się pięknym otoczeniem i dbałością chłopaka usypia jej czujność, przecież to tylko na chwilę, taki mały przerywnik w życiu. Jednak ten wyjazd zmienia całkowicie nie tylko jej plany, ale również dziewczyna zostaje zdradzona. Czy sobie z tym poradzi?
Nie chce teraz wracać do kraju, bo nie chce się przyznać do błędu jaki popełniła wyjeżdżając za miłością..., a teraz musi zmierzyć się z nową sytuacją i odnaleźć w nowym, obcym dla niej miejscu, bez wykształcenia, bez środków do życia, bez mieszkania i pracy, no i bez ukochanego. Na szczęście znalazła przyjaciółkę, która nie zostawi jej w potrzebie.
"Chwilami czułam się jak aktorka w marnym, niskobudżetowym filmie, i to kiepska aktorka."
Czy Alicja może zakochać się na nowo po takim potraktowaniu przez osobę, której ufała bezgranicznie? Czy poradzi sobie w tej sytuacji?
Gdy zamieszkuje w wynajętym jej przez pracodawcę mieszkaniu poznaje Noah, jest zaskoczona swoją reakcją na tego mężczyznę. Zauważa, że on również patrzy na nią inaczej niż na innych. Stara się unikać i jego i jego spojrzenia, ale nie zawsze się to udaje. Alicją targają różne emocje, a że jest prostolinijna i zbyt ufna, kolejny raz zostaje zdradzona. Czy i tym razem zdoła się podnieść? Ile razy jeszcze można być zdradzonym? Czy jest jakiś limit nieszczęść na jednego człowieka?
Ta książka to wspaniały debiut, który uświadamia nam, że nic nie jest nam dane na zawsze, ale też, że po każdej burzy wyjdzie słońce...
Polecam, warto pomyśleć o swoich marzeniach i porównać z marzeniami bohaterki.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Wyzwanie #LC kwiecień 2024
Dla mnie ta opowieść jest niemal jak piękna baśń o marzeniach, o wielkiej miłości, ale także o prawdziwej przyjaźni, o honorze i dotrzymywaniu obietnic, o rozpaczy i bezsilności.
I chociaż nie jest to książka sensacyjna, to jednak trzyma w napięciu do samego końca, az trudno się od niej oderwać.
Autorka zabiera nas do Ameryki, do wymarzonego...
2024-01-10
#Wyzwanie LC styczeń 2024
Wysłuchałam audiobooka w trzech częściach, które słuchało się bardzo przyjemnie, chociaż czasem po plecach chodziły ciarki. Pani Agnieszka potrafiła mimo przedświątecznego nastroju stworzyć niesamowity nieco mroczny klimat. Nie jest to typowo świąteczna opowieść, jakby się wydawać mogło po tytule. To niezła opowieść kryminalna i mimo tego, że niezbyt skomplikowana, to jednak słuchało mi się z lekkim napięciem tej historii. Dobra robotę zrobił tu również Mateusz Drozda, znakomicie sprawdził się w roli lektora.
Audiobook podzielony na części jest również ciekawą propozycją, bo zdecydowanie zachęcał do sięgania po następną i kolejną...
Zbliżają się święta i chociaż to zazwyczaj wtedy ma się wspaniały nastrój i niemal wszyscy chodzą jakoś bardziej uśmiechnięci, lecz nie wszyscy. Świątecznego nastroju zabrakło Idze, co od razu zauważył jej dziadek. Wnuczka wyżaliła się, bo ma do niego zaufanie. Okazuje się, że od kilku dni Iga nie ma żadnego kontaktu ze swoim chłopakiem. Bartek zaginął kilka dni temu, jego rodzice zgłosili to na policję, ale ani ich, ani poszukiwania na własną rękę nic nie dały. Dziewczyna ma nadzieję, że dziadek może jej pomóc w poszukiwaniach, gdyż zna wielu mieszkańców i może wypytać o chłopaka. Tak to już jest, że nie wszyscy chcą rozmawiać z policjantami, niemal zawsze cywilnej osobie są w stanie zdradzić więcej.
Jerzy przyjaźni się z emerytowanym policjantem, który nudzi się i często zwraca głowę swoim następcom, więc z jego pomocą próbuje zabawić się w detektywa. Dużą rolę w szukaniu Bartka odgrywa pies Kusy, który uwielbia tropienie...
Kilka dni poszukiwań nie przyniosło żadnego śladu, chłopak zaginął i nie ma po nim żadnego śladu, jakby zapadł się pod ziemię. Iga zaczyna tracić nadzieję na odnalezienie go żywego. Dziadek także zaczyna podejrzewać, że coś złego stało się z Bartkiem, ale nie daje tego poznać po sobie. Próbuje ciągle podtrzymywać wnuczkę na duchu i żeby nie wątpiła w to, że Bartek się odnajdzie cały i zdrowy. A to całe zaginięcie da się jakoś w prosty sposób wytłumaczyć.
Co tak naprawdę się stało? Dlaczego Bartek zniknął tak nagle, nikomu nic nie mówiąc? Czy miał coś do ukrycia? A może się przed kimś ukrywa? Czy dwaj starsi panowie sprawdzą się w roli detektywów? Co odkryją zupełnie przypadkowo?
Im bliżej świąt, tym bardziej wszyscy się denerwują zniknięciem chłopaka. Dziadek zabiera Igę na przedświąteczne zakupy, bo wigilia jest jak zawsze u niego. Sam dałby oczywiście radę, lecz chce chociaż na chwilę oderwać wnuczkę od zamartwiania się.
Akcja powoli nabiera tempa i słuchając aż sama zastanawiałam się nad tym, gdzie można znaleźć chłopaka...
Wciągająca, nieoczywista historia krążąca wokół świąt z zabarwieniem kryminalnym.
#Wyzwanie LC styczeń 2024
Wysłuchałam audiobooka w trzech częściach, które słuchało się bardzo przyjemnie, chociaż czasem po plecach chodziły ciarki. Pani Agnieszka potrafiła mimo przedświątecznego nastroju stworzyć niesamowity nieco mroczny klimat. Nie jest to typowo świąteczna opowieść, jakby się wydawać mogło po tytule. To niezła opowieść kryminalna i mimo tego, że...
2024-01-09
Wysłuchałam audiobooka w trzech częściach, które słuchało się bardzo przyjemnie, chociaż czasem po plecach chodziły ciarki. Pani Agnieszka potrafiła mimo przedświątecznego nastroju stworzyć niesamowity nieco mroczny klimat. Nie jest to typowo świąteczna opowieść, jakby się wydawać mogło po tytule. To niezła opowieść kryminalna i mimo tego, że niezbyt skomplikowana, to jednak słuchało mi się z lekkim napięciem tej historii. Dobra robotę zrobił tu również Mateusz Drozda, znakomicie sprawdził się w roli lektora.
Audiobook podzielony na części jest również ciekawą propozycją, bo zdecydowanie zachęcał do sięgania po następną i kolejną...
Zbliżają się święta i chociaż to zazwyczaj wtedy ma się wspaniały nastrój i niemal wszyscy chodzą jakoś bardziej uśmiechnięci, lecz nie wszyscy. Świątecznego nastroju zabrakło Idze, co od razu zauważył jej dziadek. Wnuczka wyżaliła się, bo ma do niego zaufanie. Okazuje się, że od kilku dni Iga nie ma żadnego kontaktu ze swoim chłopakiem. Bartek zaginął kilka dni temu, jego rodzice zgłosili to na policję, ale ani ich, ani poszukiwania na własną rękę nic nie dały. Dziewczyna ma nadzieję, że dziadek może jej pomóc w poszukiwaniach, gdyż zna wielu mieszkańców i może wypytać o chłopaka. Tak to już jest, że nie wszyscy chcą rozmawiać z policjantami, niemal zawsze cywilnej osobie są w stanie zdradzić więcej.
Jerzy przyjaźni się z emerytowanym policjantem, który nudzi się i często zwraca głowę swoim następcom, więc z jego pomocą próbuje zabawić się w detektywa. Dużą rolę w szukaniu Bartka odgrywa pies Kusy, który uwielbia tropienie...
Kilka dni poszukiwań nie przyniosło żadnego śladu, chłopak zaginął i nie ma po nim żadnego śladu, jakby zapadł się pod ziemię. Iga zaczyna tracić nadzieję na odnalezienie go żywego. Dziadek także zaczyna podejrzewać, że coś złego stało się z Bartkiem, ale nie daje tego poznać po sobie. Próbuje ciągle podtrzymywać wnuczkę na duchu i żeby nie wątpiła w to, że Bartek się odnajdzie cały i zdrowy. A to całe zaginięcie da się jakoś w prosty sposób wytłumaczyć.
Co tak naprawdę się stało? Dlaczego Bartek zniknął tak nagle, nikomu nic nie mówiąc? Czy miał coś do ukrycia? A może się przed kimś ukrywa? Czy dwaj starsi panowie sprawdzą się w roli detektywów? Co odkryją zupełnie przypadkowo?
Im bliżej świąt, tym bardziej wszyscy się denerwują zniknięciem chłopaka. Dziadek zabiera Igę na przedświąteczne zakupy, bo wigilia jest jak zawsze u niego. Sam dałby oczywiście radę, lecz chce chociaż na chwilę oderwać wnuczkę od zamartwiania się.
Akcja powoli nabiera tempa i słuchając aż sama zastanawiałam się nad tym, gdzie można znaleźć chłopaka...
Wciągająca, nieoczywista historia krążąca wokół świąt z zabarwieniem kryminalnym.
Wysłuchałam audiobooka w trzech częściach, które słuchało się bardzo przyjemnie, chociaż czasem po plecach chodziły ciarki. Pani Agnieszka potrafiła mimo przedświątecznego nastroju stworzyć niesamowity nieco mroczny klimat. Nie jest to typowo świąteczna opowieść, jakby się wydawać mogło po tytule. To niezła opowieść kryminalna i mimo tego, że niezbyt skomplikowana, to...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-09
Wysłuchałam audiobooka w trzech częściach, które słuchało się bardzo przyjemnie, chociaż czasem po plecach chodziły ciarki. Pani Agnieszka potrafiła mimo przedświątecznego nastroju stworzyć niesamowity nieco mroczny klimat. Nie jest to typowo świąteczna opowieść, jakby się wydawać mogło po tytule. To niezła opowieść kryminalna i mimo tego, że niezbyt skomplikowana, to jednak słuchało mi się z lekkim napięciem tej historii. Dobra robotę zrobił tu również Mateusz Drozda, znakomicie sprawdził się w roli lektora.
Audiobook podzielony na części jest również ciekawą propozycją, bo zdecydowanie zachęcał do sięgania po następną i kolejną...
Zbliżają się święta i chociaż to zazwyczaj wtedy ma się wspaniały nastrój i niemal wszyscy chodzą jakoś bardziej uśmiechnięci, lecz nie wszyscy. Świątecznego nastroju zabrakło Idze, co od razu zauważył jej dziadek. Wnuczka wyżaliła się, bo ma do niego zaufanie. Okazuje się, że od kilku dni Iga nie ma żadnego kontaktu ze swoim chłopakiem. Bartek zaginął kilka dni temu, jego rodzice zgłosili to na policję, ale ani ich, ani poszukiwania na własną rękę nic nie dały. Dziewczyna ma nadzieję, że dziadek może jej pomóc w poszukiwaniach, gdyż zna wielu mieszkańców i może wypytać o chłopaka. Tak to już jest, że nie wszyscy chcą rozmawiać z policjantami, niemal zawsze cywilnej osobie są w stanie zdradzić więcej.
Jerzy przyjaźni się z emerytowanym policjantem, który nudzi się i często zwraca głowę swoim następcom, więc z jego pomocą próbuje zabawić się w detektywa. Dużą rolę w szukaniu Bartka odgrywa pies Kusy, który uwielbia tropienie...
Kilka dni poszukiwań nie przyniosło żadnego śladu, chłopak zaginął i nie ma po nim żadnego śladu, jakby zapadł się pod ziemię. Iga zaczyna tracić nadzieję na odnalezienie go żywego. Dziadek także zaczyna podejrzewać, że coś złego stało się z Bartkiem, ale nie daje tego poznać po sobie. Próbuje ciągle podtrzymywać wnuczkę na duchu i żeby nie wątpiła w to, że Bartek się odnajdzie cały i zdrowy. A to całe zaginięcie da się jakoś w prosty sposób wytłumaczyć.
Co tak naprawdę się stało? Dlaczego Bartek zniknął tak nagle, nikomu nic nie mówiąc? Czy miał coś do ukrycia? A może się przed kimś ukrywa? Czy dwaj starsi panowie sprawdzą się w roli detektywów? Co odkryją zupełnie przypadkowo?
Im bliżej świąt, tym bardziej wszyscy się denerwują zniknięciem chłopaka. Dziadek zabiera Igę na przedświąteczne zakupy, bo wigilia jest jak zawsze u niego. Sam dałby oczywiście radę, lecz chce chociaż na chwilę oderwać wnuczkę od zamartwiania się.
Akcja powoli nabiera tempa i słuchając aż sama zastanawiałam się nad tym, gdzie można znaleźć chłopaka...
Wciągająca, nieoczywista historia krążąca wokół świąt z zabarwieniem kryminalnym.
Wysłuchałam audiobooka w trzech częściach, które słuchało się bardzo przyjemnie, chociaż czasem po plecach chodziły ciarki. Pani Agnieszka potrafiła mimo przedświątecznego nastroju stworzyć niesamowity nieco mroczny klimat. Nie jest to typowo świąteczna opowieść, jakby się wydawać mogło po tytule. To niezła opowieść kryminalna i mimo tego, że niezbyt skomplikowana, to...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-06
#Wyzwanie LC styczeń 2024
"To nie Wigilia czyni cuda, tylko człowiek, który kocha."
Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię ubierać choinkę, najlepsza jest oczywiście pachnąca prosto z lasu. Niestety, ostatnio w moim domu, z różnych powodów króluje sztuczne drzewko, lecz jest wizualnie do zniesienia. Do jej strojenia chętnie zgłaszają się moje wnuki, więc im na to pozwalam, bo choinka nie musi być moim zdaniem idealna, ma być kolorowa, piękna na swój sposób i ma po prostu cieszyć wszystkich domowników.
Czy tak jest u wszystkich? Jak się okazuje - nie. Sama zauważyłam u znajomych, że bardzo się przykładają do ubierania choinki, wszystko na jeden kolor i niemal jak pod linijkę..., a w dodatku tylko po to, żeby pochwalić się w mediach, dzieciom nie pozwalają na powieszenie własnoręcznie zrobionych ozdób, bo... nie pasują.
O takim właśnie mniej więcej problemie opowiada Natasza Socha w swojej książce "#Instaświęta".
Julka mieszka z dziadkiem, bo jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Gdy jakiś czas była z wizytą u ciotki w Londynie w okresie przedświątecznym, zauważyła z niemałym zdziwieniem, że ludzie skłonni są wydać nawet duże pieniądze tylko po to, żeby ktoś za nich udekorował dom czy mieszkanie na święta.
"Londyńska elita co roku prowadzi świąteczną bitwę. Każdemu zależy na zaprezentowaniu światu spektakularnych dekoracji."
Po powrocie do kraju, Julka postanowiła sprawdzić, czy i tutaj znalazłyby się osoby, którym można pomóc w dekoracji świątecznej. To byłaby okazja do zarobku dla studentki.
Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Mimo tego, że przecież ubranie choinki i dekoracja domu wydają się dość prostym zadaniem, lecz jeśli ktoś chce mieć coś wyjątkowego, innego niż wszyscy, czym można się pochwalić przed znajomymi w sieci i zebrać jak największą liczbę obserwatorów, którzy będą im zazdrościć.
W tym roku dziewczyna będzie stroić choinki i mieszkania u czterech rodzin. Zlecenia nadzorują klientki, bo mężczyznom w zasadzie jest obojętne, kto to zrobi. Co innego dzieci, te młodsze bardzo chętnie same zrobiłyby łańcuchy i inne ozdoby, lecz według ich matek, to zbyt pospolite i na będą zgrywały się z ich koncepcją. Alex, Inez, Anna i Ewa tak naprawdę same nie wiedzą jak ma wyglądać ich choinka, ale chcą, żeby Julka podsunęła im pomysł, którego jeszcze wcześniej nie robiła u nikogo. Dekoracje maja być unikatowe i piękne...
"Julka od zawsze uważała, że dekorowanie domu, a już zwłaszcza choinki, jest czymś intymnym, rodzinnym, czymś, co scala mieszkańców domu i powoduje, że ma się jeszcze większą ochotę na święta."
Lecz tym kobietom nie chodzi o więzy rodzinne, lecz o pokazanie się w mediach społecznościowych. Nie liczą się intencje dzieci, nie radzą sobie z dziećmi, ale na pokaz wszystko musi być idealne. Może i piękne i nietypowe są dekoracje zrobione przez Julkę, ale czy mieszkańcy czują się z nimi szczęśliwsi? Czy bardziej poczują świąteczny klimat? Czy warto tak się starać dla innych, tylko po to, żeby się pochwalić? Tylko czy tak naprawdę jest czym?
Spodobała mi się ta historia. Autorka bardzo dobrze przedstawia nam świat nowobogackich celebrytów, ale także normalne życie zwykłych ludzi.
Ta książka, chociaż może wydawać się lekką i typowo świąteczną lekturą, to jednak zachęca do głębokiej refleksji i zastanowienia się, co jest ważniejsze, czy idealne Święta na pokaz w mediach społecznościowych czy rodzinne, takie wśród swoich, z nie zawsze idealną choinką i niepasującymi ozdobami, ale z radością i uśmiechem na twarzach wszystkich.
Nie zawsze piękne obrazki w Internecie pokazują rzeczywistość, bo są po prostu zbyt perfekcyjne...
#Wyzwanie LC styczeń 2024
"To nie Wigilia czyni cuda, tylko człowiek, który kocha."
Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię ubierać choinkę, najlepsza jest oczywiście pachnąca prosto z lasu. Niestety, ostatnio w moim domu, z różnych powodów króluje sztuczne drzewko, lecz jest wizualnie do zniesienia. Do jej strojenia chętnie zgłaszają się moje wnuki, więc im na to pozwalam,...
2024-01-04
#Wyzwanie LC styczeń 2024
Gdy przeczytałam, że autor fabułę "Osady" umieścił w czasie zimy stulecia, która sparaliżowała całą Polskę, wiedziałam, że muszą ją przeczytać. Dobrze pamiętam przełom lat 1978 i 1979, więc chciałam poznać w jaki sposób przedstawił tę zimę Michał Śmielak. Autor wyjaśnił, że trochę zmanipulował początek śnieżnej i mroźnej apokalipsy, chcąc bardziej pokazać świąteczny klimat w tym czasie. Jednak nie przeszkadzało to zupełnie, a tym którzy nie pamiętają tej zimy z pewnością będzie to obojętne.
Nie mogąc zbyt długo czytać, postanowiłam wysłuchać audiobooka. I to była bardzo dobra decyzja, bo Janusz Zadura idealnie sprawdził się w roli lektora.
" Pierwszy grzech jest furtką do dalszych występków. "
Tuz przed świętami Bożego Narodzenia maleńką wioskę w Karkonoszach zasypał śnieg. Tak się wydawało mieszkańcom, lecz tak naprawdę zasypało cały kraj.
Grupka nastolatków spotykała się w opuszczonym gospodarstwie, starej stodole mieli swoją kryjówkę, ukrytą przed dorosłymi. Mogli tam miło spędzić czas na pogawędkach, lecz także wypić podprowadzoną rodzicom nalewkę.
Dziadek jednego z chłopców opowiada wnukom historię sprzed lat, mówiąc, że wieś nawiedza co jakiś czas... mara.
Gdy na święta przyjeżdża dawno niewidziany tutaj Jan Ryś, który jest milicjantem, jego rodzina jest tym zaskoczona, ale także zadowolona, że od nowego roku będzie pracował bliżej nich, bo w Jeleniej Górze. A do tego czasu postanawia spędzić z nimi ten okres.
Świąteczny nastrój zakłócają nie tylko zamiecie śnieżne i mróz, ale zaginięcie młodej dziewczyny. Poszukiwania początkowo nie dawały żadnego rezultatu, matka dziewczyny obawiała się, że dziewczyna zaginęła w czasie powrotu z pasterki. Awaria autobusu uniemożliwiła jazdę wracającym mieszkańcom wsi, więc przedzierali się pieszo. Nikt jednak nie pamiętał, czy dziewczyna była w autobusie... Przypadkowo znaleziono jej zwłoki w studni znajdującej się w samym środku wsi. Dziewczyna została zamordowana. Młody milicjant próbuje wytropić mordercę. Jeden z mieszkańców udaje się na nartach do miasta, żeby zawiadomić o zabójstwie. Jednak gdy mieszkańcy znajdują kolejną zamordowaną dziewczynę, sprawa robi się coraz poważniejsza. Starsi mieszkańcy powtarzają, ze wieś ponownie nawiedziła mara, bo już wiele lat temu również ginęły tu młode dziewczyny...
Co kryje się w tej opowiadanej historii? Dlaczego zginęły te dziewczyny? Jan Rys, chociaż jest niedoświadczonym milicjantem, to zdaje sobie sprawę z tego, że skoro wioska jest odcięta od świata, to zabójca musi być stąd. Tylko kto nim jest? Jak prawidłowo wytypować mordercę? Czeka niecierpliwie na przyjazd ekipy policyjnej.
Jednak to dopiero zaczynają się prawdziwe problemy, a sytuacja staje się wręcz beznadziejna, mała i spokojna osada zamienia się powoli w najkoszmarniejsze miejsce...
" Zazwyczaj im bardziej normalni się wydają, tym więcej mają tajemnic. Normalność skrywa tajemnice niczym skorupa żółwia jego wnętrze. "
Czterdzieści lat później emerytowanego Jana Rysia policjanci z wydziału Archiwum X wzywają na przesłuchanie w sprawie zbrodni z zimy 1978-1979. tylko oni nawet nie wiedzą w co się pakują rozpoczynając to dochodzenie... Tak właściwie to czytelnicy również nie zdaja sobie sprawy jaką intrygę uknuł autor.
Od pierwszych stron historia wciąga w swoją fabułę i w napięciu trzyma do ostatniej kartki. Przeplatane wątki teraźniejsze z tymi historycznymi stwarzają niesamowity klimat.
#Wyzwanie LC styczeń 2024
Gdy przeczytałam, że autor fabułę "Osady" umieścił w czasie zimy stulecia, która sparaliżowała całą Polskę, wiedziałam, że muszą ją przeczytać. Dobrze pamiętam przełom lat 1978 i 1979, więc chciałam poznać w jaki sposób przedstawił tę zimę Michał Śmielak. Autor wyjaśnił, że trochę zmanipulował początek śnieżnej i mroźnej apokalipsy, chcąc...
2024-01-12
#Wyzwanie LC styczeń 2024
Tak właściwie to po tę książkę sięgnęłam niejako przypadkowo i jak zwykle zachęciła mnie do tego piękna, w zimowej scenerii okładka. Również opis dotyczący Norwegii i jej piękna również do mnie przemówił. Z pewnością patrząc na zdjęcia fiordów aż chciałoby się tam być i samemu zobaczyć ich urokliwy klimat, ale myślę, że ja nie wytrzymałabym tam zbyt długo. Nie lubię braku słońca i długich zimowych nocy, dla mnie to zbyt depresyjne..., lecz zupełnie co innego jest czytać o tym w ciepłym mieszkaniu w cieplejszym klimacie.
" Zimą w Norwegii świat się zatrzymuje. Drzemie jak niedźwiedź zapadający w letarg. Przykryty białą pierzyną wydaje się uśpiony, choć życie pod nią tętni, lecz inne, jakby senne."
Zimą w Norwegii życie jakby zamiera, niby toczy się normalnie, lecz z pewnością powoli i musi być dostosowane do panującej pogody, zwłaszcza w małych osadach. Śnieg, silne wiatry oraz odległość od miejskiej cywilizacji są może i urokliwe, lecz tylko dla ludzi potrafiących żyć w takich ekstremalnych warunkach.
Właśnie w takich warunkach zdecydowała się zamieszkać Zoja razem z niepełnosprawnym synkiem. Gdy w wigilijny wieczór mąż w prezencie oświadczył jej, że zostawia ich oboje, kobieta nie namyślając się zbyt długo, spakowała siebie i dziecko i wyjechała do Norwegii, do mieszkającej tam babci.
" Chaos w mojej głowie nijak się miał do świątecznej atmosfery. Prezent, który podarował mi ojciec mojego dziecka, zgasił
wszystkie lampki na choince naszego związku. "
Na skalistych Lofotach chętnie odwiedzanych przez turystów, babcia Zoji wynajmuje domki. Urokliwe fiordy i zorza polarna ściągają chętnych spragnionych niecodziennych wrażeń. Tu, na dalekiej północy, Zoja odzyskuje spokój a jej syn Anton coraz bardziej oddaje się w artystycznej pasji. Mimo swojej niepełnosprawności, potrafi tak pięknie malować, jakby tworzył kredką, ołówkiem czy pędzlem fotografie...
Gdy z pomocą znajomego, trzy obrazy Antona trafiły do internetowej galerii, okazało się, że dwa zostały zakupione i to aż we Włoszech...
Życie na Lofotach toczy się zupełnie inaczej, często nawet nie można wyjść z domu z powodu szalejącej zamieci a czasem nawet zabraknie prądu. Jednak ten niesprzyjający klimat nie zraża ani Zoji ani jej syna. Oboje czują się tu dobrze, a gdy pojawia się znajomy Norweg, pokazuje im piękno okolic i zabiera na wycieczki. Z każdego takiego wypadu Anton wraca z nowymi pomysłami do malowania. I oddaje się tej pracy z wielką przyjemnością.
Ta biała kraina jest wręcz miejsce magicznym, pełnym legend i czarów, w której nie ma takich zmartwień jak w dużym mieście. Zoja przypadkiem zauważa coś dziwnego w obrazach syna, maluje on postacie, których nie powinno być w miejscach przez niego przedstawianych, chociaż chłopiec twierdzi, że je widział a nawet z nimi rozmawiał...
" Czułam, że drżą mi ręce. Szelest trzymanej przeze mnie kartki dobitnie mi uświadamiał, że gdy tylko uchylę powieki, dowód na to, że moje dziecko naprawdę widzi duchy, znów stanie mi przed oczyma.
Co ja mam teraz z tym zrobić? "
Przyjazd tajemniczego włoskiego turysty burzy spokój panujący w okolicy. Zachowuje się on zbyt głośno i zwraca na siebie uwagę. Nie pasuje tutaj.
Spokojne życie Zoji zmienia pewne zaskakujące wydarzenie.
Z jednej strony cała ta historia jest bardzo realna, autorka opisuje prawdziwe opisy przyrody, nazwy miejscowości są również prawdziwe a nawet jedna z postaci występujących także, lecz te wierzenia, duchy, cała ta magia i legendy dodaje nieco baśniowego klimatu, który łączy się z realizmem.
"Njord" to zaskakująca i nieoczywista powieść, bajeczna a zarazem kojąca, w sam raz na długie zimowe wieczory.
#Wyzwanie LC styczeń 2024
Tak właściwie to po tę książkę sięgnęłam niejako przypadkowo i jak zwykle zachęciła mnie do tego piękna, w zimowej scenerii okładka. Również opis dotyczący Norwegii i jej piękna również do mnie przemówił. Z pewnością patrząc na zdjęcia fiordów aż chciałoby się tam być i samemu zobaczyć ich urokliwy klimat, ale myślę, że ja nie wytrzymałabym tam...
2024-01-03
#Wyzwanie LC Styczeń 2024
Chociaż czytałam już tę książkę kilka lat temu, to jednak chciało mi się wrócić do jakiejś miłej lektury i wybór padł właśnie na "Oczy uroczne" Marty Kisiel. Wysłuchałam więc rewelacyjnego audiobooka, który wprowadził mnie nie tylko w świetny humor, ale i w magiczny zimowy klimat.
Dodatkowo znajdziemy w nowym wydaniu opowiadanie "Szaławiła", które jest wstępem do "Oczy uroczne".
I chociaż jest to trzecia część serii "Dożywocie", to myślę, że można ją czytać jako osobną powieść, tym bardziej, że właśnie tu następuje zmiana głównego bohatera. Tym razem jest nią Oda - Szaławiła, która po wielu latach spędzonych na obczyźnie, powraca do kraju i nieoczekiwanie buduje dom w miejscu spalonej Lichotki. Wbrew radom przyjaciółki i wszystkiemu, Oda postanawia zamieszkać w tym oddalonym od cywilizacji miejscu. Całkiem sama, z dala od ludzi, z dala od wszystkiego... Pomaga jej tylko Roch, płanetnik...
"Przyczyn osobistych klęsk i niepowodzeń szukają wszędzie wokół, zamiast stawić czoło własnej głupocie czy nieudacznictwu.
To nie ja, ja sobie nie zasłużyłem. To świat. To los!"
Jednak nie zostaje tam zbyt długo sama. Współlokatorem zostaje przygarnięty porzucony przez ludzi psiaczek o imieniu Kuleczka oraz Bazyl, który wyszedł z piwnicy domu, jest on
małym czortem z... niespotykaną na co dzień wadą wymowy (tak jakby czort był spotykany...). W jakiś sposób Odzie i Bazylowi udaje się uniknąć kolejnego niespodziewanego "gościa" z piekielnych czeluści, lecz o tym już sami poczytajcie. Bazyl okazuje się miłym aczkolwiek nieco kłopotliwym gościem.
Oda jest lekarką, pracowała praktycznie na całym świecie, a teraz podjęła pracę w przychodni w pobliskim miasteczku, do którego dojeżdża rowerem.
Gdy jednak zima zaczyna dawać się we znaki, pomaga Odzie poznany przypadkowo Michałko, który zaprzyjaźnia się z Bazylem. Maja wspólne zainteresowania, czyli gry komputerowe oraz łakomstwo..., Bazyl praktycznie na okrągło jest głodny, chociaż jego przyjaciel dzielnie mu w tym wtóruje.
Charyzmatyczna, pewna siebie kobieta zaskarbia sobie nie tylko sympatię czytelnika, ale także w całej przychodni. Zwłaszcza jej właściciel jest zadowolony z pracy Ody jak również z tego, że często wyręcza go z niektórych obowiązków.
Jednak gdy zbliża się zimowe przesilenie, zaczynają się dziać w okolicy różne dziwne wydarzenia. Do przychodni zgłaszają się pacjenci z niespotykanymi ranami i opowiadają niestworzone historie. A Odę zaczyna ogarniać jakiś niepokój. Roch próbuje jej pomóc, lecz nie zdają sobie oboje sprawy z tego, że ktoś zwodzi ich na manowce.
Oda powoli zaczyna odkrywać różne tajemnice i nawet nie podziewa się tego, co może wyjść z odkrycia prawdy na temat jej pochodzenia. Jaki wpływ jej przeszłość mogła mieć na teraźniejsze wydarzenia? Co (a może kto?) skłoniło ją do osiedlenia się właśnie w tym dziwnym miejscu? Jaki wpływ na jej los będzie miał płanetnik Roch i czort Bazyl?
To już sami musicie sprawdzić.
Dla mnie lektura finału "Dożywocia" była rewelacyjna. Zresztą Marta Kisiel idealnie trafia w mój gust czytelniczy, gdy mam ochotę na odrobinę magii czy fantastyki. A te słowiańskie stwory i legendy są bardzo bliskie mojemu sercu.
To bardzo sympatyczna, mądra i ciepła zimowa lektura, z humorem i chociaż czasem słodka, to bez przesady..., czyta się lekko a jeszcze lepiej słucha.
"A teraz… teraz to sobie myślę, że najważniejsze, żeby człowiek miał w życiu kogoś takiego, przy kim nie musi otwierać ust,
jeżeli nie chce."
Polecam.
#Wyzwanie LC Styczeń 2024
Chociaż czytałam już tę książkę kilka lat temu, to jednak chciało mi się wrócić do jakiejś miłej lektury i wybór padł właśnie na "Oczy uroczne" Marty Kisiel. Wysłuchałam więc rewelacyjnego audiobooka, który wprowadził mnie nie tylko w świetny humor, ale i w magiczny zimowy klimat.
Dodatkowo znajdziemy w nowym wydaniu opowiadanie "Szaławiła",...
#Wyzwanie LC maj 2024
"Brzeg Juno wciąż jeszcze był pusty, po nabrzeżnym piachu nie biegały dzieci, nie szczekały psy turystów, woda chlupotała na wietrze."
Znam nieco jezioro Juno i jego okolice, to zdecydowanie spokojniejsze miejsce i w dodatku bardziej czyste niż inne jeziora wokół Mrągowa...
Idealne miejsce odpoczynku dla osób pragnących uciec od zgiełku turystycznego, portowego miasteczka. Pewnie dlatego ten tytuł zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę.
Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, lecz po lekturze "Juno" postaram się nadrobić zaległości.
W powieści poznajemy historię dwóch sióstr i jak to zazwyczaj bywa w baśniach, jedna z nich jest mądra a druga piękna... Siostry, ale zupełnie do siebie niepodobne, są jak ogień i woda i to nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru.
"Aleksandra, jak to mówią, świetnie się zapowiadała. Była tym wiejskim dzieckiem, które stawiano za przykład - uczyła się pilnie, była pokorna i grzeczna, zamiast robić głupoty oddała się nauce, ostatecznie została siostrą mądrą, która na studiach przez cztery lata dostawała stypendium rektorskie, a potem znalazła pracę w ogólnopolskich mediach."
"Marianna z dwóch sióstr była tą - jak to w baśniach na przykład bywa - piękniejszą. Niby siostry, a zupełnie niepodobne, któreś z tych jaj doprawdy musiało być kukułcze, ha, ha. Tylko które?"
Aleksandra mieszka w Warszawie z mężem i trzema synami, ma dobrą pracę, której wiele osób jej zazdrości, próbuje też pisać powieści, ale chciałaby czegoś więcej, marzy jej się wielka sława jako uznanej pisarki. Marianna natomiast mimo tego, że została w rodzinnej wsi na Mazurach jest jakby bardziej znana w mediach od swojej starszej siostry. Lecz również nie jest do końca szczęśliwa, chciałaby zostać matką, a chociaż z Romanem ciągle się starają to nic z tego nie wychodzi. Kilka razy już poroniła i z tego powodu zmaga się z poczuciem winy. Tym bardziej, że ich matka zmarła po jej narodzinach, a niektórzy nawet obwiniają ją o jej śmierć... Siostry nie maja zbyt dobrych relacji, chociaż nie można ich jednocześnie nazwać złymi, tak naprawdę, to nie mają niemal żadnej relacji. Rzadko spotykają się ze sobą i mało rozmawiają...
Gdy ojciec obu kobiet zmaga się z chorobą nowotworową a w końcu ląduje w hospicjum, wydawać się może, że w końcu relacje sióstr mogą się zmienić. Czy jednak tak będzie?
Choroba to trudny temat. Znam go dobrze. Moja mama chorowała na raka a teraz ja walczę z tym wrednym skorupiakiem. Wiem więc, jak to jest, kiedy człowiek zmienia się diametralnie już nawet po usłyszeniu diagnozy lekarza.
"Choroba odkrawa z ciebie kawałek po kawałku, odbiera ci ciało, które stopniowo zapada się i niknie, umysł wyłącza się w narkotycznych wizjach, odpływa w krainę bredni i chorych snów, majątek już do niczego ci się nie przyda, bo leżysz w hospicjum i nawet łapówki nie masz jak dać, rodzina musi się nauczyć żyć, gdy ciebie już nie będzie."
Autorka znakomicie przedstawia historię sióstr a my dzięki temu możemy z innej perspektywy spojrzeć na własne życie przez pryzmat tej opowieści. Może nawet pozwoli na naprawienie niektórych błędów w relacjach z najbliższymi i nie tylko. Książka zmusza niejako do refleksji nad swoim życiem i być może nawet pozwoli na podjęcie bardziej trafnych życiowych decyzji.
Historia chociaż może smutna, ale znajdziemy w niej również sporą dawkę humoru i powody do uśmiechu.
Książkę przeczytałam w ramach Akcji Recenzenckiej Lubimy Czytać i Wydawnictwa Literackiego.
#Wyzwanie LC maj 2024
więcej Pokaż mimo to"Brzeg Juno wciąż jeszcze był pusty, po nabrzeżnym piachu nie biegały dzieci, nie szczekały psy turystów, woda chlupotała na wietrze."
Znam nieco jezioro Juno i jego okolice, to zdecydowanie spokojniejsze miejsce i w dodatku bardziej czyste niż inne jeziora wokół Mrągowa...
Idealne miejsce odpoczynku dla osób pragnących uciec od zgiełku turystycznego,...