Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy Friedrich Sander 7,9
ocenił(a) na 82 tyg. temu # Wyzwanie LC 2024
Lubię książki historyczne i chociaż nie lubię wojen, to tematyka o II wojnie światowej jednak mnie ciągle fascynuje. Myślę, że wpływ na to miały opowieści dziadka i mamy, którzy czasem opowiadali o tamtych czasach. Jako dziecko lubiłam słuchać o czasach wojny i powojennych, chociaż nie rozumiałam wtedy zbyt wiele.
"Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy" to przedruk oryginalnego pamiętnika wojennego żołnierza niemieckiego. To unikalny dokument, w którym dowódca plutonu czołgów, porucznik Friedrich Sander nie koloryzował wydarzeń, pisał na bieżąco, więc pisał to co w danej chwili myślał i czuł, opisywał swoje doświadczenia oraz pisał o ludziach z którymi miał styczność, potrafił nawet krytykować swoich kolegów czy dowódców. Nie jest więc to historia spisana już po wojnie przez kogoś, kto nie brał w niej udziału.
"Dotąd sylwetka Sandera może się wydawać złowieszczo znajoma. Porucznik wyróżnia się jednak kilkoma cechami: był nie tylko uważnym obserwatorem otoczenia - sytuacji, w których się znajdował, i ludzi, z którymi miał do czynienia - lecz także utalentowanym pisarzem, który przedstawił swoje doświadczenia klarownie, a nawet z pewną dozą humoru."
Chociaż jest to dziennik, pamiętnik, to czyta się go niemal tak dobrze jak powieść. Jest to również zasługą tłumacza i wydawnictwa, bo trzeba było naprawdę sporo pracy żeby narracja była w miarę naturalna. Wszystkie mniej zrozumiałe terminy są od razu wyjaśnione, więc nie trzeba szukać przypisów na końcu książki.
A porucznik Sander nie dość, że był bardzo wnikliwym obserwatorem i realistycznie opisywał swoje przeżycia na froncie wschodnim, to jeszcze dokumentował to fotografiami. Aż szkoda, że ich nie ma w książce. Co prawda, możemy sobie prześledzić trasę, jaką przebył dowódca czołgu w drodze do Rosji (między innymi do Moskwy i Leningradu),i poszukać ciekawych zdjęć w innych źródłach, ale to już nie jest to samo.
Ten dziennik to jakby żywa relacja z frontu, który okazał się jednym z najbardziej krwawych w działaniach II wojny światowej. Niemcy mimo porządnego wyszkolenia i dyscypliny oraz bezwzględności w swoich działaniach zaskoczeni byli obrona i atakiem Rosjan. Mimo tego, że czuli do wszystkich nacji słowiańskich pogardę i nie wyobrażali sobie porozumienia z nimi, to czasem patrzyli niemal z podziwem na ich heroizm. Jednak Niemcy tak bardzo utożsamili się z nazistowską ideologią, że Hitler miał bardzo ułatwione zadanie, co zaplanował, żołnierze wykonywali bez zbędnej dyskusji. Tak po prostu byli jakby zakodowani.
Wspomnienia dowódcy czołgu ze względów historycznych są bardzo wartościowe, czasem jednak można odnieść wrażenie, że to nie działo się naprawdę...
Sander co jakiś czas zadaje sobie pytanie o sens tej wojny, ale także zastanawia się nad ludzką naturą. Nie unika trudnych tematów oraz pisze o dylematach moralnych, z którymi musieli się zmagać. Sander nie boi się pisać także o strachu przed śmiercią, o miłości i o śmierci. To nie jest tylko opowieść o nim samym i tylko o jego przeżyciach, ale to historia żołnierzy w czasie wojny na froncie wschodnim.
"Zauważyłem, że po stronie łotewskiej cała okolica jest znacznie czystsza i lepiej zagospodarowana niż po stronie litewskiej.
Na łąkach pasie się wspaniałe brązowe bydło, a nie małe, brzydkie i niedochowane kozy, hodowane na Litwie."
Dodam jeszcze, że trzeba podziwiać tego młodego niemieckiego żołnierza za trud, jaki sam sobie zadał, żeby w czasie walk wojennych nie tylko pisać dziennik, ale jeszcze robić zdjęcia. Prawdopodobnie miał jakiś w tym cel, może sam chciał wydać książkę po wojnie?
Ta książka to lektura obowiązkowa nie tylko dla miłośników II wojny światowej. Naprawdę warto ją przeczytać, dobra i wciągająca.
Pani Edycie z Wydawnictwa RM dziękuję za egzemplarz recenzencki