-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński23
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Biblioteczka
2024-05-04
2024-05-03
#Wyzwanie LC maj 2024
"Brzeg Juno wciąż jeszcze był pusty, po nabrzeżnym piachu nie biegały dzieci, nie szczekały psy turystów, woda chlupotała na wietrze."
Znam nieco jezioro Juno i jego okolice, to zdecydowanie spokojniejsze miejsce i w dodatku bardziej czyste niż inne jeziora wokół Mrągowa...
Idealne miejsce odpoczynku dla osób pragnących uciec od zgiełku turystycznego, portowego miasteczka. Pewnie dlatego ten tytuł zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę.
Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki, lecz po lekturze "Juno" postaram się nadrobić zaległości.
W powieści poznajemy historię dwóch sióstr i jak to zazwyczaj bywa w baśniach, jedna z nich jest mądra a druga piękna... Siostry, ale zupełnie do siebie niepodobne, są jak ogień i woda i to nie tylko z wyglądu, ale także z charakteru.
"Aleksandra, jak to mówią, świetnie się zapowiadała. Była tym wiejskim dzieckiem, które stawiano za przykład - uczyła się pilnie, była pokorna i grzeczna, zamiast robić głupoty oddała się nauce, ostatecznie została siostrą mądrą, która na studiach przez cztery lata dostawała stypendium rektorskie, a potem znalazła pracę w ogólnopolskich mediach."
"Marianna z dwóch sióstr była tą - jak to w baśniach na przykład bywa - piękniejszą. Niby siostry, a zupełnie niepodobne, któreś z tych jaj doprawdy musiało być kukułcze, ha, ha. Tylko które?"
Aleksandra mieszka w Warszawie z mężem i trzema synami, ma dobrą pracę, której wiele osób jej zazdrości, próbuje też pisać powieści, ale chciałaby czegoś więcej, marzy jej się wielka sława jako uznanej pisarki. Marianna natomiast mimo tego, że została w rodzinnej wsi na Mazurach jest jakby bardziej znana w mediach od swojej starszej siostry. Lecz również nie jest do końca szczęśliwa, chciałaby zostać matką, a chociaż z Romanem ciągle się starają to nic z tego nie wychodzi. Kilka razy już poroniła i z tego powodu zmaga się z poczuciem winy. Tym bardziej, że ich matka zmarła po jej narodzinach, a niektórzy nawet obwiniają ją o jej śmierć... Siostry nie maja zbyt dobrych relacji, chociaż nie można ich jednocześnie nazwać złymi, tak naprawdę, to nie mają niemal żadnej relacji. Rzadko spotykają się ze sobą i mało rozmawiają...
Gdy ojciec obu kobiet zmaga się z chorobą nowotworową a w końcu ląduje w hospicjum, wydawać się może, że w końcu relacje sióstr mogą się zmienić. Czy jednak tak będzie?
Choroba to trudny temat. Znam go dobrze. Moja mama chorowała na raka a teraz ja walczę z tym wrednym skorupiakiem. Wiem więc, jak to jest, kiedy człowiek zmienia się diametralnie już nawet po usłyszeniu diagnozy lekarza.
"Choroba odkrawa z ciebie kawałek po kawałku, odbiera ci ciało, które stopniowo zapada się i niknie, umysł wyłącza się w narkotycznych wizjach, odpływa w krainę bredni i chorych snów, majątek już do niczego ci się nie przyda, bo leżysz w hospicjum i nawet łapówki nie masz jak dać, rodzina musi się nauczyć żyć, gdy ciebie już nie będzie."
Autorka znakomicie przedstawia historię sióstr a my dzięki temu możemy z innej perspektywy spojrzeć na własne życie przez pryzmat tej opowieści. Może nawet pozwoli na naprawienie niektórych błędów w relacjach z najbliższymi i nie tylko. Książka zmusza niejako do refleksji nad swoim życiem i być może nawet pozwoli na podjęcie bardziej trafnych życiowych decyzji.
Historia chociaż może smutna, ale znajdziemy w niej również sporą dawkę humoru i powody do uśmiechu.
Książkę przeczytałam w ramach Akcji Recenzenckiej Lubimy Czytać i Wydawnictwa Literackiego.
#Wyzwanie LC maj 2024
"Brzeg Juno wciąż jeszcze był pusty, po nabrzeżnym piachu nie biegały dzieci, nie szczekały psy turystów, woda chlupotała na wietrze."
Znam nieco jezioro Juno i jego okolice, to zdecydowanie spokojniejsze miejsce i w dodatku bardziej czyste niż inne jeziora wokół Mrągowa...
Idealne miejsce odpoczynku dla osób pragnących uciec od zgiełku turystycznego,...
2024-05-02
Ostatnio wpadło w moje ręce kilka książek o tematyce szpiegowskiej, nie jestem może znawczynią tej tematyki, ale czytałam wcześniejsze powieści autorstwa Piotra Gajdzińskiego, więc wiedziałam, że i na tej się nie zawiodę. "Fabryka szpiegów" jest to trzecia część serii z dziennikarzem Rafałem Terleckim, to kryminalny thriller, który wciąga od pierwszych stron!
Wydawać by się mogło, że nic już w tej tematyce nie powinno czytelnika zaskoczyć, a jednak zaskakuje i niejednokrotnie. Nie jest to łatwa lektura, ale za to niesamowicie przykuwa uwagę i naprawdę bardzo trudno jest oderwać się od lektury. Tu nie ma ani chwili czasu na nudę czy znużenie. Niesamowity klimat tej historii i dobrze wykreowani bohaterzy.
Znany z wcześniejszych książek dziennikarz Rafał Terlecki, spotyka się z amerykańskim agentem, z którym wcześniej już współpracował. Tym razem John podsuwa Rafałowi nowy temat na reportaż i jednocześnie daje mu namiary na osoby, które mogą mu pomóc w zdobyciu informacji. Musi ponownie wrócić do rodzinnego Wolsztyna, bo właśnie w jego okolicznych lasach funkcjonowała szkoła nielegałów utworzona przez sowiecki wywiad.
Fabułę autor prowadzi w kilku płaszczyznach czasowych, obecnie, czyli w 2022 roku oraz w 1945 roku ale także w czasie późnego peerelu.
"Wojna to koszmarne doświadczenie, zmienia wszystko."
Terlecki ma spore szanse na prowadzenie swojego dochodzenia na temat szkoły produkującej niejako sowieckich szpiegów, bo jest jakby swój, ma tu jeszcze znajomych i przyjaciół, więc łatwiej mu pytać mieszkańców. Chociaż wielu zasłania się niepamięcią a inni w ogóle nic nie słyszeli. Zresztą znaczna część z pewnością nawet nie może nic wiedzieć, bo sprowadzili się tu już w późniejszych latach a ci, co mogliby pamiętać nie żyją...
Autor sprawnie przeplata teraźniejszość z minionymi wydarzeniami i tworzy jedną, spójną całość. I chociaż czasem wydaje się, że fabuła jest już dość przewidywalna, to jednak autor nie pozwala czytelnikowi zbyt łatwo zgadnąć dalszego ciągu i myli tropy.
Nie sprawdzałam czy akurat pod Wolsztynem była taka szkoła nielegałów, utworzona przez jednego z asów sowieckiego wywiadu, ale wiem, że tego typu szkoły funkcjonowały w naszym kraju. Wyszkoleni w nich szpiedzy przerzucani później byli na zachód do różnych krajów.
"Generał Jegor Jaszugin stworzył doskonały program szkolenia i przygotowania nielegałów do życia na Zachodzie, ale jak to często bywało w Związku Sowieckim, trwano przy nim, nie uwzględniając zmian zachodzących w amerykańskim i zachodnioeuropejskim społeczeństwie."
Rafał Terlecki to odważny dziennikarz i gdy już podłapie jakiś dobry temat, to drąży nie poddając się i nie daje się nawet nikomu zastraszyć. A tym razem również nie będzie łatwo, jednak chcąc doprowadzić swoje dziennikarskie śledztwo do końca, Terlecki gotów jest nawet narazić własne życie...
Mroczne sekrety, odkrywane tajemnice, różne dziwne doświadczenia i szkolenia agentów, to tylko kilka intrygujących tematów zachęcających do lektury. A dodam jeszcze, że autor wplata również wątki współczesnej polityki naszego kraju i wojnę w Ukrainie.
"Nie znam się na polityce, ale żyję już na tym świecie dostatecznie długo, aby wiedzieć, że ludzie nieustannie rozprawiający o patriotyzmie i Bogu często mają na sumieniu bardzo nieładne uczynki..."
Książkę przeczytałam w ramach Akcji recenzenckiej portalu Lubimy Czytać. Dziękuję Pani Mai Szczypińskiej i Wydawnictwu "MUZA" za egzemplarz książki.
Ostatnio wpadło w moje ręce kilka książek o tematyce szpiegowskiej, nie jestem może znawczynią tej tematyki, ale czytałam wcześniejsze powieści autorstwa Piotra Gajdzińskiego, więc wiedziałam, że i na tej się nie zawiodę. "Fabryka szpiegów" jest to trzecia część serii z dziennikarzem Rafałem Terleckim, to kryminalny thriller, który wciąga od pierwszych stron!
Wydawać by...
2024-05-06
2024-04-30
Nie jestem znawczynią powieści Marcela Mossa, bo to dopiero moja druga książka, którą przeczytałam, lecz bardzo mi się podobała i zapadła na dłużej w sercu.
Wpływ na to z pewnością mają główni bohaterzy "Polany", czyli bliźnięta... A że ja mam w rodzinie sporo takich rodzeństw, więc pewnie dlatego tak bardziej osobiście odebrałam tę historię, bo myślałam o konkretnych osobach.
Prolog wprowadza nas w tragiczne wydarzenia sprzed lat z udziałem Sambora i Lilii Malczewskich.
Następnie autor przenosi fabułę w czasie, dwadzieścia siedem lat później..
Mimo tego, że Sambor i Lilia są bliźniętami, to ich relacje nigdy jakoś nie były zbyt zażyłe, można nawet powiedzieć, że nie darzyli się nie tylko miłością, ale także i przyjaźnią. Żyli tak obok siebie i każde z nich miało różne żale i pretensje do siebie nawzajem. Po tragicznej śmierci rodziców, Sambor przekonał się, że lepiej dla niego, gdy będzie się trzymał od siostry jak najdalej, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, wyjechał z Runowa. Został policjantem, ożenił się i cieszył z narodzin córki. Lecz życie nadal go nie rozpieszczało, i ani praca ani tym bardziej rodzina nie dały mu szczęścia...
"Ludziom od dziecka wmawia się, że rodzina jest najważniejsza i choćby nie wiadomo co się działo, musi się zawsze wspierać. A potem niektórzy latami trzymają się toksycznych krewnych, gniją od środka, aż wreszcie kończą z pętlą na szyi lub podciętymi żyłami. Znam takie przypadki."
Gdy Sambor zerwał wszystkie kontakty z siostrą, nie chciał nawet słuchać tego, co o niej opowiada przyjaciel w czasie rozmów telefonicznych.
Gdy w Runowie zaginął Artur Krynicki, a miesiąc później z rzeki wyłowiono zwłoki kobiety, Albert informuje o tym Sambora. Tym bardziej, że śledczy podejrzewają, że to może być Lilia Malczewska, więc Sambor musi wrócić, żeby zidentyfikować ciało kobiety...
Były policjant dość niechętnie zgadza się wrócić, ale wie, że musi to zrobić, żeby w końcu zamknąć ten etap, jeśli to naprawdę jego siostrę znaleziono martwą w rzece.
Nielubiana we wsi Lilia, która żyła na uboczu i zachowywała się bardzo dziwnie, ciągle dostarczała mieszkańcom nie tylko tematów do plotek, ale również wywoływała różne skandale, nie przejmując się opinią kogokolwiek. Żyła tak, jak chciała, po swojemu.
"Zawsze czuł, że Lilia nie skończy dobrze, i latami się do tego przygotowywał."
Miejscowa policja wciąga Sambora w dochodzenie. Malczewski zdaje sobie sprawę z tego, że być może mroczny las i jego tajemnice miały wpływ na ostatnie wydarzenia. Nie chciałby wracać do wydarzeń sprzed lat, lecz chyba nie ma wyjścia. Gdy jeszcze zjawia się w Runowie jego młodzieńcza miłość, powoli wszystko zaczyna się układać...
Co łączy zaginięcie Krynickiego ze śmiercią Lilii? Jakie tajemnice skrywa leśna polana? Dlaczego ludzie boją się tego lasu? Czy Sambor zdoła ustalić przyczynę śmierci siostry?
Do tej książki przyciągnęła mnie okładka, która zapowiadała, że będzie mrocznie i tak właśnie było.
Zakończenie wskazuje na ciąg dalszy... ja z chęcią przeczytam następną część, gdy się ukaże.
Książkę przeczytałam dzięki Bonito i Dobre Chwile.
Nie jestem znawczynią powieści Marcela Mossa, bo to dopiero moja druga książka, którą przeczytałam, lecz bardzo mi się podobała i zapadła na dłużej w sercu.
Wpływ na to z pewnością mają główni bohaterzy "Polany", czyli bliźnięta... A że ja mam w rodzinie sporo takich rodzeństw, więc pewnie dlatego tak bardziej osobiście odebrałam tę historię, bo myślałam o konkretnych...
2024-04-27
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
„Willa przy Perłowej” to kontynuacja powieści Pauliny Molickiej „Księgarenka na Miłosnej”. Co prawda, nie czytałam pierwszej części, ale mimo to nie odczułam zbytnio tego, w zasadzie można nawet potraktować ja jako zupełnie odrębną opowieść. Chociaż ja wrzuciłam już poprzednią część na swoją wirtualną półkę na Legimi...
Wielokrotnie już wspominałam, że jestem okładkową sroczką, więc i ta niemal cukierkowa i bajeczna okładka przyciągnęła mój wzrok. A gdy dzisiaj moja wnuczka zobaczyła jak czytam książkę, również się nią zachwyciła, myśląc, że to bajka, którą dla niej przygotowałam. Jednak nie jest to tak różowa historia, jak mogłaby wskazywać okładka. To opowieść poruszająca wiele trudnych tematów, pełna emocji i wzruszeń, mądra i niejako zmuszająca do refleksji.
Czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie, aż chce się przewracać kolejne kartki. Dla mnie to był prawdziwy relaks i odpoczynek od własnych problemów.
Co można zrobić gdy zranią nas najbliższe nam osoby? Każdy z pewnością miałby jakiś pomysł, lecz najlepszym chyba sposobem jest... ucieczka. Od wszystkiego i od wszystkich.
Nie jest to chyba dobry pomysł, chociaż właściwie każdy nie byłby w takiej sytuacji dobry...
Michalina zawiodła się nie tylko na przyjaciółce, którą traktowała jak siostrę, ale również na ojcu. Dwie najbliższe jej osoby tak mocno ja zraniły, że dziewczyna nie miała już ochoty ani z nimi rozmawiać, ani tym bardziej na nich patrzeć. Spakowała się w małą walizkę i wyjechała do miasteczka, w którym mieszka brat ojca. Ojciec już jakiś czas temu zerwał kontakty z bratem, więc Michalina nie miała pewności, jak stryj na jej widok zareaguje i czy w ogóle przyjmie ją pod swój dach.
"Uciekła, to był fakt. Jedyna pewność w ostatnich tygodniach."
"Przyjeżdżając do miasteczka, miała poczucie, że spakowała do niej tylko żal, rozgoryczenie, poczucie samotności, może zalążki nienawiści."
Przypadkowo spotyka Krystynę, starszą kobietę, która zasłabła. Odprowadza ją do domu i w taki sposób trafia do willi na ulicy Perłowej, która dawniej nie tylko lśniła blaskiem, ale gdzie przez kilka pokoleń odbywały się także różne spotkania i imprezy towarzyskie, to miejsce tętniło życiem i przyciągało do siebie rzesze klientów. Obecnie willa świeci, ale pustkami, a właścicielka nie radzi sobie z problemami finansowymi a na pomoc syna liczyć zbytnio nie może. Co prawda, matka (Krystyna) wspiera ją, ale tylko duchowo, bo nie ma innych możliwości. Powoli dociera do niej, że musi zamknąć swój pensjonat...
"Wiedziała, że Grażyna potrzebuje oddechu. Tak, była roztrzepana, ale miała też dobre serce, które w biznesie na dłuższą metę przestało być opłacalne, a z czasem zaczęło przynosić coraz większe długi."
Michalinie spodobał się ten mały, ale klimatyczny pensjonat i zaproponowała Grażynie (właścicielce) swoją pomoc. Marketing i media społecznościowe to przecież to, na czym znała się najlepiej, tym się zajmowała w korporacji. Grażyna daje szansę i Miśce i swojej willi, mając nadzieję, że pomysł dziewczyny wypali. Zatrudnia ją tymczasowo i jak część wynagrodzenia oferuje jeden z pokoi do zamieszkania. Michalina zgadza się na taki układ, nie chciałaby ciągle "wisieć" u stryja, woli go odwiedzać...
W willi dziewczyna spotyka Adama, mężczyznę, który już niejednokrotnie zdenerwował ją szybką jazdą samochodem po miasteczku. To syn Grażyny i wnuk Krystyny, więc będzie go spotykała częściej. Jednak im dłużej mieszkała w willi, tym bardziej sam jego widok podnosił jej ciśnienie, nie musiał nawet nic mówić. Zresztą Adam również nie pała zbytnią sympatią do dziewczyny i podważa jej pomysły na ratowanie biznesu matki.
Michalina nie dość, że musi mierzyć się z własnymi problemami rodzinnymi, to jeszcze wzięła sobie na głowę problemy innych.
Czy uda się Michalinie przywrócić popularność pensjonatu? Jak potoczą się jej relacje z synem właścicielki? Dlaczego właściwie Michalina uciekła od ojca?
Ta powieść praktycznie czyta się sama dostarczając jednocześnie tak wiele dobrych emocji, że znakomicie poprawia humor nawet w pochmurne i złe dni.
Dziękuję Wydawnictwu DRAGON za otrzymany egzemplarz książki.
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
„Willa przy Perłowej” to kontynuacja powieści Pauliny Molickiej „Księgarenka na Miłosnej”. Co prawda, nie czytałam pierwszej części, ale mimo to nie odczułam zbytnio tego, w zasadzie można nawet potraktować ja jako zupełnie odrębną opowieść. Chociaż ja wrzuciłam już poprzednią część na swoją wirtualną półkę na Legimi...
Wielokrotnie już...
2024-04-25
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Walerka i bohaterki Jastry" to druga część z serii "Borkowie i kaszubskie przygody" autorstwa Darii Kaszubowskiej. Nie czytałam, co prawda części pierwszej, ale postaram się to nadrobić, tym bardziej, że książkę tę czytałam już po raz drugi swoim wnukom, bo tak bardzo im się podobała.
Ja kilka razy byłam na Kaszubach, mam tam znajomych, więc trochę jakby "obsłuchałam się" z tym językiem, ale maluchom musiałam wytłumaczyć co trudniejsze wyrażenia. Jednak nie sprawiło mi to żadnego problemu, a dzieci bardzo chętnie słuchały tej opowieści.
Franc, Walerka, Otylka i Bruno są rodzeństwem, od dwóch lat mieszkają na Kaszubach, bo stąd pochodzą ich rodzice. Nie wiedzą jeszcze wielu rzeczy o tym regionie, ale chętnie poznają nie tylko język, ale także zwyczaje oraz wierzenia i każdego dnia coś nowego i fascynującego odkrywają i przekonują się, że nie jest to takie zupełnie zwyczajne miejsce.
A w dodatku oni nie są takimi zupełnie zwyczajnymi dziećmi.
"Bruno, Otylka, Walerka i Franc Borkowie byli rodzeństwem. Jeszcze dwa lata temu żadne z nich nie pomyślałoby, że znajdą dom na Kaszubach."
Kończą się wakacje, czas do szkoły, a szkoła, do której chodzą Borkowie nie jest taka, jaką większość z nas zna, ich szkoła jest wyjątkowa, bo typowo kaszubska. Dzieci nie tylko uczą się w niej języka kaszubskiego, ale również o historii swojego regionu a ściany i wszystkie meble pomalowane są na siedem kolorów: żółty, zielony, czarny, czerwony i trzy odcienie niebieskiego. To typowe kolory używane w tradycyjnym hafcie kaszubskim, niebieskie oznaczają niebo, jezioro i morze, zieleń - łąki i lasy, żółć symbolizuje słońce, czerwień zaś miłość do ziemi ojczystej a czerń oddaje trud pracy ludności kaszubskiej.
"Na Kaszubach - tak jak w całej Polsce - było wiele szkół. Jednak nie wszyscy dyrektorzy mieli w sobie skrę Ormuzda, czyli rozumieli potrzeby kaszubskich dzieci. Nie wszędzie można było się uczyć kaszubskiego."
Do tak pięknej i kolorowej szkoły dzieci dość chętnie uczęszczają, chociaż i w niej nie brakuje rozrabiaków i problemów pedagogicznych. Szumnie i wesoło rozpoczęty nowy rok szkolny zapoczątkował jednak całą lawinę nieplanowanych zdarzeń. Coś dziwnego zaczęło się dziać z panią dyrektor, która już następnego dnia zaczyna wprowadzać coraz dziwniejsze zakazy i nakazy aż w końcu całą szkołę przemalowano na kolor szary... Dlaczego? Przecież właśnie ona była najżarliwszą zwolenniczką i kolorów kaszubskich i wszystkich tradycji, była prawdziwą Kaszubką. Co lub kto wpłynął na jej coraz dziwniejsze zachowanie? Czy to sprawka Arymana, czy ktoś inny chce zniszczyć kaszubskie tradycje?
Walerka z rodzeństwem przyjaciółmi postanawiają znaleźć przyczynę zmiany dyrektorki, bo chcą nadal móc uczyć się języka kaszubskiego i być wiernym tradycji.
Na jaki pomysł wpadła dziewczynka? Kto przyjdzie jej z pomocą? Czy uda się uratować kaszubską szkołę?
Myślę, że nie jest ważne, czy byliście na Kaszubach i czy znacie ich język czy tradycje, ale ta historia przepełniona baśniową magią z pewnością Was zauroczy.
Książka jest w dodatku pięknie wydana, dzieci mogą ją wertować wielokrotnie bez obawy rozpadu, a klimatyczne i cudowne ilustracje Katarzyny Wójcik dopełniają całe dzieło.
W dodatku każdy rozdział znaczony jest kaszubski motywem, cały czas więc wiemy, w jakim regionie się znajdujemy.
Książka jest rewelacyjna nie tylko dla dzieci, i nie tylko dla Kaszubów.
Zdecydowanie dla nas wszystkich.
Polecam!
Dziękuję Pani Marcie Kucharz i Wydawnictwu Mięta za możliwość przeczytania książki.
#Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Walerka i bohaterki Jastry" to druga część z serii "Borkowie i kaszubskie przygody" autorstwa Darii Kaszubowskiej. Nie czytałam, co prawda części pierwszej, ale postaram się to nadrobić, tym bardziej, że książkę tę czytałam już po raz drugi swoim wnukom, bo tak bardzo im się podobała.
Ja kilka razy byłam na Kaszubach, mam tam znajomych, więc...
2024-04-22
Ja chyba od urodzenia jestem kociarą, bo odkąd pamiętam, to zawsze wokół mnie były koty lub chociaż jeden. I tak zostało do dziś. Miłość do nich przekazałam z mlekiem swoim dzieciom a one swoim dzieciom. Wszyscy mamy w domach koty..., psy tez się trafiają, ale u mnie obecnie mieszka Król Gustaw I zwany po prostu Guciem.
Gdy zobaczyłam w Klubie Recenzenta książkę "KOTomyśli" od razu wiedziałam, że to lektura dla mnie. Co prawda jest to dość cienka książeczka, ale zawiera w sobie tak dużo mądrych wiadomości o kotach, więc myślę, że nawet psiarze polubią je, gdy przeczytają książkę. Jeżeli ja potrafiłam (razem z dziećmi) przekonać męża do posiadania kota, to wiem, że każdy może je polubić. Mój mąż był zdecydowanym przeciwnikiem kota w domu (na podwórku mu nie przeszkadzał), ale gdy maleńki Gucio spojrzał na niego oczkami kota ze Shreka, skradł mu serce od razu i teraz nawet kota siedzącego przy nim na stole, mąż karmi smakołykami ze swojego talerza...
"Kot nastraja filozoficznie. Siedząc z kotem, siedzisz i myślisz. Kot myśli, Ty myślisz, stad KOTomyśli."
Autor tej książeczki, Pan Andrzej Kwaśniewski napisał go pod wpływem swoich kotów. To efekt ciągłego przebywania z tymi mądrymi zwierzętami. Kot, jaki jest, każdy widzi, i każdy również wie, że nie można się oprzeć kociemu spojrzeniu. Nawet gdy człowiek się zdenerwuje, to wystarczy tylko rzucić okiem na kota i cała złość na niego wyparuje. Pan Andrzej podaje tak wiele przykładów korzyści z posiadania kota, że musiałabym zacytować kilka stron..., ale jedną korzyść Wam zdradzę:
"Nie musisz systematycznie sprzątać. Zawsze możesz powiedzieć niezapowiedzianym gościom, że to koty przed chwilą nabrudziły."
"Nie możesz odkurzać bibelotów na komodzie. Najpóźniej trzeciego dnia pobytu kota w domu kot zrzuci je i potłucze."
Powiem za autorem tej książeczki, że do szczęścia wystarczy jeden kot, ale do pełni szczęścia potrzebne są... dwa koty.
Mnie bardzo spodobały się również ilustracje w tej książce.
To bardzo miła lektura, nawet czytałam ją kilka razy, bo moje wnuki bardzo chciały poznać nowe ciekawostki o kotach. I chociaż przeczytałam już wiele publikacji na ich temat, to ciągle mi mało i zawsze znajdę coś, czego jeszcze nie wiedziałam lub czym zaskoczyć swojego pupila a także często się uśmiechnąć.
Na koniec autor przytacza sporą dawkę cytatów sławnych ludzi.
"Psy patrzą na nas z szacunkiem, koty z pogardą, a świnie jak na równych sobie." - Winston Churchill
Świetna lektura na poprawę humoru. Dziękuję Panu Andrzejowi Kwaśniewskiemu za otrzymaną książkę.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Ja chyba od urodzenia jestem kociarą, bo odkąd pamiętam, to zawsze wokół mnie były koty lub chociaż jeden. I tak zostało do dziś. Miłość do nich przekazałam z mlekiem swoim dzieciom a one swoim dzieciom. Wszyscy mamy w domach koty..., psy tez się trafiają, ale u mnie obecnie mieszka Król Gustaw I zwany po prostu Guciem.
Gdy zobaczyłam w Klubie Recenzenta książkę...
2024-04-07
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Piekielna sztuka" to zadziwiająca książka. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek taką czytałam. Znajdziemy w niej niemal wszystko: i kryminał, i zbrodnię, i miłość, i zdradę, i thriller, i psychologiczną zagadkę, a jednak mimo tego lektura tej książki daje satysfakcję, wywiera wielkie wrażenie wywołując jednocześnie wiele emocji i zmusza do refleksji.
Cieszę się, że miałam możliwość jej przeczytania.
"Jesień w Atlancie jest magiczna, temperatura spada, ale słońce wciąż mocno grzeje, drzewa w tym czasie stroją się w najwytworniejsze szaty, aby godnie pożegnać świat gasnący wraz z nadejściem mrozów."
John McLain kandyduje w wyborach na gubernatora stanu Georgia. Wszystko idzie zgodnie z planem, wspiera go kochająca żona a kampanię bardzo dobrze zajął się się jego syn.
Jednak po jednym z wieców puściły hamulce i John popełnił błąd, który może zniszczyć nie tylko jego karierę, ale także i rodzinę. Gdy tuż przed wyborami okazuje się, że jego sekret zna rywal, sprawa zaczyna się komplikować. John nie widzi żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji. Nagle w jego życiu pojawia się nieznany mu tajemniczy i elegancki mężczyzna. Spencer wyciąga do niego pomocną dłoń w zamian za jeden budynek, za "High Museum of Art", i chociaż John ma pewne obawy, przyjmuje jego pomoc nie wiedząc, ż to kolejna niezbyt dobra decyzja... A przecież każda decyzja ma swoje konsekwencje jak również i to, że naiwność graniczy z głupotą. Trzeba zawsze uważać z kim się podpisuje pakt..., gdyby to jednak było takie proste...
Jeden błąd, jedna zła decyzja potrafi zniszczyć całe życie, a jedna osoba może czasem zmienić wszystko...
"Wiedział, że będą kłopoty. Niestety, nawet we śnie nie potrafił nic zmienić. Od tego dnia Spencer zamieszkał z nim na zawsze."
Ta książka łączy z sobie polityczne zmagania z diabelskimi, szatańskimi intrygami i magiczną sztuką. Uświadamia czytelnika, że brak wiary w siebie i samotność, odrzucenie ze względu na "inność" może doprowadzić człowieka na skraj przepaści i często wystarczy tylko maleńki krok i nie ma już odwrotu. A jedna zła decyzja pociąga za sobą kolejne...
W swojej historii autorka nic nie podaje nam na tacy, tu nic do końca nie jest oczywiste, można się tylko domyślać podświadomie zakończenia, ale i tak nas zaskoczy.
To jest dla nas jakby taka lekcja życia, żeby chociaż na chwilkę zatrzymać się i pomyśleć. Licho nie śpi, jak mówiła moja babcia, a może czeka gdzieś na nas za rogiem, więc trzeba się mieć na baczności.
Do czego człowiek jest zdolny się posunąć, żeby wygrać jakiś "stołek"?
Czy każdy jest w stanie zaprzedać duszę diabłu?
Czy dobro zawsze zwycięża w walce ze złem?
Władza i pieniądze od zawsze rządziły światem. Lecz czy zawsze rządzą najmądrzejsi i właściwi ludzie?
„Piekielna sztuka” to opowieść o ludzkich słabościach, poczuciu samotności oraz o tym do czego człowiek jest zdolny żeby przejąć władzę. O tym jak można człowiekiem manipulować i zmusić go do podjęcia różnych decyzji, o najmroczniejszych zakamarkach ludzkiej duszy.
"Tylko nie mów nikomu, że znasz prawdę!
Jeszcze nie pora, jeszcze nie czas - cicho sza!"
Polecam tę intrygującą książkę.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Piekielna sztuka" to zadziwiająca książka. Nie wiem nawet czy kiedykolwiek taką czytałam. Znajdziemy w niej niemal wszystko: i kryminał, i zbrodnię, i miłość, i zdradę, i thriller, i psychologiczną zagadkę, a jednak mimo tego lektura tej książki daje satysfakcję, wywiera wielkie wrażenie wywołując jednocześnie wiele emocji i zmusza do...
2024-04-01
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Burza" to książka z gatunku fantasy, przyznam, że nawet nie spodziewałam się, że jej fabuła mnie aż tak bardzo wciągnie. Pomysł bardzo dobry na tak wykreowany świat przedstawiony jako zbiór kręgów otoczony przez Burzę. Te zewnętrzne już obróciły się w nicość, pochłonęła je Burza, a pozostałe kręgi to cały świat, bo poza Burzą nie ma już nic. Ale wejście w nią to pewna śmierć. A sama Burza ciągle poszerza swój zasięg, sprawiając jednocześnie, że dla ludzi pozostaje coraz mniej miejsca.
"Nie ma świata poza Burzą. Nie ma ucieczki, bezpiecznej przystani za wałem chmur. Nie ma niczego prócz Burzy."
"Widziałam, jak Burza zabiera ludzi, jednego po drugim. Tkniętych, sąsiadów, wędrowców, którzy zjawiali się na jeden dzień, a potem przepadali. To nieracjonalne, nie ma w tym żadnych sensownych reguł.
I dlatego samotne wejście w Burzę to wyrok śmierci."
Dodatkowym zagrożeniem są bestie, które zamieszkują Burzę, gdy tylko wymkną się z niej staja się groźne dla ludzi i atakują ich. Do obrony przed nimi są wyszkoleni wojownicy Wardana, chociaż nie zawsze są w stanie zdążyć na czas. Władca tej krainy również stara się z całych sił powstrzymać burzę, ale niestety coraz gorzej mu to wychodzi.
Każdy krąg zamieszkują inni klasowo ludzie, najbliżej pierwszego, w którym znajduje się pałac Regii jest słonecznie i mieszkańcy nie przejmują się zbytnio Burzą, im dalej od pałacu, tym mroczniej i bardziej wilgotno a jednocześnie coraz gorzej nawet z żywnością. W piątym, najbiedniejszym kręgu stoi dom dla tkniętych Burzą, którzy raz przez nią naznaczeni nigdy już nie odzyskają swego dawnego życia.
Vesper jest córką legendarnego rebelianta, dziewczyna wraz z ojcem mieszka w piątym kręgu, korzystając z pomocy Ammy, która opiekuje się tkniętymi Burzą. Jej dom jest jedynym schronieniem dla tych niejako wykluczonych ze społeczeństwa. Gdy ojciec Vesper zostaje pojmany przez straż królewską, dziewczyna zrobi wszystko żeby go uratować. Wie, że nie jest to proste a wręcz nawet niebezpieczne, ale nie ma nic do stracenia. Matka już wstąpiła w Burzę, więc chociaż ojca spróbuje uratować. Czy jej się uda?
Nie jest łatwą sprawą poruszać się niezauważonym po wyższych kręgach, gdyż od razu zwróci na siebie uwagę swoim wyglądem. Dlatego chcąc udać się do zamku w pierwszym kręgu musi zmienić swój wygląd. Ma na to sposób, za pomocą ikon chce wyglądać jak ktoś przynajmniej z drugiego kręgu, chociaż jeszcze tego nie próbowała, musi zaryzykować.
"Im bliżej jestem szczytu, tym bardziej ryzykuję."
"Im głębiej docieram, tym więcej ekstrawagancji mnie otacza. Są tu drzewa, jakich nigdy nie widziałam, o czarnej korze i liściach mieniących się jak diamenty."
Powieść napisana ciekawym, niemal poetyckim językiem, lekko się czyta i intryguje do samego końca.
Z przyjemnością śledziłam los Vesper i szukanie pomysłu na to, żeby uratować ojca. Spotka na swojej drodze i przyjaciół i wrogów, lecz nie zawsze będzie w stanie określić kto jest kim tak naprawdę. Czy będzie potrafiła zaufać właściwej osobie? Czy potrafi stawić czoła Burzy? Czy uda się jej znaleźć i uratować ojca?
"Burza" to historia o rodzinie, przyjaźni, lojalności, o walce dobra ze złem, o honorze i odwadze. A także o poświęceniu dla innych, nawet dla nieznajomych...
Jeżeli ciekawi Was ta historia to sięgajcie po książkę. A to dopiero część pierwsza...
Przeczytałam tę książkę w ramach Akcji recenzenckiej Lubimy Czytać.
Za egzemplarz dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
"Burza" to książka z gatunku fantasy, przyznam, że nawet nie spodziewałam się, że jej fabuła mnie aż tak bardzo wciągnie. Pomysł bardzo dobry na tak wykreowany świat przedstawiony jako zbiór kręgów otoczony przez Burzę. Te zewnętrzne już obróciły się w nicość, pochłonęła je Burza, a pozostałe kręgi to cały świat, bo poza Burzą nie ma już nic....
2024-04-06
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
Ta książka niesamowicie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak dobrego debiutu. Owszem, nie każdemu się podoba, ale ja wkręciłam się historię żywiołu.
Razem z bohaterami krążymy po Zakopanem a jak zwykle jest tam sporo turystów. Chociaż górale i tak ciągle narzekają na nich, ze kiedyś byli inni..., cóż oni pewnie też.
"Kiedyś to byli goście. Prawdziwi turyści. Przyjeżdżali głównie po to, żeby w góry pochodzić. Z plecakiem i głową pełną marzeń o tatrzańskich wierzchołkach. Z plecakiem i głową pełną marzeń o tatrzańskich wierzchołkach. Wynajmowali pokoje i nie narzekali, ale po przygodę. A teraz? Przyjeżdżają tacy jak ci, co ich przegoniłam. Dziady, nie turyści. Chodzą po Krupówkach tam i z powrotem, od sklepu do sklepu, od baru do baru."
Do Zakopanego na kilka dni Janusz Kowalski zabrał żonę Grażynę i swoje dzieci. Zatrzymują się w pensjonacie "Pod Smrekami". Janusz co jakiś czas próbuje znaleźć taki właśnie sposób spędzania czasu z rodziną. Zauważył, że dzieci ciągle siedzą z nosami w telefonie a żona zrobiła się nie wiadomo kiedy zrzędliwa. Teraz również całą drogę marudziła a gdy zobaczyła chmury nad Zakopanem i silne porywy wiatru, od razu zaczęła narzekać, że po co tyle godzin się tłukli żeby siedzieć w pensjonacie...
"Pod Smrekami" zatrzymuje się również Kordian, biznesmen, który nie waha się oszukiwać naiwnych klientów. W pensjonacie ma swój apartament.
Do Zakopanego zapomnieć o swoich problemach przyjechał także Jerzy, policjant chce zapomnieć o traumie, która go spotkała i nikomu się nie może zwierzyć z tego.
W pensjonacie pracuje recepcjonista Arek. Młody chłopak jakiś czas temu wciągnął się w nieciekawe towarzystwo a skutki tego odczuwa do dziś.
Pracuje tu również Władek, który dla swojej żony i czwórki dzieci jest często domowym katem, przed którym muszą uciekać z domu...
Julia jest ratowniczką, praca jest dla niej wszystkim, nie ma czasem nawet czasu na życie prywatne. Ostatnio związała się z Dawidem, ale boi się, że i tak zostanie sama.
Poznamy także Lucjana zwanego Lolkiem, który jest znany mieszkańcom miasta z tego, że gdy wieje halny, on udaje się na mostku we fraku i cylindrze, nazywają go także lokalnym wiatrowskazem, zawsze wie, kiedy będzie halny.
Tym razem również Lolek stoi na swoim miejscu i czeka na spotkanie z wiatrem.
Drogi bohaterów przeplatają się wzajemnie i ich losy przecinają się co jakiś czas. Na wielu z nich halny ma wielki wpływ, siła wiatru potrafi czasem nieźle namieszać w głowach.
"Przez około dwie minuty mieli wrażenie, że niebo nad nimi pękło i wylała się z niego jakaś nieziemska siła, która przetoczyła się po mieście, siejąc spustoszenie. Halny zawodził niczym zranione zwierzę. Wszyscy, których te dwie minuty zastały na zewnętrz, poczuli że wiatr wchodzi im pod skórę i wlewa się do żył. Że wypełnia ich płuca i wsiąka w mięśnie. Przenikał ich swoim oddechem i upiornym zawodzeniem. "
Halny mocno przybiera na sile, powalone drzewa zablokowały drogi, więc miasto nagle zostaje jakby odcięte od świata, dlatego goście z pensjonatu nie mogą wrócić do domów.
Co spotka gości w czasie halnego? Jaki wpływ na człowieka może mieć wiatr? Co może oznaczać gniew halnego?
W tej powieści autorka opowiada nam nie tylko o wietrze, ale porusza kilka trudnych i ważnych tematów. Mnie najbardziej denerwuje przemoc w rodzinie i jej usprawiedliwianie...
Polecam, bo warto przeczytać tę książkę.
Książkę przeczytałam dzięki Bonito i Dobre Chwile.
# Wyzwanie LC kwiecień 2024
Ta książka niesamowicie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak dobrego debiutu. Owszem, nie każdemu się podoba, ale ja wkręciłam się historię żywiołu.
Razem z bohaterami krążymy po Zakopanem a jak zwykle jest tam sporo turystów. Chociaż górale i tak ciągle narzekają na nich, ze kiedyś byli inni..., cóż oni pewnie też.
"Kiedyś to byli...
2024-04-18
# Wyzwanie LC 2024
Lubię książki historyczne i chociaż nie lubię wojen, to tematyka o II wojnie światowej jednak mnie ciągle fascynuje. Myślę, że wpływ na to miały opowieści dziadka i mamy, którzy czasem opowiadali o tamtych czasach. Jako dziecko lubiłam słuchać o czasach wojny i powojennych, chociaż nie rozumiałam wtedy zbyt wiele.
"Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy" to przedruk oryginalnego pamiętnika wojennego żołnierza niemieckiego. To unikalny dokument, w którym dowódca plutonu czołgów, porucznik Friedrich Sander nie koloryzował wydarzeń, pisał na bieżąco, więc pisał to co w danej chwili myślał i czuł, opisywał swoje doświadczenia oraz pisał o ludziach z którymi miał styczność, potrafił nawet krytykować swoich kolegów czy dowódców. Nie jest więc to historia spisana już po wojnie przez kogoś, kto nie brał w niej udziału.
"Dotąd sylwetka Sandera może się wydawać złowieszczo znajoma. Porucznik wyróżnia się jednak kilkoma cechami: był nie tylko uważnym obserwatorem otoczenia - sytuacji, w których się znajdował, i ludzi, z którymi miał do czynienia - lecz także utalentowanym pisarzem, który przedstawił swoje doświadczenia klarownie, a nawet z pewną dozą humoru."
Chociaż jest to dziennik, pamiętnik, to czyta się go niemal tak dobrze jak powieść. Jest to również zasługą tłumacza i wydawnictwa, bo trzeba było naprawdę sporo pracy żeby narracja była w miarę naturalna. Wszystkie mniej zrozumiałe terminy są od razu wyjaśnione, więc nie trzeba szukać przypisów na końcu książki.
A porucznik Sander nie dość, że był bardzo wnikliwym obserwatorem i realistycznie opisywał swoje przeżycia na froncie wschodnim, to jeszcze dokumentował to fotografiami. Aż szkoda, że ich nie ma w książce. Co prawda, możemy sobie prześledzić trasę, jaką przebył dowódca czołgu w drodze do Rosji (między innymi do Moskwy i Leningradu), i poszukać ciekawych zdjęć w innych źródłach, ale to już nie jest to samo.
Ten dziennik to jakby żywa relacja z frontu, który okazał się jednym z najbardziej krwawych w działaniach II wojny światowej. Niemcy mimo porządnego wyszkolenia i dyscypliny oraz bezwzględności w swoich działaniach zaskoczeni byli obrona i atakiem Rosjan. Mimo tego, że czuli do wszystkich nacji słowiańskich pogardę i nie wyobrażali sobie porozumienia z nimi, to czasem patrzyli niemal z podziwem na ich heroizm. Jednak Niemcy tak bardzo utożsamili się z nazistowską ideologią, że Hitler miał bardzo ułatwione zadanie, co zaplanował, żołnierze wykonywali bez zbędnej dyskusji. Tak po prostu byli jakby zakodowani.
Wspomnienia dowódcy czołgu ze względów historycznych są bardzo wartościowe, czasem jednak można odnieść wrażenie, że to nie działo się naprawdę...
Sander co jakiś czas zadaje sobie pytanie o sens tej wojny, ale także zastanawia się nad ludzką naturą. Nie unika trudnych tematów oraz pisze o dylematach moralnych, z którymi musieli się zmagać. Sander nie boi się pisać także o strachu przed śmiercią, o miłości i o śmierci. To nie jest tylko opowieść o nim samym i tylko o jego przeżyciach, ale to historia żołnierzy w czasie wojny na froncie wschodnim.
"Zauważyłem, że po stronie łotewskiej cała okolica jest znacznie czystsza i lepiej zagospodarowana niż po stronie litewskiej.
Na łąkach pasie się wspaniałe brązowe bydło, a nie małe, brzydkie i niedochowane kozy, hodowane na Litwie."
Dodam jeszcze, że trzeba podziwiać tego młodego niemieckiego żołnierza za trud, jaki sam sobie zadał, żeby w czasie walk wojennych nie tylko pisać dziennik, ale jeszcze robić zdjęcia. Prawdopodobnie miał jakiś w tym cel, może sam chciał wydać książkę po wojnie?
Ta książka to lektura obowiązkowa nie tylko dla miłośników II wojny światowej. Naprawdę warto ją przeczytać, dobra i wciągająca.
Pani Edycie z Wydawnictwa RM dziękuję za egzemplarz recenzencki
# Wyzwanie LC 2024
Lubię książki historyczne i chociaż nie lubię wojen, to tematyka o II wojnie światowej jednak mnie ciągle fascynuje. Myślę, że wpływ na to miały opowieści dziadka i mamy, którzy czasem opowiadali o tamtych czasach. Jako dziecko lubiłam słuchać o czasach wojny i powojennych, chociaż nie rozumiałam wtedy zbyt wiele.
"Niemiecki czołgista na froncie...
2024-04-18
Wyzwanie #LC kwiecień 2024
Dla mnie ta opowieść jest niemal jak piękna baśń o marzeniach, o wielkiej miłości, ale także o prawdziwej przyjaźni, o honorze i dotrzymywaniu obietnic, o rozpaczy i bezsilności.
I chociaż nie jest to książka sensacyjna, to jednak trzyma w napięciu do samego końca, az trudno się od niej oderwać.
Autorka zabiera nas do Ameryki, do wymarzonego przez wielu lepszego świata, gdzie nie zawsze jednak jest tak pięknie, jakby się komukolwiek wydawało. Nie od dzisiaj wiadomo przecież, że wszędzie dobrze (a może nawet i lepiej) tam, gdzie nas nie ma, a my często nie doceniamy tego, co mamy...
"Czasami po prostu wiesz, że jesteś w odpowiednim miejscu i otaczają cię właściwi ludzie. Nie ma znaczenia, co lub kto miał na to wpływ. Zwyczajnie to czujesz i tyle."
Czasem chcielibyśmy mieć wszystko od razu, i zjeść ciastko i mieć je na nowo. Nie zawsze się tak udaje. Na wszystko w życiu przychodzi właściwa pora i we właściwy miejscu, nie można ani czasu przyspieszyć ani tym bardziej go cofnąć. To bardzo trudne, ale trzeba się w życiu przede wszystkim nauczyć cierpliwości. Wszystko to, co wokół nas się dzieje, jest w jakimś określonym celu, po coś, bo każda chwila ma znaczenie. Z każdego zdarzenia coś dla siebie dobrego wynosimy, chociaż nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Alicja wierzy, że jeśli wyjedzie razem z ukochanym Wojtkiem do Ameryki, wszystko ułoży się tak, jak sobie wymyśliła. Jest pewna, że nic i nikt nie popsuje jej marzeń i wbrew radom matki i siostry rzuca studia i leci z ukochanym na drugi koniec świata. Początkowe zachłyśnięcie się pięknym otoczeniem i dbałością chłopaka usypia jej czujność, przecież to tylko na chwilę, taki mały przerywnik w życiu. Jednak ten wyjazd zmienia całkowicie nie tylko jej plany, ale również dziewczyna zostaje zdradzona. Czy sobie z tym poradzi?
Nie chce teraz wracać do kraju, bo nie chce się przyznać do błędu jaki popełniła wyjeżdżając za miłością..., a teraz musi zmierzyć się z nową sytuacją i odnaleźć w nowym, obcym dla niej miejscu, bez wykształcenia, bez środków do życia, bez mieszkania i pracy, no i bez ukochanego. Na szczęście znalazła przyjaciółkę, która nie zostawi jej w potrzebie.
"Chwilami czułam się jak aktorka w marnym, niskobudżetowym filmie, i to kiepska aktorka."
Czy Alicja może zakochać się na nowo po takim potraktowaniu przez osobę, której ufała bezgranicznie? Czy poradzi sobie w tej sytuacji?
Gdy zamieszkuje w wynajętym jej przez pracodawcę mieszkaniu poznaje Noah, jest zaskoczona swoją reakcją na tego mężczyznę. Zauważa, że on również patrzy na nią inaczej niż na innych. Stara się unikać i jego i jego spojrzenia, ale nie zawsze się to udaje. Alicją targają różne emocje, a że jest prostolinijna i zbyt ufna, kolejny raz zostaje zdradzona. Czy i tym razem zdoła się podnieść? Ile razy jeszcze można być zdradzonym? Czy jest jakiś limit nieszczęść na jednego człowieka?
Ta książka to wspaniały debiut, który uświadamia nam, że nic nie jest nam dane na zawsze, ale też, że po każdej burzy wyjdzie słońce...
Polecam, warto pomyśleć o swoich marzeniach i porównać z marzeniami bohaterki.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Wyzwanie #LC kwiecień 2024
Dla mnie ta opowieść jest niemal jak piękna baśń o marzeniach, o wielkiej miłości, ale także o prawdziwej przyjaźni, o honorze i dotrzymywaniu obietnic, o rozpaczy i bezsilności.
I chociaż nie jest to książka sensacyjna, to jednak trzyma w napięciu do samego końca, az trudno się od niej oderwać.
Autorka zabiera nas do Ameryki, do wymarzonego...
2024-03-06
To moje drugie spotkanie z Piotrem C. a może nawet nie ostatnie, bo ja lubię czytać książki z różnych gatunków literackich oraz różnych autorów. Staram się czytać jak najwięcej polskich, chociaż nie zawsze się to udaje. Szansę daję wszystkim pisarzom i pisarkom...
Znany z tego, że potrafi nieźle mieszać satyrę, humor, seks i wulgaryzmy z głęboką refleksją, wie jak zachęcić czytelnika do lektury. Przeczytałam opinię, że Piotr C. "to taki autor, że albo się go kocha albo nienawidzi". Ja właściwie nie potrafiłabym zdecydowanie powiedzieć, do której grupy mam się zakwalifikować, myślę, że tak gdzieś w środku. Bo nie jestem jego wierną fanką, ale w ramach jakby odskoczni lubię czytać coś mniej dołującego, coś , co potrafi zmienić mój nastrój. A "Ostatnie tango" właśnie mi na to pozwoliło..., bo mimo tego, że jest dość poruszające, to jednak także zabawne.
Drwalu jest dawnym kibolem a ostatnio właśnie "kiblował" w więzieniu... Jest już znudzony życiem i zastanawia się w jaki sposób najłatwiej ze sobą skończyć. Po wyjściu na wolność zarabia jako taksówkarz w swoim mieście, którego nie lubi. Kto zresztą lubi swoje miasto???
"Ledwie włażę do galerii, a przy samym wejściu prawie się potykam o stara kobietę w szarym dresie.
Jej twarz coś mi mówi, tylko nie wiem co. To kolejna rzecz wkurwiająca w małych miastach.
Każdy zna każdego.
Albo chociaż o nim słyszał."
Jazda na taksówce wcale nie jest pracą lekką ani łatwą, więc żeby sobie umilić ostatnie dni życia, bierze narkotyki, po których świat wydaje się lepszy. Różnego rodzaju pigułki zazwyczaj popija alkoholem, żeby łatwiej się przyswajały. Pomimo swojego może niezbyt atrakcyjnego wizerunku i tak przyciąga do siebie kobiety, lecz nie traktuje ich poważnie, a raczej tylko instrumentalnie. Przełomem okazał się wygrany na loterii los, więc Drwalu ma ochotę przed samobójstwem zabawić się w stolicy...
"Warszawa nadciąga powoli niczym migrena. Na początek pojawiają się wielkie magazyny z napisami."
"Miasto jest moje.
Tylko jeszcze o tym nie wie."
Piotr C. potrafi w sarkastyczny sposób pokazać całe zło tego świata, cały ten syf, zakłamanie, brak szczerości i w pracy i w uczuciach i chociaż może się to wydawać grubą przesadą, to jednak w taki sposób naprawdę toczy się życie wielu osób. Nie do końca przegranych, ale niezadowolonych ze swojego losu...
"Ostatnie Tango" to doskonały przykład tego, jak łatwo można się w życiu pogubić. Mimo tego, że Drwalu odlicza swoje ostatnie dni, to czy tak naprawdę chce ze sobą skończyć?
Jeżeli nie gorszą Was pikantne sceny erotyczne i wulgaryzmy i cięty język, to ta książka jest dobra na poprawę humoru, bo chwilami bawi aż do łez, ale zmusza tez do refleksji...
Na koniec dodam cytat z życia taksówkarza, który mnie po prostu zachwycił:
"Niedźwiedź panda ma bardzo prostą dietę: na śniadanie je bambusa, na obiad je bambusa, na podwieczorek je bambusa i na kolację też je bambusa. W sumie nawet czterdzieści kilo dziennie.
To tak samo jak taksówkarz. Taksówkarz na śniadanie je hot doga, na obiad je hot doga i na kolację je hot doga, popijając browarem, a później ma czterdzieści kilo nadwagi."
Książkę tę czyta się szybko i lekko, chociaż to smutna historia, zakończenie wskazuje jednak, że chyba będzie ciąg dalszy...
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
To moje drugie spotkanie z Piotrem C. a może nawet nie ostatnie, bo ja lubię czytać książki z różnych gatunków literackich oraz różnych autorów. Staram się czytać jak najwięcej polskich, chociaż nie zawsze się to udaje. Szansę daję wszystkim pisarzom i pisarkom...
Znany z tego, że potrafi nieźle mieszać satyrę, humor, seks i wulgaryzmy z głęboką refleksją, wie jak zachęcić...
2024-03-22
"Życie jest nie tylko piękne, ale także pełne niespodzianek."
To moje pierwsze spotkanie z autorem. Przyznam, że jedną z przyczyn sięgnięcia po tę właśnie książkę, było imię i nazwisko autora, bardzo lubię taki układ, gdy imię stanowi część nazwiska. Lecz „Żądza mordu” przyciąga również swoim tytułem i okładką, która zapowiada od razu, że będzie dużo krwi...
Faktycznie, jest to bardzo mroczna historia, brutalna i szokująca. Jest w niej mnóstwo okrutnych zbrodni, zatem jest to zdecydowanie lektura tylko dla czytelników o mocnych nerwach i potrafiących wyłączyć się obrazowo z opisywanych drastycznych scen. Chociaż, gdy decydujemy się na tego typu lekturę, zazwyczaj wiemy, co na nas czeka na kartkach powieści. Ja zastanawiam się, czy treść takich historii jest tylko wyobraźnią autora, czy też częściowym opisem własnych fantazji lub niespełnionych marzeń...
Narracja prowadzona jest z perspektywy głównego bohatera w czasie teraźniejszym, chociaż co jakiś czas bohater wraca do lat wcześniejszych.
Nikodem Wiśniewski jest deweloperem, bogatym deweloperem, ma wszystko czego mu potrzeba do szczęścia, lecz co jakiś czas budzi się w nim wyjątkowa mroczna żądza, żądza zabijania. Nie jest to zresztą tylko takie "zwykłe" zabijanie, Nikodem dokonując zbrodni czerpie z nich siłę i moc, a po wszystkim czuje się spełniony...
Do tej pory udaje mu się unikać kłopotów, lecz gdy na jednej z jego priorytetowych budowanych osiedli, zostają znalezione okaleczone brutalnie zwłoki mężczyzny, jego dotychczas dość spokojne życie zaczyna się komplikować. Co prawda, ma pewne znajomości w różnych środowiskach, ale nie chce i nie lubi być w kręgu zainteresowania mediów i policji.
" Wysuwam się do przodu i mówię głośno do najbliższych gliniarzy, ze jestem właścicielem bloków. Młokos w uniformie odpowiada, że równie dobrze mogę być prezydentem Stanów Zjednoczonych, ale nie może teraz nikogo wpuszczać za ogrodzenie."
Gdy za kilka dni w swojej piwnicy znajduje zwłoki dwóch kobiet, z którymi miał wcześniej na pieńku, zaczyna się powoli domyślać, kto próbuje zwrócić na siebie jego uwagę, a uwagę policji zwrócić w jego kierunku. Nie obawia się, że policja oskarży go o te zabójstwa, ale czuje, że nie będzie łatwo pozbyć się ich podejrzeń. W dodatku zaczęła spadać sprzedaż jego mieszkań, co również wprowadza w jego życie nieco zamętu. Sprawcy tych zabójstw z pewnością o to chodziło...
"Można mnie podejrzewać o wiele, ale nie o to, że zajebałem jakiegoś typa na własnej budowie, a jego ciało zostawiłem na pokaz."
Kto chce zwrócić uwagę Nikodema? Kto i dlaczego zabił osoby związane z Wiśniewskim? Czy sprawca skonfrontuje się z naszym bohaterem? A co z własnymi żądzami Nikodema?
Dlaczego budzą się w nim tak mroczne i mordercze zapędy?
Autor stworzy naprawdę postać niejednoznaczną, której nie da się włożyć w typowe schematy. To historia skomplikowana nie tylko o potrzebie zabijania, ale także o miłości i przyjaźni, bo te uczucia mają naprawdę potężną siłę, jeśli są prawdziwe a także o zdradzie i braku zaufania, o manipulacji, które mogą sporo namieszać. Autor pokazuje nam również do czego może posunąć się zdradzony człowiek.
Dodam na koniec, że styl tej książki skojarzył mi się z Adrianem Bednarkiem, jeśli lubicie takie klimaty, to książka jest dla Was.
Myślę, że autor nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, bo zakończenie sugeruje ciąg dalszy. Ciekawe czym zaskoczy część druga, jeśli będzie oczywiście.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
"Życie jest nie tylko piękne, ale także pełne niespodzianek."
To moje pierwsze spotkanie z autorem. Przyznam, że jedną z przyczyn sięgnięcia po tę właśnie książkę, było imię i nazwisko autora, bardzo lubię taki układ, gdy imię stanowi część nazwiska. Lecz „Żądza mordu” przyciąga również swoim tytułem i okładką, która zapowiada od razu, że będzie dużo krwi...
Faktycznie,...
2024-04-16
Lubię książki Renaty Kosin a jej ostatni cykl "Jemiołki", po prostu skradł moje serce. Może dlatego, że specyficzny, małomiasteczkowy klimat jaki panuje w Jemiołkach znam niemal od podszewki..., bo również mieszkam w takiej małej społeczności. Tu wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, a jak nie wiedzą, to sami sobie dopowiedzą...
Seria "Jemiołki" jest bardzo przyjemna i klimatyczna, czyta się ją lekko i szybko.
Wieś od wieków podzielona jest na część szlachecką i włościańską a jakby tego było mało, to jeszcze nawet kościół jest podzielony i są dwa obrazy Madonny, niby takie same, ale do jednej modli się społeczność szlachecka a do drugiej włościańska, nie ma chyba drugiego tak podzielonego kościoła...
Nie ma chyba jednak takiej wsi, w której nie byłoby kłótni międzysąsiedzkich i zadawnionych przed laty konfliktów rodzinnych, w których już nawet nie wiadomo o co chodzi. Zawsze jest o czym pogadać przed sklepem lub kościołem, a i ksiądz pewnie też ma jakieś sekrety. Każdy ogląda się za siebie i zastanawia co powiedzą sąsiedzi. Trzeba się mieć na baczności, żeby tylko nie obgadali. I nie ma znaczenia, że w większości są to plotki, zawsze coś się tam przyklei...
W takich małych środowiskach miło się jednak mieszka, a jeżeli komuś za mało atrakcji, to zawsze może wyjechać do miasta.
"Nie to w człowieku jest najcenniejsze, co jest takie samo jak u innych ludzi, ale to, co go od nich różni.
Dlatego świat jest tak rozmaity i ciekawy.
W tej części wiele tajemnic zostanie rozwiązanych i pojawią się goście w Jemiołkach.
Gaja z Emilią ratują Walentego, który na widok ducha z przeszłości stracił przytomność. Kogo zobaczył Walenty?
Z Ameryki wraca Waleria, ciotka Gai a z Francji przyjeżdża przystojny Colin i szuka swoich przodków, konkretnie dziadka, na plebanię przyjeżdża młody ksiądz Eryk, który ma bardzo wiele planów na poprawę życia mieszkańcom, angażuje do tego sołtyskę Martę. Będzie się dużo działo. Nie ma czasu na nudę.
Zachęcam Was do odwiedzin w Jemiołkach, gdzie wieś sielska i anielska - czy jednak na pewno? Sprawdźcie już sami.
Książkę przeczytałam dzięki Bonito i Dobre Chwile.
Lubię książki Renaty Kosin a jej ostatni cykl "Jemiołki", po prostu skradł moje serce. Może dlatego, że specyficzny, małomiasteczkowy klimat jaki panuje w Jemiołkach znam niemal od podszewki..., bo również mieszkam w takiej małej społeczności. Tu wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, a jak nie wiedzą, to sami sobie dopowiedzą...
Seria "Jemiołki" jest bardzo przyjemna i...
2024-04-17
Motyle są fascynujące, ich kolorowe skrzydła, delikatność, wdzięk, kruchość i piękno oraz lekkość poruszania się, wzbudzają w ludziach zachwyt. Pozytywne emocje wzbudzają nawet u ludzi, którzy zwykle z odrazą patrzą na owady. Niewiele jest innych zwierząt, które pasjonują tak wielu. Lecz czy wszystkie motyle są takie urzekające? Z pewnością nie (na przykład wielkie ćmy...), ale gdyby im się przyjrzeć bliżej, nie będą wzbudzały naszej odrazy i jakichkolwiek obaw. Chociaż ja bardzo lubię motyle, to jednak ich gąsienice nie zawsze wzbudzają mój zachwyt, zwłaszcza w ogrodzie na roślinach uprawnych... Moja córka dlatego nie zachwyca się motylami, twierdząc, że to fruwająca gąsienica. Jednak już wnuczka nie ma takich skojarzeń i nawet bez ociągania i z wielką ochotą pomaga zdejmować szkodniki z kapusty.
Odmian motyli jest bardzo dużo, w naszym kraju również. A znamy tylko te najbardziej pospolite jak bielinek kapustnik, paź królowej, różne modraszki czy też rusałki, a przecież jest ich znacznie więcej. Warto więc je poznać, tym bardziej, że na przyciągających oko barwnych fotografiach motyli, możemy dostrzec wszystkie ich walory i szczegóły budowy ich ciała. W naturze raczej nie mamy takiej możliwości, gdyż są bardzo płochliwe. Na łące czasem da się zaobserwować niektóre gatunki, są one bardzo wdzięcznym obiektem badań i obserwacji, chociaż sama zauważyłam, że populacja motyli ciągle się zmniejsza. Pewnie wpływ na to ma wiele czynników, ale postęp cywilizacyjny i stosowanie różnego rodzaju środków ochrony roślin nie sprzyja motylom...
"W przeciwieństwie do innych owadów, które na ogół uważamy za dokuczliwe i szkodliwe, motyle są powszechnie lubiane.
Tę dobrą opinię zawdzięczają najprawdopodobniej wspaniałemu ubarwieniu oraz prowadzonemu przez gatunki aktywne w ciągu dnia trybowi życia, który nie jest dokuczliwy dla człowieka."
Autor podzielił książkę na kilka rozdziałów, w których omówił poszczególne rodzaje motyli, czyli: Motyle mniejsze, Miernikowcowate, Sówkowate, Zwisakowate, Prządki i Motyle dzienne. W opisie każdego gatunku autor pogrupował informacje o każdym motylu podając jego nazwę łacińską i polską oraz jego cechy i występowanie a także ciekawostki, o których warto wiedzieć. Część znanych nam motyli dziennych jesteśmy w stanie dość łatwo rozpoznać, gorzej z tymi mniej znanymi oraz nocnymi.
Zdjęcia gąsienic, kokonów i poczwarek zniechęciły całkowicie moją córkę do oglądania tej książki, ale moja wnuczka z zapałem zaczęła rysować nie tylko motyle, lecz również kolorowe gąsienice...
Jak każdy dobry atlas, tak i ten znajdzie swoje miejsce na moje półce i z pewnością będę do niego wracała, zwłaszcza latem, gdy do mojego ogrodu zawitają motyle.
Zakończę cytatem z wiersza jednego z moich ulubionych poetów, zachęcając Was jednocześnie do lektury:
"Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością."
Konstanty Ildefons Gałczyński
1930
W tej książce wszystko jest piękne (nawet gąsienice i poczwarki), ale najpiękniejsze są fotografie kolorowych motyli. Zachwycający i pouczający album. Polecam aby nie tylko nacieszyć oko, ale także przy okazji dowiedzieć się czegoś więcej. Dzieciom również się podoba.
Pani Edycie z Wydawnictwa RM pięknie dziękuję za egzemplarz recenzencki.
Motyle są fascynujące, ich kolorowe skrzydła, delikatność, wdzięk, kruchość i piękno oraz lekkość poruszania się, wzbudzają w ludziach zachwyt. Pozytywne emocje wzbudzają nawet u ludzi, którzy zwykle z odrazą patrzą na owady. Niewiele jest innych zwierząt, które pasjonują tak wielu. Lecz czy wszystkie motyle są takie urzekające? Z pewnością nie (na przykład wielkie ćmy...),...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-17
Odkąd sięgam pamięcią, to zawsze w moim domu był jakiś kot, albo nawet kilka. Ja jestem typową kociarą i chociaż lubię także psy, to po tym, jak mój piesio przeprowadził ogrodową dewastację, a po przygodzie z błąkającym się psem musiałam poddać się leczeniu - nie mam zamiaru wpuścić w swój rewir żadnego "kundla".
Mimo tego, że jak niektórzy mówią, iż koty nie przywiązują się do właściciela jak psy, ja mam inne zdanie. Widzę to po swoim obecnym kocie, gdy mnie nie ma dłużej, on nawet choruje z tęsknoty za mną. Może to wyjątek?
"Kotologię" przestudiowałam kilka razy, co nie było trudne, gdyż to niezbyt gruba pozycja. A czytałam ja wielokrotnie nie dlatego, że nie zrozumiałam, ale miałam kilku małych słuchaczy. Moje wnuki również uwielbiają koty, zresztą każde z nich ma swojego..., więc chciały się jak najwięcej dowiedzieć o ich zwyczajach.
Zawsze się mówi, że koty chadzają własnymi drogami, ale dlaczego miałyby chodzić innymi? Każdy z nas również ma swoje ścieżki...
"Kotologia. Co naprawdę myśli twój kot", to naprawdę interesujący, bawiący i pouczający poradnik dla wszystkich miłośników kotów, i dla dzieci, i dla dorosłych, bo o kotach nigdy nie wie się wszystkiego. Tym bardziej, że każdy z kotów jest inny, zachowuje się też inaczej niż pozostałe. Mam już za sobą sporą ilość poradników na temat tych milusińskich i mruczących zwierząt, ale zawsze i tak znajdę coś, czego nie wiem, co mnie nawet zaskoczy. Tu poznajemy koty🐈 z ich punktu widzenia.
Koty są (według ich mniemania) mądrzejsze nie tylko od psów, ale także i od ludzi. To nie człowiek ma kota, ale to kot ma człowieka, który jest jego niewolnikiem. Pozwala czasem się głaskać i przytulać, ale tylko wtedy gdy ma na to ochotę i tylko w niektórych sytuacjach, nie pozwala często głaskać się np. po brzuszku.
"Jeżeli kiedykolwiek zostaniesz poproszony o pogłaskanie kota po brzuszku, to wiedz, że robisz to na własne ryzyko i zamiast ręki możesz wyciągnąć krwawiący kikut."
Mój kot czasem sam się tak układa, żeby pomiziać jego brzuszek, ale nie za długo. Mówi się, że kot czuje się bezpiecznie, gdy daje się tak głaskać.
Autorka w zabawny sposób podaje przykłady kociego zachowania, często koty terroryzują niejako swoich właścicieli, a maja w tym doświadczenie, przecież żyją z ludźmi już ponad 9500 lat. Nie od parady w starożytnym Egipcie czczono je niemal jak bogów, więc z pewnością dlatego są tak do tej pory dumne z tego.
Wyjście kota na zewnątrz nie zawsze jest takie oczywiste, podobnie jak jego powrót do domu, podobnie rzecz ma się z jedzeniem. Gdy kot daje nam znaki, że jest głodny, to za chwilę już nie jest, lecz za moment ponownie by coś zjadł, ale już nie to, tylko zupełnie coś innego. Mówi się na wybredne psy "francuski piesek", a ja swojego Gucia nazywam "francuskim kotkiem", bo on jest bardziej wybredny niż kilka psiaków razem wziętych.
Ta książeczka daje szansę na zrozumienie swojego pupila, a chociaż wydaje się niepozorna, to zawiera bardzo dużo pożytecznych informacji, także w wersji obrazkowej.
Kocia narracja jeszcze bardziej utwierdza czytelnika w tym, że koty są mądrymi zwierzętami i chociaż są mniejsze od nas, to jednak właśnie one patrzą na nas z góry...
Poza ciekawymi informacjami znajdziemy w książce także piękne ilustracje oraz kocie przysłowia, siedem kocich grzechów głównych a nawet siedem kocich cudów świata, które oczywiście należy odwiedzić.
"Kotologia" jest poradnikiem, i jeżeli będziemy uważnie go czytać oraz postępować według kocich instrukcji, to otrzymamy narzędzie potrzebne do szczęśliwszego współistnienia z wyższą formą życia, jaką jest... KOT.
Jeżeli jesteście gotowi wgłębić się w tajniki kociego świata, to zachęcam do lektury. Koty z pewnością będą zachwycone.
Pani Edycie z Wydawnictwa RM pięknie dziękuję za egzemplarz recenzencki
Odkąd sięgam pamięcią, to zawsze w moim domu był jakiś kot, albo nawet kilka. Ja jestem typową kociarą i chociaż lubię także psy, to po tym, jak mój piesio przeprowadził ogrodową dewastację, a po przygodzie z błąkającym się psem musiałam poddać się leczeniu - nie mam zamiaru wpuścić w swój rewir żadnego "kundla".
Mimo tego, że jak niektórzy mówią, iż koty nie przywiązują...
“Szczęście ma smak szarlotki” to ciepła i lekka opowieść obyczajowo-romansowa. Książka napisana jest prostym językiem, to jakby pamiętnik, który główna bohaterka zaczęła pisać dopiero przed trzydziestką. Mira jest samotną matką, wychowuje siedmioletnią Manię i chociaż ojciec dziewczynki pomaga je w tym, to jego lekkomyślny sposób życia spowodował to, że para się rozstała dość szybko. Mira pracuje jako nauczycielka, chociaż ostatnio jakby utknęła w jednym miejscu i wie, że zdecydowanie nie lubi już swojej pracy.
"Pamiętnika nie pisałam nigdy, nawet jako mała dziewczynka. Co mi się nagle stało? Chyba się starzeję."
Mira w swoim pamiętniku zapisuje swoje odczucia, wspomina zawody miłosne, trudności związane z pracą nauczycielki, ale przede wszystkim chce zrobić listę rzeczy, które przed trzydziestką chce zrobić wreszcie tylko dla siebie, nawet coś wręcz szalonego, bo wcześniej nigdy nie miała na to czasu lub chęci. Gdy lista jest gotowa - czas na realizację...
Nieudany związek z Jackiem wyrył na długi czas rysę w jej sercu. I pewnie dlatego nie potrafi zaufać mężczyźnie lub po prostu nie trafiła na bardziej odpowiedzialnego. Jednak jej matka jest tak zauroczona swoim niedoszłym zięciem, że ciągle próbuje ich na nowo połączyć. Mira wdzięczna jest swojej przyjaciółce Łucji za to, że jest, za to że zawsze podtrzymuje ją na duchu i zawsze ma dla niej nie tylko czas i potrafi pocieszyć, ale zawsze ma dobrą radę i za to, że często musi ją stawiać do pionu.
"Zawsze dziękowałam losowi za to, że postawił na mojej drodze cudowną przyjaciółkę, ale dziś miałam jeszcze ochotę skakać z radości."
"Łucja to jedyna osoba na świecie, którą czasem jednocześnie mam ochotę pogłaskać po głowie i rozszarpać na kawałki. Chociaż znamy się od podstawówki, ciągle mam wrażenie, że mogłybyśmy gadać godzinami i nie mamy dość."
Autorka zebrała w swojej powieści grupę ciekawych i sympatycznie nakreślonych bohaterów. Aż chce się niektórym mocno kibicować w realizacji ich życiowych planów, za to niektórym życzyć się chce tego, żeby im się nie powiodło...
I chociaż od początku niby wiadomo jak skończą się niektóre wątki, to i tak z ciekawością śledzimy rozwój fabuły i zachodzące między postaciami relacje. Zaskakujące zakończenie psuje niejako sielankową opowieść i sugeruje, że będzie ciąg dalszy, bo w taki sposób nie może się zakończyć ta historia. Jak ja nie lubię takich końcówek...
To opowieść o zwykłym, codziennym życiu, jakie większość z nas zna, o pragnieniach, marzeniach, o przyjaźni i miłości (nie tylko rodzicielskiej), o manipulacjach i zdradzie, o problemach, z którymi często sami się borykamy, ale jakże "przyjemniej" czyta się, gdy dotyka to inne osoby a nie osobiście nas...
A jaki związek ma z tą historią szarlotka? O tym już sami musicie przeczytać. Ja po lekturze tez musiałam zażyć lek w formie pysznej szarlotki...
Książkę przeczytałam w ramach Akcji Recenzenckiej Lubimy Czytać.pl
Dziękuję Pani Aleksandrze Kowalskiej z Wydawnictwa MUZA za otrzymaną książkę.
“Szczęście ma smak szarlotki” to ciepła i lekka opowieść obyczajowo-romansowa. Książka napisana jest prostym językiem, to jakby pamiętnik, który główna bohaterka zaczęła pisać dopiero przed trzydziestką. Mira jest samotną matką, wychowuje siedmioletnią Manię i chociaż ojciec dziewczynki pomaga je w tym, to jego lekkomyślny sposób życia spowodował to, że para się rozstała...
więcej Pokaż mimo to