-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
"Zawsze szedł wbrew powszechnej opinii ogółu, a zawsze w zgodzie z i7nteresami narodu".
O Władysławie Studnickim chyba nigdy nie słyszałam. Nigdy też nie przyszło mi do głowy, że Polska mogłaby zostać sojuszniczką III Rzeszy. Dopiero niedawno (pod wpływem lektury "1939. Wojna? Jaka wojna?" Łazarewicza) pomyślałam sobie, że nasze losy po 1. 09. 1939 roku potoczyły się według najgorszego możliwego scenariusza. Jeśli nie "sojusz" z Anglią i Francją, ich wstrętna zdrada, jednoczesny atak ze strony Niemiec i ZSRR, śmierć milionów, zniszczone miasta, zagrabione dzieła sztuki i 45 lat pod radzieckim butem - to co?
Studnicki uważał, że jedyną szansą dla Polski było ułożenie się z Niemcami, na czym również bardzo zależało Hitlerowi. Do pewnego momentu mieliśmy z III Rzeszą dobre stosunki, szczególnie jeszcze za życia Piłsudskiego
Opowieść Zychowicza o Studnickim powstała na kanwie jego pracy magisterskiej. Dla mnie laika wydaje się być rzetelną, choć oczywiście pisaną z sympatią do bohatera. Studnicki był skomplikowaną postacią, której nie można skwitować jednym epitetem. Szalony patriota, ekscentryk, pieniacz, totalnie roztargniony... Ale także genialny wizjoner, który poczynając od układu z Rapallo przewidział losy naszej ojczyzny.
Jako zagorzały rusofob zwrócił się ku Niemcom - uważał, że przy sojuszu niemiecko-rosyjskim sprawa polska zawsze będzie przegrana, dlatego musimy się związać z "lepszym" zaborcą, nowoczesnym i zamożnym, przeciw drugiemu, zacofanemu i mentalnie azjatyckiemu. Uważał, że konflikt z Niemcami jest tylko sporem o część naszego terytorium, natomiast konflikt z Rosją radziecką - o ustrój, wręcz istnienie Polski. Trafnie oceniał irracjonalną polską wiarę w zachodnich sojuszników, szczególnie Francuzów, których (czego ja także nigdy nie rozumiałam) zawsze kochaliśmy bez wzajemności; tymczasem oni lgnęli do Rosjan (co świetnie ostatnio ilustrowalo kuriozalne, służalcze wręcz zachowanie prezydenta Macrona wobec Putina - recenzję piszę w październiku 2022). Studnicki był pewien, że zdradzą nas bez nrugnięcia okiem, jak nieraz w przeszłości.
Przekonywał Niemców, że w ich interesie jest Polska niepodległa i silna, jako bufor między Europą a imperium Romanowych, a później ZSRR. Polakom głosił,
że najcenniejsze i najwartościowsze są dla nas Kresy (w granicach przedrozbiorowych), natomiast z ziem Zachodnich czy Śląska gotów był zrezygnować w imię sojuszu z zachodnim sąsiadem. Jednocześnie odmawiał prawa do własnych państw Ukraińcom, Litwinom i Łotyszom. Jego wymarzona Polska miała być wielonarodowym mocarstwem jak przed rozbiorami.
Bardzo ciekawe spojrzenie na polską historię, dla mnie wręcz rewolucyjne. Kontrowersyjna książka, którą bardzo polecam, bo zmienia punkt widzenia.
Już się cieszę na lekturę innych książek Zychowicza.
"Zawsze szedł wbrew powszechnej opinii ogółu, a zawsze w zgodzie z i7nteresami narodu".
O Władysławie Studnickim chyba nigdy nie słyszałam. Nigdy też nie przyszło mi do głowy, że Polska mogłaby zostać sojuszniczką III Rzeszy. Dopiero niedawno (pod wpływem lektury "1939. Wojna? Jaka wojna?" Łazarewicza) pomyślałam sobie, że nasze losy po 1. 09. 1939 roku potoczyły się...
2024-02-28
Przejmujące studium konformizmu ze śliskim, miałkim antybohaterem, niejakim Glebowem. Poznajemy go w dzieciństwie kiedy, sam mieszkając w marnej komunałce, koleguje się z grupką dzieci ze słynnego moskiewskiego domu na nabiereżnoj, eleganckiego apartamentowca dla wybrańców.
Po latach, już jako student, dostaje od losu szansę na sprytne urządzenie się dzięki związkowi z córką szanowanego profesora. Ale szaleje stalinizm i ten, kto dziś szanowany, jutro popada w niełaskę. Glebow musi wybrać, po której stronie się opowiedzieć...
Niełatwa lektura, jak to zwykle bywa, gdy główny bohater jest postacią antypatyczną. Kawał dobrej literatury.
Zasłużone 8/10
Przejmujące studium konformizmu ze śliskim, miałkim antybohaterem, niejakim Glebowem. Poznajemy go w dzieciństwie kiedy, sam mieszkając w marnej komunałce, koleguje się z grupką dzieci ze słynnego moskiewskiego domu na nabiereżnoj, eleganckiego apartamentowca dla wybrańców.
Po latach, już jako student, dostaje od losu szansę na sprytne urządzenie się dzięki związkowi z...
2024-01-21
Warto znać Czarodziejską Górę, bo "Empuzjon" to tokarczukowy dialog z Mannem. Właśnie dialog, a nie jakieś zarzucane pisarce próby rywalizowania.
Akcja nie toczy się wartko, przebiega w rytm nudnej sanatoryjnej codzienności, ale prowadzona jest tak, że nie sposób się oderwać. Mizoginiczne dysputy antypatycznych mieszkańców pensjonatu, zagadkowe gruchanie na strychu, legendy miejscowego ludu, wreszcie tajemnica Mieczysława, której się powoli domyślamy - wszystko tworzy niesamowitą atmosferę podkręconą podtytułem powieści. Czytelnik czeka na "coś", co się nieuchronnie zbliża...
Bardzo polecam. Książka dobra na początek przygody z tą pisarką, bardzo przyjemna w odbiorze, bez udziwnień. Powieść w starym dobrym stylu.
Z przyjemnością daję 8/10
Warto znać Czarodziejską Górę, bo "Empuzjon" to tokarczukowy dialog z Mannem. Właśnie dialog, a nie jakieś zarzucane pisarce próby rywalizowania.
Akcja nie toczy się wartko, przebiega w rytm nudnej sanatoryjnej codzienności, ale prowadzona jest tak, że nie sposób się oderwać. Mizoginiczne dysputy antypatycznych mieszkańców pensjonatu, zagadkowe gruchanie na strychu,...
Jedna z książek życia. Po raz pierwszy przeczytałam jako siedmiolatka (skrzętnie omijając opisy przyrody - te same, które teraz zachwycają). Nota bene, kiedy się pochwaliłam lekturą na lekcji, musiałam udowodnić nauczycielce, że nie zmyślam.
Wtedy zainteresował mnie wątek Kuby, jego śmierć śniła mi się po nocach.... Bardzo lubiłam też postaci dzieci, Witka i Józki. W liceum byłam zafascynowana Mateuszem. Potem jeszcze wiele razy wracałam do tej powieści, za każdym razem odnajdując w niej coś nowego. Nie raz oglądałam świetny serial z lat 70. i na najnowszą ekranizację szłam z duszą na ramieniu, tymczasem bardzo mnie urzekła. I wzruszyła.
Kupiłam sobie nowe wydanie, nie to filmowe, a z twarzą wiejskiej dziewczyny na okładce (też pięknie wydane) i pewnie niebawem kolejny raz powędruję do Lipiec.
Btw cieszę się, ze "Chlopi" nie byli za moich szkolnych czasów lekturą, to potrafi skutecznie obrzydzić najlepszą książkę.
Jedna z książek życia. Po raz pierwszy przeczytałam jako siedmiolatka (skrzętnie omijając opisy przyrody - te same, które teraz zachwycają). Nota bene, kiedy się pochwaliłam lekturą na lekcji, musiałam udowodnić nauczycielce, że nie zmyślam.
Wtedy zainteresował mnie wątek Kuby, jego śmierć śniła mi się po nocach.... Bardzo lubiłam też postaci dzieci, Witka i Józki. W liceum...
Czyta się dobrze, ale opisane sprawy są małego kalibru i niezbyt ciekawe...
Czyta się dobrze, ale opisane sprawy są małego kalibru i niezbyt ciekawe...
Pokaż mimo to
"Żydzi" zaczynają się - zaskakująco trafnym - stwierdzeniem autora, że Polacy dzielą się na filosemitów i antysemitów. Ja sama przeszłam długą drogę od nastolatki zafascynowanej kulturą żydowską, płaczącej przy "Miasteczku Bełz" i uczącej się jidysz - do osoby dość krytycznie oceniającej Żydów. Nastawienie zmieniłam oczywiście "dzięki" samym Żydom, których poznałam osobiście (m.in. w pracy).
Zychowicz w swojej książce, która jest kompilacją jego (przeważnie już wcześniej publikowanych w prasie) wywiadów, artykułów i esejów stara się zachować równowagę i pokazać Żydów z różnych stron. Większość śmiałych opinii o narodzie żydowskim wygłaszają sami Żydzi: krytycznie nastawieni do polityki Izraela; przypominający o Żydach kolaborantach, zdrajcach, zwolennikach faszyzmu, sadystycznych kapo z Auschwitz, a nawet walczących w armii Hitlera; oskarżający swoich rodaków o bierność wobec hitlerowców; broniący "papieża Hitlera" Piusa XII; nawróceni na katolicyzm i za to potępiani w Izraelu...
Pojawiają się także inne głosy np. Polki (nota bene fanki niesławnego Grossa) czy Arabów.
Ciekawym wątkiem jest głęboka niechęć Żydów z Izraela wobec Polski i Polaków - nierzadko większa niż wobec sprawców Holokaustu, czyli Niemców. W jednej z rozmów poruszono również temat kuriozalnych wycieczek młodzieży izraelskiej do Auschwitz w asyście uzbrojonych ochroniarzy. O tych wycieczkach obejrzałam jakiś czas temu ciekawy film na YT, nakręcony przez Żyda zresztą - polecam.
Książka zawiera wywiady mniej i bardziej interesujące, wątki zupełnie dla mnie nowe (np. sposób, w jaki przez niemal 20 powojennych lat Izraelczycy traktowali Żydów ocalalych z Holokaustu; istnienie żydowskiej antypolskiej kliki na amerykańskich uniwersytetach; obraz Jezusa w Talmudzie) przeplatają się z dobrze mi znanymi (niewpuszczenie
w 1939 roku przez USA, Kubę i Kanadę statku z żydowskimi uciekinierami). Jedni żydowscy rozmówcy wypowiadają się stereotypowo ("Polacy, Arabowie źli, cały świat zły - Żydzi dobrzy"), inni wręcz przeciwnie (demitologizacja powstania w getcie, w którym zginęło... 16 Niemców). Są tacy, którzy obalają tabu (za co spotyka ich ostracyzm zarówno w Izraelu, jak i w USA), inni klepią stereotypy.
Czego mi zabrakło w "Żydach"
to myśl przewodnia, która by połączyła wszystkie te dość chaotycznie zestawione wypowiedzi. Tym niemniej jest to pozycja niezwykle interesująca. I odważna. Warta przeczytania.
"Żydzi" zaczynają się - zaskakująco trafnym - stwierdzeniem autora, że Polacy dzielą się na filosemitów i antysemitów. Ja sama przeszłam długą drogę od nastolatki zafascynowanej kulturą żydowską, płaczącej przy "Miasteczku Bełz" i uczącej się jidysz - do osoby dość krytycznie oceniającej Żydów. Nastawienie zmieniłam oczywiście "dzięki" samym Żydom, których poznałam...
więcej mniej Pokaż mimo to
Trochę żenada podawać się za autorkę, bo to jest kompilacja wypowiedzi różnych specjalistów od kobiecych finansów, Przetakiewicz tego nie napisała. Za to odejmuję dwie gwiazdki.
A sam poradnik no cóż, dużo oczywistości i wyłożonych łopatologicznie banałów, ale coś tam można dla siebie wyciągnąć. Jak na darmowy pdf, może być...
Trochę żenada podawać się za autorkę, bo to jest kompilacja wypowiedzi różnych specjalistów od kobiecych finansów, Przetakiewicz tego nie napisała. Za to odejmuję dwie gwiazdki.
A sam poradnik no cóż, dużo oczywistości i wyłożonych łopatologicznie banałów, ale coś tam można dla siebie wyciągnąć. Jak na darmowy pdf, może być...
Mam inne wydanie, z 1960 roku i bez części o emigracji do Anglii.
Cóż, sympatyczna ramotka o wiecznej walce płci, czyli "z tobą źle, bez ciebie jeszcze gorzej". Młode małżeństwo w przedwojennej Warszawie, początkowo w pokoiku sublokatorskim, później we własnym mieszkaniu, hen prawie na obrzeżach miasta gdzie diabeł mówi dobranoc (czyli... na Żoliborzu). On nauczyciel, ona coś w rodzaju modelki w domu mody. Kochają się, ale nie bardzo rozumieją, co jest przyczyną coraz częstszych konfliktów w miarę jak mija pierwsze zakochanie. Samo życie;)
W formie krótkich opowiadań, odpowiadających odcinkom słuchowisk radiowych - bo Kowalscy to powieść radiowa, jeszcze przed Matysiakami i W Jezioranach.
Troszkę mnie wynudzili...
Mam inne wydanie, z 1960 roku i bez części o emigracji do Anglii.
Cóż, sympatyczna ramotka o wiecznej walce płci, czyli "z tobą źle, bez ciebie jeszcze gorzej". Młode małżeństwo w przedwojennej Warszawie, początkowo w pokoiku sublokatorskim, później we własnym mieszkaniu, hen prawie na obrzeżach miasta gdzie diabeł mówi dobranoc (czyli... na Żoliborzu). On nauczyciel, ona...
Jedna z najukochańszych. Czytana X razy. O czym świadczy fakt, że jest to pierwsza dodana na wirtualną półkę z kilku tysięcy książek z mojej bliblioteczki na lubimyczytac.pl;)
Jedna z najukochańszych. Czytana X razy. O czym świadczy fakt, że jest to pierwsza dodana na wirtualną półkę z kilku tysięcy książek z mojej bliblioteczki na lubimyczytac.pl;)
Pokaż mimo to
"Maliną " byłam zafascynowana, kilkakrotnie czytałam ją i po niemiecku, i po polsku. A teraz boję się do niej wrócić. Bo tym razem coś bardzo nie pykło z Bachmann. Ze zbiorku pięciu opowiadań spodobało mi się tak naprawdę tylko jedno ("Szczekanie"). Jedno przerzuciłam, a trzy były takie sobie. I nie wiem, czy to ja się zmieniłam (w końcu pół życia minęło od ostatniego spotkania z tą pisarką) czy powieść Bachmann jest lepsza od krótszych form?
Jak w "Malinie", tu także bohaterkami są kobiety - niepoukładane i nieszczęśliwe w miłości wiedenki. Jednak zabrakło czegoś, opowieści pozostawiły mnie obojętną, szczerze mówiąc męczyłam tę niewielką książkę skandalicznie dlugo.
Naciągane 3/10
"Maliną " byłam zafascynowana, kilkakrotnie czytałam ją i po niemiecku, i po polsku. A teraz boję się do niej wrócić. Bo tym razem coś bardzo nie pykło z Bachmann. Ze zbiorku pięciu opowiadań spodobało mi się tak naprawdę tylko jedno ("Szczekanie"). Jedno przerzuciłam, a trzy były takie sobie. I nie wiem, czy to ja się zmieniłam (w końcu pół życia minęło od ostatniego...
więcej Pokaż mimo to