-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Biblioteczka
2024
2024
2024
2024
2024
2024
2024
2024
Kevin Barry „Nocny prom do Tangeru”
Lubię wydawnictwa, które cechują się trafnymi tytułami wydanych książek. Do takich na pewno mogę zaliczyć wydawnictwo Pauzę. To już bowiem moje kolejne spotkanie z ich literaturą, i kolejne, jakże udane.
Irlandzki pisarz Kevin Barry zabiera swojego czytelnika do hiszpańskiej miejscowości Algeciras. To tam dwóch głównych bohaterów - Maurice Hearne i Charlie Redmond, którzy oczekują na prom do marokańskiego Tangeru. Ich zażyła znajomość uwypukla się coraz bardziej, i czytelnik ma okazję poznać ich słodko-gorzkie życie z ich rozterkami i bolączkami. Bo to po prawdzie między utkanymi wspomnieniami gangsterskimi, właśnie historia o życiu – o tym gorzkim brzemieniu samotności, o godzeniu się z losem, depresji. Wszystko utkane misternie, i mimo iż narracja przez większość książki jest więcej niż chaotyczna, z tego chaosu jednak wyłoni się sens.
Przez tu mnie urzekła, bo lubię takie ukryte „zamiary autora, które dobrze o nim świadczą, bo jakby od razu wyłożył przysłowiową kawę na ławę, byłoby chyba nudno. Jednak zdaję sobie sprawę, iż zachwyconych takim stylem literackim, będzie jak i tych, którym ten pomysł nie przypadnie do gustu. Sama początkowo byłam negatywnie do tego nastawiona, ale w pewnym momencie „zatrybiło” i dałam się porwać rozważaniom Hearne i Redmonda.
Od siebie polecam.
7/10
Kevin Barry „Nocny prom do Tangeru”
Lubię wydawnictwa, które cechują się trafnymi tytułami wydanych książek. Do takich na pewno mogę zaliczyć wydawnictwo Pauzę. To już bowiem moje kolejne spotkanie z ich literaturą, i kolejne, jakże udane.
Irlandzki pisarz Kevin Barry zabiera swojego czytelnika do hiszpańskiej miejscowości Algeciras. To tam dwóch głównych bohaterów - ...
2022
Małgorzata Nocuń „Miłość to cała moja wina. O kobietach z byłego Związku Radzieckiego
Wydawnictwo Czarne jakieś 5 lat temu było moim faworytem, jeśli chodzi o wydawane reportaże, i gdy miałam sposobność – kupowałam je w ciemno. Ostatnimi czasy z względu na brak miejsca, nie kupuję ich, ale od czego jest niezawodne Legimi? Bez chwili wahania wybieram ich pozycje. Tak było z reportażem Małgorzaty Nocuń, o którym w dobrym świetle czytałam trochę opinii – a, że dawno nic z tego gatunku nie czytałam, to padło na tę książkę.
„Miłość to cała moja” to przejmujący, bolesny i szokujący zapis rozmów z mieszkankami byłych już terenów Związku Radzieckiego. Ciężko uwierzyć (a może jednak warto), że kobiety – te niezłomne, waleczne, nieustępliwe istoty, które przeżyły tyle pod kieratem komunistycznego ustroju, są dziś – niejednokrotnie dumne z swojej spuścizny, z tego ile musiały wywalczyć dla siebie i swoich bliskich. Ich postawa może być szokująca, w świetle tego co wiemy (a tego jest naprawdę sporo, nie mówiąc już o natężeniu emocjonalnym) jak wyglądało życiu w Związku Radzieckim. To one: Kazaszki, Ukrainki, Rosjanki, Białorusinki – prawie jednym głosem mówią o sile kobiet. O sile i trudzie życia, którego nikt by nie chciał posmakować. Nękania, donosy, łagry a w tym wszystkim jeszcze – umęczone, strudzone rodziny wypatrujące nieustannie nadziei na lepsze jutro. I to kobiety są siłą napędową. Mężczyźni albo ginęli, albo toną w mroku używek – od alkoholu począwszy, po narkotyki.
Małgorzata Nocuń oddaje im niejako hołd, pozwala mówić, pozwala trwać na łamach swojego reportażu, by usłyszał je cały świat. Ich historie łamią serce i duszę, ale niosą też cień otuchy – skoro one wytrwały, to czy my, nie damy rady? Mieszkając w o wiele lepszych warunkach geopolitycznych? To bez wątpienia potrzebny reportaż, mówiący wiele o Rosji, o spuściźnie stalinizmu na terenach byłego ZSRR. To kolejne świadectwo które trzeba znać.
Polecam
8/10
Małgorzata Nocuń „Miłość to cała moja wina. O kobietach z byłego Związku Radzieckiego
Wydawnictwo Czarne jakieś 5 lat temu było moim faworytem, jeśli chodzi o wydawane reportaże, i gdy miałam sposobność – kupowałam je w ciemno. Ostatnimi czasy z względu na brak miejsca, nie kupuję ich, ale od czego jest niezawodne Legimi? Bez chwili wahania wybieram ich pozycje. Tak było...
2024
Zdenek Sverak „Opowiadania i wiersz”
W minionym roku i w jeszcze poprzednim odkryłam, że zbiory opowiadań są równie ciekawą propozycją czytelniczą, niż tylko sama proza. Czeskiego pisarza co prawda nie znałam, ale dzięki rekomendacji sprawdzonych źródeł, sięgnęłam i ja. Po raz kolejny dzięki „Melancholia Codzienności odkryłam, jakże godną polecenia książkę, którą śmiało mogę i chcę rekomendować dalej.
Zbiór „Opowiadania i wiersz” przypominają mi dobrej jakości czekoladki – różne smaki, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Jest śmieszno, straszno, melancholijnie, czasem smutno, ale nigdy banalnie. Kiczu czy zwykłej tandety tu nie uświadczymy. Zdenek Sverak daje się poznać jako świetny obserwator ludzkich przywar, jak i życia, a co ważne – okraszone wszystko cudnym poczuciem humoru, którego nie zawsze możemy znaleźć. To bez wątpienia dobra rekomendacja, gdyż obecnie ilość produkowanej nie zawsze współgra z treścią. Jednak, jeśli mowa o literaturze naszych południowych sąsiadów, chyba możemy być spokojni. Czesi w tym temacie, to naprawdę wiedzą co robią. Książka w przekładzie Doroty Dobrew i Jana Węglowskiego dopracowany w każdych szczegółach zbiór opowiadań, naprawdę jest pyszny w całości. Raczyłam się poszczególnymi historiami, doceniając za każdym razem niezwykły talent obserwatorski pisarza, czy doceniając jego poczucie humoru, które naprawdę wylewa się z każdej strony.
Jestem pewna, że czas spędzony z „Opowiadaniami i wierszem” nie będzie należał do straconych. Gorąco zachęcam by zapoznać się z tą książką, bo gwarantuję kawał dobrze spędzonego czasu.
Zdenek Sverak „Opowiadania i wiersz”
W minionym roku i w jeszcze poprzednim odkryłam, że zbiory opowiadań są równie ciekawą propozycją czytelniczą, niż tylko sama proza. Czeskiego pisarza co prawda nie znałam, ale dzięki rekomendacji sprawdzonych źródeł, sięgnęłam i ja. Po raz kolejny dzięki „Melancholia Codzienności odkryłam, jakże godną polecenia książkę, którą śmiało...
2023
2023
Uratować Missy
Są książki, po które sięgam z powodu okładki. Tak, okładki, brzmi dziwnie, ale tak jest. Po raz kolejny nieocenione okazuje się być Legimi. To tam wyczaiłam „Uratować Missy” i skuszona okładką, postanowiłam ją przeczytać.
Pod całkiem przyjemna okładką, kryje się nie mniej interesująca, słodko-gorzka historii Missy Carmichael, 79-letniej samotnej pani. Nie ma kontaktu z dziećmi, nie ma przyjaciół, zostaje sama w wielkim domu, czy to nie brzmi znajomo? Może i tak, nie mniej Beth Morrey udało się w swoim debiucie ukuć wzruszającą historię, która toczy się dwutorowo : raz mamy wspomnienia młodości Missy, a za chwilę autorka wraca do współczesności i widzimy jej codzienny świat. Przypadkowe poznanie się z Angelą i Sylvią i Bob to początek zmian w jej życiu. Słodko-gorzka opowieść o starzeniu się, samotności, rodzinie, przyjaciołach i tajemnicy którą Missy odkryje przed nami dopiero na końcu historii.
Mimo że banalna początkowo, staje się historią o natężeniu emocjonalnym, gdzie każda kolejna strona przynosi nam nowe. Historia Missy przecież może być historią każdego z nas. Smutek i rozgoryczenie Missy przelany na pierwszych stronach, ustąpi dając szansę ciepłu, nadziei które rozlewa się wraz z trwaniem niniejszej historii. Zmiana która nastąpi w zachowaniu starszej pani jest skutkiem, który musiał nastąpić, ale to niczego nie odbiera tej książce. Bo tak wygląda życie, niejednokrotnie takie impulsy się zdarzają, a dużą wiarygodnością niech będzie fakt iż cała akcja rozgrywa się na przestrzeni mijającego roku.
Na pewno to nie jest klasyczna „friendly book”, ale to na pewno książka, która otuli niczym milutki kocyk, i zabierze swoich czytelników na kilka dni w lepszy świat. Ta banalna z pozoru historia zaoferuje nam jednak o wiele więcej, i myślę że dlatego warto po nią sięgnąć.
Polecam.
7/10
Uratować Missy
więcej Pokaż mimo toSą książki, po które sięgam z powodu okładki. Tak, okładki, brzmi dziwnie, ale tak jest. Po raz kolejny nieocenione okazuje się być Legimi. To tam wyczaiłam „Uratować Missy” i skuszona okładką, postanowiłam ją przeczytać.
Pod całkiem przyjemna okładką, kryje się nie mniej interesująca, słodko-gorzka historii Missy Carmichael, 79-letniej samotnej pani....