-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: maj 2024Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać117
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
Biblioteczka
2024-04-29
2024-04-27
"Ludzie tak naprawdę kochają przemoc, ale z daleka. Jeśli ktoś temu przeczy, to albo wypiera prawdę, albo coś ukrywa."
Pierwsza powieść Stacy Willingham, która została przełożona na język polski "Błyski w mroku" bardzo przypadła mi do gustu. Thriller psychologiczny w stylu domestic noir od początku trzymał napięcie, a potem sukcesywnie je podnosił. Zauważalną różnicą między pierwszą powieścią a "Tyle groźnych miejsc" jest fakt, że do połowy wieje nudą, o napięciu nawet nie wspominając. Nic się nie działo. Na początku zawiązuje się akcja, która rozgrywa się kameralnie, gdzie pierwszoosobową narratorką jest Isabelle Drake. Kobieta od roku, od nocy, kiedy zaginął jej synek Mason, cierpi na bezsenność. Do tego dnia jej sen był wyjątkowo głęboki. Spała, gdy ktoś wdarł się do ich domu i uprowadził dziecko. Stanęło mi w głowie pytanie: Ok, kobieta miała zaburzenia snu, a co z ojcem, który również smacznie spał? Odpowiedź na pytanie pojawiła się w posłowiu. Autorka chciała ukazać, że to kobietę społeczeństwo zobowiązuje do bycia dobrą żoną, dobrą matką, a gdy wydarzy się coś złego, winna jest tylko ona. Po przeczytaniu posłowia uświadomiłam sobie, że może faktycznie "coś w tym jest", ale chyba nie aż do tego stopnia. Polskie kobiety często pracują na dwóch etatach — spełniają się zawodowo i zajmują się domem, ale żeby wina spadała wyłącznie na nie... Doszłam do wniosku, że mój brak zaangażowania i zrozumienia historii wynika z różnic kulturowych. Świadczy o tym również moje poczucie, że bohaterki, choć stworzone z największą pieczołowitością, dziwnie reagowały. Przede wszystkim brakowało im asertywności. Postacie męskie były ukazane pobieżnie. Wśród nich nie zabrakło psychologów, psychiatrów i dziennikarzy, zupełnie jak w poprzedniej powieści.
Wracając do tematu... Mason zaginął rok temu, lecz w książce tylko uczucia matki są ukazywane. Historia poprzecinana jest flashbackami z dzieciństwa Isabelle, które również obracały się wokół jej zaburzeń snu. Przeszłość zbudowana została w psychodelicznej atmosferze domu rodzinnego Isabelle, sąsiadującego z bagnem, wszechogarniającą zgnilizną i odorem rozkładających się istnień. Często po obudzeniu Izzy odkrywała błoto na dywanie. Lunatykowała.
Zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość zawiera ogrom szczegółów, które w większości są nieistotne. Ta cała drobiazgowość fabuły wywołuje wrażenie zastoju akcji. W połowie książki zostaje zadane pytanie, które ja zadawałam sobie od początku, a cień podejrzenia pada na kogoś innego niż matka zaginionego chłopca.
Druga połowa książki przyspieszyła, zaczęły wychodzić na jaw skrywane tajemnice i niepokojące fakty. Jeśli autorce zależało na stworzeniu mglistej atmosfery, to jej się udało, ale porwać intrygującą historią, utrzymać napięcie i zaskoczyć w finale już nie. Cała fabuła była ciężka, przytłaczająca i duszna.
Na plus działa brak wulgaryzmów oraz solidna praca przy tłumaczeniu, redagowaniu i korekcie.
"Ludzie tak naprawdę kochają przemoc, ale z daleka. Jeśli ktoś temu przeczy, to albo wypiera prawdę, albo coś ukrywa."
Pierwsza powieść Stacy Willingham, która została przełożona na język polski "Błyski w mroku" bardzo przypadła mi do gustu. Thriller psychologiczny w stylu domestic noir od początku trzymał napięcie, a potem sukcesywnie je podnosił. Zauważalną różnicą...
2024-04-23
Policjant z Gdańska, Jan Sambor, ścigając przestępcę popełnia błąd, przez który zostaje przeniesiony do Torunia. Jego partnerem zostaje dawny przyjaciel Mariusz "Baron" Mościcki. Podczas akcji w Sylwestra ginie córka byłego gangstera. Winą za śmierć dziewczyny zostaje obarczony Sambor.
Niektóre książki czyta szybko, łatwo i przyjemnie, inne wymagają większego skupienia. Ta należy do drugiej grupy. Nie z powodu skomplikowanej intrygi, bo czytałam bardziej zawiłe fabuły, a przez obszerne, kwieciste opisy, które wywoływały spadek koncentracji.
Początkowe strony wzbudzały moje zainteresowanie tak szeroko rozwiniętą tematyką ubraną w barwne zdania, jednak im dalej zagłębiałam się w fabułę, tym bardziej męczyło i irytowało mnie to, co początkowo brałam za atut. Czego tu nie było... To taki miszmasz z każdej kategorii i dziedziny życia. Wątek kryminalny znikał na wiele stron przywalony nieistotnymi opisami.
Nie było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Miałam okazję zaznajomić się z jego sposobem pisania w opowiadaniu należącym do antologii. Wtedy byłam zauroczona historią, którą potrafił stworzyć pisarz w tak krótkim dziele. Historia zawarta w "Most nad wzburzoną wodą" spokojnie zmieściłaby się na kilkudziesięciu stronach opowiadania, a została rozwleczona na niemal 700.
Z posłowia można wnioskować, że historia opisana w książce wydarzyła się naprawdę. To powoduje mój dylemat, czy powinnam ją ocenić jako reportaż, czy jako kryminał. Stylistycznie jest pięknie, ale jak na reportaż zbyt kwieciście, nieobiektywnie, z ogromnymi ilościami deliberowania, dywagowania, ze zbyt rozbudowanym wątkiem obyczajowym. Zaś na thriller czy kryminał jest zbyt dużo wodolejstwa, kwiecistego bełkotu opisującego sztampowe emocje w sztampowych sytuacjach. Powieść, jako kryminał, do którego została zakwalifikowana, nie trzyma napięcia, ani choćby zainteresowania czytelnika. Takie są moje odczucia, jednak książka swoją wartość przedstawia, ma swoje atuty, więc polecam przeczytać i wyrobić sobie własną opinię. Mnie do gustu nie przypadła z powodu przerostu formy nad treścią.
Policjant z Gdańska, Jan Sambor, ścigając przestępcę popełnia błąd, przez który zostaje przeniesiony do Torunia. Jego partnerem zostaje dawny przyjaciel Mariusz "Baron" Mościcki. Podczas akcji w Sylwestra ginie córka byłego gangstera. Winą za śmierć dziewczyny zostaje obarczony Sambor.
Niektóre książki czyta szybko, łatwo i przyjemnie, inne wymagają większego skupienia....
2024-04-21
Są takie książki, które tuż po przerzuceniu ostatniej strony chce się zacząć od początku. Mimo że fabuła jest już wiadoma, zagadka rozwiązana (może właśnie z tych powodów), zacząć od pierwszej strony i sprawdzić, czy "to" się na pewno wydarzyło.
Autorka starannie wprowadza czytelnika w głębię fabuły i przeżyć Naomi. Jej skrupulatnie dopracowana kreacja, prowadzona pierwszoosobowo, pozwala na zrozumienie złożonej osobowości oraz ukazuje jej nieustającą wewnętrzną walkę. To ona dwadzieścia lat temu przeżyła atak seryjnego mordercy, po którym zostało jej siedemnaście blizn po nożu. Świadkami ataku były jej przyjaciółki Liv i Cass. Tamtego dnia bawiły się jak co dzień w lesie w boginie. Teraz Liv chce się podzielić z przyjaciółkami odkrytą przez nią tożsamością Persefony. Naomi wraca w rodzinne strony, chcąc się dowiedzieć, co z jej wspomnień jest prawdą.
Fabuła jest chronologicznym ciągiem wydarzeń, podczas których Naomi odwołuje się do swojej pamięci. Jednak wspomnienia są zniekształcone. Była jedenastoletnim dzieckiem, które cudem uszedł z życiem. To starszy chłopak, Cody, wyniósł zakrwawioną Naomi z lasu i nawet po latach czuje się za nią odpowiedzialny, ma głęboką potrzebę bronienia jej przed całym złem.
Choć fabuła dostarczyła wszystkie puzzle tej intrygi, nie potrafiłam jej poskładać w jeden obraz. Ukazując coraz to nowe szczegóły wydarzeń, odkrywając kolejne kłamstwa bohaterów, autorka odciąga uwagę. Kłamstwo jest kolejnym kłamstwem, a wszystko, co wydaje się prawdą jest fałszywą fasadą. Ta historia to geneza kłamstw, które mają różne podłoże i przynoszą różne efekty, ale są ciągiem przyczynowo-skutkowym. Gdy już mi się wydawało, że wyłapałam nieścisłość fabularną lub w zachowaniu bohaterów okazywało się, że to kolejna zasłona, kłamstwo, które zakrzywiało książkową rzeczywistość.
W finale autorka burzy cały zarys domysłów. To już nie jest karuzela doznań, a wypadnięcie rollercoastera z torów.
Ta powieść pretenduje do najlepszego thrillera, który przeczytałam w tym roku.
Są takie książki, które tuż po przerzuceniu ostatniej strony chce się zacząć od początku. Mimo że fabuła jest już wiadoma, zagadka rozwiązana (może właśnie z tych powodów), zacząć od pierwszej strony i sprawdzić, czy "to" się na pewno wydarzyło.
Autorka starannie wprowadza czytelnika w głębię fabuły i przeżyć Naomi. Jej skrupulatnie dopracowana kreacja, prowadzona...
2024-04-19
Igor Schutt opuszcza mury więzienia. Doświadczając brutalnego świata, potrafił odbić to na łamach powieści. Już jako znany pisarz zamierza osiedlić się w Czorsztynie. Jego przyjaciel, Paweł Biernacki, pobudował dla niego dom w urokliwej, malowniczej miejscowości, która jednak skrywa makabryczne tajemnice sprzed lat. Tuż po przybyciu do Czorsztyna Igor znajduje zmasakrowane zwłoki młodej dziewczyny.
Akcja książki dzieje się w dwóch płaszczyznach czasowych, ukazując w teraźniejszości śledztwo dotyczące brutalnych morderstw młodych kobiet oraz w przeszłości tajemnicę, która doprowadziła do bieżących wydarzeń.
W powieści jest duża liczebność postaci, które mają nadane indywidualne osobowości. W moim odczuciu najbardziej wyraziste są policjantka Anna Zdrojewska oraz Igor, który ewokuje obrazy z przeszłości. Reszta postaci nie zapadła w mojej pamięci.
Opisy przyrody i krajobrazu były bardzo plastyczne, doskonale oddające klimat i mentalność mieszkańców małej miejscowości.
Sama koncepcja na fabułę była oklepana, ale ukazana w ciekawy sposób, choć wkradały się momenty zbyt rozwleczone. Jednak to pierwsza powieść autorki napisana w innym gatunku niż obyczajowa, dlatego na dłużyzny przymykam oko.
W powieści znalazła się też nieścisłość — dwie ofiary jednego sprawcy nie czynią go jeszcze seryjnym mordercą.
Reasumując, powieść mi się podobała, ale daleko jej do ideału.
Igor Schutt opuszcza mury więzienia. Doświadczając brutalnego świata, potrafił odbić to na łamach powieści. Już jako znany pisarz zamierza osiedlić się w Czorsztynie. Jego przyjaciel, Paweł Biernacki, pobudował dla niego dom w urokliwej, malowniczej miejscowości, która jednak skrywa makabryczne tajemnice sprzed lat. Tuż po przybyciu do Czorsztyna Igor znajduje zmasakrowane...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-18
Autorka specjalizuje się w powieściach obyczajowych. "Zapach świeżych trocin" jest jej drugą książką z gatunku thrillera i drugą, którą czytałam. Podczas czytania poprzedniej miałam wrażenie, że jest to debiutancka powieść. Wszystko przez błędy faktograficzne, jakby brak researchu. Tym razem błędów merytorycznych nie znalazłam, co działa na plus, jednak sama historia podobała mi się mniej. Możliwe, że powodem był fakt, że na wczesnym etapie domyśliłam się jaką rolę odgrywa główna bohaterka. Finał nie był dla mnie zaskoczeniem. Efekt — thriller nie trzymał mnie w napięciu.
Autorka specjalizuje się w powieściach obyczajowych. "Zapach świeżych trocin" jest jej drugą książką z gatunku thrillera i drugą, którą czytałam. Podczas czytania poprzedniej miałam wrażenie, że jest to debiutancka powieść. Wszystko przez błędy faktograficzne, jakby brak researchu. Tym razem błędów merytorycznych nie znalazłam, co działa na plus, jednak sama historia...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-16
Jest to druga powieść autora, po którą sięgnęłam i po raz kolejny był to strzał w dziesiątkę. Mimo że jego dzieła najczęściej zawierają elementy paranormalne, to te wpisujące się w gatunek thrillera, tudzież sensacyjny, są niezwykle logiczne i spójne. Fabuła została przemyślana w każdym calu. Nie ma tu niedokończonych wątków, chociaż tych nie brakuje. Sama historia, obfitująca w plot twisty, nie pozwala oderwać się od niej przed przewróceniem ostatniej strony.
Kolejnym zaskoczeniem jej zdolność autora do zmieniania optyki. Ofiara staje się oprawcą, wróg sprzymierzeńcem, "ten zły" przyjacielem. Powieść to czysty rollercoaster wydarzeń i emocji.
Kolejnym walorem jest dojrzały styl autora. Sprawia, że przez kolejne strony się płynie. Nie ma tu dłużyzn, zbędnych informacji, dywagacji bohaterów. Fabuła jest wyważona w każdym aspekcie.
Osobiście zaskoczyło mnie, że choć nie lubię sensacji, to w tej historii nie dość, że takie momenty mnie nie zniechęcały, to jeszcze autentycznie ciekawiły i trzymały w napięciu.
Ogólne wrażenie - było wybornie.
Jest to druga powieść autora, po którą sięgnęłam i po raz kolejny był to strzał w dziesiątkę. Mimo że jego dzieła najczęściej zawierają elementy paranormalne, to te wpisujące się w gatunek thrillera, tudzież sensacyjny, są niezwykle logiczne i spójne. Fabuła została przemyślana w każdym calu. Nie ma tu niedokończonych wątków, chociaż tych nie brakuje. Sama historia,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-14
W Szczecinie zostaje znaleziona kolejna ofiara nożownika, który pozostawia na ich ciele subtelny, mało widoczny znak. Śledztwo zostaje przydzielone komisarz Agacie Skibińskiej i jej partnerowi Łukaszowi Prochotowi. Z wydziałem dochodzeniowo-śledczym zaczął współpracować w charakterze konsultanta specjalista z zakresu psychologii śledczej, profiler z Londynu doktor Aleksander Lewis. Tajemniczy współpracownik ma też inną sprawę do wyjaśnienia, o której wie tylko on. Zabójstwami, które wskazują na działanie seryjnego mordercy, zajmuje się prokurator Rafał Nabożny.
Czytałam wszystkie wydane powieści autorki. Jedne zaliczam do lepszych, drugie do słabszych. Tę wpisuję do pierwszej wymienionej grupy. Jest to preludium serii, ale nie znalazłam informacji o jego nazwie. Mam nadzieję, że będzie związana z Aleksandrem Lewisem, gdyż to ta postać wybija się na pierwszy plan. Śledczy, jak to oni, kierują się dowodami, a doktor psychologicznym aspektem, profilowaniem sprawcy. Bez tej postaci, która spowija wokół siebie aurę tajemniczości, śledztwo potoczyłoby się w zupełnie innym kierunku. Choć Lewis nie jest lubiany w środowisku śledczych, to mnie intrygował. Doktor staje się też widoczny z powodu jego mrocznej przeszłości. Jego rys psychologiczny został najszerszej przedstawiony i jest w pewien sposób tytułowym wizjonerem. Może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale profilowanie jest na tyle trudnym zadaniem, że czasem wydaje się, jakby to była wizja niepoparta faktami.
Policjanci zostali nakreśleni w pierwszych rozdziałach, a potem ich przeszłość nie była rozwijana, nie ewoluowali. Wątek obyczajowy jest marginalny, zdecydowanie mniejszy niż w innych książkach autorki. Odebrałam to jako atut, gdyż nic mnie nie odciągało od dominujących wątków kryminalnych.
Narracja przedstawiająca pracę i życie bohaterów prowadzona jest trzecioosobowo, ale autorka oddała narracyjny pierwszoosobowy głos sprawcy. Czytelnik ma możliwość wniknąć w mroczne zakamarki ludzkiego umysłu. Ciężko stwierdzić, czy sprawca jest chory na schizofrenię paranoidalną, czy ktoś podprogowo wpływa na jego działania.
To z czym absolutnie nie mogę się zgodzić i uważam, że to jedne z największych niedorzeczności, to fakt, że jeden ze śledczych zwlekał z aresztowaniem podejrzanego o kilka zabójstw tylko dlatego, że sprawca mógł być chory psychicznie. W takiej sytuacji najpierw trzeba przerwać krwawy krąg, a dopiero potem zadawać pytania, a nie zbierać informacje o stanie zdrowia, przebiegu wcześniejszego leczenia i "dopiero później bardzo delikatnie z nim porozmawiać". Nie tylko wspomniany Przemysław Wilk, sędzia znany z innej serii autorki, nie przyjąłby aktu oskarżenia opartego na domysłach, urojeniach oskarżonego, grze komputerowej. To czysta fantastyka, ale dziwnie podobało mi się takie rozwiązanie. Tożsamość sprawcy ujawniona zostaje w połowie książki, lecz dopiero później robi się naprawdę ciekawie. Ostatni rozdział otwiera furtkę do dalszych wydarzeń.
Wydawnictwo przyłożyło się do korekty i redakcji. Błąd wystąpił w rozdziale 65, gdzie nazwisko Skibińskiej zostało zmienione na Sawicką. Prokuratorka, znana z innej serii, celowo pojawia się kilkukrotnie, między innymi, by zamknąć niedomknięty wątek, o którym wspominałam w swojej opinii o ostatnim tomie cyklu o prokurator Gabrieli Sawickiej. Pisałam, że liczyłam, że odgrażająca się Alina Madura-Zajączkowska, dostanie szansę na zemstę, którą poprzysięgła Sawickiej. Autorka ustami Gabi zamknęła temat ostrym trzaśnięciem metaforycznymi drzwiami. Zostaje też nieznacznie wspomniany wątek Lisa z delikatną sugestią na wyjaśnienie w późniejszych tomach.
Dość mocno czepiałam się w innych powieściach autorki używania przez nią pełnych nazw własnych, dlatego teraz muszę zauważyć znaczne ich ograniczenie. Od razu przyjemniej się czyta.
W Szczecinie zostaje znaleziona kolejna ofiara nożownika, który pozostawia na ich ciele subtelny, mało widoczny znak. Śledztwo zostaje przydzielone komisarz Agacie Skibińskiej i jej partnerowi Łukaszowi Prochotowi. Z wydziałem dochodzeniowo-śledczym zaczął współpracować w charakterze konsultanta specjalista z zakresu psychologii śledczej, profiler z Londynu doktor...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-12
Powiedziało się A, trzeba powiedzieć B, a w tym wypadku nawet C, bo ta książka to trzecia część serii. Kolejne tomy to nierozerwalna ciągłość, zintegrowana historia.
Pierwszy tom mnie rozczarował. Myślałam, że łączy ze sobą wątek kryminalny z romansem. Okazało się, że to powieść obyczajowa opowiadającą o prawnikach. Wątek kryminalny był jedynie tłem, który nawet przez chwilę nie wybijał się na pierwszy plan. W drugim tomie wątek obyczajowy nie był już tak bardzo dominujący, a poboczne zostały rozszerzone. Okazało się, że autorka całkiem sprawnie uknuła intrygę, choć w moim odczuciu mogłaby jej nadać większą wagę. W tej części wynudziłam się okropnie. Akcja praktycznie stoi w miejscu, a bohaterowie stali się nijacy, płascy, bez początkowej charyzmy. Piotr i Judyta są naprzemiennie pierwszoosobowymi narratorami. To o swoich uczuciach i przeżyciach opowiadają. W tym tomie nadal mają własne charaktery, kierują się zasadami moralnymi, pozbawieni są naiwności, ale z początkowej hardości nie pozostało nic.
Autorka odznacza się dobrą stylistyką, ale bez kwiecistego języka. Lekką, przyjemną, z małą ilością wulgaryzmów. Chyba tylko dlatego udało mi się dotrzeć do ostatniej strony.
Do wcześniejszych tomów miałam zastrzeżenie dotyczące nieprzypominania, co działo się w poprzednich częściach jednej i tej samej historii. Niestety w tej sprawie nic się nie zmieniło, autorka tego nie poprawiła.
Książka niewątpliwie posiada atuty, jednak jest to powieść z gatunku obyczajowych, za którymi nie przepadam. Przez większość czasu mnie nudziła. Ocena odzwierciedla, w jakim stopniu książka mnie zaangażowała.
Powiedziało się A, trzeba powiedzieć B, a w tym wypadku nawet C, bo ta książka to trzecia część serii. Kolejne tomy to nierozerwalna ciągłość, zintegrowana historia.
Pierwszy tom mnie rozczarował. Myślałam, że łączy ze sobą wątek kryminalny z romansem. Okazało się, że to powieść obyczajowa opowiadającą o prawnikach. Wątek kryminalny był jedynie tłem, który nawet przez...
2024-04-11
Pierwszy tom serii o Robercie Foksie bardzo przypadł mi do gustu. Postacie, szczególnie główny bohater, miały rozbudowane osobowości. Foks był nakreślony jako poraniona, niepokorna dusza, która mimo różnych przeciwności losu, nieprzychylności znajomych i rodziny nie da się złamać i płynie pod prąd. Może to efekt trzeciego już tomu, ale nie odczułam, że kreacja psychologiczna była pogłębiona. Nawet nie była specjalnie kontynuowana. Zwykły śledczy. Z drugiej jednak strony autor nie był monotematyczny i nie powtarzał tego, co już stworzył wcześniej.
Sama historia bardzo ciekawa, dynamiczna, skutecznie odcina czytelnika od otoczenia. Autor nie zawiódł w mocnych, brutalnych, plastycznych opisach, które często wywołują odrazę. Trochę zdaje się przekoloryzowane, że jedna z ofiar, w takim stanie, mogłaby się jeszcze przemieszczać. Ale co tam... ma prawo do licentia poetica. To, co mnie zaskoczyło, to cliffhanger na zakończenie. Ostatnie strony niewiele wyjaśniły, a wręcz jeszcze bardziej zagęściły fabułę.
Pierwszy tom serii o Robercie Foksie bardzo przypadł mi do gustu. Postacie, szczególnie główny bohater, miały rozbudowane osobowości. Foks był nakreślony jako poraniona, niepokorna dusza, która mimo różnych przeciwności losu, nieprzychylności znajomych i rodziny nie da się złamać i płynie pod prąd. Może to efekt trzeciego już tomu, ale nie odczułam, że kreacja...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-08
Z tomu na tom coraz bardziej przyzwyczajam się do specyficznego stylu autora. Albo to jemu wychodzi pisanie coraz lepiej...
Akcja książki jak zwykle osadzona została na tle dźwigów Kone, a fabuła opiera się na prawdziwych wydarzeniach.
Bohaterowie stworzeni w najmniejszym detalu. Trochę przeszkadzało mi, że nawet drugo-, trzecioplanowe postaci miały narysowany tak szczegółowe charaktery. Męczące było czytanie o wewnętrznych dylematach każdego z osobna. Nie polubiłam Zuzy, a Patrycji nie lubię już niemal równie mocno.
W ogólnym rozrachunku było całkiem dobrze. Wkrótce kolejny tom.
Z tomu na tom coraz bardziej przyzwyczajam się do specyficznego stylu autora. Albo to jemu wychodzi pisanie coraz lepiej...
Akcja książki jak zwykle osadzona została na tle dźwigów Kone, a fabuła opiera się na prawdziwych wydarzeniach.
Bohaterowie stworzeni w najmniejszym detalu. Trochę przeszkadzało mi, że nawet drugo-, trzecioplanowe postaci miały narysowany tak...
"Żyjemy w państwie z gówna i kartonu, Lichy. Tam, gdzie panowie w marnie dobranych garniturach sami decydują, kiedy prawo jest prawem, a kiedy bezprawiem."
Jest to pierwsza książka autora, z którą miałam okazję się zapoznać. Ogólne wrażenie — rewelacyjny kryminał ze świetnie wykreowanymi postaciami. Żałowałam, że to już koniec przewracając ostatnią stronę.
"Potem media papierowe zdechły pod butem internetu, podobnie jak sama idea opiniotwórczości. Dawniej jeden mówił, a miliony słuchały. Dziś miliony mówią, a nikt nie słucha. Opinię kształtuje nie ten, kto ma coś mądrego do powiedzenia, a ten, co ma więcej followersów na Instagramie czy Facebooku."
Z posłowia dowiedziałam się, że w napisaniu "Szafarza" Grzegorza Brudnika wspierali dobrym słowem i motywowali Marek Stelar, Robert Małecki i Max Czornyj. Osobiście nie wierzę w blurby i polecajki innych autorów, gdyż uważam, że są mocno naciągane na potrzeby marketingowe. W tym jednym jedynym przypadku, z czystym sumieniem zgadzam się z opiniami autorów, które znalazły się w opisie wydawniczym "Szafarza". Czytelnicy wyżej wymienionych autorów będą ukontentowani... I tyle właściwie wystarczy do opisania tej książki.
Dobra, dodam jeszcze minusy:
1. Nie rozumiem pojęć "kanciaste" i "bardziej kwadratowe" piersi.
2. Gadający pies. Dosłownie. Nie wymaga komentarza, ale biorąc pod uwagę, że wielu właścicieli (również się zaliczam) uważa, że ich psiaki wszystko rozumieją, tylko gadać nie potrafią, jestem w stanie to zaakceptować.
3. Sceny zbliżeń. Czasem w erotykach tylu ich nie ma i nie są tak "intensywne" jak w tym kryminale. Przy czym "sceny zbliżeń" to duże niedopowiedzenie, gdyż przekoloryzowanie sytuacji bardziej pasuje do porno. W tym przypadku również przymykam oko, gdyż mam ważenie, że to celowy zabieg. Powodem są słowa autora:
"Pieprzyli się po prostu jak w jakimś durnym, mało realistycznym pornosie, jednym z tych, które oglądając, odczuwa się więcej zażenowania niż podniecenia."
"Żyjemy w państwie z gówna i kartonu, Lichy. Tam, gdzie panowie w marnie dobranych garniturach sami decydują, kiedy prawo jest prawem, a kiedy bezprawiem."
więcej Pokaż mimo toJest to pierwsza książka autora, z którą miałam okazję się zapoznać. Ogólne wrażenie — rewelacyjny kryminał ze świetnie wykreowanymi postaciami. Żałowałam, że to już koniec przewracając ostatnią...