-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać282
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Biblioteczka
2024-05-09
2024-05-10
"(...) nigdy nie aresztowano nikogo z powodu morderstwa; ludzi aresztuje się dlatego, że go porządnie nie zaplanowali."
Znany scenarzysta filmowy napisał książkę. Książka nadaje się na scenariusz filmowy...
Powieść kupiłam zaraz po premierze, ale do tej pory nie złożyło mi się, by po nią sięgnąć. Z powodu zbliżającej się premiery "Roku szarańczy" przeczytałam ją teraz. Obawiałam się, że przy takiej objętości będzie w "Pielgrzymie" sporo dłużyzn. Moje obawy się potwierdziły. To, co jest zawarte w opisie wydawniczym, czyli, kobieta zamordowana w hotelu na Manhattanie, zoolog publicznie ścięty w Arabii Saudyjskiej, zwłoki dyrektora syryjskiego laboratorium badawczego z wydłubanymi oczami, trzy zwęglone ludzkie szczątki w górach w Hindukuszu, zajmuje 350 stron z 756. Autor swobodnie mógł ograniczyć o połowę objętość powieści, a to i tak by nie spowodowało straty dla całej historii, czy uszczerbku w rysach psychologicznych trzech postaci. Bo właśnie trzy postacie odgrywają główne role.
Akcja książki rozpoczyna się od znalezienia zwłok Eleonor w podrzędnym hotelu Eastside Inn. Kobieta miała podcięte gardło, została zanurzona w kwasie, nie miała twarzy oraz zębów. Ben Bradley, porucznik z wydziału zabójstw prowadzący sprawę, nie miał też świadków, ani motywu. To, co początkowo wydawało się amatorszczyzną, okazało się na tyle sprawną robotą, że na miejscu pojawił się emerytowany pracownik jednej z najtajniejszych agencji wywiadowczych Stanów Zjednoczonych. Istnieje prawdopodobieństwo, że sprawca mógł być zaznajomiony z wydaną przez niego książką o służbie w agencji wywiadowczej. W związku z bogatym doświadczeniem emerytowany agent podejmuje się kolejnego zadania. Otrzymuje narracyjny pierwszoosobowy głos, by ukazać wydarzenia z wielu lat, które doprowadziły śledczych do hotelu na Manhattanie. Przyjmuje kryptonim Pielgrzym i ściga po całym świecie przepełnionego nienawiścią Saudyjczyka Saracena, który wykorzystując swą wiedzę medyczną, zsyntetyzował wirusa ospy prawdziwej i postanowił zaatakować nim Stany Zjednoczone.
Postać Pielgrzyma nie wzbudziła we mnie nawet krzty sympatii. Jest irytujący, narcystyczny, próżny, przekonany, że jest najlepszym agentem na świecie. Autor wielokrotnie to podkreślał, pisząc np. "Przed laty był znany był jako Jeździec Niebieskiej. To prawdopodobnie najlepszy agent wywiadu w historii świata.". Powieść odebrałam, jakby ktoś wrzucił Jamesa Bonda w Mission Impossible. Nie było rzeczy, której bohater by nie wykonał, pobił rekord w wytrzymałości podczas tortur i w dodatku urodził się w czepku, bo cała reszta była zlepkiem przypadku, szczęścia i zarządzenia losu.
Jak dla mnie jest to rozwleczony scenariusz filmowy. Na razie nie mam ochoty czytać "Roku szarańczy".
"(...) nigdy nie aresztowano nikogo z powodu morderstwa; ludzi aresztuje się dlatego, że go porządnie nie zaplanowali."
Znany scenarzysta filmowy napisał książkę. Książka nadaje się na scenariusz filmowy...
Powieść kupiłam zaraz po premierze, ale do tej pory nie złożyło mi się, by po nią sięgnąć. Z powodu zbliżającej się premiery "Roku...
2024-05-04
Pierwsze dwa tomy serii o komisarz Oldze Balickiej były naszpikowane intrygami, tajemnicami, problemami zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym bohaterów. Kolejne trzy części były albo ubogie obyczajowo, albo wątki kryminalne nie zostały należycie rozwinięte. Ten tom mnie zaciekawił pod względem rozwoju akcji, ale w życiu bohaterów niewiele się zmieniło.
"Części zamienne" oceniam jako słabsze od dwóch pierwszych tomów, ale lepsze od kolejnych trzech.
Pierwsze dwa tomy serii o komisarz Oldze Balickiej były naszpikowane intrygami, tajemnicami, problemami zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym bohaterów. Kolejne trzy części były albo ubogie obyczajowo, albo wątki kryminalne nie zostały należycie rozwinięte. Ten tom mnie zaciekawił pod względem rozwoju akcji, ale w życiu bohaterów niewiele się zmieniło.
"Części...
2024-05-03
Podczas biegu przez Dwernik Kamień Agata zostaje zaatakowana. Spada, jest ciężko ranna, ale żyje i gubi napastnika. Przytomność odzyskuje w bieszczadzkiej chacie. Pustenikiem tam mieszkającym, jej wybawicielem, okazuje się Piotr Wencel. Kobieta odkrywa, że jest to znany autor kryminałów, który po tragedii, która dotknęła jego rodzinę, zaszył się w Wilczej chacie.
Właścicielka pensjonatu, w którym zatrzymała się Agata, zwraca się do swojego partnera, policjanta Jana Jędrusika, by ten wszczął poszukiwania biegaczki. Ma złe przeczucia, gdyż od trzech lat ukazuje jej się w oknie twarz bladego mężczyzny.
Ależ mi autor dostarczył sinusoidę emocjonalną. Tak jak jego bohaterka gubiła się w gąszczu własnych rozmyślań i wniosków, tak i ja się gubiłam. Niby człowiek wiedział, a jednak się łudził. Chociaż ciągłe zmiany decyzji, które podejmowała bohaterka nie do końca były dla mnie zrozumiałe, to i tak nie przeszkadzało mi to w odbiorze. Prócz świetnie skonstruowanych rysów psychologicznych autor dostarczył niekonwencjonalną historię przyprawiającą o dreszcze. Brakuje mi słów do opisania własnych wrażeń, więc wykorzystam słowa autora:
"To, jak on opisuje te wszystkie zbrodnie, te jego pomysły... normalny człowiek nie jest w stanie tego wymyślić. Kiedy czytałam opisy tortur, to zdawało mi się, że jestem jednocześnie katem i ofiarą, widziałam każdą kroplę krwi, słyszałam jęki i krzyki ofiar. Cierpiałam z nimi, a z niektórymi umierałam. (...) Czasem czujesz obrzydzenie, niesmak, strach, współczucie wyciskające łzy z oczu, ale musisz przewrócić kolejną stronę. Po prostu jesteś z bohaterami na dobre i złe, jakbyś miał świadomość, że możesz wpłynąć na ich los, że ich uratujesz, a jeśli przestaniesz czytać, porzucisz lekturę, to bohaterowie zostaną bez ratunku i to ty skazujesz ich na taki los."
Na łamach swojej powieści odnosi się do dysputy toczącej się w przestrzeni medialnej dotyczącej zdrowia psychicznego autorów. Puszcza sarkastyczne oczko do hejterów, którzy w swoich teoriach spiskowych twierdzą, że "szczególnie ci od kryminałów to zwyczajni psychole, tylko nóż zamienili na długopis".
"Doszłoby do podobnego romantyzowania zbrodni jak w przypadku literatury obozowej, dotykającej tematyki Holokaustu. O tym powinno się pisać tylko historycznie, w oparciu o twarde fakty, bez wstawek romantycznych czy literackich. Sucho, podkreślając tylko skalę zbrodni, jaka tam miała miejsce. W każdym innym przypadku autor pluje na wszystkie ofiary i zasila dzięki nim konto bankowe."
"Przestańmy romantyzować seryjnych morderców. "
W posłowiu autor zaznaczył, że słowa wypowiadane przez bohaterów nie są jego poglądami, a tylko słowami zaczerpniętymi od komentujących. Według mnie hodowle psychopatów i zwyrodnialców w głowach autorów nie mają absolutnie żadnego wpływu na narodziny seryjnych morderców. Ilu ze wspomnianych seryjniaków twierdzili, że do zabójstw popchnęła go przeczytana książka? Jak napisał autor w posłowiu: "Nieustannie szukamy inspiracji tam, gdzie są łzy i smutek, czerpiemy radość z opisywania zbrodni, działań mordercy, mnożymy ofiary. A Wy to czytacie i wszyscy dobrze się przy tym bawimy.". To jest najtrafniejsza konkluzja.
"Dał jej mały punkt zaczepienia, malutki haczyk wbity w skałę zwątpienia. Można na takim powiesić kilka ton nadziei, czyż nie?"
"Pisarz to taki gość, który jest swoim największym fanem i tak bardzo nie może się doczekać kolejnej książki ulubionego autora, że sam ją musi napisać."
Podczas biegu przez Dwernik Kamień Agata zostaje zaatakowana. Spada, jest ciężko ranna, ale żyje i gubi napastnika. Przytomność odzyskuje w bieszczadzkiej chacie. Pustenikiem tam mieszkającym, jej wybawicielem, okazuje się Piotr Wencel. Kobieta odkrywa, że jest to znany autor kryminałów, który po tragedii, która dotknęła jego rodzinę, zaszył się w Wilczej chacie....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-02
Autor jest młodym człowiekiem, specjalistą w branży IT, który dopiero stawia swoje pierwsze kroki jako pisarz. Jest to fakt, od którego postanowiłam zacząć, gdyż jego dojrzały styl zasługuje na podkreślenie. Potrafi zbudować i utrzymać napięcie, zaintrygować czytelnika, prostotą wciągnąć w świat, który dla większości jest obcy, ale sam dobrze zna. Mowa o sztucznej inteligencji, która jest tematem przewodnim tej powieści. Zagadnienie bardzo aktualne, jak również kontrowersyjne. Jak daleko może się posunąć? Czy może stać się sprawcą dramatycznych wydarzeń?
Autor zmienia narrację, która w zależności, czyją perspektywę przedstawia, jest pierwszo- lub trzecioosobowa. To również uważam za atut i oznakę dojrzałości literackiej. W powieści znalazło się sporo opisów dotyczących głównie psychologicznego aspektu. Osobiście uważam, że filozofowania było zbyt dużo, gdyż nieznacznie obniżało to napięcie.
W finale autor całkowicie odwrócił optykę. Drugi thriller i drugie zaskoczenie. Brawo.
Autor jest młodym człowiekiem, specjalistą w branży IT, który dopiero stawia swoje pierwsze kroki jako pisarz. Jest to fakt, od którego postanowiłam zacząć, gdyż jego dojrzały styl zasługuje na podkreślenie. Potrafi zbudować i utrzymać napięcie, zaintrygować czytelnika, prostotą wciągnąć w świat, który dla większości jest obcy, ale sam dobrze zna. Mowa o sztucznej...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-30
Przeczytane ponownie. Za drugim razem zwróciłam uwagę na szczegóły, które umknęły mi za pierwszym. Kolejnej oceny nie daję, wklejam tylko wcześniejszą opinię:
Stella to młoda dziewczyna straszliwie doświadczona przez los i błędy innych. Sama również kroczy utartą już ścieżką, zatapiając się w bagnie złych decyzji i poddając kołowrotkowi w głowie. Fabuła to zawiły splot przeciwności losu i jeszcze bardziej pokręconych, psychopatycznych umysłów. Jak zwykle w przypadku Adriana wyszło wybornie.
Przeczytane ponownie. Za drugim razem zwróciłam uwagę na szczegóły, które umknęły mi za pierwszym. Kolejnej oceny nie daję, wklejam tylko wcześniejszą opinię:
Stella to młoda dziewczyna straszliwie doświadczona przez los i błędy innych. Sama również kroczy utartą już ścieżką, zatapiając się w bagnie złych decyzji i poddając kołowrotkowi w głowie. Fabuła to zawiły splot...
2024-04-29
"Żyjemy w państwie z gówna i kartonu, Lichy. Tam, gdzie panowie w marnie dobranych garniturach sami decydują, kiedy prawo jest prawem, a kiedy bezprawiem."
Jest to pierwsza książka autora, z którą miałam okazję się zapoznać. Ogólne wrażenie — rewelacyjny kryminał ze świetnie wykreowanymi postaciami. Żałowałam, że to już koniec przewracając ostatnią stronę.
"Potem media papierowe zdechły pod butem internetu, podobnie jak sama idea opiniotwórczości. Dawniej jeden mówił, a miliony słuchały. Dziś miliony mówią, a nikt nie słucha. Opinię kształtuje nie ten, kto ma coś mądrego do powiedzenia, a ten, co ma więcej followersów na Instagramie czy Facebooku."
Z posłowia dowiedziałam się, że w napisaniu "Szafarza" Grzegorza Brudnika wspierali dobrym słowem i motywowali Marek Stelar, Robert Małecki i Max Czornyj. Osobiście nie wierzę w blurby i polecajki innych autorów, gdyż uważam, że są mocno naciągane na potrzeby marketingowe. W tym jednym jedynym przypadku, z czystym sumieniem zgadzam się z opiniami autorów, które znalazły się w opisie wydawniczym "Szafarza". Czytelnicy wyżej wymienionych autorów będą ukontentowani... I tyle właściwie wystarczy do opisania tej książki.
Dobra, dodam jeszcze minusy:
1. Nie rozumiem pojęć "kanciaste" i "bardziej kwadratowe" piersi.
2. Gadający pies. Dosłownie. Nie wymaga komentarza, ale biorąc pod uwagę, że wielu właścicieli (również się zaliczam) uważa, że ich psiaki wszystko rozumieją, tylko gadać nie potrafią, jestem w stanie to zaakceptować.
3. Sceny zbliżeń. Czasem w erotykach tylu ich nie ma i nie są tak "intensywne" jak w tym kryminale. Przy czym "sceny zbliżeń" to duże niedopowiedzenie, gdyż przekoloryzowanie sytuacji bardziej pasuje do porno. W tym przypadku również przymykam oko, gdyż mam ważenie, że to celowy zabieg. Powodem są słowa autora:
"Pieprzyli się po prostu jak w jakimś durnym, mało realistycznym pornosie, jednym z tych, które oglądając, odczuwa się więcej zażenowania niż podniecenia."
"Żyjemy w państwie z gówna i kartonu, Lichy. Tam, gdzie panowie w marnie dobranych garniturach sami decydują, kiedy prawo jest prawem, a kiedy bezprawiem."
Jest to pierwsza książka autora, z którą miałam okazję się zapoznać. Ogólne wrażenie — rewelacyjny kryminał ze świetnie wykreowanymi postaciami. Żałowałam, że to już koniec przewracając ostatnią...
2024-04-27
"Ludzie tak naprawdę kochają przemoc, ale z daleka. Jeśli ktoś temu przeczy, to albo wypiera prawdę, albo coś ukrywa."
Pierwsza powieść Stacy Willingham, która została przełożona na język polski "Błyski w mroku" bardzo przypadła mi do gustu. Thriller psychologiczny w stylu domestic noir od początku trzymał napięcie, a potem sukcesywnie je podnosił. Zauważalną różnicą między pierwszą powieścią a "Tyle groźnych miejsc" jest fakt, że do połowy wieje nudą, o napięciu nawet nie wspominając. Nic się nie działo. Na początku zawiązuje się akcja, która rozgrywa się kameralnie, gdzie pierwszoosobową narratorką jest Isabelle Drake. Kobieta od roku, od nocy, kiedy zaginął jej synek Mason, cierpi na bezsenność. Do tego dnia jej sen był wyjątkowo głęboki. Spała, gdy ktoś wdarł się do ich domu i uprowadził dziecko. Stanęło mi w głowie pytanie: Ok, kobieta miała zaburzenia snu, a co z ojcem, który również smacznie spał? Odpowiedź na pytanie pojawiła się w posłowiu. Autorka chciała ukazać, że to kobietę społeczeństwo zobowiązuje do bycia dobrą żoną, dobrą matką, a gdy wydarzy się coś złego, winna jest tylko ona. Po przeczytaniu posłowia uświadomiłam sobie, że może faktycznie "coś w tym jest", ale chyba nie aż do tego stopnia. Polskie kobiety często pracują na dwóch etatach — spełniają się zawodowo i zajmują się domem, ale żeby wina spadała wyłącznie na nie... Doszłam do wniosku, że mój brak zaangażowania i zrozumienia historii wynika z różnic kulturowych. Świadczy o tym również moje poczucie, że bohaterki, choć stworzone z największą pieczołowitością, dziwnie reagowały. Przede wszystkim brakowało im asertywności. Postacie męskie były ukazane pobieżnie. Wśród nich nie zabrakło psychologów, psychiatrów i dziennikarzy, zupełnie jak w poprzedniej powieści.
Wracając do tematu... Mason zaginął rok temu, lecz w książce tylko uczucia matki są ukazywane. Historia poprzecinana jest flashbackami z dzieciństwa Isabelle, które również obracały się wokół jej zaburzeń snu. Przeszłość zbudowana została w psychodelicznej atmosferze domu rodzinnego Isabelle, sąsiadującego z bagnem, wszechogarniającą zgnilizną i odorem rozkładających się istnień. Często po obudzeniu Izzy odkrywała błoto na dywanie. Lunatykowała.
Zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość zawiera ogrom szczegółów, które w większości są nieistotne. Ta cała drobiazgowość fabuły wywołuje wrażenie zastoju akcji. W połowie książki zostaje zadane pytanie, które ja zadawałam sobie od początku, a cień podejrzenia pada na kogoś innego niż matka zaginionego chłopca.
Druga połowa książki przyspieszyła, zaczęły wychodzić na jaw skrywane tajemnice i niepokojące fakty. Jeśli autorce zależało na stworzeniu mglistej atmosfery, to jej się udało, ale porwać intrygującą historią, utrzymać napięcie i zaskoczyć w finale już nie. Cała fabuła była ciężka, przytłaczająca i duszna.
Na plus działa brak wulgaryzmów oraz solidna praca przy tłumaczeniu, redagowaniu i korekcie.
"Ludzie tak naprawdę kochają przemoc, ale z daleka. Jeśli ktoś temu przeczy, to albo wypiera prawdę, albo coś ukrywa."
Pierwsza powieść Stacy Willingham, która została przełożona na język polski "Błyski w mroku" bardzo przypadła mi do gustu. Thriller psychologiczny w stylu domestic noir od początku trzymał napięcie, a potem sukcesywnie je podnosił. Zauważalną różnicą...
2024-04-23
Policjant z Gdańska, Jan Sambor, ścigając przestępcę popełnia błąd, przez który zostaje przeniesiony do Torunia. Jego partnerem zostaje dawny przyjaciel Mariusz "Baron" Mościcki. Podczas akcji w Sylwestra ginie córka byłego gangstera. Winą za śmierć dziewczyny zostaje obarczony Sambor.
Niektóre książki czyta szybko, łatwo i przyjemnie, inne wymagają większego skupienia. Ta należy do drugiej grupy. Nie z powodu skomplikowanej intrygi, bo czytałam bardziej zawiłe fabuły, a przez obszerne, kwieciste opisy, które wywoływały spadek koncentracji.
Początkowe strony wzbudzały moje zainteresowanie tak szeroko rozwiniętą tematyką ubraną w barwne zdania, jednak im dalej zagłębiałam się w fabułę, tym bardziej męczyło i irytowało mnie to, co początkowo brałam za atut. Czego tu nie było... To taki miszmasz z każdej kategorii i dziedziny życia. Wątek kryminalny znikał na wiele stron przywalony nieistotnymi opisami.
Nie było to moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Miałam okazję zaznajomić się z jego sposobem pisania w opowiadaniu należącym do antologii. Wtedy byłam zauroczona historią, którą potrafił stworzyć pisarz w tak krótkim dziele. Historia zawarta w "Most nad wzburzoną wodą" spokojnie zmieściłaby się na kilkudziesięciu stronach opowiadania, a została rozwleczona na niemal 700.
Z posłowia można wnioskować, że historia opisana w książce wydarzyła się naprawdę. To powoduje mój dylemat, czy powinnam ją ocenić jako reportaż, czy jako kryminał. Stylistycznie jest pięknie, ale jak na reportaż zbyt kwieciście, nieobiektywnie, z ogromnymi ilościami deliberowania, dywagowania, ze zbyt rozbudowanym wątkiem obyczajowym. Zaś na thriller czy kryminał jest zbyt dużo wodolejstwa, kwiecistego bełkotu opisującego sztampowe emocje w sztampowych sytuacjach. Powieść, jako kryminał, do którego została zakwalifikowana, nie trzyma napięcia, ani choćby zainteresowania czytelnika. Takie są moje odczucia, jednak książka swoją wartość przedstawia, ma swoje atuty, więc polecam przeczytać i wyrobić sobie własną opinię. Mnie do gustu nie przypadła z powodu przerostu formy nad treścią.
Policjant z Gdańska, Jan Sambor, ścigając przestępcę popełnia błąd, przez który zostaje przeniesiony do Torunia. Jego partnerem zostaje dawny przyjaciel Mariusz "Baron" Mościcki. Podczas akcji w Sylwestra ginie córka byłego gangstera. Winą za śmierć dziewczyny zostaje obarczony Sambor.
Niektóre książki czyta szybko, łatwo i przyjemnie, inne wymagają większego skupienia....
2024-04-21
Są takie książki, które tuż po przerzuceniu ostatniej strony chce się zacząć od początku. Mimo że fabuła jest już wiadoma, zagadka rozwiązana (może właśnie z tych powodów), zacząć od pierwszej strony i sprawdzić, czy "to" się na pewno wydarzyło.
Autorka starannie wprowadza czytelnika w głębię fabuły i przeżyć Naomi. Jej skrupulatnie dopracowana kreacja, prowadzona pierwszoosobowo, pozwala na zrozumienie złożonej osobowości oraz ukazuje jej nieustającą wewnętrzną walkę. To ona dwadzieścia lat temu przeżyła atak seryjnego mordercy, po którym zostało jej siedemnaście blizn po nożu. Świadkami ataku były jej przyjaciółki Liv i Cass. Tamtego dnia bawiły się jak co dzień w lesie w boginie. Teraz Liv chce się podzielić z przyjaciółkami odkrytą przez nią tożsamością Persefony. Naomi wraca w rodzinne strony, chcąc się dowiedzieć, co z jej wspomnień jest prawdą.
Fabuła jest chronologicznym ciągiem wydarzeń, podczas których Naomi odwołuje się do swojej pamięci. Jednak wspomnienia są zniekształcone. Była jedenastoletnim dzieckiem, które cudem uszedł z życiem. To starszy chłopak, Cody, wyniósł zakrwawioną Naomi z lasu i nawet po latach czuje się za nią odpowiedzialny, ma głęboką potrzebę bronienia jej przed całym złem.
Choć fabuła dostarczyła wszystkie puzzle tej intrygi, nie potrafiłam jej poskładać w jeden obraz. Ukazując coraz to nowe szczegóły wydarzeń, odkrywając kolejne kłamstwa bohaterów, autorka odciąga uwagę. Kłamstwo jest kolejnym kłamstwem, a wszystko, co wydaje się prawdą jest fałszywą fasadą. Ta historia to geneza kłamstw, które mają różne podłoże i przynoszą różne efekty, ale są ciągiem przyczynowo-skutkowym. Gdy już mi się wydawało, że wyłapałam nieścisłość fabularną lub w zachowaniu bohaterów okazywało się, że to kolejna zasłona, kłamstwo, które zakrzywiało książkową rzeczywistość.
W finale autorka burzy cały zarys domysłów. To już nie jest karuzela doznań, a wypadnięcie rollercoastera z torów.
Ta powieść pretenduje do najlepszego thrillera, który przeczytałam w tym roku.
Są takie książki, które tuż po przerzuceniu ostatniej strony chce się zacząć od początku. Mimo że fabuła jest już wiadoma, zagadka rozwiązana (może właśnie z tych powodów), zacząć od pierwszej strony i sprawdzić, czy "to" się na pewno wydarzyło.
Autorka starannie wprowadza czytelnika w głębię fabuły i przeżyć Naomi. Jej skrupulatnie dopracowana kreacja, prowadzona...
2024-04-19
Igor Schutt opuszcza mury więzienia. Doświadczając brutalnego świata, potrafił odbić to na łamach powieści. Już jako znany pisarz zamierza osiedlić się w Czorsztynie. Jego przyjaciel, Paweł Biernacki, pobudował dla niego dom w urokliwej, malowniczej miejscowości, która jednak skrywa makabryczne tajemnice sprzed lat. Tuż po przybyciu do Czorsztyna Igor znajduje zmasakrowane zwłoki młodej dziewczyny.
Akcja książki dzieje się w dwóch płaszczyznach czasowych, ukazując w teraźniejszości śledztwo dotyczące brutalnych morderstw młodych kobiet oraz w przeszłości tajemnicę, która doprowadziła do bieżących wydarzeń.
W powieści jest duża liczebność postaci, które mają nadane indywidualne osobowości. W moim odczuciu najbardziej wyraziste są policjantka Anna Zdrojewska oraz Igor, który ewokuje obrazy z przeszłości. Reszta postaci nie zapadła w mojej pamięci.
Opisy przyrody i krajobrazu były bardzo plastyczne, doskonale oddające klimat i mentalność mieszkańców małej miejscowości.
Sama koncepcja na fabułę była oklepana, ale ukazana w ciekawy sposób, choć wkradały się momenty zbyt rozwleczone. Jednak to pierwsza powieść autorki napisana w innym gatunku niż obyczajowa, dlatego na dłużyzny przymykam oko.
W powieści znalazła się też nieścisłość — dwie ofiary jednego sprawcy nie czynią go jeszcze seryjnym mordercą.
Reasumując, powieść mi się podobała, ale daleko jej do ideału.
Igor Schutt opuszcza mury więzienia. Doświadczając brutalnego świata, potrafił odbić to na łamach powieści. Już jako znany pisarz zamierza osiedlić się w Czorsztynie. Jego przyjaciel, Paweł Biernacki, pobudował dla niego dom w urokliwej, malowniczej miejscowości, która jednak skrywa makabryczne tajemnice sprzed lat. Tuż po przybyciu do Czorsztyna Igor znajduje zmasakrowane...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-18
Autorka specjalizuje się w powieściach obyczajowych. "Zapach świeżych trocin" jest jej drugą książką z gatunku thrillera i drugą, którą czytałam. Podczas czytania poprzedniej miałam wrażenie, że jest to debiutancka powieść. Wszystko przez błędy faktograficzne, jakby brak researchu. Tym razem błędów merytorycznych nie znalazłam, co działa na plus, jednak sama historia podobała mi się mniej. Możliwe, że powodem był fakt, że na wczesnym etapie domyśliłam się jaką rolę odgrywa główna bohaterka. Finał nie był dla mnie zaskoczeniem. Efekt — thriller nie trzymał mnie w napięciu.
Autorka specjalizuje się w powieściach obyczajowych. "Zapach świeżych trocin" jest jej drugą książką z gatunku thrillera i drugą, którą czytałam. Podczas czytania poprzedniej miałam wrażenie, że jest to debiutancka powieść. Wszystko przez błędy faktograficzne, jakby brak researchu. Tym razem błędów merytorycznych nie znalazłam, co działa na plus, jednak sama historia...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-16
Jest to druga powieść autora, po którą sięgnęłam i po raz kolejny był to strzał w dziesiątkę. Mimo że jego dzieła najczęściej zawierają elementy paranormalne, to te wpisujące się w gatunek thrillera, tudzież sensacyjny, są niezwykle logiczne i spójne. Fabuła została przemyślana w każdym calu. Nie ma tu niedokończonych wątków, chociaż tych nie brakuje. Sama historia, obfitująca w plot twisty, nie pozwala oderwać się od niej przed przewróceniem ostatniej strony.
Kolejnym zaskoczeniem jej zdolność autora do zmieniania optyki. Ofiara staje się oprawcą, wróg sprzymierzeńcem, "ten zły" przyjacielem. Powieść to czysty rollercoaster wydarzeń i emocji.
Kolejnym walorem jest dojrzały styl autora. Sprawia, że przez kolejne strony się płynie. Nie ma tu dłużyzn, zbędnych informacji, dywagacji bohaterów. Fabuła jest wyważona w każdym aspekcie.
Osobiście zaskoczyło mnie, że choć nie lubię sensacji, to w tej historii nie dość, że takie momenty mnie nie zniechęcały, to jeszcze autentycznie ciekawiły i trzymały w napięciu.
Ogólne wrażenie - było wybornie.
Jest to druga powieść autora, po którą sięgnęłam i po raz kolejny był to strzał w dziesiątkę. Mimo że jego dzieła najczęściej zawierają elementy paranormalne, to te wpisujące się w gatunek thrillera, tudzież sensacyjny, są niezwykle logiczne i spójne. Fabuła została przemyślana w każdym calu. Nie ma tu niedokończonych wątków, chociaż tych nie brakuje. Sama historia,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-14
W Szczecinie zostaje znaleziona kolejna ofiara nożownika, który pozostawia na ich ciele subtelny, mało widoczny znak. Śledztwo zostaje przydzielone komisarz Agacie Skibińskiej i jej partnerowi Łukaszowi Prochotowi. Z wydziałem dochodzeniowo-śledczym zaczął współpracować w charakterze konsultanta specjalista z zakresu psychologii śledczej, profiler z Londynu doktor Aleksander Lewis. Tajemniczy współpracownik ma też inną sprawę do wyjaśnienia, o której wie tylko on. Zabójstwami, które wskazują na działanie seryjnego mordercy, zajmuje się prokurator Rafał Nabożny.
Czytałam wszystkie wydane powieści autorki. Jedne zaliczam do lepszych, drugie do słabszych. Tę wpisuję do pierwszej wymienionej grupy. Jest to preludium serii, ale nie znalazłam informacji o jego nazwie. Mam nadzieję, że będzie związana z Aleksandrem Lewisem, gdyż to ta postać wybija się na pierwszy plan. Śledczy, jak to oni, kierują się dowodami, a doktor psychologicznym aspektem, profilowaniem sprawcy. Bez tej postaci, która spowija wokół siebie aurę tajemniczości, śledztwo potoczyłoby się w zupełnie innym kierunku. Choć Lewis nie jest lubiany w środowisku śledczych, to mnie intrygował. Doktor staje się też widoczny z powodu jego mrocznej przeszłości. Jego rys psychologiczny został najszerszej przedstawiony i jest w pewien sposób tytułowym wizjonerem. Może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale profilowanie jest na tyle trudnym zadaniem, że czasem wydaje się, jakby to była wizja niepoparta faktami.
Policjanci zostali nakreśleni w pierwszych rozdziałach, a potem ich przeszłość nie była rozwijana, nie ewoluowali. Wątek obyczajowy jest marginalny, zdecydowanie mniejszy niż w innych książkach autorki. Odebrałam to jako atut, gdyż nic mnie nie odciągało od dominujących wątków kryminalnych.
Narracja przedstawiająca pracę i życie bohaterów prowadzona jest trzecioosobowo, ale autorka oddała narracyjny pierwszoosobowy głos sprawcy. Czytelnik ma możliwość wniknąć w mroczne zakamarki ludzkiego umysłu. Ciężko stwierdzić, czy sprawca jest chory na schizofrenię paranoidalną, czy ktoś podprogowo wpływa na jego działania.
To z czym absolutnie nie mogę się zgodzić i uważam, że to jedne z największych niedorzeczności, to fakt, że jeden ze śledczych zwlekał z aresztowaniem podejrzanego o kilka zabójstw tylko dlatego, że sprawca mógł być chory psychicznie. W takiej sytuacji najpierw trzeba przerwać krwawy krąg, a dopiero potem zadawać pytania, a nie zbierać informacje o stanie zdrowia, przebiegu wcześniejszego leczenia i "dopiero później bardzo delikatnie z nim porozmawiać". Nie tylko wspomniany Przemysław Wilk, sędzia znany z innej serii autorki, nie przyjąłby aktu oskarżenia opartego na domysłach, urojeniach oskarżonego, grze komputerowej. To czysta fantastyka, ale dziwnie podobało mi się takie rozwiązanie. Tożsamość sprawcy ujawniona zostaje w połowie książki, lecz dopiero później robi się naprawdę ciekawie. Ostatni rozdział otwiera furtkę do dalszych wydarzeń.
Wydawnictwo przyłożyło się do korekty i redakcji. Błąd wystąpił w rozdziale 65, gdzie nazwisko Skibińskiej zostało zmienione na Sawicką. Prokuratorka, znana z innej serii, celowo pojawia się kilkukrotnie, między innymi, by zamknąć niedomknięty wątek, o którym wspominałam w swojej opinii o ostatnim tomie cyklu o prokurator Gabrieli Sawickiej. Pisałam, że liczyłam, że odgrażająca się Alina Madura-Zajączkowska, dostanie szansę na zemstę, którą poprzysięgła Sawickiej. Autorka ustami Gabi zamknęła temat ostrym trzaśnięciem metaforycznymi drzwiami. Zostaje też nieznacznie wspomniany wątek Lisa z delikatną sugestią na wyjaśnienie w późniejszych tomach.
Dość mocno czepiałam się w innych powieściach autorki używania przez nią pełnych nazw własnych, dlatego teraz muszę zauważyć znaczne ich ograniczenie. Od razu przyjemniej się czyta.
W Szczecinie zostaje znaleziona kolejna ofiara nożownika, który pozostawia na ich ciele subtelny, mało widoczny znak. Śledztwo zostaje przydzielone komisarz Agacie Skibińskiej i jej partnerowi Łukaszowi Prochotowi. Z wydziałem dochodzeniowo-śledczym zaczął współpracować w charakterze konsultanta specjalista z zakresu psychologii śledczej, profiler z Londynu doktor...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jest to drugi tom o losach Stelli Skalskiej, ściśle powiązany z pierwszym. Parę dni temu ponownie przeczytałam wcześniejszą część. Zrobiłam to dla odświeżenia pamięci, a okazało się, że dzięki temu widzę, że dwójka jest słabiej dopracowana. Początkowo historia bardzo mnie zaintrygowała. Wróżyła kolejną zawiłą, porywającą, pełną napięcia historię. Jedna sytuacja, mniej więcej w połowie książki, sprawiła, że intryga się rozsypała. Stało się oczywiste, co się wydarzy. Zabicie kolejnej przeszkody? To było za proste. Napięcie spadło.
Zabrakło mi kontynuacji historii z Jankiem. Wiem, że relacja między nim a Stellą była fabularnie zakończona, ale mimo wszystko w świetle wydarzeń z drugiego tomu liczyłam, że i Janek dostanie, choć na chwilę głos.
Postać Stelli nie została rozwinięta, nie ewoluowała. Nadal pracuje jako eskortka, do czego została przyuczona już w dzieciństwie, choć traktowanie jej jak przedmiot coraz bardziej doskwiera. Nadal podąża utartą ścieżką, zagłębiając się w bagnie złych decyzji. Nadal rządzi kołowrotek w zakamarkach jej umysłu, popychając ją do coraz gorszych wyborów.
Finał dość nietypowy jak dla tego autora. Zastanawiam się, co może czekać Skalską za parę lat, gdy już będzie zbyt leciwa na bycie eskortką.
Ostatnią rzeczą, która psuła odbiór, są dziwaczne określenia. Choć autor bardzo broni redakcję i korektę, biorąc całą winę na siebie, to jednak uważam, że w jego przypadku powinni zwracać baczniejszą uwagę na takie klocki, jak "plaster pizzy", czy "wargi przepocone od stresu".
Jest to drugi tom o losach Stelli Skalskiej, ściśle powiązany z pierwszym. Parę dni temu ponownie przeczytałam wcześniejszą część. Zrobiłam to dla odświeżenia pamięci, a okazało się, że dzięki temu widzę, że dwójka jest słabiej dopracowana. Początkowo historia bardzo mnie zaintrygowała. Wróżyła kolejną zawiłą, porywającą, pełną napięcia historię. Jedna sytuacja, mniej...
więcej Pokaż mimo to