-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać42
Biblioteczka
2024-04-08
2024-03-15
Słyszę głosy w głowie?!
Leba może wcześniej przystąpić do prób, mimo bycia nieletnim. Bren zostaje zwerbowany do Piewców. Ich losy się łączą i w rezultacie dzieje się coś... magicznego.
W książce przepadłam. Początek wciąga od razu, mamy akcję i powoli odkrywanie niektórych zakątków świata. Niesamowicie podoba mi się sposób działania magii w tym świecie. To, co czuje bohater czarując jest na tyle szczegółowo opisane, że jestem w stanie sobie to wyobrazić. Ciekawi mnie jeszcze w jaki sposób dobierane są próby do magów i czy to będzie miało jakieś znaczenie. Podoba mi się też sposób wymiany. Nie ma nic za darmo.
Bohaterów mijaliśmy dużo i podobało mi się, jak autor wprowadzając kogoś, dawał poczucie, że zostaniemy z tym kimś, w tym miejscu, na dłużej, a następnie miażdżył to. Ktoś zdradził, ktoś umarł.
Bardzo polubiłam Brena i Lebę, a to chyba najważniejsze, skoro są głównymi bohaterami. Pieprz również skradł moje serducho. I choć na razie wszystko jest niepewne, co do tego czy zbierze się cała drużyna (jak to zwykle bywa), to mam pewne podejrzenia po przeczytaniu posłowia autora.
Na ogromne uznanie zasługuje Filip Kosior! Nadał cudownego klimatu tej serii i nie wyobrażam sobie aktualnie tego świata bez jego głosu.
Na moje szczęście skończyłam czytać w dzień premiery kolejnego tomu, więc od razu zabieram się za kolejny. Wiem, że będzie się działo i już nie mogę się doczekać.
Na ten moment z czystym sumieniem wrzucam tę serię do ulubieńców i nie mogę się doczekać, czym zaskoczy mnie autor!
Słyszę głosy w głowie?!
Leba może wcześniej przystąpić do prób, mimo bycia nieletnim. Bren zostaje zwerbowany do Piewców. Ich losy się łączą i w rezultacie dzieje się coś... magicznego.
W książce przepadłam. Początek wciąga od razu, mamy akcję i powoli odkrywanie niektórych zakątków świata. Niesamowicie podoba mi się sposób działania magii w tym świecie. To, co czuje...
2024-01-26
2023-09-12
2020-12-26
2021-01-08
2021-01-21
2022-03-01
Im dalej, tym coraz lepiej. Bawię się prześwietnie. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do Cress, jako bohaterki, ale im dłużej siedzieliśmy w jej głowie, tym bardziej zaczęłam ją lubić. Cieszę się, że Throne'a było równie dużo, bo jak na razie to moja ulubiona postać.
Zakochuję się w tej serii, mam nadzieję, że zakończenie mnie nie zawiedzie.
Im dalej, tym coraz lepiej. Bawię się prześwietnie. Na początku byłam sceptycznie nastawiona do Cress, jako bohaterki, ale im dłużej siedzieliśmy w jej głowie, tym bardziej zaczęłam ją lubić. Cieszę się, że Throne'a było równie dużo, bo jak na razie to moja ulubiona postać.
Zakochuję się w tej serii, mam nadzieję, że zakończenie mnie nie zawiedzie.
2022-01-20
Pokochałam Scarlet i pana Kapitana Throne'a.
Ogółem tak jak pierwsza część lekko mi się ciągnęła, była zdeczka przewidywalna - szczególnie w kwestii księżniczki - tak tutaj byłam w stanie się kilkukrotnie nawet zaskoczyć, co ogromnie mnie ucieszyło i lepiej się dzięki temu bawiłam. Świetna rozrywka, polecam!
Pokochałam Scarlet i pana Kapitana Throne'a.
Ogółem tak jak pierwsza część lekko mi się ciągnęła, była zdeczka przewidywalna - szczególnie w kwestii księżniczki - tak tutaj byłam w stanie się kilkukrotnie nawet zaskoczyć, co ogromnie mnie ucieszyło i lepiej się dzięki temu bawiłam. Świetna rozrywka, polecam!
2022-03-29
Winter z pewnością była osobliwą księżniczką.
Seria jest wspaniała, osobiście bawiłam się niewiarygodnie świetnie. Jest to ta fantastyka, która wydaje się być przewidywalna. Relacje bohaterów, czy samo zakończenie, znane jest nam raczej od samego początku. Jednakże widać jak dobrze autorka przygotowała się do pisania serii.
Na pewno na wielkie uznanie zasługuje dobranie imion i nazw. Niektóre jak Selene czy Artemisja, były łatwe do skojarzenia z księżycem, natomiast cała, nieoczywista reszta była dobrą ciekawostką na zakończenie serii.
Kolejna sprawa to fabuła. Przewidywalna czy nie, to zapewne zależy od czytającego, ale według mnie - nie. Tak jak wspomniałam wyżej, na pewno każdy spodziewał się happy endu, w końcu mamy do czynienia z re-tellingami baśni, aczkolwiek samo poprowadzenie historii było dla mnie zaskakujące. Wiele momentów było dla mnie jak plaskacz, zupełnie niespodziewany, czasem bolący. Naprawdę jestem pod wrażeniem planu autorki i cudownego jego wykonania.
Bohaterowie to moja nowa rodzina. W Winter, jako ostatniej części sagi, poczułam wyraźnie jaką rodzinę stanowi nasza załoga Rampiona. Często byli rozdzieleni, często pakowali się w kłopoty osobno, ale i tak wszyscy są ze sobą blisko.
Co do bliskości na pewno na uznanie również zasługuje prowadzenie relacji. Wszyscy byli dla siebie ważnymi przyjaciółmi, ale można było wyczuć kto i z kim był bliżej w tej przyjaźni, oczywiście nie umniejszając reszcie relacji.
Wracając do bohaterów, jestem prostą dziewczyną, której podobały się wątki romantyczne w tej historii. Najbardziej kibicowałam Cress i Thorne'owi. Oboje skradli moje serce już jako postaci, a wspólnie to już w ogóle! Pozostałym parom również mocno kibicowałam i w zasadzie dalej kibicuję, w końcu autorka zostawiła nas z dosyć otwartym zakończeniem.
Oczywiście będąc dobrej myśli wierzę, że wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie, jak zresztą było to napisane, jednakże ogromnie mi smutno, że tego już nie zobaczę, a jedynie mogę spekulować gdzieś w myślach, przy kawie, czy Cinder została cesarzową Kaia.
Ostatecznie jestem ogromną fanką i będę wracać do tej serii, nie tylko myślami.
Winter z pewnością była osobliwą księżniczką.
Seria jest wspaniała, osobiście bawiłam się niewiarygodnie świetnie. Jest to ta fantastyka, która wydaje się być przewidywalna. Relacje bohaterów, czy samo zakończenie, znane jest nam raczej od samego początku. Jednakże widać jak dobrze autorka przygotowała się do pisania serii.
Na pewno na wielkie uznanie zasługuje dobranie...
2022-01-13
2022-09-26
Historia jest jak pyszne ciastko, polane słodko-gorzką polewą.
Historia opowiada losy Catherine, która mimo bycia córką Markiza, marzy o otworzeniu cukierni i sprzedawania najlepszych wypieków w królestwie Kier. Niestety zwróciła uwagę Króla, który chce uczynić ją swoją królową. Cath tego nie chce. Do tego nowy trefniś przykuwa jej uwagę...
Do książki podeszłam nie wiedząc nic. Zostałam pozytywnie zaskoczona, kiedy autorka wrzuciła mnie do Krainy Czarów. Uwielbiam takie klimaty.
Catherine da się polubić od razu. Zżyłam się z nią i czułam ogromny smutek przez to, jak ciężko było jej gonić za marzeniami, ponieważ musiała spełniać oczekiwania swojej matki. Jej starania były urocze i ogromnie jej dopingowałam.
Figiel skradł moje serce. Lubię postaci trefnisiów w książkach, a ten był świetny. Jego wejście i przedstawienie postaci było zjawiskowe. Chemia między Cath a Figlem była niesamowita. Czułam napięcie w ich ukradkowych spojrzeniach, ich szczęście, kiedy mogli ze sobą być.
Ostatecznie książka sprawiła, że zostałam bez serca... Przyznam szczerze, że do ostatniej chwili myślałam, że może autorka zdecyduje się na inne zakończenie. Mimo wszystko dobrze wyszło, że nie. Zakończenie jest świetne.
Po tej lekturze w ciemno, mogę przyznać z czystym sercem (które mi odebrano...), że ufam dziełom Marissy Meyer i zostaję jej fanką.
A książkę ogromnie polecam!
Historia jest jak pyszne ciastko, polane słodko-gorzką polewą.
Historia opowiada losy Catherine, która mimo bycia córką Markiza, marzy o otworzeniu cukierni i sprzedawania najlepszych wypieków w królestwie Kier. Niestety zwróciła uwagę Króla, który chce uczynić ją swoją królową. Cath tego nie chce. Do tego nowy trefniś przykuwa jej uwagę...
Do książki podeszłam nie...
2022-09-19
2021-08-08
Zakochałam się w historii, świecie, postaciach... Po prostu się zakochałam.
Zakochałam się w historii, świecie, postaciach... Po prostu się zakochałam.
Pokaż mimo to2022-04-05
Czy tylko mi się wydaje, że historia jest niedokończona?
Ale od początku. Sięgnęłam po tę część (mimo wydania traktujmy ją jako jedną), bo potrzebowałam romansu i wiedziałam, że Sarah J. Maas mi go da. Nie myliłam się i jestem zadowolona.
Dodatkowo chęć przeczytania tej książki wziął się z głównie negatywnych opinii u osób, które obserwuję na instagramie. Moje zainteresowanie wzrosło, gdy jedna z bookstagramerek pisała o książce w pozytywach. Dziewczyna między innymi, parafrazując, pisała o tym, aby ludzie uspokoili się z nazywaniem tej książki "porno", bo nagle się obudzili i jakby nigdy wcześniej nie czytali książek Maas. Totalnie się z tym zgadzam. Porno, bo co? Bo opowieść o Neście i Kasjanie jest jednotomowa?
Jak już mowa o głównych bohaterach, przejdźmy do nich. Nesta przedstawiona w głównej serii nie przypadła mi do gustu. Owszem, była wyrazistą postacią, na pewno bardziej niż Elaina, ale raczej stworzona, by jej nie lubić.
Wydaje mi się, że ta książka była potrzebna dla fanów, żeby móc zrozumieć Nestę i zobaczyć świat z jej perspektywy. Można by się kłócić, że na siłę autorka chciała zrobić z każdego z bohaterów "tego dobrego", ale ja tak nie uważam. Nesta nie była zła, była skrzywdzona. I ta książka nam to przedstawia bardzo dobitnie. Moje serce skradła. Może dlatego, że gdzieś tam potrafiłam się z nią utożsamić, zrozumieć i chciałam dla niej jak najlepiej, bo w jakimś stopniu rozumiałam jej ból.
Jeśli chodzi o Kasjana i ich romans: był w porządku. Na pewno był mniej idealny niż romans Feyry i Rhysa. Zdarzały się sceny, przy których się rozpływałam (choć z jakiegoś powodu najbardziej rozpłynęłam się przy scenie z prezentem od Azriela). Oczywiście fakt, że akurat siostra Feyry i brat Rhysa są sobie przeznaczeni jest dosyć zabawny, ale czasami taka głupia prostota - dobrze opisana - jest najlepsza.
To co cenię w książkach Maas, to przyjaźń.
Pokochałam Emerie, Gwyn i Nestę, i z chęcią zaprzyjaźniłabym się z nimi i walczyła u ich boku. (A także przyszła na noc czytania romansideł).
Gwyn zwróciła moją uwagę od początku, bo gdzieś po necie lata ship jej i Aza, a tu absolutnie nie rozumiem skąd to się wzięło. No dobrze... może moje serce shipowicza widzi te drobne momenty, które sprawiały, że może... może fajnie by było ich shipować. Ale moje małe rozczarowanie pewnie bierze się stąd, że od kiedy nawidziałam się różnych artów i porównań w stylu "Az i Gwyn czy Az i Elaina", chciałam zobaczyć skąd ten ship przyszedł ludziom do głowy.
Jeśli chodzi o całą resztę, to również nie rozumiem czemu wiele osób nie lubi Feyry w tej części. Zabolała mnie sprawa z obrazem, ale tak poza tym wydawała się zwyczajową Feyrą. Co do drugiej siostry, Elainy, wydawała się tu cholernie zbędną postacią. Wiadomo, że Maas nie mogła jej wyrzucić z tej książki, ale jak dla mnie nie wniosła nic. Cała reszta rodzinki wypada w porządku.
Ach i nie można zapomnieć o Domie. To mój ulubiony bohater. Pokochałam go, poważnie. Mógłby zostać moim domem i przyjacielem.
Ogółem co do fabuły, była ona raczej skupiona na poznawaniu i "naprawianiu" Nesty. Co w zasadzie najbardziej mnie ostatecznie interesowało, kompletnie olewałam wątek ze Skarbami. Zgaduję, że też takie było założenie autorki. Przypomniałam sobie o Skarbach w zasadzie pod koniec książki w sprawie z Erisem. Ale widząc jak niewiele stron zostało, zaczęłam się zastanawiać, jak to rozwiążą, tym bardziej, że równolegle zaczęła się dziać akcja. I tu właśnie pojawiło mi się w głowie pytanie: "czy aby ta książka nie jest niedokończona?". Owszem zakończenie jest w jakiś sposób, hm, zakańczające, ale mam lekki niedosyt, tym bardziej, że w rozmowie, w jednym z ostatnich rozdziałów, wspomnieli, że to nie koniec. Czyżby naprawdę szykowała nam się kolejna część? Wydaje się to mało prawdopodobne, w końcu główny wątek się zakończył. Chyba, że Maas ponownie zdecyduje się zmienić perspektywy i dokończyć zaczętą fabułę ze Skarbami i Kościejem. (Może Azriel tym razem i jego potencjalna wybranka?) Osobiście bym nie narzekała, lubię ten świat i tych ludzi (fae), aczkolwiek wiadomo, że nie można też przesadzać i rozciągać to w nieskończoność. Choć kto wie co szykuje dla nas autorka?
Jeśli o autorce słów kilka, to chciałabym wspomnieć o podziękowaniach. Normalnie ich nie czytam, ale tym razem mnie zainteresowały. Zaskoczył mnie fakt, że Maas zaczęła pisać tę część podczas pracy nad "Dworem skrzydeł i zguby". Ale przede wszystkim autorka dzieli się z nami, że potrzebowała napisać tę książkę, skupioną na emocjach Nesty, bo sama przechodziła przez ciężki okres w życiu.
Dla mnie książka otrzymała specjalne miejsce w sercu, dziękuję.
Czy tylko mi się wydaje, że historia jest niedokończona?
Ale od początku. Sięgnęłam po tę część (mimo wydania traktujmy ją jako jedną), bo potrzebowałam romansu i wiedziałam, że Sarah J. Maas mi go da. Nie myliłam się i jestem zadowolona.
Dodatkowo chęć przeczytania tej książki wziął się z głównie negatywnych opinii u osób, które obserwuję na instagramie. Moje...
2022-03-29
2021-04-30
2021-05-02
2021-05-01
2021-05-02
Mnie stąd już nie wyciągnięcie.
Akcja nie zwalnia, ciągle mamy dużo na głowie, ale i więcej głów, do których możemy zajrzeć. Szkarłatna Królowa w jakiś taki czysty sposób skradła moje serce. Styks, hm, nie wiem czy powinniśmy go lubić? Ja go lubię jako antagonistę, osobiście kibicuję Brenowi, wiadomo! Choć czy tak na pewno Styks jest antagonistą? Pomijając (jakże ważne, oczywiście) sprawy z oskórowaniem ludzi, to jego cel wydaje się być słuszny, choć to co się za nim kryje już mniej.
Sprawa magii dalej mnie zachwyca, niesamowite połączenia światów, to jak próby mają sens w nagrodzie i karze. Bajka!
Bardzo spodobała mi się próba golemików. Wydawała się nieść za sobą dosyć współczesny przekaz.
Choć zabrzmi to okrutnie, cieszę się, że bohaterowie czasem się potkną, a czasem wywalą na twarz. Taka kolej rzeczy. W ten sposób także zaciskają się więzi pomiędzy naszą główną trójką, co w tej części widać szczególnie. Trudne decyzje, zaufanie, poświęcenie. Wybaczanie. Wspaniale rozwija nam się Zadra, choć znamy ją niedługo i jakże wspaniale rozwija się Bren.
I Bren, uwierz mi, że wielu cię kocha, nie tylko w twoim świecie.
Autor pozwala nam zostać czwartym kompanem w drużynie i podróżować wraz z resztą. Przeżywać wzloty i upadki. Kibicować im z zapartym tchem, czasami żałując, że nie możemy wskoczyć im pomóc. Kocham to, jakich bohaterów tu spotykamy. Jak potrafią zawrócić, czasem w głowie.
Zaskakuje mnie sama akcja. Może dla niektórych wiele rzeczy jest oczywistych, prostych, ale jak dla mnie autor potrafi tak dobrze zawirować językiem, że dopiero - w moim przypadku - przy końcowej walce zrozumiałam jasny przekaz walki ognia z lodem. I spodobało mi się to.
I teraz najcięższa część: czekanie. Z jednej strony to niesamowite móc poczekać na dalsze losy, a nie odkryć je od razu, ale z drugiej: o mamuńciu! Takie zakończenie aż prosi się o kolejną część na już i natychmiast!
Naprawdę dziękuję panu Pawłowi za to, że zdecydował się przelać tę powieść na papier i dać nam się w niej zatopić. Również Filip Kosior jest już nieodzownym elementem tego świata!
Mnie stąd już nie wyciągnięcie.
więcej Pokaż mimo toAkcja nie zwalnia, ciągle mamy dużo na głowie, ale i więcej głów, do których możemy zajrzeć. Szkarłatna Królowa w jakiś taki czysty sposób skradła moje serce. Styks, hm, nie wiem czy powinniśmy go lubić? Ja go lubię jako antagonistę, osobiście kibicuję Brenowi, wiadomo! Choć czy tak na pewno Styks jest antagonistą? Pomijając (jakże ważne,...