Pisarz, prawnik, redaktor,działacz opozycyjny, w latach 1977-81 współpracownik KOR-u. W stanie wojennym internowany. W 1995, w głośnym proteście, zrezygnował z pracy w warszawskiej prokuraturze. Laureat licznych nagród literackich a także Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski.
Wiceprezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich oraz członek Stowarzyszenia Wolnego Słowa.
Postać Karola Jaroszyńskiego intryguje od lat. Autor w posłowie uświadamia czytelnika, że obecnie najbogatszy człowiek w Polsce ma zaledwie 1/4 tego co na początku XX w. miał Jaroszyński. Co byście zrobili z 774 kilogramami złota? Spłata kredytu, niezapomniane wakacje, apartament gdzieś nad Morzem Śródziemnym a może operacja plastyczna? A co robił Jaroszyński? Skupił się na pomnażaniu pieniędzy, wykupie kolejnych banków i cukrowni, ale! Przede wszystkim skoncentrował się na działalności charytatywnej w stosunku do ludzi, ale także w stosunku do państwa Polskiego. W okresie przedwojennym skupił się na tym aby Polska odzyskała niezależność: swoje granice oraz niepodległość. Wykorzystywał swoje wpływy i znajomości aby dążyć do tego. Pochylał się nad każdym kto potrzebował pomocy począwszy od dzieci w ochronkach po górników poświęcających swoje zdrowe i życie. Jego dobroć możemy obserwować nadal w postaci Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego- był głównym jego fundatorem.
Karol Jaroszyński postać niemal nierealna, jakby wymyślona przez pisarza na jego użytek, a jednak istniała i pozostawiła po sobie ślad. Mimo bogactwa nie zapomniał o innych, jednak historia o nim zapomniała.
Przyszedł na świat w Kijowie w czasach zaborów. Jego ojciec brał udział w powstaniu styczniowym, rok spędził w kijowskiej twierdzy, za co zapłacił zdrowiem. Familia Jaroszyńskich należała do zamożnych. Po śmierci ojca majątek podzielono pomiędzy synów, którzy założyli własne rodziny i całkiem dobrze prosperowali. Tylko Karol nie potrafił znaleźć niczego, co dałoby mu satysfakcję. Bracia uważali go za utracjusza - nie interesował go majątek, a często musieli wyciągać go z tarapatów finansowych, bo Karol uwielbiał hazard. Przez jakiś czas bez wzajemności, ale w 1909 roku los się wreszcie do niego uśmiechnął. Pewnego wieczoru w Monte Carlo wygrał równowartość 774 kilogramów złota; fortunę, która nie tylko pozwoliła mu spłacić długi, ale podjąć hazard innego rodzaju - skupował banki, brał w nich kredyty na zakup kolejnych, a pieniądze inwestował...
(cd recenzji na fb)
https://www.facebook.com/photo/?fbid=696895955566526&set=a.530574235532033