-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik5
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać13
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać35
Biblioteczka
2018-11-11
2018-11-02
Bardzo ciekawie napisana historia. Już dawno nie czytałam książki, która wciągnęłaby mnie tak, jak ta. Od pierwszej do ostatniej strony, czyta się z zapartym tchem. Mnożą się tajemnice, niewiadome, przybywa postaci, ale nie ma w tym chaosu. Narracja prowadzona jest ciekawie i z każdą kolejną stroną pochłaniała mnie coraz bardziej. Żadnych zbędnych bzdur, dialogów, zapychania książki niczego nie wnoszącymi banałami dla dodania jej objętości, jak to było w poprzednich czytanym przeze mnie pozycjach. Główny bohater bardzo irytujący, ale jednocześni wyrazisty, prawdziwy, z ciekawością śledzi się jego życie, myśli, postępowanie. Coś przecież sprawiło, że stał się tym, kim jest...
Naprawdę nie mogłam się oderwać. Pokonywałam strony, rozdziały, coraz bardziej zaintrygowana całą historią. Obstawiałam różne warianty, ale niewiele się pokrywało. Ciekawość była jednak większa od potrzeby przewidywania zakończenia, które było zaskakujące. Pochłaniałam treść zachłannie i jednocześnie żałowałam, że jestem coraz bliżej końca, że przyjdzie moment rozstania z tą historią... A posłowie...
Dla mnie bardzo dobra powieść. Polecam zdecydowanie i zapewniam, że będzie to świetna pozycja na kilka kolejnych wieczorów. A potem, w ciągu dnia, będziecie ukradkiem zerkać, żeby chociaż kilka linijek, jeden akapit, rozdział, bo nie mogę się doczekać ;) Naprawdę warto.
A ja tymczasem muszę wrócić do rzeczywistości...
Bardzo ciekawie napisana historia. Już dawno nie czytałam książki, która wciągnęłaby mnie tak, jak ta. Od pierwszej do ostatniej strony, czyta się z zapartym tchem. Mnożą się tajemnice, niewiadome, przybywa postaci, ale nie ma w tym chaosu. Narracja prowadzona jest ciekawie i z każdą kolejną stroną pochłaniała mnie coraz bardziej. Żadnych zbędnych bzdur, dialogów,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-10-22
Mam wrażenie, że czytaliśmy zupełnie inne książki... ja i reszta, która tutaj pieje z zachwytu. Really? Maksymalna ilość gwiazdek? Znaczy się-arcydzieło? Czego, gatunku? Literatury? Mam ochotę zacytować kota z mojego t-shirta: "I don't want to live on this planet anymore. Take me to Mars". Bo jeśli ocenia się takie czytadło maksymalną ilością punktów w podanej skali, to ja dziękuję za taki poziom czytelnictwa. To co, osobna skala dla Bułhakowa, Remarque, Sienkiewicza i innych? Ach nie, przepraszam, to nie ta biblioteczka.
Nudne to, opieszałe, napuszone, przerost formy nad...Nie nie, ani treść, ani tym bardzie forma nie jest dla mnie do przyjęcia. Słabo, za dużo zadęcia, zaściankowości i parcia na tani poklask dla wiedzy autora. Wykażże się Pan nią na łamach gazety, ale oszczędź tych wypocin, bo ani to kryminał, ani retro. Jedyne, co zasługuje na plusa, to projekty okładek, gratulacje.
A teraz idę wystawić wszystkie trzy części na sprzedaż, żeby jak najszybciej się ich pozbyć, odzyskać chociaż część kasy i zapomnieć. Ktoś chce odkupić? Mogę napisać autograf dla nabywcy.
Żegnam.
Mam wrażenie, że czytaliśmy zupełnie inne książki... ja i reszta, która tutaj pieje z zachwytu. Really? Maksymalna ilość gwiazdek? Znaczy się-arcydzieło? Czego, gatunku? Literatury? Mam ochotę zacytować kota z mojego t-shirta: "I don't want to live on this planet anymore. Take me to Mars". Bo jeśli ocenia się takie czytadło maksymalną ilością punktów w podanej skali, to ja...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-10-06
Zdecydowanie powinnam była napisać swoją opinię jeszcze podczas czytania książki, kiedy emocje buzowały i wściekłość podpowiadała gotowe zdania i epitety. Potem opadły, sięgnęłam po kolejną, ostatnią część i tak rozeszło się po kościach. Nie chce mi się właściwie pisać, ale wiem, że jedna osoba czeka na mój komentarz, więc niech będzie, że robię to dla niej.
Po pierwsze primo: przypomniało mi się, dlaczego właściwie sięgnęłam po tego autora, zakupiłam jego pierwszą książkę, a następnie zasiadając do jej czytania odkryłam, że pojawiły się dwie kolejne części, więc czym prędzej zakupiłam je i przeczytałam jedna po drugiej. Otóż, niejaki Unicorn, odwala na tym portalu niezłą robotę. Wysyła prywatną wiadomość, w której gorąco poleca autora i zachęca do lektury jego powieści. No i dałam się nabrać. Przyszło mi nawet do głowy, czy to aby nie sam zdesperowany autor zniżył się do takich tanich zagrywek, bo niby kto inny i po co miałby to robić? Nawiedzony fan? No, chyba, ze ktoś od wydawcy albo z rodziny odwala tą krecią robotę. Wiem bowiem, że nie tylko do mnie pisał, a najbardziej powaliła mnie informacja od pewnego czytelnika, do którego ów rzeczony Unicorn wysłał wiadomość wyrażającą święte oburzenie, jak tamten śmiał tak nisko ocenić to arcydzieło?! WTF chciałoby się powiedzieć...?!
Po drugie primo: "Martwy błękit" to w mojej opinii 'najlepsza' spośród wszystkich trzech części, uwzględniając ich mierny poziom. Dalszych, nawet jeśli zostaną napisane, nie mam zamiaru ani kupować, ani czytać. Szczególnie teraz, pisząc z perspektywy przeczytanej właśnie książki innego autora, dostrzegam jeszcze bardziej ułomność tego cyklu. Mam wrażenie, że autor chciał przede wszystkim popisać się swoją wiedza, która zapewne i jest dość spora, ale to jeszcze nie powód, żeby jak dzieciak przechwalać się nią na stronach książki, która w zamyśle miała być "kryminałem retro". Naprawdę w jego mniemaniu dwudziestolecie międzywojenne i realia na Pomorzu, to wyłącznie KURWY, dziwki z WIELKIMI CYCAMI, pieprzenie, wóda etc? Mam wrażenie, że autor ma chyba z tym jakich problem. Sexoholizm? Czy też kryzys wieku średniego, proszę pana? Naprawdę nie dało się użyć bardziej wyrafinowanego języka? Och nie, przepraszam! Przecież postać radcy Abella wraz z jego geniuszem, wiedzą i klasą została stworzona na obraz i podobieństwo autora! Myślę, że lepiej by było, gdyby pan Bochus skupił się na pisaniu dziennika lub felietonów, bo kryminały wychodzą mu słabo.
Nie kupuję tego rynsztokowego słownictwa, rozwlekłych opisów detali, żarcia, wódy i cycków, które NICZEGO nie wnoszą, ale-oczywiście-dodają objętości książkom. Druga część to pikuś, akcja jest jeszcze dość ciekawa. Sięgnijcie po trzecią, to z nudów umrzecie. Najlepiej przeczytajcie wszystkie te wypracowania poniżej, które z uporem maniaka streszczają każdą książkę, a oszczędzicie sobie czasu i rozczarowania.
Nie polecam. Nie kupujcie, strata pieniędzy. Nie czytajcie, strata czasu i życia, kiedy istnieje tyle doskonałych książek naprawdę wartych poświęcenia im czasu i uwagi.
Dla mało ambitnych i niewymagających czytelniczek (faceci rzadko sięgają po taki chłam).
P.S. Żyjemy w wolnym kraju i mamy prawo wyrażania swoich opinii, więc nawiedzonym obrońcom z góry sugeruję, żeby darowali sobie krucjaty. Czytajcie, co chcecie, śpiewajcie peany na cześć tego autora, ale nie wysyłajcie mi prywatnych wiadomości z pogróżkami, żebym nie krytykowała tak wspaniałych pozycji.
Zdecydowanie powinnam była napisać swoją opinię jeszcze podczas czytania książki, kiedy emocje buzowały i wściekłość podpowiadała gotowe zdania i epitety. Potem opadły, sięgnęłam po kolejną, ostatnią część i tak rozeszło się po kościach. Nie chce mi się właściwie pisać, ale wiem, że jedna osoba czeka na mój komentarz, więc niech będzie, że robię to dla niej.
Po pierwsze...
2018-09-29
Tak, jak 99,9% piszących tu "recenzje" z uporem maniaka streszcza każdą książkę, tak ja po raz kolejny stwierdzam, że robić tego nie zamierzam. Od tego jest wystarczający opis, zamieszczany pod każdym tytułem. No, ale większość musi przecież wciskać własne wypracowania, żeby się wykazać.
Ogólna ocena: niezła.
A teraz przejdźmy do szczegółów:
-przez pierwsze 50 stron przebrnęłam z wielkim trudem i miałam zamiar odpuścić. Nie mój styl. Nie moja "epoka". Nudno, rozwlekle, zagmatwanie, jakieś przerysowane to wszystko się wydawało. Ale po kilku następnych stronach akcja powieści powoli się rozkręcała , postaci udało mi się jakoś zaakceptować, nawet rozbawiły mnie niektóre akapity. I było już tylko lepiej z każdym kolejnym rozdziałem. Dość ciekawie, intrygująco, tajemniczo, sensacyjnie, wszystkie wątki powoli acz konsekwentnie prowadziły do dość dobrze skonstruowanego zakończenia. Dwa razy natknęłam się na nieścisłości w tekście: np. jeden z rozdziałów (lub podrozdziałów, nie pamiętam) zaczyna się opisem upalnego poranka, po czym nagle autor stwierdza, że jak na takie późne popołudnie ... Czytałam kilka razy i nijak mi się to kupy nie trzymało. No, ale ok. Literówek mnóstwo, dość niedbała korekta, pozostawia to wiele do życzenia.
Ale to, co mnie najbardziej irytowało w tej książce, to TYPOWY CHOLERNY POLSKI STYL: sex-zawsze i wszędzie, koniecznie wulgarny, niesmaczne, niczemu nie służące opisy tychże "aktów", dziwki, ordynarny język, mający podkreślić nie wiadomo w sumie co, tak, jakby postać, wykreowana dostatecznie barwnie, nie mogła się obronić sama bez tych chamskich i siarczystych epitetów. Nie cierpię. Nie trawię. Ani w filmach, ani tym bardziej w literaturze. Może właśnie dlatego nie czytuję polskich autorów kryminałów i podobnej tematyki. Dlaczego zawsze musi być przerost formy nad treścią??
To, że chyba wszyscy w tym kraju używają takiego wulgarnego języka widać szczególnie za granicą. Czyli mam rozumieć, że literatura i film są również skazane na taki poziom? Może kogoś to bawi, mnie po kilku "kurwach" i "ch***ch" ogarnął zwyczajny niesmak.
Myślałam, że stać Pana na więcej, Panie Bochus. Bo i wiedza u Pana całkiem spora, za to szacunek. Ale koniecznie musi się Pan upodabniać (czy też po prostu taki Pan jest?) do wszystkich innych pismaków z ich poziomem językowym? No szkoda.
Cóż, przeczytam pozostałe dwie książki, bom zakupiła wszystkie zachęcona zachwytem innych, ale na tym koniec mojej przygody z tym autorem oraz polską twórczością tego gatunku. Po raz kolejny też przekonuję się, że nie ma co patrzeć na ilość gwiazdek, które niektórzy hojnie walą byle jakim czytadłom i pieją z zachwytu nad wszystkim, a już tym bardziej czytać/sugerować się większości opinii. Zdać się na własną intuicję, co też zalecam ewentualnym odbiorcom mojego komentarza.
A jak się komuś nie podoba, to niech gryzmoli kolejne wypracowania.
Bez odbioru.
Tak, jak 99,9% piszących tu "recenzje" z uporem maniaka streszcza każdą książkę, tak ja po raz kolejny stwierdzam, że robić tego nie zamierzam. Od tego jest wystarczający opis, zamieszczany pod każdym tytułem. No, ale większość musi przecież wciskać własne wypracowania, żeby się wykazać.
Ogólna ocena: niezła.
A teraz przejdźmy do szczegółów:
-przez pierwsze 50 stron...
2018-09-13
2018-08-04
2018-07-26
2018-07-23
Jestem fanką Horsta i uważam jego książki za naprawdę bardzo dobrze napisane kryminały. Tutaj jednak rozczarowało mnie zakończenie-w stylu "Szklanej pułapki" i "Speed-niebezpieczna prędkość" razem wziętych. Poza tym, postać córki Wistinga stała się dla mnie wyjątkowo irytująca i ciężka do strawienia. Oczywiście: zawsze i wszędzie obecna, oczywiście w centrum wydarzeń, oczywiście "bohatersko" przyczyniająca się do zamknięcia sprawy. Seria powinna zatem nosić nazwę: o Williamie Wistingu i jego walecznej, bohaterskiej córce Line.
Ode mnie nie oczekujcie streszczania zawartości książki. Od tego macie tutaj 99,9% pozostałych czytelników, którzy z uporem maniaka podają Wam na tacy treść każdej przeczytanej książki. Cóż, jacy czytelnicy, taki poziom opinii i ich wyrażania.
Bez odbioru.
Jestem fanką Horsta i uważam jego książki za naprawdę bardzo dobrze napisane kryminały. Tutaj jednak rozczarowało mnie zakończenie-w stylu "Szklanej pułapki" i "Speed-niebezpieczna prędkość" razem wziętych. Poza tym, postać córki Wistinga stała się dla mnie wyjątkowo irytująca i ciężka do strawienia. Oczywiście: zawsze i wszędzie obecna, oczywiście w centrum wydarzeń,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-23
W zasadzie, to jeszcze czytam, jestem w połowie i muszę przyznać, że idzie mi to, jak przysłowiowa "krew z nosa". Ta cała autorka ma tak irytujący styl pisania, że ledwo trawię treść! Język nie może u niej być normalny i przejrzysty! Wszystko musi być kwieciście rozbuchane, nawymyślane i tak napompowane, że nie ma zdania, które byłoby sklecone bez tych wszystkich udziwnień! Co to ma być-cool, luzactwo, "stolyca" się tak komunikuje?! Język jednocześnie infantylny, kolokwialny, chwilami wręcz żenujący. A dla równowagi wplecione wysublimowane pojęcia, które miejscami pasują jak pięść do nosa. Ta kobieta powinna pisać dla jakichś babskich szmatławców, bo książkę spłodziła tragiczną!!!
Korekta fatalna! Powtórzenia w zdaniu, pozjadane zwroty, literówki, błędy. Niechlujne wydanie. No, ale najważniejsze, że język wymyślny i hipsterski.
Najważniejsze źródło opiniotwórcze, którego autorka jest totalną fanką, czyli Gazeta Wybiórcza (i TVN), której osobiście nie trawię i nie akceptuję jako medium. Gazeta to, Gazeta tamto. Czyżby Agora partycypowała w wynagrodzeniu tej pani?
Ostateczne wnioski niebawem, jeśli dobrnę do końca i nie rzucę tym g***em o ścianę wcześniej!
Jedno wiem już na pewno: przeczytać-pozbyć się-zapomnieć!!!
Jak to jednak nie warto sugerować się opiniami innych, zwłaszcza tutaj i oceną książek. Średnia dla tego gniota, to jakieś nieporozumienie. No, ale jakie gusta, takie oceny.
Skończyłam.
TOTALNY PRZEROST FORMY NAD TREŚCIĄ.
Autorka popisuje się przez 416 stron swoją elokwencją, nie potrafiąc przekazać sensu całego projektu jasno, czytelnie i w przyswajalnej wersji. Może na kompletnych laikach, którzy nie mają pojęcia o minimalizmie, zrobiła wow-wrażenie, na mnie owszem-negatywne!
Po tym doświadczeniu, NIGDY WIĘCEJ nie sięgnę po żadną książkę o tej tematyce napisaną przez polskiego autora, a już na pewno nie kobietę!
Niech cała reszta pieje dalej z zachwytu, ja-podobnie jak brzmi nazwa bloga tej kobiety:
nie-kupuję-tego.amen
W zasadzie, to jeszcze czytam, jestem w połowie i muszę przyznać, że idzie mi to, jak przysłowiowa "krew z nosa". Ta cała autorka ma tak irytujący styl pisania, że ledwo trawię treść! Język nie może u niej być normalny i przejrzysty! Wszystko musi być kwieciście rozbuchane, nawymyślane i tak napompowane, że nie ma zdania, które byłoby sklecone bez tych wszystkich udziwnień!...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-13
2017-08-12
2017-08-07
Jestem rozczarowana.
Postacią Davida Huntera. Rozmyty, nudny, śliniący się na widok baby. To nie jest już ten sam dr Hunter z czterech poprzednich tomów cyklu. Nie ten sam profesjonalista, tylko jakiś niezdecydowany i rozmemłany facet, który skupia się na panience, zamiast na swojej pracy i obowiązkach. Skutkiem czego wykluczony zostaje poza nawias dochodzenia, a jego mierna postać ciągle znajduje się na marginesie wydarzeń. Jest tak irytujący, że z trudnością czytałam kolejne strony i te jego nudne wywody bardziej lowelasa niż doświadczonego antropologa. Nie tego oczekiwałam. Czyżby zmęczenie materiału? Lepiej będzie zatem, jeśli autor zaniecha kontynuacji tej serii, aby nie zniweczyć poprzednich osiągnięć, ponieważ ten tom kładzie bardzo duży cień na jego dotychczasowy dorobek. Jakieś to wszystko takie wymuszone i chwilami naciągane. Nieudolność Huntera i pakowanie się w kolejne tarapaty oraz narażanie na szwank reputacji zawodowej powalają. Dla mnie brak spójności postaci w odniesieniu do przeszłości. Praca i kwalifikacje genialnego dotychczas specjalisty ustępują miejsca niekończącym się rozważaniom i wzdychaniom do baby. Notabene tak irytującej postaci, że ręce opadają. Rachel to, Rachel tamto. Ciągle tylko Rachel, Rachel, Rachel. Kryzys wieku średniego? Tak, jak napisał ktoś już wcześniej: na dobrą sprawę postać Huntera nie wnosi do książki właściwie nic. Wszystko wydaje się być kwestią przypadku i zbiegów okoliczności, nie zaś solidnego wkładu pracy i zaangażowania antropologa.
Książkę śmiało można by ograniczyć do 250-300 stron, zamiast prawie 500.
Można przeczytać. Ale jeśli ktoś oczekuje poziomu dotychczasowych powieści z tego cyklu, to może być rozczarowany. Beckett wyraźnie obniża poziom z każdą kolejną książką. A szkoda.
Jestem rozczarowana.
Postacią Davida Huntera. Rozmyty, nudny, śliniący się na widok baby. To nie jest już ten sam dr Hunter z czterech poprzednich tomów cyklu. Nie ten sam profesjonalista, tylko jakiś niezdecydowany i rozmemłany facet, który skupia się na panience, zamiast na swojej pracy i obowiązkach. Skutkiem czego wykluczony zostaje poza nawias dochodzenia, a jego...
2016-10-05
2016-10-04
2016-10-01
Klimaty Indii kompletnie mnie nie interesują. Nie cierpię tej tematyki, kultury, obyczajów etc. Pierwszy i ostatni raz sięgnęłam po książkę z nimi związaną. Oczywiście wyłącznie ze względu na jej autorkę, która zalicza się do moich ulubionych.
Po kilkunastu stronach byłam tak zirytowana tymi wszystkimi opisami, nazwami i „obyczajami”, że chciałam wyrzucić ją przez okno! Powstrzymało mnie chyba tylko to, że dopiero ją kupiłam, cieszyłam się na tę nowość i jakoś nie potrafiłam mimo ogromnego rozczarowania odpuścić. Pomyślałam (dość irracjonalnie jak na moje standardy, bo szkoda mi czasu na czytanie byle czego), że wyjątkowo ten jeden raz dam sobie i książce szansę i podsumuję ją po przeczytaniu.
Gdyby nie styl autorki, który lubię i postać bohaterki, która jest ciekawa i przykuwa uwagę, to absolutnie nie przebrnęłabym przez te wszystkie opisy chorych dla mnie i zacofanych praktyk i zwyczajów tej całej hinduskiej „kultury”. Nic w tym dla mnie interesującego, nic egzotycznego ani odkrywczego. Irytacja i totalny niesmak, oto co mi towarzyszyło podczas czytania książki.
Przynajmniej do pewnego momentu było to nieznośne i dominujące uczucie. Niemniej po raz kolejny Michelle Moran udowodniła swój talent pisarski i dałam się ponieść tej historii. Jej tło było bardzo wiernie oddane, postaci wyraziste, a akcja wartka i z każdą kolejną stroną nie pozwalała się oderwać od czytania, dopóki nie dotarłam do końca. Jeden dzień, cała masa sprzecznych emocji. Warta przeczytania, mimo tego, o czym napisałam na początku. Ale wiem jedno: żadnych więcej książek osadzonych w realiach Indii, koniec tej tematyki. Nie moja bajka.
P.S. Bardzo denerwuje nadużywany zwrot: „po prawdzie”. No, ale tłumaczenia Sonia Draga nie należą do najlepszych, więc nie powinno dziwić...
Klimaty Indii kompletnie mnie nie interesują. Nie cierpię tej tematyki, kultury, obyczajów etc. Pierwszy i ostatni raz sięgnęłam po książkę z nimi związaną. Oczywiście wyłącznie ze względu na jej autorkę, która zalicza się do moich ulubionych.
Po kilkunastu stronach byłam tak zirytowana tymi wszystkimi opisami, nazwami i „obyczajami”, że chciałam wyrzucić ją przez okno!...
2016-09-29
Najbardziej...ezoteryczna, nieprawdopodobna i niejednoznaczna powieść Javiera Sierry...
Właściwie nie wiem, jak mam ją podsumować, jak ocenić. Porywająca, przemyślana w każdym calu, uwodzi czytelnika. A może zwodzi?
Tajemnicza i ciekawa, specyficzny archaiczny język, do którego trzeba się przyzwyczaić. Polecam.
Najbardziej...ezoteryczna, nieprawdopodobna i niejednoznaczna powieść Javiera Sierry...
Właściwie nie wiem, jak mam ją podsumować, jak ocenić. Porywająca, przemyślana w każdym calu, uwodzi czytelnika. A może zwodzi?
Tajemnicza i ciekawa, specyficzny archaiczny język, do którego trzeba się przyzwyczaić. Polecam.
2016-09-26
2016-09-21
2016-09-18
Ludzie, co trzeba czytać na co dzień, żeby takiej miernocie przyznać maksymalną liczbę gwiazdek??? Nie chcę tego wiedzieć.
Ja na pewno nie powinnam była sięgać po tego gniota. Thriller o Evereście? Ta góra sama w sobie niesie takie emocje, śmierć setek wspinaczy, że płodzić badziewie o niej i nazywać je thrillerem, to doprawdy mega nadużycie! I to jeszcze zrobił to facet, który (nie chcę nawet wnikać w szczegóły jak i w jakim stylu, ale mogę się domyślać) niby zdobył ten szczyt. Gratulacje. Jesteś, gościu, ni mniej, ni więcej odzwierciedleniem jednego z bohaterów swojej książki-sir Richarda, który żyje przeszłością i z przeszłości, kiedy czegoś tam niby dokonał. Nie stać cię było na napisanie niczego, co wniosłoby cokolwiek do literatury dotyczącej himalaizmu, no toś się popisał tym gniotem.
ŻENADA, proszę państwa. Na całej linii. Dialogi, zwłaszcza na początku, takie, że kupy się to nie trzyma. Czytasz dwa razy i zastanawiasz się, czy ktoś wyciął fragment tekstu, czy też bohaterowie mają schizofrenię, bo pada pytanie, a odpowiedź, za przeproszeniem, z dupy wzięta. WTF? Teksty, dialogi tak banalne, tak prostackie w swej formie, że to uwłacza czytelnikowi. Tłumaczenie...? Powinno pozostać bez komentarza. Wstawki, zwroty, zdania w języku angielskim??? Po co, ja się pytam??? Ok, facet napisał to zapewne w języku norweskim. Wstawił zapewne po angielsku niektóre fragmenty. Ale do cholery, akcja "toczy się w języku angielskim", uczestnicy wyprawy posługują się tym językiem, a więc narracja jakby z założenia opiera się na JĘZYKU ANGIELSKIM! Czemu zatem mają służyć te durne fragmenty???
Amatorszczyzna w każdym calu przebija z treści tego gniota. Ok, tak, interesuję się tematyką himalaizmu, przeczytałam sporo książek, dobrych książek, napisanych przez ludzi, którzy są światowej klasy wspinaczami i ekspertami w tej dziedzinie. I to najlepszy argument przemawiający za tym, że absolutnie nie powinnam była nawet spojrzeć na ten tytuł. No, ale stało się. Dlatego przestrzegam wszystkich, którzy mają choć niewielkie pojęcie o himalaizmie-niech Was ręka boska broni sięgać po ten badziew i tracić czas i oczy na takie gówniane wypociny! Wracając do amatorszczyzny: no, kurde nie da się czytać tego wszystkiego, kiedy na każdym kroku wyłania się obraz skandalicznego braku przygotowania do tego typu wyprawy! Zaniedbania, arogancja, bezmyślność, brak elementarnych warunków, które powinny być spełnione przy przygotowaniu takiej wyprawy, co kolejne kartki odsłaniają przed czytelnikiem wraz z postępem "akcji". Gdzie oni właściwie są, zadasz sobie pytanie? Idą na Śnieżkę, czy zdobywają najwyższy ośmiotysięcznik?!
I po co ja właściwie tracę czas i energię na komentowanie tego gniota...
Nic nie zasługuje na uznanie lub pochwałę, tym bardziej zainteresowanie.
Poziom żenujący w każdym calu, od treści, przez tłumaczenie, po sam zamysł.
Dla kompletnych laików, ignorantów i/lub czytelników o niewyrafinowanych gustach, którzy przyznają 6 gwiazdek (=arcydzieło!) jak leci, na każdym kroku, byle przeczytanej książce, bezmyślnie i w euforii, bo ekscytują się byle czym.
P.S. No nie mogę po przeczytaniu jednej z opinii, ręce mi poopadały... Jeśli ktoś chce szukać W TEJ KSIĄŻCE odpowiedzi na pytania dotyczące wspinaczki na Everest, korzystania z tlenu, poręczowania itp., to ja życzę szczęścia. Większej chałtury, amatorszczyzny i ignorancji nie ma nigdzie indziej, jak tam! To tak, jakby człowiek chcący zostać lekarzem nabywał wiedzę z poradników dla kur domowych.
Ludzie, co trzeba czytać na co dzień, żeby takiej miernocie przyznać maksymalną liczbę gwiazdek??? Nie chcę tego wiedzieć.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJa na pewno nie powinnam była sięgać po tego gniota. Thriller o Evereście? Ta góra sama w sobie niesie takie emocje, śmierć setek wspinaczy, że płodzić badziewie o niej i nazywać je thrillerem, to doprawdy mega nadużycie! I to jeszcze zrobił to facet,...