Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Taniec na gruzach. Nina Novak w rozmowie z Wiktorem Krajewskim Wiktor Krajewski, Nina Novak
Ocena 7,5
Taniec na gruz... Wiktor Krajewski, N...

Na półkach:

Kim jest Nina Novak? Dla świata baletu to ikona. Przedstawicielka starej szkoły baletowej, surowa nauczycielka, primabalerina. Dla nas, Polaków, zapomniana, wyblakła kartka papieru, która dawno temu wyleciała ze skoroszytu naszej historii i przestała odgrywać większą rolę. A szkoda, bo Polska jest dla niej nadal jedną z ważniejszych scen. Wiktor Krajewski postanowił nam wszystkim przypomnieć, a właściwie, przedstawić Ninę Novak na nowo. Owocem spotkań i rozmów z tancerką jest „Taniec na gruzach”

Książka przyjmuję formę wywiadu rzeki, lecz jednocześnie czyta się ją jak najlepszą fabularyzowaną powieść. Autor oddaje głos bohaterce, czasami jedynie podszczypując lekko ciekawsze wątki z biografii i ciągnąc Ninę delikatnie za język. Nie ma tu jednak mowy o nachalności, arogancji czy patosie, w który łatwo można byłoby popaść rozmawiając z tak wyjątkową osobą. Jest za to dużo empatii, szacunku i wzajemnej sympatii. Wiktor Krajewski zadbał nie tylko o to, aby przedstawić tę historię najdokładniej jak tylko się da, ale i o to, aby czytelnik nie czuł się wykluczony z rozmowy – dzięki temu historia ma szansę żyć dłużej, a i my, jako odbiorcy bardziej wiążemy się z bohaterką.


Historia Niny Novak jest przede wszystkim opowieścią o niezwyklej sile i woli walki. Od spokojnego dzieciństwa, w którym to zaczęła przejawiać pierwsze predyspozycje do baletu, przez wojnę, która rzuciła ją do obozu pracy w Thüringen, aż wreszcie po Stany Zjednoczone i Wenezuelę – Nina nie miała łatwego życia. Często stawała przed trudnym wyborem między własnym sukcesem, a rodziną. Zawsze wybierała to pierwsze. Dziś nieustannie powtarza, że życie artysty jest życiem samotnym, bo tylko wtedy ma się możliwość pełnego spełnienia. Można by pomyśleć, że to okrutny egoizm, jednak miłość do sztuki, do tańca, do życia na scenie wydają się zupełnie niwelować ten zarzut. Nina Novak nie tylko osiągnęła wszystko, o czym każda tancerka może marzyć, ale nadal, mimo 96 lat, uczy kolejne pokolenia młodych tancerzy. Dlaczego jest tak ważna? Bo jest jedną z ostatnich uczących się od największych ikon starej szkoły baletowej i jej największą misją jest przekazać dalej nie tylko wiedzę, ale przede wszystkim pamięć.

„Taniec na gruzach” to ważna książka, nie tylko dlatego, że przypomina nam postać Novak, ale głównie dlatego, że ludzi takich jak Nina, zapomnianych przez historię i niemile widzianych we własnym kraju, jest dużo więcej. O wielu z nich nigdy nie przeczytamy w żadnej książce, żadnym artykule i odejdą, nie będąc wysłuchanymi.

Kim jest Nina Novak? Dla świata baletu to ikona. Przedstawicielka starej szkoły baletowej, surowa nauczycielka, primabalerina. Dla nas, Polaków, zapomniana, wyblakła kartka papieru, która dawno temu wyleciała ze skoroszytu naszej historii i przestała odgrywać większą rolę. A szkoda, bo Polska jest dla niej nadal jedną z ważniejszych scen. Wiktor Krajewski postanowił nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

*13 minut* to książka, która mogłaby trzymać w napięciu, gdyby nie osadzenie jej w szkolnych realiach. I chociaż może dramaty nastolatków są w niej jak najbardziej prawdopodobne, tak postacie są proste i ramowe. Niby występuje jakiś twist, niby zwroty akcji prześcigają się w tym, który jest lepszy I bardziej zwiedzie czytelnika na manowce, ale wszystko to jest zbyt przewidywalne I schematyczne. Niemniej nie jest to zła książka. W odpowiednich momentach można poczuć grozę, złość a nawet dozę sympatii do bohaterek. Pozycja na jeden wieczór do zrelaksowania się - jak najbardziej. Wciągający i zaskakujący thriller - absolutnie nie.

*13 minut* to książka, która mogłaby trzymać w napięciu, gdyby nie osadzenie jej w szkolnych realiach. I chociaż może dramaty nastolatków są w niej jak najbardziej prawdopodobne, tak postacie są proste i ramowe. Niby występuje jakiś twist, niby zwroty akcji prześcigają się w tym, który jest lepszy I bardziej zwiedzie czytelnika na manowce, ale wszystko to jest zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pisząc o tej książce nie sposób nie powiedzieć od razu o tym, co prozę Jane Austen stawia na liście klasyków literatury. Jest to niezwykła ponadczasowość, która nie odnosi się oczywiście do skostniałych i dawno porzuconych obyczajów i reguł, a do trwałości ludzkich przywar oraz powtarzalnych charakterów. I pięknie to świadczy o przenikliwości Austen, która swoimi książkami utrwala nas tylko w przekonaniu, że jak czasy zmieniają się nieustannie, tak ludzie zawsze pozostaną tylko ludźmi, pełnymi powtarzalnych zalet i takich samych wad.
"Emma" to faktycznie komedia omyłek. Niesamowita koncentracja plot twistów i zbiegów okoliczności, wbrew temu, co mogłoby się wydawać naciągane i sztuczne, pcha fabułę lekko do przodu, nie ocierając się ani trochę o sztampe czy kicz. Na wielkie uznanie zasługuje także mowa pozornie zależna, która w wydaniu Austen staje się doskonałą.
Feministyczne aspekty w "Emmie" dziś nie koniecznie będą jako takie odczytywane, jednak trzeba pamiętać, że książka powstała w XIX wieku i jest feministycznym manifestem owych czasów. Pomimo tego doskonale pokazuje długą drogę, jaką musiały przejść pokolenia kobiet, żebyśmy dziś mogli w ogóle mówić o tym zjawisku.
Z całą pewnością można uznać, że styl i klasa, z jaką Jane Austen podejmuje głos w kwestii literatury kobiecej, jest czymś, do czego autorki rozdmuchanych powieści o kobietach pragnących jedynie dzikiego seksu z niedokońca stabilnymi psychicznie mężczyznami, powinny wrócić. Bo o kobietach, ich potrzebach i społecznym buncie można pisać zupełnie inaczej, niż tylko za pomocą oceanu wulgaryzmów i skrajnie wyuzdanych opisow scen erotycznych.

Pisząc o tej książce nie sposób nie powiedzieć od razu o tym, co prozę Jane Austen stawia na liście klasyków literatury. Jest to niezwykła ponadczasowość, która nie odnosi się oczywiście do skostniałych i dawno porzuconych obyczajów i reguł, a do trwałości ludzkich przywar oraz powtarzalnych charakterów. I pięknie to świadczy o przenikliwości Austen, która swoimi książkami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Instytut" jest o każdym z nas. Jest o sumie naszych porażek, o naszej nieudolności, o naszych kolizjach ze światem, któremu daleko do idealnego.

Życie głównej bohaterki, Agnieszki, okazuje się być mieszanką serialu obyczajowego i horroru klasy B. Brzmi banalnie? Nic bardziej mylnego. Żulczyk żongluje tymi dwie konwencjami. Z mistrzowską precyzją, na zmianę to usypia naszą czujność to szarpie nerwy jak niewprawiony skrzypek. Fabuła jest płynna, przelewa się z formy do formy, a mi jako czytelnikowi bardzo to odpowiada.
W książce zderzamy się z kolażem stereotypowych do cna bohaterów, którym przewodzi dumnie stereotyp MATKI POLKI. I w całej powieści nie ma bardziej prawdziwej i rzeczywistej postaci . Dzięki niej jestem w stanie uwierzyć, że wszystkie wydarzenia z Instytutu są prawdziwe, że Oni są prawdziwi. Czyż to nie jest wspaniałe zagranie autora? Wziąć w dłonie glinę tak niewymierną i niecharakterną, i ulepić z niej autentycznego człowieka.
Moje pierwsze spotkanie z prozą Jakuba Żulczyka mogę zdecydowanie określić jako owocne i zapewne nieostatnie.

"Instytut" jest o każdym z nas. Jest o sumie naszych porażek, o naszej nieudolności, o naszych kolizjach ze światem, któremu daleko do idealnego.

Życie głównej bohaterki, Agnieszki, okazuje się być mieszanką serialu obyczajowego i horroru klasy B. Brzmi banalnie? Nic bardziej mylnego. Żulczyk żongluje tymi dwie konwencjami. Z mistrzowską precyzją, na zmianę to usypia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Dziewczyny z Portofino" to dobra książka. Wciąga od pierwszych stron, czytelnik chce wiedzieć więcej i więcej o absolutnie wszystkim. Chcę wejść pod skórę bohaterek i oglądać świat ich oczami. Dzięki fantastycznemu warsztatowi Grażyny Plebanek jest to możliwe.
Na co dzień unikam takich książek, jednak jestem pewna, że powrócę do innych pozycji tej autorki

"Dziewczyny z Portofino" to dobra książka. Wciąga od pierwszych stron, czytelnik chce wiedzieć więcej i więcej o absolutnie wszystkim. Chcę wejść pod skórę bohaterek i oglądać świat ich oczami. Dzięki fantastycznemu warsztatowi Grażyny Plebanek jest to możliwe.
Na co dzień unikam takich książek, jednak jestem pewna, że powrócę do innych pozycji tej autorki

Pokaż mimo to


Na półkach:

„Pustki, w których ze świecą szukać grozy”
Marzę o idealnym świecie, w którym słowa S.Kinga „Ta książka jest nie tylko dobra, jest wspaniała. Niesamowita powieść” byłby prawdą. Niestety, nasz świat jest nieidealny, a suma, jaka spłynęła na konto Kinga za ten jeden, nieszkodliwy blurb musiała być niebotyczna. Przed nami „Pustki” – zaczynajmy.

Największy problem tej książki to jej przypisanie do gatunku grozy. Gdyby potraktować ją jako historię lekko kryminalną albo powieść obyczajową z elementami grozy czytało by się ją zupełnie inaczej. Lecz kiedy ujrzałam na okładce, że jest to „powieść grozy” moje oczekiwania względem niej wkroczyły na pewne tory, którymi w moim mniemaniu jeździ pociąg z napisem „groza”. I o ile absolutnie wszystko w tym gatunku może być kwestią gustu, o tyle dynamika tych powieści rządzi się swoimi prawami. Kiedy autor przez dwieście stron obiecuje czytelnikowi, że „już za chwilę, za momencik wydarzy się coś tak strasznego, że nie uwierzysz, zamorduje kogoś, zamorduje coś...albo nie albo nie, coś zamorduje kogoś” to jedyne co jest martwe, to chęć czytelnika aby sięgnąć po więcej. Tak właśnie dzieje się w przypadku „Pustek”. Akcja ciągle się ślamazarnie do przodu, autor nieustannie wspomina o wielce traumatycznym wydarzeniu, które doprowadziło do wielce dramatycznej tragedii. I czytając pierwsze kilka rozdziałów byłam w stanie mu uwierzyć, że Pustki rzeczywiście skrywają mroczną tajemnicę i że każdy jest podejrzany. Niestety mniej więcej w połowie książki ten zabieg przestaje działać i jak nic się nie działo na początku, tak dalej nic się nie dzieje. Jedyne co mamy, to miejsce owiane tajemnicą i szargane wiatrami oraz bohaterów tak karykaturalnych i schematycznych, że chciałoby się ich pchnąć z klifu, żeby Pustki na nowo stały puste. Główny bohater i zarazem narrator wychodzi z siebie, żeby wprowadzić do powieści odpowiedni nastrój. Niestety, jedyne co autor osiąga tym zabiegiem to to, że historia traci na wiarygodności, bo wszystkie potencjalne sytuacje, gdzie groza mogłaby eksplodować są zabijane przez to, że opowiada je dorosły człowiek, który w chwili wydarzeń był dzieckiem. Niezły galimatias. W efekcie otrzymujemy bohatera, który jest nijaki, przez co i powieść jest nijaka. Ani nie widzimy akcji z perspektywy dziecka, ani nie opowiada tego człowiek racjonalny i zdrowy na umyśle. Pod koniec książki nie wiem już komu wierzyć, a co gorsza nie wierzę nawet Stephenowi Kingowi, który krzyczy do mnie z okładki, że ta książka do objawienie. Nie można nie zauważyć „przesłania” jakie autor narzuca czytelnikom. Jego niechęć do kościoła i wierzących eskaluje do gargantuicznych rozmiarów w postaci „Matki”, z której despotyzm i fanatyzm wylewają się na każdej stronie powieści. Wszystkie postacie są zbudowane na tej właśnie zasadzie. Prezentują jedną lub dwie cechy, które kierują nimi przez całą powieść. Nie wychodzą poza ramy. W efekcie wszystkie są nijakie, płaskie i skrajnie niewiarygodne.
Jednak nie wszystko w „Pustkach” jest takie złe. Pojawiają się piękne opisy miejsc. Nie sposób nie pochwalić samej idei, jaką próbował zrealizować autor. I wreszcie, kiedy raz na kilkadziesiąt stron pojawiało się zawiązanie akcji oraz napięcie (chwilowe, bo chwilowe, ale jednak!), to były to bardzo dobre fragmenty. Więcej grzechów nie pamięta, aczkolwiek myślę, że z pisania tej książki A.M Hurley powinien się wyspowiadać i nie grzeszyć tak już nigdy więcej.

„Pustki, w których ze świecą szukać grozy”
Marzę o idealnym świecie, w którym słowa S.Kinga „Ta książka jest nie tylko dobra, jest wspaniała. Niesamowita powieść” byłby prawdą. Niestety, nasz świat jest nieidealny, a suma, jaka spłynęła na konto Kinga za ten jeden, nieszkodliwy blurb musiała być niebotyczna. Przed nami „Pustki” – zaczynajmy.

Największy problem tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Furu.re" to kolejna wizja przyszłości od D.Glukhovskiego,która mrozi krew w żyłach. Nieśmiertelność nie jest piękna. Należy się jej bać i bronić się przed nią rękoma i nogami. Czwarta powieść pisarza pozbawia czytelnika nadziei jeszcze bardziej, niż „Metro 2033”.
Glukhovsky doskonale przemyślał wszystkie plusy i minusy nieśmiertelnego życia. Co więcej, z chirurgiczną precyzją przeniósł na strony książki zagrożenia cywilizacyjne, z którymi obecnie się mierzymy – wyolbrzymione do granic! W świecie, gdzie nikt nie umiera, niekontrolowany przyrost naturalny rzeczywiście staje się ogromnym problemem, o ile nie zbrodnią. A każdą zbrodnie należy ukarać. To jedna z odwiecznych prawd, jaką łatwo wyłuskać z tej antyutopijnej powieści. Stare są prawdy, na jakie powołuje się Glukhovsky i stary jest kontynent na którym toczy się akcja powieści. Antyczne korzenie są w tej książce niezwykle ważne. Przyszłość spowita jest w szaty filozofów i twarze greckich bóstw (dosłownie!).


Od pierwszej strony zanurzamy się w nowej, wspaniałej przestrzeni, gdzie jedyną chorobą jest starość. Świat nagle otwiera się. W przeciwieństwie do „Metra”, gdzie musieliśmy chodzić z nisko pochylonymi głowami, w „Futu.re” możemy w końcu zadrzeć je wysoko. W jednym i w drugim przypadku ( paradoksalnie) przestrzeń jest klaustrofobiczna i przytłaczająca. Poznajemy kolejnego bohatera-buntownika, który stoi nad przepaścią. Jeśli pozostanie na brzegu odda swoją dusze na zatracenie, jeśli skoczy – zginie. Czytelnik wraz z głównym bohaterem dojrzewa do buntu. Ewoluuje z bezwolnej maszyny do zabijania, w człowieka. W tym miejscu muszę przyznać, że okropnie trudno było mi polubić te postać. Długo zastanawiałam się czemu i wreszcie po zakończeniu książki zrozumiałam. Na tle innych postaci skrajnie wyidealizowanych, od samego początku opowiadających się za jedną bądź drugą stroną konfliktu, Jan jako jedyny zachowuje w swoim działaniu resztki człowieczeństwa. W całej masie bohaterów z łatwymi do przewidzenia zachowaniami, on jeden nieustannie mnie zaskakiwał. I to było dobre.
Kolejną mocną stroną tej powieści jest język. Całą książkę wypełniają niezwykłe metafory. To zadziwiające, jak w brutalnej powieści mogą pojawiać się cudownie poetyckie porównania. „Wlewają nam czerpakiem rozwodnione marzenia do plastikowych misek, wkładają w zęby jedną piętkę wyraźnego, możliwego do osiągnięcia celu”.
Podsumowując – „Futu.re” to kolejna genialna powieść, która burzy wizje wyidealizowanej przyszłości i obnaża wszystkie słabości ludzkiego pragnienia nieśmiertelności. Nie sądzę, aby ktokolwiek po przeczytaniu tej pozycji nadal marzył o byciu nieśmiertelnym. Bo przecież najpiękniejsze jest to, co mamy tu i teraz.

"Furu.re" to kolejna wizja przyszłości od D.Glukhovskiego,która mrozi krew w żyłach. Nieśmiertelność nie jest piękna. Należy się jej bać i bronić się przed nią rękoma i nogami. Czwarta powieść pisarza pozbawia czytelnika nadziei jeszcze bardziej, niż „Metro 2033”.
Glukhovsky doskonale przemyślał wszystkie plusy i minusy nieśmiertelnego życia. Co więcej, z chirurgiczną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytanie "Florystki" było jak skok latem do cudownie chłodnego jeziora. Tylko z tym, jak z innymi przyjemnościami nie można przesadzić, bo z czasem robi się za zimno, za mokro i nie wiesz jak dopłynąć do brzegu. Bonda skazuje czytelnika na bujanie się między silnymi nurtami, a delikatnym kołysaniem. Akcja to przyspiesza to zwalnia, co generalnie w kryminałach działa na korzyść, ale w nadmiarze dostajemy choroby morskiej. Dużo osób zachwyca się doskonałym przygotowaniem autorki do książki, co niestety muszę podważyć, bo w książce łatwo wyłapać niezgodności. W dodatku nie wiem czy winą można obarczyć redaktora czy samą autorkę, ale nieścisłości mamy też miejscami w samej fabule. W jednej ze scen dyrektor więzienia podaje zeszyt ze swoimi notatkami profilerom, następnie wzywa swoją sekretarkę aby zeszyt skopiowała. Ta wychodzi z nim z gabinetu, a już w następnym zdaniu Lena przegląda ten sam zeszyt. Co się stało?
W oczy rzucają się powtórzenia, ale może to moje odosobnione zdanie, ponieważ zawsze zwracam na to uwagę w książkach. I te policyjne, stylizowane dialogi. Pani Bonda przestylizowała policjantów i momentami miałam wrażenie, że są większymi zakapiorami niż faktyczni bandyci.
Jednak czy można powiedzieć, że to jest zły kryminał? Nie. Wielowątkowość, barwność postaci, spora dawka psychologii zdecydowanie pozwalają się wybronić się "Florystce". Na tle wielu innych, zagranicznym kryminałów wypada dość przeciętnie, ale jak na Polskie warunki spisuje się świetnie. Oby pani Bonda nie poprzestała na laurach i dalej rozwijała swój warsztat pisarski, a będzie tylko lepiej.

Czytanie "Florystki" było jak skok latem do cudownie chłodnego jeziora. Tylko z tym, jak z innymi przyjemnościami nie można przesadzić, bo z czasem robi się za zimno, za mokro i nie wiesz jak dopłynąć do brzegu. Bonda skazuje czytelnika na bujanie się między silnymi nurtami, a delikatnym kołysaniem. Akcja to przyspiesza to zwalnia, co generalnie w kryminałach działa na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To moja pierwsza książka Lisy Gardner. I całe szczęście nie ostatnia. Do tej pory uparcie odmawiałam czytania kryminałów pisanych przez kobiety. Jak dobrze, że ta książka złamała moje twarde postanowienia!
Sama książka jest NIESAMOWITA. Trzyma w napięciu do ostatniej strony, co nie pozwala odłożyć jej ani na sekundę (co jest dość niefortunne, zwłaszcza, jeśli zaczęło się czytać ją w przededniu matury z historii). Pisarka z precyzją manipuluje odbiorcą. Pozwala jednocześnie wczuć się w skórę głównej bohaterki. Na samym końcu, wyjmuje Asa z rękawa, czym wygrywa te rozgrywkę z czytelnikiem. Zaskakująca. Szokująca. Niezwykła. Polecam wszystkim miłośnikom nietuzinkowych kryminałów

To moja pierwsza książka Lisy Gardner. I całe szczęście nie ostatnia. Do tej pory uparcie odmawiałam czytania kryminałów pisanych przez kobiety. Jak dobrze, że ta książka złamała moje twarde postanowienia!
Sama książka jest NIESAMOWITA. Trzyma w napięciu do ostatniej strony, co nie pozwala odłożyć jej ani na sekundę (co jest dość niefortunne, zwłaszcza, jeśli zaczęło się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka kompletnie na wyrost nazwana bestsellerem. W porównaniu z innymi książkami tego typu np. autorstwa Lisy Gardner, wypada dość blado. Jest wciągająca, ale to rozrywka na krótki dystans, przyjemny dodatek do deszczowego wieczoru.

Książka kompletnie na wyrost nazwana bestsellerem. W porównaniu z innymi książkami tego typu np. autorstwa Lisy Gardner, wypada dość blado. Jest wciągająca, ale to rozrywka na krótki dystans, przyjemny dodatek do deszczowego wieczoru.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Genialna książka, pokazująca, że lata upokorzeń i przemocy potrafią nawet łagodną owce zmienić w wilka.Zawiłe i niełatwe losy bohaterki, sprawiają, że nie sposób przejść obok tej pozycji obojętnie.
" I'm really Rosie
And I'm Rosie Real"

Genialna książka, pokazująca, że lata upokorzeń i przemocy potrafią nawet łagodną owce zmienić w wilka.Zawiłe i niełatwe losy bohaterki, sprawiają, że nie sposób przejść obok tej pozycji obojętnie.
" I'm really Rosie
And I'm Rosie Real"

Pokaż mimo to

Okładka książki Przystań wiatrów George R.R. Martin, Lisa Tuttle
Ocena 6,8
Przystań wiatrów George R.R. Martin,...

Na półkach:

Wciągająca, hipnotyzująca, porywająca!
Zarwałam noce aby tylko ją przeczytać, dowiedzieć się więcej o losach Maris i innych lotników. To świetna pozycja na upalne, letnie dni, pozwala oderwać się od codzienności i poszybować w przestworza z bohaterami książki.

Wciągająca, hipnotyzująca, porywająca!
Zarwałam noce aby tylko ją przeczytać, dowiedzieć się więcej o losach Maris i innych lotników. To świetna pozycja na upalne, letnie dni, pozwala oderwać się od codzienności i poszybować w przestworza z bohaterami książki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra książka!
Zaskakuje i fascynuje już od pierwszej strony. Na jej korzyść działa oryginalne słownictwo oraz świetnie skonstruowane postacie

Bardzo dobra książka!
Zaskakuje i fascynuje już od pierwszej strony. Na jej korzyść działa oryginalne słownictwo oraz świetnie skonstruowane postacie

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeszcze nigdy żadna książka nie wzruszyła mnie tak bardzo jak "Zielona mila". King jak zawsze idealnie przedstawia bohaterów, sprawia, że stają się niemal namacalni, a my - czytelnicy, stajemy obok nich i wspólnie przeżywamy całą historię. Postacie więźniów budzą swoistą sympatię, każdego z nich da się lubić na swój sposób. Przez to ich śmierć jest jeszcze bardziej spotęgowana, pomimo tego, że z góry wiemy jaki los ich czeka. Autor jak zawsze sprawnie porusza problemy społeczne i brutalnie zmusza do przemyślenia wielu kwestii.
W całości podkreśla jednocześnie, że każdy przejdzie swoją własną zieloną mile, która czasami ciągnie się w nieskończoność, a czasami kończy nim na dobre zacznie.

Jeszcze nigdy żadna książka nie wzruszyła mnie tak bardzo jak "Zielona mila". King jak zawsze idealnie przedstawia bohaterów, sprawia, że stają się niemal namacalni, a my - czytelnicy, stajemy obok nich i wspólnie przeżywamy całą historię. Postacie więźniów budzą swoistą sympatię, każdego z nich da się lubić na swój sposób. Przez to ich śmierć jest jeszcze bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sapkowski jest zdecydowanie moim mistrzem jeśli chodzi o polską fantastykę. Język w jakim książka jest napisana jest powalający! Można się czasami uśmiać do łez, czytając niektóre dialogi.

Sapkowski jest zdecydowanie moim mistrzem jeśli chodzi o polską fantastykę. Język w jakim książka jest napisana jest powalający! Można się czasami uśmiać do łez, czytając niektóre dialogi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja toczy się szybko i bardzo wciąga. Nie sposób się od niej oderwać. King po mistrzowsku wykańcza każdego mieszkańca, pokazując jak szybko przebiega proces "wampiryzacji" Salem. Teraz ciężko mi zweryfikować, którą książkę Kinga lubię najbardziej, i obawiam się, że w przyszłości również będzie to niemożliwe.

Akcja toczy się szybko i bardzo wciąga. Nie sposób się od niej oderwać. King po mistrzowsku wykańcza każdego mieszkańca, pokazując jak szybko przebiega proces "wampiryzacji" Salem. Teraz ciężko mi zweryfikować, którą książkę Kinga lubię najbardziej, i obawiam się, że w przyszłości również będzie to niemożliwe.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Fantastyczna książka, trzyma w napięciu i czasem można się porządnie wystraszyć.

Fantastyczna książka, trzyma w napięciu i czasem można się porządnie wystraszyć.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowita książka, która uświadamia ludziom jak sami dążymy do destrukcji świata oraz, że coraz częściej nie doceniamy tego, co nas otacza. W brutalny wręcz sposób pokazuje jak nisko upadła ludzka rasa

Niesamowita książka, która uświadamia ludziom jak sami dążymy do destrukcji świata oraz, że coraz częściej nie doceniamy tego, co nas otacza. W brutalny wręcz sposób pokazuje jak nisko upadła ludzka rasa

Pokaż mimo to