rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Radosław Dąbrowski – Kryzys

Czytacie literaturę piękną?
Ja od pewnego czasu nie sięgam po ten gatunek, bo na studiach przeczytałam go za dużo. Chciałam jednak spróbować, bo w końcu „tylko krowa nie zmienia zdania”.

W „Kryzysie” towarzyszymy Andrzejowi, który dowiaduje się o śmierci ojca i po wielu latach wraca do rodzinnego miasta, na pogrzeb. Powrót w rodzinne strony sprawia, że może on przewartościować sobie pewne sprawy, a nawet częściowo podsumować własne życie.

Już po opisie książki wiedziałam, że będzie to pozycja niezwykle filozoficzna i pełna wewnętrznych rozterek bohatera. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie język. Pióro autora cechuje niezwykle dopracowany, wręcz filozoficzny styl. Jednocześnie jest to jedna z piękniej napisanych, pod względem językowym, książek. Oprócz samej historii znaleźć w niej można wiele ciekawych wtrąceń m.in. przytoczenie badań filozoficznych. Niezwykle pięknie opisane były postacie jak np. niewidoma kwiaciarka czy nauczyciel, który uczył naszego bohatera w dzieciństwie, a do dzisiaj pozostał wyraźny w jego pamięci.

Co do samej jednak historii, to niestety jest to moja pierwsza w życiu książka DNF – Did Not Finish – książka, którą porzuciła, po przeczytaniu 1/3. Skąd taka decyzja?

Tak jak pisałam na wstępie, nie czytam literatury pięknej i „Kryzys” miał być dla mnie pewnym wyjściem ze strefy komfortu, poszerzeniem gatunkowym. Niestety pokazał on, że ten rodzaj literatury jest po prostu dla mnie za wolny. Tak, jak w przypadku filmów czy seriali, nie przeszkadza mi wolniejsze tempo narracji i zdarzeń, to w kontekście literatury jest to dla mnie wręcz odpychające. Do tego tytułu miałam kilka podejść, ale po prostu po kilkunastu stronach czułam się znużona.

Nie uważam jednak, że jest to zła książka. Jeżeli lubisz historie, które są pełne wewnętrznych rozmyślań i pięknych oraz filozoficznych opisów – „Kryzys” ze swoją przepiękną narracją Cię zachwyci!

Mój egzemplarz puszczam w świat, bo doskonale wiem, komu może się spodobać, a sama wracam jednak do bardziej mrocznych, mocnych i krwawych historii.

Radosław Dąbrowski – Kryzys

Czytacie literaturę piękną?
Ja od pewnego czasu nie sięgam po ten gatunek, bo na studiach przeczytałam go za dużo. Chciałam jednak spróbować, bo w końcu „tylko krowa nie zmienia zdania”.

W „Kryzysie” towarzyszymy Andrzejowi, który dowiaduje się o śmierci ojca i po wielu latach wraca do rodzinnego miasta, na pogrzeb. Powrót w rodzinne strony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam przenosić się za pomocą książek do zupełnie innych światów i tym razem odwiedziłam Dziki Zachód. Wojna meksykańska się zakończyła i panuje względny pokój. W jednym z saloonów spotykają się reporter Marion T. Bell oraz zawiadowca John Charles Hart, którzy później łączą swoje losy i pracują, by przeżyć w tym niegościnnym środowisku. Wszystko zmienia się, kiedy na ich drodze staje ranna pół krwi meksykanka, Elena.

W „Przeprawie” mamy do czynienia z tematyką Starych Bogów Meksyku. Na kartach tej książki można bowiem poznać dawne bóstwa – „Pierzasty Wąż Quetzalcoatl. Tezcatlipoca, Pan Księżyca i Nocy. Pan Słońca Huitzilopochtli. Pani Ziemi Tlazolteotl. Xipe, odarty ze skóry”. Kierują się oni starymi regułami – „Uczą poddania się prawom ziemi i nieba. Krew za łupy, krew za deszcz”.

Sama historia jest bardzo dobrze napisana. Równowaga dialogów i opisów świata przedstawionego sprawiła, że czytało się ją niezwykle szybko i płynnie. O bohaterach wiemy jednak niewiele, gdyż każdy z nich skrywa jakąś tajemnice, która tak naprawdę nigdy nie wyjdzie na światło dzienne. Po prostu pewnych spraw możemy się tylko domyślić.

Akcja w książce jest nieśpieszna. Nabiera ona z czasem tempa, aż do momentu kulminacyjnego, kiedy to dzieje się naprawdę dużo, a kule latają na prawo i lewo. Takie powolne wprowadzenie pozwala poczuć klimat Dzikiego Zachodu, stanu Arizona roku 1848.

Co jednak z samą grozą? Tutaj mam największe zastrzeżenia. Dostałam bowiem naprawdę dobry western, z minimalnymi elementami grozy. Dostrzegłam dokładnie dwie sceny, w których faktycznie było czuć strach, niepewność i można powiedzieć „wpływy pradawnych bóstw”. Tak, była to krótka, 204-stronicowa historia, ale znając autora, oczekiwałam czegoś więcej.

Podsumowując, był to dobrze napisany western z elementami grozy, widocznej za sprawą złowrogich sióstr Valenzura i ich poplecznika, Paddy’ego Ryana. Lektura była przyjemna, jednak jeżeli szukacie grozy z prawdziwego zdarzenia, to tutaj jest jej jak na lekarstwo.

Uwielbiam przenosić się za pomocą książek do zupełnie innych światów i tym razem odwiedziłam Dziki Zachód. Wojna meksykańska się zakończyła i panuje względny pokój. W jednym z saloonów spotykają się reporter Marion T. Bell oraz zawiadowca John Charles Hart, którzy później łączą swoje losy i pracują, by przeżyć w tym niegościnnym środowisku. Wszystko zmienia się, kiedy na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy masz osobę, którą znasz tak na 100%?
Osobę, za którą mógłbyś „dać sobie rękę obciąć”?

W życiu Kamili nieodłącznym towarzyszem jest muzyka. Nie lubi ona ludzi, a wytchnienie odnajduje, zatapiając się w ulubionych składankach. Jej jedynym przyjacielem jest starszy brat Marek. Połączyły ich trudne wydarzenia z przeszłości i wydawać by się mogło, że wiedzą oni o sobie wszystko. Czy na pewno?

@klaudiazacharska_pa poznałam jako autorkę, w której książkach zatapiam się bez reszty. Jej światy przedstawione są dopracowane, a jednocześnie tak realne, że zawsze mam odczucie, że to mogłoby wydarzyć się naprawdę. I w tym przypadku miałam tak samo, co było przerażające!

Nie sięgam często po horror ekstremalny, bo jakoś nie widzę w tym większego sensu, gdyż nie czytam książek tylko dla samej makabry. Jednak w przypadku „Bezradnych” dostałam idealnie wyważone połączenie horroru ekstremalnego z thrillerem psychologicznym i takie historie zdecydowanie chcę czytać częściej!

Autorka zaskoczyła mnie, gdyż myślałam, że poznałam już jej styl, który notabene bardzo lubię. A tutaj, już po kilku zdaniach wiedziałam, że czeka mnie „jazda bez trzymanki” i zdecydowanie mogę być częściej tak pozytywnie zaskakiwana!

Akcja w „Bezradnych” nie jest wyjątkowo dynamiczna, jednocześnie jednak wydarzenia w pewien sposób oplatają czytelnika do tego stopnia, że sama poczułam bezradności, która wylewała się ze stron tej powieści.

To, co stałe u autorki, to świetnie wykreowane postacie. Każdy bohater jest wyrazisty, a jednocześnie ma swoje własne traumy i przeżycia, które odbijają się na jego późniejszych decyzjach.

Zakończenie – zaskakujące i świetnie zamykające całą historię. To lubię!

„– Nie wierzę, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Zawsze sądziłem, że takie ekstrema tylko w filmach, ewentualnie w książkach.
– Wiesz, jak się nad tym zastanowić…ktoś to ogląda i czyta. Ktoś to pisze. Ludzie potrafią być naprawdę dziwni”.

Więc jeżeli należysz do tych dziwnych ludzi i nie boisz się brutalnych i realistycznych opisów, to gorąco polecam Ci ten tytuł!

Czy masz osobę, którą znasz tak na 100%?
Osobę, za którą mógłbyś „dać sobie rękę obciąć”?

W życiu Kamili nieodłącznym towarzyszem jest muzyka. Nie lubi ona ludzi, a wytchnienie odnajduje, zatapiając się w ulubionych składankach. Jej jedynym przyjacielem jest starszy brat Marek. Połączyły ich trudne wydarzenia z przeszłości i wydawać by się mogło, że wiedzą oni o sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam czytać książki debiutantów, a tym razem trafił mi się jeszcze lepszy kąsek – historia napisana przez osobę związaną dotychczas z bookstagramem. Nie mogłam się oprzeć!

Jowita i Karol – przykładne, kochające się małżeństwo z dwójką synów, które ma wszystko. Sielankowe życie przerywa jedno zdarzenie – młodszy syn znika bez śladu podczas zabawy na podwórku. Co jest motywem? Kto zabrał dziecko? Czyżby piękne życie rodziny miało rysy? Z każdym dniem na jaw wychodzą kolejne sekrety…

Akcja w „Na własnym podwórku” jest niezwykle wyważona, a jednocześnie nie miałam wrażenia przeciągania na siłę. Sam pomysł na historię może nie wydać się niczym nowym. W końcu zaginięcie dziecka to dosyć znany i często powtarzający się motyw w tym gatunku literackim.

@weronika.masny naprawdę zaskoczyła mnie jednak swoim pomysłem i zdecydowanie nie można jej zarzucić, że potraktowała temat sztampowo.

Na wyróżnienie zasługuje naprawdę dobra kreacja bohaterów. Podczas czytania doświadczałam całego kalejdoskopu uczuć od nienawiści, przez totalne niezrozumienie, aż po współczucie dla całej rodziny.

„Na własnym podwórku” wyróżnia się jeszcze za sprawą rozdziałów opisanych z perspektywy dziecka – Igora. Część książki, w której narracje prowadzi Jowita, była klasyczna. Poznałam wówczas myśli zdesperowanej matki. Natomiast rozdziały, w których swoją rzeczywistość opisywał Igor, naprawdę mnie zaskoczyły. Mogłabym tu napisać wiele o naiwności dziecka, ale wydaje mi się, że tutaj bardziej można mówić o jego nieświadomości całej sytuacji. Opisywane wydarzenia widzi on zupełnie inaczej, choćby przez to, że wiele rzeczy jeszcze nie rozumie. Pozwala to zastanowić się nad tym, że to, co mówimy do dziecka, może zostać odebrane przez niego zupełnie inaczej, należy więc niezwykle uważać na słowa.

Zakończenie – wow! Tak, nie wiem, jak to skomentować. Miałam pewne przeczucia, ale zupełnie nie przewidziałabym tego, czym zaskoczyły mnie ostatnie strony powieści!

Podsumowując, to był naprawdę dobrze napisany thriller psychologiczny i jednocześnie świetnie wykreowany debiut! Czekam na kolejne książki autorki.

Uwielbiam czytać książki debiutantów, a tym razem trafił mi się jeszcze lepszy kąsek – historia napisana przez osobę związaną dotychczas z bookstagramem. Nie mogłam się oprzeć!

Jowita i Karol – przykładne, kochające się małżeństwo z dwójką synów, które ma wszystko. Sielankowe życie przerywa jedno zdarzenie – młodszy syn znika bez śladu podczas zabawy na podwórku. Co jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Morderstwo zmienia wszystko.
Tak, najbardziej wpływa ono na życie ofiary, które w jego momencie się kończy.
Jednocześnie jednak wpływa ono na całe otoczenie.
Na najbliższych zwłaszcza.
Oddziałuje również na każdego, kto choćby znał ofiarę.
A co kiedy jest się osobą, która odnalazła jej ciało?

Jest czwarta nad ranem. Czterech pijanych przyjaciół wraca z imprezy do domu. Jest zimno, całe miasteczko spowił biały puch. Iście bajkowa sceneria. Jeden fałszywy krok, zboczenie z obranej ścieżki, zmienia wszystko. Na opuszczonym cmentarzu znajdują oni ciało młodej kobiety i tym samym splatają z nią swoje losy...

„Odległe echo” to książka, która zaskoczyła mnie sposobem prowadzenia akcji. Nie jest to historia, która trzyma czytelnika w garści. Jej tempo jest niezwykle umiarkowane, a nawet w niektórych momentach jest ona odrobinę za bardzo rozwlekła. Jednak nie sprawiło to, że miałam ochotę ją odłożyć, tylko jeszcze bardziej wciągała mnie ona w swoją historię. Sprawiała, że chciałam poznać tajemnice, którą skrywał pewien zimowy wieczór.

Jest to powieść pełna emocji, przez co razem z bohaterami przeżywałam ich wzloty i upadki. Jednocześnie mogłam poznać specyfikę małego miasteczka, które bardzo szybko wyrabia sobie opinię i feruje wyroki. Poprzez silnie rozwinięty wątek obyczajowy była ona niekiedy minimalnie za bardzo przegadana, ale jednocześnie taki zabieg sprawił, że dogłębnie poznałam tych czterech chłopaków i mogłam sobie wyrobić o nich konkretną opinię.

Zakończenie? Było niezwykle zaskakujące, ale nie odrealnione czy hollywoodzkie. Takie, jakie lubię najbardziej!

„Odległe echo” przeczytałam w ramach booktoura u @suspense_books . Wiem, że po książki, które poleca mi moja imienniczka, mogę sięgać w ciemno i tym razem również tak było.

Ta niezwykle misterna i pełna zaskakujących zwrotów akcji opowieść wciągnęła mnie i nawet jej drobne przegadanie nie przeszkodziło mi w pozytywnym odbiorze.

Jeżeli lubisz kryminały z silnie rozwiniętym wątkiem obyczajowym, który pozwala zagłębić się w psychikę postaci – zdecydowanie sięgnij po tę książkę, bo to kawał dobrej historii!

Morderstwo zmienia wszystko.
Tak, najbardziej wpływa ono na życie ofiary, które w jego momencie się kończy.
Jednocześnie jednak wpływa ono na całe otoczenie.
Na najbliższych zwłaszcza.
Oddziałuje również na każdego, kto choćby znał ofiarę.
A co kiedy jest się osobą, która odnalazła jej ciało?

Jest czwarta nad ranem. Czterech pijanych przyjaciół wraca z imprezy do domu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubię książki, które są inne i wyróżniają się nie tylko pod względem tematyki, ale również formy. Stanowią one dla mnie miłą odskocznię od tytułów, które są schematyczne. Z taką właśnie myślą sięgnęłam po „Suicide Sp. z o.o.”, czyli komediodramat, który jest nietypowy, a jego akcja rozgrywa się w piekle, które działa na zasadzie korporacji.

Piekło, w którym rządzą deadline, a na wszystko istnieje odpowiednia procedura, której należy bezwzględnie przestrzegać. Kontrole wykonanej pracy, zasady BHP oraz „dobro” klienta, w tym przypadku duszy, która trafiła do piekła. Praca w piekle ma oczywiście swoje plusy – karta MultiSport, dostęp do siłowni, wyjścia integracyjne czy też paczki świąteczne. Niestety piekło nie oferuje owocowych czwartków, gdyż temperatura tam panująca nie sprzyjała ich świeżości. Ach ta strata!

Klimat książki myślę, że już oddałam – jest to satyryczne spojrzenie na świat, pełne czarnego humoru. Wytykanie pewnych mechanizmów, a wręcz wyolbrzymianie ich, przez co stają się śmieszne.

Jednocześnie forma książki sprawiła, że czułam się, jakbym siedziała na widowni i oglądała spektakl. Swoją drogą – bardzo chętnie zobaczyłabym tę książkę na scenie.

Nie jest to jednak książka tylko rozrywkowa. Skłania ona do głębszych refleksji nad trudnym tematem, jakim jest depresja. Takie połączenie jest szokujące, ale ja widzę w tym sens. Na kartach tego komediodramatu, na przykładach, poznajemy historie śmierci „klientów” piekła i dopasowujemy odpowiednią karę, z niezwykle złożonego repertuaru. Wszystko po to, by kara za przewinienie była odpowiednia i oddawała charakter popełnionego czynu.

Przez to, że sama historia jest napisana niezwykle lekko i pełna humorystycznych akcentów, książkę „Suicide Sp. z o.o.” czyta się przyjemnie, nawet biorąc pod uwagę poruszaną tematykę. Należy jednak pamiętać, że jest to czarny humor, czyli specyficzny rodzaj żartu, który może nie trafić do każdego.

Polecam tę książkę, bo lektura jej była czystą przyjemnością. Jednocześnie autor zwraca uwagę na problem, który jest nadal stygmatyzowany. Pamiętaj – nigdy nie jesteś sam i są instytucje, które istnieją po to, żeby pomóc!

Lubię książki, które są inne i wyróżniają się nie tylko pod względem tematyki, ale również formy. Stanowią one dla mnie miłą odskocznię od tytułów, które są schematyczne. Z taką właśnie myślą sięgnęłam po „Suicide Sp. z o.o.”, czyli komediodramat, który jest nietypowy, a jego akcja rozgrywa się w piekle, które działa na zasadzie korporacji.

Piekło, w którym rządzą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krzysztof Kolęda – Klawisze i złodzieje

Tak, to niecodzienny dla mnie wybór, ale potrzebowałam odpoczynku od fikcji literackiej. Miałam ochotę poszerzyć swoje horyzonty, poznać zupełnie nieznany mi dotychczas świat.

Czemu padło na więzienny klimat? Ostatnio sporo się o nim dowiedziałam podczas rozmów z @zimnokrwisty_ i odkryłalm wówczas, że wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej. Chciałam więc sprawdzić, czym jeszcze zaskoczy mnie „świat po drugiej stronie krat”. Oj było tego dużo!

Autor stopniowo wprowadził mnie w więzienną rzeczywistość. Dowiedziałam się, jak kształtuje się „więzienne społeczeństwo” – podziały są tutaj niezwykle widoczne, a każdy nowy pod celą musi w pewien sposób udowodnić swoją pozycję, inaczej bardzo szybko może stać się „frajerem”. Tutaj niezbędna okazuje się znajomość grypsery, która pokazuje czy jesteś swój człowiek, już od momentu przekroczenia progu celi. Swoją drogą, to jak ciekawie zbudowany jest ten „więzienny język”, jest fascynujące! Okej, już wiem, czym charakteryzują się poszczególne podgrupy, oraz że zostanie "gitem", wcale nie jest takie łatwe. Co dalej?

W kolejnej części książki dowiedziałam się, jak wygląda taki klasyczny dzień z życia w „pudle”. W tym opisie najbardziej zdziwiła mnie informacja o sklepiku, w którym złodzieje kupują potrzebne im rzeczy za tzw. wypiski, czyli środki pieniężne, które zgromadził on za swoją pracę na terenie więzienia czy otrzymał od rodziny. Oczywiście takie zakupy podlegają odpowiednim ograniczeniom.

Największą atrakcją dla osadzonego są oczywiście widzenia z najbliższymi, bo stanowią jednocześnie możliwość wyrwania się z celi, podobnie jak wyjścia do biblioteki [tak więźniowie mają biblioteki!], na świetlice czy spacerniak. Oczywiście nie mogą robić tego na zawołanie i niekiedy na swoją kolej muszą poczekać. Co robią w celi? Żeby dowiedzieć się tego, polecam sięgnąć po „Klawiszy i złodziei”. Dowiesz się wtedy np. że można zrobić karty z chleba, oraz że pomysłowość osadzonych jest nieograniczona.

Jednak za więziennym murem żyją nie tylko „złodzieje”, ale również służba więzienna, od której w dużej mierze zależy cała atmosfera. W kolejnych rozdziałach autor przybliżył mi zadania poszczególnych osób jak np. wychowawcy, który pod swoją opieką ma wiele osób i musi zadbać nie tylko o ich podstawowe potrzeby, ale również zapobiegać ewentualnym konfliktom oraz zajmować się całą korespondencją z i do skazanych. Ale to musi być stresująca praca! Zresztą podobnie, jak praca samych „klawiszy”, którzy na co dzień spotykają się z ludźmi, znajdującymi się pod wpływem stresu, który niewątpliwie również się im udziela. Muszą oni zrównoważyć swój stosunek do osadzonych, nie mogą dać sobie wejść na głowę, a jednocześnie muszą być sprawiedliwi.

Autor w bardzo obszerny sposób przybliżył mi również, jak zmieniało się życie „klawiszy” oraz więźniów na przestrzeni lat oraz jak wyglądała sytuacja z internowanymi w stanie wojennym. Ciekawym rozdziałem był również ten o samoagresji „złodziei”, tatuażach więziennych i karze śmierci. Jednak daruje Ci przytaczanie wspomnianych metod okaleczania, bo są one niezwykle bolesne i zdecydowanie podchodzą pod masochizm.

Na sam koniec autor przytacza jeszcze, jak siedzi się w innych krajach, a zwieńczeniem książki jest autentyczny pamiętnik „złodzieja”.

Podsumowując, „Klawisze i złodzieje” to książka, która przybliżyła mi choć odrobinę więzienny świat. Wciągnęła mnie ona i spowodowała, że zamęczyłam @zimnokrwisty_ swoimi pytaniami, a jeszcze trochę ich mam. Niektórych rzeczy się spodziewałam, jednak dużo było dla mnie totalnym zaskoczeniem, więc cieszę się, że sięgnęłam po tę pozycję.

Jeżeli chcesz dowiedzieć się jak wygląda życie za kratami, to gorąco polecam Ci tę pozycje – nie pożałujesz!

Krzysztof Kolęda – Klawisze i złodzieje

Tak, to niecodzienny dla mnie wybór, ale potrzebowałam odpoczynku od fikcji literackiej. Miałam ochotę poszerzyć swoje horyzonty, poznać zupełnie nieznany mi dotychczas świat.

Czemu padło na więzienny klimat? Ostatnio sporo się o nim dowiedziałam podczas rozmów z @zimnokrwisty_ i odkryłalm wówczas, że wyobrażałam to sobie zupełnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Kiedy obserwujesz otchłań, ona zaczyna obserwować Ciebie.

Ale skąd możesz wiedzieć, co Cię śledzi, kiedy Ty nie patrzysz?

Pomyśl o tym.

Dobranoc”

Co otrzymujesz? Dziewiętnaście tekstów grozy, a do każdego z nich interpretację graficzną stworzoną przez grono artystów. Dziewięć opowiadań oraz dziesięć dobranocek – których zdecydowanie lepiej nie czytać przed snem...

Wszystkie opowiadania przesycone są atmosferą, która zagęszcza się z każdą kolejną stroną. Koszmary senne, majaki, przewidzenia, a może właśnie nie? Każde z tekstów wzbudzi w Tobie niepokój, wniknie głęboko w Twoje trzewia i tam już zostanie. Dobranocki zaprezentowane w tym zbiorze, charakteryzowały się krótszą formą, ale zdecydowanie nie ujmowało im to grozy.

Teksty w „Galerii koszmarów Feranosa” nie opierają się na przerażeniu czy na wyskakujących potworkach — nic z tych rzeczy. Antologia ta wzbudzi w Tobie lęk w swej najprostszej, prawdziwej i pierwotnej postaci. Feranos przez swoje teksty wchodzi w Twoją głowę i, czerpiąc ze znajomości ludzkiej psychiki, przeraża, potęgując strach, niepewność i mętlik, który zasiewa swoimi opisami.

Antologia jest niezwykle różnorodna. Są w niej teksty bardziej złożone, jak również o prostszej konstrukcji. Autor czerpie inspiracje z wielu gatunków, przez co jego opowiadaniom nie można odmówić pomysłowości i wyjątkowości. Język, jakim się posługuje, nie jest prosty, a zdecydowanie bardziej złożony. To wszystko, w połączeniu ze wspomnianym wcześniej dusznym i oblepiającym wręcz klimatem, stanowi prawdziwą ucztę dla tych, którzy lubują się w takiej nieoczywistej grozie.

Nie wyobrażam sobie jednak czytać tej książki od deski do deski. Zdecydowanie jest to pozycja, po którą sięgałam co jakiś czas, zagłębiałam się w opowiadanie i robiłam przerwę. Takie czytanie w moim odczuciu było odpowiedniejsze. Mogłam się delektować tą pozycją, nie czując przesytu, który mógłby wystąpić, gdybym chciała przeczytać ją na raz.

Jeżeli lubisz zbiory opowiadań, które są dziwne, wychodzące poza pewne schematy, nad którymi trzeba pomyśleć — odwiedź "Galerie koszmarów Feranosa". Sprawi ona, że lęk przybierze zupełnie nowe oblicze.

„Kiedy obserwujesz otchłań, ona zaczyna obserwować Ciebie.

Ale skąd możesz wiedzieć, co Cię śledzi, kiedy Ty nie patrzysz?

Pomyśl o tym.

Dobranoc”

Co otrzymujesz? Dziewiętnaście tekstów grozy, a do każdego z nich interpretację graficzną stworzoną przez grono artystów. Dziewięć opowiadań oraz dziesięć dobranocek – których zdecydowanie lepiej nie czytać przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas ma swojego literackiego pewniaka, po którego książki sięga zawsze z pewnością i myślą – to będzie kolejna świetna historia! Ja właśnie tak mam z @katarzyna.żwirello.autor – uwielbiam spotkania z wykreowanymi przez nią postaciami, bo znam już je bardzo dobrze. Teraz jednak autorka przedstawiła mi nową bohaterkę – Joanne Motz – a wraz z nią nowy, kobiecy punkt widzenia i jednocześnie inne spojrzenie na rozwiązywanie spraw. Jak poszło to pierwsze spotkanie?

Wszystko zaczyna się od morderstwa w warszawskiej kamienicy. Ofiara to były więzień, który w przyszłości krzywdził dzieci. Może on być więc na czarnej liście wielu osób. Przed kryminalnymi z Komendy Stołecznej Policji niezwykle trudny orzech do zgryzienia. Jednocześnie dołącza do nich nowa policjantka – Joanna Motz. Nie wie ona, z jak trudnym śledztwem przyjdzie jej się zmierzyć na początku swojej kryminalnej kariery.

Nie wiem, jak Ty, ale ja uwielbiam czytać książki, których akcja rozgrywa się w dobrze znanych mi miejscach. Tak się składa, że okolice Komendy Stołecznej Policji są mi bardzo dobrze znane, jak również i inne lokalizacje przedstawione w książce. Mogłam więc całkowicie zatopić się w historii i razem z policjantami zbierać fragmenty układanki w jedną całość, a zdecydowanie było ich sporo.

Lubię książki autorki za to, że nie są one przeładowane akcją. Nic tu nie biegnie na łeb na szyje, jednocześnie jednak nie ma mowy o monotonii czy stagnacji. Tempo wydarzeń jest świetnie wyważone, przez co lektura jest czystą przyjemnością. Jest tylko jeden minus – nie umiem się od jej historii oderwać i zawsze czytam je za jednym posiedzeniem, na czym cierpi mój sen – 3h snu to jednak ciut mało...

Tak, znowu muszę to napisać – kreacja bohaterów jak zawsze jest znakomita! „Dowód przeciw tobie” to zupełnie nowa seria i nowe postacie. Michał Orłowski, Janek Malinowski i Piotr Rudowski oraz wspomniana już Joanna Motz – każdy z nich jest inny i razem stanowią niezwykle ciekawy przegląd osobowości.
Michał – optymista, wygadany i pomocny, jednocześnie dusza towarzystwa. Janek – zorganizowany i twardo stąpający po ziemi, mam wrażenie, że to on będzie głosem rozsądku tej grupy. Piotr – człowiek tajemniczy, po przejściach, jednak jednocześnie świetny komisarz, którego doświadczenie sprawia, że nie ma dla niego spraw nie do rozwiązania. No i Joanna – kobieta, której życie nie było łatwe, jednak jest ona niezwykle skrupulatna i zwraca uwagę na każdy najmniejszy szczegół, jest ona niezwykle cennym ogniwem Wydziału Kryminalnego. Tak, już lubię tych bohaterów i wyczekuje kolejnej historii z nimi!

Podsumowując, spotkanie z nowymi bohaterami było ciekawe i odświeżające. Historia wciągnęła mnie, a przedstawiona zagadka była trudna i do ostatniej chwili miałam co najmniej dwóch podejrzanych. Jeżeli lubisz dobrze napisane kryminały, to zdecydowanie jest to książka dla Ciebie!

Każdy z nas ma swojego literackiego pewniaka, po którego książki sięga zawsze z pewnością i myślą – to będzie kolejna świetna historia! Ja właśnie tak mam z @katarzyna.żwirello.autor – uwielbiam spotkania z wykreowanymi przez nią postaciami, bo znam już je bardzo dobrze. Teraz jednak autorka przedstawiła mi nową bohaterkę – Joanne Motz – a wraz z nią nowy, kobiecy punkt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Manekiny” to thriller, który pokazuje, do czego zdolny jest człowiek, kiedy zostanie odpowiednio pokierowany. Moralność znika, gdy w grę wchodzą pieniądze, duże pieniądze. Myślisz sobie – ja bym tak nie mógł. Jednak czy na pewno? W końcu „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.

Mieliście kiedyś tak, że czytając książkę, czuliście, jakbyście byli naocznymi świadkami całej historii? Tak miałam właśnie w tym przypadku. Byłam widzem nie tylko samej gry, lecz także zmiany bohaterów. Obserwowałam, to jak ewoluują oraz do czego są zdolni, kiedy zostaną odpowiednio pokierowani.

Jednocześnie „Manekiny” napisane są w sposób niezwykle lekki, mimo niezwykłej mocy, jaką zawiera każde zdanie. Autorka w świetny sposób zrównoważyła całą powieść. Mamy tutaj momenty niezwykle brutalne, kontrowersyjne i emocjonujące, by chwilę później wrócić do ogólnie przyjętych norm moralności. Wówczas możemy spojrzeć na chłodno na całe wydarzenia i zastanowić się, do czego ta historia zmierza.

„Manekiny” warto przeczytać ze względu na klaustrofobiczny klimat, który po prostu osacza bohaterów, którzy stają się marionetkami, są jak tytułowe manekiny – bezwolni, biernie poddają się otoczeniu, a jednocześnie na jaw wychodzą ich najgorsze cechy.

Ta książka na długo zostanie w mojej głowie z powodu genialnego wprost ujęcia powolnego upadku, ukazania jak człowiek po traumie powoli popada w obłęd, poniekąd traci kontakt z rzeczywistością. Aspekt psychologiczny był w tej powieści niezwykle rozwinięty i zdecydowanie to on zdominował całą historię. Jest to pierwsza od dawna książka, w której tak mocno mogłam zagłębić się w umysły bohaterów i było to po prostu znakomite przeżycie.

Zakończenie było niezwykle zaskakujące, odkryło wszystkie karty, w których zdecydowanie na pierwszy plan wyszedł joker, który był niepozorny, ale wyjątkowo skuteczny i w pewien sposób bezlitosny.

Jest to historia skierowana zdecydowanie do osób dorosłych, które czują się dobrze podczas lektury mocnych thrillerów. Tutaj nie ma miękkiej gry. Autorka pokazuje, że powiedzenie „człowiek człowiekowi wilkiem” jest niezwykle trafne.

„Manekiny” to thriller, który pokazuje, do czego zdolny jest człowiek, kiedy zostanie odpowiednio pokierowany. Moralność znika, gdy w grę wchodzą pieniądze, duże pieniądze. Myślisz sobie – ja bym tak nie mógł. Jednak czy na pewno? W końcu „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.

Mieliście kiedyś tak, że czytając książkę, czuliście, jakbyście byli naocznymi świadkami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mroczna literatura młodzieżowa z wątkiem opętania? Wchodzę w to w ciemno!

W „Wespertynie” poznajemy Artemizę, która szkoli się, by zostać Szarą Siostrą. Jej codzienność to przygotowanie ciał zmarłych, tak aby ich dusze bezpiecznie przechodziły do zaświatów, a nie stawały się duchami. Wszystkie jej plany ulegają jednak zmianie, kiedy klasztor zostaje zaatakowanych przez opętanych żołnierzy, a Artemiza przez okoliczności zostaje wybrana na opiekunkę relikwii z demonem piątego rzędu. Nie była do tego przygotowana i nie wie, jak poradzić sobie z niezwykle kapryśnym i silnym duchem, którego wpuszcza do własnego ciała…

Ale to się dobrze czytało! Ale po kolei.

Akcja w „Wespertynie” bardzo szybko się rozkręca, przez co przez książkę płynie się niezwykle przyjemnie. Mimo tematów, które mogą przerażać, jak opętania, krwawe walki czy wykorzystywanie starej magii, historia napisana jest niezwykle lekko i taka też jest w odbiorze. Zdecydowanie wspomnianą lekkość zapewnia humor, którego na kartach książki jest naprawdę dużo.

Czy książka z opętaniami w tle może być zabawna? Jak najbardziej! Wszystko za sprawą demona Retanela, który jest niezwykle kapryśny, humorzasty, a jednocześnie pomocny, kiedy się go odpowiednio nakieruje. To, co chyba najbardziej podobało mi się w całej historii to relacja między Artemizą a wspomnianym demonem. Ich rozmowy były przesycone humorem, sarkazmem i wzajemnymi docinkami. Wydawać by się mogło, że spokojną dziewczynę łatwo będzie podporządkować woli demona – nic bardziej mylnego. Ta para zdecydowanie nie pozostaje sobie dłużna na wzajemne docinki. Jeżeli kojarzysz film „Venom” – to właśnie ten rodzaj relacji.

Tak naprawdę wspomniana para tak skradła całe show, że reszta bohaterów stanowi tylko tło dla całości. No oprócz brata Leandra, który był postacią ważną, choć po części tragiczną i istniejącą tylko dla kontrastu do Artemizy.

Jeżeli masz ochotę przeczytać książkę klimatyczną i mroczną, a jednocześnie taką, która nie przeraża, a bawi – „Wespertyna” będzie świetnym wyborem.

Mroczna literatura młodzieżowa z wątkiem opętania? Wchodzę w to w ciemno!

W „Wespertynie” poznajemy Artemizę, która szkoli się, by zostać Szarą Siostrą. Jej codzienność to przygotowanie ciał zmarłych, tak aby ich dusze bezpiecznie przechodziły do zaświatów, a nie stawały się duchami. Wszystkie jej plany ulegają jednak zmianie, kiedy klasztor zostaje zaatakowanych przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy w dwa tygodnie przesłuchałam 3 tytuły z sagi wiedźmińskiej? Być może. Czas nadrobić recenzje.

„Miecz przeznaczenia” to drugi ze zbiorów opowiadań, który poprzedza cykl powieściowy. Stanowią one świetne wprowadzenie do sagi o Geralcie z Rivii, gdyż po zapoznaniu się z nimi ma się już jakiekolwiek pojęcie o bohaterach i ich wzajemnych relacjach. Zdecydowanie ułatwiły mi one wejście do wiedźmińskiego świata.

W tym zbiorze znajdziemy opowiadania: Granica możliwości, Okruch lodu, Wieczny ogień, Trochę poświęcenia, Miecz przeznaczenia i Coś więcej. Jest bardzo różnorodnie – to na pewno.

Zdecydowanie najbardziej przypadły mi do gustu opowiadania:

Granica możliwość, w której pojawia się motyw tajemniczego złotego smoka.

Wieczny ogień, kiedy to czytelnik poznaje historię jednej z najpiękniejszych ballad Jaskra, która opisuje przygodę tej pary przyjaciół – zdecydowanie w tym opowiadaniu brak miejsca na nudę!

Trochę poświęcenia ze świetnie przedstawionym wątkiem syrenim i wodnym.

Coś więcej, które przybliża nam to, że nic nie dzieje się przez przypadek i przeznaczenia nie da się oszukać.

Podobnie jak w poprzednim zbiorze, niezwykle podobał mi się rubaszny i charakterystyczny dla autora humor. Mogłam również bardziej poznać przewrotną relację między Geraltem a Yennefer. Od razu czuć, że wątek ten będzie czymś, co będzie powracać w serii wiedźmińskiej – i bardzo dobrze!

Samo czytanie zbioru „Miecz przeznaczenia” było niezwykle interesujące. Żadnemu z opowiadań nie zabrakło akcji, dzięki czemu „biegłam” z bohaterami przez akcję.

Podsumowując, czas spędzony z tą książką był naprawdę przyjemny, a jednocześnie ułatwił mi wejście w „Krew elfów” – pierwszy z tomów powieści.

Spotkałam się z opiniami, że zbiory opowiadań są dużo lepsze niż powieści. Czy również tak uważam? Wydaje mi się, że z racji na taką, a nie inną formę, ciężko jest je porównywać. Więcej napiszę przy okazji „Krwi elfów”.

Same opowiadania jednak gorąco polecam! Kawał dobrego dark fantasy.

Czy w dwa tygodnie przesłuchałam 3 tytuły z sagi wiedźmińskiej? Być może. Czas nadrobić recenzje.

„Miecz przeznaczenia” to drugi ze zbiorów opowiadań, który poprzedza cykl powieściowy. Stanowią one świetne wprowadzenie do sagi o Geralcie z Rivii, gdyż po zapoznaniu się z nimi ma się już jakiekolwiek pojęcie o bohaterach i ich wzajemnych relacjach. Zdecydowanie ułatwiły mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cthulhu – kto o nim nie słyszał? W końcu HP Lovecraft to autor, który jest znany każdemu fanowi grozy. I to właśnie ten Wielki Przedwieczny jest punktem wyjścia do historii stworzonej przez Matta Shawa. Książkę pożyczyła mi @pachnace_cynamonem , która stwierdziła, że to jest tak porąbana historia, że muszę ją przeczytać – miałaś racje!

Ale od początku. W „Ośmiornicy” poznajemy Jessice Ann, która jest początkującą modelką. Jej kariera jednak stoi w miejscu i zdecydowanie nie idzie w kierunku, jakim by chciała. Ma ona długi, gównianą pracę w barze i marzy o zmianie. Koleżanka z pracy poleca ją i wkręca w prace na wystawnym przyjęciu u Larsenów. Zlecenie jest proste – robić za żywy stół do sushi – lekka, miła i przyjemna praca. Co mogłoby pójść nie tak?

Dawno nie czytałam żadnego horroru ekstremalnego. Nie słyszałeś o tym gatunku? Ekstrema to gatunek obrzydliwy, bezlitosny i krwawy. Pełen jest on okrucieństwa, ohydy i erotyzmu. Tak, to ma być historia zła, brutalna i „nie biorąca jeńców”. Zastanawiasz się – to po co to czytać? Dla rozrywki. Jej zadaniem jest bowiem wywołanie w czytelniku skrajnych emocji. Mam mieszane odczucia do tego typu horroru, ale czasami lubię sobie sięgnąć po tytuł, czy dwa.

Książkę czytało się szybko, była ona pełna akcji, a bohaterowie nie byli irytujący. Zaciekawiła mnie ta historia i do samego finału do końca nie wiedziałam, co się stanie – to lubię.

„Ośmiornica” zdecydowanie spełniła moje wymagania – to była naprawdę popieprzona historia! Jednocześnie wplecenie w całość wątku Cthulhu było naprawdę ciekawe, choć po zakończeniu naprawdę miałam rozwaloną głowę. Zdecydowanie muszę przeczytać kontynuacje, bo jest!

Cthulhu – kto o nim nie słyszał? W końcu HP Lovecraft to autor, który jest znany każdemu fanowi grozy. I to właśnie ten Wielki Przedwieczny jest punktem wyjścia do historii stworzonej przez Matta Shawa. Książkę pożyczyła mi @pachnace_cynamonem , która stwierdziła, że to jest tak porąbana historia, że muszę ją przeczytać – miałaś racje!

Ale od początku. W „Ośmiornicy”...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy ktoś jeszcze nie słyszał o Wiedźminie? Nawet totalny ignorant z pewnością choćby kojarzy ten cykl książek. I ja właśnie do taki osób się zaliczałam – słyszałam dużo, zawsze chciałam przeczytać i poznać, ale wiecznie brakowało czasu. Trafiłam jednak na maraton książkowy #trochępoświęcenia , organizowany przez @camilia_reads i @wybredny.okularnik i stwierdziłam – czas w końcu poznać tego całego Geralta z Rivii. Nie zmieniło się jednak to, że dalej mam mnóstwo nieprzeczytanych książek na półce. Wybór padł więc, po raz pierwszy w moim życiu, na audiobook.

Zacznę właśnie od samego audiobooka. Kilka razy próbowałam sięgać po tę formę przedstawienia historii, jednak nigdy nie mogłam się w nią wciągnąć i przerywałam „lekturę” w momencie, kiedy zdawałam sobie sprawę, że kompletnie zgubiłam wątek. Tym razem było jednak inaczej.

„Ostatnie życzenie” jest nagrane po prostu świetnie i wciągająco. Dobór obsady, którą bezbłędnie rozpoznałam po głosach – zdecydowanie z wysokiej półki. Słuchało mi się tego z czystą przyjemnością, a jednocześnie cały czas miałam uczucie, że jestem w samym środku akcji. Mam nadzieje, że kolejne tomy podtrzymają ten poziom.

Przechodząc jednak do samej historii, „Ostatnie życzenie” to pierwszy z dwóch zbiorów opowiadań, który przedstawia czytelnikowi głównych bohaterów serii i wprowadza go w cały świat przedstawiony. W jego skład wchodzą opowiadania: Głos rozsądku, Wiedźmin, Ziarno prawdy, Mniejsze zło, Kwestia ceny, Kraniec świata i Ostatnie życzenie. Wszystkie przedstawione opowiadania są pełne akcji, przez co słuchanie audiobooka było naprawdę przyjemne. Czasami jednak musiałam się mocno skupić, by czegoś nie przegapić, tyle się działo! Polubilam bohaterów, których poznałam podczas lektury opowiadań i chce poznać ich dalsze perypetie.

Jestem naprawdę zauroczona stylem i humorem, z którym spotkałam się w „Ostatnim życzeniu”. Sprawdziłam, że czas akcji Wiedźmina to okres staropolski. Oj jak to było czuć! Komizm staropolski jest niezwykle rubaszny i miło go wspominam z okresu zajęć ze staropolki na studiach.

Czy ktoś jeszcze nie słyszał o Wiedźminie? Nawet totalny ignorant z pewnością choćby kojarzy ten cykl książek. I ja właśnie do taki osób się zaliczałam – słyszałam dużo, zawsze chciałam przeczytać i poznać, ale wiecznie brakowało czasu. Trafiłam jednak na maraton książkowy #trochępoświęcenia , organizowany przez @camilia_reads i @wybredny.okularnik i stwierdziłam – czas w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziecięce rysunki – z czym Ci się kojarzą? Ludziki z kresek, feeria barw i zupełny brak ograniczeń. Co jednak kiedy wspomniane rysunki zaczynają być niepokojące?

Mallory Quinn przeżyła wiele, ale udaje jej się wybrnąć z życiowych kłopotów i być czystą. Podejmuje wówczas pracę jako niania na przedmieściach New Jersey. Jej podopieczny Teddy jest nieśmiałym pięciolatkiem, który wprost uwielbia rysować. Jego prace zaczynają jednak ukazywać coraz to mroczniejsze obrazy, które przerażają opiekunkę. Co może być powodem dziwnego zachowania chłopca? Mallory nie spocznie, póki nie dowie się prawdy.

„Tajemne rysunki” to naprawdę wciągająca historia. Z początku jej akcja wydaje się wolniejsza, jednak z każdą kolejną stroną przyśpiesza, aż do niezwykle dobrego i zaskakującego zakończenia.

Bohaterowie są dwuwymiarowi, od samego początku poznajemy ich różne oblicza. Na pierwszy rzut oka rodzina Maxwellów wydaje się wieść wprost idealne życie. On – specjalista IT, ona – psychiatra. Jednocześnie są oni niezwykle rzeczowi, a ich codzienność ułożona. Jednak życie nie może być idealne i na pięknym wizerunku szybko pojawiają się pęknięcia. Bardzo podobała mi się ta stopniowa zmiana bohaterów, ich dojrzewanie.

Dodatek w postaci rysunków – ale to działało na klimat książki! To, że czytelnik mógł zobaczyć wszystkie prace, które pojawiały się na kartach „Tajemnych rysunków”, jest genialnym zabiegiem i pozwoliło mi to jeszcze bardziej wciągnąć w akcję. Jednocześnie razem z Mallory mogłam spróbować rozwiązać zagadkę.

Zakończenie? Zdecydowanie się go nie spodziewałam, choć po jego poznaniu zauważyłam, że poszczególne elementy układanki, które czytelnik dostawał podczas czytania, idealnie wpadły na swoje miejsce. Nie jest to więc zakończenie, które za żadne skarby świata nie da się odgadnąć, choć jest niezwykle trudne!

Ale to się dobrze czytało! Spędziłam z tą książką cały dzień, bo nie mogłam się od niej oderwać. Jeżeli szukasz historii, która świetnie stopniuje napięcie, przez co wciąga czytelnika w swój gęsty i tajemniczy klimat – „Tajemne rysunki” to powieść dla Ciebie!

Dziecięce rysunki – z czym Ci się kojarzą? Ludziki z kresek, feeria barw i zupełny brak ograniczeń. Co jednak kiedy wspomniane rysunki zaczynają być niepokojące?

Mallory Quinn przeżyła wiele, ale udaje jej się wybrnąć z życiowych kłopotów i być czystą. Podejmuje wówczas pracę jako niania na przedmieściach New Jersey. Jej podopieczny Teddy jest nieśmiałym pięciolatkiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy przesiedziałam z tą książką cały dzień w leżaku na urlopie, bo nie mogłam się od niej oderwać?

Czy @adrian_bedrek_pisarz to mój pewniak, jeżeli chodzi o znakomite historie?

Czy znowu zaskoczył mnie on swoim pomysłem?

Trzy razy TAK!

W „Oczach lęku” mamy przedstawioną historię Fabiana i Oliwii, którzy wybrali oryginalny sposób zarabiania na życie – porywają ludzi dla okupu. Głównie celują oni w nastolatki, na który mają opracowany już sposób. Cała ich „działalność” prosperuje bardzo dobrze. Nie wiedzą jednak, że gdzieś tam czai się zagrożenie, którego zdecydowanie się nie spodziewają.

Akcja książki jest niezwykle wciągająca i wartka. Dzieje się tak po części za sprawą rozdziałów „w przeszłości”, które dodają inną perspektywę do przedstawionych wydarzeń. Jednocześnie świat przedstawiony jest niezwykle realny, brak tutaj hollywoodzkich zwrotów akcji i przerysowanych wydarzeń.

Hmm jak by tu ugryźć bohaterów. Nie można tu według mnie mówić o podziale na postacie negatywne i pozytywne. Mam wrażenie, że zajęli oni takie, a nie inne położenie nie do końca z własnego wyboru. Gdyby nie pewne wydarzenia ich przyszłość mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Uważam tę historię za niezwykle ciekawą właśnie pod względem psychologicznym, bo żadna z postaci nie jest tutaj jednowymiarowa i prosta, każda posiada bagaż doświadczeń, które determinują ich życie.

Jest to sensacja, więc trochę brakowało mi mocniejszej i bardziej brutalnej twarzy autora, ale zdecydowanie jest to idealna książka na relaks i odpoczynek od codzienności. Mimo delikatniejszej historii wcale nie jest nudno i monotonnie. Tak mówię, że było delikatniej, ale to nie znaczy, że jest to książka pozbawiona brutalności – nic z tych rzeczy.

„Oczy lęku” na początku wydawały mi się oklepane, jeżeli chodzi o temat. Kidnaperzy i ich historia. Zaintrygowały mnie jednak rozdziały „w przeszłości”, byłam pewna, że cała sprawa nie jest przytaczana bez powodu i próbowałam wymyślić, do czego to wszystko zaprowadzi. Oczywiście jak zawsze byłam w błędzie, bo zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło!

Jeżeli szukasz historii, która jest niezwykle wciągająca, a jednocześnie czytając ją, możesz wejść do głowy bohaterom „po obu stronach barykady” – „Oczy lęku” to historia dla Ciebie?

Czy przesiedziałam z tą książką cały dzień w leżaku na urlopie, bo nie mogłam się od niej oderwać?

Czy @adrian_bedrek_pisarz to mój pewniak, jeżeli chodzi o znakomite historie?

Czy znowu zaskoczył mnie on swoim pomysłem?

Trzy razy TAK!

W „Oczach lęku” mamy przedstawioną historię Fabiana i Oliwii, którzy wybrali oryginalny sposób zarabiania na życie – porywają ludzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jarosław Derkowski – Zła

„Jest jak kameleon, jest jak wąż zmieniający skórę. Jest Żmiją”

Książkę wygrałam w rozdaniu i bardzo mnie ona ciekawiła. Już samo zdanie na okładce „Zanim powiesz, że jest zła, zastanów się, czy masz prawo oceniać jej życie?” – mówiło, że będzie to książka trudna i w pewien sposób mroczna. Jak było w rzeczywistości?

W „Złej” mamy przedstawioną historię kobiety, która przeżyła wiele i zbudowała ona imperium opierające się za spełnianiu ludzkich fantazji. Do jej rzeczywistości wkrada się jednak zło, które burzy całą jej ułożoną rzeczywistość. Jak sobie z tym poradzi? Jedno jest pewne, przed nią długa droga.

Akcja książki nie płynie tak, jak w większości powieści, które czytałam. Panuje tutaj ogromny bałagan. Sceny nie łączą się ze sobą, pojawiają się liczne retrospekcje i sceny wtrącone, przez co naprawdę ciężko mi się ją czytało.

Większość wydarzeń mamy przedstawione z perspektywy głównej bohaterki Dominiki, ale oprócz tego do głosu dochodzi również szereg innych bohaterów. Tutaj jednak mam naprawdę duże zastrzeżenie, bo mimo że mamy tutaj damską bohaterkę, ja od początku do końca czułam, że jej słowa „wypowiada” facet. Serio, tu nawet nie chodzi o kobiecość, po prostu było czuć ten męski pierwiastek.

Ta książka to jeden wielki mix gatunkowy z niestety mocno dominującym erotyzmem. Nie jest to jednak nic wysublimowanego i smacznego. Czytelnik dostaje tutaj w twarz tak dokładnymi scenami, że po którejś z kolei zwątpiłam, serio! Opisywane zbliżenia są po prostu niesmaczne i w moim odczuciu są to takie mokre sny samca. Kilka razy myślałam, czy nie rzucić tej książki. Dodatkowo mam bardzo duże zastrzeżenie o brak informacji na okładce, że jest to książka dla +18. Nie wyobrażam sobie, by trafiła ona w ręce młodszego czytelnika.

Czekałam na mrok, a dostałam? Właśnie sama nie wiem co. Czytam książki naprawdę różne, w tym również horror ekstremalny. Sięgając po niego, jestem przygotowana, że dostanę w twarz wszelkiego rodzaju plugastwem i się na nie godzę. Tutaj? Miała to być literatura obyczajowa, a otrzymałam pokraczny twór, którego nie umiem dopasować do żadnego gatunku. Brak tutaj tego klimatu mroku, którego się spodziewałam.

Jedyne, co sprawiło, że nie rzuciłam tej książki, to wspomniany na tylnej okładce „kalejdoskop ludzkich podłości, popędów, zbrodni, matactw i kłamstw”, bo „Zła” to faktycznie pokazuje, jednak zdecydowanie nie w sposób prosty, a niezwykle zawiły i w moim odczuciu chaotyczny. Z niektórymi wątkami natomiast autor naprawdę przesadził. Jestem daleka od kościoła i religii, ale nawet dla mnie powtarzanie kolejny raz, do czego dopuszczają się duchowni oraz bardzo dokładne opisanie samych aktów było przesadzone, a nawiązanie do drogi krzyżowej – po prostu mocno niesmaczne.

Zakończenie – rozwaliło mi głowę i był to jedyny plus całej historii oraz to, że się skończyła.

Jeżeli, mimo tego, co napisałam, jesteś nią zainteresowany – spróbuj. Sama widziałam pozytywne jej recenzje. W końcu ile osób tyle opinii jednak w moim odczuciu jest to jedna z najgorszych książek, jakie czytałam.

Jarosław Derkowski – Zła

„Jest jak kameleon, jest jak wąż zmieniający skórę. Jest Żmiją”

Książkę wygrałam w rozdaniu i bardzo mnie ona ciekawiła. Już samo zdanie na okładce „Zanim powiesz, że jest zła, zastanów się, czy masz prawo oceniać jej życie?” – mówiło, że będzie to książka trudna i w pewien sposób mroczna. Jak było w rzeczywistości?

W „Złej” mamy przedstawioną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klaudia Zacharska – Nieśmiertelni

Każdy z nas mierzy się w życiu z różnymi zagrożeniami. Są dwa sposoby na poradzenie sobie z nimi – walka lub ucieczka. Co zazwyczaj wybierasz? Bohaterka „Nieśmiertelnych” jest jednak dużo bardziej skomplikowanym przypadkiem.

Poznajemy Nelę, gdy ma 12 lat i wydaje się szczęśliwą i zadowoloną z życia dziewczynką. Jest nieśmiała i trochę wycofana społecznie, jednak oprócz tego nic jej nie dolega. Ukrywa ona jednak przed światem sekret, który jest wprost nie do uwierzenia. Nigdy nie jest sama. W jej głowie zamieszkuje bowiem ktoś jeszcze, nieśmiertelna istota, która nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć cel.

Akcja – zdecydowanie nie można narzekać na jej brak. Wydarzenia naprawdę szybko rozwijają się i nabierają tempa. Jednocześnie nie mamy tutaj przesycenia akcją, po prostu wszystko jest tak, jak ma być.

Bohaterowie – tutaj można byłoby pisać i pisać. Oczywiście zacząć trzeba od Neli, która stanowi punkt główny dla wszystkich wydarzeń. Jednocześnie jej kreacja jest tak pozytywna, że naprawdę ją polubiłam i współczułam w trudnych momentach. Niezwykle ciekawie przedstawiona jest również para nauczycieli Agata i Artur. Ona – nauczycielka z powołania, która uwielbia to co robi i oddaje swoim uczniom całą siebie, jednocześnie jest to osoba niezwykle uparta i zdeterminowana i nie potrafi odpuszczać. On – nauczyciel informatyki, a jednocześnie kochający partner, który za wszelką cenę ją wspiera, choć jednocześnie nie odstępuje go strach przed tym, co przyniesie przyszłość.

No to omówiliśmy głównych bohaterów pozytywnych, ale przecież gdyby byli tylko oni, to nie byłoby całej akcji. Po drugiej stronie barykady również jest ciekawie, oj nawet bardzo. Berenika i Damian – ale to były wyraziste osoby! Nie mogłam wyjść z podziwu dla ich kreacji. Miłość jak w „Romeo i Juli”, dla siebie dosłownie mogą skoczyć w ogień. Jednocześnie są to jednak bohaterowie niezwykle tragiczni, i nie mogłam mimo wszystko im nie współczuć.

Tak, o tej książce można by było napisać tak wiele, że tak naprawdę ja tylko liznęłam całość. Wiesz, ograniczenia długości postu są nieubłagane. Jeżeli Cię zaciekawiłam – koniecznie sięgnij po całość.

Podsumowując – „Nieśmiertelni” to książka tak pełna emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych, że czytelnik zagłębia się w nią bez reszty. Mamy tutaj przedstawiony niezwykle realny świat z wplecionymi wątkami fantastycznymi, które są po prostu znakomitym dopełnieniem całości. Jest to historia pełna mroku, ale również miłości i nadziei, a zakończenie jest dokładnie takie, jakie powinno być.

Polecam każdemu, kto lubi świetnie napisane historie, a jednocześnie fantastyka jest mu bliska. Taka osoba będzie bawić się przy „Nieśmiertelnych” po prostu znakomicie!

Klaudia Zacharska – Nieśmiertelni

Każdy z nas mierzy się w życiu z różnymi zagrożeniami. Są dwa sposoby na poradzenie sobie z nimi – walka lub ucieczka. Co zazwyczaj wybierasz? Bohaterka „Nieśmiertelnych” jest jednak dużo bardziej skomplikowanym przypadkiem.

Poznajemy Nelę, gdy ma 12 lat i wydaje się szczęśliwą i zadowoloną z życia dziewczynką. Jest nieśmiała i trochę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bogusz Dawidowicz – My kontra świat

Autora poznałam za sprawą jego debiutu literackiego „Niewidzialny”, który był po prostu świetny!

Czułam więc, że „My kontra świat” może być naprawdę dobrą historią. Czy moje przeczucia się sprawdziły?

Przez życie każdego człowieka przewija się szereg osób. Część z nich zostaje na dłużej, a niektórzy odchodzą. Jedno jest pewne – każda poznana osoba pozostawia w nas ślad, oddziałuje i wpływa na to, kim jesteśmy.

W „My kontra świat” poznajemy Roberta, faceta po 30, któremu brakuje w życiu sensu. Chce on to zmienić i w tym celu staje się bywalcem miejscowej dyskoteki. Jeden wieczór zmienia całe jego życie – to wtedy poznaje Sandrę, która mocno wpłynie na jego przyszłość. Jakie tajemnice skrywa kobieta? Jedno jest pewne – przed Robertem trudne decyzje do podjęcia.

Już sam prolog jest intrygujący, bo znajdujemy się w nim w środku jakiegoś traumatycznego wydarzenia, jednak nie wiemy kompletnie nic – naprawdę lubię taki zabieg, gdyż sprawia to, że książka wzbudza ciekawość już od pierwszych stron.

Jak podaje @bogusz_dawidowicz_autor jest to thriller psychologiczny z elementami antyromansu, antykryminału i powieści political fiction – zdecydowanie taki opis najlepiej pasuje do tej historii.

Na początku akcja powieści powoli wprowadza nas w całą historię. Poznajemy głównych bohaterów, ich przemyślenia i rozterki. Wszystko zmienia jedno zdarzenie, które będzie determinantem wszystkich późniejszych, pewnego rodzaju zapalnikiem. Wówczas wszystko ulega zmianie, a na kartach historii zaczynają pojawiać się nowi bohaterowie, którzy do pewnego momentu są jednak drugoplanowi. Wszystko dalej skupia się naszej „uroczej” parze.

Co do samych bohaterów, to są naprawdę ciekawie wykreowani. Sandra – pewna siebie kobieta, której nic nie jest w stanie zatrzymać. Robert – spokojny urzędnik, którego brak asertywności może wpakować w niezłe kłopoty. Dodatkowo mamy niezwykle zagadkową postać Jarosława, osoby nie do końca zdrowej umysłowo oraz naszego „złego” glinę, który nie cofnie się przed niczym by spełnić otrzymane zadanie.

W książce występuje więc duży przekrój postaci, z których każda jest zupełnie inna i w pewien sposób wyjątkowa.
W „My kontra świat” pojawia się również motyw polityczny, który opiera się na postaci polityka, który stworzył listę notowanych i skazanych za kontakty intymne z dziećmi. Pokazane jest wówczas jak wyrafinowany i bezwzględny potrafi być świat polityczny. Jest to jednak w moim odczuciu dodatek do całej historii.

Język używany w książce jest niezwykle przystępny, przez co po prostu płynęłam przez wszystkie przedstawione wydarzenia. Potrzebowałam takiej prostej historii, która nie jest zbyt brutalna oraz skomplikowana – to właśnie dostałam.

Podsumowując, w "My kontra świat" czytelnik dostaje naprawdę ciekawą pod względem psychologicznym historię. Może obserwować nie tylko przemyślenia i działanie bohaterów, lecz także reakcje opinii publicznej, czyli ogólnie ludzi. Szczerze myślę, że tak właśnie wyglądałyby one w rzeczywistości, dlatego uważam, że historia ta jest przedstawiona w niezwykle wręcz realny sposób. Nie mamy tutaj scen rodem z Hollywood.
Jeżeli szukasz książki, którą czyta się miło, lekko i przyjemnie, a jednocześnie takiej, która pozwala zastanowić się nad pewnymi społecznymi zachowaniami – śmiało, nie pożałujesz!

Bogusz Dawidowicz – My kontra świat

Autora poznałam za sprawą jego debiutu literackiego „Niewidzialny”, który był po prostu świetny!

Czułam więc, że „My kontra świat” może być naprawdę dobrą historią. Czy moje przeczucia się sprawdziły?

Przez życie każdego człowieka przewija się szereg osób. Część z nich zostaje na dłużej, a niektórzy odchodzą. Jedno jest pewne – każda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sylwia Bies – Odzyskana

Długo zbierałam się do książek autorki. Kusiły, ale czas nie jest z gumy – a szkoda! Na szczęście @wikathoria nie bierze jeńców i przekonała mnie, by w końcu poznać te historie! Dziękuje!

„Odzyskana” zamyka historie, które poznałam na kartach „Fikcji” oraz „Ludzi Niczyich”. Tutaj mogłabym nakreślić mniej więcej, o czym jest książka, ale nie chce. Takim opisem zdradzałabym zakończenie dwóch wymienionych przed chwilą tytułów. Musisz mi uwierzyć na słowo, że jest to naprawdę zagmatwana historia, która łączy wiele wątków i tak naprawdę do ostatniej chwili nic nie jest w niej pewne.

Zdradzić mogę jedynie, bo to zupełnie nowy wątek, że w „Odzyskanej” możemy odczuć, jak to jest, kiedy nie wiemy nic. Tak dosłownie nic. Nie poznajemy własnej twarzy w lustrze, nie znamy własnej historii. Brrr, na samą myśl mam ciarki! Jednocześnie okazuje się, że mamy męża, który jednak zdecydowanie ma jakąś tajemnice. Musimy więc nie tylko poznać siebie, ale również dowiedzieć się co ukrywa. Dużo jak na jedną osobę, ale jak to się ciekawe rozwija!

Akcja książki jest niezwykle wartka. Dodatkowo taki odbiór potęguje to, że łączy ona historię czterech osób – Kai, Anety, Krystiana i pewnej tajemniczej kobiety, która nie pamięta swojej przeszłości. Od samego początku byłam ciekawa, jak autorka połączy ich historię, bo że to zrobi byłam pewna 😁 Zaskoczyła mnie jednak bardzo i to w pozytywny sposób!

Zdecydowanie polecam lekturę „Odzyskanej” dopiero po przeczytaniu „Fikcji” i „Ludzi Niczyich”. W moim odczuciu tylko wtedy będziesz mieć pełny ogląd całej sytuacji + nie zrobisz sobie niepotrzebnych spoilerów dwóch wymienionych książek. Uwierz mi i czytaj w kolejności 😎

Ps. @sylwia.bies.autorka – kontynuacja tej historii też mogłaby być ciekawa, więc może jednak kiedyś dasz się namówić 😉

Sylwia Bies – Odzyskana

Długo zbierałam się do książek autorki. Kusiły, ale czas nie jest z gumy – a szkoda! Na szczęście @wikathoria nie bierze jeńców i przekonała mnie, by w końcu poznać te historie! Dziękuje!

„Odzyskana” zamyka historie, które poznałam na kartach „Fikcji” oraz „Ludzi Niczyich”. Tutaj mogłabym nakreślić mniej więcej, o czym jest książka, ale nie chce....

więcej Pokaż mimo to