-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać296
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant8
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać4
-
ArtykułyPo raz dziesiąty w Szczebrzeszynie. Nadchodzi Festiwal Stolica Języka PolskiegoLubimyCzytać2
Biblioteczka
Skąpana rzęsistym deszczem Częstochowa zdaje się płakać i nic dziwnego, zważywszy na to, do jak nikczemnych wydarzeń dochodzi na jej terenie. Miasto nazywane duchową stolicą Polski stało się siedliskiem i wylęgarnią zła i patologii. A to wszystko za sprawą księży, którzy zamiast stać na straży moralności i stanowić autorytet sukcesywnie burzą świętość tego miejsca.
Biskup pomocniczy Stanisław Walter dopuszcza się przestępczych procederów, przed czym nie powstrzymuje go nawet fakt, że jego brat obejmuje stanowisko Komendanta częstochowskiej Policji. Wręcz odwrotnie – dodaje mu to odwagi. Jednak do brata duchownego zaczynają docierać anonimowe donosy informujące o dewiacyjnej działalności biskupa. Czy Jerzy Walter znajdzie w sobie odwagę, by stanąć przeciwko bratu?
Książka ta jest debiutem Marcina Dudzińskiego, choć trudno w to uwierzyć, bo warsztatowo autor dorównuje, a może i nawet przerasta niektórych wieloletnich twórców. Filar, na jakim opiera się ta historia jest bardzo kontrowersyjny w ogóle, a tym bardziej, jeżeli ktoś dopiero zaczyna swoją przygodę z pisaniem. Bowiem temat „mafii w sutannach” jest niezmiernie ciekawy, jednak należy do tych, które bardzo łatwo zepsuć i naprawdę niewiele potrzeba, aby tego dokonać. Jednak pan Dudziński udźwignął ciężar nie tylko wątku duchownego, ale i pozostałych.
W tej książce przyjdzie nam zetknąć się z czterema całkiem dobrze skonstruowanymi postaciami. Choć tą, która zyskała moje szczególne uznanie jest zdecydowanie najczarniejsza persona tej historii – Stanisław Walter. Jest to człowiek, który mimo, iż miał poważanie i trzymał w garści całe miasto, które się go bało, to w nocy nawiedzały go demony przeszłości, w których obliczu to on czuł trwogę. Niestety do pozostałych bohaterów niezbyt mocno się przywiązałam, w zasadzie przez większość lektury pozostawałam obojętna na ich losy. Jako minus tej książki muszę także wskazać łatwość odgadnięcia losu zaginionego chłopca. Jednak poza wyżej wskazanymi dwoma mankamentami książka pełna jest zalet, o których już sami się przekonacie podczas lektury.
Walterowie powrócą w pozostałych częściach trylogii, po które sięgnę z nieskrywaną przyjemnością.
Skąpana rzęsistym deszczem Częstochowa zdaje się płakać i nic dziwnego, zważywszy na to, do jak nikczemnych wydarzeń dochodzi na jej terenie. Miasto nazywane duchową stolicą Polski stało się siedliskiem i wylęgarnią zła i patologii. A to wszystko za sprawą księży, którzy zamiast stać na straży moralności i stanowić autorytet sukcesywnie burzą świętość tego miejsca....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Zamordowałem wtedy i przerobiłem maszynką do mięsa dwoje lub troje dzieciaków. Nie pamiętam ich imion, charakterów ani, czy stawiały jakikolwiek opór. […] Mięso jak zwykle wręczyłem Johannie. Podobno na moje dostawy czekała już stała klientela i można było robić na nie zapisy. Tępi ludzie, nie mieli pojęcia, co jedzą.”
Józef Cyppek okrzyknięty także jako „Rzeźnik z Niebuszewa” został skazany na śmierć po tym, jak udowodniono mu winę za zabójstwo sąsiadki. Jawna brutalna zbrodni, jakiej się dopuścił aż kuje w oczy. Jednak są powody by sądzić, że ofiar z jego rąk padło znacznie więcej. Początkowo fabuła książki miała być jedynie inspirowana działaniami prawdziwego seryjnego mordercy, jednak jak stwierdził sam autor „żadna fikcja nie przebije tego, co wydarzyło się w rzeczywistości”. Lektura tej książki podczas spożywania posiłku nie jest rozsądnym pomysłem. Z resztą bezpośrednio po konsumpcji także.
Szczególnym zaskoczeniem w tej pozycji jest forma, na jaką zdecydował się autor. Narracja pierwszoosobowa pozwala na dobre zagłębić się w historię, a momentami towarzyszyć nam może dojmujące wrażenie, jak gdyby sam morderca streszczał nam swój życiorys. W życiu Józefa Cyppka wystąpiło wiele składowych na to, że stał się potworem. Trudno jednoznacznie wywnioskować, co było czynnikiem determinującym. Wojna? Kalectwo? Czy może brak miłości już od narodzin? „Rzeźnik” nie udzieli nam na to odpowiedzi, ale z pewnością skłoni do głębokich rozważań w tym temacie.
Mogę się tylko domyślać, że napisanie tej książki stanowiło dla autora spore wyzwanie. Jednak ogromny trud przyniósł znakomite rezultaty. O tym, jak bezkompromisowym i odważnym twórcą jest Max Czornyj mogliśmy się już dowiedzieć, czytając serię z komisarzem Deryło. Jednak odnoszę wrażenie, że dopiero w tej książce autor pokazał ogrom swoich możliwości oraz to, jak bardzo charakterystyczne pióro posiada.
Książki nie oceniam na 10 gwiazdek tylko z uwagi na osobiste preferencje. Zdecydowanie bardziej niż opisywane wątki historyczne interesował mnie sposób postrzegania sprawcy. Oczywiście z uwagi na czasy, w jakich doszło do wydarzeń opisywanych w książce spotkanie z historią jest tutaj nieuniknione. Jednak dla mnie tych spotkań było trochę za dużo, a chwilami trwały zbyt długo. Chociaż dla niektórych z pewnością będzie to stanowić ogromny plus.
„Rzeźnik” jest pozycją wręcz obowiązkową dla osób, które szczerze zainteresowane są tematyką seryjnych morderców, a szczególnie zafascynowanych tym, co dzieje się w ich wynaturzonych umysłach.
„Zamordowałem wtedy i przerobiłem maszynką do mięsa dwoje lub troje dzieciaków. Nie pamiętam ich imion, charakterów ani, czy stawiały jakikolwiek opór. […] Mięso jak zwykle wręczyłem Johannie. Podobno na moje dostawy czekała już stała klientela i można było robić na nie zapisy. Tępi ludzie, nie mieli pojęcia, co jedzą.”
Józef Cyppek okrzyknięty także jako „Rzeźnik z...
W dobie rosnącej popularności tematu zbrodni coraz częstszą praktyką jest wydawanie treści dotyczących tego właśnie obszaru, jednak niezwykle rzadko chwytliwy tytuł idzie w parze z jakością. "Oko w oko ze złem" ponad wszelką wątpliwość do takich pozycji nie należy. Wręcz przeciwnie - podczas lektury można odnieść wrażenie, że autorka długo nosiła się z zamiarem napisania tej pozycji.
Książka ta traktuje o stalkingu, przemocy domowej, dewiacjach o podłożu seksualnym w tym m.in.: fetyszyzmie, ekshibicjonizmie, pedofilii - czyli o tym, co budzi lęk, ale i ogromne zainteresowanie. Jak słusznie zauważa sama autorka: "Im trudniej pojąć dane przestępstwo, im bardziej narusza ono najświętsze wartości społeczne, im większa brutalność i seksualizacja je cechuje, tym większe wzbudza ono zainteresowanie. Trudno sobie wyobrazić, że nasz głód takich historii zostanie kiedykolwiek zaspokojony.".
Na kartach książki autorka w prosty sposób tłumaczy, co dzieje się w głowach najbardziej zdeprawowanych przestępców, z jakimi miała styczność w swojej ponad 20 letniej karierze psycholożki sądowej. Stykamy się w niej z beznadziejnymi przypadkami nie rokującymi jakiejkolwiek nadziei na poprawę, ale i jednostkami, którym mimo ciężaru zarzucanych im czynów współczujemy. Pozycja ta pozbawiona jest psychologicznego żargonu, sprawy w niej opisane rozpatrywane są wieloaspektowo, a sposób w jaki została napisana gwarantuje szybką i przyjemną lekturę.
W części rozdziałów Kerry Daynes wplata wątki ze swojego życia prywatnego, jednak nie ma tu mowy o atencyjnym charakterze tych zabiegów, bowiem najczęściej ma to zastosowanie w celu objaśnienia działania danego zjawiska psychologicznego. Świadomość, że niektóre z opisywanych przez autorkę mechanizmów dotyczyły jej bezpośrednio nadaje książce autentyczności, ale i utwierdza w przekonaniu, że przemawia do nas człowiek, który podobnie jak my, ma pewne skazy w życiorysie, a jego przeszłość nie była usłana wyłącznie różami. Każda informacja, jaką serwuje nam Kerry Daynes niesie ze sobą wartość. Czasami mniej lub bardziej odkrywczą, jednak w ogólnym rozrachunku z książki wynieść można wiele informacji, które dotyczą funkcjonowania ludzkiej psychiki. Zwłaszcza tej najbardziej wynaturzonej. Przez autorkę podjęta zostaje także próba wyperswadowania rzeczywistego udziału profilerów kryminalnych w prowadzonych przez nich śledztwach. Jak się okazuje - rzeczywistość wypada blado w porównaniu z tym, co mamy okazję podziwiać w serialach.
Autorka w swojej książce zwraca uwagę na to, że "potworem" jest nie tylko ten, kto na niego wygląda. Często za parawanem normalności skrywane są historie rodem z krwawych kryminałów, jednak pozorna sielankowość przysłania wielokrotnie trzeźwą ocenę sytuacji. Szczególnie często ma to zastosowanie w przemocy domowej. Pani Daynes w bardzo obrazowy sposób wyjaśnia skomplikowane zjawisko przemocy w rodzinie - problem, który mimo powszechności jego występowania wciąż pozostaje niezrozumiany przez społeczeństwo. Na podstawie jednej z prowadzonych przez siebie spraw, psycholożka dokonuje skrupulatnej analizy następujących po sobie cyklów przemocy, a także wyjaśnia przyczyny postępowania ofiar tego procederu.
"Oko w oko ze złem" jest udaną próbą udzielenia prostych odpowiedzi na niebanalne pytania. Jest to pozycja na tyle uniwersalna, iż zadowoli nie tylko gatunkowych laików, ale i zaopatrzy w nową wiedzę osoby, którym wydaje się, że nic ich już nie zaskoczy.
W dobie rosnącej popularności tematu zbrodni coraz częstszą praktyką jest wydawanie treści dotyczących tego właśnie obszaru, jednak niezwykle rzadko chwytliwy tytuł idzie w parze z jakością. "Oko w oko ze złem" ponad wszelką wątpliwość do takich pozycji nie należy. Wręcz przeciwnie - podczas lektury można odnieść wrażenie, że autorka długo nosiła się z zamiarem napisania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W dniu swojego ślubu Evie Bradley skacze z klifu do morza. Brak ciała, jak i powodów, dla których świeżo upieczona panna młoda miałaby chcieć zakończyć swój żywot. Jedną osobą, która zna przyczynę desperackiego działania kobiety jest Rebecca Thompson – jej najbliższa przyjaciółka. Wkrótce Becky otrzymuje tajemnicze wiadomości, których adresatką jest Evie. Czy samobójczyni aby na pewno umarła?
Narracja w książce w większości prowadzona jest z perspektywy dwóch osób – Evie i Rebbeccy. To pozwala od podszewki poznać przeszłość każdej z osobna. „Noc, kiedy umarła” przepełniona jest skomplikowanymi, niekiedy patologicznymi relacjami międzyludzkimi. Zrozpaczony, gotów wszystko wybaczyć Richard, matka cierpiąca na chorobę afektywną dwubiegunową, apodyktyczny ojciec, rozpieszczona Evie i żyjąca w jej cieniu Becky. Każda z postaci ma swoją mroczną stronę i tajemnice, które stopniowo są nam ujawniane. Jednak autorka balansuje na cienkiej granicy pomiędzy trzymaniem czytelnika w napięciu, a robieniem z niego głupka. Dowiadujemy się, że bohaterka umarła, po czym dostajemy wskazówkę, że jednak żyje, ponownie spotykamy się z twierdzeniem, że pożegnała się z życiem i tak w kółko…
Wobec tej pozycji miałam zbyt surowe wymagania. Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką, więc zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Po blurbie liczyłam na głębszą analizę psychologiczną ze szczególnym uwzględnieniem zagadnienia dotyczącego samobójstwa. W książce owszem – zostają poruszone trudne tematy, ale potraktowane są zbyt powierzchownie i płytko.
Z pewnością „noc, kiedy umarła” zadowoli niejednego czytelnika. Jednak tylko wtedy, kiedy szuka on niewymagającej, intrygującej lektury na jeden wieczór. W takiej więc kategorii dokonałam oceny tej pozycji. Po poprzednie, jak i następne książki z pewnością sięgnę, jednak dopiero w momencie, kiedy zapragnę odpoczynku i odmóżdżenia.
W dniu swojego ślubu Evie Bradley skacze z klifu do morza. Brak ciała, jak i powodów, dla których świeżo upieczona panna młoda miałaby chcieć zakończyć swój żywot. Jedną osobą, która zna przyczynę desperackiego działania kobiety jest Rebecca Thompson – jej najbliższa przyjaciółka. Wkrótce Becky otrzymuje tajemnicze wiadomości, których adresatką jest Evie. Czy samobójczyni...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W spokojnym miasteczku Ada w stanie Oklahoma dochodzi do morderstwa Debbie Carter. Dziewczyna zostaje znaleziona martwa we własnym mieszkaniu. Ciało jest nagie, nosi ślady gwałtu, a także „krwawą” obietnicę tego, kto zginie jako następny. Jawna brutalność zbrodni paraliżuje społeczność. Psychoza strachu była ogromna – nocami zamykano drzwi i okna, a dla nastolatków wprowadzono godzinę policyjną. Wkrótce ginie kolejna kobieta – Denice Haravay. Po 5 latach zdesperowani stróże prawa - kierowani jedynie przeczuciem, a nie dowodami – dokonują aresztowania Rona Williamsona i doprowadzają do jego skazania. Po 11 latach wychodzi na jaw, że chory psychicznie mężczyzna został skazany na śmierć za zbrodnię, której nie popełnił.
Powyższe słowa mogą brzmieć jak streszczenie całkiem dobrego kryminału czy thrillera. Jednak historia opisana przez Johna Grishama wydarzyła się naprawdę, a jej bohaterowie nie są fikcyjni.
Ron Williamson był dobrze zapowiadającym się zawodnikiem baseballu. Liczne sukcesy odniesione w dość młodym wieku znacząco zdeterminowały jego charakter. Ukształtowały go bowiem na egocentrycznego, aroganckiego i infantylnego sportowca, który prowadził hulaszczy tryb życia. Kontuzja i późniejszy spadek formy spowodowały, że jego kariera zaczęła chylić się ku upadkowi. Ron nie był przygotowany na taki bieg wydarzeń i nie podołał psychicznie ciężarowi, jaki na niego spadł. Psychiatrzy stawiali mu szereg diagnoz – począwszy od łagodnej formy depresji przez psychozę maniakalno-depresyjną, a skończywszy na schizofrenii. Przez małą społeczność miasteczka, (a zwłaszcza tę odzianą w mundury) był postrzegany jako lokalny, agresywny pijak, którego zachowanie jest co najmniej dziwne. Trudno o lepszego kozła ofiarnego w sprawie nierozwiązanego morderstwa.
Tytaniczny trud autora można dostrzec na niemal każdej karcie książki. Czytelnik jest zasypywany informacjami i detalicznymi opisami życiorysów bohaterów. Grisham ujawnił patologię amerykańskiego systemu sprawiedliwości – jedną z wielu. A sposób, w jaki tego dokonał budzi podziw i niedowierzanie.
Czytelnik prowadzony jest przez autora przez zakamarki życia Williamsona – zwłaszcza te najmroczniejsze. Życia naznaczonego chorobą, dojmującym smutkiem, ale przede wszystkim niesprawiedliwością. Niewinne skazanie odcisnęło na nim piętno tak głębokie, że przy finale tej historii aż trudno nie uronić łzy. Poznajemy także losy Dennisa Fritza, Tommy’ego Warda oraz Karla Fontenota, którzy podobnie jak Ronald – zostali skazani za zbrodnię, której nie popełnili.
Jedynym minusem książki jest nieco mozolnie prowadzona narracja. Autor wiele trudu włożył w to, aby całą historię opisać z niemal chirurgiczną precyzyjnością przez co w kilku momentach jest ona nużąca. Jednak należy mieć na uwadze, że owa skrupulatność w oddaniu rzeczywistego przebiegu zdarzeń jest znakiem rozpoznawczym tej pozycji.
„Niewinny człowiek” to książka, która zasiewa ziarno wątpliwości w słuszność kary śmierci. To książka, która pozwala docenić wolność, a nawet życie. Ale przede wszystkim jest to książka, która pozostaje w głowie na długo, o ile nie na zawsze.
W spokojnym miasteczku Ada w stanie Oklahoma dochodzi do morderstwa Debbie Carter. Dziewczyna zostaje znaleziona martwa we własnym mieszkaniu. Ciało jest nagie, nosi ślady gwałtu, a także „krwawą” obietnicę tego, kto zginie jako następny. Jawna brutalność zbrodni paraliżuje społeczność. Psychoza strachu była ogromna – nocami zamykano drzwi i okna, a dla nastolatków...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W turystycznym miasteczku Savannah dochodzi do morderstwa 24-letniej studentki prawa – Naomii Scott. Reporterka Harper McClain rozpoznaje ofiarę i wszczyna własne, dziennikarskie śledztwo. Kobieta na swojej drodze zaczyna napotykać coraz więcej trudności; jej sytuacja zawodowa stoi na chwiejnych nogach, a nieszczególnie dobre kontakty z miejscową policją utrudniają jej pracę. Czy dzięki zawziętości i zdeterminowaniu Harper uda się wyjaśnić sprawę zabójstwa?
„Piękne ciało” to drugi już tom serii z Harper McClain. Tym, co urzekło mnie prawie od pierwszych stron jest wyjątkowo udana kreacja głównej bohaterki. Zazwyczaj to postacie męskie bardziej przypadały mi do gustu w dotychczas przeczytanych kryminałach. Być może na uznanie Harper za personę „wyrazistą” jest za wcześnie, a najprawdopodobniej nigdy ten czas nie nadejdzie, jednak potrafi ona obudzić sympatię czytelnika i nie jest wyidealizowaną, pozbawioną wad osobowością. A to już zakrawa o cud, zwłaszcza w literaturze amerykańskiej.
Dramaturgia związana z redakcyjną wojenką wprowadziła nieco chaosu. Można nawet odnieść wrażenie, że wątek ten został wprowadzony na siłę, byle zatrzymać przy sobie czytelnika. „Piękne ciało” to książka z gatunku ślamazarnych, gdzie fabuła toczy się opieszale. Niemal przez ¾ pozycji nie dzieje się nic szczególnie sensacyjnego, fabuła nabiera wiatru w żagle dopiero pod koniec. Osobiście lubię takie rozwiązania i w wykonaniu autorki wyszło ono całkiem zgrabnie, jednak osoby, które stawiają na to, by akcja pędziła na łeb, na szyję – będą się podczas lektury tej książki nudzić.
Warto także zaznaczyć, że czytelnicy lubujący się w skomplikowanych zagadkach takiej tutaj nie znajdą. Sprawca jest oczywisty, a całość akcji polega odszukaniu sposobu, za pomocą którego dojdzie do udowodnienia mu zbrodni.
W swojej najnowszej książce Christi Daugherty oferuje nam prostą zagadkę, niewymagającą od czytelnika myślenia. Jest to lektura idealna na zbliżające się jesienne, leniwe wieczory, o ile tylko szukacie czegoś lekkiego .
W turystycznym miasteczku Savannah dochodzi do morderstwa 24-letniej studentki prawa – Naomii Scott. Reporterka Harper McClain rozpoznaje ofiarę i wszczyna własne, dziennikarskie śledztwo. Kobieta na swojej drodze zaczyna napotykać coraz więcej trudności; jej sytuacja zawodowa stoi na chwiejnych nogach, a nieszczególnie dobre kontakty z miejscową policją utrudniają jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Paul i Maria Cooper żyją w spokojnym, nowobogackim miasteczku. Kobieta nie otrzymuje od męża tyle uwagi i miłości, na ile początkowo liczyła. Oschłość i obojętność Paula popycha ją w ramiona młodego kelnera. Wkrótce Maria dokonuje odkrycia, które na zawsze odmieni jej życie. Dzięki swojemu znalezisku dowie się, że jej skryty, niepozorny mąż może być tak naprawdę cieszącym się globalną sławą i uwielbieniem pisarzem kryminałów. Tylko dlaczego światowej klasy pisarz, mający na koncie 75 milionów sprzedanych egzemplarzy żyje w ciągłym ukryciu? Jak się okazuje - J.T. LeBeau jest w stanie zrobić wiele, aby ochronić swoją tożsamość. Nawet zabić.
Lektura tej książki przez pierwsze 150 stron szła mi jak krew z nosa, jednak potem trudno było odłożyć ją na bok. Absurd gonił absurd, a momentami akcja zakrawała o tragikomedię.
Elementem, który niebywale w tej książce kuleje jest wiarygodność fabuły, jak i bohaterów. Mimo, że wszystko się ze sobą łączy to gdzieś z tyłu głowy wciąż ma się dojmujące poczucie, że to wszystko nie mogłoby się wydarzyć naprawdę. Duet policjantów – Bloch i Dole spośród wszystkich postaci wydawał się najbardziej udany. Marie ciężko polubić, jednak jej kreacja była konsekwentna i dosyć logiczna. Za to Paul i Daryl? Dwie wielkie zagadki. Od książek – zwłaszcza kryminalnych – oczekuję drobnych wskazówek od autora odnośnie tego, na kogo można skierować swoje podejrzenia. Wystarczy jeden mały szczegół, który może się okazać błahy przez co łatwo go przegapić. Tutaj takiego szczegółu zabrakło. Autor postanowił zwalić na nas prawdę nagle i bez uprzedzenia. Jednak trudno mieć pretensje, bo książka „Wkręceni” nie jest typowym kryminałem.
„Wkręceni” to prawdziwa jazda bez trzymanki. Autor funduje czytelnikowi niespodziewane zwroty akcji, które nie sposób przewidzieć. W dzisiejszych czasach, kiedy rynek czytelniczy zalewa fala nowości wydawniczych ciężko o coś oryginalnego, a tym bardziej o to, by odbiorcę zaskoczyć. Jednak Steve Cavanagh podjął rękawicę i to z bardzo dobrym końcowym wynikiem.
Paul i Maria Cooper żyją w spokojnym, nowobogackim miasteczku. Kobieta nie otrzymuje od męża tyle uwagi i miłości, na ile początkowo liczyła. Oschłość i obojętność Paula popycha ją w ramiona młodego kelnera. Wkrótce Maria dokonuje odkrycia, które na zawsze odmieni jej życie. Dzięki swojemu znalezisku dowie się, że jej skryty, niepozorny mąż może być tak naprawdę cieszącym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Dziewczynki z Rodzin Dysfunkcyjnych” to książka założycielki Fundacji Kobiece Serca oraz psychoterapeutki. Autorka szczegółowej analizie poddaje negatywne skutki wychowywania się dziewczynek w rodzinach dewiacyjnych czy nawet patologicznych. Jednak nie każdemu tematyka dysfunkcji jest bliska, pojawia się więc pytanie: kim w zasadzie są Dorosłe Dzieci z Domów Dysfunkcyjnych?
Są to dojrzałe już osoby, które wskutek doznanych w okresie dzieciństwa odstępstw od norm, a nawet traum, obarczone są ciężkim bagażem deficytów, co uniemożliwia im prawidłowe funkcjonowanie nawet w momencie, kiedy weszły już w dorosłe życie. Powszechnie znanym już syndromem jest DDA- Dorosłe Dzieci Alkoholików. Jednak należy pamiętać, że patologie w rodzinach nie kończą się na nadużywaniu alkoholu. Dlatego też wprowadzono osobną kategorię - DDD, która uwzględnia wszystkie dysfunkcje, które mogą destrukcyjnie wpłynąć na osoby doświadczające ich od najmłodszych lat. Na rozwój syndromu wpłynąć może „przemoc fizyczna lub psychiczna , nadużycia seksualne, brak wystarczającej opieki lub nadopiekuńczość, niestawianie dziecku żadnych granic albo poddawanie go surowej dyscyplinie, choroba lub śmierć w rodzinie, rozwód.”. Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe dewiacje – zdecydowana większość ludzi mogłaby siebie określić jako Dorosłe Dzieci z Domów Dysfunkcyjnych. W końcu nie ma rodzin idealnych. Jednak nie każda osoba, która w okresie dzieciństwa doświadczyła patologii – przekazuje ją dalej. Podobnie jak nie każde dziecko wychowane w rodzinie z problemem alkoholowym w przyszłości zostaje alkoholikiem.
Z uwagi na to, że kobiety znacząco różnią się od mężczyzn pod względem fizjologicznym, jak i kulturowym – autorka rozgraniczyła DDD na żeńską i męską odmianę. Stąd też tytułowe Dorosłe Dziewczynki z Rodzin Dysfunkcyjnych. Książka podzielona jest na kilka rozdziałów, gdzie krok po kroku omawiane są sfery szczególnie zaburzone u kobiet wywodzących się z rodzin dysfunkcyjnych. Są to: poczucie bezpieczeństwa, kobiecości, własnej wartości oraz bezwarunkowej miłości.
Autorka ostatni rozdział poświęca pojęciu psychoterapii. Wskazuje ją jako metodę leczenia lub metodę, która wspomaga rozwój osobisty. Bez wątpienia przepracowanie własnych deficytów DDD za pomocą terapii może odnieść zbawienny skutek, jednak może także zaszkodzić. Autorka doradza w jaki sposób odnaleźć właściwego dla siebie psychoterapeutę oraz obala popularne mity dotyczące psychoterapii.
Książka ta jest dedykowana nie tylko tytułowym Dziewczynkom z Rodzin Dysfunkcyjnych, ale i osobom szczerze zainteresowanym psychologią i patologiami społecznymi. Przy czym należy podkreślić, że po tę pozycję powinny sięgnąć osoby, które już przejawiają ciekawość wskazaną tematyką, a nie te, które dopiero chcą jej nabrać za sprawą tej książki. Należy mieć na uwadze, że jest to pozycja trudna i to nie tyle z uwagi na tematykę, co naukowe słownictwo. Mimo, że format jest dość mały, a ilość stron niewielka – tej książki nie przeczyta się jednym tchem. Nie oznacza to, że treści w ogóle nie da się zrozumieć, jednak język, jakim autorka się posługuje nie jest szczególnie przystępny.
Głęboko zakorzenionych dysfunkcji nie da się wyleczyć za pośrednictwem poradnika psychologicznego czy nawet najobszerniejszej książki. Do „uzdrowienia” i wyzbycia się swoich dysfunkcji potrzeba przede wszystkim świadomości, a ta książka niewątpliwie pozwala tę świadomość uzyskać.
„Dziewczynki z Rodzin Dysfunkcyjnych” to książka założycielki Fundacji Kobiece Serca oraz psychoterapeutki. Autorka szczegółowej analizie poddaje negatywne skutki wychowywania się dziewczynek w rodzinach dewiacyjnych czy nawet patologicznych. Jednak nie każdemu tematyka dysfunkcji jest bliska, pojawia się więc pytanie: kim w zasadzie są Dorosłe Dzieci z Domów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Chłopiec wybiera się na polowanie na kraby, jednak zamiast nich między skałami znajduje zwłoki owinięte w folię. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej z miasteczka w tajemniczych okolicznościach zniknęła 4-osobowa rodzina. Krzątający się po domu pies, rozlane na podłodze mleko, obiad wciąż gotujący się na gazie – wszystko przemawia za tym, że rodzina Lingów nagle, najprawdopodobniej pod przymusem, opuściła swój przybytek. Zrozpaczona siostra zaginionej prosi Davida Rakera – prywatnego detektywa specjalizującego się w odnajdywaniu zaginionych – o pomoc w odnalezieniu jej rodziny. Czy uda mu się tego dokonać? Jaki związek ma zniknięcie rodziny ze zwłokami odnalezionymi na plaży?
Akcja w książce przeplatana jest z retrospekcją z czasów przed zniknięciem rodziny. W ten sposób autor stopniowo zdradza nam, co przyczynić się mogło do zniknięcia Carrie, Paula, Annabelle i Olivii. Narracja w większości jest prowadzona w pierwszej osobie, co początkowo może trochę dziwić, ale wkrótce wychodzi nawet na plus.
Spośród wszystkich postaci tą, która najbardziej przypadła mi do gustu był Healy – choleryk, były policjant, sfrustrowany faktem, że nie może już wykonywać zawodu, który kocha. Jak można się domyśleć – popełnione w miasteczku morderstwo wcale nie ułatwia mu zapomnieć o ciężkiej, choć dającej poczucie spełnienia służbie. Wątek związany z Healy’m nie jest zbyt długi, w zasadzie jego postać dosyć szybko znika z głównej fabuły, ale nie umniejsza to faktu, że jest on najbardziej wyrazisty ze wszystkich bohaterów. Pozostałe postacie są dość pospolite, wyjątek stanowi wręcz niezniszczalny David Raker, którego chyba nic i nikt nie jest w stanie pozbawić życia…
Tim Weaver niesamowicie buduje napięcie w książce i fenomenalnie opisuje krajobrazy, w jakich rozgrywa się fabuła. Miałam zamiar ocenić tę książkę bardzo wysoko, jednak z zakończeniem autor mocno przedobrzył… Sam finał jest przerysowany i niestety mnie rozczarował. Weaver tak bardzo chciał zaskoczyć czytelnika, że niestety nie wyczuł granicy, w której niespodzianek wystarczy już kategorycznie zaprzestać.
Chłopiec wybiera się na polowanie na kraby, jednak zamiast nich między skałami znajduje zwłoki owinięte w folię. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej z miasteczka w tajemniczych okolicznościach zniknęła 4-osobowa rodzina. Krzątający się po domu pies, rozlane na podłodze mleko, obiad wciąż gotujący się na gazie – wszystko przemawia za tym, że rodzina Lingów nagle,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dziennikarka radiowa Julia Zan zajmuje się prowadzeniem autorskiej audycji o artefaktach z przeszłości. Kobieta wpada na trop kufla Messenhammera oraz pewnej broszki, po czym bez opamiętania zagłębia się w tajemnice, które do tej pory pozostały nieodkryte. Jednak podczas gromadzenia informacji Julia napotyka na swojej drodze sporo przeciwności. Czy mimo piętrzących się trudności dziennikarce uda się ustalić historię owych przedmiotów?
Głównym i zarazem najciekawszym wątkiem jest ten dotyczący Magdaleny – rzekomej czarownicy, która wbrew panującym konwenansom miłością obdarzyła człowieka ze społecznego marginesu. Źle ulokowane uczucia mogą być przyczyną nie tylko wielu problemów, ale i śmierci. Czy tak będzie w tym przypadku?
Autorka w swojej książce prezentuje szereg ciekawych informacji o pompatycznie brzmiącym zawodzie - mistrza sprawiedliwości czyli o profesji kata. Społeczne potępienie, wątpliwość w winę skazanych czy w końcu strach przed spartaczeniem ostatecznego „cięcia” to zaledwie kilka z naprawdę wielu dylematów towarzyszącym osobom, które w przeszłości trudniły się tym zawodem. Choć wydawać by się mogło, że człowiek, który bez skrupułów pozbawia innych życia nie powinien się nim określać to autorce udało się wykreować ludzkie oblicze kata.
„Dziewczyna kata” klasyfikowana jest jako literatura piękna, lecz znaleźć tam można elementy charakterystyczne dla obyczajówek, a nawet thrillera. Zagadkowa historia kufla Messenhammera intryguje odbiorcę, a sama autorka umiejętnie dozuje napięcie, jak i informacje z nim związane.
Czytelnik wdrażany jest w historię za pośrednictwem dwóch osi czasowych – współczesnej z roku 2018 oraz historycznej z 1615. Z obu perspektyw fabuła poprowadzona jest znakomicie. Magda Knedler potrafi nie tylko zachwycić czytelnika autentyczną narracją dzisiejszej rzeczywistości, ale i odtworzyć na kartach swojej książki XVII-wieczny klimat Wrocławia za co czynię w jej kierunku głębokie ukłony uznania.
Dziennikarka radiowa Julia Zan zajmuje się prowadzeniem autorskiej audycji o artefaktach z przeszłości. Kobieta wpada na trop kufla Messenhammera oraz pewnej broszki, po czym bez opamiętania zagłębia się w tajemnice, które do tej pory pozostały nieodkryte. Jednak podczas gromadzenia informacji Julia napotyka na swojej drodze sporo przeciwności. Czy mimo piętrzących się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Krew. Pieniądze, medycyna, tajemnice” to kompendium wiedzy o najcenniejszym płynie na świecie, który przemieszcza się w żyłach każdego z nas. Dlaczego jednak tak mało osób decyduje się nim podzielić z innymi? Z tymi, którzy potrzebują jej najbardziej?
Rose George w swojej książce udzieli nam wyczerpujących odpowiedzi za pytania, zarówno te fundamentalne, jak i te, których nie zadaje się głośno. Dowiemy się m.in. tego jak rozwijało się krwiodawstwo, jak wygląda życie osób z HIV czy hemofilią oraz co było przełomowe w nastaniu epoki transfuzji. Poznamy także sposoby, za pomocą których zachęca się ludzi do oddawania krwi oraz przybliżona zostanie nam rola pijawek we współczesnej medycynie. Zakres tematyczny jest ogromny, jednak wspólnym mianownikiem w każdym rozdziałów jest tytułowa krew.
Rose George konfrontuje czytelnika ze skrajnie różnymi postawami odnośnie krwi. A wszystko to zależne jest najczęściej od przyjętego światopoglądu czy położenia geograficznego. Świadkowie Jehowy, którzy przetoczenie krwi uznają za grzech; naziści, którzy podczas wojny woleli ponieść śmierć niż poddać się transfuzji krwi pochodzącej od osoby nie-Aryjskiej czy kobiety z zachodniego Nepalu, które podczas miesiączki nie mogą przestąpić progu własnego domu, gdyż uznaje się je za „nieczyste”.
Zabrakło mi niestety informacji na temat Zasłużonych Honorowych Dawców Krwi i tego, na jakie przywileje mogą liczyć. Za to przesadna ilość stron została poświęcona krwi menstruacyjnej, która nie budzi szczególnego zainteresowania, a nawet w niektórych momentach ma wręcz przesadnie feministyczny wydźwięk. W moim odczuciu w niektórych fragmentach książki autorka za bardzo skupiła się na tematach błahych, a zdecydowanie za mało uwagi poświęciła interesującym zagadnieniom.
Książka autorstwa Rose George jest pozycją wskazaną dla osób, które chcą pogłębić swoją wiedzę na temat krwi. Mogą być to zarówno Honorowi Dawcy Krwi, osoby które jej oddawanie dopiero rozważają, studenci medycyny czy choćby przeciętny Kowalski, lubujący się nieszablonowych ciekawostkach.
„Krew. Pieniądze, medycyna, tajemnice” to kompendium wiedzy o najcenniejszym płynie na świecie, który przemieszcza się w żyłach każdego z nas. Dlaczego jednak tak mało osób decyduje się nim podzielić z innymi? Z tymi, którzy potrzebują jej najbardziej?
Rose George w swojej książce udzieli nam wyczerpujących odpowiedzi za pytania, zarówno te fundamentalne, jak i te,...
Gabor Horthy wybitny orientalista zagłębia się w legendę o Fleciście z Hameln. Jednak im bardziej Horthy wnika w tajniki tej historii, w tym większe niebezpieczeństwo popada. Legenda głosi, iż niegdyś miasteczko Hameln cierpiało z powodu plagi szczurów. Kiedy tajemniczy jegomość zaoferował pozbycie się ich w zamian za zapłatę – spotkał się z odmową. W ramach zemsty wyprowadził wszystkie dzieci z miasta, wabiąc je dźwiękami fletu. Najmłodsi nigdy nie wrócili.
Współcześnie w tajemniczych okolicznościach giną wszyscy, którzy nadmiernie zainteresowali się tą historią. Czy Horthy’emu uda się wyjaśnić zagadkę i pozostać przy życiu?
Nie można pominąć istotnej kwestii dotyczącej tego, jak dobrze napisana jest to książka. Autor posiada ogromną wiedzę i wyjątkowo umiejętnie przelewa ją na papier. Z uwagi na to, że sam Aleksander Michalak zajmuje się badaniami nad historią i religią Bliskiego Wschodu, nie jest mu obca także demonologia czy angelologia biblijna miałam silne poczucie, że główny bohater jest jego odpowiednikiem. Odpowiedź na pytanie czy autor wzorował Horthy’ego na sobie wolałabym pozostawić w sferze swoich własnych domysłów, bo właśnie zagadkowość związana z tym zagadnieniem była dla mnie pociągająca. Odnosząc się do pozostałych postaci – jest ich naprawdę niewiele i chyba to wskazałabym jako małą wadę tej pozycji.
Początkowo nie byłam co do tej książki przekonana, momentami było nudnawo, a historyczna nomenklatura przytłaczała, bo była dla mnie obca przez co także niezrozumiała. Tym, co trzymało mnie przy lekturze był niesamowicie osobliwy klimat tej książki. Absolutnie nie do podrobienia.
„Denar dla Szczurołapa” pewnością nie przypadnie do gustu każdemu z uwagi na dużą ilość historycznych odniesień, fachowego słownictwa i powolną fabułę. Jednak bez wątpienia jest to literatura, którą warto od czasu do czasu do siebie dopuścić i pozwolić jej na to, by na dobre pobudziła naszą wyobraźnię.
Gabor Horthy wybitny orientalista zagłębia się w legendę o Fleciście z Hameln. Jednak im bardziej Horthy wnika w tajniki tej historii, w tym większe niebezpieczeństwo popada. Legenda głosi, iż niegdyś miasteczko Hameln cierpiało z powodu plagi szczurów. Kiedy tajemniczy jegomość zaoferował pozbycie się ich w zamian za zapłatę – spotkał się z odmową. W ramach zemsty...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Społeczeństwo zawsze fascynowało to, co nieosiągalne lub zagadkowe. Trudno o wiedzę bardziej tajemną niż tę, która znajduje się za murami więzienia. Znalezienie się za kratami stanowi przerażającą perspektywę. Jak się okazuje – nie tylko dla więźniów.
Autor niezwykle rzetelnie i transparentnie przedstawia więzienną rzeczywistość, widzianą oczami Strażników Więziennych. O tym, jak bardzo wyniszczający jest zawód klawisza wie zaledwie garstka ludzi. Najczęściej są to osoby, które ten zawód wykonywały lub nadal go sprawują. Od takich właśnie grup Paweł Kapusta zaczerpnął informacji i to na ich opowieściach bazował, pisząc swoją książkę.
Reportaż ten obrazuje uchybienia i patologie, do jakich dochodzi po obu stronach krat. Poznajemy kuriozalne historie, których „bohaterami” są zarówno więźniowie, jak i strażnicy. Przeczytamy tutaj o roszczeniowości więźniów, ich przywilejach, resocjalizacji, a raczej jej braku oraz o wielu innych ciekawych zagadnieniach. Podczas czytania niektórych fragmentów towarzyszyło mi poczucie obrzydzenia i wstrętu, bo i jak się go wyzbyć kiedy czytamy o tym, jak więźniowie są w stanie wysmarować się własnymi fekaliami tylko po to, by utrudnić klawiszom wykonywanie obowiązków. Po lekturze można odnieść wrażenie, że tam, gdzie zaczynają się więzienne mury, kończą się granice przyzwoitości.
„Gad. Spowiedź klawisza” to książka bardzo potrzebna i wyjątkowa, bo wiernie oddaje rzeczywistość, a także pozbawiona jest wyolbrzymień. Autor nie kusi się na koloryzowanie historii szokującym słownictwem czy makabreską, bo i bez tego obraz, jaki nakreślił może do głębi poruszyć czytelnika. Książki nie oceniam na maksymalną ilość gwiazdek tylko i wyłącznie dlatego, że po lekturze towarzyszył mi mały niedosyt. Jednak styl autora wyjątkowo przypadł mi do gustu, a po poprzednią, jak i następne reportaże Pawła Kapusty sięgnę z nieskrywaną przyjemnością.
Społeczeństwo zawsze fascynowało to, co nieosiągalne lub zagadkowe. Trudno o wiedzę bardziej tajemną niż tę, która znajduje się za murami więzienia. Znalezienie się za kratami stanowi przerażającą perspektywę. Jak się okazuje – nie tylko dla więźniów.
Autor niezwykle rzetelnie i transparentnie przedstawia więzienną rzeczywistość, widzianą oczami Strażników Więziennych. O...
Mało znany pisarz – Tom Kennedy przeżywa żałobę po swojej ukochanej żonie Rebecce. Chcąc nadać swemu życiu nowy początek, przeprowadza się wraz z synem Jake’m do Featherbank. Mężczyzna nie jest jednak świadomy mrocznej historii miasteczka, w którym 20 lat wcześniej grasował seryjny morderca dzieci o pseudonimie „Szeptacz”. Wkrótce znika kilkuletni chłopiec – Neil Spencer, a modus operandi sprawcy jest identyczny z tym, jaki stosował morderca sprzed lat. Kto stoi za porwaniem 7 latka i czy uda się go ocalić?
„Szeptacz” wywołał w książkowej blogosferze wiele szumu i kontrowersji, a co za tym idzie – mocno podzielił czytelników. Jedni odbiorcy są nim zachwyceni, drudzy zaś zdobywają się na opinie mocno niepochlebne graniczące z hejtem i wyśmiewaniem nieprawdziwości polecajek zawartych przez blogerów. Gusta są różne, szkoda jednak, że wspólne hobby, które w zamyśle ma jednoczyć w tym wypadku dzieli. Szumna promocja nie zawsze musi się wiązać z tym, że książka jest genialna i pozbawiona wad. Tak, jak i książki, które nie doczekały się dobrej promocji nie zawsze są złe. Zdaje się, że niektórzy o tym zapomnieli i bezrefleksyjnie założyli, że „Szeptacz” okaże się być thrillerem nad thrillery.
Najczęstszym zarzutem wobec „Szeptacza” jest to, że w zasadzie mało w nim grozy i z tym stwierdzeniem się zgadzam. W tej książce przeważają wątki obyczajowe; niemożność pogodzenia się ze śmiercią, alkoholizm, problemy wychowawcze i rodzicielskie wyzwania. Podczas lektury w niektórych momentach towarzyszyło mi uczucie niepokoju, a nawet ciarki na plecach, ale tych momentów było stanowczo za mało, jak na thriller. Prędzej skategoryzowałabym tę książkę jako obyczaj kryminalny z nutką dreszczyku.
Jeżeli chodzi o postacie z „Szeptacza” to są zbudowane poprawnie. Jedyną, która wydała się mi się mało autentyczna to persona kilkuletniego Jake’a, który operował językiem i słowami nie gorzej niż dorośli bohaterowie. Z kolei postacią, która zdobyła moje uznanie jest Pete – policjant zmagający się z alkoholizmem i błędami przeszłości. Wbrew pozorom spodobało mi się również to w jaki sposób autor zakończył wątek z nim związany, bo ten był (przynajmniej dla mnie) nieoczywisty.
„Szeptacz” to bez wątpienia wciągająca i bardzo klimatyczna książka, która spodoba się sympatykom subtelnych thrillerów. Tym, którzy nie są nastawieni wyłącznie na grozę - serdecznie ją polecam.
Mało znany pisarz – Tom Kennedy przeżywa żałobę po swojej ukochanej żonie Rebecce. Chcąc nadać swemu życiu nowy początek, przeprowadza się wraz z synem Jake’m do Featherbank. Mężczyzna nie jest jednak świadomy mrocznej historii miasteczka, w którym 20 lat wcześniej grasował seryjny morderca dzieci o pseudonimie „Szeptacz”. Wkrótce znika kilkuletni chłopiec – Neil Spencer, a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W jednym z katowickich kościołów zamordowany zostaje ksiądz Nosol - powszechnie znany i nielubiany duchowny. Swoimi konserwatywnymi poglądami oraz kazaniami zaskarbił sobie wielu wrogów. Śledczy niemal od razu wiedzą, kto może stać za wyrachowaną zbrodnią. Jednak z biegiem czasu sprawy zaczynają się komplikować – pojawia się kolejna ofiara. Czy policjantom uda się powstrzymać mordercę nim ponownie dokona krwawej egzekucji?
Blurb brzmiał dla mnie dość nieprzekonująco, bo przecież to, co próbuje się zaoferować w nim czytelnikowi znajdziemy w masie kryminałów. Głęboko wierzyłam, że „Wiara” urzeknie mnie czymś innowacyjnym. Czymś, czego nigdy wcześniej w żadnym kryminale nie spotkałam. I tak też się stało. W kryminałach policyjnych utarł się schemat, gdzie każdy policjant najczęściej jest rozwodnikiem, oddanym swojemu najukochańszemu „hobby” – alkoholizmowi. Trudno żywić do autorów o to pretensje, gdyż takie problemy są dość powszechne w prywatnym życiu funkcjonariuszy. Jednak taki model z biegiem czasu zaczyna czytelnika nudzić. Aż tu nagle Piotr Wójcik wychodzi naprzeciw z propozycją bohatera, jakim jest Paweł Góralczyk. Góral to postać nadzwyczaj udana i przemyślana; cierpi na zaburzenia lękowe uogólnione, a przy jego schorzeniu praca w Policji jest subtelnie mówiąc niewskazana. Tytułowa „wina” ma z nim wiele wspólnego, bowiem w przeszłości dopuścił się on czynu godnego potępienia, a jego wyalienowanie i pedantyzm wydają się być pokutą za grzech popełniony ponad 20 lat temu. Paweł to przede wszystkim zdziwaczały odludek, tłumiący w sobie emocje, a w dodatku indywidualista. Jak można się domyślić – nie jest to dobry materiał na członka formacji, w której przoduje praca zespołowa. Z racji, że narracja prowadzona jest z kilku perspektyw mamy sposobność poznać także Anię – lewicową aktywistkę oraz Marcina „Wiśnie” Wiśniewskiego, którego najprościej określić można jako windykatora – amatora.
Jestem zmuszona odebrać 1 za zakończenie, które było dla mnie odrobinę abstrakcyjne – zwłaszcza wątek z panią psycholog. Nie mniej jednak „Wina” jest genialnym, przemyślanym debiutem, godnym polecenia.
W jednym z katowickich kościołów zamordowany zostaje ksiądz Nosol - powszechnie znany i nielubiany duchowny. Swoimi konserwatywnymi poglądami oraz kazaniami zaskarbił sobie wielu wrogów. Śledczy niemal od razu wiedzą, kto może stać za wyrachowaną zbrodnią. Jednak z biegiem czasu sprawy zaczynają się komplikować – pojawia się kolejna ofiara. Czy policjantom uda się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Na przedmieściach Londynu pojawia się zupełnie naga kobieta imieniem Faith, która nie ma pojęcia, kim jest. Zna jedynie swoje imię i cel misji, na której wykonanie ma 48 godzin. Wiedziona zaledwie przeczuciem zaczyna dokonywać krwawej rzezi na osobach z gangsterskiego półświatka. Sprawą brutalnych morderstw zajmuje się Nell Palicki . Czy silnej i nieustraszonej policjantce uda się położyć kres serii zabójstw?
W tej książce zdecydowanie górują postaci kobiece i to z ich perspektyw prowadzona jest narracja. Faith można określić jako terminatorkę, której obce jest poczucie strachu, a dokonywane przez nią zbrodnie najdoskonalej oddają jej bezwzględne, brutalne podejście. To kobieta chłodna, metodyczna, wyrachowana i w zasadzie pozbawiona wszelkich uczuć i moralności. Drugą z bohaterek jest Nell Palicki, która sławę w policyjnych szeregach zyskała za sprawą ujęcia groźnego Rzeźnika z Greenwich. Palicki jest uosobieniem kobiety z jajami, z którą niejedna czytelnika z pewnością będzie mogła się utożsamić. Skonstruowanie bohaterki z pazurem jest dla współczesnych autorów nie lada sztuką, bo często zamiast autentycznych i silnych kobiet, powstają postacie karykaturalne i niezdrowo feministyczne. Ale, o dziwo, nie zadziało się tak w tym przypadku.
Muszę przyznać, że początkowo miałam mieszane uczucia, co do tej pozycji. Wprowadzenie do kryminału elementów metafizycznych stanowiło dla mnie absolutną nowość, jednak finalnie wyszło to nawet na plus. Wad w tej książce doszukałam się zaledwie dwóch. W pewnym momencie pojawiły się różne scenariusze tego, jak mógł zakończyć się jeden z wątków. Według mnie wprowadziło to niepotrzebny zamęt i komplikowało i tak zagmatwaną fabułę. Oprócz tego autor szczególnie upodobał sobie słowo „poły”, które pojawiało się w książce niemal co chwilę. Jednak wymienione mankamenty nie są znaczące i nie odbierają przyjemności z lektury.
Dorian Zawadzki w swojej debiutanckiej powieści udowadnia, że nie trzeba sięgać po zachodnich twórców, by móc poczuć brytyjski klimat. Lektura „Selekcjonera” zagwarantuje Wam dużo mocnych wrażeń i ukaże kryminał ze strony, której jeszcze nie znaliście.
Na przedmieściach Londynu pojawia się zupełnie naga kobieta imieniem Faith, która nie ma pojęcia, kim jest. Zna jedynie swoje imię i cel misji, na której wykonanie ma 48 godzin. Wiedziona zaledwie przeczuciem zaczyna dokonywać krwawej rzezi na osobach z gangsterskiego półświatka. Sprawą brutalnych morderstw zajmuje się Nell Palicki . Czy silnej i nieustraszonej policjantce...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W miejscowości Maine grozę budzi Strażnica Bodiego należąca niegdyś do kapitana statku, który swoją miłość do morza przepłacił życiem. Upiorna rezydencja ze swoją 150 letnią historią pochłonęła każdą kobietę, która odważyła się w niej zamieszkać. Nową lokatorką położonego na wzgórzu domu zostaje Ava – autorka książek kulinarnych, uciekająca przed swoimi godnymi powstydzenia grzechami. W czasie jej pobytu w mieście, wyłowione zostają zwłoki kobiety. Jaki związek istnieje pomiędzy topielcem, a osobliwą Strażnicą Brodiego? I czy Avie uda się jej odwrócić ciążącą na domu „klątwę”? „Kształt nocy” to książka eksperymentalna, gdzie autorka uciekła od wypracowanego i właściwego sobie stylu do czegoś zupełnie innowacyjnego. Niestety, eksperyment ten okazał się być nie do końca udany. Zagorzali czytelnicy Tess Geritsen zostali przyzwyczajeni do specyficznego pióra i klimatu, które w tej książce przybrały diametralnie inną formę. Nic dziwnego, że uczucia po przeczytaniu tej pozycji są mieszane.
Poplątanie wątku kryminalnego z paranormalnym budzi w czytelniku ciekawość, ale także śmiech. Postać ducha kapitana z jego osobliwymi skłonnościami zakrawają o komedię. Fabułę książki można uznać za przewidywalną, a momentami nawet absurdalną, co jest wynikiem epizodów mających miejsce pomiędzy główną bohaterką, a duchem kapitana Brodiego. Wyjawienie odbiorcy głęboko skrywanej tajemnicy głównej bohaterki jest niemiłosiernie odwlekane, czytelnik otrzymuje zaledwie strzępy informacji, co niewątpliwie podtrzymuje napięcie, ale mniej cierpliwych – irytuje. Akcja prowadzona w atmosferze wiszącej groźby śmierci faktycznie wciąga, jednak intensywność przewracania kartek ma w tym wypadku niewiele wspólnego z jakością, jaką oferują.
Najnowsza książka Tess Gerritsen jest całkowitym zaprzeczeniem jej dotychczasowych pozycji. Wprowadzenie elementów fantasmagorycznych stanowi ciekawe urozmaicenie, jednak niepozbawione jest kilku wad. Autorka wyszła poza doskonale opanowane przez nią pole thrillerów medycznych i niestety trochę pobłądziła. Pozostaje mieć nadzieję, że szybko powróci na właściwe tory.
W miejscowości Maine grozę budzi Strażnica Bodiego należąca niegdyś do kapitana statku, który swoją miłość do morza przepłacił życiem. Upiorna rezydencja ze swoją 150 letnią historią pochłonęła każdą kobietę, która odważyła się w niej zamieszkać. Nową lokatorką położonego na wzgórzu domu zostaje Ava – autorka książek kulinarnych, uciekająca przed swoimi godnymi powstydzenia...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Autorka w swojej książce „Aż do śmierci” oddaje głos kobietom, które po latach upokorzeń odpowiedziały przemocą na przemoc i zabiły swoich agresorów. Konsekwencje tego działania ponoszą i ponosić będą przez długie lata za murami więzienia. Jak z ofiary stały się sprawcami? Co spowodowało, że zdecydowały się na tak drastyczne posunięcie? I w końcu – czy żałują tego, co zrobiły? Na te i wiele innych pytań odpowie 8 kobiet, z którymi autorka przeprowadziła wyczerpujące wywiady. Jednak wiedza, którą oferuje ta książka znacznie wykracza poza obszar tego, co chciałoby się wiedzieć. Piekło, jakiego doświadczyły bohaterki książki jest wręcz niewyobrażalne. Obdarte z godności, pozbawione poczucia bezpieczeństwa i człowieczeństwa podjęły desperacki krok – zabiły. Jednak kara w postaci więzienia nie jest dla nich tak dotkliwa, jak egzystencja w poczuciu winy za to, że odebrały życie.
Ofiary przemocy domowej często spotykają się z szorstką krytyką otoczenia, które bierną postawę bitych kobiet utożsamia z faktem, iż czerpią one masochistyczną przyjemność ze stosowanej wobec nich przemocy. Tak zaściankowe postrzeganie sytuacji wynika najczęściej z niewiedzy i stereotypowego myślenia. Bez znajomości podstawowych mechanizmów psychologicznych, warunkujących zjawisko przemocy domowej – jakakolwiek próba zrozumienia postępowania kobiet, które tkwią w związkach przemocowych jest w zasadzie niemożliwa. Autorka w bardzo przystępny sposób zapoznaje czytelnika z psychologicznym aspektem przemocy w rodzinie oraz omawia specyfikę dysfunkcyjnego schematu zachowań ofiar, jak i sprawców.
Przemoc w rodzinie jest zjawiskiem, które mimo, iż występuje powszechnie – wciąż jest tematem niewystarczająco zgłębionym. Dzięki książce autorstwa Darii Górki poznajemy historie kobiet, których życie zostało zdominowane przez ból, strach i nienawiść – uczucia, które doprowadziły do dramatycznego odwrócenia ról. „Aż do śmierci” nie tylko otwiera oczy na przemoc, ale co ważniejsze – pomaga ją zrozumieć.
Autorka w swojej książce „Aż do śmierci” oddaje głos kobietom, które po latach upokorzeń odpowiedziały przemocą na przemoc i zabiły swoich agresorów. Konsekwencje tego działania ponoszą i ponosić będą przez długie lata za murami więzienia. Jak z ofiary stały się sprawcami? Co spowodowało, że zdecydowały się na tak drastyczne posunięcie? I w końcu – czy żałują tego, co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wędkarze odnajdują bezgłowe zwłoki kobiety w Warcie. Kilka godzin później makabrycznego odkrycia dokonuje pracownik barki – w foliowej reklamówce znajduje głowę. Sytuacja znacząco się komplikuje, gdy na jaw wychodzi, że głowa nie pasuje do ciała. Czy po ulicach Poznania grasuje seryjny morderca kobiet? Skąd sprawca czerpie inspirację w sposobie dokonywania swoich zbrodni?
Akcja ma miejsce latem 1985 roku w momencie kwitnącego w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej komunizmu. Ryszard Ćwirlej w swojej książce nie tylko dobrze posługuje się słowem, ale przede wszystkim jak nikt inny potrafi odwzorować realia tamtych czasów. Choć epokę PRLu znam jedynie z opowiadań to dzięki obrazowemu językowi autora miałam poczucie, że te czasy są mi znajome i to z autopsji.
Fabuła tocząca się na pierwszych stronach książki jest stosunkowo dynamiczna – niemal od razu mamy trupa i to nie w jednym kawałku. W następstwie znalezienia denatki milicja rozpoczyna śledztwo, jednak prowadzone czynności ani trochę nie zbliżają funkcjonariuszy do ujęcia sprawcy. I tak przez niemal 400 stron nie dzieje się nic. Właśnie dlatego zagadka kryminalna wydawała mi się rozwleczona – akcja toczy się żółwim tempem i choć taki sposób prowadzenia fabuły lubię to tutaj coś nie zagrało. Książkę oceniam tak nisko także z uwagi na to, że nie do końca jestem wielkim sympatykiem kryminałów retro i najprawdopodobniej nigdy nim nie zostanę. Potrafię jednak docenić dobre pióro i rzadko spotykaną umiejętność budowania klimatu przez autora, a te w odniesieniu do Pana Ćwirleja są niepodważalne.
Nieudolność, opieszałość, pijaństwo ekipy dochodzeniowo-śledczej , prymitywny milicyjny humor i hektolitry alkoholu wypijane przez funkcjonariuszy – to wszystko znajdziemy w pierwszym tomie cyklu Milicjantów z Poznania. „Upiory spacerują nad Wartą” to kryminał retro, który szczególnie przypadnie do gustu osobom, które z sentymentem wracają pamięcią do czasów PRLu lub dopiero pragną poznać ich specyfikę – a w tych rolach powyższa pozycja sprawdzi się wprost idealnie.
Wędkarze odnajdują bezgłowe zwłoki kobiety w Warcie. Kilka godzin później makabrycznego odkrycia dokonuje pracownik barki – w foliowej reklamówce znajduje głowę. Sytuacja znacząco się komplikuje, gdy na jaw wychodzi, że głowa nie pasuje do ciała. Czy po ulicach Poznania grasuje seryjny morderca kobiet? Skąd sprawca czerpie inspirację w sposobie dokonywania swoich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Uwikłany w polityczne środowisko Klaudiusz Lewandowski zostaje poważnie ranny w wypadku drogowym. Początkowo niewinne zdarzenie przybiera jednak niespodziewany obrót. Ponadto niejaki Propheta dokonuje zemsty na grzesznikach. Niektórzy na własnej skórze przekonają się, że kara z ręki samozwańczego proroka będzie niezwykle bolesna.
Nie przepadam za wątkami religijnymi i politycznymi w książkach, a szczególnie w kryminałach. Jak się okazało, w „Świat Ci nie wybaczy” były to wątki poniekąd wiodące. I jakież było moje zdziwienie, że fantastycznie mi się to czytało! Natomiast najważniejszym dla mnie tematem, jaki został poruszony na kartach tej pozycji było zjawisko przemocy domowej. Ten rodzaj patologii społecznej jest mi bardzo dobrze znany za sprawą wielu przeczytanych na ten temat pozycji naukowych. I niezmiernie mnie cieszy, że autorzy kryminałów coraz chętniej decydują się na usytuowanie tego procederu w swoich powieściach. Cyryl Sone poruszył go także w swojej książce i zrobił to z bardzo dobrym oddaniem realiów tego procesu. Dotkliwa przemoc psychiczna przejawiająca się wymyślnymi torturami, których śladów gołym okiem nie widać. Tworzenie atmosfery strachu o siebie, swoich bliskich, nieprzewidywalność działań przemocowca, celowa agresja wobec zwierząt. Czy wreszcie fazy przemocy domowej i właściwa im charakterystyka. Wszystkie wspomniane elementy znalazły się w niniejszej książce i zostały wiernie ukazane.
Autor w napisanym przez siebie posłowiu wspomniał o pewnego rodzaju monopolizacji uwagi autorów kryminałów na morderstwach. I w zasadzie mogłoby się to wydawać oczywiste. Jest celowe pozbawienie kogoś życia – jest kryminał. Natomiast Sone łamie ten schemat i udowadnia, że katalog przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu jest znacznie szerszy i wcale nie mniej ciekawy od najczęstszego kryminalnego motywu morderstwa.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak.
Uwikłany w polityczne środowisko Klaudiusz Lewandowski zostaje poważnie ranny w wypadku drogowym. Początkowo niewinne zdarzenie przybiera jednak niespodziewany obrót. Ponadto niejaki Propheta dokonuje zemsty na grzesznikach. Niektórzy na własnej skórze przekonają się, że kara z ręki samozwańczego proroka będzie niezwykle bolesna.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNie przepadam za wątkami religijnymi i...