Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , ,

Z bajkami typu "5 minut przed snem" zazwyczaj jest tak, że ta treść raczej jest w okrojonej wersji. Tutaj mamy bajki o przygodach Bluey i jej rodziny, oparte na odcinkach serialowych. Rozdział w książce jest skróconym odcinkiem z serialu. Nie mniej i tak książka jest naszą jedną z ulubionych bo to Bluey. ♥️ Choć chętnie przeczytała bym książkę z bardziej rozbudowanymi przygodami.

Dla naszej rodziny Bluey to bezdyskusyjnie najlepsza, najpiękniejsza, najbardziej wartościowa, najbardziej wzruszająca, ciepła i zabawna bajka, jaką kiedykolwiek widzieliśmy.

Poznaliśmy dużo bajek ze względu na naszą pięcioletnią córkę i bardzo dużo z tych bajek po sprawdzeniu odrzuciliśmy, bo uznaliśmy, że się nie nadają, że treść jest nieodpowiednia dla naszego malucha, ale Bluey od razu trafiła do naszego serca i już tam została.

Bardzo często oglądamy ją całą rodziną. I mimo, że większość odcinków znamy na pamięć, to niejednokrotnie z mężem wzruszamy się przy różnych historiach.

Ta bajka naprawdę jest cudowna, magiczna, ciepła, urocza i ma najlepszy soundtrack jaki kiedykolwiek słyszałam w bajkach. ♥️

Do tego jest wspaniałą kopalnią pomysłów do zabaw z dziećmi.
I przemyca mnóstwo mądrości życiowych, których powinniśmy uczyć nasze malucy, a i rodzice znajdą smaczki dla siebie. ☺️

Polecamy z całego serca, bo naprawdę warto poznać rodzinę Łączków. ♥️

Z bajkami typu "5 minut przed snem" zazwyczaj jest tak, że ta treść raczej jest w okrojonej wersji. Tutaj mamy bajki o przygodach Bluey i jej rodziny, oparte na odcinkach serialowych. Rozdział w książce jest skróconym odcinkiem z serialu. Nie mniej i tak książka jest naszą jedną z ulubionych bo to Bluey. ♥️ Choć chętnie przeczytała bym książkę z bardziej rozbudowanymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Szczerze mówiąc nie za wiele pamiętałam z tej historii ze swojego dzieciństwa. Chyba nawet nigdy jej nie przeczytałam. Kojarzyłam tylko główny wątek, czyli doktora Dolittle rozmawiającego ze zwierzętami.

Gdy zobaczyłam to wydanie, pomyślałam, że to dobry moment, żeby nadrobić zaległości i przy okazji zapoznać z tą historią córkę.

I owszem zapał miałyśmy przez cztery pierwsze rozdziały, później była już walka żeby to doczytać, w końcu odłożyłyśmy na kilka tygodni, aż do dziś kiedy po nią sięgnęłam i doczytałyśmy jednym tchem, ale nie z fascynacją i wypiekami na twarzy, tylko raczej siłą rozpędu, żeby mieć już z głowy.

Wiem, że to klasyka dziecięca, ale jak dla mnie trochę nudna. Córce też za bardzo się nie podobała, a nawet tam gdzie były jakieś akcje z piratami, to kazała przewrócić kartkę bo się bała.
Dla mnie osobiście wieje nudą i nie podoba mi się słownictwo jakiego używały między sobą zwierzęta. Średnio mi to odpowiada w książce dla dzieci.

Ogólnie sam wątek człowieka rozmawiającego ze zwierzętami fajny, ale w moim odczuciu nie jest ciekawie poprowadzony, bo z tego nic nie wynika. Ta książka to taka typowa przygodówka, która może bardziej zaciekawi chłopców niż dziewczynki, ze względu na pirackie akcje.

Szczerze mówiąc nie za wiele pamiętałam z tej historii ze swojego dzieciństwa. Chyba nawet nigdy jej nie przeczytałam. Kojarzyłam tylko główny wątek, czyli doktora Dolittle rozmawiającego ze zwierzętami.

Gdy zobaczyłam to wydanie, pomyślałam, że to dobry moment, żeby nadrobić zaległości i przy okazji zapoznać z tą historią córkę.

I owszem zapał miałyśmy przez cztery...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Szczerze to nie wiem co powiedzieć. Gdy trafiłam pierwszy raz na książkę, od razu zachwyciłam się opisem obiecującym dużo magii i baśni. Byłam bardzo podekscytowana, (chyba nawet bardziej niż moja córka, bo ostatecznie czytać dokończyłam sama.)

Spodziewałam się naprawdę solidnej dawki baśni w wymyślonym świecie. Zaczęłam czytać i trochę mój entuzjazm siadł. Czemu? Nie wiem w sumie ale odniosłam wrażenie, że w tym baśniowym wyobrażeniu zabrakło baśni.

Owszem, są tam istoty zwane koniberkami, czyli upraszczając małe koniki ze skrzydłami, żyjące w kwiatach łąkowych, mają dość urocze imiona i jak dla mnie tu się magia i baśń kończy, a zaczynają przygody ze zwykłego ludzkiego życia, które troszkę zmodyfikowane pasują też do tych stworzeń, czyli: dzieci dokuczające sobie nawzajem, nieśmiałość, brak przyjaciół, pierwsze miłostki, samotność, różne wypadki tragiczne w skutkach, traumatyczne przeżycia, przeszkody do pokonania w drodze do miłości i takie tam. I w tym wszystkim zabrakło dla mnie takiej prawdziwej magii, takiego efektu woow, tego zachwytu. Czegoś co naprawdę sprawiłoby, że wstrzymałabym oddech. A przede wszystkim, zabrakło mi w tej historii dziecięcego uroku.

Całość nie jest zła, nie mogę tego powiedzieć, jest po prostu taka zwyczajna. Zwyczajne codzienne przygody, niezwyczajnych stworzeń.

Zapowiadało się naprawdę dobrze, ale w tej literaturze dla dzieci zrobiło się za mało literatury dla dzieci, a za dużo elementów dla dorosłych.

Wydaje mi się, że chyba opis książki jest zbyt szumny, bo ja osobiście nie znalazłam w książce aż tyle magii i baśniowego klimatu.

Nie wiem jak mam się odnieść do kwestii odchodzenia starych czy chorych koniberków, na łąkę gdzie zawsze świeci słońce, gdzie nie ma chorób, cierpienia i samotności, a wszyscy są szczęśliwi. To taka metafora naszej śmierci, ale chyba nie do końca urealniona.

Jedyna rzecz jaka bezwarunkowo, od samego początku do samego końca zachwycała mnie i urzekała za każdym razem, to ilustracje. To w nich jest cała magia, urok, delikatność. Dla samych ilustracji warto przeczytać, szkoda tylko, że jest ich tak mało.

Szczerze to nie wiem co powiedzieć. Gdy trafiłam pierwszy raz na książkę, od razu zachwyciłam się opisem obiecującym dużo magii i baśni. Byłam bardzo podekscytowana, (chyba nawet bardziej niż moja córka, bo ostatecznie czytać dokończyłam sama.)

Spodziewałam się naprawdę solidnej dawki baśni w wymyślonym świecie. Zaczęłam czytać i trochę mój entuzjazm siadł. Czemu? Nie wiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mimo, że z autorką już wcześniej się spotkaliśmy, ta książka dopiero teraz wpadła nam w ręce i to całkiem przypadkiem, bo na wyprzedaży w markecie.

Przeczytałyśmy z córką i muszę powiedzieć, że jestem miło zaskoczona. Historie są dość ciekawe i dobrze zbudowane tzn bogate w treść. Często zdarza się, że takie książki posiadają rozdziały wielkości kilku zdań i ledwo człowiek zacznie czytać, a już trzeba kończyć. Tu jednak ta treść jest, co dla mnie jest plusem.
Kolejna rzecz, że opowiadania są takie zwyczajne ale urocze, ciekawe, nie wiele nudą.
Nawet obrazki, które jak dla mnie dość karykaturalnie przedstawiają ludzi, dodają uroku całości.

Jedyny minus jaki daje to za ten rozdział o duchach. Nawet nie wiem dla jakiego wieku dedykowana jest ta książka, ale zakładam, że raczej pewnie w okolicach 5-8 lat. I to mnie zastanawia skąd u autorów potrzeba pisania o starsznych rzeczach w takich książkach, która na ogół jest miła i ciepła.

Moja córka ma niespełna pięć lat i jest na etapie, w którym bardzo boi się wszelkiej maści straszydeł, ten rozdział zaczęłyśmy czytać ale go odpuściłyśmy bo córka się bała. I dla mnie jako dla mamy, która dość uważnie dobiera jej literaturę, fakt istnienia takich wątków jest trochę męczący. Bo zakładam, że moja córka nie jest jedyną, która boi się duchów.

Wiem, ktoś może powiedzieć, że taki etap i skoro się boi to tak jakby ma świadomość ich "istnienia" (choć my dorośli już wiemy, że nie ma się czego bać) więc równie dobrze może poczytać o przygodach innych dzieci, ale ja się nie zgadzam. U nas to nie zdaje egzaminu i taka książka zawsze jest wertowana, żeby tylko minąć te strony.

Poza tym wszystko jest naprawdę okej.

Mimo, że z autorką już wcześniej się spotkaliśmy, ta książka dopiero teraz wpadła nam w ręce i to całkiem przypadkiem, bo na wyprzedaży w markecie.

Przeczytałyśmy z córką i muszę powiedzieć, że jestem miło zaskoczona. Historie są dość ciekawe i dobrze zbudowane tzn bogate w treść. Często zdarza się, że takie książki posiadają rozdziały wielkości kilku zdań i ledwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Siedem dość długich opowiastek. Fajnie opisanych, szczegółowo. No i duży plus za nowe historie, a nie powtarzające się z innych wydań książek. Przynajmniej dla nas są one nowe, bo tylko jeden rozdział wcześniej znałyśmy.

Ale ilustracje trochę mnie rozczarowały. Oczywiście są bardzo odzwierciedlające wygląd bohaterów z bajek, ale spodziewałam się pięknych obrazków na całą stronę jak to Disney, a w rzeczywistości takich obrazków na całą stronę jest tylko kilka na książkę, a reszta to pojedyncze postacie na białym tle.

Treść okej, bardzo fajna i ciekawa, ale ilustracje to trochę taka uboższa wersja innych Kubusiowych książek.

Siedem dość długich opowiastek. Fajnie opisanych, szczegółowo. No i duży plus za nowe historie, a nie powtarzające się z innych wydań książek. Przynajmniej dla nas są one nowe, bo tylko jeden rozdział wcześniej znałyśmy.

Ale ilustracje trochę mnie rozczarowały. Oczywiście są bardzo odzwierciedlające wygląd bohaterów z bajek, ale spodziewałam się pięknych obrazków na całą...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Martynka w krainie baśni Gilbert Delahaye, Marcel Marlier
Ocena 7,4
Martynka w kra... Gilbert Delahaye, M...

Na półkach: , , , , ,

W książce jest kilka opowiadań o różnych przygodach Martynki. Morału w żadnym z nich raczej się nie doszukałam. Jak dla mnie są to typowe przygody małej dziewczynki. A to piesek jej uciekł, a to uczy się jeździć konno, a to zajmuje się młodszymi dziećmi.

Nie wiem czy właśnie tego się spodziewałam czytając te wszystkie opinie, czy odrobinę czegoś innego. Ale niektóre z opowiadań były trochę naciągane jak na bajkę dla dzieci, np to zajmowanie się młodszymi maluchami. Trochę dziwne.

Dużo tekstu, pojedyncze opowiastki są dość długie, ale szczerze nie zrozumiałam po co wplecione są w tekst te rymy. To znaczy, rymy okej, ale jak dla mnie to fajnie by było jakby cały tekst się rymował. A nie jedno czy dwa zdania na kilka stron opowiadania.

Oceniając treść to, książka ta nie jest ani zła, ani dobra, nie mam do niej jakiegoś sentymentu, nie zachwyciła mnie, nie rozczarowała, ale córeczce się spodobała (już mówi, że chce mieć więcej książek o Martynce). Choć czytając musiałbyś my pominąć pierwszy rozdział, bo bała się ilustracji tego śliwkowego potwora.

A jeśli chodzi o ilustracje, to są bardzo piękne, bardzo realistyczne i naprawdę ciężko oderwać od nich wzrok. Chyba one bardziej mnie zachwyciły niż sama treść.

W książce jest kilka opowiadań o różnych przygodach Martynki. Morału w żadnym z nich raczej się nie doszukałam. Jak dla mnie są to typowe przygody małej dziewczynki. A to piesek jej uciekł, a to uczy się jeździć konno, a to zajmuje się młodszymi dziećmi.

Nie wiem czy właśnie tego się spodziewałam czytając te wszystkie opinie, czy odrobinę czegoś innego. Ale niektóre z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Z takimi książkami zawsze mam problem przy ocenie. To książka dla dzieci, więc oczywistym jest, że będzie dużo ilustracji, a mniej tekstu, a jednak mam jakiś niedosyt.

Przesłanie jest takie, że warto przezwyciężać swoje lęki, chociażby po to aby przeżywać mnóstwo przygód, które czekają na nas gdzieś w świecie. Ale samo wykonanie, jak dla mnie pozostawia wiele do życzenia, bo moim zdaniem tutaj brak odwagi i lęk, przed różnymi rzeczami jest wyśmiany.

Mamy pokazany przykład zajączka, który nie wychodził z domu bo się bał wszystkiego, aż do momentu, gdy został zmuszony przez przyjaciółkę, która w końcu obraża się, wyśmiewa go i wychodzi. I dopiero brak jej obecności zmusza zajączka do wyjścia na zewnątrz. Dalej wcale nie jest lepiej.
Szukając jej, zaczął spotykać zwierzęta leśne, które wychwalały Lunę, bo jest odważna, bo robi różne szalone rzeczy itd.

Ja to odebrałam w ten sposób, że strach przed różnymi rzeczami jest wyśmiewany, że ktoś kto nie jest odważny nie jest fajny. Taki wydźwięk ma dla mnie ta książka.

No i co za tym idzie mam taki niedosyt w zakończeniu. Bo wydaje mi się, że zakończenie treścią nie jest adekwatne, do początku, gdzie tam było więcej opisu. Autorka mogła poświęcić więcej na opisanie tego, jakie zmiany zaszły w zajączku. Co się stało, że zdecydował się odważyć albo zaryzykować. A tak to na początku jego brak odwagi, przestawiony jest jako wielki problem, a na końcu tylko jedno zdanie, które jest jego pożegnaniem i cudownym rozwiązaniem.

Przeczytałyśmy z córką, podobały jej się ilustracje, mi zresztą też, nie ma co ukrywać, że są bardzo urokliwe, ale nie wydaje mi się, żeby wzięła sobie do serca samą treść i to co autorka chciała przekazać.

Z takimi książkami zawsze mam problem przy ocenie. To książka dla dzieci, więc oczywistym jest, że będzie dużo ilustracji, a mniej tekstu, a jednak mam jakiś niedosyt.

Przesłanie jest takie, że warto przezwyciężać swoje lęki, chociażby po to aby przeżywać mnóstwo przygód, które czekają na nas gdzieś w świecie. Ale samo wykonanie, jak dla mnie pozostawia wiele do życzenia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Dziesięć uroczych opowiastek o Kubusiu Puchatku i jego przyjaciołach. Z każdej można się czego nauczyć, coś wyciągnąć, coś przemyśleć albo chociaż pośmiać.

Na koniec do każdej opowiastki jest jedno pytanie dotyczące treści. Fajny sposób na uczenie dziecka czytania bądź słuchania ze zrozumieniem.

Obrazki bez dwóch zdań są magiczne. ♥️

Dziesięć uroczych opowiastek o Kubusiu Puchatku i jego przyjaciołach. Z każdej można się czego nauczyć, coś wyciągnąć, coś przemyśleć albo chociaż pośmiać.

Na koniec do każdej opowiastki jest jedno pytanie dotyczące treści. Fajny sposób na uczenie dziecka czytania bądź słuchania ze zrozumieniem.

Obrazki bez dwóch zdań są magiczne. ♥️

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Sześć opowiadań z różnych bajek np. (Kubuś Puchatek, Bambi, Kraina Lodu, Pocahontas), które łączy fakt, że akcja częściowo lub całościowo rozgrywa się w lesie. Pogodne opowieści o przyjaźni, wzajemnej pomocy, dbaniu o przyjaciół, czy zwykłe przygody.

Mimo, że nie jestem fanką tego typu książek (praca zbiorowa) bo zazwyczaj, to są, krótkie bardzo skąpo opisane przygody, które wyglądają nie jak opowieści, a jak ich streszczenie, to jednak ta tutaj bardzo ładnie jest opisana. Jest dużo fajnej treści pozwalającej wczuć się w klimat danej opowieści.

Do tego dochodzą przepiękne bajkowe obrazki.

Sześć opowiadań z różnych bajek np. (Kubuś Puchatek, Bambi, Kraina Lodu, Pocahontas), które łączy fakt, że akcja częściowo lub całościowo rozgrywa się w lesie. Pogodne opowieści o przyjaźni, wzajemnej pomocy, dbaniu o przyjaciół, czy zwykłe przygody.

Mimo, że nie jestem fanką tego typu książek (praca zbiorowa) bo zazwyczaj, to są, krótkie bardzo skąpo opisane przygody,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko Patrick Fanning, Dana Landis, Matthew McKay, Kim Paleg
Ocena 6,6
Kiedy twoja zł... Patrick Fanning, Da...

Na półkach: , , , , , ,

Pokładałam w tej książce naprawdę ogromne nadzieje. Gdy zaczynałam czytać, spojrzałam na spis treści, wydał mi się taki konkretny, rzeczowy, wszystko wyjaśniający, czytelny, łatwy do przyswojenia.

I podświadomie tego samego oczekiwałam od samej treści. Niestety, ale rozczarowałam się.
I naprawdę nie wiem dlaczego. Nie wiem czy to ja nie rozumiem tej książki, czy po prostu ona jest napisana takim językiem, że tego nie da się przyswoić.

Przez większość czasu miałam wrażenie, że ta książka nie udziela konkretnych rad co zrobić w danej sytuacji, tylko pokazuje mnóstwo różnych przykładów "złych" zachowań dzieci. Że jest taka chaotyczna, chłodna, nie łącząca jednego wątku z drugim. Umęczyłam się przy niej okropnie, mimo, że bardzo mi zależało na zapoznaniu się z treścią.

Tak naprawdę jak dla mnie, to dopiero dwa ostatnie rozdziały zostały napisane w prosty, przystępny sposób.

Pokładałam w tej książce naprawdę ogromne nadzieje. Gdy zaczynałam czytać, spojrzałam na spis treści, wydał mi się taki konkretny, rzeczowy, wszystko wyjaśniający, czytelny, łatwy do przyswojenia.

I podświadomie tego samego oczekiwałam od samej treści. Niestety, ale rozczarowałam się.
I naprawdę nie wiem dlaczego. Nie wiem czy to ja nie rozumiem tej książki, czy po prostu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Piaskowy Wilk i prawdziwe wymysły Kristina Digman, Åsa Lind
Ocena 8,1
Piaskowy Wilk ... Kristina Digman, Ås...

Na półkach: , , , , , , , , ,

Szczerze mówiąc, czuję smutek na myśl, że to już koniec.

Nie spodziewałam się takiego zakończenia, zasmuciło mnie i trochę się wzruszyłam. Aczkolwiek uważam, że jest dobrze poprowadzone. Idealnie współgra ze zmianami jakie zaszły u Karusi.

Poza tym moja miłość do Piaskowego Wilka jest niezmienna. ♥️ Cudowna historia - mądra, piękna, śmieszna, delikatna, z morałem.

Wielkie brawa (i to na stojąco), dla autorki za tak fenomenalny pomysł na książkę dla dzieci. Za wykonanie. Za kreację. Za stworzenie Piaskowego Wilka, który błyszczał się i iskrzył się w słońcu, Piaskowego Wilka, który uczył, bawił i pocieszał. Za tę delikatność i lekkość ukrytą w słowach.

Mimo, że wszystkie części napisane były w podobnym duchu, żadna nie była nudna, żadna nie wpędzała w poczucie ciągnącej się historii o niczym.

A mądrość Piaskowego Wilka i sposób w jaki opowiadał Karusi o otaczającym nas świecie, to coś niesamowitego.

Na szczęście córka też polubiła tę serię, więc będziemy do niej wracać.

Uważam, że książki naprawdę są warte polecenia. Mają morał i przesłanie i myślę, że w sam raz idealne dla dzieci, które są na etapie przyjaźni z wymyślonymi istotami. ♥️

Szczerze mówiąc, czuję smutek na myśl, że to już koniec.

Nie spodziewałam się takiego zakończenia, zasmuciło mnie i trochę się wzruszyłam. Aczkolwiek uważam, że jest dobrze poprowadzone. Idealnie współgra ze zmianami jakie zaszły u Karusi.

Poza tym moja miłość do Piaskowego Wilka jest niezmienna. ♥️ Cudowna historia - mądra, piękna, śmieszna, delikatna, z morałem....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Nowe wydanie znanej historii pod szyldem Animowanej Klasyki Disneya. Historia przedstawiona w tej książce, jak wiadomo jest trochę okrojona z oryginału.

Ale to wydanie przepełnione jest mnóstwem obrazków, zdjęć i szkiców. Abstrahując od treści, niektóre z obrazków dla mnie osobiście były bardzo ponure i straszne, inne wręcz bajkowo, magiczne, mi osobiście najbardziej podobają się te szkice z Disneyowskich bajek.

Fajnie, że książka posiada te właśnie rysunki, tak samo jak i na końcu kilka słów o wydaniu i o oryginale, o ludziach, którzy na przestrzeni lat pracowali nad tą historią, ale także słowniczek, wyjaśniający kilka zagadkowych pojęć.

Jeśli chodzi o samą treść. Historia ma potencjał i chyba tę książkę, potraktowałam jako streszczenie bardziej obszernego oryginału, więc bardzo chętnie sięgnę po pierwowzór i przygody Alicji poznam od deski do deski.

Nowe wydanie znanej historii pod szyldem Animowanej Klasyki Disneya. Historia przedstawiona w tej książce, jak wiadomo jest trochę okrojona z oryginału.

Ale to wydanie przepełnione jest mnóstwem obrazków, zdjęć i szkiców. Abstrahując od treści, niektóre z obrazków dla mnie osobiście były bardzo ponure i straszne, inne wręcz bajkowo, magiczne, mi osobiście najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To już kolejna książka w biblioteczce córki, która z mojej perspektywy jest w sumie o niczym. No może tak nie do końca o niczym, ale też nie potrafię odnaleźć w niej większego sensu.
Książka zawiera kilkanaście bajeczek. Jedne są na kilka kartek, inne na ledwo dwie strony, jedne mają jakiś morał, albo chociaż zalążek (rozwija się całkiem nieźle, a koniec jest w jednym zdaniu, zupełnie tak jakby autorce już się nie chciało) co pozwala albo raczej zmusza czytelnika na dopowiedzenie sobie morału samemu, inne znów są typowo przygodowe, opisujące przygody jakiegoś chłopca, dziewczynki albo innej myszki, ale są też takie o niczym, takie jakby kilka zdań opisujące jakąś czynność, wycięte z większego opisu. Ja tak niestety odbieram te historyjki.

Męczą mnie takie zbiory opowiadań, bo to jest nic konkretnego, a ja lubię konkrety. Bo niech to będzie klasyka, albo przygody jakiegoś przedszkolaka, albo przygody misia czy innego zwierzaka, albo książka posiadająca konkretną fabułę mówiąca "o czymś", a to jak jest o wszystkim to tak naprawdę jest o niczym.

Kupiliśmy tę książkę prawie rok temu i dopiero dziś skończyliśmy ją czytać i to trochę dlatego, że sama wygrzebałam ją z czeluści naszej biblioteczki, z postanowieniem dokończenia jej, bo nie lubię jak mi zalega coś na półce.
Dokończona, można odhaczyć, ale nie sądzę, żeby córka wracała do niej z zaciekawieniem.

To już kolejna książka w biblioteczce córki, która z mojej perspektywy jest w sumie o niczym. No może tak nie do końca o niczym, ale też nie potrafię odnaleźć w niej większego sensu.
Książka zawiera kilkanaście bajeczek. Jedne są na kilka kartek, inne na ledwo dwie strony, jedne mają jakiś morał, albo chociaż zalążek (rozwija się całkiem nieźle, a koniec jest w jednym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Julian i Irena Tuwim dzieciom Irena Tuwim, Julian Tuwim
Ocena 8,3
Julian i Irena... Irena Tuwim, Julian...

Na półkach: , , , , , , ,

Pamiętam wiersze Pana Juliana ze swojego dzieciństwa. To niesamowite, że teraz mogę czytać to samo swojej córeczce. To jest właśnie siła klasyki. Z pokolenia na pokolenie i dalej się nie nudzi.

Jeśli chodzi o twórczość Pani Ireny, to nie przypominam sobie abym wcześniej miała z nią styczność. Aczkolwiek nawet czytając teraz, mogę śmiało stwierdzić, że wiersze tak samo piękne jak brata, ale te dwa opowiadania nie przypadły mi do gustu, a przynajmniej nie w całości. Córka też jakoś nie prosi o ponowne czytanie. O Pingwinku Kleofasie było całkiem ciekawe, ale mam niedosyt po zbyt szybkim - moim zdaniem - zakończeniu, a "Pampilio" w ogóle do mnie nie przemówił, chyba go nie zrozumiałam.

Co nie zmieniła faktu, że książka, w ogóle dorobek rodzeństwa Tuwim, wart jest przeczytania.

Jeśli chodzi o wygląd książki, to nie mam żadnych zarzutów. Gruby papier, piękne ilustracje, bardzo ładne wydanie. Do tego wielki plus za wspomnienia z dzieciństwa autorów.

Całą rodziną uwielbiamy i czytamy dziecięcą klasykę. Polecam. ♥️

Pamiętam wiersze Pana Juliana ze swojego dzieciństwa. To niesamowite, że teraz mogę czytać to samo swojej córeczce. To jest właśnie siła klasyki. Z pokolenia na pokolenie i dalej się nie nudzi.

Jeśli chodzi o twórczość Pani Ireny, to nie przypominam sobie abym wcześniej miała z nią styczność. Aczkolwiek nawet czytając teraz, mogę śmiało stwierdzić, że wiersze tak samo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Piękna, fantastyczna, mądra, z przesłaniem, myślę, że dla dorosłych też. Czyta się szybko, w niektórych miejscach z wypiekami na twarzy.

Pochłonęłyśmy ją z córką w kilka dni.
I ku mojej uciesze, wszystkie nierozwinięte w pierwszej częściej wątki, są kontynuowane w drugiej.

Polecam całym sercem. Moja ulubiona. ♥️

Piękna, fantastyczna, mądra, z przesłaniem, myślę, że dla dorosłych też. Czyta się szybko, w niektórych miejscach z wypiekami na twarzy.

Pochłonęłyśmy ją z córką w kilka dni.
I ku mojej uciesze, wszystkie nierozwinięte w pierwszej częściej wątki, są kontynuowane w drugiej.

Polecam całym sercem. Moja ulubiona. ♥️

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Przez jakiś czas swojego życia twierdziłam, że nie lubię fantastyki, że to nie dla mnie, że wolę inne gatunki. Zupełnie nie rozumiem teraz, czemu tak sądziłam, skoro jako dziecko kochałam "Niekończącą się opowieść", "Wodnikowe wzgórze", bajkę Tabalugę, zaczytywałam się w opowieściach z Narnii, jako nastolatka często sięgałam po książki z motywem wampirów, w tym "Zmierzch". Później miałam długą kilkuletnią przerwę w tym gatunku, (może stąd moja opinia), aż pewnego dnia Mąż namówił mnie do Harrego Pottera, Władcy Pierścieni i Gwiezdnych Wojen i przepadłam. 😍

Znów zaczął mnie fascynować ten świat magii, czarodziejów, elfów i wszystkich innych magicznych stworzeń. Aż przyszedł czas na Wiedźmina.

Z reguły po wielkie dzieła, sięgam grubo po jej premierze. Tym razem jak widać nie było inaczej. I cóż. Klasyka to klasyka, to się ocenia zupełnie inaczej. Tego nie rozkłada się na czynniki pierwsze, nie ocenia się osobno kreacji bohaterów czy fabuły, nie poddaje się pod logikę wydarzeń. Klasykę albo się kocha albo nie. Nie ma nic pomiędzy.

Do Wiedźmina podeszłam z ciekawością, ale też z dozą ostrożności. Nie oczekiwałam po sobie wielkich fajerwerków i zachwytu na miarę Harrego Pottera czy Władcy Pierścieni (to moje naj). I szczerze to jednak trochę się zaskoczyłam.

Bo polubiłam Wiedźmina. Polubiłam Geralta, jego trochę topornie kanciastą osobowość, zachwyciło mnie jego poczucie humoru, często wisielcze, pochmurne, ironicznosarkastyczne, ale jest śmieszne. Autor stworzył świetne dialogi i ciekawe przygody.
To wszystko urzekło mnie na tyle, że zamierzam sięgnąć po dalsze części, żeby dowiedzieć się co skąd, z kim i dlaczego.

Jedyne co mi utrudniało czytanie, ale to też nie zawsze tylko raczej na początku, zanim wdrożyłam się w fabułę, to język. Czasem musiałam czytać dwa razy jedno zdanie, żeby zrozumieć. Ten średniowieczny styl, w moim przypadku wymaga mega skupienia przy czytaniu. Ale po połowie książki było już w porządku.

Choć z drugiej strony tworząc fabułę w czasach średniowiecznych raczej ciężko pisać w języku współczesnym.

Mimo wszystko historia bardzo na plus. Cieszę się, że zaczęłam czytać i zamierzam zapoznać się z resztą.

Jeżeli jest jeszcze ktoś, mimo upływu wielu lat od premiery, kto nie poznał historii Wiedźmina, to polecam. Wysokie oceny mówią same za siebie. Polecam, bo zabawa będzie świetna.

Przez jakiś czas swojego życia twierdziłam, że nie lubię fantastyki, że to nie dla mnie, że wolę inne gatunki. Zupełnie nie rozumiem teraz, czemu tak sądziłam, skoro jako dziecko kochałam "Niekończącą się opowieść", "Wodnikowe wzgórze", bajkę Tabalugę, zaczytywałam się w opowieściach z Narnii, jako nastolatka często sięgałam po książki z motywem wampirów, w tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Czasem zdarza się, że w ręce wpada mi książka, która trafia do mnie całą sobą od początku do końca. Taka książka zachwyca, wciąga, wzrusza. Nie często się to zdarza, ale tym razem był to strzał w dziesiątkę, mimo, że to literatura dziecięca, a ja już dawno dzieckiem nie jestem.

Córce się podobało. Mimo małej ilości obrazków i sporej ilości tekstu, słuchała z zaciekawieniem.

Książka opowiada o Satynce, małej bobrzycy, która w swoim rodzinnym żeremiu czuje się inna od reszty. Mniejsza, słabsza, nie radząca sobie ze zwykłymi zadaniami, z którymi inne bobry nie mają problemu. Czasem nawet samotna i nieszczęśliwa.

I o Szuwarze, młodej wydrze, który jest dziedzicem gniazda, a który czuje się przytłoczony obowiązkami i próbuje się uporać z uczuciem straty, ale nie wie co tak naprawdę stracił...

Mali bohaterowie z dwóch końców rzeki, wyruszają na podróż, która ma odmienić ich życie, pomóc coś odnaleźć, zrozumieć siebie.

Każde z nich przeżywa własne przygody, nierzadko pełne niebezpieczeństw. A gdy w końcu ich drogi się przecinają, ich osobne podróże stają się jedną. Od teraz razem będą pokonywać niebezpieczną drogę w górę rzeki, podczas, której muszą stawić czoła wydarzeniom ze swojego życia, wyjaśnić różniące ich rzeczy, ale przede wszystkim zrozumieć, te łączące.

W książce nie ma zbyt wielu bohaterów, ale moim ulubionym na pewno jest stary łabędź, który powiedzmy, że był takim jakby łącznikiem między nimi. Łabędź "wie wszystko" i w pewnym momencie ukierunkowuje Satynkę. On był mądry, dojrzały, miał w sobie taki spokój. Bardzo mnie poruszyła ich rozmowa. Tak samo jak jedna z ostatnich scen, gdy pod gniazdem wydr pojawił się Mistrz Szary.

Choć tutaj muszę przyznać, że spodziewałam się rozwinięcia tematu w tym kierunku.

Ale zobaczymy co będzie w drugiej części, może tam będzie więcej wyjaśnień.

Całość zachwyca. Jest bardzo urocza, jakby ze szczyptą magii. Pełno w niej mądrości, przyjaźni, wsparcia, ciepła.
Mam wrażenie, że w Satynce odnalazłam trochę siebie, może stąd moja sympatia do tej historii.

Polecam całym sercem, książka naprawdę warta przeczytania.

Czasem zdarza się, że w ręce wpada mi książka, która trafia do mnie całą sobą od początku do końca. Taka książka zachwyca, wciąga, wzrusza. Nie często się to zdarza, ale tym razem był to strzał w dziesiątkę, mimo, że to literatura dziecięca, a ja już dawno dzieckiem nie jestem.

Córce się podobało. Mimo małej ilości obrazków i sporej ilości tekstu, słuchała z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

To było naprawdę dziwne. Prawie nic z tego nie zrozumiałam. Chyba tylko jedna bajeczka w pewnym stopniu spodobała mi się.

Mąż przeczytał mi i córce całą książkę i On jest tym totalnie zachwycony, Córka słuchała jak zaczarowana, a ja się umęczyłam. 😅

To było naprawdę dziwne. Prawie nic z tego nie zrozumiałam. Chyba tylko jedna bajeczka w pewnym stopniu spodobała mi się.

Mąż przeczytał mi i córce całą książkę i On jest tym totalnie zachwycony, Córka słuchała jak zaczarowana, a ja się umęczyłam. 😅

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Mam mieszane uczucia.

Pierwszą część przeczytałam dość szybko i z zaciekawieniem (znałam autorkę i to opowiadanie jeszcze z Wattpad, byłam ciekawa jak zmieniła fabułę na rzecz książki papierowej). I nawet niejako broniłam książkę przed krytycznymi komentarzami, zalecając by przymykać oko na "całokształt powagi". Nawet na okładce jest napisane, że to komedia erotyczna, więc dobrze było właśnie tak na nią patrzeć.

Ale druga część, szczerze mówiąc, trochę mnie wymęczyła. Jednak fabuła potoczyła się inaczej niż na Wattpad.

Były momenty, że czytałam szybko i byłam ciekawa co będzie dalej, później nadchodziły momenty, gdzie fabuła straszliwie mi się ciągnęła, w zasadzie nic się nie działo, poza kolejnymi opisami imprezy i wtedy przychodziły kolejne opisy, które jednak były dowodem na rozwój akcji.

Nie raz i nie dwa zniesmaczyły mnie opisy scen erotycznych. Ja nie lubię jak opisane są one w bardzo otwarty sposób i prostym słownictwem. Każdy pisze jak lubi, ale to akurat mnie odrzuca od takich książek.

Ogólnie bardzo lubię jak w książce przedstawiona jest przemiana głównego bohatera męskiego. Jak on sobie zdaje sprawę, że jednak nie chce być wiecznym kawalerem, tylko chce tą jedną konkretną. Ale szczerze tutaj nie poczułam tego, nie zżyłam się, nie odczuwałam ich emocji na własnej skórze.

Były śmieszne momenty, były ciekawe. Ale ogólnie to druga część jest gorsza niż pierwsza.

Uważam, że wątek Aleksandry lepiej był opisany na wattpadzie, tutaj trochę tak po macoszemu jest potraktowany. Wątek z ojcem Pauli też, tak jakby nieskończony.

Jedni bohaterowie byli fajni i sympatyczni, tak jak Fiord, a innych nie polubiłam nawet przez dwie części tak jak Agnieszki.

I szczerze to kompletnie nie rozumiem zakończenia. Epilogu. Tej historii z Fiordem, Muchą i jej babcią. I tym kotem. Nic nie rozumiem z tego i to właśnie zaważyło na mojej końcowej ocenie.

Oceniam na sześć gwiazdek, nie było źle, nie było też dobrze, ale nadal uważam, że należy czytać ją z przymrużeniem oka.

Mam mieszane uczucia.

Pierwszą część przeczytałam dość szybko i z zaciekawieniem (znałam autorkę i to opowiadanie jeszcze z Wattpad, byłam ciekawa jak zmieniła fabułę na rzecz książki papierowej). I nawet niejako broniłam książkę przed krytycznymi komentarzami, zalecając by przymykać oko na "całokształt powagi". Nawet na okładce jest napisane, że to komedia erotyczna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Książka jest dość stara, bo wydana chyba w sześćdziesiątych latach, ale nigdy wcześniej, nawet w dzieciństwie nie spotkałam się z nią.

Wybierając ją dla córki, kierowałam się trochę fantastyczną przygodą jaką mieliśmy z Misiem Uszatkiem. Myślałam, że tu będzie to samo. Było blisko, pewne podobieństwa są nie do przeoczenia, ale jednak to nie to. Książka nie jest zła, ale nazwałbym ją raczej uboższą krewną Misia Uszatka. Ani ja czytając dziecku, ani Córka nie zżyłyśmy się z nim bardzo. Owszem, Mała słuchała ale póki co nie wspomina o nim tak często, jak było w przypadku Misia Uszatka.

Sama treść kontrastuje z czasami w jakich my żyjemy, nie da się ukryć. Niektóre słownictwo, czy całe opisy czynności (chociażby przygody małej Julci, która po szkole zajmowała się domem, obiadem, zwierzętami i młodszym bratem) widać, że to już nie dzisiejsze.

Mnie osobiście trochę znużyło to, że Czarny Nosek kilka razy się gubił i za każdym razem magicznym sposobem Małgosia go odnajdywała. Nieważne czy to były góry czy park.

I nie podobało mi się to jak w jednym z pierwszych rozdziałów, w opisie sytuacji w sklepie, (w którym był Miś) Czarny Nosek mężczyznę, który prawie go kupił, nazwał "grubas", dlatego, że był gruby.
Druga sytuacja w tym samym rozdziale, padło jeszcze jedno zdanie, o właścicielce sklepu, że "nie lubi tej skąpej baby". Ok, rozumiem, ktoś może faktycznie być skąpy, i może być gruby, ale jakoś mnie tak uderzyło to po oczach, zwłaszcza, że to książka dla dzieci. Moim zdaniem więcej powinna mieć w sobie dziecięcego uroku, delikatności, a mniej albo najlepiej w ogóle takich dziwnych tekstów, których raczej nie chcielibyśmy uczyć swoich dzieci.

Niby nie jest zła, ale nie wiem jakoś te dwie rzeczy, tak mnie kłuły w oczy.

Książka jest dość stara, bo wydana chyba w sześćdziesiątych latach, ale nigdy wcześniej, nawet w dzieciństwie nie spotkałam się z nią.

Wybierając ją dla córki, kierowałam się trochę fantastyczną przygodą jaką mieliśmy z Misiem Uszatkiem. Myślałam, że tu będzie to samo. Było blisko, pewne podobieństwa są nie do przeoczenia, ale jednak to nie to. Książka nie jest zła, ale...

więcej Pokaż mimo to