-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2024-02-20
Czasem mam wrażenie, że tacy ludzie już się chyba nie rodzą. I nie chodzi mi tylko o geniusz intelektualny a o dziecięcą ciekawość świata i żarliwość w odpowiadaniu sobie na pytania, zaczynające się od słów "jak" i "dlaczego". I pracowitość, o tak, bo przecież trzeba dokopać się do jądra tej ciekawości, nauczyć nowych rzeczy, rozważyć inne perspektywy, teorie ...
Wspomnienia autora z jego licznych projektów zaciekawiły mnie ideą ciekawości i pozytywnej zawziętości. Czas nieco "zmałpować" jego nawyki i wskoczyć na inne tory myślowe.
Dobrze się o Panu czytało, Panie Feynman!
Czasem mam wrażenie, że tacy ludzie już się chyba nie rodzą. I nie chodzi mi tylko o geniusz intelektualny a o dziecięcą ciekawość świata i żarliwość w odpowiadaniu sobie na pytania, zaczynające się od słów "jak" i "dlaczego". I pracowitość, o tak, bo przecież trzeba dokopać się do jądra tej ciekawości, nauczyć nowych rzeczy, rozważyć inne perspektywy, teorie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-18
Bardzo ciekawy temat i bystry język to największe atuty książki. Wiele wątków zapączkowało obiecująco, ale nigdy się nie rozwinęło. Autorka miała kilka dobrych podejść do swoich bohaterów, które aż się prosiły o dogłębniejszą rozmowę, jednak zdecydowała się opowiedzieć szczegółowo tylko o sobie. Nie mam tego za złe, jej spostrzeżenia i odczucia kontrastujące pobyt w Norwegii i Ameryce Południowej są niebanalne, jednak w moim odczuciu materiału wystarcza na solidny artykuł w gazecie i zaczątek porządnego reportażu.
Mam spory niedosyt bo oto dotknęliśmy tematu klasowości w niby bezklasowym społeczeństwie, hipokryzji i wykluczania ze względu na narodowość, ale zabrakło innych aktorów, np. rdzennych Norwegów i ich perspektywy.
Miałam wrażenie, że autorka podeszła do tematu bojaźliwie, że jeszcze stoi w kącie i co chwilę powtarza, jak bardzo kocha Norwegię. I znów, nie mam jej tego za złe i gratuluję pierwszego kroku. Jednak jako czytelniczka dostałam ledwie przystawkę a liczyłam na dobry obiad z deserem.
Bardzo ciekawy temat i bystry język to największe atuty książki. Wiele wątków zapączkowało obiecująco, ale nigdy się nie rozwinęło. Autorka miała kilka dobrych podejść do swoich bohaterów, które aż się prosiły o dogłębniejszą rozmowę, jednak zdecydowała się opowiedzieć szczegółowo tylko o sobie. Nie mam tego za złe, jej spostrzeżenia i odczucia kontrastujące pobyt w...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-10
Wspaniała książka, traktująca czule i ujmująco o istniejącej, nieistniejącej krainie, Odrzanii, czyli ziemiach odzyskanych. Patrzymy na jeden z największych przesiedleńczych eksperymentów świata z perspektywy polskich osadników i niemieckich wypędzonych, napisów z umlautami, wyzierających spod nowszego tynku, parującej zupy, pozostawionej na stole przez uciekinierów, która była totalną bujdą i skarbów wykopywanych po nocy z posesji nowych właścicieli, co bywało prawdą.
Jeździmy wraz z autorem do historyków, filozofów, aktywistów, pisarzy, poetów i wspólnie z puzzli układamy obraz lubuskiego, dolnośląskiego, opolskiego czy zachodniopomorskiego. Polska składa się z wielu mgławic: Odrzanii, Wiślanii, Zabużanii ... stanowimy jedno państwo, ale różnimy się od siebie.
Wreszcie, ta książka pozwoliła mi ugruntować sobie moją kolejną tożsamość. Jestem dumną Dolnoślązaczką, Wrocławianką a teraz Odrzanką, z wielkich liter. Zawsze chwaliłam Wrocław za jego otwartość na ludzi, za to, że tutaj każdy jest skądś a fajnie się dogadujemy. Część mojej rodziny przyjechała tu "zza Buga" i zbudowała dom dla kolejnych pokoleń. Cieszę się, że ziemie odzyskane głosują w wyborach tak a nie inaczej i że restaurują swoje piękne zabytki, mimo iż od wielu lat dostają na to ułamek funduszy w porównaniu z regionami Wiślanii, z Małopolską na czele.
I nawet jeśli "centrala" rozdziela środki niesprawiedliwie ja i tak znajduję rynek wrocławski z jego strzelistymi kamienicami daleko bardziej zachwycającym, niźli krakowski, mimo genialnych obwarzanek z solą, które giga szanuję. Handlujcie z tym.
Pozdro z Odrzanii, która istnieje nawet jeśli edytor podkreśla mi jej nazwę.
Wspaniała książka, traktująca czule i ujmująco o istniejącej, nieistniejącej krainie, Odrzanii, czyli ziemiach odzyskanych. Patrzymy na jeden z największych przesiedleńczych eksperymentów świata z perspektywy polskich osadników i niemieckich wypędzonych, napisów z umlautami, wyzierających spod nowszego tynku, parującej zupy, pozostawionej na stole przez uciekinierów, która...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nawet nie wiem, od czego zacząć. Tochman wrzuca mnie w świat, który jest nieprawdopodobny a jednak realny. Bieda w Filipinach materializuje się na cmentarzach, gdzie żywi śpią na grobach zmarłych. Prawie nigdy nie wychodzą poza swoje getto, nie odwiedzają lekarzy, żyją dopóki nie zasłabną. Potem zrozpaczona rodzina (jeśli w ogóle jakaś jest) kołuje klepaki na białą trumnę z okienkiem, która stoi przed "domem" tydzień a bliscy czuwają i czasem spoglądają na zastygłą twarz. Nie ma tam marzeń, idei, zaangażowania, jest nieustanna próba przetrwania.
A co robi tam Tochman? Przyjechał z przyjacielem (?), znanym fotografem. Przygląda się jego pracy, rozmawia z bohaterami zdjęć i rozlicza bezlitośnie reporterskie rzemiosło, bezczelną ludzką ciekawość, która wpada na pomysły organizowania bieda-wycieczek po slumsach. Potem wszyscy zarabiają na niesamowitych zdjęciach, książkach. Uznani twórcy wspinają się na piedestał sławy po owrzodzonych plecach swoich bohaterów. Tych ostatnich raczej mało kto spamięta.
Tochman ewidentnie się zagotował w tym reportażu. Ilość wykrzykników, bluzgów i kolokwializmów jest znaczna. Przyznaję, że nieco mi to przeszkadza, ponieważ emocjonalność autora niejako narzuca mi sposób odczuwania tego reportażu, a ja wolę sama mielić myśli.
Mimo tego mankamentu, "Eli Eli" to stara, dobra szkoła reportażu: warsztat, wiedza, empatia. Tochman robi samobiczowanie, niczym Filipińczycy podczas Wielkanocy.
Przy każdej kolejnej podróży do krajów rozwijających się, zastanowię się po wielokroć, zanim odpalę aparat.
Nawet nie wiem, od czego zacząć. Tochman wrzuca mnie w świat, który jest nieprawdopodobny a jednak realny. Bieda w Filipinach materializuje się na cmentarzach, gdzie żywi śpią na grobach zmarłych. Prawie nigdy nie wychodzą poza swoje getto, nie odwiedzają lekarzy, żyją dopóki nie zasłabną. Potem zrozpaczona rodzina (jeśli w ogóle jakaś jest) kołuje klepaki na białą trumnę z...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-11
"Dziś nam się nie udało, ale proszę pamiętać: wystarczy jeśli poszczęści nam się tylko raz. Pani będzie potrzebowała szczęścia nieustannie". Taki komentarz wydała IRA po nieudanej próbie zamachu bombowego na Margaret Thatcher.
Niezwykle rzetelna praca reporterska. Motywem przewodnim jest próba ustalenia losów Jean McConville, która została porwana przez IRA. Autor z detektywistyczną dociekliwością próbuje odtworzyć wydarzenia, które poprzedziły śmierć matki dziesięciorga dzieci. Nie da się tego zrobić bez zagłębienia się w konflikt i próby zrozumienia, czym kierowały się obydwie strony.
Powstaje mnóstwo pytań: czy walka zbrojna jest najlepszym rozwiązaniem? Czy podejrzani na pewno są winni? Kiedy przestać? Czy w ogóle przestać? Czym dla psychiki i ciała jest strajk głodowy? Czy "zgniłe" kompromisy są sposobem na szybsze osiąganie długofalowych celów, nawet jeśli oznaczają wejście do brudnej polityki? Może lepiej lawirować, kłamać i pokrętnie przeć do przodu, krok po kroku?
To niesamowicie istotna lektura, zwłaszcza w dobie konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Setki flag palestyńskich na marszach poparcia w Belfaście sporo mówi o doświadczeniach i uczuciach Irlandczyków. Nawet jeśli Północ Irlandii jest obecnie najspokojniejszym miejscem pod słońcem, struktury IRA nadal istnieją, gotowe znów zagrozić Londynowi bombami.
Podskórna groza - Patrick Radden Keefe ubrał ją w słowa.
"Dziś nam się nie udało, ale proszę pamiętać: wystarczy jeśli poszczęści nam się tylko raz. Pani będzie potrzebowała szczęścia nieustannie". Taki komentarz wydała IRA po nieudanej próbie zamachu bombowego na Margaret Thatcher.
Niezwykle rzetelna praca reporterska. Motywem przewodnim jest próba ustalenia losów Jean McConville, która została porwana przez IRA. Autor z...
Dobra pozycja także dla czytelników zaznajomionych z tematem relacji republiki irlandzkiej z KK. Wciągający storytelling, równe tempo, ciekawy dobór bohaterek i bohaterów oraz wszechobecna nadzieja, że u nas też może być inaczej.
Da się odczuć zniesmaczenie autorki obecnymi realiami w Polsce i ogólną niechęć do instytucji kościoła. W reportażach stronniczość, nawet głęboko uzasadniona, nieco mnie razi, dlatego odjęłam jedną gwiazdkę.
Nie wybitnie, ale dobrze. Mam kilka dogłębnych refleksji szczególnie po lekturze rozmów z aktywistkami i byłymi premierkami bo to przede wszystkim one zmieniły ten kraj. Brawo Irlandki!
Dobra pozycja także dla czytelników zaznajomionych z tematem relacji republiki irlandzkiej z KK. Wciągający storytelling, równe tempo, ciekawy dobór bohaterek i bohaterów oraz wszechobecna nadzieja, że u nas też może być inaczej.
Da się odczuć zniesmaczenie autorki obecnymi realiami w Polsce i ogólną niechęć do instytucji kościoła. W reportażach stronniczość, nawet głęboko...
2023-10-01
Kto by pomyślał, że meandry powstawania i udoskonalania produkcji półprzewodników mogą mieć tak pasjonującą historię. To wartki reportaż, starannie wyważony tematycznie i geopolitycznie. Zaczynamy od Doliny Krzemowej, ale po jakimś czasie przenosimy się do Azji i Europy. Nieco rozczarował mnie ostatni rozdział, "Tajwańska zagwoztka" o chińsko - amerykańskim prężeniu muskułów na Pacyfiku. Miałam wrażenie, że jest napisany pospiesznie a przecież to najgorętszy temat w świecie półprzewodników i potencjalny zapalnik do kolejnej wojny światowej, ważniejszy niż konflikt w Ukrainie.
Jedyny spory minus dotyczy opracowania polskiego. W tekście roi się od błędów , zupełnie jakby redakcja nie pokusiła się o porządną korektę.
Kto by pomyślał, że meandry powstawania i udoskonalania produkcji półprzewodników mogą mieć tak pasjonującą historię. To wartki reportaż, starannie wyważony tematycznie i geopolitycznie. Zaczynamy od Doliny Krzemowej, ale po jakimś czasie przenosimy się do Azji i Europy. Nieco rozczarował mnie ostatni rozdział, "Tajwańska zagwoztka" o chińsko - amerykańskim prężeniu...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-12
Mamy apetyt na lot na Marsa a tymczasem kosmos naszego mózgu pozostaje nadal w dużym stopniu tajemnicą. Geny czy środowisko, a może jedno i drugie powoduje schizofrenię? To pojedyncza choroba czy spektrum? Jaka kombinacja decyduje o tym, że sześciu synów z dwunastoroga dzieci Państwa Galvin zapadło na schizofrenię a reszta pozostała zdrowa? Do dziś nie wiadomo. Naukowcy co prawda złożyli kilka puzzli, ale pełnego obrazu nie skompletowali.
Przejmująca historia rodziny dotkniętej tragedią nieuleczalnej choroby. Opowieść o wyparciu, poświęceniu, harcie ducha, ucieczce i powrotach do przeszłości, gdzie każdy z członków rodziny zmaga się z własnym matrixem.
Rzetelnie i z uczuciem.
Mamy apetyt na lot na Marsa a tymczasem kosmos naszego mózgu pozostaje nadal w dużym stopniu tajemnicą. Geny czy środowisko, a może jedno i drugie powoduje schizofrenię? To pojedyncza choroba czy spektrum? Jaka kombinacja decyduje o tym, że sześciu synów z dwunastoroga dzieci Państwa Galvin zapadło na schizofrenię a reszta pozostała zdrowa? Do dziś nie wiadomo. Naukowcy co...
więcej mniej Pokaż mimo toNajwiększymi potworami są ludzie. Zimny, gęsty thriller si-fi osadzony na wodach i wyspach Przejścia Północno-Zachodniego. Akcja toczy się dość wolno acz nieubłaganie, zupełnie jak losy bohaterów "Erebusa" i "Terroru", gdy lód Arktyki zatrzymuje ich w swoich objęciach. Wciągająca fabuła, momentami przygnębiająca bezsilnością i osamotnieniem. Czytałam na wdechu.
Największymi potworami są ludzie. Zimny, gęsty thriller si-fi osadzony na wodach i wyspach Przejścia Północno-Zachodniego. Akcja toczy się dość wolno acz nieubłaganie, zupełnie jak losy bohaterów "Erebusa" i "Terroru", gdy lód Arktyki zatrzymuje ich w swoich objęciach. Wciągająca fabuła, momentami przygnębiająca bezsilnością i osamotnieniem. Czytałam na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przyznaję, ciekawie rozpędził się Herbert w "Diunie" , ale w "Mesjaszu Diuny" kółka jakby się rozjechały "temu wózku". Temat z potencjałem na gorącą dysputę filozoficzną a tu letniość i wątki rozwiązane niejako w biegu. Szkoda.
Przyznaję, ciekawie rozpędził się Herbert w "Diunie" , ale w "Mesjaszu Diuny" kółka jakby się rozjechały "temu wózku". Temat z potencjałem na gorącą dysputę filozoficzną a tu letniość i wątki rozwiązane niejako w biegu. Szkoda.
Pokaż mimo to