Książka kończy się słowami "ekonomia to zbyt ważny temat by zostawiać go ekonomistom" i autorzy chyba sami nie wiedzą, jak istotne i profetyczne są to słowa. Bo mam wrażenie, że mają serca po dobrej stronie i dochodzą do słusznych wniosków, a potem muszą się giąć w niemożliwe kształty, by dotrzeć do puenty "po ekonmicznemu". Przez co zdarzają się takie kwiatki jak "chcemy mieć nieskończony, szybki rozwój. Nie wiemy jak do niego dojść. Nie wiemy, czy to możliwe. Ale tutaj przedstawimy wam kilka sposobów na osiągnięcie go". Albo "dlatego przez automatyzację niewykwalifikowani pracownicy tracą pracę" i jako przykład podają stenografów. Like, the fuck, to bardzo specjalistyczne umiejętności.
Ogółem, jest w tej książce sporo ważnych informacji, ale niestety, dla mnie tego dobrze nie sprzedali
Świetna, żeby jeszcze wszystkie ekonomiczne mądre głowy ją przeczytały. Autorzy podważają część fundamentów ekonomicznych i wyświechtanych frazesów mających ukryć niewiedzę co do prawdziwych źródeł pewnych mechanizmów rynkowych. Ekonomia przyjazna, ludziom, światu, wydaje się prawie niemożliwe, autorzy przekonują, że można przesunąć wajchę na "dobrą ekonomię".