Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Fabuła aspirująca do rozmachu na całą gospodarkę Szwecji, przy tym uwierzytelniana społecznie statystykami, realiami historycznymi i gospodarczymi na dwa stulecia i całą Europę (w tym Polskę), dopracowane w szczegóły całe życiorysy postaci, a mi to wszystko nie zaimponowało. Przy tym od pierwszych stron połapałam się poniewczasie, że pamiętam ekranizację, więc strasznie łaknęłam zobaczyć coś więcej, niż w filmie i dostałam właśnie to i tylko to – formalizm mający budzić moje uznanie. Daty, liczby, kilka nachalnych reklam z dziedziny IT przynudzających nadmiarem szczegółów o parametrach produktów i gdzie je można kupić plus odczarowany główny bohater. Mający być niby tą alternatywą dla nienawiści do kobiet i ich zabijania, ale w taki sposób, że z pewnością żadna kobieta nie miałaby powodu o kimś takim marzyć. Niech mnie weźmie, która tylko chce, z tą będę się stosunkował, a do drugiej wypisywał maile, że chciałbym zobaczyć nago, spał naprzemiennie bez zobowiązań i dla sportu, dopóki liberalni mężowie nie nawalają po pysku. A podziwiać mnie trzeba za moje zawodowstwo jako najwyższe kryterium człowieczeństwa. Błee. Umęczyłam się, więc chyba czas odpocząć od szukania, czego nie zgubiłam.

Fabuła aspirująca do rozmachu na całą gospodarkę Szwecji, przy tym uwierzytelniana społecznie statystykami, realiami historycznymi i gospodarczymi na dwa stulecia i całą Europę (w tym Polskę), dopracowane w szczegóły całe życiorysy postaci, a mi to wszystko nie zaimponowało. Przy tym od pierwszych stron połapałam się poniewczasie, że pamiętam ekranizację, więc strasznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak zwykle u mnie, największą burzę myśli miałam na początku, nim wsiąkłam w rytm i klimat - a dlaczego tyle dygresji, wspominków i skojarzeń. Przecież taka narracja w ogóle nie pasuje do gatunku i utrudnia identyfikację z kimś kto się w kółko zawiesza. I nawet miałam myśli, że coś tu się nie zgadza z płcią autora, skoro myśli tak typowo na dwie półkule w jednym czasie. Choć ostatecznie mogło chodzić tylko o pokazanie wnętrza postaci straumatyzowanej - jasne. Jednak nie lepiej odbierałam też drugiego narratora - w drugiej osobie, jakby myślącego do siebie, czy do czytelnika/wyobrażanego widza, ku jakiemuś zmotywowaniu, czy zahipnotyzowaniu? Co pewnie miało być klasyką socjopaty, czy psychopaty.
Dopiero gdy okrzepłam, to doszłam do wniosku, że się czepiam i nie sposób mi dogodzić, bo przecież zupełny brak osobowości i myśli nad sobą bohaterów jeszcze bardziej mnie drażni.
Tym niemniej całość uważam jedynie za poprawną i dopracowaną, by nie rzec - wymęczoną... Zlecili, to powstała, ale bez pasji twórczej.

Jak zwykle u mnie, największą burzę myśli miałam na początku, nim wsiąkłam w rytm i klimat - a dlaczego tyle dygresji, wspominków i skojarzeń. Przecież taka narracja w ogóle nie pasuje do gatunku i utrudnia identyfikację z kimś kto się w kółko zawiesza. I nawet miałam myśli, że coś tu się nie zgadza z płcią autora, skoro myśli tak typowo na dwie półkule w jednym czasie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niczego więcej od książki nie wymagam, żeby chciało mi się ją czytać z zapałem. I na ten komentarz pozwalam sobie nietypowo – po przekroczeniu ledwie jednej trzeciej, żeby móc się rozpisać bez fizycznej możliwości ujawnienia całości obrazu.
Doskonały triller, bo prawdziwie psychologiczny, aż wietrzy się w nim czyjąś autobiografię i wsiąka po całości. Piorunujące wejście z perspektywy nastoletniej dziewczynki z purytańskiej rodziny, która odkrywa w ojcu seryjnego gwałciciela i mordercę, ratując jedną z jego ofiar. A wszystko to w kotle różnicowania postaci członków rodziny i ich relacji. Przewartościowania, znikanie oparcia, autorytet kontra empatia, odruchy, uzależnienia emocjonalne i psychiczne, wyparcia faktów, poczucie odpowiedzialności i zawiązywanie nowych więzi, determinizm wyborów życiowych w oparciu o doświadczenie, rozczarowanie, a niewiedzę.
Równie dobrze dopracowane tło społeczne. Uprzedzenia, szczucie, stygmatyzowanie, płytkość sądów, podstępność, trzepanie kasy na sensacji, formalizm troski, a faktyczne opiekowanie, wdzięczność, a przyjaźnie fałszywe. Tak powalająca życiowa mądrość, że dokonuje się poddania jej, ku dotarciu do bardzo dziwnego miejsca – słodkiej beztroskiej dorosłości, ze spełnianiem pasji artystycznych i urządzaniu się w ogromnej rezydencji. A najdziwniejsze, że zwolnienie akcji do drobiazgowości remontu, urządzania domu, dobierania kolorów, mebelków, nie tylko nie wkurza, ale wręcz łaknie się tego zanurzenia w relaks, jak życzenia komuś szczęścia z całego serca. I pielęgnacji bezdomnego pieska. Powolnego zawiązywania tych wszystkich małomiasteczkowych przyjaźni z życzliwymi ludźmi o samych artystycznych duszach, którzy prześcigają się w pomocniczości przy urządzaniu ogromnego domu oraz seksownego mechanika-muzyka. Bajka.
Tylko w tyle głowy pracuje wspomnienie traumy, która naciąga strunę napięcia bez żadnych słów. Podobnie jak podejrzenie, że ten młodszy braciszek zostawiony tysiące mil dalej, z pewnością nie przypadkiem został specjalistą profilowania przestępców w FBI.
(Jednak spuszczanie powietrza poszło za daleko nie do wytrzymania, jak przesadzony zachwyt nad wrażliwością bohaterki, który zamiast ją pogłębić, to spłycił i dał nieznośne wrażenie zabijania czasu na jej rozmyślaniu o kolorach, kompozycjach i pozowaniu obiektów pierdylion razy. Trzeba było przeskakiwać po kilka kartek, żeby mózg się nie zlasował. Wytrąciło to całą błyskotliwość. Odejmuję dwie gwiazdki.)

Niczego więcej od książki nie wymagam, żeby chciało mi się ją czytać z zapałem. I na ten komentarz pozwalam sobie nietypowo – po przekroczeniu ledwie jednej trzeciej, żeby móc się rozpisać bez fizycznej możliwości ujawnienia całości obrazu.
Doskonały triller, bo prawdziwie psychologiczny, aż wietrzy się w nim czyjąś autobiografię i wsiąka po całości. Piorunujące wejście z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Odcięci Sebastian Fitzek, Michael Tsokos
Ocena 7,5
Odcięci Sebastian Fitzek, M...

Na półkach: ,

Po tej lekturze z pewnością szybko po Fitzeka nie sięgnę, bo to zupełnie jak nie on, który dotąd imponował mi pokazywaniem rzadkiej wiedzy i pisarskiego talentu. Tym razem czułam się potraktowana jak prymityw łapany na porno, bestialstwo i zwyrodnienie bez najmniejszego silenia się duetu pisarzy na sens; nie licząc pokrętnej demagogii, że to w imię oduczania ludzi pobłażliwości dla takich.
Gdyby ten temat podciągnięto pod jakiś demoniczny z tytułem „Zbieracz samobójców”, to miałby dużo większą szansę coś wyrażać, niż tak jak go zrobiono z tym nagromadzeniem wisielców (a to ze strachu, a to ze zwątpienia w męża, a to niby z rozpaczy, czy też dla wpędzenia kogoś w poczucie winy).
I gdyby mi ktoś od razu napisał, że takie pranie mózgu będę musiała przejść, żeby przysługiwanie się złu traktować jako zemstę na kimkolwiek, poza sobą samym, to bym tego nie chciała znać, a co dopiero za to płacić.
Dwóch ojców postanawia się „zemścić” na oprawcy ich córek, czy też prawnym systemie karania, nakłaniając zboczeńca do sadystycznego zabójstwa łagodnej pani sędzi, identyfikującej potwora z własnym małżonkiem. Jakim sposobem im się to udaje? Przez obietnicę możliwości zgwałcenia kogoś kolejnego. A w planach mając własne samobójstwa... Skuteczne.
I to by było na tyle w temacie „Odciętych” - bardzo mocno od głowy.

Po tej lekturze z pewnością szybko po Fitzeka nie sięgnę, bo to zupełnie jak nie on, który dotąd imponował mi pokazywaniem rzadkiej wiedzy i pisarskiego talentu. Tym razem czułam się potraktowana jak prymityw łapany na porno, bestialstwo i zwyrodnienie bez najmniejszego silenia się duetu pisarzy na sens; nie licząc pokrętnej demagogii, że to w imię oduczania ludzi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Muszę chociaż raz skomentować Agathę Christie, ponieważ był okres w moim życiu, że jak czytałam kryminały, to wyłącznie tej autorki, a potem jeszcze przeniosłam tego bakcyla na najstarszą córkę. I dlaczego, i skąd takie samoograniczenie? Przecież to wymaga głębszego namysłu, dlaczego w tamtym okresie każda zamiana książki na inny kryminał, była jak przejście do jakiś grafomanów, którzy nie widzą ludzi poza swoimi śledczymi, nie są w stanie pokazać żadnej kultury osobistej, żeby czytelnik mógł się poczuć jej współuczestnikiem, nie mówiąc o całym tle kulturowym środowiska, miejsca i epoki.
A kiedy wyczerpywały się wszystkie książki Aghaty w bibliotekach, to zbiór swoich domowych egzemplarzy przerabiałam po wielokroć, zdumiona jak łatwo mi się w nich zapominało treści, dające odkrywać na nowo.
I jednym z takich domowych egzemplarzy był „Mężczyzna w brązowym garniturze”, do którego jeszcze dzisiaj – po kilkunastu latach - chętnie bym wróciła, bo przecież znowu nie pamiętam, o co w niej chodziło i dlaczego, poza wszystkim, ta książka tak łatwo wyciskała mi łzy.

Muszę chociaż raz skomentować Agathę Christie, ponieważ był okres w moim życiu, że jak czytałam kryminały, to wyłącznie tej autorki, a potem jeszcze przeniosłam tego bakcyla na najstarszą córkę. I dlaczego, i skąd takie samoograniczenie? Przecież to wymaga głębszego namysłu, dlaczego w tamtym okresie każda zamiana książki na inny kryminał, była jak przejście do jakiś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Faktem jest, że od początku podeszłam do tej książki z życzliwością, bo akurat potrzebowałam odtrutki po pewnej książce odautorskiej, przeładowanej fascynacją mordu. Ale nim nabrałam zaufania do autora „Rdzy”, że nie wciągnie mnie on w edukację historyczną, jechaniem z wątkiem retrospektywnym trzy pokolenia wstecz, to trochę trwało.
Poza tym przyzwyczajona do książek akcji, bardzo silnie odczułam sentymentalizm narracji, niczym jechanie przez życie tyłem do przodu; człowieka, który się już zatrzymał i nigdy więcej nie wskoczy w tor życia bieżącego, bo już za dużo stracił i więcej strat czuć nie chce. Co w zasadzie jest zgodne z moją percepcją, tylko, że właśnie z tego powodu, czegoś innego szukam do rozrywki. Obwiałam się dołowania. A oswoiłam się bardzo szybko, ponieważ dałam się uwieść zdumiewającemu urealnieniu postaci – bez względu na ich wiek i płeć. I to było piękne. Najpierw delikatnie bez wielkiej fascynacji dziejami poszczególnych postaci, które zdawały się nie zmierzać do żadnej fabuły, więc i ciśnienia na czytanie nie odczuwałam. A już od trzech czwartych łapczywie – coraz więcej rozumiejąc, kto od kogo zależał emocjonalnie, na co i kogo wpłynął, co i kogo uratował, a co i kogo zaprzepaścił.
I tak Jakub Małecki dał nam epokową sagę o Polakach, przy której nie kojarzę nic aż tak reprezentatywnego i dającego się utożsamiać. Gratulacje. Zupełnie jakbym wróciła do Polski i nie musiała z nikim dzielić swoim życiorysem, bo jakimiś niezgłębionymi ścieżkami on i tak był podzielny.

Faktem jest, że od początku podeszłam do tej książki z życzliwością, bo akurat potrzebowałam odtrutki po pewnej książce odautorskiej, przeładowanej fascynacją mordu. Ale nim nabrałam zaufania do autora „Rdzy”, że nie wciągnie mnie on w edukację historyczną, jechaniem z wątkiem retrospektywnym trzy pokolenia wstecz, to trochę trwało.
Poza tym przyzwyczajona do książek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Raczej objawienia w formie powieści, niż powieść o objawieniach zmyślonych - takie mam odczucia. I autor przekonuje do tego pierwszego, choć pozostawia pełną swobodę interpretacyjną i nie chce być o to męczony, ani zatwierdzany przez instancje kościelne. Unikat nie do odpuszczenia.
Rozbudowaną recenzję dałam na blogu, więc już nie chcę się powtarzać. Dodam tylko, że film okropny w stosunku do książki - taki z patetycznym Jezusem na biblijny szczot. A książka na bardzo dobrym poziomie - przyjemna w lekturze i wciągająca przez to rozstrzyganie o prawdzie, a fikcji, więc takiego pójścia na skróty, jak film (włoski), na pewno nie polecam.
https://www.salon24.pl/u/xylomena/854767,7-km-od-jerozolimy-recenzja-objawien

Raczej objawienia w formie powieści, niż powieść o objawieniach zmyślonych - takie mam odczucia. I autor przekonuje do tego pierwszego, choć pozostawia pełną swobodę interpretacyjną i nie chce być o to męczony, ani zatwierdzany przez instancje kościelne. Unikat nie do odpuszczenia.
Rozbudowaną recenzję dałam na blogu, więc już nie chcę się powtarzać. Dodam tylko, że film...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mi najbardziej podobało się złudzenie, że to samemu jest się tam o krok od zrozumienia czegoś niezwykłego. A do tego trzeba dobrego kunsztu, żeby czytelnik nie czuł się tylko świadkiem śledzenia mądrości bohatera, a starał się sam przewidywać rozwój akcji i kolejnych odkryć. Albo to wynik takiej techniki pisania, że kiedy autor nie planuje, co będzie dalej, to czytelnik wyczuwa wszelkie kłębiące się pomysły? W każdym razie efekt bardzo dobry. Przy tym znajomość topografii miejsc niedostępnych dla zwykłych śmiertelników tak powalająca (czy też tylko przekonywująca?), że daje wrażenie prowadzenia przez istotę nadprzyrodzoną, która się tam przenosi oczyma duszy. No i ta wymyślność śmierci - że kto by przypuszczał, iż tak w ogóle jest możliwe, potęguje wrażenie wtajemniczenia nie z tej ziemi. Choć do fantasy zdaje się być tu bardzo daleko.

Mi najbardziej podobało się złudzenie, że to samemu jest się tam o krok od zrozumienia czegoś niezwykłego. A do tego trzeba dobrego kunsztu, żeby czytelnik nie czuł się tylko świadkiem śledzenia mądrości bohatera, a starał się sam przewidywać rozwój akcji i kolejnych odkryć. Albo to wynik takiej techniki pisania, że kiedy autor nie planuje, co będzie dalej, to czytelnik...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była moja pierwsza książka Kinga jaką przeczytałam. I jedyna jaką kiedykolwiek polecił mi mój najstarszy syn (długo i z uporem maniaka), więc po jej lekturze miałam wielką zagwostkę, co jest nie tak ze mną lub nim, żeby coś takiego polecało dziecko matce. Pozostało to niezgłębioną tajemnicą :).
Natomiast co do meritum - uczestniczenie w emocjach bohatera, nie do pohamowania. Po prostu się tam jest i przeżywa najpierw jego nadgorliwość w byciu rodzicem idealnym, potem traumy strat i na koniec już totalne zamotanie, czy ponosić konsekwencje swoich błędów i tęsknot za życiem idealnym bez śmierci, czy zwiewać przed nimi, gdzie pieprz rośnie, choćby w zostanie mordercą...
I o ile ja generalnie horrorów nie cierpię, to pomysły oryginalne z adekwatnym do tego napięciem i dylematem moralnym, mają moje uznanie. Mocne i przemyślane.

To była moja pierwsza książka Kinga jaką przeczytałam. I jedyna jaką kiedykolwiek polecił mi mój najstarszy syn (długo i z uporem maniaka), więc po jej lekturze miałam wielką zagwostkę, co jest nie tak ze mną lub nim, żeby coś takiego polecało dziecko matce. Pozostało to niezgłębioną tajemnicą :).
Natomiast co do meritum - uczestniczenie w emocjach bohatera, nie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam to jeszcze z dwójką moich dzieci po wycieczce do Oslo, że wczujemy się w miejsce akcji. Im się podobało, a ja się wynudziłam. Gubiłam wątki i wracałam kartkami jak stara skleroza, żeby złapać jakieś napięcie i podnietę - bezskutecznie. Chaos, męczarnia i dłużyzna. Tym sposobem po nic kolejnego tego autora już sięgać nie mam zamiaru, chociaż jego twórczość opisywana bywa cudnie.

Czytałam to jeszcze z dwójką moich dzieci po wycieczce do Oslo, że wczujemy się w miejsce akcji. Im się podobało, a ja się wynudziłam. Gubiłam wątki i wracałam kartkami jak stara skleroza, żeby złapać jakieś napięcie i podnietę - bezskutecznie. Chaos, męczarnia i dłużyzna. Tym sposobem po nic kolejnego tego autora już sięgać nie mam zamiaru, chociaż jego twórczość opisywana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przemęczyłam do końca, bo to prezent, który na dodatek sama sobie zażyczyłam sugerując się streszczeniem, a dostałam tylko zgrzytania zębami, że literacko to niczym łamana polszczyzna bez polotu, a akcja nawet nie udaje czegoś ponad demagogię. Wiedza historyczna przemycona w marnych powiastkach o tym jak przez stulecia mogłaby działać klątwa posiadania udziału w wynagrodzeniu za śmierć Jezusa. Temat taki, że aż trudno zrezygnować z zapoznania się, a naprawdę szkoda czasu i pieniędzy.

Przemęczyłam do końca, bo to prezent, który na dodatek sama sobie zażyczyłam sugerując się streszczeniem, a dostałam tylko zgrzytania zębami, że literacko to niczym łamana polszczyzna bez polotu, a akcja nawet nie udaje czegoś ponad demagogię. Wiedza historyczna przemycona w marnych powiastkach o tym jak przez stulecia mogłaby działać klątwa posiadania udziału w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Daję "bardzo bobra" za pomysł i znajomość życia, że ludzie mają skłonność do działań paradoksalnych. I tu wszyscy usiłują ratować świat ze skutkiem przeciwnym - dokonując gwałtów, aktów przemocy i zniszczenia. Poznając intencje stron, każdy walczący okazuje się być dobry do szpiku kości, tylko nie wiadomo skąd te zło i wzajemny brak zaufania.
A wszystko to z powodu próby zmiany katastroficznego przeznaczenia znalezionego w ludzkim DNA, które czytane informatycznie daje kod dziejów całego świata. Agenda ONZ powołana do zmiany tego zapisu metodą biologiczną odnosi fiasko, powodując jedynie epidemię przewidzianą w kodzie. Ostatnim pomysłem ratunkowym organizacji jest postawienie na kryptologów, żeby rozgryźli klucz zapisu, jak w ogóle się go dokonuje, aby w wirusie ratunkowym umieścić zmianę przeznaczenia dla świata.
Jednak jeden z porwanych do tych badań ostatecznie odkrywa coś całkiem innego - że świat nie kręci się wokół samych ludzi i wszystko w przyrodzie ma swoje kody, których nigdy nie uda się poznać jako zapisu komplementarnego.
No i właśnie co do tego finału, to można by ponarzekać, że jest wymyślony na odczepnego, bo co ludziom z przetrwania wszystkiego poza nimi? A już dlaczego rozpętana epidemia z taką puentą zacznie wygasać, to coś całkiem od czapy, ewentualnie czegoś nie zrozumiałam, więc niech każdy zobaczy po swojemu ;).

Daję "bardzo bobra" za pomysł i znajomość życia, że ludzie mają skłonność do działań paradoksalnych. I tu wszyscy usiłują ratować świat ze skutkiem przeciwnym - dokonując gwałtów, aktów przemocy i zniszczenia. Poznając intencje stron, każdy walczący okazuje się być dobry do szpiku kości, tylko nie wiadomo skąd te zło i wzajemny brak zaufania.
A wszystko to z powodu próby...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie ważne co zapamiętałam z perspektywy czasu. Tylko tą jedną książkę w życiu przeczytałam jednym tchem, bez jedzenia, picia i spania. A mistrzostwo świata, że to wszystko było tak elektryzujące bez rozbudowanych wątków, tylko w czasie bieżącym i w jednym miejscu akcji. I chociaż zawsze wiedziałam, że dla mnie nie ma nic bardziej wciągającego, niż czytanie o wariatach, to byłam zaskoczona, że tak lekko przyswoiłam, aż tak krwawą jatkę.

Nie ważne co zapamiętałam z perspektywy czasu. Tylko tą jedną książkę w życiu przeczytałam jednym tchem, bez jedzenia, picia i spania. A mistrzostwo świata, że to wszystko było tak elektryzujące bez rozbudowanych wątków, tylko w czasie bieżącym i w jednym miejscu akcji. I chociaż zawsze wiedziałam, że dla mnie nie ma nic bardziej wciągającego, niż czytanie o wariatach, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie czytałam tego bez zatrzymania, jak jego "Kliniki", tym niemniej to jeden z nielicznym autorów z darem pisarskim popartym nietuzinkowymi zainteresowaniami. W "Odprysku" szwankuje nieco powód zastosowania eksperymentu na bohaterze - jak dla mnie bardzo naciągany. A samo czekanie - co okaże rzeczywistością, co zmową, a co rojeniem - można odebrać trochę jak nabijanie czytelnika w butelkę, przy nieprzerwanych zwrotach perspektywy do samego końca. Ale i tak warto znać taki temat i takie możliwości nauki.

Nie czytałam tego bez zatrzymania, jak jego "Kliniki", tym niemniej to jeden z nielicznym autorów z darem pisarskim popartym nietuzinkowymi zainteresowaniami. W "Odprysku" szwankuje nieco powód zastosowania eksperymentu na bohaterze - jak dla mnie bardzo naciągany. A samo czekanie - co okaże rzeczywistością, co zmową, a co rojeniem - można odebrać trochę jak nabijanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Może na starcie książka nie miała u mnie szans z powodu czytania po Fitzeku, ale odebrałam ją jako mierną. Najbardziej z powodu postaci, które kompletnie niczym się od siebie nie różnią, z tym samym sardonicznym poczuciem humoru i wymyślnym sposobem wysławiania się, czy to policjant, seryjny morderca, czy filozof. Jakby autor urwał się z choinki i nikogo na tym świecie nie znał poza samym sobą, z którym musi czasem monologować. Roześmiałam się dwa razy i tylko dlatego, nie napiszę, że okropna.

Może na starcie książka nie miała u mnie szans z powodu czytania po Fitzeku, ale odebrałam ją jako mierną. Najbardziej z powodu postaci, które kompletnie niczym się od siebie nie różnią, z tym samym sardonicznym poczuciem humoru i wymyślnym sposobem wysławiania się, czy to policjant, seryjny morderca, czy filozof. Jakby autor urwał się z choinki i nikogo na tym świecie nie...

więcej Pokaż mimo to