-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać13
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2024-01-04
2023-05-28
Powinnam od razu w nocy napisać z tym dyskomfortem, który się we mnie zagnieździł podczas czytania, z kimś byłoby łatwiej, prosto z serca powypluwać co bolało, ale przespałam się z tym i dyskomfort minął.
U autorki nie mija. Wciąż dotrzymuje jej kroku. Włóczy się za nią od zawsze, od kiedy pamięta, a otworzyła swą pamięć szybko. I mimo tego, że nauczyła się śmieci rzeczywistości przed zderzeniem ze sobą odrzucać, segregować - te nadal przedostają się do niej jakimiś niewidzialnymi i niepojętymi jamkami, wchłania je, a potem zastyga, przemeblowuje w sobie i w tej książce doskonale pokazuje, jak wszystkie informacje filtruje, segreguje, odrzuca, wyrzuca, rzyga nimi, wypluwa - prosto w twarz czytelnika. W jakimś nieznanym mi drżeniu wewnętrznym czytałam, zamykając chaos w historie niedopowiedziane.
Przeczytałam wszystkie książki Doroty. Każda z nich mnie czegoś nauczyła. Czytając Cukry, utożsamiałam się z autorką, współodczuwałam, cieszyłam bardzo tym, że umiała opowiedzieć o tym, co uwiera, jak widzi świat. Pustostany połknęłam bez przeżuwania, bo w między czasie, popatrzyłam na siebie z boku, na resztkę tego, co we mnie siedziało. Było mimo tego, że ktoś wcześniej mi pomógł, złapał za nogi i wytrząsnął ze mnie te wyobrażane sobie od zawsze życie, pokazał, że to zaprzeszłość i złudzenia, rozżalenie i gorycz. Że żyję tu i teraz i nie sposób całej przeszłości ze sobą dźwigać, bo z każdym krokiem będę coraz bardziej poobijana, zmęczona.
Dorota, wiem, że to czytasz, Tak więc nie daruję Ci tego majonezu :) Tak bez ostrzeżenia, łyżkami. Nie pozostawiłaś mi wyboru. Wstałam jak pies Pawłowa sygnałem zwabiona, złapałam za łyżkę i do lodówki po majonez
Nie bez przyczyny o psie wspominam. Dorota prowadzi czytelnika ze sobą na spacer po wielu ujęciach, żywych obrazach z jej życia, głowy. Karmi mnóstwem porównań, gdzie występują zwierzęta. Metafory, alegorie, zniekształcenia. Porównanie z psem bardzo dojmujące. Nie będę o tym pisać - czytajcie.
Sam temat przewodni - w ciąży z matką - daje sporo do myślenia. Ta niechciana, ale oczywista symbioza dwóch bytów, zależnych od siebie przez okres ciąży, jakby z tego miało płynąć przyzwolenie na wszystko. Na wyłączność.
Nie! Nikt nie jest czyjąś własnością.
Tak wiele chciałam napisać. Notatki robiłam wysyłając messengerem do siebie - jak Dorota. Ale to są takie szczegóły, które trzeba samemu rozpoznać.
Książka jest chaotyczna, bo autorka gdzieś po drodze gubi wszystko, ale wraca, może następnego dnia, a może po miesiącu niepisania, ale z kolejnym zadziwiającym spojrzeniem na minione.
Powinnam od razu w nocy napisać z tym dyskomfortem, który się we mnie zagnieździł podczas czytania, z kimś byłoby łatwiej, prosto z serca powypluwać co bolało, ale przespałam się z tym i dyskomfort minął.
U autorki nie mija. Wciąż dotrzymuje jej kroku. Włóczy się za nią od zawsze, od kiedy pamięta, a otworzyła swą pamięć szybko. I mimo tego, że nauczyła się śmieci...
Siedzę od godziny, wracając do zapisanych fragmentów książki. Wyszukuję wspomniane przez autorkę tytuły. I doprawdy nie wiem, co napisać, jak zacząć? Żadnej prawdy objawionej nie było, bo orientuję się lepiej w tym wszystkim, niż myślałam. Ale żałuję bardzo, że nie napisałam opinii zaraz po przeczytaniu. Z jakimś ładunkiem emocjonalnym, uwiedziona erudycją autorki. Książka podobała mi się, chociaż ostatniego rozdziału KAMCZATKA, mogłoby nie być. Może miał na celu pokazanie pewnego rodzaju uwolnienia się autorki od strachu przed stratą, śmiercią, udowodnienia sobie, że podjęte ryzyko, tak pochopnie, z dnia na dzień związane z wyprawą, jest tym o czym zawsze marzyła. Naprawdę zastanawiam się, jakie są dalsze odczucia, bo dla mnie jest oczywistością, że człowiek przed samym sobą i swoimi lękami nie ucieknie, chociażby na koniec świata zawędrował.
Siedzę od godziny, wracając do zapisanych fragmentów książki. Wyszukuję wspomniane przez autorkę tytuły. I doprawdy nie wiem, co napisać, jak zacząć? Żadnej prawdy objawionej nie było, bo orientuję się lepiej w tym wszystkim, niż myślałam. Ale żałuję bardzo, że nie napisałam opinii zaraz po przeczytaniu. Z jakimś ładunkiem emocjonalnym, uwiedziona erudycją autorki. Książka...
więcej Pokaż mimo to