-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1179
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać421
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-04-12
2017-05-21
Kolejna książka Katarzyny Michalak, którą czyta się emocjami. Tym razem autorka zaproponowała jazdę bez trzymanki niczym w dobrym filmie sensacyjnym. Cały czas coś się dzieje, emocje sięgają zenitu, a losy bohaterów wciąż można uznać za poplątane :) Czekam na Błękitne sny :)
Kolejna książka Katarzyny Michalak, którą czyta się emocjami. Tym razem autorka zaproponowała jazdę bez trzymanki niczym w dobrym filmie sensacyjnym. Cały czas coś się dzieje, emocje sięgają zenitu, a losy bohaterów wciąż można uznać za poplątane :) Czekam na Błękitne sny :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-04-26
Jane Austen urodziła się w grudniu 1775 roku, wychowywała się na parafii w Hampshire. Duma i uprzedzenie jest moim zdaniem najlepszą i najbardziej przemyślaną powieścią autorki, wydana została w 1813 roku, a więc w momencie kiedy Jane miała 38 lat. Początkowo książka była w formie listowej i nosiła tytuł First Impressions, została jednak odrzucona. Praktycznie wszystkie jej powieści powstały po śmierci ojca i przeprowadzeniu do Chawton, gdzie w pełni oddała się sztuce pisania.
Jane Austen w swojej twórczości wykorzystuje humor i ironię, aby ukazać wady ówczesnego społeczeństwa. Co więcej jestem w stanie powiedzieć, że powieść jest ponadczasowa. Dzięki wnikliwej obserwacji otoczenia i społeczeństwa, Austen stworzyła uniwersalny wzorzec zachowań i przekonań ludzi. Niedopowiedziane słowa, uprzedzenia, pochopne przekonania i niewyjaśnione nieporozumienia, komplikowały życie tamtejszych mieszkańców.
Jedynym sposobem, aby kobieta stała się bogata lub zwiększyła swój i swojej rodziny status społeczny jest dobre wyjście za mąż. Nic więc dziwnego, że gdy do okolicy wprowadza się pełen zalet i pieniędzy pan Bingley, jedynym celem pani Bennet jest wydanie jednej z córek za mąż. Warto wspomnieć, że pani Bennet jest osobą tak niepohamowaną, mało bystrą i nie grzeszącą inteligencją, że nie tylko przynosi ona wstyd całej rodzinie, ale i zaprzepaszcza szanse córek na dobre zamążpójście. Pan Bennet natomiast wyśmiewa zachowanie swojej niemądrej małżonki i nieroztropnych córek, ważny jest dla niego czas spędzony w bibliotece i święty spokój. Doprowadza to do wielu nieprzyjemnych i haniebnych sytuacji, a cierpią na tym najbardziej dwie najstarsze córki, rozsądna Jane, oraz inteligentka i pełna uroku Elizabeth.
Mówiąc o Dumie i uprzedzeniu, nie można zapomnieć o wspaniałej kreacji postaci męskiej, a mianowicie o panu Darcym. Z początku widzimy postać dumnego, aroganckiego i samolubnego, ale zamożnego mężczyzny, dla którego osoby niżej urodzone nie znajdują uznania. Związane jest to z wychowaniem, długo był jedynakiem, którego uczono obojętności wobec wszystkich prócz najbliższej rodziny. W momencie kiedy poznaje Elizabeth Bennet, wbrew własnemu rozsądkowi, pozwala sobie na więcej niż powinien.
Język i styl jakim posługuję się Jane Austen, jest z całą pewnością ogromnym plusem powieści. Z jednej strony jest on dostępny i bezpośredni, z drugiej zaś wyszukany i unikatowy. Każde zdanie, a nawet słowo jest przemyślane i nie ma mowy o żadnych niedopatrzeniach. Dialogi są jakby grą między dwojgiem ludzi, są rytmiczne i otulone intymnością. Wyszukany humor wraz z dużą dawką archaizmów tworzą niezapomniany klimat, któremu ciężko się oprzeć.
Jane Austen urodziła się w grudniu 1775 roku, wychowywała się na parafii w Hampshire. Duma i uprzedzenie jest moim zdaniem najlepszą i najbardziej przemyślaną powieścią autorki, wydana została w 1813 roku, a więc w momencie kiedy Jane miała 38 lat. Początkowo książka była w formie listowej i nosiła tytuł First Impressions, została jednak odrzucona. Praktycznie wszystkie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-23
Elif Shafak zaklina słowa i włada nimi w taki sposób, aby ich dźwięk wpływał bezpośrednio na emocje i wyobraźnię czytelników. Jest to prawdziwa magia słowa pisanego. Podążanie drogą zmalowaną przez Shafak było dla mnie nie lada przyjemnością, jej proza mnie fascynuje, zniewala, a co najważniejsze rozbudza zmysły. Jej książek się nie czyta, je się odczuwa. Magia, prawda?
Honor to moje pierwsze spotkanie z prozą Elif Shafak. Dlaczego nikt z Was nie powiedział mi, o talencie autorki? Co prawda, czytałam kilka recenzji, zawsze mówiłam przy okazji zapoznam się z twórczością Shafak. Zwlekałam, pewnie zbyt długo. W końcu się skusiłam. Na szczęście…
Jak sam tytuł wskazuje motywem przewodnim książki Honor jest poczucie godności. O ile w kulturze zachodnioeuropejskiej honor jest czymś osobistym, odnosi się w szczególności do własnego dobra i najczęściej kwitowany jest słowami: rób co chcesz, twoja sprawa, to w krajach gdzie utrzymuje się patriarchalizm jest zupełnie inaczej. Na przykładzie turecko-kurdyjskiej rodziny Elif Shafak chce pokazać charakter relacji w tamtejszych domach. Honor rodziny, wszystkich jej członków stanowi wartość nadrzędną. To właśnie on stał się zgubą rodziny Topraków. Autorka skupia się na losach tej rodziny malując obraz trzech pokoleń. Historia swój bieg rozpoczyna w kurdyjskiej wiosce, gdzie na świat przyszły Pembe i Jamilla. Jedna dusza, dwa ciała. Los je rozdziela, ale tylko ciałem. I choć życie kobiet toczy się oddzielnie, to więź je łącząca jest nierozerwalna. Jest to piękna historia o miłości, zrozumieniu i właśnie honorze. Autorka z rozmysłem kieruje historią. Miesza perspektywy, czasy i miejsca akcji, dając tym samym obraz obszerny, szczegółowy.
Jak wszyscy doskonale wiemy miłość ma różne odcienie. Jest tak silnym uczuciem, że często nierozumianym. Autorka podjęła się tego tematu w sposób niekonwencjonalny, bowiem nie poszła drogą usłaną różami, a tą wyłożoną kamieniami. Elif Shafak nie uznaje czarno białego świata. Jej wizja rzeczywistości maluje się całą feerią barw, dlatego tak intensywnie odebrałam tę powieść. Fabuła nie jest szczególnie zaskakująca, a mimo to cały czas trzyma w ryzach. Zaskoczenie zostało tu zastąpione prawdziwą, żywą fascynacją.
Proza Shafak pełna jest alegorii i symboli. Co uważniejszy czytelnik między wierszami doszuka się ukrytych znaczeń i życiowych mądrości. Niejednokrotnie podczas lektury zatrzymywałam się na chwilę, aby pomyśleć, popaść z zadumę. Nie trudno wejść z rytm prezentowany przez autorkę. Ma ona dar. Dar docierania do ludzkich emocji.
Elif Shafak zaklina słowa i włada nimi w taki sposób, aby ich dźwięk wpływał bezpośrednio na emocje i wyobraźnię czytelników. Jest to prawdziwa magia słowa pisanego. Podążanie drogą zmalowaną przez Shafak było dla mnie nie lada przyjemnością, jej proza mnie fascynuje, zniewala, a co najważniejsze rozbudza zmysły. Jej książek się nie czyta, je się odczuwa. Magia,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-06-05
Rodzeństwo Brontë wychowało się w prostym, georgiańskim budynku na wrzosowiskach Yorkshire, otoczonym z dwóch stron cmentarzem. Emilia, Charlotta i Anna dorastały na plebanii pozbawione zabawek, rówieśników i nauczycieli, a pisząc dawały upust swojej wyobraźni. Charlotta pisała swoje powieści w chwilach wytchnienia między pielęgnowaniem chorego ojca i codziennymi sprawunkami. Tylko ona z trzech sióstr nie broniła się przed kontaktami ze światem zewnętrznym, chociaż rozmowę z kimś obcym przypłacała nieraz nerwowymi torsjami i migreną. Charlotta była z natury pisarką postępową, tworzącą postacie introwertycznych bohaterek na swój własny obraz i oglądającą rzeczywistość przez ich dalekie od obiektywizmu oczy. Wiele uwagi poświęcała zagadnieniom swoich czasów, bacznie obserwowała nadchodzące zmiany i szanowała tych, co swoją pisarską powinność widzieli w naprawianiu świata. W powieściopisarstwie Charlotty miłość jest przede wszystkim wyjściem z samotności i ten motyw przewija się przez wszystkie utwory, które wydała.
„Shirley” to druga napisana przez Charlotte powieść, jest to „pełna pasji opowieść o konflikcie klas, płci i pokoleń, toczącym się wśród wrzosowisk północnej Anglii i na tle niespokojnej epoki wojen napoleońskich.” Powieść była pisana w czasie wielkiej straty i żalu, dlatego „Shirley” z założenia miała być daleka od romantycznych uniesień, niczym „poniedziałek o poranku”. Czy rzeczywiście powieść „Shirley” jest tak odległa od wzniosłych uczuć i wzajemnej zażyłości? Fabuła jest odzwierciedleniem życia, jakie toczyli mieszkańcy wrzosowisk północnej Anglii, utwór porusza problemy społeczności wiejskich w XIX wieku, mówi o konflikcie klas, płci i pokoleń, a wszystko to w niezwykle barwnej scenerii.
Tytułową bohaterką jest Shirley Keeldar, dziewczyna o zmiennej, acz bogatej osobowości. Jako właścicielka sporego majątku jest kobietą niezależną, posiada własne zdanie niemal na każdy poruszany w towarzystwie temat. Jest przekorna i kapryśna niczym mała dziewczynka, uwodzicielska i pełna czaru jak na kobietę tamtych czasów przystało, ale potrafi być także poważna i zaradna, w końcu może o sobie mówić - pan domu. Jej sposób bycia i zachowania nie podlegał jakimkolwiek przekupstwom, wszelkie próby perswazji napotykały na silny kontratak. Niewątpliwie postać Shirley wybiega epokę, w której przyszło jej żyć, ale czy uda jej się przezwyciężyć przepaść majątkową, która dzieli ją i wybranka jej serca? Czytelnik poznaje losy Shirley dopiero w późniejszej części książki, ponieważ w pierwszej kolejności wszelka uwaga skupia się na Caroline Helstone.
Caroline jest przeciweństwem Shirley, ale pomimo wielu różnic w ich charakterze, nie uniemożliwiło im to szczerej przyjaźni. Caroline cechuje pewna skromność, nieśmiałość i prawość. Niewątpliwie jest to dziewczyna kierująca się w życiu ideałami, marzeniami i sercem. Finansowo zależna od stryja, który chodź nie miał wiele, starał się by dziewczynie nie zabrakło w życiu niczego. Wizja nadchodzącego życia nie napałała jej jednak szczęściem, chciała, by jej życie miało sens i cel. Zakochana w młodym przedsiębiorcy, który borykał się z problemami finansowymi nie mogła liczyć, że za żonę wybierze ubogą sąsiadkę. Jak potoczy się życie mieszkańców północnej Anglii?
Chodź fabuła jest ściśle związana z perypetiami Shirley i Caroline, to niezwykle ważną postacią w książce jest Robert Moore, przedsiębiorca, który idąc z duchem czasu zmuszony jest uprzemysłowić swoją fabrykę i sprowadzić niezbędne maszyny. Autorce udało się ukazać dwie strony tego problemu. Moore podejmuje niezbędne kroki, by uratować podupadający interes, nie bacząc na losy zatrudnionych w fabryce chłopów. Zdaje sobie sprawę, że rewolucja przemysłowa jest koniecznością i jeżeli nie unowocześni swojej fabryki to splajtuje. Z drugiej jednak strony jest szereg wiejskich obywateli, którzy w dobie kryzysu nie mają co do garnka włożyć. Są zdesperowani i gotowi na wszystko, aby zdobyć pożywienie dla przymierającej głodem rodziny.
„Shirley” to przede wszystkim powieść społeczna, przedstawiająca barwne losy nie tylko głównych bohaterów, ale całego społeczeństwa. Miłosne uniesienia wciąż dyktowane są pozycją społeczną, a rola kobiet w życiu rodzinnym często sprowadzana jest do miłego dla oka towarzystwa. Na szczęście Charlotte daleka jest od schematów i konwenansów, dlatego w książce znajdziemy szereg scen, które wskazują na nadchodzącą rewolucję.
Podsumowując muszę powiedzieć, że „Shirley” to jedna z lektur, które uważam za dzieła literatury angielskiej. Ta książka jest najlepszym przykładem na to, że opisy przyrody, niekończąca się charakterystyka postaci potrafią wciągnąć czytelnika w niesamowity świat XIX wiecznej Anglii. Bezpośredni zwrot do czytelnika sprawił, że nawiązałam nić porozumienia z autorką, która przecież żyła niemal dwieście lat temu – niesamowite uczucie. Książkę polecam wszystkim miłośnikom twórczości sióstr Brontë, pasjonatom XIX wiecznej literatury, a także wszystkim tym, którzy gotowi są wyruszyć w niezapomnianą podróż w przeszłość.
Tytuł: Shirley
Autor: Charlotte Brontë
Wydawnictwo: MG
Liczba stron: 633
----------------------------------------------------------
Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że wybrane pozycje sióstr Brontë zostały wydane dopiero teraz, po niemal 200 latach od ich napisania. Wydawnictwo MG zdecydowało się przetłumaczyć i wydać Shirley, Lokatorkę Wildfell Hall, a już niebawem będziemy mogli przeczytać Agnes Grey - za co serdecznie wszyscy miłośnicy już teraz dziękują. Podobnie było z twórczością Elizabeth Gaskell - niedawno wydaną przez Świat książki. Cieszy mnie, że to i napawa szczęściem, ale w mojej głowie wciąż zostaje pytanie: Dlaczego dopiero teraz...
Rodzeństwo Brontë wychowało się w prostym, georgiańskim budynku na wrzosowiskach Yorkshire, otoczonym z dwóch stron cmentarzem. Emilia, Charlotta i Anna dorastały na plebanii pozbawione zabawek, rówieśników i nauczycieli, a pisząc dawały upust swojej wyobraźni. Charlotta pisała swoje powieści w chwilach wytchnienia między pielęgnowaniem chorego ojca i codziennymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-01-28
Żony i córki to niedokończona powieść wybitnej autorki, Elizabeth Gaskell, która zmarła niespodziewanie w 1865 roku. Ileż lat musiało minąć, abyśmy doczekali się polskiego tłumaczenia. Na szczęście, od niedawna można kupić polskie wydanie, co na pewno cieszy entuzjastów książek osadzonych w epoce wiktoriańskiej.
Akcja powieści rozgrywa się w Hollingford i skupia na historii trzech kobiet. Na samym początku poznajemy Molly, jeszcze jako małą dziewczynkę, która przedwcześnie straciła matkę. Wychowywana jest przez ojca, który mimo wielu obowiązków związanych z profesją lekarza, stara się jak może, by dziewczynka miała szczęśliwe i spokojne dzieciństwo. Kierowany rozsądkiem postanawia poślubić Clare Kirkpatrick, kobietę, która wydaje się być rozważna i poczciwa. Ojciec Molly ma nadzieję, że Cynthia, córka pani Clare, będzie miłym towarzystwem dla jego córki. Młode i wyróżniające się nieprzeciętną urodą dziewczęta, zwracają uwagę miejscowych kawalerów. Molly już wcześniej zyskała sympatię Rogera, syna wysoko postawionych sąsiadów, ale uroda i wrodzony wdzięk Cynthii, przyćmiewają ją do tego stopnia, że życzliwość okazywana Molly sprowadza się do wdzięczności, za okazaną dobroć. Akcja powieści opiera się na drobiazgowym badaniu społecznych stosunków, a także wnikliwej kreacji bohaterów. Fabuła książki jest wielowątkowa, chodź główny wątek stanowią uczucia Molly, Cynthii i Rogera, to w książce nie zabraknie równie ciekawych wątków pobocznych.
Czytając książkę miałam nieustające wrażenie, że atmosfera w domu państwa Gibson jest lustrzanym odbiciem domu państwa Bennet z Dumy i uprzedzenia. Pan domu to inteligentny mężczyzna, prawy obywatel i pobłażający mąż. Clare to kobieta, która za cel postawiła sobie wydanie córki za mąż, a chęć podniesienia swojego statusu za najwyższą wartość. Ocenia ludzi przez pryzmat majątku i pozycji społecznej, nierzadko ośmieszając tym siebie, bądź swoje córki. Molly to prawa dziewczyna o dobrym sercu, jej największą słabością jest brak wad. Jej przeciwieństwem jest Cynthia, w moim mniemaniu najbardziej złożona postać w książce. Jako mała dziewczynka została wysłana do szkoły, gdzie otrzymała gruntowne wykształcenie, lecz brak matczynej miłości odbił się na jej usposobieniu. Jest to postać tajemnicza i niejednorodna, z jednej strony jest uosobieniem anioła, wiecznie uśmiechnięta i pomocna, z drugiej zaś ironiczna i bezwzględna w łamaniu serc.
Niewątpliwie autorka jest wnikliwą obserwatorką społeczeństwa w XIX wiecznej Anglii, przedstawia ponadczasowy charakter relacji międzyludzkich, sprawnie wylicza wady społeczeństwa, chodź nie wskazuje ich jednoznacznie. Można by powiedzieć, że posługuje się sugestywną ironią. Nie ośmiesza zachowania ludzi, ale stara się nakreślić sposób myślenia i postrzegania ówczesnych kobiet. Na przykładzie kobiet z różnych klas społecznych, delikatnie wskazuje pożądane kierunki ewolucji, zwłaszcza dotyczące uczestnictwa kobiet w rozwoju nauki.
Podsumowując, proza pani Gaskell zasługuje na najwyższe uznanie, już dawno nie miałam przyjemności czytać tak dopracowanej językowo powieści, czytając miałam wrażenie, jakoby autorka ważyła każde słowo, zarówno w opisach, jak i w dialogach. Styl, jakim się posługuje jest łatwy w odbiorze, lecz nie nazwałabym go prostym, wyszukane słownictwo wymusza skupienie czytelnika. Przemyślana fabuła w połączeniu z rozbudowaną charakterystyką postaci dała pełny obraz życia w Hollingford. Książkę z czystym sumieniem mogę polecić miłośnikom epoki wiktoriańskiej, amatorom prozy Jane Austen czy pasjonatom pióra sióstr Bronte. Po przeczytaniu tej książki czuję się spełnionym czytelnikiem, a wykreowany przez autorkę świat stał się przez chwilę moją rzeczywistością. Jeżeli masz ochotę przenieść się w 1822 roku, zapraszam do lektury.
Żony i córki to niedokończona powieść wybitnej autorki, Elizabeth Gaskell, która zmarła niespodziewanie w 1865 roku. Ileż lat musiało minąć, abyśmy doczekali się polskiego tłumaczenia. Na szczęście, od niedawna można kupić polskie wydanie, co na pewno cieszy entuzjastów książek osadzonych w epoce wiktoriańskiej.
Akcja powieści rozgrywa się w Hollingford i skupia na...
2012-12-05
W założeniu miała być to recenzja porównawcza książki i filmu „Atlas Chmur”. Zgodnie z zasadą najpierw książka, później film. Ostatnie dni spędziłam na lekturze książki Davida Mitchella, delektując się każdym zapisanym w niej słowem. Bowiem jest to lektura wzbijająca się na wyżyny językowej elokwencji i jak możemy przeczytać na czwartej stronie okładki – znosi granice języka. O ile właśnie język wyróżnia książkę, to nie mogę tego samego powiedzieć o filmie. Po przeczytaniu książki udałam się, czym prędzej do kina. Co mnie zaskoczyło, sale wypełniało spore grono młodych ludzi, które przed seansem żywo dyskutowało właśnie na temat książki. Usiadłam w ostatnim rzędzie i czekałam na te wszystkie smaczki, które zachwyciły mnie podczas lektury. Produkcja jednak nie do końca spełniła moje wyobrażenie. Czekałam na wow, a otrzymałam dobry, wciągający film, i jak to powiedział mój towarzysz „wysokolotny” film. Jednak miałam wrażenie, że film skupia się za bardzo na brawurowym ukazaniu wydarzeń. Już na pierwszy rzut oka widać, że w film zainwestowane grube pieniądze. Oczywiście wszelkie efekty, gra aktorska, scenografia były dopracowane w najmniejszym szczególe i co tu dużo mówić zachwycające. Ale uczta wyobraźni oferowana przez książkę zwyciężyła ten pojedynek. Dlatego też postanowiłam odejść o mojego założenia recenzji porównawczej, bowiem należy traktować film i książkę, jako dwie odrębne jednostki. Bardzo dobry film i genialna książka.
Na część fabularną książki składa się sześć pozornie odrębnych historii. Pozwolę sobie skopiować notkę od wydawnictwa, która w skondensowany sposób przedstawia historię i bohaterów, z którymi spotykamy się na kartach powieści. „Pasażer statku, z utęsknieniem wyglądający końca podróży przez Pacyfik w 1850 roku; wydziedziczony kompozytor, usiłujący oszustwem zarobić na chleb w Belgii lat międzywojennych; dziennikarka-idealistka w Kalifornii rządzonej przez gubernatora Reagana; wydawca książek, uciekający przed gangsterami, którym jest winien pieniądze; genetycznie modyfikowana usługująca z restauracji, w oczekiwaniu na wykonanie wyroku śmierci; i Zachariasz, chłopak z wysp Pacyfiku, który przygląda się, jak dogasa światło nauki i cywilizacji”. Na pierwszy rzut oka, mogłoby się wydawać, że fabuła jest skomplikowana i poplątana. Jednak forma, jaką przybrała powieść jest czytelna, tekst logicznie zorganizowany i co najważniejsze niesamowicie wciągający. Już dawno nie miałam do czynienia z tak fenomenalną książką, która wielopłaszczyznowo rozpatruje zagadnienie, któremu jest poświęcona. A powiem Wam, że dochodzenie do sedna rozważań, było dla mnie nie lada przyjemnością. Każda z historii napisana została charakterystycznym, dla epoki i miejsca akcji, językiem. Tu muszę nadmienić, że nie warto się zrażać trudnością w odbiorze pierwszego działu, później go docenicie.
Autor zmusza czytelnika do uważnego podążania za treścią. Zdanie rzucone od niechcenia okazać się może kluczem łączącym historie. Mam dla Was radę, jeżeli zdecydujecie się na lekturę tej książki, to zarezerwujcie sobie czas, aby nie czytać jej z doskoku np. w pociągu. Aby otrzymać niezapomniane wrażenia, trzeba oddać się lekturze w pełni. Oddać cząstkę siebie, aby otrzymać coś więcej niż tylko sympatyczną treść. David Mitchell łączy w „Atlasie chmur” różne style, gatunki i czasy akcji. Majstersztyk. Na kilka słów uwagi zasługuje tłumaczenie Justyny Gardzińskiej, która bynajmniej nie miała łatwego zadania, a poradziła sobie z nim perfekcyjnie. Jedyne moje zastrzeżenia dotyczą nie samej treści, ale wydania książki. Czytałam książkę z okładką filmową i jej będzie dotyczyć moja uwaga. Margines wewnętrzny jest tak mały, że książkę trzeba rozłamywać, aby doczytać do końca/od początku wiersz. Przy obszernych pozycjach należałoby zainwestować w większą przestrzeń, bądź wygospodarować kilka milimetrów z marginesów zewnętrznych. Jest to tylko forma, która na szczęście nie ma wpływu na treść.
Z tych historii wyłania się obraz społeczeństwa, ludzkiej egzystencji, czasu, trwania i przemijania. „Atlas chmur” jest odzwierciedleniem refleksji dotyczącej cywilizacji, ale też stanowi przestrogę przed tym, co dziś wydaje się nieuniknione. Czy jesteśmy niewolnikami światopoglądu?
Już dziś otwórz umysł i daj się ponieść wyobraźni, nie pożałujesz!
W założeniu miała być to recenzja porównawcza książki i filmu „Atlas Chmur”. Zgodnie z zasadą najpierw książka, później film. Ostatnie dni spędziłam na lekturze książki Davida Mitchella, delektując się każdym zapisanym w niej słowem. Bowiem jest to lektura wzbijająca się na wyżyny językowej elokwencji i jak możemy przeczytać na czwartej stronie okładki – znosi granice...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJestem pod ogromnym wrażeniem. To pierwsza książka Krystyny Mirek, która tak fantastycznie łączy wiele wątków, tajemnic, buduje napięcie i bazuje na zakamarkach ludzkiej psychiki. Mam szczerą nadzieję, że to nie ostatnia mroczna historia autorki, bardzo dobra!
Jestem pod ogromnym wrażeniem. To pierwsza książka Krystyny Mirek, która tak fantastycznie łączy wiele wątków, tajemnic, buduje napięcie i bazuje na zakamarkach ludzkiej psychiki. Mam szczerą nadzieję, że to nie ostatnia mroczna historia autorki, bardzo dobra!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-11-15
Sherlock Holmes to postać fikcyjna, będąca wytworem wyobraźni Arthura Conan Doyle'a, lecz jestem pewna, że gdyby pokusić się o zrobienie sondy, czy Sherlock Holmes był postacią autentyczną, spore grono odpowiedziało by,oczywiście tak. Dlaczego ? Odpowiedź jest prosta. Autor stworzył postać wybitnego detektywa, którego przenikliwy umysł jest zdolny rozwiązać każdą zagadkę. Postać tak głęboko wniknęła w świadomość ludzi, że obecnie Sherlock Holmes jest bohaterem wielu książek, nie tylko autorstwa Connon Doyle’a, ekranizacji powieści, w których główną role odgrywa słynny detektyw, ale także gier komputerowych. Nikogo nie dziwi sława detektywa, a muzeum Sherlocka Holmesa z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością. „Rodzina Arthura Conana Doyle, autora opowieści o słynnym detektywie, nigdy nie była zadowolona z istnienia muzeum. Jego córka Dama Jean Conan Doyle wiele razy powtarzała, ze muzeum sprawia tylko, iż ludzie zapominają, ze Sherlock był postacią fikcyjna.”
Zapewne wszyscy fani z drżącą ręką sięgnęli po najnowszą powieść Dom Jedwabny, której autorem jest Anthony Horowitz. Z jednej strony chcąc powrócić myślami do ulubionego bohatera, z drugiej zaś z dużym dystansem. Moim zdaniem napisanie tej powieści było dla autora dużym wyzwaniem i odpowiedzialnością zarazem. Co z tego wyszło ? Przeczytajcie.
Akcja powieści toczy się w roku 1890, „doktor Watson przybywa z kilkudniową towarzyską wizytą na Baker Street, nie spodziewa się, że dane mu będzie wziąć udział w kolejnej niezwykłej przygodzie u boku najwybitniejszego z detektywów ” W tym czasie pewien marszand z Wimbledonu, Edmund Carstairs zjawia się w biurze Holmesa i prosi o pomoc w ujęciu prześladującego go mężczyzny. Jak się później okazuje, historia jest o wiele bardziej skomplikowana, aniżeli mogłoby się wydawać. Nic jednak nie umknie bystremu oku detektywa, szczegóły, niuanse, detale, wszystko to co dla przypadkowego człowieka będzie drobnostką, dla Holmesa jest jak układanka. Już na samym początku dostajemy popis możliwości detektywa, z drobiazgów i logicznie spójnych czynników jest w stanie wywnioskować, gdzie był i co robił Watson. Stwierdził jedynie: „ Wybacz mi drogi Watsonie, ale jesteś dla mnie jak otwarta księga, a każdy Twój ruch jest jak przewrócenie kolejnej karty.” Potwierdzenie tych słów znajdujemy czytając książkę.
Anthony Horowitz stworzył historię niezwykle przemyślaną, spójność wydarzeń i ich złożoność dostarcza czytelnikowi wielu wrażeń. Autor niewątpliwie włożył wiele trudu, aby utrzymać klimat powieści Conon Doyle’a. Język i styl powieści utrzymany jest na wysokim poziomie, a co więcej idealnie wpisuje się w epokę. Już dawno nie czytałam tak dopracowanej w każdym szczególe powieści. Już na pierwszy rzut oka widać, że autor spędził długie godziny na studiowaniu postaci Holmesa, udało mu się ukazać charakter detektywa, nie mówiąc wprost o jego zaletach czy wadach. W końcu całość wydarzeń poznajemy z perspektywy doktora Watsona, który jest nie tylko przyjacielem Holmesa, ale i jego kronikarzem.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się, dlaczego nie można było opublikować tej relacji wcześniej niż po stu latach, przeczytajcie powieść. Zdradzę Wam jedynie, że chodziło o charakter sprawy i pozycję zamieszanych w nią osób. Każda z występujących w książce postaci ma swoje motywy, lecz całość okaże się bardziej nikczemna i wstrząsająca niż by się mogło wydawać. To co zobaczył Holmes na własne oczy, wstrząsnęło nim do głębi. Myślę, że warto dowiedzieć się jakie wydarzenia okazały się tak dalekie w skutkach.
Na koniec jeszcze cytat, który moim zdaniem najlepiej oddaje charakter Holmesa.
„ Pokażcie Holmesowi kroplę wody, a wydedukuje istnienie Atlantyku. Pokażcie ją mnie, a zacznę szukać kranu. ”
Sherlock Holmes to postać fikcyjna, będąca wytworem wyobraźni Arthura Conan Doyle'a, lecz jestem pewna, że gdyby pokusić się o zrobienie sondy, czy Sherlock Holmes był postacią autentyczną, spore grono odpowiedziało by,oczywiście tak. Dlaczego ? Odpowiedź jest prosta. Autor stworzył postać wybitnego detektywa, którego przenikliwy umysł jest zdolny rozwiązać każdą zagadkę....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-02-28
W domu łakomej Polki swój dom znaleźli „Dwaj łakomi Włosi” w składzie Antonio Carluccio oraz Gennaro Contaldo, jeden z południa, drugi z północy. Pewnie część z Was kojarzy tych dwóch, jakże sympatycznych panów, z programów kulinarnych emitowanych przez BBC. Ostatnio nakładem wydawnictwa Muza ukazała się pięknie wydana książka, będąca kulinarną podróżą po włoskich obszarach życia, z tym, że od strony kulinarnych dokonań.
Dzisiejsze Włochy to nie to samo, co lata wcześniej, nawet rodowici Włosi zaskakiwani są nowymi smakami, produktami i wyrobami. Tak jak wszystkie obszary włoskiego życia, tak samo kuchnia uległa zmianom, w niektórych obszarach te zmiany mają subtelny charakter, a w innych obserwujemy bardziej bezpośrednie oddziaływanie. Życie we Włoszech się zmienia, dlatego i kuchnia włoska ulega metamorfozom. Mimo zmian Włosi cieszą się z jedzenia, nie ma nic dziwnego w tym, że po powrocie z wakacji częściej słyszą pytanie o smak jedzenia niż pogodę. „Dwaj łakomi Włosi” to pozycja, w której autorzy próbują pogodzić to, co było z tym, co jest, i utworzyć duet, jakiego nie smakował świat. Czy im się to udało? Posłuchajcie. Za punkt honoru postawiłam sobie, aby wypróbować, co najmniej jeden przepis z każdego działu.
W pierwszej kolejności antipasti, czyli przystawki, ja wypróbowałam pieczone roladki z cukinii, idealne na domowe imprezy wśród znajomych, są łatwe do przyrządzenia i efektowne. Jako pierwsze danie można podać jedną z kilku zup, przedstawionych w książce, ja polecam zupę z fasolą borlotti (ja wykorzystałam białą polską) czy zupę z warzyw i wieprzowiny. Na dłuższą chwilę zatrzymamy się przy, secondi czyli daniu głównym, zazwyczaj podawanym z chlebem wiejskim lub ciabattą. Jako, że we Włoszech rodzina i jedzenie zawsze idą w parze, obiad często jest spoiwem łączącym zapracowanych członków rodziny. Ja dla mojej rodziny przygotowałam gulasz mięsny z polentą, z tym że zmodyfikowałam go troszeczkę, mianowicie zamiast placka z polenty, zrobiłam ziemniaczaną wersję. Uwierzcie na słowo, tak pysznego gulaszu jeszcze nie jadłam, nie to żebym się chwaliła zdolnościami kulinarnymi, ale mieszanka tych składników potrafi połechtać podniebienie. Na deser, tyrolski strudel jabłkowy, którego podstawą jest ciasto filo, mniam. Skoro ja potrafiłam ugotować takie pyszności, myślę, że i Wam się uda. Przepisy może nie należą do najprostszych, ale wszystko jest dobrze wyjaśnione, więc wystarczy odrobina chęci, a na Waszych stołach zagoszczą smakowite potrawy.
Serdecznie polecam książkę z przepisami „Dwaj łakomi Włosi” wszystkim tym, którzy chcą odtworzyć kuchnię włoską w swoich domach. Książka jest bardzo ładnie i estetycznie wydana, dlatego byłaby idealnym prezentem dla bliskiej osoby, ale także może stanowić ozdobę w Twojej kuchni. Nie wiem jak Wy, ale ja zgłodniałam.
W domu łakomej Polki swój dom znaleźli „Dwaj łakomi Włosi” w składzie Antonio Carluccio oraz Gennaro Contaldo, jeden z południa, drugi z północy. Pewnie część z Was kojarzy tych dwóch, jakże sympatycznych panów, z programów kulinarnych emitowanych przez BBC. Ostatnio nakładem wydawnictwa Muza ukazała się pięknie wydana książka, będąca kulinarną podróżą po włoskich obszarach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-05-27
Pilch włada słowem niczym mieczem, kunszt czy sztuka? A może jedno i drugie?
Odpowiedzialnego, po trochu niebezpiecznego i ryzykownego podjął się zadania, ponieważ „Dzienniki” piszą „Ci” najwięksi, czyżby z Gombrowiczem równać się chciał? Nie, o taką pychę autora „Pod mocnym aniołem” bym nie posądzała. Więc, po co? Co skłoniło Pilcha do takiego ekshibicjonizmu? Sława, pieniądze, chęć pozostawienia „posągu”? Takie pytania brzęczały mi w głowie, dopóty dopóki nie wzięłam do ręki tomiszcza okazałego, niemal pięciuset stronnicowego. Czas start, potyczkę czas zacząć, miara nierówna, doświadczony pisarz kontra niedoświadczony czytelnik. Duża niepewność, wielki entuzjazm, co z tego wynikło?
Zaczynamy 21 grudnia 2009 roku – kończymy 21 listopada 2011 roku. Pytanie, o czym napisał Pilch jest trochę nie na miejscu, ponieważ krócej by było wymienić tematy, których nie poruszył w swoim „Dzienniku”. W zapiskach nie znajdziemy zbyt wielu zapisków z życia codziennego (chodź kilka by się znalazło), sekretów rodzinnych czy pikantnych historyjek z udziałem JP. Przeczytać możemy natomiast, całkiem sporo o tym, co Pilch sądzi o….i tutaj długa lista: Bogu, pisarzach, literaturze, czytelnikach, politykach, katastrofie smoleńskiej, piłkarzach, sąsiadach, miejscach i wydarzeniach, tych istotnych i tych bardziej prozaicznych. Raz chwali, innym razem gani. Oberwało się dziennikarzom, „dla których opór materii słownej był równie niepokonywalny jak opór powietrza dla rodzimych futbolistów.” Laury zebrał Schulz, bo jak twierdzi Pilch „należę do tych, co Brunona Schulza wielbią bezgranicznie; nie tyle doń nieustannie wracam, ile praktycznie od dziesięcioleci się z nim nie rozstaję. Tak jest: zabrałbym go na bezludną wyspę, tak jest: chciałbym z nim w zaświatach pogadać, tak jest: chciałbym się z nim … - napić”. W niebanalny sposób, jak na Pilcha przystało, bawiąc się językiem, drażni się z czytelnikiem. Co go wkurza, a co podnieca? Jak patrzy na otaczający go świat? Czyli krytycznym okiem o Polsce i polakach, tych wyróżnionych, często imieniem i nazwiskiem wskazanych. Zaszczyt czy hańba?
Podczas czytania „Dzienników” nie opuszczało mnie wrażanie, że Pilch pisze o wszystkim i niczym, ale jaką przyjemność z obcowania z tym „pisaniem” czerpałam, wiem tylko ja. Czy więc forma ważniejsza jest od treści? Zdania składa z największą precyzją, bawi się słowami, tak że każdy, nawet najbardziej wymagający czytelnik doceni wkład pracy. Jednak patrząc na całość, bo rzeczywiście publikowane wcześniej na łamach „Przekroju” felietony tworzą całokształt, mogę powiedzieć, że efekt jest niezwykle wymowny, a sama książka charakterna, wielowymiarowa i ironiczna. Treść jest przemyślana i z największą uwagą kontrolowana. Pilch skrzętnie chroni prywatność i niech nas nie zmyli kilka bardziej osobistych fragmentów. Czytamy to, czym raczył się podzielić i z wdzięcznością odbieramy jego spojrzenie na świat…
Pilch włada słowem niczym mieczem, kunszt czy sztuka? A może jedno i drugie?
Odpowiedzialnego, po trochu niebezpiecznego i ryzykownego podjął się zadania, ponieważ „Dzienniki” piszą „Ci” najwięksi, czyżby z Gombrowiczem równać się chciał? Nie, o taką pychę autora „Pod mocnym aniołem” bym nie posądzała. Więc, po co? Co skłoniło Pilcha do takiego ekshibicjonizmu? Sława,...
2011-06-02
Gruzja jest niewielkim krajem położonym na Kaukazie Południowym. Niezwykłe usytuowanie pozwala cieszyć się Gruzinom zarówno górskimi szczytami, jak i malowniczym brzegiem morza Czarnego.
Wraz z Anną Dziewit-Meller i Marcinem Mellerem wybrałam się w fascynujący świat Gruzji, wcale nie wyidealizowany czy bezkrytyczny. Obraz jaki przedstawili nam w książce jest bezpardonowy, nie ukrywają przed czytelnikiem ciemnej strony Gruzji czy wad społeczeństwa. Gaumardżos to szczere opowieści dwojga zaczadzonych Gruzją ludzi, którzy chcąc nie chcąc zarażają swoimi opowieściami. Książka jest po brzegi przepełniona szczerością i miłością do tego kraju, a przede wszystkim do ludzi, wśród których Ania i Marcin czują się jak w domu.
Książka jest mieszanką wybuchową, szczypta historii, moc kulinarnych specjałów, kropla kultury, mnóstwo humoru i cała garść wybuchowego temperamentu Gruzinów.
Gruzini jako naród są dumni z tego kim są i skąd pochodzą, nie jest to rodzaj pychy, bardziej sposób bycia. Z tego co przeczytałam mogę stwierdzić, że Gruzję albo się kocha, albo nienawidzi, nie ma w tam uczuć pośrednich.
Szczerze mówiąc w historii Gruzji troszkę się pogubiłam, chodź wiem, że życie tam nigdy nie było sielanką, a opowieść Pana Marcina o tym co przeżył jako reporter w czasie wojny, mrozi krew w żyłach. Gruzja odrodziła się głównie dzięki kobietom, które od zawsze miały mniejszy lub większy wpływ na politykę. Kiedy mężczyźni topili smutki w winie, to kobiety brały na siebie trud utrzymania rodziny. Nie bez powody największą dumą Gruzji jest królowa Tamara, za jej panowania mówi się o Złotym Wieku Gruzji. Pamięć o jej dokonaniach jest wciąż żywa, pojawia się w legendach i w toastach na ucztach.
Jestem wściekła na autorów książki, przysporzyli mi nie mały kłopot, zrobię wszystko, aby pojechać do Gruzji, a przecież nigdy o tym nie marzyłam. Pozostaje mi tylko wybór miejsca.
Hmmm ciepłe źródła siarkowe w Tbilisi ? Plaża w Batumi ? Dziewicze tereny Swanetii czy może słoneczna Winnica w Kachetii ? Zresztą wybór miejsca nie ma, aż takiego znaczenia, ponieważ gdzie bym nie pojechała, tam Gruzini zadbają o przednią zabawę, koniecznie sowicie zakrapianą.
Na uwagę zasługuje doskonałe wydanie, ilość zdjęć i ich jakość to klasa sama w sobie. Książka jest dopieszczona w każdym szczególe, więc nawet osoby wymagające będą usatysfakcjonowane. Gaumardżos to doskonały wybór dla zapalonych podróżników, ale i dla osób, które w zaciszu domowego ogniska chcą odejść od codzienności.
Gaumardżos !!!
Gruzja jest niewielkim krajem położonym na Kaukazie Południowym. Niezwykłe usytuowanie pozwala cieszyć się Gruzinom zarówno górskimi szczytami, jak i malowniczym brzegiem morza Czarnego.
Wraz z Anną Dziewit-Meller i Marcinem Mellerem wybrałam się w fascynujący świat Gruzji, wcale nie wyidealizowany czy bezkrytyczny. Obraz jaki przedstawili nam w książce jest...
Choć bohaterki zaprzyjaźniły się dzięki przedszkolnej przyjaźni córeczek to jest to powieść o związkach 👩❤️👨 Każda z bohaterek ma inną sytuację. Jedna z nich sama wychowuje córkę, druga związała się z mężczyzną po rozwodzie, który z poprzedniego związku ma syna, trzecia wyszła za mąż za młodzieńczą miłość. 💝💝💝 Każda ma swoje problemy! Uwielbiam książki Krystyny Mirek za podejście do życia i mam wrażenie, że wraz ze skończoną lekturą pozostaje we mnie cząstka życzliwości, empatii i jakaś lekcja do przerobienia. Ja też wiele razy myślałam, że inni mają lepiej, łatwiej... Być może dzięki tej książce inaczej spojrzysz na swój związek, życie bliższych i dalszych znajomych, otworzysz się i popracujesz nad sobą. Bardzo, bardzo, bardzo polecam! To chyba najlepsza książka autorki i tym razem, musi być kontynuacja!
Choć bohaterki zaprzyjaźniły się dzięki przedszkolnej przyjaźni córeczek to jest to powieść o związkach 👩❤️👨 Każda z bohaterek ma inną sytuację. Jedna z nich sama wychowuje córkę, druga związała się z mężczyzną po rozwodzie, który z poprzedniego związku ma syna, trzecia wyszła za mąż za młodzieńczą miłość. 💝💝💝 Każda ma swoje problemy! Uwielbiam książki Krystyny Mirek za...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-07-21
Wierzysz w podróże w czasie ? Nie ? Więc nie czytałaś jeszcze powieści Sandy Gulland. W momencie kiedy weźmiesz do ręki książkę, to tak jakbyś wsiadła do kapsuły czasu. Przeniesiesz się w rok 1777. Za sprawą zapisków i korespondencji Marii Józefiny Róży Tascher de la Pagerie, poznasz świat już teraz niedostępny. Wydarzenia, których nie mogłaś być świadkiem przestaną byś dla Ciebie tajemnicą. Przyjmij więc zaproszenie, a pokaże Ci dlaczego warto przeczytać tę książkę.
Jesteś dalej ze mną, więc rozumiem, że zaproszenie nie zostało odrzucone. Cieszy mnie to. Zapewne wiesz jak skończyły się losy Róży, ale pewnie nie zdajesz sobie sprawy z tego jak wyglądało jej życie przed znajomością z Napoleonem. Uchylę skrawka wiedzy, którą zawdzięczam autorce, ponieważ podobnie jak Ty, nie miałam okazji wcześniej poznać tej fascynującej historii.
Maria Józefina Róża przyszła na świat 20 czerwca 1763 roku. Czytelnik poznaje Różę w wieku 14 lat, jako dziewczynkę nieroztropną, lekkomyślną, ale już wtedy pełną ciepłego serca. Pewnego dnia Róża wybrała się wraz z Mimi, niewolnicą i służącą, do wróżki. Ta przepowiedziała jej, że wyjdzie nieszczęśliwie za mąż i zostanie wdową. Lecz ostatnie słowa znachorki brzmiały. Zostaniesz królową. Słowa, które Róża usłyszała w dzieciństwie nie raz powracały do niej w najtrudniejszych momentach. Znając historię wiemy ile było prawdy w słowach staruchy, jednak Róża często z nich drwiła. Życie tej niezwykłej kobiety nie było łatwe, już w dzieciństwie pochowała młodszą siostrę, która zamiast niej miała zostać żoną Aleksandra de Beauharnais Pierwsza część trylogii opiera się na życiu Róży z pierwszym mężem. Długo znosiła zdrady i huśtawki nastrojów, połączona z nim przez Boga, tkwiła w nieszczęśliwym małżeństwie. Wraz z Różą przechodzimy przez trudny związek, spełnione macierzyństwo, trudy życia. Młoda kobieta wraz z dwójką dzieci żyje w separacji, nęka ja bieda i samotność, w tym czasie Aleksander robi karierę polityczna. W książce znajdziemy informacje o tym jak potoczą się losy Róży i Aleksandra, trwająca rewolucja nie pozostanie obojętna na życie tych dwojga.
Józefina jest pierwszą częścią trylogii opowiadającej losy przyszłej żony Napoleona. Właściwie w tej części poznajemy życie Róży, przed tym jak poznała Napoleona i przybrała na jego „prośbę” imię Józefina. Życie Róży niewątpliwie było trudne, ale w tych ciężkich czasach nie zatraciła cząstki dobrego serca. Widzimy przyszłą cesarzową jak oddaje ostatni bochen chleba niedomagającej kobiecie z dziećmi, jak przekazuje ostatnie pieniądze dzieciom Aleksandra z nieprawego łoża, a później aranżuje ich zamążpójście Dzięki jej wstawiennictwu wiele osób zachowało życie. Róża z kobiety bojaźliwej i zatroskanej stała się wpływową Józefiną, kobietą wyrafinowaną i twardą.
Sandra Gulland napisała niezwykle rzetelną powieść, poświeciła wiele czasu na badanie prawdziwości informacji o Józefinie. Autorka uprzedza, że jest to powieść fikcyjna oparta na życiu niezwykłej kobiety. Bardzo spodobał mi się fakt, że autorka nie pozostawia czytelnika w niewiedzy. Książka jest bogata w przypisy wyjaśniające dalsze losy bohaterów, przypuszczenia czy zapiski dotyczące danego faktu. Czasochłonne zbieranie materiałów źródłowych czy czerpanie wiedzy od historyków z całą pewnością zostanie docenione przez niejednego czytelnika.
Nieodzownym elementem książki są fakty historyczne. Francja w XVIII wieku nękana przez wojny. Zgładzenie króla, rządy Jakobinów na zawsze zmieniły życie nie tylko w Paryżu, ale w całej Francji. Zamieszczony na końcu chronologiczny spis wydarzeń i drzewo genealogiczne, na pewno pomogą usystematyzować wiedzę.
Moją podróż do XVIII wiecznej Francji uważam za niezwykle udaną, a co więcej pożyteczną. Nie wspominałam jeszcze, że książka ma formę pamiętnika począwszy od 1777 roku do marca 1796, przez co powieść ma niezwykle rzeczowy i osobisty charakter. Prócz tego, że towarzyszymy Róży w jej rozterkach, miłostkach , nadziejach to poznajemy życie we Francji, ówczesną modę, kuchnię, moralność oraz wszechobecną i wszechwładną politykę. Ja już teraz uważam Różę za niezwykłą kobietę, ciekawa jestem co przyniesie kolejna część książki, gdzie poznam Józefinę, żonę Napoleona.
Wierzysz w podróże w czasie ? Nie ? Więc nie czytałaś jeszcze powieści Sandy Gulland. W momencie kiedy weźmiesz do ręki książkę, to tak jakbyś wsiadła do kapsuły czasu. Przeniesiesz się w rok 1777. Za sprawą zapisków i korespondencji Marii Józefiny Róży Tascher de la Pagerie, poznasz świat już teraz niedostępny. Wydarzenia, których nie mogłaś być świadkiem przestaną byś dla...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wielcy tego świata od zawsze byli interesującym tematem dla pisarzy. Cieszy mnie to niezmiernie, ponieważ uwielbiam poznawać historię przez fabularyzowane powieści. W ten sposób nawet najbardziej oporne jednostki (czytaj ja) mają możliwość poznania losów intrygujących postaci, które wyprzedzają epokę, w której przyszło im żyć. Jakiś czas temu czytałam pierwsze dwie części trylogii Sandry Gulland o żonie Napoleona, mówiąc krótko byłam zachwycona. Jeżeli chcecie przypomnieć sobie, co napisałam, zapraszam "Józefina" i "Józefina i Napoleon". A dziś przyszedł czas, aby podzielić się z Wami wrażeniami po lekturze „Cesarzowej Józefiny”.
Można by rzec, że związek Józefiny i Napoleona, chodź burzliwy ma ugruntowaną pozycję. Miłość, namiętność i fascynacja po czterech latach małżeństwa wciąż trwają. Jednak wraz z coraz wyższą pozycją Napoleona presja wywierana na niego i jego rodzinę rośnie. Józefina wystawiana jest na krytykę, zwłaszcza, ze strony najbliższej rodziny męża. Problem potomka staje się sprawą priorytetową, gdy Napoleon zostaje mianowany cesarzem. Korsykański klan Bonapartych zrobi wszystko by doprowadzić o rozpadu małżeństwa Józefiny i Napoleona. „Cesarzowa Józefina” to świadectwo osobistej tragedii kobiety, która zna swoją ułomność i zdaje sobie sprawę z otaczających ją politycznych intryg. Nie pragnęła korony, tytułów czy chwały, jedynym jej przewinieniem była dozgonna miłość do Napoleona, który dzierżył berło władzy.
Sandra Gulland napisała historię poruszającą, mającą niezwykle intymny charakter i chwytającą za serce. Czytając miałam wrażenie, jakoby sama Józefina zwierzała mi się ze swoich rozterek, kłopotów i prosiła mnie o radę. Nie bez znaczenia ma fakt, że całość napisana jest w formie pamiętnika, dzięki temu czytając współuczestniczymy we wszystkich wydarzeniach.
I ile w dwóch pierwszych częściach zwracałam uwagę na opisy wystroju wnętrz, tamtejszej mody, czy panujących zwyczajów, to w tej części całkowicie pochłonęła mnie historia trudnej miłości Józefiny i Napoleona. Było dokładnie tak jak napisał wydawca „niezapomniane love story”. Ich wzajemna miłość gotowa była niejedno przemilczeć, zwłaszcza Józefinę charakteryzowała odwaga, oddanie, ale i pewna powściągliwość. Napoleon miał wiele kobiet, lecz żadnej nie darzył płomienną miłością, ponieważ ta była zarezerwowana tylko dla Józefiny. Jeżeli chcecie przeczytać, jak oczami Józefiny wyglądała największa tragedia jej życia, czyli rozwód z Napoleonem i jego zesłanie na Elbę, koniecznie przeczytajcie, nie tylko tę książkę, ale i całą serię.
Muszę napisać, że chyba nigdy w życiu nie czytałam tak wciągającej, niebanalnej i genialnie skonstruowanej powieści historycznej. Nie wiem czy to za sprawą autorki czy może narratorki i bohaterki zarazem, ale napawa mnie smutek, gdy pomyślę, że to już koniec. Zazdroszczę wszystkim tym, którzy powieść mają prze sobą. Za kilka lat, kiedy moja pamięć zatrze ślady powrócę do tej serii, by ponownie przeżyć przygodę u boku Józefiny.
Wielcy tego świata od zawsze byli interesującym tematem dla pisarzy. Cieszy mnie to niezmiernie, ponieważ uwielbiam poznawać historię przez fabularyzowane powieści. W ten sposób nawet najbardziej oporne jednostki (czytaj ja) mają możliwość poznania losów intrygujących postaci, które wyprzedzają epokę, w której przyszło im żyć. Jakiś czas temu czytałam pierwsze dwie części...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to