Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo dobra, choć momentami trudna do czytania. I jedną z ostatnich scen King naprawdę mógł zostawić w swojej chorej wyobraźni... a nie psuć na koniec dobre wrażenie.

Bardzo dobra, choć momentami trudna do czytania. I jedną z ostatnich scen King naprawdę mógł zostawić w swojej chorej wyobraźni... a nie psuć na koniec dobre wrażenie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Marię Nurowską pokochałam za jej trylogię ukraińską i od tamtej pory ciągle mam nadzieję, że jakaś jej książka zachwyci mnie tak samo... Póki co, same rozczarowania i kiedy zaczęłam czytać "Drzwi do piekła", zapowiadało się podobnie. Miło się zaskoczyłam, choć to nie to samo co "Imię twoje...".

Marię Nurowską pokochałam za jej trylogię ukraińską i od tamtej pory ciągle mam nadzieję, że jakaś jej książka zachwyci mnie tak samo... Póki co, same rozczarowania i kiedy zaczęłam czytać "Drzwi do piekła", zapowiadało się podobnie. Miło się zaskoczyłam, choć to nie to samo co "Imię twoje...".

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cała książka świetna ...do momentu zakończenia. Mam wrażenie, że Mróz naczytał się Cobena i chce pisać zaskakujące zakończenia, tylko że u Cobena one mają sens - u Mroza kompletnie nie trzymają się kupy. Moim zdaniem to brak szacunku dla czytelnika. To chyba ostatnia książka Mroza, na którą się skusiłam.

Cała książka świetna ...do momentu zakończenia. Mam wrażenie, że Mróz naczytał się Cobena i chce pisać zaskakujące zakończenia, tylko że u Cobena one mają sens - u Mroza kompletnie nie trzymają się kupy. Moim zdaniem to brak szacunku dla czytelnika. To chyba ostatnia książka Mroza, na którą się skusiłam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Znałam Łukasza Orbitowskiego ze zbioru "Nadchodzi". Opowiadania te były dla mnie trudne, ale coś mnie w nich poruszało. Poza tym sam Orbitowski wydaje mi się osobą interesującą, dlatego sięgnęłam po "Inną duszę". Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, pojawiła się myśl: "Oj, chyba długo mi zejdzie z tą książką..." - cóż za zaskoczenie! Wychowałam się w latach 90-tych i pewnie dlatego czytałam z takim zainteresowaniem - jedne rzeczy z tych lat pamiętam lepiej, inne gorzej, wiele rzeczy, o których już zapomniałam, przypominało mi się pod wpływem lektury. To była wspaniała podróż przez czasy mojego dzieciństwa, choć na szczęście nie było ono tak ponure (niewłaściwe słowo, ale chwilowo nie umiem znaleźć innego), jak życie bohaterów. (A może to jest właściwe słowo, ale akurat o coś innego mi chodziło). To jest wybitnie dobra książka, ale być może nie jestem obiektywna ze względu na swój wiek. Może gdybym dzieciństwo przeżywała 10 lat wcześniej lub później, książka nie zrobiłaby na mnie takiego wrażenia? Nie wiem. Ale polecam!

Znałam Łukasza Orbitowskiego ze zbioru "Nadchodzi". Opowiadania te były dla mnie trudne, ale coś mnie w nich poruszało. Poza tym sam Orbitowski wydaje mi się osobą interesującą, dlatego sięgnęłam po "Inną duszę". Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, pojawiła się myśl: "Oj, chyba długo mi zejdzie z tą książką..." - cóż za zaskoczenie! Wychowałam się w latach 90-tych i pewnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Długo się zastanawiałam, ile gwiazdek dać tej książce... Bo cała książka meeega mi się podobała, ale zakończenie - tragedia. Jestem jednak w stanie wytłumaczyć sobie, dlaczego tak się stało. Autor pisał na końcu, że nie spodziewał się, co pisanie tej książki może z nim zrobić. Zagłębianie się w tematykę opętań, działań złych duchów, może naprawdę człowieka wykończyć. Tłumaczę to sobie więc tak, że autor był już tak zmęczony tą książką, że chciał ją jak najszybciej skończyć i do zakończenia się nie przyłożył. Z drugiej strony... to zakończenie było ściśle związane z tym, co działo się na początku, więc może taki jednak był pierwotny zamysł Autora? No szkoda, bo całą książkę przeczytałam jednym tchem.

Długo się zastanawiałam, ile gwiazdek dać tej książce... Bo cała książka meeega mi się podobała, ale zakończenie - tragedia. Jestem jednak w stanie wytłumaczyć sobie, dlaczego tak się stało. Autor pisał na końcu, że nie spodziewał się, co pisanie tej książki może z nim zrobić. Zagłębianie się w tematykę opętań, działań złych duchów, może naprawdę człowieka wykończyć....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To moje pierwsze spotkanie z tą autorką i szczerze mówiąc wielkie rozczarowanie. W posłowie autorka zdradza, że opowiadania to nie jej gatunek i naprawdę widać to gołym okiem. Podejrzewam, że zaczęłam od nie tej książki, więc dam jeszcze Zadie szansę. Ktoś może coś polecić?

To moje pierwsze spotkanie z tą autorką i szczerze mówiąc wielkie rozczarowanie. W posłowie autorka zdradza, że opowiadania to nie jej gatunek i naprawdę widać to gołym okiem. Podejrzewam, że zaczęłam od nie tej książki, więc dam jeszcze Zadie szansę. Ktoś może coś polecić?

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lepsza niż "Dziewczyna z pociągu" ;)

Lepsza niż "Dziewczyna z pociągu" ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dobrze było sobie przypomnieć po kilku miesiącach pewne słowa.

Dobrze było sobie przypomnieć po kilku miesiącach pewne słowa.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przez całą książkę denerwowałam się na głównych bohaterów za brednie, które do siebie wypisywali, ale warto było wytrzymać :)

Przez całą książkę denerwowałam się na głównych bohaterów za brednie, które do siebie wypisywali, ale warto było wytrzymać :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka trudna, bardzo trudna na początku. Warto jednak wytrwać i doczytać do końca, gdzie już są konkrety.

Książka trudna, bardzo trudna na początku. Warto jednak wytrwać i doczytać do końca, gdzie już są konkrety.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kocham Schmitta i nawet jego słabsze książki nie są w stanie zniechęcić mnie do niego. Ale ta książka do słabszych nie należy ;) od razu zaciekawia i nie nudzi ani trochę, a zawiera w sobie ciekawe przemyślenia - nie, nie chodzi mi tutaj o "mądrości" Konfucjusza.

Kocham Schmitta i nawet jego słabsze książki nie są w stanie zniechęcić mnie do niego. Ale ta książka do słabszych nie należy ;) od razu zaciekawia i nie nudzi ani trochę, a zawiera w sobie ciekawe przemyślenia - nie, nie chodzi mi tutaj o "mądrości" Konfucjusza.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Informacje zawarte w tej książce, które mogłabym uznać za interesujące, zmieściłyby się na max. 3 stronach.

Informacje zawarte w tej książce, które mogłabym uznać za interesujące, zmieściłyby się na max. 3 stronach.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jedno z większych rozczarowań :( wkrótce napiszę coś konkretniejszego

No to napisałam...

Dawno nie czytałam tego typu literatury, ale zachęciła mnie do tego inna książka Niny George Lawendowy Pokój. Moja recenzja tej książki nie była wolna od krytyki, jednak całość mnie zachwyciła. Z wielką przyjemnością sięgnęłam zatem po Księżyc nad Bretanią.
Fabuła nie jest porywająca, ale można było ją ciekawie poprowadzić. Niestety Ninie George się to nie udało. 60-letnia Marianne, będąc z mężem na wycieczce w Paryżu, postanawia odebrać sobie życie. Autorka dokładnie opisuje motywy, jakimi kieruje się Marianne. Brak zainteresowania ze strony męża, jego zdrady, jego skąpstwo. Marianne nie jest w stanie podjąć żadnej decyzji bez konsultacji z Lotharem. Pierwsza decyzja, którą podejmuje sama to ta o samobójstwie.
Nie wiem, co takiego jest w Marianne, że nie wzbudza we mnie sympatii. Owszem, współczuję jej bardzo – życie z takim człowiekiem przez tyle lat musiało być piekłem. Ale to wszystko, współczucie i nic więcej. Może to był znak, że należy odłożyć tę książkę? Jednak ja nie
poddaję się tak łatwo i każdej książce daję szansę do samego końca.
Akcja się rozwija. Marianne zostaje odratowana, trafia do szpitala, z którego ucieka pod wpływem znalezionego malowanego kafelka. Zachwycił ją „oświetlony księżycowym blaskiem port w Bretanii z łodzią o nazwie Mariann”. Z różnymi przygodami Marianne trafia w końcu do wioski rybackiej Kerdruc, gdzie poznaje „wspaniałych” ludzi. Okazują jej niezwykłą życzliwość i pomoc, ale ich „wspaniałość” również nie budzi mojej sympatii. Polubiłabym ich, gdyby mniej się odzywali, bo opowiadają same idiotyzmy. Autorka wyjaśnia to w słowniczku na końcu książki. Nina pisze tak: „Bretania uchodzi za najbardziej zacofany region Francji i aż do dziś Bretończyka uważa się za absolutne przeciwieństwo kulturalnego paryskiego intelektualisty. Mieszkańcy
francuskiej stolicy widzą w Bretończykach upartych, nieco ciężkich na umyśle chłopów.” Dokładnie taki obraz Bretończyków wyłania się z całej tej książki. Intryguje mnie to, czy oni faktycznie nadal wierzą w te wszystkie dziwne rzeczy. Jakie dziwne rzeczy? Poniżej kilka
przykładów.
Zanim jeszcze Marianne znalazła się w Kerdruc, zirytowała mnie zakonnica Clara, która mówiła do Marianne w ten sposób: „Zrozum, musisz słuchać, gdy kraina do ciebie przemawia. Kamienie opowiadają o duszach, które płakały, gdy je mijały. Trawa szepcze o ludziach, którzy po niej szli. Wiatr niesie ku tobie imiona tych, których kochałaś. A morze zna imiona wszystkich zmarłych.” I tak przez całą książkę! Clara opowiadała też o wróżkach i czarodziejkach, o boginiach
i bogach, demonach i skrzatach. Nie wiem, co to było za zgromadzenie, ale na pewno nie katolickie. Jednym z dziwniejszych zabobonów opisanych w książce jest zakopywanie w ziemi pępowiny nowo narodzonego dziecka, co ma mu zapewnić w przyszłości piękny głos. Oprócz tego
wszystkiego są kamienie mające szczególną moc, wiedźmy i dobre czarownice. Za tę ostatnią ludzie w Kerdruc uznawali właśnie Marianne. Ciężko przebrnąć przez tę lekturę, która naładowana
jest mnóstwem takich opisów.
Kiedy już jakoś zaczęłam się przyzwyczajać do Marianne, ta znowu zniechęciła mnie do siebie swoim nastawieniem. Otóż Marianne spotkała miłość swojego życia. Miłość „taką prawdziwą, taką na dobre i na złe”. Piszę to z ironią, bo co to za prawdziwa miłość, która problem
widzi w zwykłych domowych zajęciach wynikających z życia razem? „Na pytanie, czy go kocha, odpowiedź jest prosta: Tak! […] Ale wypowiedzieć ‘kocham cię’ - tego Marianne nie umiała. To stwierdzenie, które nieuchronnie pociąga za sobą decyzje. Jak to dalej będzie, zamieszkamy u mnie czy u ciebie, wynajmiemy dom, pojedziemy zimą do Rzymu, a gdzie będą stać spodeczki? Brzmiało to jak inny wariant tego, co Marianne zostawiła za sobą, nie decydując się w Concarneau
na rozmowę z Lotharem. Podobała jej się kobieta, którą – jak sądziła – się stała. Która wyszła z ukrycia. Która śpi w swoim pokoju i decyduje o tym, co i kiedy robi. Która nie zaczyna nagle odwieszać użytych przez Yanna ręczników i zbierać jego koszul, podczas gdy on oddaje się sztuce i nawet nie wkłada kubka po herbacie do zmywarki. Która nie myśli na trzy dni wcześniej o tym, co zrobi w środę na obiad. Dopóki nikt nie powiedział ‘kocham cię’, nie istniał żaden obowiązek,
nie było żadnej rutyny. Ty i ja na zawsze, a teraz szczegóły. Zobowiązania wynikające z miłości to była ostatnia rzecz, jakiej pragnęła Marianne.” Nie wiem, jakie są Wasze doświadczenia miłosne,
ale ja osobiście nie nazwałabym tego miłością, co najwyżej zakochaniem. Całe to rozważanie każe mi się zastanowić nad tym, czy Marianne była nieszczęśliwa czy leniwa. A może Marianne, siedząc
w domu, naoglądała się brazylijskich telenoweli i myśli, że miłość polega tylko na romantycznych spacerach i pocałunkach?
Podsumowując, książka jest słaba. Fabuła toczy się wokół głównej bohaterki, jednak opisane są tutaj perypetie wszystkich tych „wspaniałych” przyjaciół Marianne i praktycznie w każdym przypadku są to perypetie miłosne. Dla mnie to nudna książka niby o miłości, ale jednak nie o miłości, naładowana opisami wierzeń, co do których pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że nikt w nie już nie wierzy.

Jedno z większych rozczarowań :( wkrótce napiszę coś konkretniejszego

No to napisałam...

Dawno nie czytałam tego typu literatury, ale zachęciła mnie do tego inna książka Niny George Lawendowy Pokój. Moja recenzja tej książki nie była wolna od krytyki, jednak całość mnie zachwyciła. Z wielką przyjemnością sięgnęłam zatem po Księżyc nad Bretanią.
Fabuła nie jest porywająca,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Tego nie da się skomentować.

Tego nie da się skomentować.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niezapomniany klimat... Z trudem i poświęceniem zdobyłam autograf autora na Targach Książki w Krakowie, po czym zostawiłam ją w motelu! Całe szczęście książkę odzyskałam. Pamiętam każdą emocję towarzyszącą każdemu opowiadaniu.

Niezapomniany klimat... Z trudem i poświęceniem zdobyłam autograf autora na Targach Książki w Krakowie, po czym zostawiłam ją w motelu! Całe szczęście książkę odzyskałam. Pamiętam każdą emocję towarzyszącą każdemu opowiadaniu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od jakiegoś czasu nie potrafię czytać książek o miłości. Ta książka pozwoliła mi się przełamać ;)

Od jakiegoś czasu nie potrafię czytać książek o miłości. Ta książka pozwoliła mi się przełamać ;)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Chciałam przeczytać wieczorem jeden rozdział - przeczytałam całą książkę, nie mogąc się od niej oderwać!

Chciałam przeczytać wieczorem jeden rozdział - przeczytałam całą książkę, nie mogąc się od niej oderwać!

Pokaż mimo to