Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Książka pokazuje wizerunek i dzieje Floydów od środka, co jest bardzo ciekawym punktem widzenia. Pokazuje, jak pokrętne koleje losu, talent i umiejętnie podejmowan decyzje doprowadziły zespół do tego, czym się stał, czyli nie mniej, nie więcej legendą. Nie można tej książce odmówić ton zaskakujących informacji, tyle że Nick nie pisze jakimś bardzo porywającym językiem... Bardzo lubię czytać biografie zespołów, ale ta pozycja momentami była mocno monotonna i ciężka do strawienia. To też spowodowało, że książka kilka razy lądowała na półce na kilka tygodni celem nabrania sił na kolejne kilkadziesiąt stron. Niemniej dla fana, czy nawet kogoś, kto jedynie interesuje się tylko historią rocka, nie pałając szczególnie miłością do PF jest to pozycja warta polecenia.

Książka pokazuje wizerunek i dzieje Floydów od środka, co jest bardzo ciekawym punktem widzenia. Pokazuje, jak pokrętne koleje losu, talent i umiejętnie podejmowan decyzje doprowadziły zespół do tego, czym się stał, czyli nie mniej, nie więcej legendą. Nie można tej książce odmówić ton zaskakujących informacji, tyle że Nick nie pisze jakimś bardzo porywającym językiem......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spodziewałem się więcej po Mary. Książka jest ciekawa, czasem zaskakująca, nie można jej też zarzucić banalnego tematu. No bo kto przejdzie obojętnie obok eksplodujących okrężnic, podpalania wiatrów, czy prób odżywiania się z drugiej strony? Niestety czegoś tej książce brakuje, pomimo genialnego i wręcz pionierskiego tematu pod koniec już tak nie przykuwała do ekranu. W momencie, gdy pzestaje nam wyskakiwać na twarzy głupawy uśmieszek, gdy czytamy o kolejnych zwieraczach i niekonwencjonalnych metodach leczenia dolegliwości układu pokarmowego to książka staje się dosyć miałka. Niemnij przy odpowiednim nastawieniu (hyhy, on powiedział kupa) książka daje sporo frajdy.

Spodziewałem się więcej po Mary. Książka jest ciekawa, czasem zaskakująca, nie można jej też zarzucić banalnego tematu. No bo kto przejdzie obojętnie obok eksplodujących okrężnic, podpalania wiatrów, czy prób odżywiania się z drugiej strony? Niestety czegoś tej książce brakuje, pomimo genialnego i wręcz pionierskiego tematu pod koniec już tak nie przykuwała do ekranu. W...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Zrozumieć niepojęte. Fizyka kwantowa i rzeczywistość Christopher Hill, Leon Lederman
Ocena 7,7
Zrozumieć niep... Christopher Hill, L...

Na półkach: , ,

Bardzo dobrze napisana książka. Autorzy ciekawie opisują krystalizowanie się teorii kwantowej na przestrzeni lat w taki sposób, że bardzo łatwo jest powiązać jedne elementy z drugimi. Co najciekawsze, książka ta powinna stanowić wstęp do przygody z fizyką kwantową, ponieważ autorzy w bardzo obrazowy sposób wskazują panujące zasady i różnice w stosunku do fizyki klasycznej. QED, QCD, czy zaawansowane teorie w postaci teorii strun, czy teorii hologramów są tylko zarysowane, książka skupia się na podstawach, które są równie ciekawe jak np. kwantowe wyjaśnienie podstaw chemii (orbitale, wiązania kowalencyjne i jonowe), czy antymaterii (morze Diraca). Robi to jednak w sposób idealnie popularnonaukowy - nie zasypuje czytelników wzorami, tylko redukuje problem do przystępnych przykładów i porównań. Książka jak najbardziej godna polecenia.

Bardzo dobrze napisana książka. Autorzy ciekawie opisują krystalizowanie się teorii kwantowej na przestrzeni lat w taki sposób, że bardzo łatwo jest powiązać jedne elementy z drugimi. Co najciekawsze, książka ta powinna stanowić wstęp do przygody z fizyką kwantową, ponieważ autorzy w bardzo obrazowy sposób wskazują panujące zasady i różnice w stosunku do fizyki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oczekiwałem więcej po tek książce. Początki są ciekawe, ponieważ autor przez pierwsze 10 rozdziałów przedstawia różne niuanse dotyczące rzeczy znanych przez każdego i tak często używanych, że ludzie nawet się nimi nie zastanawiają. Niestety im dalej, tym ciekawostki są mniej ciekawe i bardziej insajdowe. Męczy zwłaszcza skupienie się w późniejszych etapach książki na statystyce, pomijając wg mnie o wiele ciekawsze dziedziny matematyki (topologie, teorie gier itp.). Tym samym ocena średnia.

Oczekiwałem więcej po tek książce. Początki są ciekawe, ponieważ autor przez pierwsze 10 rozdziałów przedstawia różne niuanse dotyczące rzeczy znanych przez każdego i tak często używanych, że ludzie nawet się nimi nie zastanawiają. Niestety im dalej, tym ciekawostki są mniej ciekawe i bardziej insajdowe. Męczy zwłaszcza skupienie się w późniejszych etapach książki na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka ciekawa, skupiająca się na unifikacji sił, co, jak w większości tego typu publikacji poprzedzonej jest obszernym wstępem z podstaw fizyki kwantowej, klasycznej, a przede wszystkim ujęciu grawitacji. Książkę tą, w skali 1 do 3 oceniłbym na 2 jeżeli chodzi o wymagany poziom ogarnięcia tematu, by czytać ją płynnie i rozumieć, co autor miał na myśli. Za kompletnego laika się nie uważam, natomiast pewne momenty musiałem sobie wyjaśniać na własną rękę. Plusem tej publikacji są niewątpliwie dodatki (swoją drogą zajmujące 25% książki) w postaci słownika pojęć i zjawisk (przydatne) oraz ogromne (czasami półstronicowe) przypisy końcowe, które mają pomóc zrozumieć czytelnikowi konkretny element, do którego się odnoszą, a co ciekawsze naprowadzić dalej, by czytelnik sam mógł odbić w interesujące go rejony.

Książka ciekawa, skupiająca się na unifikacji sił, co, jak w większości tego typu publikacji poprzedzonej jest obszernym wstępem z podstaw fizyki kwantowej, klasycznej, a przede wszystkim ujęciu grawitacji. Książkę tą, w skali 1 do 3 oceniłbym na 2 jeżeli chodzi o wymagany poziom ogarnięcia tematu, by czytać ją płynnie i rozumieć, co autor miał na myśli. Za kompletnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Daniken jest takim trochę "opozycyjnym politykiem". Niewielu go traktuje poważnie, ponieważ większość jego twierdzeń jest tak kuriozalna, że można je nazwać tylko na dwa sposoby - chore, albo genialne. Niemniej, jako etatowy opozycjonista, który słynie z krytycznego spojrzenia i nieulegania dogmatom (czy to religijnym, czy naukowym) robi coś. Zadaje pytania o podstawowe rzeczy. Pytania, na które każdemu się wydaje, że zna odpowiedzi.

Książka ta, jak większość tego autora nie powinna być brana zbyt poważnie, ale nie można jej odmówić specyficznej roli - zachęca do myślenia, czy rzeczywiście wiemy to, co wydaje się, że wiemy.

Daniken jest takim trochę "opozycyjnym politykiem". Niewielu go traktuje poważnie, ponieważ większość jego twierdzeń jest tak kuriozalna, że można je nazwać tylko na dwa sposoby - chore, albo genialne. Niemniej, jako etatowy opozycjonista, który słynie z krytycznego spojrzenia i nieulegania dogmatom (czy to religijnym, czy naukowym) robi coś. Zadaje pytania o podstawowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kupiona za 7 zł na dworcu w Częstochowie i jest to cena adekwatna do treści. Jeżeli (zgodnie z opisem na odwrocie) dziennikarstwo śledcze jest prowadzone tak samo, jak napisana jest ta książka, to dziwne, że cokolwiek udaje się odkryć. Książce nie można odmówić, że dotyczy ciekawego aspektu, tj. okresu w Microsofcie, w którym przeprowadzili oni (m.in. dzięki opisywanemu Direct X) Windows od budzącego śmiech absurdu do systemu, który nawet można bez zbyt częstego bluźnienia, używać. Niemniej, książka napisana strasznie chaotycznie, co burzy ciąg zdarzeń i nie pozwala cieszyć się lekturą. A szkoda, bo temat (co dziwne) ciekawy.

Kupiona za 7 zł na dworcu w Częstochowie i jest to cena adekwatna do treści. Jeżeli (zgodnie z opisem na odwrocie) dziennikarstwo śledcze jest prowadzone tak samo, jak napisana jest ta książka, to dziwne, że cokolwiek udaje się odkryć. Książce nie można odmówić, że dotyczy ciekawego aspektu, tj. okresu w Microsofcie, w którym przeprowadzili oni (m.in. dzięki opisywanemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pomimo drobnych błędów muszę powiedzieć, że to jest bardzo dobra książka w temacie rozjaśniania arkanów fizyki kwantowej. W jaki sposób poszukujemy informacji? Zadając pytania szukamy odpowiedzi. Niby trywialny wniosek, prawda? Dziwi więc, że pytania tak rzadko są używane w literaturze popularnonaukowej. Książka, zgodnie z tytułem, to zbiór 101 pytań związanych z mechaniką kwantową z obszernymi odpowiedziami na nie. Muszę przyznać, że sprawdza się to genialnie. Zaczynamy od podstaw, w zasadzie informacji, które zawiera każda książka w tym temacie, mianowicie skład atomu, falowy charakter materii, teorie względności, QED i QCD. Następnie przechodzimy do bardziej precyzyjnych ciekawostek, czym jest nadciekłość, co to jest tranzystor i jaki ma związek z mechaniką kwantową, jak czarne dziury mogą parować albo czemu splątanie kwantowe przerażało Einsteina.

Czytać o czymś to jedno, rozumieć to drugie. Czasem, żeby zrozumieć, trzeba zadać pytanie. Zbiór 101 pytań daje dosyć duże prawdopodobieństwo, że znajdziemy tu interesującą nas odpowiedź. A odnośnie literówek i błędów to faktycznie, sporadycznie znajdzie się jakiś błąd edycyjny, albo we wzorze rozpadu cząstka ma przeciwny ładunek niż sugeruje zasada zachowania, ale są to pojedyncze przypadki. Książka zdecydowanie warta polecenia.

Pomimo drobnych błędów muszę powiedzieć, że to jest bardzo dobra książka w temacie rozjaśniania arkanów fizyki kwantowej. W jaki sposób poszukujemy informacji? Zadając pytania szukamy odpowiedzi. Niby trywialny wniosek, prawda? Dziwi więc, że pytania tak rzadko są używane w literaturze popularnonaukowej. Książka, zgodnie z tytułem, to zbiór 101 pytań związanych z mechaniką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytając opinie o tej książce widać dużo rozczarowań, szczególnie adresowanych do tego, że książka jest pisana przez dziennikarza, a nie naukowca, czy popularyzatora nauki. Nie widziałem większej bzdury. Książka może nie jest stricte popularnonaukowa, nie opisuje konkretnego odkrycia, czy dziedziny nauki, opisuje za to historię odkryć prowadzących do odkrycia (o ile można tak to nazwać) ciemnej energii i materii. Nie wiem, jakie wydania czytali poprzednicy, ale na moim jasno na okładce pisze "historia odkrycia".

A teraz odnośnie samej książki. Oczywiście widać, że jest to utwór pisany przez dziennikarza. Książka ma strukturę bardziej reportażu, czy relacji, gdzie poza samym przedmiotem w postaci poszczególnych odkryć i doświadczeń dużą wagę przywiązuje się do tego kto, gdzie, w jakich warunkach i dlaczego coś zrobił. I jeżeli patrzeć na nią przez pryzmat tego, książka spełnia wszystkie warunki, żeby nazwać ją książką popularnonaukową. Jeżeli chodzi o sam przedmiot, czyli prace prowadzące do samego odkrycia ciemnej energii i materii, to dla mnie, jako osoby interesującej się fizyką cząstek... było dosyć nudnawo. Większa część książki opowiada o mozolnych obserwacjach supernowych, co doświadczalnie jest może ciekawe, ale wg mnie nie jest to wdzięczny temat do opisywania.

Niemniej książka warta polecenia, a dla ludzi interesujących się astronomią czy astrofizyką tym bardziej.

Czytając opinie o tej książce widać dużo rozczarowań, szczególnie adresowanych do tego, że książka jest pisana przez dziennikarza, a nie naukowca, czy popularyzatora nauki. Nie widziałem większej bzdury. Książka może nie jest stricte popularnonaukowa, nie opisuje konkretnego odkrycia, czy dziedziny nauki, opisuje za to historię odkryć prowadzących do odkrycia (o ile można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdybym miał wymienić książkę, która miałaby być wzorem literatury popularnonaukowej, wybrałbym tę książkę. Susskind ma niespotykany dar opowiadania o abstrakcyjnych zjawiskach w tak obrazowy sposób, że nie raz człowiek łapie się za głowę krzycząc "To nie mogło być tak proste". Autor wychodząc od Einsteina i Bohra przechodzi przez mechanikę kwantową, teorię strun, M-teorię i teorię Krajobrazu możliwości kończąc na możliwych rozwinięciach aktualnych teorii w taki sposób, że poświęcając kilka chwil średnio inteligentna istota załapie o co chodzi. Największym plusem książki jest logiczna i spójna struktura, gdzie Susskind na zasadzie implikacji przechodzi od tematu do tematu wiążąc je ze sobą i wyjaśniając czemu dowody poczynione w jednym badaniu zasugerowały przyjęcie takich, a nie innych założeń w kolejnym. Następnym plusem jest obrazowy styl i masa analogii, zarówno do fizyki klasycznej (wskazując różnice), jak i do dobrze znanych doświadczeń. Książka ta ma jeszcze jedną zaletę związaną z powyższymi plusami - z założenia zmierza do nakreślenia teorii kosmologicznych, jednak nie da się tego tematu oderwać od mechaniki kwantowej i jej niuansów, w związku z czym przez pierwsze rozdziały opisuje te niuanse. Nie przeczytałem jeszcze książki która w łatwiejszy sposób przedstawia czym i w jaki sposób zajmuje się Chromodynamika Kwantowa, Elektrodynamika Kwantowa, jak czytać diagramy Feynmana itp. Zdecydowanie jest to pozycja obowiązkowa dla każdego człowieka interesującego się fizyką, czy ogólniej nauką.

Gdybym miał wymienić książkę, która miałaby być wzorem literatury popularnonaukowej, wybrałbym tę książkę. Susskind ma niespotykany dar opowiadania o abstrakcyjnych zjawiskach w tak obrazowy sposób, że nie raz człowiek łapie się za głowę krzycząc "To nie mogło być tak proste". Autor wychodząc od Einsteina i Bohra przechodzi przez mechanikę kwantową, teorię strun, M-teorię i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka trochę stara, trochę nieaktualna i trochę nużąca. Niby popularnonaukowa, a ciężka i niezachęcająca do pogłębiania tematu.

Książka trochę stara, trochę nieaktualna i trochę nużąca. Niby popularnonaukowa, a ciężka i niezachęcająca do pogłębiania tematu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie rozumiem tego człowieka. Czytam już drugą książkę Jungka, drugą nawet w tym temacie i co wyczytałem? Że ten człowiek do wszystkiego ma pretensje. Gość nie potrafi w żaden sposób pohamować swoich emocji, a książka podobno aspiruje do reportażu. Z zalet wymieniłbym pierwsze rozdziały, gdzie Jungk wyprowadza genezę badań nad bombą atomową i to, skąd i w jaki sposób zaangażowani naukowcy w końcu znaleźli się w Los Alamos. Wszystko zostało osadzone w otoczeniu ekonomicznym, politycznym, także dużo łatwiej jest sobie wyobrazić motywy kierujące poszczególnymi ludźmi. Później niestety już wychodzi Jungk z Jungka. Książka przez to jako całość jest taka sobie, im dalej, tym mniejszą miałem ochotę do jej skończenia.

Nie rozumiem tego człowieka. Czytam już drugą książkę Jungka, drugą nawet w tym temacie i co wyczytałem? Że ten człowiek do wszystkiego ma pretensje. Gość nie potrafi w żaden sposób pohamować swoich emocji, a książka podobno aspiruje do reportażu. Z zalet wymieniłbym pierwsze rozdziały, gdzie Jungk wyprowadza genezę badań nad bombą atomową i to, skąd i w jaki sposób...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bezmiar matematycznej wyobraźni Krzysztof Ciesielski, Zdzisław Pogoda
Ocena 7,3
Bezmiar matema... Krzysztof Ciesielsk...

Na półkach: ,

Nie wiem w jaki sposób książka, która miała mówić o wyobraźni i topologii okazała się taka nudna. W ogóle pierwsze 90 stron można śmiało odpuścić, ponieważ jest to przydługi wstęp - czym jest matematyka, czym nie jest, kto był matematykiem, jakie nagrody zgarnął. Później jest lepiej, i momentami naprawdę da radę to czytać, jednak wg mnie książka jest dosyć średnia.

Nie wiem w jaki sposób książka, która miała mówić o wyobraźni i topologii okazała się taka nudna. W ogóle pierwsze 90 stron można śmiało odpuścić, ponieważ jest to przydługi wstęp - czym jest matematyka, czym nie jest, kto był matematykiem, jakie nagrody zgarnął. Później jest lepiej, i momentami naprawdę da radę to czytać, jednak wg mnie książka jest dosyć średnia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie można tej książce odmówić niepowtarzalności. Nie miałem wcześniej do czynienia z twórczością Egana, więc sam fakt oparcia powieści sci-fi na zasadach mechaniki kwantowej rzucił mną o ziemię. Ale tak powinno być w hard sci-fi. Oczywiście - można książce zarzucić, że niepotrzebnie aspiruje do quasi strumienia świadomości - zbyt dużo tu przemyśleń, czucia, a za mało akcji, no i oczywiście głównego protagonistę - jak wyjętego z filmu sci-fi klasy B lat 80 - były SWATowiec, twardziel, zmarła żona, mistrz dedukcji, James Bond, Neo, Terminator i Scherlock Holmes w jednym. Ale wracając do meritum - książka jest dosyć mocno osadzona w realiach i tezach mechaniki kwantowej, więc dla kompletnego laika (albo człowieka bez wyobraźni) będzie kompletnie niezrozumiała, jednak dla osoby, która ma otwarty umysł raczej będzie strawna. Aha, miałem niestety wątpliwą przyjemność w połowie książki domyślić się zakończenia...

Nie można tej książce odmówić niepowtarzalności. Nie miałem wcześniej do czynienia z twórczością Egana, więc sam fakt oparcia powieści sci-fi na zasadach mechaniki kwantowej rzucił mną o ziemię. Ale tak powinno być w hard sci-fi. Oczywiście - można książce zarzucić, że niepotrzebnie aspiruje do quasi strumienia świadomości - zbyt dużo tu przemyśleń, czucia, a za mało akcji,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Muszę powiedzieć, że zawiodłem się na tej pozycji. Cenię Gaimana, lubię jego styl, ale ta książka do mnie zupełnie nie dotarła. Ot taka sobie baśń, przez którą przeleciało się na wskroś. Oczekiwałem czegoś bardziej pokręconego, np. w rodzaju "Nigdziebądź", a tu niestety. Historyjka i tyle. Niemniej, Gaiman nadal rządzi, jeśli chodzi o słowotwórstwo w zakresie nazw własnych.

Muszę powiedzieć, że zawiodłem się na tej pozycji. Cenię Gaimana, lubię jego styl, ale ta książka do mnie zupełnie nie dotarła. Ot taka sobie baśń, przez którą przeleciało się na wskroś. Oczekiwałem czegoś bardziej pokręconego, np. w rodzaju "Nigdziebądź", a tu niestety. Historyjka i tyle. Niemniej, Gaiman nadal rządzi, jeśli chodzi o słowotwórstwo w zakresie nazw własnych.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż, dawno już odkryto, że innowacja jest kluczem do sukcesu. Peter Watts udowadnia zatem, że jest mistrzem innowacji. Co można zrobić z tak wyświechtanym tematem, jakim jest pierwszy kontakt obcymi? Okazuje się, że można wiele. Po pierwsze dajmy kogoś z problemami, najlepiej całą załogę, dorzućmy "wampira", i niepoznawalny, do niczego nie podobnych obcych. Potrzeba do tego wszystkiego tego, czego akurat temu autorowi nie brakuje - potężnego zaplecza wiedzy naukowej. To z tego warsztatu Watts słynie, z tego, że każdy motyw w posłowiu posiada setki źródeł, które czynią z powieści tak prawdopodobną, że za trzy, dziesięć, czy pięćdziesiąt lat może usłyszymy coś takiego w wiadomościach. Niektórzy określają ten rodzaj s-f "hard science fiction", wg mnie można go nazwać "hardest s-f".

Cóż, dawno już odkryto, że innowacja jest kluczem do sukcesu. Peter Watts udowadnia zatem, że jest mistrzem innowacji. Co można zrobić z tak wyświechtanym tematem, jakim jest pierwszy kontakt obcymi? Okazuje się, że można wiele. Po pierwsze dajmy kogoś z problemami, najlepiej całą załogę, dorzućmy "wampira", i niepoznawalny, do niczego nie podobnych obcych. Potrzeba do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Hmmm... Gibsona bardzo cenię, ale... za kryminały to on nie powinien się brać. Być może za bardzo, po przeczytaniu Neuromancera, nastawiłem się na stechnicyzowany, cyberpunkowy świat, gdzie prawdziwe życie toczy się w cyberprzestrzeni, a do świata rzeczywistego wraca się tylko po to, by zjeść, przespać się z kimś, albo wziąć kolejną działkę. Niestety cyberpunka tu brak, techniki jest jak na lekarstwo, a książka to średnia intryga oparta o dwóch wyrzutków, którzy dziwnym zbiegiem okoliczności trafiają na siebie przy okazji kradzieży tajemniczych okularów.

Mnie nie porwało.

Hmmm... Gibsona bardzo cenię, ale... za kryminały to on nie powinien się brać. Być może za bardzo, po przeczytaniu Neuromancera, nastawiłem się na stechnicyzowany, cyberpunkowy świat, gdzie prawdziwe życie toczy się w cyberprzestrzeni, a do świata rzeczywistego wraca się tylko po to, by zjeść, przespać się z kimś, albo wziąć kolejną działkę. Niestety cyberpunka tu brak,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka dużo gorsza niż "Pan sobie raczy żartować Panie Feinman". Trzy nowe epizody, mowa wygłoszona gdzieśtam, parę listów i dwie opowieści powtórzone z powyższej książki. Jestem trochę zawiedziony, zwłaszcza, że książka jest także znacznie krótsza. Wygląda na to, że materiału było tak mało, że trzeba było na siłę dorzucić jakieś ochłapy. Niemniej ta część pozwala poznać kilka nowych faktów z życia tej nieprzeciętnej osobistości, więc ogólnie jest in plus. Jeżeli ktoś zamierza przeczytać obie pozycje biograficzne proponowałbym rozpocząć od tej.

Książka dużo gorsza niż "Pan sobie raczy żartować Panie Feinman". Trzy nowe epizody, mowa wygłoszona gdzieśtam, parę listów i dwie opowieści powtórzone z powyższej książki. Jestem trochę zawiedziony, zwłaszcza, że książka jest także znacznie krótsza. Wygląda na to, że materiału było tak mało, że trzeba było na siłę dorzucić jakieś ochłapy. Niemniej ta część pozwala poznać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kim jest stereotypowy fizyk? Ano osobnikiem zupełnie nieciekawym, z nastroszonym włosiem, który lubuje się w zapisywaniu tablicy randomowymi znakami i opowiadaniu o czymś, o czym normalny człowiek nie chce słuchać.

A kim jest fizyk, który pracował przy projekcie Manhattan? Po przeczytaniu tej książki można powiedzieć, że kozakiem, który wyrywał panienki dla samego podrywu, grał na perkusji, naprawiał radia i dobrowolnie poddawał się eksperymentom w wannach deprywacyjnych.

Z książki wyjawia nam się obraz człowieka, który był dr House'm nauki, napędzanym idealizmem rozwiązywania zagadek. Im coś trudniejsze do rozwiązania, tym ciekawsze. Takie podejście powinni mieć wszyscy naukowcy. Z drugiej strony z różnych felietonów dowiadujemy się, że R.P.F był swoistym człowiekiem orkiestrą, co chciał, tego się potrafił nauczyć, czy to były kwestie zawodowe, umiejętność gry na instrumentach, sztuka rysunku, czy, co możemy odczuć - umiejętność opisywania tych przeżyć. Książka jest stworzona w formie luźnych rozdziałów niepowiązanych ze sobą, ale łącznie tworzących zwarty opis tego niebywałego człowieka.

No ale... przecież człowiek, który brał udział w konstrukcji bomby atomowej nie może przecież być jakimś tam średniakiem.

Kim jest stereotypowy fizyk? Ano osobnikiem zupełnie nieciekawym, z nastroszonym włosiem, który lubuje się w zapisywaniu tablicy randomowymi znakami i opowiadaniu o czymś, o czym normalny człowiek nie chce słuchać.

A kim jest fizyk, który pracował przy projekcie Manhattan? Po przeczytaniu tej książki można powiedzieć, że kozakiem, który wyrywał panienki dla samego podrywu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Watts nie daje odpocząć, choć uczciwie trzeba przyznać, że Wir nie jest aż tak zaskakujący, jak pierwsza część serii. Książka, którą pochłania się jednym tchem. Jak i w pierwszej części w każdym zdaniu sformułowania techniczne i naukowe aż się wylewają na czytelnika. Jest to jedna z niewielu książek, którą można z czystym sumieniem nazwać SCIENCE-fiction.

Co do treści - podwodny ryft był ciekawszym krajobrazem niż zniszczona, przeludniona ziemia, jednak autor i z tego ciekawie wybrnął. Najciekawsze motywy? Zdecydowanie przeniesienie zasad ewolucji na środowisko sieci. Po przeczytaniu tej książki zaczynam się zastanawiać, czy Watts z uniwersum ryfterów nie dryfuje zbyt nachalnie w stronę cybrepunku, ale jest to sprawa rozwojowa.

Niemniej, książka zdecydowanie warta polecenia.

Watts nie daje odpocząć, choć uczciwie trzeba przyznać, że Wir nie jest aż tak zaskakujący, jak pierwsza część serii. Książka, którą pochłania się jednym tchem. Jak i w pierwszej części w każdym zdaniu sformułowania techniczne i naukowe aż się wylewają na czytelnika. Jest to jedna z niewielu książek, którą można z czystym sumieniem nazwać SCIENCE-fiction.

Co do treści -...

więcej Pokaż mimo to