Najnowsze artykuły
- ArtykułySpecjalnie dla pisarzy ta księgarnia otwiera się już o 5 rano. Dobry pomysł?Anna Sierant64
- ArtykułyKeith Richards, „Życie”: wyznanie człowieka, który niczego sobie nie odmawiałLukasz Kaminski2
- ArtykułySzczepan Twardoch pisze do prezydenta. Olga Tokarczuk wśród sygnatariuszyKonrad Wrzesiński32
- ArtykułySkandynawski kryminał trzyma się solidnie. Michael Katz Krefeld o „Wykolejonym”Ewa Cieślik2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Robert Jungk
Znany jako: R. Baum
4
6,8/10
Pisze książki: historia, popularnonaukowa
Urodzony: 1913 (data przybliżona)
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,8/10średnia ocena książek autora
37 przeczytało książki autora
138 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Człowiek tysiąclecia. Wiadomości z warsztatów, w których rodzi się społeczeństwo
Robert Jungk
7,0 z 1 ocen
15 czytelników 0 opinii
1981
Jaśniej niż tysiąc słońc. Losy badaczy atomu
Robert Jungk
7,0 z 20 ocen
126 czytelników 7 opinii
1967
Najnowsze opinie o książkach autora
Jaśniej niż tysiąc słońc. Losy badaczy atomu Robert Jungk
7,0
Kiedyś usłyszałam opinię, że wynalezienie bomby atomowej miało pewną zaletę - jest najlepszym strażnikiem pokoju. Mocarstwa, raz zobaczywszy do czego prowadzi jej użycie, nie będą skłonne wszczynać wojny pomiędzy sobą, z powodu groźby jej ponownego użycia. Wtedy pomyślałam, że ma to pewien sens. Po lekturze tej książki, uważam, że to stwierdzenie nie ma najmniejszego sensu. Pada tam stwierdzenie, że jeśli wojskowi sfinansują badania nad nową bronią, to nawet jeśli w zamyśle miała być bronią prewencyjną (do obrony),to zawsze znajdzie się ktoś, kto nie powstrzyma się przed jej "przetestowaniem" niezależnie od okoliczności. Czego potwierdzeniem jest historia przedstawiona w tej książce. Ponadto, dzieje badań nad bombą atomową uświadamiają również jak wiele czasem zależy od działań jednego człowieka, czasem nawet przypadkowych. A pozostawianie takich kwestii w gestii przypadku i pojedynczych ludzi wydaje się mocno nierozsądne.
Szczegółowe przedstawienie wydarzeń, od początków badań nad reakcjami jądrowymi, do czasów współczesnych powstawaniu książki (lata 60),daje dość kompletny obraz motywacji i pobudek kierujących ludźmi zaangażowanymi w te wydarzenia. I jest to naprawdę fascynujący i wciągający obraz o wielu odcieniach szarości.
Na listę lektur!
Jaśniej niż tysiąc słońc. Losy badaczy atomu Robert Jungk
7,0
Podtytuł książki (Losy badaczy atomu) dosyć jednoznacznie ujawnia, o co w niej chodzi. Jungk nie napisał biografii czołowych fizyków atomowych, chociaż książka jest wręcz usiana słynnymi nazwiskami (od Einsteina poczynając) i wieloma anekdotami z życia tych naukowców. To nie jest również historia badań nad promieniotwórczością ani odtworzenie dziejów projektu „Manhattan”. Autorowi chodzi raczej o przedstawienie uwikłania naukowców w wysoce nieetyczne, ale konieczne w czasach wojny badania, które doprowadziły koniec końców do powstania bomby atomowej i jej strasznej córy, bomby wodorowej (jej neutronowej wnuczki jeszcze nie miał on okazji poznać).
Wydana pierwotnie w 1963 roku jest to dzisiaj oczywiście pozycja przestarzała. Ale przecież nie o to chodzi – w roku jej wydania w Polsce miała ona zapewne zupełnie inne znaczenie, którego mogę się dzisiaj, więcej niż 50 lat po fakcie, jedynie domyślać.
Jak by nie było – przeczytałem z zainteresowaniem. Nie znając się prawie wcale na temacie, otrzymałem ogólne pojęcie o dylematach naukowców, wywieranych na nich presjach politycznych, o wzajemnych sympatiach i animozjach oraz o wpływie wyników ich badań na powstanie świata takiego, jakim on nam się dzisiaj jawi. A to całkiem sporo jak na taką „ramotkę”.
Ostrzeżony przez szanownego Wojciecha Gołębiewskiego, nie czytałem zakłamanego posłowia do tej książki. Po lekturze pozostaję we wręcz religijnym zamyśleniu nad nikłością ludzkiej zdolności do przewidywania skutków własnej działalności. Wystarczy mianowicie przełożyć dylematy moralne fizyków lat 40-tych i 50-tych na problemy dzisiejszych genetyków, aby z łatwością dostrzeć, jak niewiele się w międzyczasie zmieniło.