-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński2
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-13
2024-01-27
2023-12-23
2023-08-26
2023-05-13
2023-02-23
2021-03-22
Z Władimirem Putinem lepiej nie zadzierać - o tym wie chyba każdy. Ja teraz wiem dlaczego. Fakty, które przedstawiono w "Krwawych pozdrowieniach z Rosji" mrożą krew w żyłach. Wolę nie myśleć jakie jeszcze sekrety może skrywać rosyjski polityk - może dowiemy się tego po latach, a może nigdy. Do rzeczy. Żeby pojąć clou omawianej sprawy / spraw (bo właściwie mamy do czynienia z wieloma sprawami, które łączy kraj zamieszkania ofiar) musimy cofnąć się do wcześniejszego okresu kariery Putina, jeszcze zanim został prezydentem. Znajomości, które wówczas zawarł i wrogowie, których się dorobił, jeszcze długo będą kładły się cieniem na jego wizerunku. A niesamowicie bogaci wrogowie potrafią zajść za skórę wyjątkowo dotkliwie. Pokrótce: człowiek, który odegrał decydującą rolę w posadzeniu Władimira na stołku prezydenta, został przez byłego protegowanego natychmiastowo zmuszony do opuszczenia kraju. W ten sposób Boris Bieriezowski stał się jednym z najzacieklejszych wrogów Kremla. Oligarcha osiadł w Wielkiej Brytanii i wraz z grupą przyjaciół i współpracowników rozpoczął zdalną walkę ze znienawidzonym rodakiem. Ułatwiały mu to szerokie wpływy i wielka fortuna, której był posiadaczem. Czas miał jednak pokazać, że Putin nie wybacza i nie zapomina, a dla swych wrogów przewiduje tylko jedną karę.⠀
⠀
Powiem to od razu: naprawdę warto przeczytać tę książkę. Jeśli podobnie jak ja dopiero raczkujecie w temacie wschodniej polityki, to książka Heidi Blake będzie świetnym wyborem. W rzeczowy sposób wyjaśnia problem od podstaw - dzięki temu nawet czytelnik niezaznajomiony z tematem nie będzie miał problemu z nadążeniem za biegiem wydarzeń. Dodatkowo czyta się ją jak thriller szpiegowski - wciąga i emocjonuje.⠀
Natomiast jeśli sprawa Aleksandra Litwinienki, zamachów bombowych w Moskwie, czy tragedii w teatrze na Dubrowce jest już Ci znana, to książka pozwoli uzupełnić i usystematyzować wiedzę.
Momentami aż ciężko mi było uwierzyć, że to działo (i dzieje) się naprawdę: skrytobójcy, tajni szpiedzy, niewykrywalne trucizny, czy izotopy promieniotwórcze mogące pochodzić tylko z jednego miejsca na Ziemi. Wow. Mocne.
Z Władimirem Putinem lepiej nie zadzierać - o tym wie chyba każdy. Ja teraz wiem dlaczego. Fakty, które przedstawiono w "Krwawych pozdrowieniach z Rosji" mrożą krew w żyłach. Wolę nie myśleć jakie jeszcze sekrety może skrywać rosyjski polityk - może dowiemy się tego po latach, a może nigdy. Do rzeczy. Żeby pojąć clou omawianej sprawy / spraw (bo właściwie mamy do czynienia...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-12-17
2023-02-11
2022-07-20
2022-05-15
2018-04-21
Zawsze wiedziałam, że to życie pisze najbardziej niesamowite historie. "Polskie morderczynie" Katarzyny Bondy pochłonęły mnie całkowicie. Każda z bohaterek najpierw sama opowiada swoją historię, następnie konfrontujemy to z suchymi faktami wyciągniętymi z akt sprawy. Nieraz możemy się nieźle zdziwić. Czytamy opowieść zwyczajnej kobiety - podobne otaczają nas każdego dnia - sąsiadki, ekspedientki w sklepie, lekarki. Wreszcie gdy dowiadujemy się co faktycznie ona uczyniła, nieraz przecieramy oczy ze zdumienia. Wszystko to nakłania do refleksji o istocie i genezie zła. Ostatni rozdział stanowi próbę podsumowania i wyciągnięcia wniosków - znajdziemy tam wypowiedzi ekspertów: profilera policyjnego, seksuologa, dyrektora zakładu karnego. Całość wzbogacają zdjęcia, które stanowią niezwykle istotny element: mnie jako wzrokowcowi pozwoliły jeszcze bardziej zaangażować się w te historie. To wyjątkowa monografia, którą polecić mogę każdemu miłośnikowi zagadek kryminalnych.
Zawsze wiedziałam, że to życie pisze najbardziej niesamowite historie. "Polskie morderczynie" Katarzyny Bondy pochłonęły mnie całkowicie. Każda z bohaterek najpierw sama opowiada swoją historię, następnie konfrontujemy to z suchymi faktami wyciągniętymi z akt sprawy. Nieraz możemy się nieźle zdziwić. Czytamy opowieść zwyczajnej kobiety - podobne otaczają nas każdego dnia -...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-28
Słyszeliście o sprawie Rity Gorgonowej? Uznawana jest za najgłośniejszą sprawę II RP, a porównując do dzisiejszych realiów wywoływała podobne reakcje społeczeństwa jak przypadek matki Madzi z Sosnowca. O szczegółach nie będę się tutaj rozpisywać, bo jest to dobrze opracowane w źródłach internetowych.
Książka składa się z dwóch części. Pierwszą stanowi opis tego, co zdarzyło się feralnej nocy z 30 na 31 grudnia 1931 roku oraz późniejszych procesów. Druga dotyczy czasów obecnych i zawiera rozmowy z córkami Gorgonowej, a także informacje na temat innych osób mających związek z tą straszną zbrodnią. Końcowym elementem jest próba rozstrzygnięcia tego, co stało się z Gorgonową po jej wyjściu z więzienia.
Reportaż jest bardzo ciekawy, dobrze ukazuje tamte nastroje społeczne, siłę "głosu ludu". Brakowało mi takiego elementu jak np. plan willi w Brzuchowicach, który ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia sprawy. Osoby, które liczą na to, że publikacja rzuci nowe światło na zbrodnię, mogą się zawieść. Owszem, sporo tu domniemywań i tropów, wszystkie jednak tak naprawdę prowadzą do nikąd. Duży plus za liczne zdjęcia i skany artykułów prasowych z tamtych czasów.
Słyszeliście o sprawie Rity Gorgonowej? Uznawana jest za najgłośniejszą sprawę II RP, a porównując do dzisiejszych realiów wywoływała podobne reakcje społeczeństwa jak przypadek matki Madzi z Sosnowca. O szczegółach nie będę się tutaj rozpisywać, bo jest to dobrze opracowane w źródłach internetowych.
Książka składa się z dwóch części. Pierwszą stanowi opis tego, co zdarzyło...
2018-04-30
Znacie sprawę trzech dziewczyn przetrzymywanych przez 10 lat w domu psychopaty - Ariela Castro? Zdarzyło się to w Cleveland a kobiety odzyskały wolność w maju 2013 roku. Ofiarami były Michelle Knight, Amanda Berry oraz Gina DeJesus. To właśnie pierwsza z nich jest główną bohaterką i narratorką książki, o której dzisiaj opowiem.
Michelle została porwana w wieku 21 lat. Była młodą matką zmagającą się z licznymi problemami, wciąż jednak liczyła, że wszystko jakoś się ułoży. Jednak od tego momentu jej niełatwe przedtem życie zamieniło się w piekło. Codziennie była torturowana, gwałcona, doświadczała najgorszych okropności jakie mogą spotkać istotę ludzką. Pięciokrotnie była w ciąży ze swym oprawcą, który za każdym razem w okrutny sposób wymuszał poronienie. Przez jego okrucieństwo prawie straciła życie. Pomimo to nigdy się nie poddała i zawsze podnosiła się wybierając życie. O tym właśnie jest ta książka - o nadziei, która daje siłę. Inspiruje by cenić życie, a także cieszyć się z małych rzeczy.
Czytając tę książkę nieraz zadawałam sobie pytanie jakim cudem to w ogóle mogło się zdarzyć? NO JAK? A jednak - to przerażające świadectwo ludzkiego bestialstwa. Na podstawie sprawy powstał film "Cleveland Abduction" (2015), który jest całkiem niezły. To dzięki niemu po raz pierwszy usłyszałam o tej zbrodni.
Znacie sprawę trzech dziewczyn przetrzymywanych przez 10 lat w domu psychopaty - Ariela Castro? Zdarzyło się to w Cleveland a kobiety odzyskały wolność w maju 2013 roku. Ofiarami były Michelle Knight, Amanda Berry oraz Gina DeJesus. To właśnie pierwsza z nich jest główną bohaterką i narratorką książki, o której dzisiaj opowiem.
Michelle została porwana w wieku 21 lat. Była...
2018-05-18
"Trupia farma" to nie tylko mnóstwo fascynujących spraw kryminalnych, kopalnia wiedzy z zakresu antropologii, entomologii i procesów zachodzących po śmierci człowieka. To przede wszystkim opowieść o życiu wybitnego badacza, człowieka o wielkim sercu - Billa Bassa. Każdy rozdział to inna sprawa, z którą miał okazję zmierzyć się antropolog, inny rozdział z jego życia. Opowiada także o swoich przyjaciołach i studentach, oraz ich wkładzie we współczesną naukę.
Od razu widać, że doktor Bass jest utalentowanym dydaktykiem. Wiedzę naukową przekazuje w zrozumiały łatwy do przyswojenia sposób. Przypomina informacje w odpowiednich momentach, dzięki czemu utrwalamy je. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że świetnie zapamiętałam wszystkie techniki, które opisał. Brakowało mi trochę przejrzystych podsumowań danych spraw (np. w postaci tabeli) czy technik (np. na końcu każdego rozdziału). Myślę, że w tego typu publikacji takie podsumowania byłyby bardzo przydatne, bo każdy z nas uczy się w inny sposób, a one systematyzowałyby podane informacje.
Z kart książki bije specyficzne poczucie humoru autora, które nieraz wywołało uśmiech na mojej twarzy. W oczy rzuca się także wrażliwość Billa Bassa. Często zwraca uwagę na bezwzględny system sądownictwa, który mimo oczywistych przesłanek, z formalnych przyczyn nie może skazać sprawcy zbrodni. Wtedy jedynymi, którzy wysłuchają opowieści ofiary są właśnie antropolodzy sądowi. To wartościowa książka, którą mogę polecić wszystkim zainteresowanym antropologią, naukami sądowymi, biologią oraz zagadkami kryminalnymi.
"Trupia farma" to nie tylko mnóstwo fascynujących spraw kryminalnych, kopalnia wiedzy z zakresu antropologii, entomologii i procesów zachodzących po śmierci człowieka. To przede wszystkim opowieść o życiu wybitnego badacza, człowieka o wielkim sercu - Billa Bassa. Każdy rozdział to inna sprawa, z którą miał okazję zmierzyć się antropolog, inny rozdział z jego życia....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-28
Kendall Francois został uznany winnym zamordowania ośmiu kobiet. Sam zgłosił się na policję i opowiedział o swoich zbrodniach - miało to miejsce w 1998 roku. Ciała ofiar (wszystkie były prostytutkami) przechowywał w piwnicy swego domu, który dzielił z rodzicami i młodszą siostrą. Szczątki umieszczone w dziecięcym baseniku rozkładały się latami, a żaden z domowników nigdy nie zorientował się co tak naprawdę działo sie tuż pod ich nosem. Mieszkająca w pobliżu reporterka Claudia Rowe postanawia przyjrzeć się bliżej tej sprawie i w tym celu wysyła list do mordercy, przebywającego w owym czasie w areszcie. Kendall decyduje się odpowiedzieć, co daje początek intensywnej znajomości, trwającej przez wiele lat. "Pająk i mucha" jest świadectwem i kroniką tego dziwnego związku.
Sprawa morderstw w małym amerykańskim miasteczku Poughkeepsie nie należy do najgłośniejszych. Obiła mi się o uszy, jednak przed lekturą nie znałam jej szczegółów. Otwarcie przyznaję, że ciężko było mi przebrnąć przez tę książkę. Gdy sięgam po literaturę faktu, liczę na FAKTY, jak najwięcej faktów. Lubię sama je analizować i wyrabiać sobie własne zdanie na dany temat. Tymczasem tutaj faktów jest niewiele, a większość treści stanowią przemyślenia i refleksje autorki. Może łatwiej byłoby mi je przyjąć, gdybym dostrzegała w reporterce choć odrobinę siebie. Tak jednak nie było i te wywody zwyczajnie mnie nudziły. Poza tym, w książce nie znajdziemy ani jednej ilustracji, ani zdjęcia - to spory mankament, mówimy przecież o prawdziwej historii. W czasie lektury co chwilę googlowałam nazwiska poszczególnych postaci - dla mnie to ważne by widzieć wszystko oczami wyobraźni. Autorka utrzymuje, że posiada stosy korespondencji nadesłanej przez seryjnego mordercę - myślę, że skan choćby fragmentu jednego z tych listów znacznie wzbogaciłby tę publikację.
Podsumowując, książka niewątpliwie może sie podobać, ma jednak sporo wad. Jeśli chcecie po prostu dowiedzieć sie jak najwięcej o sprawie, to raczej bym jej nie polecała - niewiele w niej faktów. To bardziej propozycja dla fascynatów sprawy.
Kendall Francois został uznany winnym zamordowania ośmiu kobiet. Sam zgłosił się na policję i opowiedział o swoich zbrodniach - miało to miejsce w 1998 roku. Ciała ofiar (wszystkie były prostytutkami) przechowywał w piwnicy swego domu, który dzielił z rodzicami i młodszą siostrą. Szczątki umieszczone w dziecięcym baseniku rozkładały się latami, a żaden z domowników nigdy...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-31
O Leszku Pękalskim słyszeli chyba wszyscy. Przyznał się do popełnienia w sumie 67 zbrodni, mimo to został skazany tylko za jedną - pozostałych nie udało się mu udowodnić. W zeszłym roku zapanowała ogólna panika, bo jego wyrok 25 lat pozbawienia wolności dobiegał końca i istniało ryzyko, że zwyrodnialec wyjdzie na wolność. Na szczęście, zgodnie z tzw. "Ustawą o bestiach" w grudniu 2017 został umieszczony w zamkniętym ośrodku w Gostyninie (przebywa w nim również Mariusz Trynkiewicz), gdzie pozostanie do końca swych dni. Często podnoszone jest, że wyrok 25-letniego więzienia był w tym przypadku bulwersująco niski. Wtedy jednak, była to najwyższa możliwa kara - obowiązywało moratorium na orzekanie kary śmierci, a kary dożywocia ówczesny kodeks karny jeszcze nie przewidywał. Obecnie pozostałe sprawy, o które morderca jest podejrzewany trafiły to policyjnego Archiwum X, które bada zbrodnie sprzed lat przy użyciu najnowocześniejszych technik.
"Bestia. Studium zła" wciągnęła mnie od początku. Treść książki jest dobrze zorganizowana, napisana w sposób metodyczny. Magda Omilianowicz na podstawie dostępnych dokumentów stworzyła sfabularyzowaną historię zbrodni Pękalskiego. Wyszło jej to świetnie - książkę czyta się jak dobry thriller. Fabularyzowane fragmenty przeplatane są cytatami z akt; rozmowami z bliskimi wampira, kobietą, która przeżyła jego atak, rodzinami ofiar, prokuratorem, psychologami. Jednym słowem: rewelacja. Szkoda tylko, że nie pokuszono się o zamieszczenie jakichś zdjęć.
Podczas lektury Leszek jawił mi się jaklo osoba z jednej strony odrażająca i przerażająca, z drugiej okropnie irytująca. To prawda, że miał straszne dzieciństwo i ciężkie życie, ale drażniący jest w tym wszystkim jego egocentryzm. Pękalski uważa, że ponieważ jest sierotą (co nie jest prawdą) i jest upośledzony umysłowo wszystko mu się należy. Jedzenie, dach nad głową - inni mają obowiązek mu to zapewnić, mimo, że on nie daje od siebie nic. Seks - też mu się należy, a jeśli kobieta się na niego nie godzi, ma prawo ją zabić by zaspokoić swoje żądze. Bo on przecież taki biedny jest. Nie wolno się z Leszka śmiać. Ani mu odmawiać. Ciągle nasuwało mi się skojarzenie z piramidą potrzeb Maslowa - sensem życia Leszka było jedynie zaspokajanie tych najbardziej podstawowych potrzeb człowieka (znajdujących się u podstawy piramidy): głodu, pragnienia, seksu, snu. To takie smutne.
Podsumowując: mocna rzecz. Warto przeczytać.
O Leszku Pękalskim słyszeli chyba wszyscy. Przyznał się do popełnienia w sumie 67 zbrodni, mimo to został skazany tylko za jedną - pozostałych nie udało się mu udowodnić. W zeszłym roku zapanowała ogólna panika, bo jego wyrok 25 lat pozbawienia wolności dobiegał końca i istniało ryzyko, że zwyrodnialec wyjdzie na wolność. Na szczęście, zgodnie z tzw. "Ustawą o...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-01
Peter Tobin pozbawił życia co najmniej 3 osoby. W tym czasie miał żonę i syna, którzy o niczym nie wiedzieli. W tej intymnej i szczerej do bólu autobiografii Cathy Wilson - była żona mordercy, opowiada swoją historię. Jak sama mówi, ta książka jest ostatnim etapem psychoterapii i rekonwalescencji...
Książka składa się właściwie z dwóch części. W pierwszej autorka opowiada o swoim dzieciństwie, które miało decydujące znaczenie dla jej późniejszych decyzji. To właśnie ta pierwsza część pochłonęła mnie bez reszty. Druga natomiast, opowiada związku bohaterki z Tobinem - od początku, aż do tragicznego końca.
Ja odbieram tę książkę jako pewien manifest feministyczny. Opowiada historię kobiety, która przeżyła piekło, ale mimo tego pozostała silna, podnosiła się i zwyciężyła. Na pewno dodałaby odwagi niejednej krzywdzonej kobiecie. Stanowi także życiową przestrogę. Już samo to, że została wydana pod patronatem medialnym Centrum Praw Kobiet i Fundacji Feminoteka mówi wiele o jej przesłaniu. Dla mnie ta lektura była naprawdę cenna i znacząca, pod wieloma względami.
Peter Tobin pozbawił życia co najmniej 3 osoby. W tym czasie miał żonę i syna, którzy o niczym nie wiedzieli. W tej intymnej i szczerej do bólu autobiografii Cathy Wilson - była żona mordercy, opowiada swoją historię. Jak sama mówi, ta książka jest ostatnim etapem psychoterapii i rekonwalescencji...
Książka składa się właściwie z dwóch części. W pierwszej autorka opowiada o...
2018-06-10
Warren Marshall i jego córka Sharon byli postrzegani przez lokalną społeczność, jako nieco osobliwa, ale kochająca się i oddana sobie dwuosobowa rodzina. Tymczasem, dopiero po latach wyszły na jaw potworne fakty, dotyczące prawdziwego charakteru ich relacji. Książka napisana jest jak świetny thriller i stopniowo wtajemnicza czytelnika w kolejne kwestie. Dlatego, nie chcę tutaj zdradzać zbyt wielu szczegółów.
Okładka i tytuł książki prezentują się może nieco tandetnie, ale to tylko pozory. Cieszę się, że zdecydowałam się jednak po nią sięgnąć. Ta niesamowita historia wciągnęła mnie od początku. Wciąż zadawałam sobie w myślach pytanie: "Jak to się w ogóle mogło zdarzyć?! Jakim cudem?!". Oczywiście jest to prawdziwa historia. Dziwi mnie, że nikt jeszcze nie pokusił się o wykorzystanie jej do stworzenia scenariusza filmowego. Jednak kto wie? Wszystko przed nami, tym bardziej, że w sprawie wciąż pojawiają się nowe fakty. Po małym researchu dowiedziałam się, że od czasu wydania książki udało się rozwikłać jedne z najważniejszych pytań stawianych w śledztwie.
Treść jest naprawdę rzetelnie przygotowana - Matt Birkbeck odwalił kawał dobrej roboty. W środku znajdziemy także kilkustronicowy dodatek prezentujący prawdziwe zdjęcia. Ta historia naprawdę chwyciła mnie za serce. Nie mogę przestać o niej myśleć.
Warren Marshall i jego córka Sharon byli postrzegani przez lokalną społeczność, jako nieco osobliwa, ale kochająca się i oddana sobie dwuosobowa rodzina. Tymczasem, dopiero po latach wyszły na jaw potworne fakty, dotyczące prawdziwego charakteru ich relacji. Książka napisana jest jak świetny thriller i stopniowo wtajemnicza czytelnika w kolejne kwestie. Dlatego, nie chcę...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-17
Kilka lat temu cała Polska żyła sprawą Madzi z Sosnowca i Szymona z Będzina. Akurat tak się złożyło, że obydwie straszne historie zbiegły się w czasie. "Był sobie chłopczyk" opowiada o sprawie Szymka.
W marcu 2010 roku grupka nastolatków znajduje ciało dziecka porzucone w cieszyńskim stawie. Mimo ogromnych wysiłków ze strony policji chłopczyk pozostawał bezimienny przez dwa lata. Jak to możliwe, że dwuletni chłopiec przepadł jak kamień w wodzie i nikt go nie szuka? Nikt go nie rozpoznaje? Być może malec pozostałby anonimowy aż do dziś, gdyby nie dociekliwość pewnej sąsiadki z Będzina.
Książka podzielona jest na trzy główne części. Pierwsza, mówi o tym jak znaleziono ciało dziecka i próbowano ustalić jego tożsamość. Ten fragment od razu skojarzył mi się z inną głośną sprawą - "Boy in the Box" (Chłopiec z pudełka). W skrócie: w roku 1957, w Filadelfii znaleziono zwłoki dziecka porzucone w kartonie. Pomimo szeroko zakrojonej akcji i ogólnoświatowego rozgłosu sprawy chłopca do dziś nie zidentyfikowano. Szokujące, ale prawdziwe. Polecam zapoznanie się z tą historią, bo jest szalenie ciekawa. Druga część, opowiada o rodzicach Szymka oraz przybliża krótką - bo tylko 23-miesięczną historię jego życia. Trzecia, relacjonuje co wydarzyło się po ustaleniu tożsamości sprawców tej potwornej zbrodni.
W czasie lektury nasuwały mi się pytania co można było zrobić, aby temu zapobiec? Czy to kwestia szkoły, która nie przygotowuje wystarczająco do późniejszych ról społecznych? A może po prostu niektórzy ludzie nigdy nie powinni mieć dzieci? Dobry reportaż, jak najbardziej polecam.
Kilka lat temu cała Polska żyła sprawą Madzi z Sosnowca i Szymona z Będzina. Akurat tak się złożyło, że obydwie straszne historie zbiegły się w czasie. "Był sobie chłopczyk" opowiada o sprawie Szymka.
W marcu 2010 roku grupka nastolatków znajduje ciało dziecka porzucone w cieszyńskim stawie. Mimo ogromnych wysiłków ze strony policji chłopczyk pozostawał bezimienny przez...
Zanim sięgniemy po tę książkę powinniśmy zdać sobie sprawę, że nie jest ona po prostu analizą sprawy true crime. W moim odczuciu to coś na kształt autobiografii autorki, będącej jednocześnie formą autoterapii traumy molestowania w dzieciństwie. Sprawa Jeremy'ego Guillory'ego stanowi jedynie punkt odniesienia do własnych poszukiwań, porządkowania emocji i wspomnień.
Zanim sięgniemy po tę książkę powinniśmy zdać sobie sprawę, że nie jest ona po prostu analizą sprawy true crime. W moim odczuciu to coś na kształt autobiografii autorki, będącej jednocześnie formą autoterapii traumy molestowania w dzieciństwie. Sprawa Jeremy'ego Guillory'ego stanowi jedynie punkt odniesienia do własnych poszukiwań, porządkowania emocji i wspomnień.
Pokaż mimo to