-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
"Ludzka natura jest jak wielki nieprzenikniony las, którego dogłębne poznanie nikomu nie jest dane. Nawet matka nie zna najgłębszych tajemnic własnego dziecka."
Jo Nesbo. Od dawna zastanawiałam się, czy zapoznać się z jego twórczością czy jednak skandynawskie kryminały nie są dla mnie. Chciałam coś zmienić ponieważ stałam się wybredna a do tego coraz trudniej było mnie zaskoczyć czymś nowym, niespotykanym w literaturze dla młodzieży czy też young adult. W pewnym momencie stwierdziłam, że spróbuje. Wszyscy zachwalają twórczość Jo Nesbo więc czemu ja bym nie miała się o tym przekonać?
"Przemoc jest jak coca-cola i Biblia.
Należy do klasyki."
Harry Hole zjawia się w Sydney aby rozwikłać zagadkę śmierci Inger Holter. Na miejscu współpracuje z Andrew Kensingtonem. W duecie przemierzają niebezpieczna zakątki miasta, trafiają do miejsc, o których człowiek o zdrowych zmysłach nawet nie pomyśli. Wszystko wskazuje na to, że za śmiercią Inger stoi seryjny morderca. Czy Harry Hole dorwie tego, kto zamordował jego rodaczkę?
"Mamy tu kolejkę trupów i wszyscy marudzą, że każdy ma być pierwszy. To znaczy, nie trupy marudzą, a śledczy. Ale każdy musi grzecznie czekać na swoją kolej."
Jo Nesbo wciągnął mnie w świat Harry'ego od pierwszej strony. Sam bohater od razu przypadł mi do gustu. Co prawda ma za sobą niezbyt ciekawą przeszłość i problemy z alkoholem ale sposób jego myślenia i łączenia różnych faktów spodobał mi się. Nie powiem, że książkę czyta się jakoś szybko bo trochę czasu mi zajęła ale to głównie ze względu na to, że jak jest za dużo opisów, historii to jakoś mi to czytanie oporniej idzie. Sama historia została opowiedziana dość ciekawie. Na pewno trzeba się było skupić, aby nie pominąć ważnych faktów i połączyć wszystko w jedną logiczną całość. Nie brak tu wskazówek prowadzących donikąd. W końcu to kryminał. Nie może być tak, że już na samym początku wiemy kto zabił. Nie wszystkie tropy muszą prowadzić do poszukiwanej osoby.
"Ludzka natura jest jak wielki, ciemny las, którego poznanie nikomu nie jest dane w ciągu jednego krótkiego życia."
Cieszę się niezmiernie, że dałam sobie szansę i sięgnęłam po książkę Jo Nesbo. Od dawna czułam, że popularność Jo Nesbo nie wzięła się znikąd i musiał sobie na to zapracować. Jestem pewna, że kwestią czasu pozostaje aż sięgnę po kontynuację kryminalnych przygód Harry'ego Holy. Prawda jest taka, że każdy powinien chociaż raz sięgnąć po książkę Jo Nesbo i przekonać się na własnej skórze, czy jego twórczość nam odpowiada czy nie. Jestem za poszerzaniem czytelniczych horyzontów. Nie powinniśmy zamykać się na jeden gatunek literacki. Czym prędzej więc sięgnijcie po "Człowiek nietoperz" i wraz z Harrym spróbójcie znaleźć mordercę Inger.
"Ludzka natura jest jak wielki nieprzenikniony las, którego dogłębne poznanie nikomu nie jest dane. Nawet matka nie zna najgłębszych tajemnic własnego dziecka."
Jo Nesbo. Od dawna zastanawiałam się, czy zapoznać się z jego twórczością czy jednak skandynawskie kryminały nie są dla mnie. Chciałam coś zmienić ponieważ stałam się wybredna a do tego coraz trudniej było mnie...
"Strach przed nieznanym to największy strach."
"Cienie Ziemi" to ostatnia cześć kosmicznej trylogii Beth Revis. Poprzednie tomy podobały mi się na tyle, że postanowiłam sięgnąć po zakończenie historii. Sięgając po tę część miałam nadzieje, że wszystkie moje pytania, wątpliwości i tajemnice zostaną rozwiane. Czy tak było w rzeczywistości?
"Jeśli wybuchnie wojna, będziemy walczyć. Ja będę walczyć. Nigdy więcej nie zrezygnuję z własnego domu."
W końcu po wielu trudnościach "Błogosławiony" dociera do celu. Wszyscy mają nadzieje na nowe życie. Niestety. Ich nowy dom okazuje się nie być do nich zbyt przychylnie nastawiony. Znowu natrafiają na kolejne problemy z którymi muszą się zmierzyć. Czy starczy im jeszcze sił aby walczyć?
"Obróciłam się tak szybko, że straciłam niepewne wsparcie na krawędzi kapsuły i z metalicznym łoskotem spadłam na skrzydło. Podźwignęłam się, spoglądając gorączkowo w stronę, z której usłyszałam głos. Spomiędzy drzew wyłoniła się postać. Wysoka, o ciemnobrązowej skórze, ciemnych włosach, ciemnych, migdałowych oczach, wysokich kościach policzkowych i pełnych ustach. I chociaż całe moje ciało krzyczało, że to niemożliwe, serce wypowiadało śpiewnie tylko jedno imię:
Starszy."
Wielkie brawa należą się autorce za wykreowanie postaci oraz emocji i uczuć, które między nimi się rodziły. Starszy od samego początku starał się dbać o ludzi z pokładu. Amy z jednej części na drugą dorastała. Wątek miłosny między głównymi bohaterami to majstersztyk! Idealnie poprowadzony. Nie wybijał się na pierwszy plan tylko zawsze był gdzieś z boku choć nie był zapomniany. Beth Revis to autorka od której mogliby się uczyć autorzy wielu topowych książek!
"Kiedyś sądziłam, że moja miłość do Starszego się nie liczy. Przecież w zasadzie nie miałam innego wyboru. A teraz zjawił się Chris, zaledwie kilka lat starszy ode mnie, bystry, silny i odważny - i zdałam sobię sprawę, że miałam wybór przez cały ten czas."
Nie żałuję żadnej minuty poświęconej tej trylogii. Żałuję teraz, że tak późno sięgnęłam po jej kontynuację. Beth Revis od początku miała świetny pomysł na fabułę i konsekwentnie go realizowała. Ciężko nawet powiedzieć, że było tu coś przewidywalnego. Nic co zakładałam, ze może się wydarzyć się nie sprawdziło. Właśnie dlatego tą kosmiczną trylogię będę wspominać z przyjemnością i przy jakiejś wolnej chwili na pewno do niej powrócę.
Polecam z całego serca!
"Strach przed nieznanym to największy strach."
"Cienie Ziemi" to ostatnia cześć kosmicznej trylogii Beth Revis. Poprzednie tomy podobały mi się na tyle, że postanowiłam sięgnąć po zakończenie historii. Sięgając po tę część miałam nadzieje, że wszystkie moje pytania, wątpliwości i tajemnice zostaną rozwiane. Czy tak było w rzeczywistości?
"Jeśli wybuchnie wojna, będziemy...
"Dzięki gwiazdom czułam się jak normalny człowiek."
"Milion słońc" to drugi tom kosmicznej trylogii wydanej nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego, które należy do Grupy Wydawniczej Publicat S.A. Z pierwszą częścią miałam przyjemność zapoznać się zanim na polskim rynku wydawniczym pojawiła się kontynuacja. Trzeba przyznać, że na długo potem zapomniałam o tej serii. Dopiero niedawno przypomniałam sobie, że mam jeszcze do dokończenia tę historię.
"Nie widziałem już nic prócz ciemności."
Nowym przywódcą na pokładzie "Błogosławionego" zostaje Starszy. Niestety statek skrywa jeszcze wiele sekretów. Sprawa pogarsza się gdy narasta bunt wśród załogi statku. Z czasem Amy trafia na wskazówki, które mogą doprowadzić do rozwiązania tajemnic. Wraz ze Starszym musi się jednak śpieszyć, ponieważ na statku dochodzi do kolejnych morderstw. Czy uda im się dotrzeć cało do celu?
"Gwiazdy nie wyglądały już jak słońca - wyglądały jak oczy. Jak roześmiane, mrugające oczy,
które ze mnie kpiły, wirując w wiecznym tańcu daleko poza zasięgiem."
Starszy stara się stawić czoła zaistniałej sytuacji. Wszystko co się dzieje na statku sprawiło, że musiał przejść szybki kurs dojrzewania. W końcu był przywódcą i to głównie od jego decyzji zależy powodzenie misji. Za to zachowanie Amy praktycznie nie uległo zmianie. Tak jak w pierwszym tomie często zachowuje się lekkomyślnie. Mam jednak nadzieję, że z czasem jej zachowanie stanie się bardziej odpowiednie do zaistniałych sytuacji.
"(...) A my byliśmy pośrodku, zanurzeni w morzu gwiazd. Morzu miliona słońc."
Przyznam szczerze, że od czasu gdy czytałam pierwszą część zdarzyłam zapomnieć niektóre wątki, na szczęście jednak autorka stara się wpleść w historię przypomnienie tego co wydarzyło się wcześniej. Nie mniej nie było to na tyle skuteczne aby przypomnieć sobie wszystko. Jestem przekonana, że o niebo lepiej czytałoby mi się te historię gdybym po kontynuacje sięgnęła od razu a nie musiała tyle czekać. Styl autorki nie uległ zmianie. Nadal pisze wciągająco, prostym językiem a sama książka podzielona jest na rozdziały opisywane raz z punktu widzenia Amy a raz z punktu Starszego. Jest to ciekawy zabieg, gdyż dzięki temu mamy możliwość poznać historię z dwóch stron.
"Nie chce być z tobą tylko dlatego, że nie ma nikogo innego,
z kim mogłabym być."
Na minus uznaję oprawę graficzną książki. Pierwsza wersja, którą widzicie z boku podobała mi się o wiele bardziej. Miała w sobie to coś, co przykuwało uwagę. Finalna okładka jest nijaka. Mimo, iż w rzeczywistości prezentuje się lepiej niż na zdjęciu to nie zmienia to faktu, że nie pasuje do pozostałych części. Szkoda, że Wydawnictwo nie wypuściło dwóch wersji książki, tak aby każdy mógł wybrać sobie tą wersję, która mu się bardziej podoba.
"Mógłbym cię ochronić (...) Mogłabyś ze mną zamieszkać..."
"Milion słońc" to obowiązkowa lektura dla wszystkich fanów kosmicznej trylogii. Jestem z tych czytelników, którzy twierdzą, że każdej serii czy trylogii trzeba dać szansę i dokończyć ją czytać więc już wiecie co macie zrobić, prawda?
"Dzięki gwiazdom czułam się jak normalny człowiek."
"Milion słońc" to drugi tom kosmicznej trylogii wydanej nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego, które należy do Grupy Wydawniczej Publicat S.A. Z pierwszą częścią miałam przyjemność zapoznać się zanim na polskim rynku wydawniczym pojawiła się kontynuacja. Trzeba przyznać, że na długo potem zapomniałam o tej serii. Dopiero...
"- Dlaczego tak trudno nam słuchać, gdy ludzie mówią o nas dobre rzeczy? - wyszeptał."
Pochodząca z Dublina Celine Kiernan związana jest od lat z branża filmową. Prócz tego, że jest pisarką, jest też ilustratorką i animatorką filmów rysunkowych. Trylogia Moorehawke jest jej literackim debiutem.
"- Cały czas łudzimy się nadzieją, że wszystko zostanie po staremu, i to jest właśnie najgorsze, nie mam racji? - powiedział cicho, wpatrując się w Lorcana. - Gdybyśmy tylko mogli wyzbyć się tej głupiej iluzji, tego przekonania, że tym razem będziemy mogli zostać. Że tym razem wszystko zostanie po staremu. Bylibyśmy o wiele szczęśliwsi."
Wynter, córka Lorda Moorehawke, Obrońcy Tronu, po kilku latach powraca ze swym ojcem w swoje rodzinne strony z Krain Północy. Stęskniła się za tym miejscem i za przyjaciółmi. Niestety królestwo nawet
w najmniejszym stopniu nie przypomina tego, które znała do tej pory. Koty, zniknęły a duchy się ukrywają. Nic nie jest takie jak powinno. Wszyscy zachowują się inaczej. Wszystko się zmieniło. Pod rządami Jonathana nastały mroczne czasy. Wynter nie umie sobie wytłumaczyć tego co tu zaszło. Ma tylko dwa wyjścia: albo poddać się rządom władcy lub walczyć o przywrócenie porządku. Jedno jest pewne. Cokolwiek nie zdecyduje, wpłynie to na osoby z jej nabliższego otoczenia. Co postanowi dziewczyna i jakie to będzie miało skutki na królestwo i przyszłe życie?
"Miała wrażenie, że świat stanął na głowie, a ona bezskutecznie usiłuje utrzymać w nim równowagę. Co takiego się stało, że koty nie odpowiadają na grzeczne powitania, a duchy boją się zamienić kilka słów z przyjacielem?"
Akcja powieści dzieje się w okresie średniowiecza. Rzadko czytam książki osadzone w tym czasie. Tym razem zrobiłam jednak wyjątek i tego nie żałuję. "Zatruty tron" napisany jest prostym językiem, choć dało się wyczuć, że był trochę kreowany na styl średniowieczny aby jak najlepiej oddać tamte czasy. Nie utrudniało to jednak w żaden sposób zrozumienia treści.
"- Co ty wyprawiasz? - spytał, mierząc dygoczącego Lorcana gniewnym spojrzeniem. Lorcan łypnął na niego okiem i natychmiast odwrócił głowę, od razu było widać, że ma coś na sumieniu.
- No wiesz – wychrypiał. - To i owo."
Celine Kiernan ma cudowną zdolność opisywania bohaterów i łączących ich więzi. "Zatruty tron" to przykład przepięknej więzi jaka może połączyć ojca z córką. Wynter nie jest taka jak inne nastolatki. Mimo tego co się dzieje wokół niej stara się zachować zimną krew. Nie podejmuje pochopnych decyzji. Nie jest jej jednak łatwo, ponieważ nie może liczyć na wsparcie ze strony przyjaciół. Z kolei jej ojciec, Lorcan, jest niezwykle dzielny. Mimo choroby troszczy się o Wynter. Robi wszystko by jego córka w przyszłości była samowystarczalna, aby nie musiała liczyć na pomoc innych. Tylko ona tak naprawdę wie przez co przechodzi jej ukochany ojciec. Łączące ich relacje wywarły na mnie duże wrażenie.
"- Razi chciał żebyś zaczekał na niego tutaj – przypomniała.
- Razi może mnie pocałować w mój merroński tyłek – rzucił ze znużeniem i zniknął wśród cieni, a drzwi zamknęły się za nim z cichym trzaskiem."
Nie zauważyłam, aby w Polsce Trylogia Moorehawke była jakoś bardzo znana. Nie wiem czy jest to wina słabej promocji czy po prostu seria ukazała się w złym momencie, gdy nie było zainteresowania na tego typu książki. Cieszę się jednak, że dałam się skusić na tę pozycję, gdyż bardzo miło spędziłam przy niej czas.
Z pewnością jak będę miała okazję to sięgnę także po kolejne części aby poznać dalejsze losy Wynter i jej najbliższych. Zwłaszcza, że mają takie cudowne okładki od których nie mogę wzroku oderwać!
"- Dlaczego tak trudno nam słuchać, gdy ludzie mówią o nas dobre rzeczy? - wyszeptał."
Pochodząca z Dublina Celine Kiernan związana jest od lat z branża filmową. Prócz tego, że jest pisarką, jest też ilustratorką i animatorką filmów rysunkowych. Trylogia Moorehawke jest jej literackim debiutem.
"- Cały czas łudzimy się nadzieją, że wszystko zostanie po staremu, i to jest...
Nikomu chyba nie trzeba mówić o czym będzie recenzja. Tak tak moi drodzy, cofamy się do początków mojej przygody z blogiem. Dziś na tapecie mamy "Zmierzch - powieść ilustrowana". O tej serii słyszał cały świat, miliony osób ją uwielbiają a dwa miliony nienawidzą. Ja z biegiem czasu podchodzę do całej tej historii bardzo sympatycznie. Nie jestem jakąś wielką fanka, ale to były moje początki czytelnictwa i zawsze będzie ona dla mnie sentymentalna. Gdy zorientowałam się, że na polskim rynku pojawiła się wersja ilustrowana wiedziałam, że będę musiała się z nią zapoznać.
Książki zostały wydane przez Publicat w twardej oprawie. Pierwszy tom "Zmierzch" został podzielony jeszcze na dwie części. Okładki są jednak tak stworzone, żeby tworzyć jedną całość. Dzięki dwóm częściom możemy chociaż dwa razy cieszyć oko pięknymi ilustracjami.
Skoro już o ilustracjach mowa to warto wspomnieć, że są one autorstwa Young Kim. Powiem jedno: kobieta ma mega talent! To jak ona w swoich ilustracjach odzwierciedliła uczucia i emocje bohaterów to jest mistrzostwo. Sami oceńcie:
Książki jako historię niewątpliwie czyta się bardzo szybko ze względu na bardzo zminimalizowaną ilość tekstu. Zmierzch jako powieść ilustrowaną trzeba traktować raczej jako dodatek do serii. Są tu zarysowane tylko główne wątki a spora ilość niejednokrotnie ciekawszych wątków pobocznych jest pominięta. Dlatego chcąc poznać całą historię trzeba sięgnąć po normalne książki, do czego oczywiście zachęcam!:)
Nikomu chyba nie trzeba mówić o czym będzie recenzja. Tak tak moi drodzy, cofamy się do początków mojej przygody z blogiem. Dziś na tapecie mamy "Zmierzch - powieść ilustrowana". O tej serii słyszał cały świat, miliony osób ją uwielbiają a dwa miliony nienawidzą. Ja z biegiem czasu podchodzę do całej tej historii bardzo sympatycznie. Nie jestem jakąś wielką fanka, ale to...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nikomu chyba nie trzeba mówić o czym będzie recenzja. Tak tak moi drodzy, cofamy się do początków mojej przygody z blogiem. Dziś na tapecie mamy "Zmierzch - powieść ilustrowana". O tej serii słyszał cały świat, miliony osób ją uwielbiają a dwa miliony nienawidzą. Ja z biegiem czasu podchodzę do całej tej historii bardzo sympatycznie. Nie jestem jakąś wielką fanka, ale to były moje początki czytelnictwa i zawsze będzie ona dla mnie sentymentalna. Gdy zorientowałam się, że na polskim rynku pojawiła się wersja ilustrowana wiedziałam, że będę musiała się z nią zapoznać.
Książki zostały wydane przez Publicat w twardej oprawie. Pierwszy tom "Zmierzch" został podzielony jeszcze na dwie części. Okładki są jednak tak stworzone, żeby tworzyć jedną całość. Dzięki dwóm częściom możemy chociaż dwa razy cieszyć oko pięknymi ilustracjami.
Skoro już o ilustracjach mowa to warto wspomnieć, że są one autorstwa Young Kim. Powiem jedno: kobieta ma mega talent! To jak ona w swoich ilustracjach odzwierciedliła uczucia i emocje bohaterów to jest mistrzostwo. Sami oceńcie:
Książki jako historię niewątpliwie czyta się bardzo szybko ze względu na bardzo zminimalizowaną ilość tekstu. Zmierzch jako powieść ilustrowaną trzeba traktować raczej jako dodatek do serii. Są tu zarysowane tylko główne wątki a spora ilość niejednokrotnie ciekawszych wątków pobocznych jest pominięta. Dlatego chcąc poznać całą historię trzeba sięgnąć po normalne książki, do czego oczywiście zachęcam!:)
Nikomu chyba nie trzeba mówić o czym będzie recenzja. Tak tak moi drodzy, cofamy się do początków mojej przygody z blogiem. Dziś na tapecie mamy "Zmierzch - powieść ilustrowana". O tej serii słyszał cały świat, miliony osób ją uwielbiają a dwa miliony nienawidzą. Ja z biegiem czasu podchodzę do całej tej historii bardzo sympatycznie. Nie jestem jakąś wielką fanka, ale to...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po "Demony. Pokusa" sięgnęłam ponieważ chciałam poczytać książkę przy której nie będę musiała za dużo myśleć. Chciałam wciągającej fabuły, ciekawie przedstawionych bohaterów oraz dobrze spędzonego wieczoru bez poczucia, że ten czas mogłabym spędzić przy czymś bardziej ambitnym. Czy ta książka spełniła moje oczekiwania?
Frannie to uczennica ostatniego roku liceum. Wychowana została w religijnej rodzinie. Pewnego dnia do
klasy dziewczyny dołącza przystojny chłopak. Luc, bo tak mu na imię, nie jest jednak normalnym człowiekiem. To demon, który został przysłany z piekła. Dostał on polecenie naznaczenia Frannie. Wszystko komplikuje się, gdy na ziemię zostaje zesłany anioł Gabe. Ma on obronić bohaterkę przed popełnieniem grzechu, do którego nakłonić ma ją piekielny demon. Czy przedstawiciele piekła i nieba znajdą wyjście z zaistniałej sytuacji?
"Demony. Pokusa" to typowa lektura ze znanymi nam schematami. Mimo, iż nie wyróżnia się niczym szczególnym, można przy niej spędzić kilka przyjemnych godzin czytając ją. Autorka ma bardzo młodzieżowy styl pisania. Nie zasypuje nas zbędnymi opisami. Bardzo łatwo można wczuć się w rolę głównych bohaterów ponieważ Lisa Desrochers zastosowała narracje pierwszoosobową. Minusem jest to, że historię poznajemy tylko z punkty widzenia Frannie i Luca. W narracji pominięty został Gabe a szkoda, gdyż historia widziana jego oczami mogłaby dodatkowo ubarwić całość.
Po raz pierwszy muszę zwrócić uwagę na fakt, że polska okładka jest gorsza od zagranicznej. Dotąd miałam takie szczęście, że mogłam chwalić grafików za świetną robotę. Tym razem jednak nasza okładka totalnie mi się nie podoba. Gdyby nie zachęcający opis to podejrzewam, że w ogóle bym jej nie wybrała do czytania.
Jeśli zamierzasz przeczytać "Demony. Pokusa" to przygotuj się na znany wszystkim trójkącik miłosny, wiele tajemnic oraz walkę piekła z niebem.
Polecam!
Moja ocena:4-/6
Po "Demony. Pokusa" sięgnęłam ponieważ chciałam poczytać książkę przy której nie będę musiała za dużo myśleć. Chciałam wciągającej fabuły, ciekawie przedstawionych bohaterów oraz dobrze spędzonego wieczoru bez poczucia, że ten czas mogłabym spędzić przy czymś bardziej ambitnym. Czy ta książka spełniła moje oczekiwania?
Frannie to uczennica ostatniego roku liceum. Wychowana...
"Demony. Grzech pierworodny" to kontynuacja serii rozpoczętej przez "Demony. Pokusa". Pierwszy tom przeczytałam bardzo szybko, więc postanowiłam sięgnąć po ciąg dalszy. Czy to był dobry wybór?
Piekielny wysłannik Luc wypowiedział Lucyferowi posłuszeństwo i przystosowuje się do swojego nowego życia. Piekło nie daje jednak za wygraną i postanawia za wszelką cenę odzyskać swojego byłego podwładnego. Luc i Frannie o pomoc muszą poprosić wysłanników nieba. Co planuje Piekło? Czy aniołowie są w stanie zapewnić bezpieczeństwo byłemu wysłannikowi Lucyfera?
Często zdarza się, że kontynuacje serii nas zawodzą, okazują się słabsze od poprzedniczek. Na szczęście w przypadku serii Demony ta sytuacja nie ma miejsca. "Demony. Grzech pierworodny" nie zawiódł moich oczekiwań, ale też nie jest jakoś super lepszy od "Demony. Pokusa". Po prostu trzyma fason.
Narracja nadal jest jednoosobowa. Historię poznajemy oczami Frannie, Luc'a i Matt'a. Ponadto odniosłam wrażenie, że autorka na lepsze zmieniła swój styl. W pierwszej części nie miałam mu co prawda nic do zarzucenia i nadal tak jest. W tej części po prostu jest on nadal młodzieżowy a jednocześnie bardziej dojrzały, przemyślany.
Z kolei zupełnie nie przemyślana jest okładka książki. W żaden sposób nie jest ona w stanie zachęcić czytelnika do sięgnięcia po nią. Kolejny raz jestem rozczarowana polską wersją okładki co u mnie zdarza się bardzo rzadko! Gdyby "Demony" miały okładkę taka jak po prawej to brałabym ją z zamkniętymi oczami. A mówią, że nie należy oceniać książki po okładce. Cóż, najwyraźniej należę do tej grupy osób, które podczas doboru lektur kierują się nie tylko opisem ale i wyglądem zewnętrznym książki.
Po książkę mogą spokojnie sięgnąć fani paranormal romance. Resztra osób powinna się nią zainteresować pod warunkiem, że nie mają nic przeciwko oklepanym wzdłuż i wszerz schematom.
Polecam!
Moja ocena: 4/6
"Demony. Grzech pierworodny" to kontynuacja serii rozpoczętej przez "Demony. Pokusa". Pierwszy tom przeczytałam bardzo szybko, więc postanowiłam sięgnąć po ciąg dalszy. Czy to był dobry wybór?
Piekielny wysłannik Luc wypowiedział Lucyferowi posłuszeństwo i przystosowuje się do swojego nowego życia. Piekło nie daje jednak za wygraną i postanawia za wszelką cenę odzyskać...
Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami na temat serii "Syrena" postanowiłam na własnej skórze przekonać się, czy faktycznie jest ona warta uwagi. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Tricii Rayburn. Czy warto było poświęcić dla tych książek mój czas?
Tricia Rayburn zaczęła swoją przygodę z pisaniem książek jak była nastolatką. W Polsce, dzięki Wydawnictwu Dolnośląskiemu, mamy możliwość zapoznać się z cyklem o syrenach. Prawa do tej serii zostały sprzedane do kilkunastu krajów!
Gdy zastanawiamy się nad wyborem książki, pierwsze na co zwracamy uwagę to oprawę. W przypadku tej serii z księgarnianych półek spoglądają na nas zielone okładki z zółtym tytułem i niezbyt ładnymi postaciami. Nie wiem czemu ale mi niezbyt się podobają. Fakt, że nawiązują do treści jest ich plusem ale same z siebie niezbyt zachęcają do sięgnięcia po nie.
W tej serii poznajemy siostry Vanesse i Justine Sands. Tradycją stało się, że wyjeżdżają na wakacje do Winter Harbor. Odpoczynek w nadmorskim miasteczku zostaje brutalnie przerwany, gdy ciało jednej z sióstr - Justine, zostaje wyrzucone na brzeg. Poprzedniego wieczoru dziewczyna po rodzinnej kłótni postanowiła pójść ochłonąć i poskakać z urwiska. Nie spodziewała się jednak, że nie uda jej się wypłynąć na powierzchnię. Vanessa, która nie może się pogodzić z tym co się stało. Nie wierzy też w teorię o samobójczym skoku Justine. Na własną rękę postanawia dowiedzieć się prawdy. Niestety to, czego się dowiaduje o sobie i swojej rodzinie w trakcie śledztwa, zmieni ją do końca życia. Wszystko to co ją otaczało, kim była rozpadło się jak domek z kart. Po powrocie do Bostonu, przejść przez ten trudny okres pomaga Vanessie jej chłopak - Simon. Nikt nie zdaje sobie jednak sprawy czym jest dziewczyna. Ona sama zresztą musi zrozumieć, że jest piękna a zarazem niebezpieczna - tak samo jak istoty, które zabiły Justine.
Plusem historii jest to, że nie mieliśmy ponownie do czynienia z wampirami czy wilkołakami. Nie znam innej serii dla młodzieży, w której istotami byłyby syreny. Zarys historii był genialny. Zapowiadało się genialnie. Niestety pomysł spalił na panewce. Dlaczego? W moim odczuciu było za mało opisów życia syren, tego co ich otacza. Tricia nie wciągnęła mnie w podwodny świat, którym żądzą syreny. A szkoda.
Tricia Rayburn posługuje się niezwykle prostym, młodzieżowym językiem dzięki czemu książki czyta się dość płynnie. Jednak tak jak już mówiłam, nie dowiadujemy się za wiele o syrenach. Akcja, a momentami właściwie jej brak, także pozostawia wiele do życzenia. Na szczęście autorka dobrze wykreowała główne postaci. Co prawda zachowanie Vanessy jest momentami bardzo irytujące a miłosne problemy zbyt często są na pierwszym planie, ale taki już urok syren.
Podsumowując, serię mogę polecić tylko tym osobom, które mają ochotę poczytać coś niespotykanego na polskim rynku wydawniczym. Mnie te pozycje jakoś nie powaliły na kolana więc po kontynuacje nie sięgnę.
Moja ocena: 3-/6
Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami na temat serii "Syrena" postanowiłam na własnej skórze przekonać się, czy faktycznie jest ona warta uwagi. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Tricii Rayburn. Czy warto było poświęcić dla tych książek mój czas?
Tricia Rayburn zaczęła swoją przygodę z pisaniem książek jak była nastolatką. W Polsce, dzięki Wydawnictwu...
Stephenie Meyer - czy jest na świecie ktoś, kto nie zna tej Pani? Autorka bijącej popularność na całym świecie Sagi Zmierzch, której adaptacja do kin ściągała rzesze fanów wydała także inną perełkę. O niebo lepszą od wampirzej historii. Mowa o "Intruzie", który zawładnął moim sercem!
Z "Intruzem" to jest trochę tak, że albo się go wychwala albo miesza z błotem. Autorce często zarzuca się, że sceny pisane są jakby na siłę, są naciągane a bohaterowie nijacy. Mi osobiście styl autorki się podoba. Trafia do mnie w 100% i nawet przez moment się nie nudziłam spędzając chwile z tą książką.
„Serce i dusza. W moim przypadku były to dwie różne rzeczy. Zbyt długo byłam rozdarta. Nadszedł już czas, by położyć temu kres, by uczynić z tego ciała jedną całą osobę. Nawet jeśli to nie miałam być ja.”
Przenosimy się do przyszłości. W świecie opanowanym przez wroga została raptem garstka ludzi, żyjących w ukryciu. Reszta ludzkości stała się żywicielami, w ich ciała zostały wszczepione dusze, które od razu przejęły kontrolę nad ciałem a później także nad światem. Melanie staje się jednym z żywicieli dla duszy zwanej Wagabunda, która dotychczas żyła na ośmiu innym planetach. Początkowo ciało i dusza były sobie wrogami. Z czasem stają się sobie bliskie. Czy obca dusza w ciele człowieka jest w stanie czynić dobro? Czy przyczyni się do uratowania ludzkości?
„Dziękuję, Wando. Siostro. Nigdy cię nie zapomnę. Bądź szczęśliwa, Mel. Ciesz się życiem. Doceniaj je. Będę, obiecała. Żegnaj - pomyślałyśmy obie naraz.”
Pamiętam jak długo ociągałam się z sięgnięciem po "Intruza". Odpychała mnie informacja, że jest to pierwsza książka Stephenie Meyer kierowana do dorosłych. Potem książka została zekranizowana a ja oczarowana filmem postanowiłam sięgnąć po nią. Do tej pory nie mogę zrozumieć czemu szybciej tego nie zrobiłam!
"Intruz" to przepięknie opisana historia o miłości, zaufaniu i walce o bezpieczeństwo najbliższych. Z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej wciągana w wykreowany przez autorkę świat, który musi zmierzyć się z inwazją obcych. Trzeba przyznać, że Stephenie Meyer bardzo dobrze wykorzystała pomysł na fabułę. Ta książka różni się od innych pozycji mieszczących się w ramach YA. Jest tu wątek miłosny lecz nie jest on banalny jak w wielu innych młodzieżówkach. Opisy miejsc są opisane tak, że można je sobie wyobrazić. Bohaterowie też mają w sobie to "coś".
Jeśli chodzi o samo wykonanie książki to mam tylko jeden zarzut. Rozmiar książki - w nowym wydaniu jest wersja normalna, czyli taka jak każda inna książka oraz większa, która jest strasznie nieporęczna. Nie bardzo rozumiem posunięcie Wydawnictwa o wydaniu książki w okładkach filmowych w dwóch rozmiarach. Poza tym nie mam żadnych "ale" do tej pozycji. Jeśli jeszcze są osoby, które się wahają czy zakupić "Intruza" i go przeczytać to niech pozbędą się wszelkich obaw i ruszają na spacer do księgarni!
Stephenie Meyer - czy jest na świecie ktoś, kto nie zna tej Pani? Autorka bijącej popularność na całym świecie Sagi Zmierzch, której adaptacja do kin ściągała rzesze fanów wydała także inną perełkę. O niebo lepszą od wampirzej historii. Mowa o "Intruzie", który zawładnął moim sercem!
Z "Intruzem" to jest trochę tak, że albo się go wychwala albo miesza z błotem. Autorce...
"Greckie wakacje" to książka, po którą sięgnęłam ze względu na wakacyjną tematykę. Po ostatnich trudnościach z przeczytaniem do końca choćby jednej książki potrzebowałam czegoś lekkiego i świeżego jeśli mowa o tematyce książek, które czekają w kolejce. Jest to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Alyson Noel.
Wakacje w Grecji. Każdy chyba marzy, żeby spędzić tak choćby tydzień. Bohaterka książki - Colbie, ma o tyle więcej szczęścia, że ma tam spędzić calutkie wakacje! Wszystko za sprawą rodziców, którzy postanawiają się rozwieść i wspólnie zadecydowali o wysłaniu córki do zwariowanej ciotki. Mimo to taka perspektywa nadchodzących kilku miesięcy wcale jej się nie podoba. Czemu? Dziewczyna miała w planach szalone imprezy ze swoją nową przyjaciółką Amandą i jej gronem znajomych. Długo zabiegała o te przyjaźń i obawia się, że jej wyjazd do Grecji wszystko zmieni. Po przyjeździe do ciotki Colbie szybko znalazła sposób na zabicie czasu. Zaczęła przesiadywać w kawiarence internetowej pisząc bloga. Pewnego dnia przypadkowo zauważa pewnego chłopaka, którego z pewnością już wcześniej spotkała. Czy tajemniczy chłopak odmieni jej "nudne" wakacje?
Alyson Noel napisała "Greckie wakacje" w bardzo ciekawy sposób. Historię, która została spisana w postaci bloga, poznajemy z punktu widzenia Colbie, czyli głównej bohaterki dzięki czemu poznajemy jej myśli, uczucia. Wiemy czym się kieruje przy podejmowaniu decyzji. To także doskonały sposób aby pokazać nam, że główna bohaterka niczym nie różni się od obecnych, znanych nam z życia prywatnego nastolatek. Jak każdy bardzo chce postawić na swoim, ma problem z doborem tej jedynej przyjaciółki a nawet problemy sercowe są na porządku dziennym.
Po książkę Alyson Noel może sięgnąć każdy. Jest to doskonała propozycja na zbliżające się jesienne bure wieczory, kiedy to chcemy wnieść do życia trochę kolorów i przypomnieć sobie minione wakacje. Dla mnie to była doskonała książka, dzięki której mogłam się doskonale odprężyć po pracy.
Polecam!
Moja ocena: 5/6
"Greckie wakacje" to książka, po którą sięgnęłam ze względu na wakacyjną tematykę. Po ostatnich trudnościach z przeczytaniem do końca choćby jednej książki potrzebowałam czegoś lekkiego i świeżego jeśli mowa o tematyce książek, które czekają w kolejce. Jest to moje pierwsze zetknięcie z twórczością Alyson Noel.
Wakacje w Grecji. Każdy chyba marzy, żeby spędzić tak choćby...
Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami na temat serii "Syrena" postanowiłam na własnej skórze przekonać się, czy faktycznie jest ona warta uwagi. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Tricii Rayburn. Czy warto było poświęcić dla tych książek mój czas?
Tricia Rayburn zaczęła swoją przygodę z pisaniem książek jak była nastolatką. W Polsce, dzięki Wydawnictwu Dolnośląskiemu, mamy możliwość zapoznać się z cyklem o syrenach. Prawa do tej serii zostały sprzedane do kilkunastu krajów!
Gdy zastanawiamy się nad wyborem książki, pierwsze na co zwracamy uwagę to oprawę. W przypadku tej serii z księgarnianych półek spoglądają na nas zielone okładki z zółtym tytułem i niezbyt ładnymi postaciami. Nie wiem czemu ale mi niezbyt się podobają. Fakt, że nawiązują do treści jest ich plusem ale same z siebie niezbyt zachęcają do sięgnięcia po nie.
W tej serii poznajemy siostry Vanesse i Justine Sands. Tradycją stało się, że wyjeżdżają na wakacje do Winter Harbor. Odpoczynek w nadmorskim miasteczku zostaje brutalnie przerwany, gdy ciało jednej z sióstr - Justine, zostaje wyrzucone na brzeg. Poprzedniego wieczoru dziewczyna po rodzinnej kłótni postanowiła pójść ochłonąć i poskakać z urwiska. Nie spodziewała się jednak, że nie uda jej się wypłynąć na powierzchnię. Vanessa, która nie może się pogodzić z tym co się stało. Nie wierzy też w teorię o samobójczym skoku Justine. Na własną rękę postanawia dowiedzieć się prawdy. Niestety to, czego się dowiaduje o sobie i swojej rodzinie w trakcie śledztwa, zmieni ją do końca życia. Wszystko to co ją otaczało, kim była rozpadło się jak domek z kart. Po powrocie do Bostonu, przejść przez ten trudny okres pomaga Vanessie jej chłopak - Simon. Nikt nie zdaje sobie jednak sprawy czym jest dziewczyna. Ona sama zresztą musi zrozumieć, że jest piękna a zarazem niebezpieczna - tak samo jak istoty, które zabiły Justine.
Plusem historii jest to, że nie mieliśmy ponownie do czynienia z wampirami czy wilkołakami. Nie znam innej serii dla młodzieży, w której istotami byłyby syreny. Zarys historii był genialny. Zapowiadało się genialnie. Niestety pomysł spalił na panewce. Dlaczego? W moim odczuciu było za mało opisów życia syren, tego co ich otacza. Tricia nie wciągnęła mnie w podwodny świat, którym żądzą syreny. A szkoda.
Tricia Rayburn posługuje się niezwykle prostym, młodzieżowym językiem dzięki czemu książki czyta się dość płynnie. Jednak tak jak już mówiłam, nie dowiadujemy się za wiele o syrenach. Akcja, a momentami właściwie jej brak, także pozostawia wiele do życzenia. Na szczęście autorka dobrze wykreowała główne postaci. Co prawda zachowanie Vanessy jest momentami bardzo irytujące a miłosne problemy zbyt często są na pierwszym planie, ale taki już urok syren.
Podsumowując, serię mogę polecić tylko tym osobom, które mają ochotę poczytać coś niespotykanego na polskim rynku wydawniczym. Mnie te pozycje jakoś nie powaliły na kolana więc po kontynuacje nie sięgnę.
Moja ocena: 3-/6
Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami na temat serii "Syrena" postanowiłam na własnej skórze przekonać się, czy faktycznie jest ona warta uwagi. Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Tricii Rayburn. Czy warto było poświęcić dla tych książek mój czas?
Tricia Rayburn zaczęła swoją przygodę z pisaniem książek jak była nastolatką. W Polsce, dzięki Wydawnictwu...
2012-07-19
"Zmierzch" to pierwsza część sagi dla młodzieży autorstwa Stephenie Meyer. Narracja prowadzona jest z perspektywy głównej bohaterki siedemnastoletniej Belli Swan. Cała akcja książki rozpoczyna się w momencie, gdy dziewczyna przeprowadza się ze słonecznego Phoenix w stanie Arizona gdzie mieszkała z matka do deszczowego Forks w stanie Washington, gdzie będzie mieszkać z ojcem, który jest szeryfem. W szkole poznaje tajemniczego Edwarda Cullena, w którym się zakochuje. Z czasem odkrywa jego mroczną tajemnicę. Jednak mimo niebezpieczeństwa jakie jej grozi, nie zamierza rezygnować z miłości. Niewiele czasu potrzeba by przekonać się, że związek z wampirem to nie zabawa. Pewnego wiosennego dnia Edward musi ratować ukochaną przed Jamesem i jego partnerka Victorią, którzy gdy zrozumieli, że Bella jest człowiekiem, postanowili na nią zapolować. Czy Edwardowi uda się ocalić życie Belli?
Książkę kupiłam, tak naprawdę z czystej ciekawości. No bo co ona ma w sobie czego inne nie maja? Co sprawia, że jest ciągle TOP? Teraz już wiem. Zmierzch jest książką dla każdego, znaleźć tu można akcje, strach, humor a to wszystko przeplatane wątkiem miłosnym. Napisana jest w takim stylu, że jak człowiek się w nią zaczyta, cały dzień przemknie miedzy palcami niewiadomo kiedy! Dobra na letnie deszczowe wieczory oraz dla osób planujących jakiś wyjazd i chcących sobie umilić podróż ukochanym PKP:)
"Zmierzch" to pierwsza część sagi dla młodzieży autorstwa Stephenie Meyer. Narracja prowadzona jest z perspektywy głównej bohaterki siedemnastoletniej Belli Swan. Cała akcja książki rozpoczyna się w momencie, gdy dziewczyna przeprowadza się ze słonecznego Phoenix w stanie Arizona gdzie mieszkała z matka do deszczowego Forks w stanie Washington, gdzie będzie mieszkać z...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-19
Zbliża się koniec roku szkolnego a tym samym moment przemiany Belli Swan w wampirzyce. Niestety nic w życiu nie jest łatwe - nawet jeśli chodzi o życie bohaterów książki. Charlie, który wystarczającą napatrzył się na cierpienia córki, postanawia tak ograniczyć jej czas, żeby nie miała możliwości spotykania się z ukochanym. Ponadto postanawia zrobić wszystko byleby Bella była z Jacobem. Ukochany stara się jednak do tego nie dopuszczać bo twierdzi, że jest to dla niej niebezpieczne. Droga ku szczęscia zakochanych zdaje sie nie mieć końca, do tego nie jest usłana rózami. Jak w każdej częsci tak i w tej musi mieć miejsce jakis "problem". Na Belle znów ktoś urządził polowanie. Pozostaje pytanie kto i dlaczego. Oraz dlaczego Alice nie widzi tego w swoich wizjach? Na domiar złego, krótko po ważnym wydarzeniu w życiu Belli i Edwarda, pojawiają się ciemne chmury. Wampiry bedą musiały zawrzeć koalicje z własnymi wrogami, żeby pokonać innych wrogów. Z kim zawra koalicje? Kogo beda musieli pokonać? Do jakich wniosków dojdzie Bella podczas bitwy? Dowiecie się tego siegając po książke.
Moim zdaniem to najlepsza część jak do tej pory. Dużo się w niej dzieje, niczego nie da się do końca przewidzieć. O dziwo nawet nadopiekuńczy Charlie mi nie przeszkadzał tak bardzo jak Edward. W końcowej części książki dzieje się tyle, że nie idzie się od niej oderwać nawet na minute. Polecam każdemu jako obowiązkową lekture!
Zbliża się koniec roku szkolnego a tym samym moment przemiany Belli Swan w wampirzyce. Niestety nic w życiu nie jest łatwe - nawet jeśli chodzi o życie bohaterów książki. Charlie, który wystarczającą napatrzył się na cierpienia córki, postanawia tak ograniczyć jej czas, żeby nie miała możliwości spotykania się z ukochanym. Ponadto postanawia zrobić wszystko byleby Bella...
więcej mniej Pokaż mimo to
Moja przygoda z kryminałami skandynawskimi zaczęła się całkiem niedawno. Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami na temat twórczości Jo Nesbo skusiłam się na pierwszą część przygód o Harrym Hole "Człowiek Nietoperz". Okazało się, że był to strzał w 10, poszłam więc za ciosem i tym oto sposobem mam za sobą "Karaluchy". Czy również podbiły moje serce?
"Młody funkcjonariusz był świeżo po szkole i każdego dnia uczył się czegoś nowego.
Tego popołudnia nauczył się na przykład, że głupio jest huśtać się na krześle, kiedy się kogoś
obraża, bo człowiek jest kompletnie bezbronny, jeśli ten, który został obrażony, nagle zrobi
krok w przód i zafunduje prawy prosty między oczy."
Harry Hole nie ma czasu na odpoczynek. Tym razem zostaje wysłany do Tajlandii, gdzie w jednym z domów publicznych znalezione zostało ciało ambasadora Norwegii. Bangkok to miasto pełne tajemnic. Przemierzając jego ulice Harry musi szybko odnaleźć mordercę. Najlepiej gdyby udało się przy tym uniknąć skandalu, tylko jak tego dokonać, skoro na każdym kroku pojawiają się dziwne powiązania i tajemnice?
"Zapewne trzeba być policjantem, by twierdzić, że człowiek znaleziony z wbitym w plecy nożem, którego ostrze weszło z lewej strony tuż przy kręgosłupie, przebiło lewe płuco
i dotarło do serca, został "prawdopodobnie" zamordowany."
Jo Nesbo po raz kolejny mnie oczarował i wykiwał jednocześnie. "Karaluchy" w mojej ocenie wypadły o niebo lepiej niż "Człowiek Nietoperz". Coraz bardziej autor odkrywa przed nami osobowość głównego bohatera, dzięki czemu łatwiej nam jest go zrozumieć. Uzależniony od alkoholu ale pomimo tego wybitny policjant. Połączenie wręcz niemożliwe a jednak!
"Harry zapalił papierosa. Żył w przekonaniu, że w pewnych sytuacjach nikotyna stymuluje myślenie. Na przykład wtedy, gdy człowiek ma ochotę zapalić."
"Karaluchy" to kryminał przy którym nie sposób się nudzić choć przez chwilę! Wraz z Harrym przemierzamy ulice i zakamarki Bangkoku starając się odnaleźć morderce nowskiego ambasadora. Wiele razy wydawało mi się nawet, że już jestem pewna na 100% kto za tym stoi... ale Jo Nesbo za każdym razem dawał mi pstryczka w nos udowadniając, że marny ze mnie śledczy. Cóż, pozostaje mi zbierać doświadczenie sięgając po kolejne części przygód Harrego.
"I moim zdaniem wzrost dla samego wzrostu to logika komórki rakowej."
Książki autorstwa Jo Nesbo powinny być obowiązkowe dla wszystkich. To nie jest zwykły kryminał. To kryminał skandynawski. Najlepszy z najlepszych. Żałuję, że tak długo zwlekałam z sięgnięciem po twórczość Jo Nesbo i cieszę się jednocześnie, że jakiś czas temu przełamałam swój upór. To była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć!
Moja przygoda z kryminałami skandynawskimi zaczęła się całkiem niedawno. Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami na temat twórczości Jo Nesbo skusiłam się na pierwszą część przygód o Harrym Hole "Człowiek Nietoperz". Okazało się, że był to strzał w 10, poszłam więc za ciosem i tym oto sposobem mam za sobą "Karaluchy". Czy również podbiły moje serce?
więcej Pokaż mimo to"Młody funkcjonariusz...