-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel15
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
Moja przygoda z kryminałami skandynawskimi zaczęła się całkiem niedawno. Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami na temat twórczości Jo Nesbo skusiłam się na pierwszą część przygód o Harrym Hole "Człowiek Nietoperz". Okazało się, że był to strzał w 10, poszłam więc za ciosem i tym oto sposobem mam za sobą "Karaluchy". Czy również podbiły moje serce?
"Młody funkcjonariusz był świeżo po szkole i każdego dnia uczył się czegoś nowego.
Tego popołudnia nauczył się na przykład, że głupio jest huśtać się na krześle, kiedy się kogoś
obraża, bo człowiek jest kompletnie bezbronny, jeśli ten, który został obrażony, nagle zrobi
krok w przód i zafunduje prawy prosty między oczy."
Harry Hole nie ma czasu na odpoczynek. Tym razem zostaje wysłany do Tajlandii, gdzie w jednym z domów publicznych znalezione zostało ciało ambasadora Norwegii. Bangkok to miasto pełne tajemnic. Przemierzając jego ulice Harry musi szybko odnaleźć mordercę. Najlepiej gdyby udało się przy tym uniknąć skandalu, tylko jak tego dokonać, skoro na każdym kroku pojawiają się dziwne powiązania i tajemnice?
"Zapewne trzeba być policjantem, by twierdzić, że człowiek znaleziony z wbitym w plecy nożem, którego ostrze weszło z lewej strony tuż przy kręgosłupie, przebiło lewe płuco
i dotarło do serca, został "prawdopodobnie" zamordowany."
Jo Nesbo po raz kolejny mnie oczarował i wykiwał jednocześnie. "Karaluchy" w mojej ocenie wypadły o niebo lepiej niż "Człowiek Nietoperz". Coraz bardziej autor odkrywa przed nami osobowość głównego bohatera, dzięki czemu łatwiej nam jest go zrozumieć. Uzależniony od alkoholu ale pomimo tego wybitny policjant. Połączenie wręcz niemożliwe a jednak!
"Harry zapalił papierosa. Żył w przekonaniu, że w pewnych sytuacjach nikotyna stymuluje myślenie. Na przykład wtedy, gdy człowiek ma ochotę zapalić."
"Karaluchy" to kryminał przy którym nie sposób się nudzić choć przez chwilę! Wraz z Harrym przemierzamy ulice i zakamarki Bangkoku starając się odnaleźć morderce nowskiego ambasadora. Wiele razy wydawało mi się nawet, że już jestem pewna na 100% kto za tym stoi... ale Jo Nesbo za każdym razem dawał mi pstryczka w nos udowadniając, że marny ze mnie śledczy. Cóż, pozostaje mi zbierać doświadczenie sięgając po kolejne części przygód Harrego.
"I moim zdaniem wzrost dla samego wzrostu to logika komórki rakowej."
Książki autorstwa Jo Nesbo powinny być obowiązkowe dla wszystkich. To nie jest zwykły kryminał. To kryminał skandynawski. Najlepszy z najlepszych. Żałuję, że tak długo zwlekałam z sięgnięciem po twórczość Jo Nesbo i cieszę się jednocześnie, że jakiś czas temu przełamałam swój upór. To była najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć!
Moja przygoda z kryminałami skandynawskimi zaczęła się całkiem niedawno. Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami na temat twórczości Jo Nesbo skusiłam się na pierwszą część przygód o Harrym Hole "Człowiek Nietoperz". Okazało się, że był to strzał w 10, poszłam więc za ciosem i tym oto sposobem mam za sobą "Karaluchy". Czy również podbiły moje serce?
"Młody funkcjonariusz...
"Zróbcie coś dla mnie - nigdy się nie zmieniajcie."
Przez ponad 40 tygodni utrzymywała się na liście bestsellerów New York Timesa. "Drżenie" to pierwsza część trylogii o "Wilkołakach
z Mercy Falls", która ukazała się w 34 krajach!
"Wielobarwna pajęcza sieć, zniszczona jak pęknięty lód, bezgranicznie smutna."
"Drżenie" to jedna z tych książek, których akcja promocyjna przed premierą ominęła mnie szerokim łukiem. Dowiedziała się o niej w momencie, kiedy Wydawnictwo YA! wydało trylogię w nowej szacie graficznej. Nie od dziś wiadomo, że są okładki, które przykuwają nasze spojrzenie bardziej od pozostałych. Moim zdaniem nowa oprawa jest o niebo lepsza od poprzedniej!
"Byłem jak przeciekające łono, nabrzmiałe obietnicą świadomych myśli: mroźny las daleko
za mną, dziewczynka na huśtawce, dźwięk palców na metalowych strunach gitary.
Przyszłość i przeszłość, obie były tym samym. Śnieg, a potem lato, a potem znowu śnieg."
Grace, gdy miała kilka lat została zaatakowana przez wilki. Uniknęła śmierci ponieważ uratował ją inny wilk. Zapamiętała jego złoty kolor oczu. Od tamtej pory, gdy nadchodzi zimna, Grace obserwuje te zwierzęta. Fascynują ją. Gdy pewnego razu okazuje się, że wilki zamordowały Jacka - znajomego Grace, mieszkańcy rozpoczynają polowanie na nie. Jak to polowanie wpłynie na życie dziewczyny i złotookiego wilka?
"Nie rozpoznałaby mojej twarzy, ale z pewnością poznałaby moje oczy."
"Drżenie" to nic innego jak kolejna typowa młodzieżówka. Jest wilk, jest dziewczyna więc musi ich coś połączyć. Przewidywalne. Plus za to, że historię poznajemy z perspektywy obojga bohaterów. Dzięki temu poznajemy bliżej zarówno Grace oraz Sama. Przyznam, że czytanie rozdziałów z perspektywy wilka podobało mi się bardziej. Historia widziana jego oczami miała to coś czego brakowało mi u Grace. Nie zmienia to jednak faktu, że z bohaterami można się bardzo łatwo utożsamić, gdyż są bardzo "ludzcy" w tym co robią, jak próbują walczyć o siebie.
"Byłem nieokiełznany i poskromiony, rozdarty na strzępy i po raz pierwszy kompletny, zachłyśnięty byciem wszystkim tym jednocześnie."
Przyznam szczerze, że po przeczytaniu tej książki nadal nie rozumiem porównań do sagi Zmierzch. Spotkałam się nawet z zdaniem "Jeśli podobał Wam się Zmierzch, pokochacie Drżenie". Serio? Sagę Meyer uwielbiam i mogłabym czytać na okrągło, zaś początek trylogii Stiefvater nie spodobał mi się za bardzo. Te porównania pewnie wzięły się stąd, że zarówno w jednej jak i drugiej serii pojawia się wątek wilków oraz miłości między człowiekiem a wilkiem. Jestem na nie jeśli chodzi o promowanie książek porównując je do innych - najgorsze co może być!
"Ona, mocno zaciskająca usta, jakby chciała zatrzymać mój pocałunek wewnątrz siebie.
I ja, trzymający w dłoniach tę chwilę, ulotną niczym poranna mgła."
Książkę mogę polecić osobom, które lubią młodzieżówki i nie przeszkadza im powielanie non stop tego samego. Zaczynam dochodzić do wniosku, że ja potrzebuję już czegoś innego. Książkę przeczytałam ale jestem pewna, że do niej już nie wrócę. Nie wiem także, czy sięgnę po kontynuację
"Zróbcie coś dla mnie - nigdy się nie zmieniajcie."
Przez ponad 40 tygodni utrzymywała się na liście bestsellerów New York Timesa. "Drżenie" to pierwsza część trylogii o "Wilkołakach
z Mercy Falls", która ukazała się w 34 krajach!
"Wielobarwna pajęcza sieć, zniszczona jak pęknięty lód, bezgranicznie smutna."
"Drżenie" to jedna z tych książek, których akcja...
Dotychczas Melisse de la Cruz kojarzyłam jedynie ze znanej na całym świecie serii "Błękitnokrwiści". Nie miałam jednak okazji jej czytać nad czym ubolewam, ponieważ pamiętam, że swego czasu mocna mnie zaintrygowała ta seria. Autorka mieszka wraz ze swoją rodziną w Los Angeles. Współpracuje m.in. z Cosmopolitan, Glamour oraz The New York Times.
Chłopak przyłożył z boków głowy dwa palce udające rogi.
Nie trzeba było długo mieszkać na wyspie, żeby się domyślić, o kim mówił.
Nikt nie śmiał wypowiedzieć jej imienia, o ile nie było to absolutnie konieczne.
Wyspa Potępionych - odludne miejsce, z którego nie ma ucieczki. Na Wyspę wypędzone zostały wszystkie czarne charaktery Królewstwa Auradonu. Najgorsi z najgorszych w jednym miejscu. Złoczyńcy bez swoich dotychczasowych magii nie są już tacy sami jak wcześniej. Jedyną szansą ucieczki jest Smocze Oko, lecz tylko najbardziej cwany i bezwzględny złoczyńca będzie w stanie je odnaleźć. Nadszedł czas by wykazali się Następcy. Kto znajdzie Oko i tym samym drogę ucieczki z Wyspy Potępionych?
Poza tym co złego było w siedzeniu w domu? Dom był, no cóż, domem. Prawda?
Może nie było tu miło, ale za to bezpiecznie. Względnie. Przytulnie.
W niezupełnie tradycyjny sposób.
Uwielbiam książki, które nawiązują do moich ulubionych baśni. Jako dziecko uwielbiałam je czytać. Sięgnięcie po "Wyspę Potępionych" nie było więc niczym dziwnym w moim przypadku. Czy spełniła ona jednak moje oczekiwania? Na pewno czytanie tej książki było przyjemnością. Sama historia została ciekawie przedstawiona i nie była w żaden sposób naciągana. Miejsce akcji autorka stworzyła w taki sposób, że nie trudno je sobie wyobrazić. Bohaterowie są różnorodni. Nie da się przy nich w żaden sposób nudzić.
(...) stała się jednym z najbardziej nikczemnych złoczyńców na Wyspie Potępionych.
W końcu nikt nie zostaje numerem jeden dzięki miłosierdziu czy rozsądkowi.
Nie, kiedy należy się do elity zła.
"Wyspa Potępionych" to jedna z ciekawszych książek z motywem baśniowym, które miałam okazję czytać. Z twórczością Melissy de la Cruz nie miałam wcześniej do czynienia więc muszę przyznać, że to pierwsze spotkanie uznaje za udane. Z pewnością sięgnę po jej inne pozycje. Jej styl pisania jest dla mnie przyjemny. Przy tej lekturze można odpocząć. Książka idealna na weekend.
Dotychczas Melisse de la Cruz kojarzyłam jedynie ze znanej na całym świecie serii "Błękitnokrwiści". Nie miałam jednak okazji jej czytać nad czym ubolewam, ponieważ pamiętam, że swego czasu mocna mnie zaintrygowała ta seria. Autorka mieszka wraz ze swoją rodziną w Los Angeles. Współpracuje m.in. z Cosmopolitan, Glamour oraz The New York Times.
Chłopak przyłożył z boków...
"Przepaść między tym, co mówimy, a tym, co czujemy,
jest tak wielka i ciemna, że czasem myślę,
iż wpadnę w nią i będę już wiecznie spadała."
Ann Brashares znana jest czytelników z bijącej rekordy popularności serii Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów, którą czytałam kilkanaście razy jako nastolatka. Książki z dżinsami
na okładce robiły furorę w szkole za moich czasów! Każdy to czytał.
"Czuję, jak cała nadzieja i optymizm wyciekają ze mnie niczym krew z żył."
Kiedy na polskim rynku wydawniczym pojawiła się zapowiedź nowej powieści Ann Brashares wydawanej nakładem Wydawnictwa YA! wiedziałam, że muszę się z nią zapoznać. Wiedziałam,
że trafi w mój gust. Nie od dziś wiadomo, że książki z motywem podróży w czasie to coś co sprawia, że moje oczka się radują i chcą czytać, czytać, czytać...
"Gdyby podróże w czasie były możliwe, zalałaby nas fala turystów z przyszłości"
Główną bohaterką jednotomowej powieści autorstwa Ann Brashares jest szesnastoletnia Prenna James. Do Nowego Jorku przybyła przed czterema laty. Nie jest ona jednak zwykłą nastolatką jaką można spotkać na każdym kroku. Przybyła tu z końcówki XXI wieku aby przetrwać i znaleźć sposób na powstrzymanie lub lekarstwo na zarazę roznoszoną przez komary. Wraz z grupą osób, z którą przybyła do przeszłości musi przestrzegać surowych zasad. Nikt nie może wiedzieć o podróży w czasie. Za złamanie którejkolwiek z reguł czeka kara. Jednak czy można racjonalnie myśleć i zachowywać pozory gdy na naszej drodze los stawia Ethana Jarvesa? Ich relacja nie może przerodzić się w nic więcej i Prenna doskonale o tym wie. Czy jednak jest szansa na ocalenie przyszłości jeśli tych dwoje połączy siły? Czy jest szansa na ratunek?
"Kiedy otwierasz się przed kimś i zaczynasz czuć do niego to, co czujesz, co wtedy robisz? Usiłujesz to zignorować, może nawet o tym zapomnieć,
ale nie możesz już tego unicestwić ani cofnąć."
Ann Brashares stworzyła kolejną lekką i wciągającą powieść dla młodzieży. Historia zamyka się
w 240 stronach więc można ją spokojnie przeczytać w dwa czy trzy popołudnia. Motyw podróży
w czasie jest tak popularny w chwili obecnej, że mogłoby się wydawać, że nie można już z niego
za dużo wycisnąć. Autorce "Tu i teraz" jednak udało się tak stworzyć historię, że czytelnik nie ma wrażenia, że "gdzieś to już było". Wykreowany przez autorkę świat poznajemy oczami Prenn więc to z nią mamy okazję najbardziej się zaprzyjaźnić. Autorka stworzyła postać bardzo realistyczną. Jest ona osobą interesującą, ma w sobie to coś. Jest stanowcza, wie do czego dąży
a zarazem w kontaktach damsko-męskich troszkę niezdecydowana. Jak na nastolatkę przystało!
"Wydaje mi się porażką języka, że to doświadczenie zawiera się w zwyczajnym zdaniu zbudowanym ze zwykłych słów. Zawiera się w jednym słowie."
"Tu i teraz" śmiało mogę polecić wszystkim fanom twórczości Ann Brashares. Jest to kolejna genialna książka, która wyszła spod pióra tej autorki Co prawda nie jest to żadna seria a historia zamknięta w jednym tomie lecz jest mega wciągająca. Motyw podróży w czasie pokazany
w bardzo nowoczesny sposób. Myślę, że nikt się nie zawiedzie siegając po tę książkę!
"Przepaść między tym, co mówimy, a tym, co czujemy,
jest tak wielka i ciemna, że czasem myślę,
iż wpadnę w nią i będę już wiecznie spadała."
Ann Brashares znana jest czytelników z bijącej rekordy popularności serii Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów, którą czytałam kilkanaście razy jako nastolatka. Książki z dżinsami
na okładce robiły furorę w szkole za moich czasów!...
"Ludzka natura jest jak wielki nieprzenikniony las, którego dogłębne poznanie nikomu nie jest dane. Nawet matka nie zna najgłębszych tajemnic własnego dziecka."
Jo Nesbo. Od dawna zastanawiałam się, czy zapoznać się z jego twórczością czy jednak skandynawskie kryminały nie są dla mnie. Chciałam coś zmienić ponieważ stałam się wybredna a do tego coraz trudniej było mnie zaskoczyć czymś nowym, niespotykanym w literaturze dla młodzieży czy też young adult. W pewnym momencie stwierdziłam, że spróbuje. Wszyscy zachwalają twórczość Jo Nesbo więc czemu ja bym nie miała się o tym przekonać?
"Przemoc jest jak coca-cola i Biblia.
Należy do klasyki."
Harry Hole zjawia się w Sydney aby rozwikłać zagadkę śmierci Inger Holter. Na miejscu współpracuje z Andrew Kensingtonem. W duecie przemierzają niebezpieczna zakątki miasta, trafiają do miejsc, o których człowiek o zdrowych zmysłach nawet nie pomyśli. Wszystko wskazuje na to, że za śmiercią Inger stoi seryjny morderca. Czy Harry Hole dorwie tego, kto zamordował jego rodaczkę?
"Mamy tu kolejkę trupów i wszyscy marudzą, że każdy ma być pierwszy. To znaczy, nie trupy marudzą, a śledczy. Ale każdy musi grzecznie czekać na swoją kolej."
Jo Nesbo wciągnął mnie w świat Harry'ego od pierwszej strony. Sam bohater od razu przypadł mi do gustu. Co prawda ma za sobą niezbyt ciekawą przeszłość i problemy z alkoholem ale sposób jego myślenia i łączenia różnych faktów spodobał mi się. Nie powiem, że książkę czyta się jakoś szybko bo trochę czasu mi zajęła ale to głównie ze względu na to, że jak jest za dużo opisów, historii to jakoś mi to czytanie oporniej idzie. Sama historia została opowiedziana dość ciekawie. Na pewno trzeba się było skupić, aby nie pominąć ważnych faktów i połączyć wszystko w jedną logiczną całość. Nie brak tu wskazówek prowadzących donikąd. W końcu to kryminał. Nie może być tak, że już na samym początku wiemy kto zabił. Nie wszystkie tropy muszą prowadzić do poszukiwanej osoby.
"Ludzka natura jest jak wielki, ciemny las, którego poznanie nikomu nie jest dane w ciągu jednego krótkiego życia."
Cieszę się niezmiernie, że dałam sobie szansę i sięgnęłam po książkę Jo Nesbo. Od dawna czułam, że popularność Jo Nesbo nie wzięła się znikąd i musiał sobie na to zapracować. Jestem pewna, że kwestią czasu pozostaje aż sięgnę po kontynuację kryminalnych przygód Harry'ego Holy. Prawda jest taka, że każdy powinien chociaż raz sięgnąć po książkę Jo Nesbo i przekonać się na własnej skórze, czy jego twórczość nam odpowiada czy nie. Jestem za poszerzaniem czytelniczych horyzontów. Nie powinniśmy zamykać się na jeden gatunek literacki. Czym prędzej więc sięgnijcie po "Człowiek nietoperz" i wraz z Harrym spróbójcie znaleźć mordercę Inger.
"Ludzka natura jest jak wielki nieprzenikniony las, którego dogłębne poznanie nikomu nie jest dane. Nawet matka nie zna najgłębszych tajemnic własnego dziecka."
Jo Nesbo. Od dawna zastanawiałam się, czy zapoznać się z jego twórczością czy jednak skandynawskie kryminały nie są dla mnie. Chciałam coś zmienić ponieważ stałam się wybredna a do tego coraz trudniej było mnie...
Na nowość Wydawnictw YA! zwróciłam uwagę krótko przed premierą. "Szaleństwo" zostało dość dobrze wypromowane
i z tego co się orientuję zbiera same pozytywne recenzje. Po prawdzie mnie to nie dziwi bo Wydawnictwo YA! zdarzyło nas już przyzwyczaić do tego, że wydają książki na poziomie
i potknięcia w tym temacie rzadko im się zdarzają. Przyszła więc pora abym i ja zapoznała się z "Szaleństwem". Czy przypadło mi do gustu?
Stan Kentucky. Miasto Never. Szpital psychiatryczny Lincolna. Miejsce prawie jak z horroru uznawane za nawiedzone. Ile jest prawdy w plotkach mieszkańców? Osiemnastoletnia Forest uznaje jednak, że szpital to idealne miejsce żeby zarobić trochę grosza. Kiedy pewnej nocy na korytarzu spotyka mężczyznę, który od wielu lat nie żyje, nie spodziewa się, że będzie musiała zmierzyć się z tajemnicami jakie kryje jej przeszłość.
"Chciałam tylko uciec od...od tego, co się właśnie zdarzyło, cokolwiek to było; chciałam wrócić do realnego świata. Ale nie znalazłam poczucia normalności. Tylko jeszcze większy obłęd."
Susan Vaught to mistrzyni! Ciary na plecach a w głowie obłęd po przeczytaniu "Szaleństwa". Dawno nie czytałam nic równie dobrego i trzymającego w napięciu. Mamy tu chyba całą plejadę zjaw rodem z horrorów a pośród nich czwórkę bohaterów, których łączy to upiorne miejsce. O ile za kreacje bohaterów Susan dostaje ode mnie minusa, tak nadrabia dużym plusem za stworzony klimat powieści.
"Z pewnością byliśmy prowadzeni. Pytanie brzmiało: dokąd?"
"Szaleństwo" to must-have dla osób lubiących książki z gatunku paranormal. Jest to jedna z lepszych powieści tego gatunku, które czytałam. Przyznam, że po opisie na okładce - nie sięgnęłabym po nią ponieważ mnie nie zaciekawił w żaden sposób. Los chciał jednak inaczej i gdy pojawiła się okazja aby zapoznać się z "Szaleństwem" to też uczyniłam. Nie żałuję ani jednej chwili poświęconej na czytanie pomimo faktu, że już raczej sięgam po troszkę inne pozycje. Był to genialny powrót do lat młodzieńczych kiedy to paranormale czytałam praktycznie cały czas. Na pewno jest to książka warta uwagi i polecam ją każdemu!
Na nowość Wydawnictw YA! zwróciłam uwagę krótko przed premierą. "Szaleństwo" zostało dość dobrze wypromowane
i z tego co się orientuję zbiera same pozytywne recenzje. Po prawdzie mnie to nie dziwi bo Wydawnictwo YA! zdarzyło nas już przyzwyczaić do tego, że wydają książki na poziomie
i potknięcia w tym temacie rzadko im się zdarzają. Przyszła więc pora abym i ja...
"Życie w przeciętności jest stratą czasu."
Z twórczością Colleen Hoover miałam okazję zapoznać się podczas lektury "Hopeless" oraz "Loosing Hope". Urzekła mnie swoim stylem oraz sposobem w jaki wzbudza w czytelniku wiele różnych emocji podczas czytania. Stanowczo jest jedna z moich ulubionych autorek. Długo czekałam na możliwość zapoznania się z "Maybe Someday" ale nadszedł w końcu ten długo wyczekiwany moment i w chwili obecnej jestem już po lekturze książki. Jakie zrobiła na mnie wrażenie?
"Czasami słowa mają większy wpływ na czyjeś serce niż pocałunki."
Sydney dla muzyki porzuciła studia prawnicze narażając na szwank swoje relacje z ojcem. Uwielbia przesiadywać na balkonie i słuchać jak nieznajomy z naprzeciwka gra na gitarze.
W dniu jej 22 urodzin całe pokładane życie lega w gruzach za sprawą dwóch najbliższych sercu osób.
"Wiele rzeczy mogę, powinnam i muszę zrobić, żadnej z nich jednak zrobić nie chcę."
Ridge pisze teksty piosenek, gra na gitarze i jest szaleńczo zakochany w swojej dziewczynie. Od jakiegoś czasu ma także blokadę twórczą. Nie jest w stanie napisać żadnej piosenki. Któregoś wieczoru zauważa na balkonie naprzeciw dziewczynę, która śpiewa do jego melodii. Postanawia ją poznać. Nie spodziewa się, że ta decyzja wywróci jego życie do góry nogami.
"Ktoś mi kiedyś powiedział, że cierpienie stanowi doskonałą inspirację. Niestety, miał rację."
"Maybe Someday" to jedna z tych książek, które wciągają od samego początku. Colleen Hoover świetnie wciągnęła czytelnika w wykreowany świat. Historia Sydney i Ridge wzbudziła we mnie wiele emocji. W połowie książki sama już nie wiedziałam, czy wolałabym, żeby zostali parą czy jednak przyjaciółmi. Ich relacja jest bardzo szczera. Całość zamknięta w świecie muzyki co dodało uroku książce.
"Jesteśmy tylko dwiema zagubionymi duszami przerażonymi perspektywą niechcianego rozstania."
Po książkę Colleen Hoover stanowczo powinien sięgnąć każdy. Nie jest to typowe romansidło. Jest to jedna z tych powieści, które zostają w sercu i myślach na długo po odłożeniu jej na półkę. Dodatkowo w środku "Maybe Someday" znajduje się link, który przeniesie nas do piosenek stworzonych specjalnie do niej. Sięgając więc po książkę, dostajemy nie tylko piękna opowieść o rodzącym się uczuciu dwojga ludzi w świecie ciszy i muzyki a także soundtrack. Jak dla mnie połączenie idealne.
"Nauczyłem się jednak, że sercu nie można nakazać, kiedy, kogo i jak ma pokochać. Serce robi, co chce. Od nas zależy najwyżej to, czy pozwolimy naszemu życiu i głowie dogonić serce."
"Życie w przeciętności jest stratą czasu."
więcej Pokaż mimo toZ twórczością Colleen Hoover miałam okazję zapoznać się podczas lektury "Hopeless" oraz "Loosing Hope". Urzekła mnie swoim stylem oraz sposobem w jaki wzbudza w czytelniku wiele różnych emocji podczas czytania. Stanowczo jest jedna z moich ulubionych autorek. Długo czekałam na możliwość zapoznania się z "Maybe Someday" ale...