Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

"Fatalne jaja" to świetne opowiadanie, "Diaboliada" - niestety, przeciętne.

"Fatalne jaja" to świetne opowiadanie, "Diaboliada" - niestety, przeciętne.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dotychczas nie byłem zachwycony cyklem o Czarownicach z Lancre, ale ta książka zupełnie zmieniła mój pogląd. To jedna z najlepszych historii, jaka wyszła spod pióra Mistrza. Gorąco polecam!

Dotychczas nie byłem zachwycony cyklem o Czarownicach z Lancre, ale ta książka zupełnie zmieniła mój pogląd. To jedna z najlepszych historii, jaka wyszła spod pióra Mistrza. Gorąco polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To moje pierwsze zderzenie z twórczością Neila Gaimana. Spodziewałem się stylu zbliżonego do Terry'ego Pratchetta, w końcu panowie napisali wspólnie kilka książek. Otrzymałem coś innego, ale równie interesującego. Nie brakuje tu humoru, ale pojawiają się też poważniejsze sceny.

To moje pierwsze zderzenie z twórczością Neila Gaimana. Spodziewałem się stylu zbliżonego do Terry'ego Pratchetta, w końcu panowie napisali wspólnie kilka książek. Otrzymałem coś innego, ale równie interesującego. Nie brakuje tu humoru, ale pojawiają się też poważniejsze sceny.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka urzeka językiem, ale momentami nudzi fabułą - tam po prostu niewiele się dzieje, niektóre rozdziały są mocno rozbudowanymi opisami codziennych czynności. Nie zmienia to faktu, że jest napisana w naprawdę piękny sposób i jej czytanie sprawiało mi wiele przyjemności. Daje poczucie obcowania z czymś, co można nazwać sztuką wysoką. Nawet opis zmywania naczyń przez głównego bohatera wyciągnięty spod pióra Nabokova brzmi dostojnie.

Poznawanie "Pnina" wymaga ciszy i skupienia, aby w pełni docenić jego walory. Ciężko czyta się go w poczekalni u lekarza, za to idealnie nadaje się na spokojne, zimowe wieczory. Zawiera spore pokłady humoru, które są bardzo dyskretnie wplatane w przedstawione sytuacje. Nie miałem wcześniej styczności z twórczością Nabokova, ale z pewnością jeszcze do niej wrócę.

Książka urzeka językiem, ale momentami nudzi fabułą - tam po prostu niewiele się dzieje, niektóre rozdziały są mocno rozbudowanymi opisami codziennych czynności. Nie zmienia to faktu, że jest napisana w naprawdę piękny sposób i jej czytanie sprawiało mi wiele przyjemności. Daje poczucie obcowania z czymś, co można nazwać sztuką wysoką. Nawet opis zmywania naczyń przez...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Strasznie mi się podobasz Rafał Dębski, Dariusz Domagalski, Magdalena Kozak, Marcin Mortka, Andrzej Pilipiuk, Adam Przechrzta
Ocena 6,3
Strasznie mi s... Rafał Dębski, Dariu...

Na półkach: ,

Trudno oceniać ten zbiór opowiadań jako całość. Zawiera w sobie dwa utwory bardzo dobre ("Wunderwaffe" Andrzeja Pilipiuka, "Konstelacja Ananke" Rafała Dębskiego), dwa słabe ("Impostorzy" Marcina Mortki oraz "Miasto cieni i luster" Adama Przechrzty) i dwa, do których mam stosunek neutralny - nie zapadną mi na dłużej w pamięć, ale też nie nudziłem się przy nich szczególnie ("Wędrowiec" Dariusza Domagalskiego i "Strasznie mi się podobasz" Magdaleny Kozak). Po nazwiskach na okładce oczekiwałem dużo więcej, częściowo się zawiodłem, ale wybiórczo (Pilipiuk!) mogę polecić. Tak, jestem fanem Wielkiego Grafomana :)

Trudno oceniać ten zbiór opowiadań jako całość. Zawiera w sobie dwa utwory bardzo dobre ("Wunderwaffe" Andrzeja Pilipiuka, "Konstelacja Ananke" Rafała Dębskiego), dwa słabe ("Impostorzy" Marcina Mortki oraz "Miasto cieni i luster" Adama Przechrzty) i dwa, do których mam stosunek neutralny - nie zapadną mi na dłużej w pamięć, ale też nie nudziłem się przy nich szczególnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To pierwsza książka Schmitta, z którą miałem przyjemność spędzić popołudnie i jestem nią zupełnie zachwycony!
Mogę nie zgadzać się z poglądami bohaterów, ale te nieco ponad sto stron to prawdziwa kopalnia niesamowitych cytatów na temat relacji międzyludzkich i problemów z nich wynikających. Nawet zdania niosące za sobą budzące zgorszenie treści francuski pisarz potrafi ubrać w piękne słowa. Historia Adama i Luizy to prawdziwy miód dla duszy, wprowadza czytelnika w niesamowicie błogi nastrój.
Najlepszą recenzją tej książki może być fakt, że po przeczytaniu ostatniego zdania, mocno ją przytuliłem :)

To pierwsza książka Schmitta, z którą miałem przyjemność spędzić popołudnie i jestem nią zupełnie zachwycony!
Mogę nie zgadzać się z poglądami bohaterów, ale te nieco ponad sto stron to prawdziwa kopalnia niesamowitych cytatów na temat relacji międzyludzkich i problemów z nich wynikających. Nawet zdania niosące za sobą budzące zgorszenie treści francuski pisarz potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna ze słabszych książek Agaty Christie, z jakimi miałem okazję się zetknąć. Dość szybko można rozpoznać mordercę, a samo zabójstwo ostatecznie nie jest aż tak pomysłowe, jak to się wcześniej wydawało. Mimo to, polecam fanom stylu tej autorki - dla pozostałych może okazać się ciężką do przebrnięcia pozycją.

Jedna ze słabszych książek Agaty Christie, z jakimi miałem okazję się zetknąć. Dość szybko można rozpoznać mordercę, a samo zabójstwo ostatecznie nie jest aż tak pomysłowe, jak to się wcześniej wydawało. Mimo to, polecam fanom stylu tej autorki - dla pozostałych może okazać się ciężką do przebrnięcia pozycją.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mając na koncie już kilka książek Kossakowskiej, zdecydowanie nie tego się spodziewałem, sięgając po "Czerń". Jest krwawo, tajemniczo, groźnie. Jest wiarygodnie, bo wbrew pozorom, mimo mocno surrealistycznych wydarzeń, można założyć, że zjawiska nadprzyrodzone są w dużej mierze wytworem skrzywdzonej psychiki głównego bohatera. Pierwszoosobowa narracja potęguje oddziaływanie na czytelnika. Autorka dobrze oddaje klimat ciemnej strony Afryki.

Mając na koncie już kilka książek Kossakowskiej, zdecydowanie nie tego się spodziewałem, sięgając po "Czerń". Jest krwawo, tajemniczo, groźnie. Jest wiarygodnie, bo wbrew pozorom, mimo mocno surrealistycznych wydarzeń, można założyć, że zjawiska nadprzyrodzone są w dużej mierze wytworem skrzywdzonej psychiki głównego bohatera. Pierwszoosobowa narracja potęguje oddziaływanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pośmiertnie wydany tomik opowiadań jest kwintesencją Rolanda Topora. Zbiór zawiera historie mniej i bardziej ciekawe, mniej i bardziej zabawne, ale wszystkie są rozbrajająco proste i ujmująco szczere, zmuszające czytelnika do ukradkowych uśmiechów. Francuz lubuje się w grotesce i specyficznym humorze, momentami wplata w swoje utwory elementy obrzydliwe i odrażające. W efekcie otrzymujemy książkę specyficzną, ale z całą pewnością godną polecenia.

Pośmiertnie wydany tomik opowiadań jest kwintesencją Rolanda Topora. Zbiór zawiera historie mniej i bardziej ciekawe, mniej i bardziej zabawne, ale wszystkie są rozbrajająco proste i ujmująco szczere, zmuszające czytelnika do ukradkowych uśmiechów. Francuz lubuje się w grotesce i specyficznym humorze, momentami wplata w swoje utwory elementy obrzydliwe i odrażające. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W momencie, w którym skończyłem czytać „Chimerycznego lokatora” w głowie miałem tylko jedną myśl: „CO TU SIĘ WŁAŚNIE STAŁO…?”. Książka Rolanda Topora od samego początku jest oryginalna, ale z kolejnymi rozdziałami stopniowo staje się tak daleka od normalności, jak to tylko możliwe. Przez dwieście stron powieści czytelnik może być pewien tylko jednego: jeśli coś dziwnego może się wydarzyć, to z całą pewnością się wydarzy. Niewielki tomik jest przepełniony niewyjaśnionymi, komicznymi wydarzeniami. Zabawnie upleciona fabuła i sprytne zakończenie książki zdecydowanie wyróżniają ją wśród moich zbiorów.

Bohaterem książki jest Trelkovsky, którego imię nie zostaje nam wyjawione. Poznajemy go w momencie zakupu przez niego nowego mieszkania w kamienicy, do którego niezwłocznie się przeprowadza. Wydarzenie to zapoczątkowuje serię wypadków, które mocno oddziałują na nowego lokatora. Mieszkańcy kamienicy sprawiają wrażenie połączonych ze sobą komórek sprawnie funkcjonującego organizmu, nie do końca chętnie przyjmujących do swojego grona intruzów z zewnątrz. Z czasem u Trelkovskiego coraz bardziej widoczne stają się objawy paranoi, ale okoliczności sprawiają, że wzbudza u czytelnika wielkie współczucie.

„Chimeryczny lokator” jest niesamowitym popisem kunsztu Rolanda Topora. Dobre opinie na jego temat krążące w sieci okazały się jak najbardziej zasadne. Sam zostawiam tej książce ocenę 9/10 i zabieram się za ekranizację w reżyserii Romana Polańskiego!

Recenzja ukazała się również na blogu: https://webnacki.wordpress.com/2016/02/17/roland-topor-chimeryczny-lokator/

W momencie, w którym skończyłem czytać „Chimerycznego lokatora” w głowie miałem tylko jedną myśl: „CO TU SIĘ WŁAŚNIE STAŁO…?”. Książka Rolanda Topora od samego początku jest oryginalna, ale z kolejnymi rozdziałami stopniowo staje się tak daleka od normalności, jak to tylko możliwe. Przez dwieście stron powieści czytelnik może być pewien tylko jednego: jeśli coś dziwnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo dobra książka na początek przygody z twórczością Zygmunta Miłoszewskiego! Autor nie pędzi z akcją, wręcz przeciwnie - starannie przedstawia rozwój wydarzeń. Główny bohater jest bardzo ludzki, ma liczne wady, daleko mu do ideału. Pisarz wziął na warsztat bardzo niedoceniany zawód prokuratora, dzięki czemu możemy zapoznać się z trudami jego pracy. Świetnym pomysłem są wstępy do rozdziałów, opisujące prawdziwe wydarzenia z udziałem realnych osób, mające miejsce w tym samym czasie, co opisywana w książce fikcja - ten zabieg znacznie podnosi realizm opowieści.

Bardzo dobra książka na początek przygody z twórczością Zygmunta Miłoszewskiego! Autor nie pędzi z akcją, wręcz przeciwnie - starannie przedstawia rozwój wydarzeń. Główny bohater jest bardzo ludzki, ma liczne wady, daleko mu do ideału. Pisarz wziął na warsztat bardzo niedoceniany zawód prokuratora, dzięki czemu możemy zapoznać się z trudami jego pracy. Świetnym pomysłem są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Monsun” Wiesława Pasławskiego to już druga książka tego autora, z którą miałem okazję się zapoznać. Po pierwszej, znakomitej „Szynkadeli” byłem do niej nastawiony bardzo pozytywnie. Na pierwszy rzut oka, nowa pozycja prezentuje się lepiej od poprzedniej – ma dużo ładniejszą okładkę. Tutaj, niestety, jej przewaga nad poprzedniczką się kończy.

Książka składa się z trzech opowiadań, których bohaterami są oficerowie amerykańskiego wywiadu. W tym miejscu muszę zwrócić uwagę na pierwszy mankament – postacie są całkowicie bezbarwne, jednolite. Poznajemy co prawda ich imiona i nazwiska, ale Kellan Wilson, Andrew Thompson oraz większość pozostałych bohaterów stanowią szarą masę. Brak im cech indywidualnych, mówią dokładnie w ten sam sposób i zachowują się niemal identycznie. Wyjątek stanowią osoby, rzekłbym, dodatkowe, które występują w każdym opowiadaniu – alchemik John, wybraniec Omar Arkam czy też haker Henry Brown. Dodają oni całości niezbędnego kolorytu.

Kolejny zarzut muszę postawić dialogom zaprezentowanym w książce – są one bardzo sztywne, a niektóre zdania tak drętwo skonstruowane, że nie powstydziłby się ich niejeden prawnik. Pewne sytuacje przedstawione w książce wymagały zastosowania takiego zabiegu, w końcu traktuje ona momentami o przedstawicielach najwyższych szczebli władzy, ale w nieformalnych rozmowach między żołnierzami spodziewałbym się raczej potocznej łaciny, niż zwrotów rodem z dziennika ustaw. To zdecydowanie obniża realizm tej książki. Zbiorek nie ustrzegł się również przed literówkami i „składnią mistrza Yody”. Całość sprawia wrażenie wydanej w dużym pośpiechu, bez należytego sprawdzenia przed publikacją.

Mocnym punktem „Monsunu” są opowiedziane w nim historie. Niestety, w dwóch z nich autor bardzo się spieszył z opisywaniem akcji. Mimo, iż są one wyraźnie dłuższe od ostatniego utworu (nosi on tytuł „Tajfun”), to i tak można powiedzieć, że pisarz po prostu zmarnował pomysł na bardzo dobre opowiadania. W fabule pojawiają się wątki, które są bardzo nieprawdopodobne i wprowadzają sporo zamieszania, ale ostatecznie nie zyskują żadnego logicznego wytłumaczenia i nie wnoszą nic, poza kilkoma dodatkowymi stronami. Sztandarowym przykładem są tu sygnały od kosmitów (?) pojawiające się w pierwszym opowiadaniu. Dane przekazane za ich pomocą okazują się być bardzo blisko związane z kryzysem dotykającym Ziemię (określają moc siejących spustoszenie w różnych częściach globu ognistych kul), po czym sprawa ta zostaje porzucona i zapomniana. Nie ma też nic wspólnego z faktycznym źródłem problemu… Co więcej, narratorowi zdarza się informować czytelnika o faktach, które chwilę wcześniej wypowiedziała jedna z postaci.

Książka wydaje się być skierowaną głównie do osób żywo zainteresowanych wojskiem. Autor dysponuje ponadpodstawową wiedzą na temat armii i uzbrojenia, przez co żongluje rozmaitymi specjalistycznymi nazwami, niewiele mówiącymi zwykłemu czytelnikowi. Jako osoba mająca na ten temat bardzo nikłe pojęcie, czułem się nieco zagubiony, nie mogąc sobie dokładnie wyobrazić jak wygląda dany model broni, czym się charakteryzuje oraz dlaczego został użyty właśnie ten, a nie jakiś inny.

Jeśli miałbym komuś polecić tę książkę, skierowałbym go od razu do trzeciego opowiadania. Jako jedyne jest poprowadzone bardzo sprawnie i z należytą uwagą. Pozostawia co prawda sporo niedomówień i nawet w najmniejszym stopniu nie próbuje wyjaśnić działania tajemniczej broni, która była głównym przedmiotem historii, ale mimo to czyta się je bardzo przyjemnie. W ogólnym rozrachunku jednak książka pozostawia po sobie nie najlepsze wrażenie, dlatego otrzymuje ode mnie zaledwie 3/10.

Recenzja ukazała się również na blogu: https://webnacki.wordpress.com/2015/12/29/wieslaw-paslawski-monsun/

„Monsun” Wiesława Pasławskiego to już druga książka tego autora, z którą miałem okazję się zapoznać. Po pierwszej, znakomitej „Szynkadeli” byłem do niej nastawiony bardzo pozytywnie. Na pierwszy rzut oka, nowa pozycja prezentuje się lepiej od poprzedniej – ma dużo ładniejszą okładkę. Tutaj, niestety, jej przewaga nad poprzedniczką się kończy.

Książka składa się z trzech...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pratchett w swojej najlepszej formie! Czytając "Świat Dysku" chronologicznie myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy, a moim ulubionym cyklem pozostanie ten o Śmierci... i w tym momencie na scenę wkroczyła Straż. To chyba najlepsza książka Terry'ego, jaką miałem okazję dotychczas czytać! Tryskająca humorem od pierwszej do ostatniej strony, przemyślana i niejednokrotnie zaskakująca. Nareszcie miałem okazję poznać większość postaci przewijających się w planszówce "Ankh-Morpork". Z czystym sumieniem mogę polecić tę pozycję osobom, które chcą dopiero zacząć swoją przygodę z Pratchettem. Starzy wyjadacze, jak przypuszczam, mają ją już dawno za sobą, ale jeśli nie - koniecznie trzeba to nadrobić!

Pratchett w swojej najlepszej formie! Czytając "Świat Dysku" chronologicznie myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy, a moim ulubionym cyklem pozostanie ten o Śmierci... i w tym momencie na scenę wkroczyła Straż. To chyba najlepsza książka Terry'ego, jaką miałem okazję dotychczas czytać! Tryskająca humorem od pierwszej do ostatniej strony, przemyślana i niejednokrotnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór opowiadań z panem Quinem w roli głównej przypadł mi do gustu i utwierdził w przekonaniu, że twórczość Agathy Christie zawiera w sobie wiele interesujących pozycji. Brytyjska pisarka dobrze odnalazła się w krótkiej formie, chociaż muszę przyznać, że w miarę czytania kolejne opowiadania stawały się coraz bardziej przewidywalne i... nudne. Nie zmienia to jednak faktu, że kilka pierwszych z nich (być może po prostu bardziej udanych - musiałbym zmienić kolejność czytania, aby móc to ocenić) niesamowicie wciąga i utrzymuje czytelnika w ciekawości. Książkę polecam, aczkolwiek nie należy oceniać autorki przez pryzmat tylko tego tomiku.

Zbiór opowiadań z panem Quinem w roli głównej przypadł mi do gustu i utwierdził w przekonaniu, że twórczość Agathy Christie zawiera w sobie wiele interesujących pozycji. Brytyjska pisarka dobrze odnalazła się w krótkiej formie, chociaż muszę przyznać, że w miarę czytania kolejne opowiadania stawały się coraz bardziej przewidywalne i... nudne. Nie zmienia to jednak faktu, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ta dzieli się na dwie całkowicie odrębne części. Osobiście bardziej do gustu przypadła mi pierwsza z nich, „Gospodarz Giles z Ham”. Jest to krótka opowieść o tytułowym gospodarzu, który przypadkowo wplątuje się w serię niezwykłych wydarzeń. Całość jest napisana w bardzo lekkim stylu, zupełnie odmiennym od tego, z czym kojarzymy Tolkiena – gdybym nie znał autora tej historii, śmiało stawiałbym na Terry’ego Pratchetta. Jak widać, autor „Władcy Pierścieni” również był obdarzony bardzo inteligentnym poczuciem humoru, czemu dał wyraz w tej książce.

Na drugą część, „Przygody Toma Bombadila”, składa się kilkanaście wierszy, rzekomo pochodzących ze znanego czytelnikom tego pisarza Shire. Niektóre z nich bardzo mi się spodobały, a moimi ulubionymi zostały „Jak Człek z Księżyca za późno poszedł spać”, „Kamienny Troll” oraz „Perry Winkle”. Pozostałe słabiej wpasowują się w mój gust, ale nie można odmówić autorowi niesamowitej umiejętności zabawy rytmiką. Wiersze czyta się bardzo dobrze (ogromne brawa należą się tu również pani Aleksandrze Jagiełowicz za tłumaczenie).

Książka, mimo niewielkiej objętości, pozostawia po sobie bardzo dobre wrażenie i udowadnia, że Tolkien potrafi świetnie odnaleźć się również na nietypowym dla swojej twórczości gruncie.

Recenzja ukazała się również na blogu: https://webnacki.wordpress.com/2015/10/10/j-r-r-tolkien-gospodarz-giles-z-ham-przygody-toma-bombadila/

Książka ta dzieli się na dwie całkowicie odrębne części. Osobiście bardziej do gustu przypadła mi pierwsza z nich, „Gospodarz Giles z Ham”. Jest to krótka opowieść o tytułowym gospodarzu, który przypadkowo wplątuje się w serię niezwykłych wydarzeń. Całość jest napisana w bardzo lekkim stylu, zupełnie odmiennym od tego, z czym kojarzymy Tolkiena – gdybym nie znał autora tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Swój pierwszy kontakt z Pilipiukiem oceniam jako bardzo udany. "Carska manierka" to zbiór niesamowicie wciągających opowiadań o przemyślanej i nieoczywistej fabule. W zasadzie wszystkie historie, przedstawione w tym tomiku trzymają równy poziom. Nieco gorzej wypada tylko ostatnie z nich - "Rehabilitacja Kolumba", które sprawia wrażenie urwanego w pośpiechu. Przedstawiony w nim pomysł zdecydowanie zasługiwał na dłuższy tekst. Wszystkie opowiadania owiane są nutką tajemnicy, nawet te najbardziej realistyczne, co jest niewątpliwym atutem tej książki. Tutaj pozostawiam wysoką ocenę i już zaczynam przymierzać się do kolejnych pozycji tego autora!

Swój pierwszy kontakt z Pilipiukiem oceniam jako bardzo udany. "Carska manierka" to zbiór niesamowicie wciągających opowiadań o przemyślanej i nieoczywistej fabule. W zasadzie wszystkie historie, przedstawione w tym tomiku trzymają równy poziom. Nieco gorzej wypada tylko ostatnie z nich - "Rehabilitacja Kolumba", które sprawia wrażenie urwanego w pośpiechu. Przedstawiony w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Szynkadela – produkt polski” to przepełniona groteskowym humorem, wywołująca szczery śmiech opowieść o nietypowej tematyce. Wiesław Pasławski bierze bowiem pod lupę… zakład mięsny, będący w okresie burzliwych zmian.

W tej książce obowiązuje chyba tylko jedna zasada – jeśli coś może się nie udać, to z całą pewnością się nie uda. Nagromadzenie nieszczęśliwych wypadków przywodzi na myśl niesamowite książki Edmunda Niziurskiego, które jeszcze kilka lat temu wręcz „połykałem” jednym tchem. Z „Szynkadeli” aż wyciekają absurd i niedorzeczność, ale sprawia to, że tę lekturę czyta się wyjątkowo przyjemnie. Należy tu pochwalić niezwykle rozbudowaną wyobraźnię autora, który był w stanie wymyślić dla swoich bohaterów tak specyficzne przeciwności losu.

Książka ma na dobrą sprawę trzech głównych bohaterów: Zenona Orłowskiego, kontrowersyjnego prezesa zakładu BykRol, Michała Kazimierskiego – dobrodusznego, naiwnego chłopa, właściciela byka, który to jest przyczyną wielu perypetii i splata ze sobą losy postaci, oraz Antka Świdra – stereotypowego polskiego mechanika, który za flaszkę wódki zrobi wszystko, a nawet więcej. Zderzenie tych trzech osobowości okazuje się być niezwykle płodne. Trzej panowie przypadkiem mają szansę zmienić pozycję Polski na gospodarczej mapie świata, ale… tam gdzie są wielkie pieniądze, tam pojawiają się i nieczyste praktyki. Zadziwiające może być to, jak daleko jest w stanie posunąć się człowiek, aby drugiemu się nie powiodło.

Mimo sielankowego, humorystycznego charakteru powieści, zbliżając się do końca autor w umiejętny sposób buduje napięcie i szybkim rozwojem zdarzeń nie pozwala odłożyć książki przed zakończeniem. Wprowadzony element akcji nie burzy spójności fabuły, wręcz przeciwnie – odpowiednio skonstruowany pozwala domknąć wszystkie wątki. Do samego końca książki nie opuszcza też pogodny dowcip.

Z utworu wyłania się przesłanie, że Polacy są narodem, który mógłby naprawdę wiele osiągnąć, gdyby tylko nie był tak skupiony na rzucaniu sobie nawzajem kłód pod nogi. Powieść Wiesława Pasławskiego zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, z przyjemnością wystawiam tej książce notę 9/10.

Recenzja ukazała się również na blogu: https://webnacki.wordpress.com/2015/09/26/wieslaw-paslawski-szynkadela-produkt-polski/

„Szynkadela – produkt polski” to przepełniona groteskowym humorem, wywołująca szczery śmiech opowieść o nietypowej tematyce. Wiesław Pasławski bierze bowiem pod lupę… zakład mięsny, będący w okresie burzliwych zmian.

W tej książce obowiązuje chyba tylko jedna zasada – jeśli coś może się nie udać, to z całą pewnością się nie uda. Nagromadzenie nieszczęśliwych wypadków...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Morderstwo odbędzie się" to książka dobra, ale niestety tylko dobra. Sprawa zaprezentowana w książce jest oryginalna, postacie bohaterów zabawne, momentami wręcz groteskowe, ale brakowało mi czegoś, co nie pozwoliłoby mi się oderwać od lektury.

"Morderstwo odbędzie się" to książka dobra, ale niestety tylko dobra. Sprawa zaprezentowana w książce jest oryginalna, postacie bohaterów zabawne, momentami wręcz groteskowe, ale brakowało mi czegoś, co nie pozwoliłoby mi się oderwać od lektury.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Fever Pitch” (w polskim tłumaczeniu: „Futbolowa Gorączka”) autorstwa Nicka Hornby’ego jest książką, którą od dawna chciałem przeczytać. Bardzo się zatem ucieszyłem, gdy nadarzyła się okazja do zdobycia powieści w jej oryginalnym języku.

Nie ma wielu dobrych książek traktujących o piłce nożnej. Umieszczone na okładce słowa „The best football book ever written” („Najlepsza książka o piłce nożnej, jaka kiedykolwiek powstała”) wysoko stawiają poprzeczkę, ale recenzje wcale nie okazały się przesadzone. Lekki, przyjemny styl Hornby’ego sprawił, że pozycja ta z powodzeniem umiliła mi wakacyjny wyjazd nad morze.

Powszechnie zachwalana przez środowisko piłkarskie opowieść nie daje się łatwo sklasyfikować. Najbliżej jej chyba do autobiografii, ale nosi w sobie również liczne znamiona reportażu. Cechą, która wyróżnia „Futbolową gorączkę” wśród typowych książek piłkarskich jest podmiot, stojący w centrum uwagi. Cała historia jest bowiem opowiadana nie z punktu widzenia osoby znanej za swoje osiągnięcia sportowe, a z perspektywy fanatycznego kibica klubu piłkarskiego. Pisze on o swoim życiu przez pryzmat kolejnych spotkań rozgrywanych przez londyński Arsenal.

Fakt, iż Nick Hornby jest fanem właśnie „Kanonierów” nie ma tu większego znaczenia – jego rozterki w świetny sposób odwzorowują to, co w mniejszym lub większym stopniu przeżywa każdy amator piłki kopanej. Ja, jako sympatyk drużyny zaciekle rywalizującej z Arsenalem, bawiłem się świetnie podczas lektury. Z pewnością wielu z nas, kibiców, uśmiechnie się pod nosem czytając o nauce geografii wspomaganej meczami wyjazdowymi ukochanego klubu. Twórca nie ucieka w swej powieści od trudnych tematów, które towarzyszą środowisku kibicowskiemu, takich jak rasizm i przemoc na stadionach. Dokładnie przedstawia tragedie, jakie miały miejsce na Heysel i Hillsborough, odnosząc się do reform wprowadzonych w odpowiedzi na te wydarzenia.

Mimo, że głównym tematem książki jest przywiązanie autora do stołecznego klubu, w „Futbolowej gorączce” najważniejszym wątkiem wydaje się być ten nieco ukryty. Autor opisując swoje dzieciństwo, młodość i wstęp do dorosłości ukazuje nam nie tylko życie, które toczył na trybunach Highbury i przed telewizorem, ale przede wszystkim historię dorastania dziecka z rodziny rozwiedzionej. Książka przybliża nam również perypetie, z jakimi musi zmierzyć się dziewczyna, spotykająca się z człowiekiem uzależnionym od futbolu.

Dzieło Nicka Hornby’ego jest pozycją obowiązkową dla każdego fana piłki nożnej, oraz wartą polecenia dla wszystkich pozostałych. Okraszona sporą dawką dobrego humoru i napisana niezwykle przystępnym językiem książka zasługuje na najwyższe noty. Dla mnie mistrzostwo w swojej klasie!

Recenzja ukazała się również na blogu: https://webnacki.wordpress.com/2015/08/15/nick-hornby-fever-pitch/

„Fever Pitch” (w polskim tłumaczeniu: „Futbolowa Gorączka”) autorstwa Nicka Hornby’ego jest książką, którą od dawna chciałem przeczytać. Bardzo się zatem ucieszyłem, gdy nadarzyła się okazja do zdobycia powieści w jej oryginalnym języku.

Nie ma wielu dobrych książek traktujących o piłce nożnej. Umieszczone na okładce słowa „The best football book ever written” („Najlepsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„27, czyli śmierć tworzy artystę” autorstwa Alexandry Salmeli jest bardzo oryginalną książką. Trudno odszukać mi w pamięci inną pozycję z rynku czytelniczego, która łączyłaby w sobie tyle stylów pisarskich. W swojej oryginalności autorka momentami posuwa się jednak odrobinę za daleko, co wzbudza u mnie mieszane uczucia.

Powieść zaczyna się bardzo sympatycznie. Z pomocą czwórki narratorów śledzimy losy Angie, niespełnionej pisarki, oraz zamieszkującej odludne tereny Finlandii rodzinki z trójką małych dzieci. Każdy narrator posiada własny styl opowiadania o wydarzeniach. Angie, która tak naprawdę ma na imię Marta, opisuje otaczające ją środowisko tak, jakby spisywała pamiętnik. Przelewa na karty książki swoje ponure odczucia, dzięki czemu możemy dobrze poznać jej charakter. Inny rodzaj pamiętnika widzimy we fragmentach opowiadanych z perspektywy Pana Prosiaczka, pluszowej zabawki w kształcie – kto by się spodziewał – świnki. Jego relacje są przepełnione zachwytem i umiłowaniem świata.

Trzecią narratorką jest kotka Kasandra – dobra obserwatorka, pewna swoich osądów i charakteryzująca się bardzo sarkastycznym podejściem do życia. Przytaczane przez nią fragmenty stały się moimi ulubionymi. Listę narratorów zamyka (jakby jeszcze nie było wystarczająco dziwnie…) samochód, nie pierwszej nowości Opel Astra. Nie znajdziemy u niego nawet najmniejszych oznak subiektywizmu – hej, to przecież tylko samochód! Rozdziały Astry są stylizowane na dramat – z podziałem na role i interesującymi didaskaliami.

Mimo pozornego nieładu, powieść jako całość komponuje się zaskakująco dobrze i poszczególne fragmenty zazębiają się o siebie. Fabuła jest interesująca, ale początkowo odbiorca może odnieść wrażenie, jakby czytał dwie różne książki w jednej okładce, co tylko podnosi i tak wysoki już poziom chaosu. Losy bohaterów toczą się spokojnym rytmem, a autorka w mistrzowski sposób wymierza prztyczka w nos niespełnionym artystom i osobom przesądnym.

Przełomowy moment w powieści następuje, gdy początkowo odseparowane od siebie drogi bohaterów łączą się. Od tej chwili na wierzch zaczynają wypływać maskowane dotychczas słabości. Bohaterowie okazują się być kimś zupełnie innym niż dotychczas, z biegiem zdarzeń coraz bardziej tracąc sympatię czytelnika. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w jednym momencie z książki ulatuje cały humor i optymizm, które były jej niewątpliwymi atutami. Kiedy autorka zaczyna opowiadać o szarości (i to tej w najciemniejszych odcieniach) życia codziennego, książka staje się bardzo nieprzyjemna w odbiorze. Mojej opinii nie poprawia nawet mądre zakończenie, w którym wszystko zdaje się powoli wychodzić na prostą.

Kiedy zaczynałem czytać tę powieść, byłem bardzo zaskoczony słabymi ocenami, jakie zbierała ona w sieci. Im bardziej zbliżałem się do końca, tym bardziej przekonywałem się o ich słuszności. Lekturę tej książki można porównać do zabawy pluszowym misiem, zwieńczonej znalezieniem przyczepionego do niego sztucznego penisa. Mając w pamięci jak uroczo zaczynała się ta historia, całości wystawiam ocenę 5/10.

Recenzja ukazała się również na blogu: https://webnacki.wordpress.com/2015/07/20/alexandra-salmela-27-czyli-smierc-tworzy-artyste/

„27, czyli śmierć tworzy artystę” autorstwa Alexandry Salmeli jest bardzo oryginalną książką. Trudno odszukać mi w pamięci inną pozycję z rynku czytelniczego, która łączyłaby w sobie tyle stylów pisarskich. W swojej oryginalności autorka momentami posuwa się jednak odrobinę za daleko, co wzbudza u mnie mieszane uczucia.

Powieść zaczyna się bardzo sympatycznie. Z pomocą...

więcej Pokaż mimo to