Moje nagrody

Okładka książki Moje nagrody Thomas Bernhard
Okładka książki Moje nagrody
Thomas Bernhard Wydawnictwo: Czytelnik literatura piękna
116 str. 1 godz. 56 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Meine Preise
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
116
Czas czytania
1 godz. 56 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307032344
Tłumacz:
Marek Kędzierski
Tagi:
Thomas Bernhard nagrody Austria Niemcy wspomnienia literatura austriacka
Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
100 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1178
1154

Na półkach:

Miałem szczęście. Naprawdę je miałem. Nie tylko dlatego, że jedynie raz dostałem kiedyś od pewnego szacownego gremium jakąś tam nagrodę jako dziennikarz. I na szczęście nie wiązały się z nią żadne takie okoliczności, jakie były udziałem Autora.

Miałem ponadto szczęście, że to właśnie mój ulubiony Bernhard precyzyjnie, a literacko z nieubłaganą precyzją, obnażył istotę tego, co się kryje za tak bardzo i od dawna nie lubianą przeze mnie wszelką pompatyczną celebrą, zaraźliwymi wybuchami obłudy, ohydnego środowiskowego konformizmu, mlaskającego lukrem podlizywania - towarzyszącym od zawsze i na zawsze wszelkim uroczystym uroczystościom wręczania, czczenia, wyróżniania, honorowania itepe itede.

Nigdy nie mogłem znieść zatem np. relacji z „:tej najważniejszej w roku” oscarowej nocy. A kiedy słucham w radiu relacji z wręczania nagród - choćby w Konkursie Chopinowskim, czy Wieniawskiego - to natychmiast muszę je wyłączyć, gdy tylko odzywa się ktoś inny niż muzyk lub nie instrumentem. (a chyba zbyteczne byłoby dodać, że nie śledzę żadnych partyjnych konwentykli). Niestety także Nagrodę Nike mocno dotknęła opisana przypadłość - jak każda, to każda….

Lektura dziełka Bernharda była zatem miodem na moją tak bardzo doświadczoną – zwłaszcza w Polsce, zwłaszcza przez ostatnie 7 lat – nadwrażliwość na wszelakie nadęte balony próżności, które oby pękały jeszcze częściej niż inne wyroby gumowe, z którymi skojarzenie jest tu jak najbardziej wskazane….

I jeszcze jedyny chyba w tej książeczce pozytywny przekaz: „Warszawski okres należał do najszczęśliwszych w moim życiu, chodziłem wszędzie z korektą w kieszeni płaszcza, regularnie rozmawiając z satyrykiem Lecem, który zapisywał słynne aforyzmy w książce kucharskiej należącej do jego zony, zapraszał mnie często do domu, a czasem na Nowym Świecie stawał mi kawę”.

Na koniec łyżeczka dziegciu w tym anty-miodzie, oby nie przez Autora, jeno przez tłumacza zawiniona (do spółki w wydawnictwem „Czytelnik”) - gdy czytam, że nad szpitalem we Wiedniu latają „dziesiątki tysięcy kruków z Rosji, ogłuszając wszystkich pacjentów”. Naprawdę chodzi zaś o wrony lub gawrony, bo spokrewnione z nimi kruki nie występują w grupach większych niż para (chyba że na padlinie gdzieś w ostępach); nie zalatują do miast, bo nie mają po co, przesadnie nie kraczą, no i na zimę nie migrują.

Kilka cytatów, cykutą pisanych przez Bernharda rodakom:

…Dokładali mi nie tam, gdzie, jak sądziłem, mi się należy, tylko na prawo i lewo, poniżej pasa, nikczemnie odwołując się do najniższych instynktów…

…Teraz jesteś tak samo niegodziwy, jak wszyscy ci, którzy siedzą w tej sali i nastawiają swoje zakłamane uszy na święte słowa pana ministra. Teraz należysz do nich, jesteś częścią bandy tych, którzy doprowadzali cię do szału i z którymi nigdy w życiu nie chciałeś mieć nic wspólnego….

…Szanowny Panie Ministrze, Szanowni Państwo, nie ma czego wychwalać, nie ma czego potępiać, nie ma czego oskarżać, ale z wielu rzeczy trzeba się śmiać – wszystko jest śmiechu warte, kiedy człowiek pomyśli o śmierci...

…Czasy są tępe, a nasz demonizm to ustawiczny ojczyźniany karcer, w którym głupota i bezwzględność stają się codzienną potrzebą...

....Państwo jest tworem, któremu z góry sądzona jest klęska, lud zaś skazany jest na bezecność i debilizm…

…Nie skończyłem jeszcze swego tekstu, a minister z purpurowym obliczem zerwał się na równe nogi, podbiegł do mnie i rzucił mi w twarz jakieś przekleństwo...

…Byłem za tym by nagrodzić Canettiego za „Auto da fe”, jego genialne dzieło młodości, wznowione rok przed posiedzeniem rzeczonego jury (…)Wielu przy tym stole nie wiedziało, kim był Canetti, ale pośród tych, którzy o Canettim słyszeli, był ktoś, kto nagle, kiedy kolejny raz powiedziałem Canetti, powiedział: :”ale to przecież też Żyd”. Wówczas przy stole rozszedł się pomruk, no i Canetti przepadł pod tym stołem…

…Przy stoliku w kawiarni, od kiedy miałem prawo czuć się zdobywcą nagrody Juliusa Campego, siedziałem inaczej niż wcześniej, inaczej niż wcześniej zamawiałem kawę, inaczej niż wcześniej trzymałem w ręku gazetę…

….Po nagrodzie Juliusa Campego, jedynej, którą przyjąłem z ogromna radością, ilekroć miałem przyjąć jakąś nagrodę, mdliło mnie w żołądku i za każdym razem wzbraniała mi tego głowa….

….Kto proponuje pieniądze, musi je mieć, wiec trzeba je od niego wziąć. (…) Nikt nie zarzuca ulicznemu żebrakowi, że bierze od ludzi pieniądze, nie zapytawszy, skąd oni biorą pieniądze na to, aby mu je dawać. Było szczytem absurdu pytać o to akurat Towarzystwo Przemysłowe….

…Towarzystwo Przemysłowe, posiadające ciężkie miliony, a nawet miliardy, przyznając nędzną kwotę pięćdziesięciu tysięcy szylingów (w wysokości miesięcznej pensji źle opłacanego urzędnika gminnego średniego szczebla) na nagrody, samo winduje się do godności wielkiego mecenasa sztuki i kultury i jeszcze chwalą je za to wszystkie gazety, zamiast postawić je pod pręgierz...

…Heisenberg, było nie było profesor atomistyki, spytał mnie kilkakrotnie, czemu właściwie pisarze na wszystko patrzą takimi nieszczęśliwymi oczami, przecież świat nie jest tylko taki. Naturalnie rzecz jasna, w tej kwestii nie miałem mu nic do powiedzenia…

… Nie powinniśmy na każdym kroku podpierać się wielkimi nazwiskami ani też desperacko i z wrzaskiem czepiać się tych wielkich nazwisk w naszej żałosnej i bezsilnej egzystencji. Przyjęło się, że ludzie, którzy otrzymując jakąś plakietkę z Kantem albo nagrodę Dürera, wygłaszają długie mowy o Kancie czy Dürerze, snują mdłe analogie między tymi wielkimi a sobą i publicznie wyciskają sobie z mózgu jak z cytryny całą tę sfermentowaną mądrość…

…Do stowarzyszeń i towarzystw wszelkiej maści zawsze czułem głęboką nienawiść, a zwłaszcza naturalnie rzecz jasna do wszelkich towarzystw literackich…

…Od lat zadawałem sobie pytanie, jaki sens ma tak zwana Darmsztadzka Akademia i nieodmiennie musiałem sobie odpowiadać, że sens ten nie polega przecież na tym, żeby jakieś stowarzyszenie, założone z wyrachowaniem koniec końców jedynie w celu napawania się własnym wizerunkiem, dwa razy w roku, dla wzajemnej adoracji jego członków, po luksusowej, odbytej na koszt państwa podróży, zbierało się z wielkomieszczańskim rozmachem w najlepszych hotelach, zżerało jadło i żłopało napitki tylko po to, by przez następny tydzień pławic się w rozmowach o zatęchłej i nudnej jak flaki z olejem literaturze… . .

…Odwiedziwszy jedną z setek filii największego koncernu obuwniczego w Austrii, spostrzegłem powieszone na ścianie wskazówki co do zachowania praktykanta kupieckiego, identyczne jak te, które sam przytroczyłem do ściany w mojej „Suterenie”. Dyrekcja koncernu wskazówki te ściągnęła z mojej książki i w kilkuset egzemplarzach kazała je wydrukować dla wszystkich praktykantów. Stałem w sklepie, do którego poszedłem żeby kupić sobie parę sportowych butów, czytałem moje własne wskazówki i po raz pierwszy w mojej literackiej karierze przyszło mi na myśl, że jestem pisarzem, który się na coś przydaje.

Miałem szczęście. Naprawdę je miałem. Nie tylko dlatego, że jedynie raz dostałem kiedyś od pewnego szacownego gremium jakąś tam nagrodę jako dziennikarz. I na szczęście nie wiązały się z nią żadne takie okoliczności, jakie były udziałem Autora.

Miałem ponadto szczęście, że to właśnie mój ulubiony Bernhard precyzyjnie, a literacko z nieubłaganą precyzją, obnażył istotę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
430
211

Na półkach:

Jest to pierwsza pozycja tego autora, z którą mam do czynienia. Zaciekawiła mnie na tyle, że możliwe, że zainteresuję się kolejnymi tytułami.
Bernhard krytykuje w swojej książce nagrody literackie, w których jedyną zaletą, którą dostrzega jest aspekt finansowy (choć też czasami niewystarczająco wysoki). Myślę, że zdecydowanie fatalizuje, chociaż niektóre "gafy" podczas ceremonii wręczenia nagród poirytowałyby każdego.
Podobało mi się, że autor skupia się na codziennym życiu i sprawach, o przyznaniu nagrody wspominając mimochodem. Pokazuje to, że nagrody nie były dla niego ważne, mimo że był cenionym autorem to nie oczekiwał laurów i skupiał się na sobie i swoich sprawach.

Jest to pierwsza pozycja tego autora, z którą mam do czynienia. Zaciekawiła mnie na tyle, że możliwe, że zainteresuję się kolejnymi tytułami.
Bernhard krytykuje w swojej książce nagrody literackie, w których jedyną zaletą, którą dostrzega jest aspekt finansowy (choć też czasami niewystarczająco wysoki). Myślę, że zdecydowanie fatalizuje, chociaż niektóre "gafy"...

więcej Pokaż mimo to

avatar
353
334

Na półkach: , ,

Thommy w W-wie! W kolejnych linijkach porzuca literaturę i najmuje się do rozwożenia piwa!

Minęło sporo czadu, odkąd ostatni raz czytałam Bernharda. Co nie przestaje zadziwiać, to zbawcze poczucie oczyszczenia, jakie pozostaje po lekturze jego utyskiwań, nawet tak lapidarnych jak te zgromadzone w „Jego nagrodach”.

Thommy w W-wie! W kolejnych linijkach porzuca literaturę i najmuje się do rozwożenia piwa!

Minęło sporo czadu, odkąd ostatni raz czytałam Bernharda. Co nie przestaje zadziwiać, to zbawcze poczucie oczyszczenia, jakie pozostaje po lekturze jego utyskiwań, nawet tak lapidarnych jak te zgromadzone w „Jego nagrodach”.

Pokaż mimo to

avatar
909
598

Na półkach: , ,

ale skurwol był z tego bernharda. chociaż daje mi trochę takiej nadziei (a może raczej beznadziei) że wszędzie tak samo chujowo jest co do tych nagród, obrad, panuf w jury i powarznych oficjalnyh wydażeń - na których każdy chce się tylko nażreć, pokazać w nowym zakupku od drogiego krawca i poklepać po pleckach : ))))_

ale skurwol był z tego bernharda. chociaż daje mi trochę takiej nadziei (a może raczej beznadziei) że wszędzie tak samo chujowo jest co do tych nagród, obrad, panuf w jury i powarznych oficjalnyh wydażeń - na których każdy chce się tylko nażreć, pokazać w nowym zakupku od drogiego krawca i poklepać po pleckach : ))))_

Pokaż mimo to

avatar
544
159

Na półkach: , , ,

"Moje nagrody" Thomasa Bernharda, jednego z moich ulubionych autorów, porażają. Nie jestem zdziwiona, bo teksty tego austriackiego prozaika i dramaturga, zawsze mrożą krew w żyłach. Nie na darmo był on nazywany tym, który kalał własne gniazdo, urodzonym wręcz skandalistą. Zbiór właśnie przeczytanych przeze mnie esejów Bernharda dotyczy stosunku do przyznawanych mu nagród i wyróżnień. Ale nie tylko. Po raz kolejny ten niezwykły autor dowiódł w swych tekstach, że był nieszablonowy, lubił kokietować, całe życie zmagał się z brakiem pieniędzy i kiepskim zdrowiem, co znajduje odzwierciedlenie w jego tekstach. Tradycyjnie już nikomu nie oszczędził ostrych słów i złośliwych uwag – jawiąc się jako bezwzględny prowokator i obrazoburczy prześmiewca. "Gardziłem tymi, którzy dawali nagrody, ale nigdy zdecydowanie nie odmawiałem przyjęcia. Wszystko to wydawało mi się wstrętne, ale najwstrętniejszym wydawałem się sobie ja sam. Nienawidziłem tych ceremonii, ale brałem w nich udział, nienawidziłem fundatorów nagród, ale brałem od nich pieniądze." Ot, i cały Thomas Bernhard w pełnej krasie...

Praktycznie w każdym tekście znajdziemy potwierdzenie faktu, że miał niezwykły dystans do siebie i nie dbał o konwenanse. Na dwie godziny przed wręczeniem mu Nagrody Grillparzera uświadomił sobie, że nie ma garnituru. Nie ukrywał, że zawsze wolał luźniejszy styl – nieustannie chodził w spodniach i swetrze, nawet do teatru: "[I]m bardziej spodnie i sweter były znoszone, tym bardziej je lubiłem, przez całe życie ludzie znali mnie tylko w tych spodniach i w tym swetrze, i jeszcze dziś przyjaciele z tamtych lat pytają mnie o te spodnie i o ten sweter, nosiłem tę odzież przez ponad ćwierćwiecze…" Kupił naprędce (za mały notabene) garnitur, a odbierając wyróżnienie w Akademii Nauk, powiedział jedynie ‘dziękuję’. Przy okazji warto nadmienić, że Bernhard nie potrafił wygłaszać mów i był tego świadomy. Nierzadko zdarzało się, że jeszcze zanim słuchacze zdołali się skupić na jego przemowie, ona już się skończyła. Po godzinie opuścił gości obecnych na ceremonii w Akademii, wyszedł zupełnie niezauważony. Wtedy też w gronie przyjaciół doszedł do 'ciekawych' wniosków, które naznaczają praktycznie wszystkie eseje z "Moich nagród": "Kiedy w czasie obiadu zapytano mnie, ile wynosiła ta nagroda, po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że nie była ona związana z żadną kwotą. Dopiero wtedy poczułem się upokorzony, to była haniebna bezczelność." Zasadniczo przy okazji każdej nagrody, najważniejsze były dla Bernharda pieniądze, a każdą ceremonię traktował jako zwykłą farsę – sztuczną i pompatyczną na dodatek. Nagrody finansowe lub nabyte dzięki nim dobra materialne, np. dom czy auto, miały wyciągnąć go z depresyjnych myśli: "Z mojego katastrofalnego nastroju, wręcz katastrofy egzystencjalnej, wyrwała mnie wszakże nie [kolejna] nagroda, lecz myśl, że wraz z sumą dziesięciu tysięcy marek chwycę się znowu życia, że suma ta zmieni radykalnie jego kurs, wręcz przywróci mnie do życia." Nigdy nie potrafił cieszyć się samą nagrodą, otrzymanym wyróżnieniem czy dyplomem - nie kolekcjonował ich i w ogóle nie zawracał sobie nimi głowy. Radością była jedynie mamona. Wyjątkiem była Nagroda Juliusa Campego, która jako jedyna naprawdę go ucieszyła: "Bardzo byłem dumny i prawdopodobnie jedyny raz z powodu jakiejś nagrody bez skrępowania, z całego serca radowałem się tą wiadomością z Hamburga, czułem, że wszędzie muszę o niej rozpowiadać (…)" Po tej nagrodzie, jak sam przyznawał, "ilekroć miał[...] przyjąć jakąś nagrodę, mdliło [go] w żołądku i za każdym razem wzbraniała m[u] tego głowa..."
Kiedy Bernhard został przyjęty do Pen Clubu, czego oczywiście nie chciał, bo do stowarzyszeń i towarzystw wszelkiej maści "zawsze czuł[..] głęboką nienawiść, a zwłaszcza, naturalnie rzecz jasna, do wszelkich towarzystw literackich, po prostu odmówił. Nie mogę wszakże sprzeniewierzyć się mojej świętej, fundamentalnej zasadzie i dlatego też nie mogę stać się członkiem stowarzyszenia (…)", uważał.

Podróżując po kolejnych miastach i odbierając nagrody, Bernhard nie miał oporów, by je krytykować, by wydawać swoje surowe oceny o najpiękniejszych nawet metropoliach. Tak było przykładowo, jeśli chodzi o urokliwą Ratyzbonę, która jemu się niestety nie podobała: "Miasto nie przypadło mi do gustu, było zimne i odpychające, więc gdyby nie (…) osiem tysięcy marek w perspektywie, prawdopodobnie nie czekałbym nawet godziny, by stamtąd wyjechać. Jakże nienawidzę tych średniej wielkości miast z tymi ich słynnymi pomnikami architektury, którymi dają się okaleczyć na całe życie ich mieszkańcy." Dość ciekawie Bernhard przedstawił chwile, kiedy podczas ceremonii, na których odbierał nagrody, organizatorzy popełniali liczne gafy. Nie rozpoznawali go i mógł z boku obserwować ich nerwowe oczekiwanie; kiedy podawali w laudacji nieprawdziwe dane o nim lub mylili jego dane. Krytycznie opisywał mechanizmy przyznawania literackich wyróżnień i obnażał pobudki, jakimi kierowało się jury podczas tajnych obrad. Nie dziwi zatem fakt, iż tego sarkastycznego literata określano mianem ‘aroganta z kompleksem wyższości’. W austriackich gazetach był nieustannie celem niszczących ataków – niektórzy z Senatu Sztuki apelowali nawet, by w Burgtheater nie wystawiano jego sztuk. Bernhard uważał, iż w jego ojczyźnie panowała atmosfera literacka, bardzo nieprzychylna jemu oraz Peterowi Handkemu. Bolało go, iż Austriacy nie okazywali mu praktycznie żadnego uznania. Do własnego kraju czuł jedynie pogardę i nie ukrywał tego...

Thomas Bernhard w książce "Moje nagrody", wbrew tytułowi, nie położył nacisku na otrzymane laury. Z premedytacją akcentował tematy poboczne, jak np. zakup samochodu, zwrot wybranego na galę w Akademii Nauk garnituru. Życie codzienne, nudne, zwyczajne sprawy, urastały do spraw nadrzędnych, a informacje o nagrodzie podane mimochodem, praktycznie pozostawały w ich cieniu. Warto przeczytać tę publikację, wydaną zgodnie z wolą Bernharda dwadzieścia lat po jego śmierci, by móc spojrzeć na pisarza, który nie lubił bywać w blasku reflektorów; za nic miał wszelkie honory; z dystansem do siebie i humorem snuł refleksje na temat przyznawanych mu nagród, zakupów dokonanych za ich przyczyną oraz społeczeństwa, z którego pochodzili inicjatorzy tychże wyróżnień. "Przecież nagrody to w ogóle żaden honor; honor to perwersja, na świecie nie ma honoru, nigdzie", przekonywał Bernhard w jednym ze swych kontrowersyjnych esejów. Trzeba sięgnąć po to wydawnictwo choćby dla języka, odwagi, sarkazmu i ekstrawertyzmu autora. Polecam gorąco, nie tylko koneserom prozy tegoż literata.

Cytaty za: Moje nagrody, Thomas Bernhard, Czytelnik, Warszawa 2010.

"Moje nagrody" Thomasa Bernharda, jednego z moich ulubionych autorów, porażają. Nie jestem zdziwiona, bo teksty tego austriackiego prozaika i dramaturga, zawsze mrożą krew w żyłach. Nie na darmo był on nazywany tym, który kalał własne gniazdo, urodzonym wręcz skandalistą. Zbiór właśnie przeczytanych przeze mnie esejów Bernharda dotyczy stosunku do przyznawanych mu nagród i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
274
105

Na półkach:

Mała książeczka zawierająca krótkie opisy okoliczności i wrażeń jakie towarzyszyły pisarzowi podczas odbierania różnych przyznawanych mu nagród literackich. Do książki, zgodnie z wolą autora, dołączono też treść jego wystąpień jakie wygłaszał będąc nagradzanym. Całość została wydana dopiero 20 lat po śmierci Bernharda i do dziś zachwyca wspaniałym językiem i ciętym humorem.

Pisarz był bowiem prawdziwym skandalistą. Uporczywie krytykował i wyśmiewał austriackie przywary narodowe,publicznie dystansował się od polityków i polityki, negował wszelkie formy kolektywizacji i bufonady. Ekscentryk o ostrym jak brzytwa piórze. Widać to doskonale w "Moich nagrodach". Humor, dystans i zabawna ironia nie pozwala odłożyć książki przed przeczytaniem do końca. Fajna, inteligentna, zabawna, ale i zmuszająca do refleksji. Język literacki, którego próżno szukać wśród teraźniejszych autorów.

Mała książeczka zawierająca krótkie opisy okoliczności i wrażeń jakie towarzyszyły pisarzowi podczas odbierania różnych przyznawanych mu nagród literackich. Do książki, zgodnie z wolą autora, dołączono też treść jego wystąpień jakie wygłaszał będąc nagradzanym. Całość została wydana dopiero 20 lat po śmierci Bernharda i do dziś zachwyca wspaniałym językiem i ciętym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
576
94

Na półkach: ,

Nie zmieniam opinii o Bernhardzie(pisząc to myślę o Autorze, a nie o jego twórczości),którą przedstawiłem na LC, po lekturze wywiadu-rzeki: "Spotkanie. Rozmowy z Kristą Fleischmann.". Do tamtych cech dodam jeszcze mizantrop(nie mylić z pesymistą filozoficznym),bo Bernhard naprawdę nie lubi(nienawidzi)ludzi, że o Austriakach nie wspomnę. A z lektury "Moje nagrody" wynika że do tego jeszcze jest pazerny na pieniądze, wręcz chory na kasę i nawet pisze w książce, że świadomie zniża się, żeby brać kasę od tych których nienawidzi i którymi gardzi. Podłe! I błagam, nie wmawiajcie mi, że on sam kreuje się na mizantropa. On zwyczajnie nim jest! I w całym swoim działaniu i wypowiedziach NIE nie jest ani (auto)ironiczny, ani sarkastyczny, ani zabawny jak piszą niektórzy czytelnicy. I na tym poprzestanę, żeby się nie rozpędzić. I... polecam "Moje nagrody", żeby lepiej poznać Pana B. Kiedyś pewnie zabiorę się za jego inne książki, ale póki co pauzuję i odpoczywam.

Nie zmieniam opinii o Bernhardzie(pisząc to myślę o Autorze, a nie o jego twórczości),którą przedstawiłem na LC, po lekturze wywiadu-rzeki: "Spotkanie. Rozmowy z Kristą Fleischmann.". Do tamtych cech dodam jeszcze mizantrop(nie mylić z pesymistą filozoficznym),bo Bernhard naprawdę nie lubi(nienawidzi)ludzi, że o Austriakach nie wspomnę. A z lektury "Moje nagrody"...

więcej Pokaż mimo to

avatar
606
403

Na półkach:

kocham ten jego sarkazm, (auto)ironię; świetna zabawa przy czytaniu tych wynurzeń, jak bardzo brakuje mu pieniędzy, więc tylko dlatego zniża się do przyjmowania nagród, którymi pogardza...
I wcale T.B. nie wydaje się takim mizantropem, za jakiego się go zwykło brać (albo na jakiego się też troszkę kreuje);-))

kocham ten jego sarkazm, (auto)ironię; świetna zabawa przy czytaniu tych wynurzeń, jak bardzo brakuje mu pieniędzy, więc tylko dlatego zniża się do przyjmowania nagród, którymi pogardza...
I wcale T.B. nie wydaje się takim mizantropem, za jakiego się go zwykło brać (albo na jakiego się też troszkę kreuje);-))

Pokaż mimo to

avatar
614
129

Na półkach:

"Gardziłem tymi, którzy dawali nagrody, ale nigdy zdecydowanie nie odmawiałem przyjęcia. Wszystko to wydawało mi się wstrętne, ale najwstrętniejszym wydawałem się sobie ja sam. Nienawidziłem tych ceremonii, ale brałem w nich udział, nienawidziłem fundtorów nagród, ale brałem od nich pieniądze."

Refleksje Thomasa Berharda nad uroczystościami wręczania nagród literackich wydają się być w znacznym stopniu odmienne od jego pozostałej twórczości - do tego stopnia, że zaryzykowałabym teorię o przeważającym zjadliwym, ale jednak komizmie książki, z którego wyziera jak zawsze smutna obserwacja upadającego i marnego społeczeństwa.

"Gardziłem tymi, którzy dawali nagrody, ale nigdy zdecydowanie nie odmawiałem przyjęcia. Wszystko to wydawało mi się wstrętne, ale najwstrętniejszym wydawałem się sobie ja sam. Nienawidziłem tych ceremonii, ale brałem w nich udział, nienawidziłem fundtorów nagród, ale brałem od nich pieniądze."

Refleksje Thomasa Berharda nad uroczystościami wręczania nagród literackich...

więcej Pokaż mimo to

avatar
603
68

Na półkach: ,

"dla koneserów"

"dla koneserów"

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    134
  • Chcę przeczytać
    84
  • Posiadam
    50
  • Ulubione
    5
  • 2018
    4
  • Literatura austriacka
    2
  • 2013
    2
  • Mam!
    2
  • 2021
    1
  • WyzwanieLC2020
    1

Cytaty

Więcej
Thomas Bernhard Moje nagrody Zobacz więcej
Thomas Bernhard Moje nagrody Zobacz więcej
Thomas Bernhard Moje nagrody Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także