Zabliźnione serca
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Nowy Kanon
- Tytuł oryginału:
- Inimi cicatrizate
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2014-03-19
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-03-19
- Liczba stron:
- 200
- Czas czytania
- 3 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788377479988
- Tłumacz:
- Tomasz Klimkowski
- Tagi:
- choroba cierpienie egocentryzm literatura rumuńska
Człowiek w obliczu nieuleczalnej choroby.
Powieść Maxa Blechera traktuje o chorobie i jest w tym do bólu szczera. Bezlitośnie opisane jest tchórzostwo głównego bohatera – młodego studenta Emanuela, który świadomie wykorzystuje oddane mu osoby i którego cierpienie prowadzi do całkowitego egocentryzmu. Opisuje także innych pacjentów sanatorium w Berck, wśród których każdy ma swój sposób na radzenie sobie z chorobą – obojętnie czy jest to seks, alkohol czy odwoływanie się do przesądów. Autor oparł fabułę powieści na własnych doświadczeniach i życiu w bólu i chorobie.
Zabliźnione serca można czytać także jako brutalny rewers Czarodziejskiej Góry Tomasza Manna napisany za pomocą naturalistycznej, ale subtelnie poetyckiej metody, która przywodzi na myśl Głód Knuta Hamsuna.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 332
- 270
- 88
- 11
- 5
- 5
- 5
- 4
- 4
- 4
OPINIE i DYSKUSJE
Pięknie napisana i bardzo smutna. Blecher potrafi chwycić za serce 💔
Pięknie napisana i bardzo smutna. Blecher potrafi chwycić za serce 💔
Pokaż mimo toPrzejmująca, depresyjna, prawdziwa. Zdaniem autora cierpienie nie uwzniaśla. Cierpienie śmierdzi. Jest z człowiekiem do końca. Jednocześnie otwiera chyba zupełnie nowe spojrzenie. Czy bez cierpienia Max Blecher pisałby tak, jak pisał - chyba nie... Polecam, ale czytanie tej ksiązki potrafi zaboleć, uwierać, jak gipsowy gorset głównego bohatera. Jeśli macie "doła" zdecydowanie lepiej wybrać inny czas na przeczytanie tej książki. Niemniej, polecam.
Przejmująca, depresyjna, prawdziwa. Zdaniem autora cierpienie nie uwzniaśla. Cierpienie śmierdzi. Jest z człowiekiem do końca. Jednocześnie otwiera chyba zupełnie nowe spojrzenie. Czy bez cierpienia Max Blecher pisałby tak, jak pisał - chyba nie... Polecam, ale czytanie tej ksiązki potrafi zaboleć, uwierać, jak gipsowy gorset głównego bohatera. Jeśli macie "doła"...
więcej Pokaż mimo toKsiążka o zmaganiu się z chorobą, bohater ma gruźlicę kręgosłupa, z zagipsowanym tułowiem latami przebywa w sanatorium, mając nadzieję na wyzdrowienie. Pokazuje Blecher, że walka z chorobą jest prawdziwym bohaterstwem często zakończonym porażką. Dobra, ale pesymistyczna literatura.
Książka Blechera stała na mojej wirtualnej półce od ładnych paru lat, ale dopiero ostatnio do niej dojrzałem, bo, prawdę mówiąc, to niełatwa lektura. Rzecz się dzieje w latach 30. XX wieku, opowiada Blecher historię Emanuela, studenta chemii w Paryżu, który uskarża się na chroniczne bóle w krzyżu, wreszcie badanie rentgenowskie pokazuje, że ma gruźlicę kręgosłupa. Dobrze autor pokazuje sam moment badania, a potem wydania wyroku: „To się nazywa choroba Potta... Gruźlica kości kręgosłupa”, po tym zdaniu świat już nie jest taki sam, wszystko się zmienia.
Sprawa jest poważna, chłopak musi mieć założony gips na kręgosłup i jechać do sanatorium nad Atlantykiem, aby tam się leczyć i dochodzić do siebie. Główną część książki zajmuje opis życia w sanatorium, gdzie zagipsowana młodzież chce zapomnieć o gorsetach ich unieruchamiających, pragnie za wszelką cenę czerpać z życia pełnymi garściami, pije alkohol, kocha się, usiłuje uprawiać seks. A nad wszystkim unosi się duch niepewności, nadziei na powrót do normalnego życia. A dzieje się z chorymi różnie, jedni zdrowieją, ściągają im gorset i wracają do normalnego życia, inni umierają w wielkich cierpieniach.
Dobrze pokazuje Blecher, że zmaganie się z ciężką chorobą i trwanie w nadziei na poprawę wymaga olbrzymiego wysiłku, mówi jeden z chorych: „W ciągu roku przeciętny chory zużywa dokładnie tyle energii i woli, ile potrzeba do zdobycia całego imperium… Tyle że jest to czyste marnotrawstwo. Dlatego chorzy mogą być nazwani co najwyżej bohaterami negatywnymi.” Ten wysiłek ma swoją cenę, inna chora tłumaczy Emanuelowi: „Widzisz, serca nas, chorych, tyle już otrzymały w życiu ciosów nożem, że stały się taką właśnie zabliźnioną tkanką… Niewrażliwą na zimno… na ciepło… i na ból… Niewrażliwą, siną i stwardniałą…” Bardzo to smutne, ale jakże prawdziwe.
To dobra, ale mocno pesymistyczna literatura, mocno oparta na doświadczeniach autora. Przeczytałem we wstępie, że u Maxa Blechera zdiagnozowano gruźlicę kręgosłupa gdy miał 19 lat. Zmarł po 10 latach pobytów w szpitalach i sanatoriach, przegrał walkę z chorobą...
Książka o zmaganiu się z chorobą, bohater ma gruźlicę kręgosłupa, z zagipsowanym tułowiem latami przebywa w sanatorium, mając nadzieję na wyzdrowienie. Pokazuje Blecher, że walka z chorobą jest prawdziwym bohaterstwem często zakończonym porażką. Dobra, ale pesymistyczna literatura.
więcej Pokaż mimo toKsiążka Blechera stała na mojej wirtualnej półce od ładnych paru lat, ale dopiero ostatnio...
Ile znamy rumuńskich autorów w Polsce? Cieszę się, że odkryłam tę niewielką objętościowo, ale jakże pełną treści i poruszającą autobiograficzną powieść. Autor zachorował w wieku 19 lat na gruźlicę kości i zmarł po 10 latach. Bohater jego książki przeżywa jego losy. Porownanie we wstępie z "Czarodziejską górą" jak najbardziej trafne (muszę wrócić do tej książki!).
Ile znamy rumuńskich autorów w Polsce? Cieszę się, że odkryłam tę niewielką objętościowo, ale jakże pełną treści i poruszającą autobiograficzną powieść. Autor zachorował w wieku 19 lat na gruźlicę kości i zmarł po 10 latach. Bohater jego książki przeżywa jego losy. Porownanie we wstępie z "Czarodziejską górą" jak najbardziej trafne (muszę wrócić do tej książki!).
Pokaż mimo toBardzo istotna dla zrozumienia tej książki jest świadomość, że autor w dużej mierze opiera postać głównego bohatera na swoich własnych doświadczeniach. Blecher chorował przez wiele lat na przepuklinę kręgosłupa, odwiedził wiele sanatoriów w Europie i zmarł w wieku 29 lat. Tytuł ten pod pewnym względami bardziej podobał mi się niż „Rozświetlona jama” (dzienniki),zapewne przez osadzenie w fabule a nie luźnych zapiskach, jednak obie te książki się uzupełniają i warto sięgnąć po nie razem w niedługim odstępie czasu. Więcej na blogu: https://jedenakapit.blogspot.com/2020/04/zabliznione-serca-max-blecher.html
Bardzo istotna dla zrozumienia tej książki jest świadomość, że autor w dużej mierze opiera postać głównego bohatera na swoich własnych doświadczeniach. Blecher chorował przez wiele lat na przepuklinę kręgosłupa, odwiedził wiele sanatoriów w Europie i zmarł w wieku 29 lat. Tytuł ten pod pewnym względami bardziej podobał mi się niż „Rozświetlona jama” (dzienniki),zapewne...
więcej Pokaż mimo toKilka dni temu obudziłam się w samym środku nocy. Świadoma, że szybko nie zasnę, zamiast przewracać się z boku na bok, wstałam i rozejrzałam się po półkach za czymś do przeczytania. Wypadło na powieść rumuńskiego pisarza, głównie ze względu na jej niewielką objętość. Książka okazała się, w pewnych aspektach, bardzo ciekawa.
Powieść opowiada losy młodego Emanuela, który dowiaduje się, że choruje na gruźlicę kręgosłupa. Młodzieniec zostaje wysłany na leczenie do nadmorskiego sanatorium, gdzie spędzi cały następny rok.
Autor oparł powieść na własnych doświadczeniach. Sam cierpiał na tę samą chorobę co główny bohater i podobnie jak on, spędził część życia w sanatoriach.
W „Zabliźnionych sercach” największe wrażenie zrobiło na mnie przedstawienie psychiki bohatera oraz opisy sanatoryjnego życia i zabiegów medycznych. Blecher szczegółowo opisuje uczucia Emanuela: jego lęki, frustracje i pragnienia.Nie stanowi problemu więc wczucie się w emocje Emanuela.
Opisy sanatorium i odbywających się w nim zabiegów są wyjątkowo plastyczne i, wbrew pozorom, naprawdę wciągające. Sceną, która zapada najbardziej w pamięć jest ta, opowiadająca o zakładaniu gipsowego gorsetu. Szczegółowo opisany medycznego zabiegu skontrastowany jest z gwałtownymi odczuciami Emanuela. Podobnych interesujących momentów jest więcej.
Sporo miejsca autor poświęcił również pogodzie i opisom zmieniających się pór roku. Dzięki zastosowanemu zabiegowi, mimo niewielkiej objętości książki, dobrze odczuwa się upływ czasu między wydarzeniami.
Mam z „Zabliźnionymi sercami” jednak pewien problem odnośnie wątku miłosnego i obiektu westchnień głównego bohatera. „Obiekt” to tutaj słowo kluczowe. O Solange, ukochanej Emanuela nie dowiadujemy się bowiem praktycznie nic, z wyjątkiem koloru włosów i wykonywanego zawodu. Szkoda, bo postać Solange mogłaby być ciekawa, a wątek miłosny też by na tym zyskał.
Kolejną rzeczą, która wywarła na mnie negatywne wrażenie jest scena gwałtu, dokonanego przez bohatera na innej dziewczynie. Nie jest ona opisana, a jedynie zasugerowana. Sposób w jaki wydarzenie jest wprowadzone, zalatuje mocno myśleniem typu „no chłopak się przecież musi wyszaleć”. Eh.
Mimo wad, książkę polecam osobom zainteresowanym literaturą dwudziestolecia między wojennego oraz ciekawym jak wyglądały sanatoria i opieka nad chorymi w tym okresie.
Cały tekst: facebook.com/kiczcockpani/photos/a.114718363235129/135344544505844/?type=3&theater
Kilka dni temu obudziłam się w samym środku nocy. Świadoma, że szybko nie zasnę, zamiast przewracać się z boku na bok, wstałam i rozejrzałam się po półkach za czymś do przeczytania. Wypadło na powieść rumuńskiego pisarza, głównie ze względu na jej niewielką objętość. Książka okazała się, w pewnych aspektach, bardzo ciekawa.
więcej Pokaż mimo toPowieść opowiada losy młodego Emanuela, który...
jakieś takie poślednie
jakieś takie poślednie
Pokaż mimo toTo jedna z TYCH książek.
To jedna z TYCH książek.
Pokaż mimo toMotyw choroby to świetny punkt wyjścia do rozważań na temat zależności ciała i umysłu, gdy np. niesprawność fizyczna ogranicza nasze codzienne czynności i zmusza do odnalezienia się w innej sytuacji. Łatwo popaść w beztreściowość, ale można też pokazać odbiór świata przez chorych, którego istnienie trudno sobie wcześniej wyobrazić.
Blecher pstanowił pokazywać nam świat głównie przez subiektywne odczucia bohatera, co rzuciło mi się w oczy już po lekturze pierwszych stron. Całkowicie przeknuje mnie ten zabieg, bo o ile mógłbym odwiedzić jakieś uzdrowisko będąc zdrowym, to nigdy nie zostałbym częścią kuracjuszy. Można by to skrytykować za nienaturalność czy nużące opisy użalającego się młodego mężczyzny, ale opisy skojarzeń po pierwszym kontakcie z przestrzeniami czy narzędziami szpitalnymi są niezwykle obrazowe i chyba takie fragmenty najlepiej się w rzeczywistości pamięta (jak makabryczna wizja pęknięcie kręgosłupa na pół; dla mnie pierwsze rozdziały były najlepsze).
W głównej części poznajemy uzdrowisko Berck i jego niecodzienny klimat. Tutaj z kolei najbardziej podobały mi się opisy zakładania gipsu i wynikające z tego unieruchomienie oraz powiązanie brudu między pancerzem a skórą z kondycją psychiczną. Rozczarowały mnie natomiast kreacje innych kuracjuszy, które nie były wystarczająco wielowymiarowe. Mamy różne postawy wobec własnej niepełnosprawności, ale rozterki średnio sympatycznego studenta bardziej mnie interesowały.
Zamglone i nierzeczywiste wrażenie wzmacnia język i narracja, starające się kreować klimat i oddawać stan psychiczny bohatera np. za pomocą opisu krajobrazu, a nie realistycznie rejestrować rzeczywistość. Jest to kolejny element obok subiektywizacji, przez którą powieść jest dziwna i hermetyczna. Dla mnie te pozornie beztreściowe fragmenty są jednym z największych atutów i świadczą o kunszcie i oryginalności.
Motyw choroby to świetny punkt wyjścia do rozważań na temat zależności ciała i umysłu, gdy np. niesprawność fizyczna ogranicza nasze codzienne czynności i zmusza do odnalezienia się w innej sytuacji. Łatwo popaść w beztreściowość, ale można też pokazać odbiór świata przez chorych, którego istnienie trudno sobie wcześniej wyobrazić.
więcej Pokaż mimo toBlecher pstanowił pokazywać nam świat...
Najlepsza w tej książce jest okładka. Przedstawia młodego mężczyznę opartego o wezgłowie szpitalnego łóżka. Patrzy prosto w obiektyw aparatu, nie uśmiecha się, może jest zaciekawiony, tylko tyle. Opis z okładki pozwala nam domyślać się, że tak mógł wyglądać główny bohater, chory na gruźlicę kości 18-latek. Jednocześnie można zakładać , że to alter ego autora, który również na tę chorobę zapadł i po 10 latach zmarł. Akcja toczy się w latach trzydziestych XX wieku w nadmorskim kurorcie we Francji. Emmanuel trafia do tamtejszego sanatorium dla podobnych sobie pacjentów i wpada w rytm sanatoryjnego życia. Nie dajcie się jednak zwieść - żadnych zabiegów medycznych, rehabilitacji, zastrzyków, nawet dancingów i wieczorów z pokazami wełnianych kocy. Poza tym cała przewidywalna reszta życia sanatoryjnego jest tam przedstawiona - miłostki, poczucie zamknięcia, duszna atmosfera i strach przed powrotem do normalnego życia.
Moim zdaniem "Zabliźnione serca" to przeciętna powieść, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Naturalistyczny opis cierpienia? Nie zauważyłam. Egocentryzm bohatera? Tak, nasz mały biedny misio w dniu, kiedy zdjęto mu gips, z tej radości gwałci koleżankę. Ups, tak jakoś wyszło. Wszystko to, co napisano o tej książce na okładce jest ledwo liźnięte w pojedynczych zdaniach, które wnikliwi czytelnicy wyławiają z całej masy miałkich zdań.
Lubię tematykę medyczną i miałam nadzieję na trochę informacji o tym jak leczono takich pacjentów. Było tego jak na lekarstwo, a to co było jeżyło włos na głowie. Gruźlica kości (wtedy nadal nieuleczalna) atakuje często kręgi - wymyślono więc, że dobrze byłoby gipsować ciało, żeby sie nie złamało wpół. I gipsowano pacjenta od wysokości ramion do bioder na przykład na cale pół roku. Gipsu nie wymieniano, był makabrycznie ciężki, uniemożliwiał chodzenie. Dla mnie najgorsze było wyobrażenie sobie brudu i swędzenia skóry pod takim półrocznym gipsem. Nie stosowano żadnych ćwiczeń, żeby ciała leżących tyle czasu nie straciły masy mięśniowej. Nie stosowano praktycznie żadnej aktywnej terapii. A to były już lata 30-ste.
Koleżanka, która poleciła mi tę ksiązkę, porównała ja do "Żaru" Maraia i "Ptaszyny" Kosztolanyi'ego - nie zgadzam się ani trochę. Można sobie tę darować, a wyżej wymienione dwie to perełki.
Najlepsza w tej książce jest okładka. Przedstawia młodego mężczyznę opartego o wezgłowie szpitalnego łóżka. Patrzy prosto w obiektyw aparatu, nie uśmiecha się, może jest zaciekawiony, tylko tyle. Opis z okładki pozwala nam domyślać się, że tak mógł wyglądać główny bohater, chory na gruźlicę kości 18-latek. Jednocześnie można zakładać , że to alter ego autora, który również...
więcej Pokaż mimo to