rozwińzwiń

Samotnik

Okładka książki Samotnik Eugène Ionesco
Okładka książki Samotnik
Eugène Ionesco Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy literatura piękna
160 str. 2 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Le Solitaire
Wydawnictwo:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania:
2004-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1977-08-01
Liczba stron:
160
Czas czytania
2 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
8389700026
Tłumacz:
Julian Rogoziński
Tagi:
samotność bogactwo szczęście życie
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
210 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
176
50

Na półkach:

Straszliwie wtórne i nudne. Zdanie pogania zdanie. Nawet jeśli gdzieś jest tam jakaś esencja to niknie w bezładzie i treściowej kakofonii. Mdli już mnie od tej "prozy", która chce być filozoficzna, a sama sobie to uniemożliwia niwecząc w sobie kosztem filozofii cechy, które sprawiają, że mogłaby być prozą pełnoprawną i sensowną.
Struktura książki to kolejno:
1. Jestem taki a nie inny
2. Inni są tacy, a nie inni
3. Świat jest taki, a nie inny
Wszystko to w dowolnej kolejności, gdzie przesłanka pierwsza ledwo wynika z drugiej.

Straszliwie wtórne i nudne. Zdanie pogania zdanie. Nawet jeśli gdzieś jest tam jakaś esencja to niknie w bezładzie i treściowej kakofonii. Mdli już mnie od tej "prozy", która chce być filozoficzna, a sama sobie to uniemożliwia niwecząc w sobie kosztem filozofii cechy, które sprawiają, że mogłaby być prozą pełnoprawną i sensowną.
Struktura książki to kolejno:
1. Jestem taki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
195
109

Na półkach:

Pomimo męczących fragmentów w środku fabuły, przyjemna lektura do przeczytania w jeden dzień, szczególnie posmakuje osobom, które lubią oniryczne monologi narratora, absurdalny obraz rewolucji (przypomina Pożegnanie Jesieni Witkacego) i narrację nastawioną raczej na życie rozmyślającego everymana, w którym dokonuje się transformacja.

Pomimo męczących fragmentów w środku fabuły, przyjemna lektura do przeczytania w jeden dzień, szczególnie posmakuje osobom, które lubią oniryczne monologi narratora, absurdalny obraz rewolucji (przypomina Pożegnanie Jesieni Witkacego) i narrację nastawioną raczej na życie rozmyślającego everymana, w którym dokonuje się transformacja.

Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach:

Boleśnie aktualna diagnoza współczesnego człowieka - coraz bardziej samotnego egoisty.

Będąc pogrążonym w pracowniczym kieracie, każdy z nas (no dobrze: wielu z nas) marzy o tej szczęsnej chwili, kiedy nie trzeba będzie już pracować i nastąpi wyczekana emerytura…. Ale czy tak naprawdę jest o czym marzyć? Dopiero to może być przecież początkiem męki bynajmniej nie lżejszej od poprzedniej - o czym świadczy przypadek naszego bohatera.

Właśnie po to czytam książki – by dowiedzieć się o sobie tego, czego jeszcze nie wiem.

„O ile poniedziałek był najcięższym i najuciążliwszym dniem w tygodniu, niedziela była najpustszym”- tak było, gdy bohater jeszcze pracował. Ale potem odziedziczył niemały spadek. I teraz każdy jego dzień jest niedzielą…..

I cóż z tego, że bohater już od dawna był neurastenikiem, skoro nielubiane obowiązki jakoś utrzymywały go jednak w rzeczywistości. A nawet gdyby nie był chory, czy wiele by to zmieniło? Tak czy inaczej więcej by tu było egoizmu i mizantropii niż wyobcowania czy izolacji społecznej.

Nikt nie oczekuje od Ionesco linearnej, prostej fabuły, aczkolwiek jej namiastką ta książeczka się zaczyna. Szybko jednak, a konkretnie wraz z przejściem bohatera na emeryturę, zmienia się ona w jego strumień świadomości - mocno zaburzony, acz fascynujący.

Tak samo początkowo jest to dość realistyczna opowieść. W miarę przemiany samego bohatera przybiera ona jednak postać świata przedstawionego najbardziej przez Autora ulubionego, niby realnego, ale jednak nie.

Są tu wszystkie egzystencjalne lęki i samego Ionesco, i typowego francuskiego mieszczucha, którego wyrazisty portret tu dostajemy (dość to podobne do Topora – choć on był raczej epigonem Mistrza).

Sporo tu przepysznej ironii, np. „Za dużo filozofuję. To właśnie mój błąd. Gdybym mniej filozofował, żyłbym szczęśliwszy. Nie należy filozofować, kiedy nie jest się wielkim filozofem”.

Pozostaje po prostu oddać głos Ionesco

….Nie mam nic interesującego do powiedzenia innym. A to, co mówią inni, nie interesuje mnie również. Obecność innych zawsze mnie krępowała. Między nimi a mną jest rodzaj niewidzialnej ściany…..

….Byłem ignorantem, nie na tyle jednak, żeby nie zdawać sobie sprawy, że jestem ignorantem.….

….Powiadałem sobie często, że jestem nieszczęśliwy z powodu gazet. Na całej planecie są tylko morderstwa masowe, rebelie, zabójstwa z miłości, trzęsienia ziemi, pożary, anarchie, i tyranie. W końcu jestem prawie zawsze posępny. Może dlatego, że czytam za dużo gazet. Przestanę je czytać.

….Każdy człowiek jest niczym. A równocześnie każdy jest całym światem. ….

….Przywykła do mnie, bo człowiek przywyka do wszystkiego…..

….Czym jest czas? Dostawcą nicości. ….

….Wyjść. Przypatrywać się ludziom z mieszaniną sympatii i obojętności. To piękne…..

….Kiedy leje zbyt długo, jedną mam tylko ucieczkę: zalać się samemu….

….Oczekiwałem, nie wiem czego. Ale był to stan żywy i wibrujący….

….Może mniej by się pan zestarzał, gdyby pan pracował. Jak się bierze emeryturę trzeba sobie zawsze wyszukać jakieś zajęcie….

….Moje mieszkanie było pustynią, tak obszerną jak świat….

…. Przecież u was też bywały rewolucje” – odpowiedział biały Rosjanin. „Tak, w 89, powiedział emeryt, ale to już bardzo dawno temu. U nas ludzie zmądrzeli, więcej się to nie powtórzy….

….Większość mieszkańców byli to ludzie starzy. Pragnęli tylko jednego: oczekiwać spokojnej śmierci….

….Mieszkańcy ulicy, którzy nie uczestniczyli w walkach, wyglądali na wielce rozbawionych….

….Postanowiłem urządzić się tak oto: wznieść barykadę przeciwko wszystkim….

I jakże na koniec typowo francuskie (jak to pisał o nich Słowacki: „czciciele pieczeni”?): „Od tego wszystkiego człowiek wygłodniał. Ssie mnie w dołku” oraz „Są jeszcze bary, jest jeszcze wino. Ale camembert już nie ten sam”.

Boleśnie aktualna diagnoza współczesnego człowieka - coraz bardziej samotnego egoisty.

Będąc pogrążonym w pracowniczym kieracie, każdy z nas (no dobrze: wielu z nas) marzy o tej szczęsnej chwili, kiedy nie trzeba będzie już pracować i nastąpi wyczekana emerytura…. Ale czy tak naprawdę jest o czym marzyć? Dopiero to może być przecież początkiem męki bynajmniej nie lżejszej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
482
437

Na półkach: , , ,

Eugène Ionesco towarzyszy mi, pełzając gdzieś na półkach mojej biblioteczki od jakichś bez mała czterdziestu lat.
Mając lat kilkanaście, podjąłem pierwszą próbę wgryzienia się w twórczość tego skądinąd wielkiego awangardowego francuskiego dramaturga pochodzenia rumuńskiego.
Próba zakończyła się fiaskiem, drogi nasze rozeszły się na lat kilkadziesiąt, najprawdopodobniej ciężar gatunkowy pisarza w połączeniu z moim młodym wiekiem a co za tym idzie brakiem wyrobienia czytelniczego- sprawiły, iż nie przebrnąłem przez Ionesco.
Dziś wyposażony w bagaż doświadczeń życiowych wzbogaconych stosami przeczytanych książek Ionesco mnie olśnił, co prawda nie zachwycił mnie w tym stopniu, w jakim uczynili to Samuel Beckett, Franz Kafka czy Jorge Luis Borges, ale sprawił, iż po przeczytaniu „Samotnika” poczułem nieprzepartą chęć zagłębienia się w twórczość tego pisarza.
Powyższe dzieło podzielić można by na dwie części: tą normalną, zwyczajną, by nie powiedzieć, że nieco banalną i tą nienormalną, niezwyczajną iście Kafkowsko-Becketowską, z naciskiem raczej na to drugie nazwisko.
Wielu z nas marzy o wolności, o wyswobodzeniu się z okowów codzienności, o wyrwaniu się z kołowrota pracy, marzy o wyjściu z cienia kierowników, dyrektorów i innych zwierzchników, ale jak to zrobić przed ukończeniem sześćdziesiątego czy też sześćdziesiątego piątego roku życia?.
Z pomocą może przyjść coś, co zdarza się niezwykle rzadko. Coś, dzięki czemu możemy wszystko dotychczasowe zwinąć i wrzucić do kosza i rozpocząć nowe wspaniałe życie.
Tylko czy aby na pewno jesteśmy na to przygotowani, czy to nowe nie okaże się dla nas zbyt wielkim wyzwaniem, czy nie zburzy naszego świata wraz z fundamentami i nie sprawi, że nieopatrznie zaczniemy nową budowlę stawiać na grząskich piaskach.
Odpowiedź (może raczej próbę odpowiedzi) na te i inne pytania znajdziemy w „Samotniku”.
Polecam.

Eugène Ionesco towarzyszy mi, pełzając gdzieś na półkach mojej biblioteczki od jakichś bez mała czterdziestu lat.
Mając lat kilkanaście, podjąłem pierwszą próbę wgryzienia się w twórczość tego skądinąd wielkiego awangardowego francuskiego dramaturga pochodzenia rumuńskiego.
Próba zakończyła się fiaskiem, drogi nasze rozeszły się na lat kilkadziesiąt, najprawdopodobniej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
55
13

Na półkach: ,

Co robić, gdy już nic nie trzeba?

Jak ujarzmić obezwładniającą życie nudę, jak wydostać się ze strefy bezruchu, poczucia wyobcowania?
Jak powstrzymać natłok obsesyjnych myśli, potrzebę ciągłego, choć nie przynoszącego żadnych korzyści analizowania wszystkiego? Jak wypełnić w sobie tę paraliżującą każdy układ i wypalającą wnętrzności pustkę? Jak znieść szaleńczą prędkość upływającego czasu, w jaki sposób witać się z coraz bardziej widoczną starością podczas porannej toalety, jak radzić sobie z pogarszającą się pamięcią i..nadchodzącą śmiercią? Jak wytrzymać z samym sobą i nie zwariować?

"Czułem się nadpęknięty w świecie spękanym".

"Nie powinienem bać się śmierci, skoro nie wiem, co to jest, a ponadto czyż nie powiedziałem, że mam się poddać? Nic z tego. Wyskakuję z łóżka oszalały ze strachu, zapalam światło, biegam po pokoju tam i z powrotem [...] Nie mogę ani leżeć, ani siedzieć, ani stać nieruchomo. [...] Miliardy ludzi doznają tego lęku. Czemu jesteśmy urządzeni w ten sposób? Żadne rozumowanie, żadne słowo nie wytrzymuje. Pocę się ze strachu".

"Jesteśmy działani, nie działamy".

Odpowiedzi na pytania nie ma i nie będzie, tutaj jest tylko człowiek rozsypany, cierpiący i bardzo samotny. Jak ktoś lubi smuteczki, to proszę bardzo. Niefajnie tak porównywać, jednak zdecydowanie bardziej w temacie przemówił do mnie Perec w "Człowiek, który śpi". Natomiast bezsprzecznie o tragedii jaką jest nuda najpiękniej pisał Pessoa.

Co robić, gdy już nic nie trzeba?

Jak ujarzmić obezwładniającą życie nudę, jak wydostać się ze strefy bezruchu, poczucia wyobcowania?
Jak powstrzymać natłok obsesyjnych myśli, potrzebę ciągłego, choć nie przynoszącego żadnych korzyści analizowania wszystkiego? Jak wypełnić w sobie tę paraliżującą każdy układ i wypalającą wnętrzności pustkę? Jak znieść szaleńczą prędkość...

więcej Pokaż mimo to

avatar
311
141

Na półkach:

Recenzja pochodzi z bloga Milczenie Liter.
www.milczenieliter.pl

-------
Zdarzyło się Wam czasem marzyć o tym, jakby to było, gdyby nie trzeba było chodzić do pracy ? Wylegiwać się w łóżku, nie stresować przełożonym i na dodatek mieć pieniądze na życie ? Tak właśnie zaczyna się historia "Samotnika":

Przeciętny, ponad trzydziestoletni mężczyzna, niewymieniony nawet z imienia, dziedziczy po wujku w Ameryce dużą fortunę. Decyduje się odejść z pracy, wyprowadza się, kupuje mieszkanie, zatrudnia służącą. Irytują go ludzie, więc nie chce mieć z nimi kontaktu. Myśli sobie, że może wreszcie zacznie podróżować i poznawać świat… ale jeszcze nie od razu. Najpierw musi trochę odpocząć. Dostaje to, o czym marzą babcie i dziadki, o czym śnią rodzice małych dzieci: święty spokój! Ale zaraz zaraz… Co tak w zasadzie można robić, gdy już się go ma?

Czy da się przedawkować święty spokój? I zasmakować prawdziwej samotności?

"Ach, gdybym miał talent filozoficzny! Wiedziałbym tyle rzeczy. Wiedziałbym te same rzeczy, ale tłumaczyłbym je sobie lepiej".

Szczęście rozpiera naszego bohatera (wiem, rymuje się – ale rym niezamierzony, do tego słaby). Nie musi wstawać rano z łóżka. Drzemki w ciągu dnia? Proszę bardzo. Gazeta pod nos? A czemu nie, pieniądze wszak ma! Alkohol? Kiedy tylko chce, szczególnie koniak. Alkohol odgrywa zresztą w tej historii ważną rolę. Tak jak w rzeczywistości, pomaga uśmierzyć ból codzienności. Dla koneserów alkoholi podaję informację, że dla tytułowego Samotnika, oprócz koniaku wypijanego w domu, ból istnienia najlepiej uśmierzało wino Beaujolais, okazjonalnie Campari. Codziennie podczas obiadu, spożywanego w pobliskiej restauracji, bohater wypija butelkę wina (a czasem nawet więcej).

Wyjścia te oraz rytualne czytanie gazety, to praktycznie jedyny kontakt Samotnika ze światem zewnętrznym. Nie lubi ludzi i źle się czuje w ich towarzystwie:

Ludzie mogą zamącać nasze przyzwyczajenia. I co im mówić? Nie mam nic interesującego do powiedzenia innym. A to, co mówią inni, nie interesuje mnie również. Obecność innych zawsze mnie krępowała. Między nimi a mną jest rodzaj niewidzialnej ściany.
W nowej rzeczywistości, mimo dobrowolnego zamknięcia się w czterech ścianach, wyrabia sobie pewne nawyki. Obiad w restauracji, drzemka, kilka łyków koniaku, rano gazeta, jakiś spacer. Poznaje inną stronę egzystencji. Częściej obserwuje niebo, wpatruje się w barwę i kolory swojej szafy, podziwia widoki z okien. Podgląda ludzi, uwikłanych w codzienną gonitwę. Nawiasem mówiąc, obserwacja kolorów własnych mebli… Czy ktoś z Was tego próbował? Brzmi fascynująco 😊

Tak mija dzień za dniem. Wkrótce jednak zaczynają dawać o sobie znać wewnętrzne rozterki i niepokoje Samotnika. Mimowolnie filozofuje, zapętlając się we własnych myślach, sprzecznościach i dogmatach. Zadaje sobie pytania o sens rzeczy, życia, drąży i dopytuje; tylko po to, by w końcu zrezygnować i odbić się od ściany, nie uzyskawszy żadnych odpowiedzi. Sam siebie nazywa „widzem wśród aktorów”. Zaczyna się gubić w przedmiotach i słowach :

"Przedmioty straciły, wydawało mi się, swoją funkcję. Robiłem coś z tymi przedmiotami, ale wydawało mi się, że przedmioty te nie są przeznaczone do tego, co z nimi robiłem, a nawet że są poza wszelką użytecznością. Jak gdybym nie miał prawa ich dotykać".

Dylematy paraliżują go. Nieraz , dosłownie, nie potrafi się nawet ruszyć. Oblewa się gorącym potem i irytuje na innych ludzi, którzy potrafią ot tak sobie iść do pracy, nie przejmując się tym, po co w ogóle istnieją. On tak nie potrafi. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego bardzo chciałby w ogóle nie myśleć. Nie potrafi jednak utrzymać w ryzach swego niespokojnego umysłu.

Mówi sam o sobie:

"Dźwigam cały ciężar chwili, który przytłacza mnie tak bardzo, że nie mam już możności korzystać z niej lub choćby nawet tą chwilą się cieszyć".

Ma jednak swoje sposoby na walkę z chandrą i smutkiem.

"Mam metodę, żeby wydobywać się ze smutku albo z trwogi, ale działa nie zawsze. Metoda polega na tym, żeby wpatrywać się w otaczające mnie przedmioty, w ludzi, z możliwie jak największą uwagą. Wczepiać się w to. Patrzę bardzo, bardzo uważnie i nagle jakbym widział wszystkich tych ludzi i świat po raz pierwszy. A wtedy staje się to niepojęte i dziwaczne".

W końcu odkrywa, że trzeba się liczyć z ludźmi. Instaluje telefon. Iwona – kelnerka poznana w jego ulubionej restauracji – wprowadza się do niego, dzięki czemu odczuwa chwilowe przypływy szczęścia – nie zaprzestaje jednak swych rozmyślań.

"Mimo wszystko trzeba się liczyć z ludźmi. Istnieją, skoro mnie nudzą, wtrącając się do moich spraw. To wystarczy, żebym dał za wygraną i wpadł między nich. Wyciągają człowieka poza rzeczywistość, zamykają go w swojej rzeczywistości".
A raczej w swoim sposobie widzenia. Przyswajamy sobie ich optykę. Człowiek spostrzega, że musi liczyć się z innymi.
Ozdobą książki są „starcia” samotnika ze starszą stróżką, pilnującą wejścia do domu. Jej gniewne spojrzenia, rzucane zza okiennej firanki, nie pozwalają mu na swobodne wyjście na spacer. Każdorazowo wchodząc lub wychodząc z budynku, spogląda na okienko stróżki licząc, że nie napotka jej wzroku. Na próżno.

A w tle historii? Wojna domowa. Rewolucja. Przemoc, ludzie zabijają się nawzajem. Niebezpiecznie na ulicach. Dni mijają przy strzałach z karabinu – trzeba się do nich jakoś przyzwyczaić. Rewolucjoniści wznoszą barykady. To przenośnia: Samotnik takie same barykady wznosił wewnątrz siebie. W końcu, umiera stara stróżka, a samotnik zasłania okna, zaszywa się w domu i, wydaje mu się, osiągnął swój cel: nikt się nim w końcu nie przejmuje. Zostaje sam w środku wojny domowej. Gdy wszystko się uspokaja, wychodzi na zewnątrz. A tam… nie zdradzę zakończenia.

Być (samotnym) czy nie być? Oto jest pytanie
„Samotnika” nie czyta się łatwo. Brak jakiejkolwiek fabuły i szczątkowe dialogi nie ułatwiają zadania. Narracja jest konkretna do bólu, bez żadnych zbędnych upiększeń. Przykład:

"Wszedłem do pokoju-salonu. Umieściłem obok kanapy butelkę i gazetę, wróciłem do przedpokoju, żeby zdjąć kapelusz i palto. Zawróciłem po kieliszek do kredensu, którego drzwiczki zamknąłem, i skierowałem się ku kanapie okrążając stół. Wyciągnąłem się na kanapie pod oknem. Wstałem, żeby zdjąć buty, wyciągnąłem się znów na niebieskiej kanapie. Uniosłem się, żeby nalać koniaku do kieliszka, który wziąłem z kredensu, zakorkowałem butelkę, wypiłem kieliszek dwoma łykami, wziąłem gazetę i wyciągnąłem się znów".

Postacie są „zwichnięte”. Posługaczka-niemowa, gniewna stróżka, Iwona i jej popękane dłonie, kulawy Rosjanin itp.
Z postaciami tymi ma styczność bohater opowiadania Ionesco. Próbuje się odgrodzić od wszystkich, ale polega. Nie da się tak. Mimo wytrwałych prób izolacji, świat i tak wyciągnął swe wszędobylskie łapska po niego.

Czy warto zatem przeczytać "Samotnika"?

Jedyna powieść w dorobku Ionesco to bez wątpienia mądra rzecz. Ciekawy materiał do analizy psychologicznej. Z morałem i przestrogą. Ma swoje momenty, ale w pozostałych fragmentach musiałem się nieraz zmuszać do dalszej lektury, która jest sucha i jeśli już dostarcza przyjemności, to chropowatej. Studium samotności w proszku.

Recenzja pochodzi z bloga Milczenie Liter.
www.milczenieliter.pl

-------
Zdarzyło się Wam czasem marzyć o tym, jakby to było, gdyby nie trzeba było chodzić do pracy ? Wylegiwać się w łóżku, nie stresować przełożonym i na dodatek mieć pieniądze na życie ? Tak właśnie zaczyna się historia "Samotnika":

Przeciętny, ponad trzydziestoletni mężczyzna, niewymieniony nawet z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
226
14

Na półkach:

Tej książeczce można dać dowolną ocenę. W gruncie rzeczy nie ma to znaczenia. Zasadnicze pytanie brzmi tak: czy zdarza Ci się odczuwać ową obcość, dziwność, odmienność, absurd, nieprzystawalność, przypadkowość, osobliwość, czy wręcz niestosowność istnienia?
Jeżeli tak, to bez wątpienia znajdziesz wiele cennych potwierdzeń własnej "niewyjątkowości"? Ionesco (choć zupełnie nie znam jego dzieł dramatycznych) bardzo celnie diagnozuje ów stan, w zasadzie nie ma tu nic więcej do dodania. Jasne - fabuły tu nie ma żadnej, wiele nijakości. Nie o to jednak, wydaje mi się, chodzi. Idzie o oddanie tego specyficznego odczucia, ono tu bez wątpienia jest, czujemy je podskórnie.
Idziemy ulicą, idzie on - człowiek, a wokół ich dziesiątki, gdzieś zdążają, czegoś chcą, coś planują. Trafia nas nagle absurdalność tego wszystkiego, choć uczestniczmy w tym równie ochoczo. Gdzieś z tyłu głowy myśl Ciorana, niedokładnie oddana: "Gdybyśmy zobaczyli się sami z perspektywy innego człowieka, natychmiast popełnilibyśmy samobójstwo".

Tej książeczce można dać dowolną ocenę. W gruncie rzeczy nie ma to znaczenia. Zasadnicze pytanie brzmi tak: czy zdarza Ci się odczuwać ową obcość, dziwność, odmienność, absurd, nieprzystawalność, przypadkowość, osobliwość, czy wręcz niestosowność istnienia?
Jeżeli tak, to bez wątpienia znajdziesz wiele cennych potwierdzeń własnej "niewyjątkowości"? Ionesco (choć zupełnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
16
13

Na półkach:

Czysto subiektywnie, zatem hipotetycznie mijając się z obiektywnym stanem rzeczy, Ionesco to dla mnie antenat Houellebecq'a. Taka literatura mogła się zrodzić tylko we Francji... Filozoficzno-psychologiczna głębia być może i nie powala (całe szczęście),jest natomiast na tyle prawdziwym oddaniem rzeczywistości, iż tylko ten, którego doświadczeniem nie stało się to, o czym pisze Ionesco, nie strawi owej lektury... Pierwszy raz czytałem ją w wieku lat około 25,30. Za młody i za głupi, przy czym głupotę przypisuję tylko sobie, nie wiekowi samemu w sobie... Dzisiaj, dokładnie dzisiaj, sięgnąłem po nią po raz drugi. I jestem... Oczarowany? Nie. Podekscytowany? Też chyba nie... Uspokojony. To chyba najbardziej adekwatne określenie. W literaturze zawsze znajdowałem opis tego, na co mnie samemu słów brakowało. Ionesco jest jednym z tych, którzy bez zbędnych egzaltacji i pierdoletów wiernie oddają wewnętrzny stan człowieka. Jest tam i poezja, i bliski absurd, pure nonsens, delikatność i lewy sierpowy. Dla mnie-apokaliptyk, czyli zgodnie z greckim słowa znaczeniem:ktoś, kto objawia, odsłania tajemnicę...

Czysto subiektywnie, zatem hipotetycznie mijając się z obiektywnym stanem rzeczy, Ionesco to dla mnie antenat Houellebecq'a. Taka literatura mogła się zrodzić tylko we Francji... Filozoficzno-psychologiczna głębia być może i nie powala (całe szczęście),jest natomiast na tyle prawdziwym oddaniem rzeczywistości, iż tylko ten, którego doświadczeniem nie stało się to, o czym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
39
3

Na półkach: ,

"A jednak to, to wszystko, co widzę, zbudowało się. Można wyjść z jakich bądź twierdzeń, z jakich bądź pewników i można budować na nich. Nie ma rzeczywistości. Nie ma fałszu, nie ma prawdy, a jednak wszystko jakoś się kleci, wszystko się sprawdza, wszystko się buduje." To chyba (chyba, bo jakże można być pewnym, że tak właśnie jest) fragment, który najcelniej oddaje ducha tej książki. Niepewność i niewiedza, małość człowieka w obliczu niepoznanego i niemożliwego do poznania. I gdy dla jednych niepoznane stanowi bodziec do poznania, odkrycia i zgłębienia, dla Samotnika okazuje się być paraliżującą rzeczywistością, która uniemożliwia mu byt doczesny. Zaraz, zaraz, czy jednak coś w tym złego? Kto powiedział, że droga Samotnika jest gorsza, jest godna potępienia, wymaga wsparcia? Może to my wszyscy, przekonani o własnej wolności i decyzyjności, o możliwości kreowania własnego ja i świata wokoło, żyjemy w ułudzie, we własnym więzieniu, w wyimaginowanym świecie, gdzie sens to tylko pojęcie zdefiniowane przez nas samych (a zatem o co najmniej wątpliwej uniwersalności, sic!)?
Jedno jest pewne - "Samotnik" razi wizją świata, w którym nie jest możliwe znalezienie odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań. Niemniej, paradoksalnie, w potężnej dawce smutku i nostalgii nad przemijaniem i sensem wszystkiego znaleźć można w tej książce znakomite antidotum na marazm, w który zbyt często i nam - na kształt głównego bohatera "Samotnika" - zdarza się pobadać. Ostatecznie mamy tylko jedno życie, może warto zawczasu pogodzić się z niemożliwością pełnego rozpoznania rzeczywistości i starać się z niej uszczknąć tyle, ile jest możliwe? To pytanie pozostawiam już potencjalnemu czytelnikowi do własnego przemyślenia. Niemniej, książkę polecam, bo znaleźć odpowiedź na to pytanie może ona zdecydowanie pomóc!

"A jednak to, to wszystko, co widzę, zbudowało się. Można wyjść z jakich bądź twierdzeń, z jakich bądź pewników i można budować na nich. Nie ma rzeczywistości. Nie ma fałszu, nie ma prawdy, a jednak wszystko jakoś się kleci, wszystko się sprawdza, wszystko się buduje." To chyba (chyba, bo jakże można być pewnym, że tak właśnie jest) fragment, który najcelniej oddaje ducha...

więcej Pokaż mimo to

avatar
395
217

Na półkach: , , ,

Nie wiem czy ulubiona, czy znienawidzona to pozycja, bo się zadomowiła w mojej głowie i myśli dziwne podsuwa, które zabierają moją ciekawość świata, by chwilę później nieważnymi, zupełnie nie mającymi racji bytu i pomieszkania we mnie mogły się wydać. Ja chyba przesiąkłam, autor innego samotnika odszukał by podręczyć jego samotność. Chciałam wiele o tej pozycji napisać, bo jest ona bliska każdemu z racji swoich nad światem rozważań, ale nie potrafię. Kiedy próbuję zrazu włącza mi się ciąg zdań, jakie autor z siebie wyrzucał. Przyjemność to wątpliwa. Lepiej książkę przeczytać. Polecam.

Nie wiem czy ulubiona, czy znienawidzona to pozycja, bo się zadomowiła w mojej głowie i myśli dziwne podsuwa, które zabierają moją ciekawość świata, by chwilę później nieważnymi, zupełnie nie mającymi racji bytu i pomieszkania we mnie mogły się wydać. Ja chyba przesiąkłam, autor innego samotnika odszukał by podręczyć jego samotność. Chciałam wiele o tej pozycji napisać, bo...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    350
  • Przeczytane
    278
  • Posiadam
    49
  • Ulubione
    14
  • Teraz czytam
    7
  • Literatura francuska
    6
  • Beletrystyka
    4
  • 2023
    3
  • Francja
    3
  • Chcę w prezencie
    3

Cytaty

Więcej
Eugène Ionesco Samotnik Zobacz więcej
Eugène Ionesco Samotnik Zobacz więcej
Eugène Ionesco Samotnik Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także