Książka "Okręt widmo", oparta na niderlandzkiej legendzie o "Latającym Holendrze" to powieść gotycka wydana w 1839 roku, a więc już po tym jak Matthew Gregory Lewis napisał "Mnicha", w którym wprowadził zmiany w powieści grozy.
Bohaterowie doznają realne cierpienia,psychiczne i fizyczne, włącznie z okrutną śmiercią, nie tak jak było poprzednio w powieściach grozy, gdzie nie doznawali zbytnio uszczerbku na zdrowiu a jedynie strach i wszystko kończyło się happy endem.
W powieści Marryata zmieniła się także sceneria, zamiast ponurego zamczyska czy cmentarza mamy przede wszystkim okręty i ich katastrofy a zamiast komnat i zakamarków mamy bezludne wyspy i bezmiar oceanu z szalejącymi falami.
Natomiast stałym elementem są straszne tajemnice, widma i okrutne zmory, klątwy, wielki romans oraz duchowni.
Autor piętnuje inkwizycję z auto-da-fe, fanatyzm i zakłamanie księży katolickich oraz przyziemne wady człowieka, przede wszystkim chciwość i pazerność ludzką, doprowadzającą do obłędu czy zagłady a jednoczeście ukazuje nam ludzi, którzy mają honor, są wierni swoim ideałom i wierze, mimo widma okrutnej śmierci, uparcie dążą ku swemu przeznaczeniu. Miłość między bohaterami jest szlachetna i piękna, gdyż nie jest zaborcza. Główna bohaterka poddaje się losowi, wie, że jej ukochany ma do spełnienia misję. On zaś zdaje sobie sprawę,że każdy okręt na którym się pojawi, ulega katastrofie,i że nie zazna spokoju póki nie odnajdzie swego ojca, który odbywa pokutę na okręcie widmo.
Akcja trzyma w napięciu ale muszę przyznać, że nie spodziewałam się takiego tragicznego zakończenia, choć było ono logiczne. Klątwa zostaje zniesiona dzięki przebaczeniu win a przeznaczenie Filipa Vanderdeckena wypełnia się.
Co mnie uderzyło, to to, że sam "okręt widmo" jest jakby w tle, na drugim planie. Jest o nim mowa, od czasu do czasu ukazuje się, doprowadzając do zatonięcia okrętów, które są w pobliżu, na horyzoncie. Całą fabułę Autor oparł na przeżyciach głównych bohaterów i ich bliskich oraz na życiu marynarskim. Diaboliczną postacią jest pilot Schriften, który wprowadza dodatkową atmosferę grozy i niesamowitości. A urzekły mnie te wszystkie fantastyczne morskie przygody i odległe wyspy. To jedna z tych powieści, która przykuwa uwagę i zapada w pamięć.
Na koniec muszę dodać, że książka przeznaczona jest do powtórnego przeczytania, gdyż wysłuchałam ją z nagrania z 1975 roku, które nie było najlepsze. Chętnie do niej powrócę w wydaniu papierowym..

Książka "Okręt widmo", oparta na niderlandzkiej legendzie o "Latającym Holendrze" to powieść gotycka wydana w 1839 roku, a więc już po tym jak Matthew Gregory Lewis napisał "Mnicha", w którym wprowadził zmiany w powieści grozy.
Bohaterowie doznają realne cierpienia,psychiczne i fizyczne, włącznie z okrutną śmiercią, nie tak jak było poprzednio w powieściach grozy, gdzie...