Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Frederick Marryat
4
7,3/10
Urodzony: 10.07.1792Zmarły: 09.08.1848
Kapitan Frederick Marryat (ur. 10 lipca 1792 w Londynie, zm. 9 sierpnia 1848 w Manor Cottage, Norfolk, Anglia, Wielka Brytania) - pisarz angielski, autor nowel i powieści o tematyce marynistycznej i awanturniczej. Będąc oficerem floty brytyjskiej usiłował przeciwstawiać się procederowi przymusowego poboru do marynarki wojennej, publikując broszurę "Zalecenia służące zniesieniu obecnego systemu przymusowego wcielania do floty". Swoje morskie doświadczenia wykorzystał w późniejszej twórczości. Wzorujący się na opowiadaniach Charlesa Dickensa, dziś uważany za jednego z pionierów powieści marynistycznej. Najbardziej znane w Polsce dzieła to "Okręt widmo" oraz "Peter Simple".
7,3/10średnia ocena książek autora
306 przeczytało książki autora
367 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Okręt widmo Frederick Marryat
7,1
Niezwykli bohaterowie, we współczesnych książkach już jest takich coraz mniej. Całkowicie oddani, wierni, nieustępliwi, gotowi, aby wędrować drogą swojego przeznaczenia.
Poznajemy fakty niezbyt chwalebne dla instytucji Kościoła, rzeczy, o których nie dowiemy się z żadnego podręcznika do historii. Narrator jest obojętny, więc nie ma w opowieści żadnej nachalności.
Okręt widmo Frederick Marryat
7,1
Marynistyczna powieść gotycka – coś, co ciężko znaleźć na półkach księgarni/bibliotek, to i z wielką chęcią tudzież ciekawością po nią chwyciłem. Historia to niejakiego Filipa Vanderdeckena, który pomieszkuje razem z podupadającą na zdrowiu matką. Kiedy wybija jej godzina, rodzicielka wyspowiada się synowi z gnębiących ją demonów oraz wyjawia tajemnicę jednego z pokojów, który od lat pozostaje zamknięty na wszystkie spusty. Wyjawienie owej tajemnicy przypieczętuje przeznaczenie Filipa, który od tej pory zmuszony jest oddać się zewowi oceanu. Wcześniej jednak ma przyjemność poznać niejaką Amine, piękną córkę łasego na mamonę lekarza, z którą zwiąże go miłość i wspólne przeznaczenie.
„Okręt widmo” to powieść, w której Marryat mierzy się z legendą Latającego Holendra – tajemniczego statku, który w XVII wieku miał rzekomo gościć na morzach a jego widok zsyłał na inne statki nieszczęście. Z książki wynika, że kapitanem nawiedzonego okrętu jest ojciec Filipa, uwięziony między światami, celem wyprawy Filipa zaś jest doprowadzenie do zbawienia duszy jego ojca.
Nie da się ukryć, że „Okręt widmo” to – patrząc z perspektywy czasów współczesnych – literacka skamielina. Postaci są boleśnie archetypiczne, często ich cechy moralne odzwierciedla ich wygląd, miłość głównych bohaterów jest tak wyidealizowana, że aż ciężko się to czyta („Och, moja droga, jakże cieszę się, żeś mą żoną, jakże zaś boleję, że taki na ciebie los sprowadziłem” - „Mężu mój najukochańszy, nie bolej, albowiem takie me przeznaczenie, jako żony twej i poddam się mu z radością” i takie tam),przyjaźnie zawiązywane między bohaterami również tchną psim oddaniem – ogólnie, wyrafinowanej psychologii tu nie za wiele. Co tu dużo gadać, typowa powieść sprzed wieków. A jednak wystawiłem jej okrągłe 10/10 i są tego całkiem racjonalne powody. Po pierwsze, sam pomysł – kocham powieść gotycką we wszelkich jej odsłonach, a że „Okręt widmo” to pierwsza w moim przypadku powieść tego gatunku, która ma miejsce na morzu, to sam już ten fakt czyni mnie mniej krytycznym niż zazwyczaj. Pełno tutaj zmagań jednostek z bezlitosnymi żywiołami, ukazującymi miałkość człowieka, co zawsze mnie kręciło. No i jest klimat i są duchy. Drugi powód do aprobaty z mojej strony to naprawdę wciągająca i intrygująca fabuła, która potrafi rozbudzić ciekawość i utrzymać czytelnika przy książce. Trzecia zaś, w moich oczach najważniejsza, to styl pisania Marryata – wydawałoby się, że powieść pierwotnie wydana w 1839 roku będzie kuła w oczy najbardziej sztywnym, skostniałym i nieprzystępnym językiem z możliwych. Nic bardziej mylnego. „Okręt widmo” czyta się niczym pulpowe czytadełka (no może poza tymi fragmentami, gdzie Filip i Amine do urzygu wyznają sobie miłość i zapewniają o swoim oddaniu ale może to tylko mój problem),kartka fruwa za kartką i do żadnego zdania nie trzeba podchodzić niczym współczesny archeolog do antycznego wykopaliska. Ten aspekt powieści zrobił na mnie najbardziej pozytywne wrażenie. Na koniec zaś – kiedy wydawałoby się, że tak pozytywnym bohaterom wręcz należy się bezkompromisowy happy end – okazuję się, że finał nie jest nawet w połowie tak słodki, jak dyktowałyby to oczekiwania czytelnika. A to też plus.
„Okręt widmo” to książka, na której czas bez wątpienia odbił swoje piętno, jednak ja stawiam jej notę najwyższą z możliwych bo choć psioczyć mam na co, to jednak czuję podskórnie, że jest to jedna z tych powieści, o której jeszcze długo będę rozmyślał po jej przeczytaniu.