Przeczytałam wszystkie części sagi "Zmierzch". Poleciałam za tłumem, byłam zwyczajnie ciekawa o co tyle szumu, a muzyka z ekranizacji pierwszej części po prostu mną zawojowała. Z perspektywy czasu inaczej patrzę na to całe zjawisko - ani nie gnoję, ani też nie popadam w zachwyt. Książki Meyer mają swoje dobre i słabe strony, ale mimo wszystko skusiłam się na tę cienką książeczkę.

Kto czytał, oglądał "Zaćmienie", ten wie jaki los spotka tytułową bohaterkę. Osnuta na motywach trzeciej części sagi "Zmierzch", przedstawia historię wrogiego obozu z perspektywy trzymiesięcznej nowo narodzonej. Wydawałoby się, że odejście od perspektywy Belli Swan odświeży postrzeganie historii. Widać, że Meyer uznała swój stan konta za skandalicznie niski i zaaranżowała swoistą zbiórkę pieniędzy. Bo jak inaczej określić niespecjalną, chaotyczną i nic nie wnoszącą do serii pozycję?

Jeśli Stephenie chciała dokładniej przedstawić zjawisko jakim jest nowo narodzony wampir, to powinna była pozostać przy opowieści Jaspera. Historia Bree jest pod wieloma względami przewidywalna, potraktowana schematycznie i na czyste "odwal się". "Drugie życie Bree Tanner" przeczytałam w ciągu dwóch godzin i większość treści zdążyła ulecieć z okowów pamięci. Muszę przyznać, że wątek Diega był pisany z hamulcem, którego autorka nie potrafiła wcisnąć tworząc love story Belli i Edwarda. Jednak to za mało by spojrzeć przychylnie na tę opowiastkę.

Nie mogę nie pochwalić okładki, w moim mniemaniu najlepszej z całej serii. Czy przeczytam jeszcze coś dotyczącego sagi "Zmierzch"? Trudno odpowiedzieć, gdyż obiecywałam sobie, że daruję sobie "Drugie życie Bree Tanner". Widocznie instynkt dobrze mi podpowiadał, tylko ta przekora odezwała się w nie najlepszym momencie.

Przeczytałam wszystkie części sagi "Zmierzch". Poleciałam za tłumem, byłam zwyczajnie ciekawa o co tyle szumu, a muzyka z ekranizacji pierwszej części po prostu mną zawojowała. Z perspektywy czasu inaczej patrzę na to całe zjawisko - ani nie gnoję, ani też nie popadam w zachwyt. Książki Meyer mają swoje dobre i słabe strony, ale mimo wszystko skusiłam się na tę cienką...