Smutny obraz współczesnej polskiej rodziny

Smutny obraz współczesnej polskiej rodziny

Polecam z całego serca rozwodnikom z dziećmi, ojczymom i macochom (ale brzydkie słowa, a przecież takich ludzi jest wokół nas mnóstwo). Wiele rzeczy - jako osoba żyjąca w patchworkowej rodzinie - intuicyjnie wiedziałam, ale ta pozycja pomaga zebrać myśli i upewnić się w tym, że warto układać nowe rodziny na spokojnie, rozsądnie i przede wszystkim z myślą o dzieciach. Pokazuje też konkretne narzędzia, jak mądrze to robić, żeby wszystkim żyło się lepiej i szczęśliwiej. Serio, każdy w takiej życiowej sytuacji powinien obowiązkowo ją przeczytać.

Polecam z całego serca rozwodnikom z dziećmi, ojczymom i macochom (ale brzydkie słowa, a przecież takich ludzi jest wokół nas mnóstwo). Wiele rzeczy - jako osoba żyjąca w patchworkowej rodzinie - intuicyjnie wiedziałam, ale ta pozycja pomaga zebrać myśli i upewnić się w tym, że warto układać nowe rodziny na spokojnie, rozsądnie i przede wszystkim z myślą o dzieciach....

Historia z gatunku UFO. Myśląc o patchworkach miałam w głowie jakiś szalony układ poliamoryczny. Jakoś nie zaświtało mi w głowie, że to po prostu związek osób, które mają dzieci z poprzednich związków. Normalna sprawa, rozwody są przecież na porządku dziennym. Zdarza się też, że ktoś umiera, mam takie przykłady wśród znajomych, których jeden z rodziców umarł w dość młodym wieku.

Książka uchyliła rąbka tajemnicy na temat codziennych problemów, z jakimi borykają się rodziny patchworkowe. Szkoda tylko, że wśród rozmówców znalazła się tylko jedna taka para. Reszta to eksperci od rozwodów, psychologii i tak dalej. Z takich rozmów płynie teoria, a ja zawsze jestem głodna praktyki. Jak to wygląda w żywym organizmie, a nie na kartach statystyk. Tego mi tutaj zdecydowanie zabrakło.

Z uwagi na to, że to relatywnie krótkie wywiady z ekspertami... nie wyniosłam z tego wiele. Przeczytałam i za chwilę zapomnę, taka historia.

Historia z gatunku UFO. Myśląc o patchworkach miałam w głowie jakiś szalony układ poliamoryczny. Jakoś nie zaświtało mi w głowie, że to po prostu związek osób, które mają dzieci z poprzednich związków. Normalna sprawa, rozwody są przecież na porządku dziennym. Zdarza się też, że ktoś umiera, mam takie przykłady wśród znajomych, których jeden z rodziców umarł w dość młodym...