rozwińzwiń

Zwierzoczłekoupiór

Okładka książki Zwierzoczłekoupiór Tadeusz Konwicki
Okładka książki Zwierzoczłekoupiór
Tadeusz Konwicki Wydawnictwo: Estymator literatura piękna
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Estymator
Data wydania:
2023-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1972-01-01
Język:
polski
ISBN:
9788367562515
Tagi:
Tadeusz Konwicki Zwierzoczłekoupiór
Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
226 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
171
166

Na półkach: ,

O ile przed laty ta książka nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenie, to teraz, po dojrzeniu emocjonalnym, jawi mi się jako poruszające do bólu i łez arcydzieło. Jak dla mnie, to taki Konwicki powinien trafić do kanonu, a najlepiej kanonu lektur z tym dziełem. Rewelacja!

O ile przed laty ta książka nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenie, to teraz, po dojrzeniu emocjonalnym, jawi mi się jako poruszające do bólu i łez arcydzieło. Jak dla mnie, to taki Konwicki powinien trafić do kanonu, a najlepiej kanonu lektur z tym dziełem. Rewelacja!

Pokaż mimo to

avatar
24
1

Na półkach: ,

Zabierając się za tę pozycję nie byłam pewna, czego mogę się spodziewać. Dostałam poruszającą do bólu opowieść. Nieuniknionym było ocieranie łez spływających po policzkach.

Zabierając się za tę pozycję nie byłam pewna, czego mogę się spodziewać. Dostałam poruszającą do bólu opowieść. Nieuniknionym było ocieranie łez spływających po policzkach.

Pokaż mimo to

avatar
711
686

Na półkach:

Konwicki gra schematami literatury dziecięcej, pastiszując je tak brawurowo, że "Zwierzoczłekoupiór" bywał i bywa rzeczywiście dawany dzieciom i czytany przez dzieci (zdaje się, że był nawet kiedyś lekturą szkolną). Ja akurat jestem prawie pewna, że w dzieciństwie odrzuciłaby mnie ta książka, szczególnie finalna wolta metafikcyjna. Teraz dopiero ją doceniam, tak samo jak przepełniające powieść połączenie cierpkiego humoru i egzystencjalnej trwogi. Zarazem jednak stwierdzam, że nic mnie tak nie przygnębia jak pokrzepienie w duchu egzystencjalizmu.

Konwicki gra schematami literatury dziecięcej, pastiszując je tak brawurowo, że "Zwierzoczłekoupiór" bywał i bywa rzeczywiście dawany dzieciom i czytany przez dzieci (zdaje się, że był nawet kiedyś lekturą szkolną). Ja akurat jestem prawie pewna, że w dzieciństwie odrzuciłaby mnie ta książka, szczególnie finalna wolta metafikcyjna. Teraz dopiero ją doceniam, tak samo jak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3140
677

Na półkach: , ,

Dla mnie magiczna książka przeczytana we wczesnej młodości. Polecam!

Dla mnie magiczna książka przeczytana we wczesnej młodości. Polecam!

Pokaż mimo to

avatar
174
137

Na półkach:

Zaczynałam czytać z myślą "o, Konwicki napisał coś dla dzieci, zobaczymy, czy można przeczytać później córce", a skończyłam z wielkim WTF. Książka zdecydowanie nie dla najmłodszych, siedzi w człowieku jeszcze długo po przeczytaniu. Na osobistej liście Najbardziej Dołujących Lektur zakwalifikowała się w pierwszej trójce.

Zaczynałam czytać z myślą "o, Konwicki napisał coś dla dzieci, zobaczymy, czy można przeczytać później córce", a skończyłam z wielkim WTF. Książka zdecydowanie nie dla najmłodszych, siedzi w człowieku jeszcze długo po przeczytaniu. Na osobistej liście Najbardziej Dołujących Lektur zakwalifikowała się w pierwszej trójce.

Pokaż mimo to

avatar
239
49

Na półkach: ,

Geniusz! Konwickiego przeczytałem wiele, nie zawaham się powiedzieć, że jeszcze więcej przeczytałem o Konwickim, książek, recenzji, artykułów naukowych, przewertowałem wszystko co o Mistrzu napisano w Pamiętnikach Literackich i innych liczących się periodykach, zaliczyłem liczne wywiady z nim, a nawet samego Konwickiego refleksje o … kinie czeskim. Tak, sam nie wiem, skąd ten jego tekst wytrzasnąłem, ale dawno temu czytałem nawet i to. Wydaje mi się, że dość dobrze pozwoliło mi to poznać zarówno sposób uprawiania przez niego pisarstwa, jak i jego dość wyjątkową i niezbyt czarno-białą wrażliwość, która koreluje z taką też biografią.

Dlatego irytuje mnie próba zaszufladkowania tej książki, bo twórczość Konwickiego jest ciężko zaszufladkować. Wystarczy powiedzieć, że jest pisarzem, który rzekomo tworząc epikę, oddaje czytelnikowi dzieła, którym jakby przeanalizować szczegółowo wytyczne rodzajowe literatury z czasem akcji i jej charakterem, konstrukcją narratora i sposobem wprowadzania kolejnych scen, nadać miana liryki wypadłoby. O „nieepickich powieściach Konwickiego” przewrotnie pisał Jan Walc (polecam). Bo taki jest mistrz. Nietuzinkowy, łamiący wszelkie schematy, granice literackich norm i wznoszący się ponad przeciętność. Pewnie dlatego jest tak bardzo niedoceniany przez większość czytelników. Próba szufladkowania takiego wyjątkowego pisarza z góry jest skazana na niepowodzenie.

A tak jawią się te wszystkie opisy w stylu „Książka niezupełnie dla młodzieży” (LC),co jednak sugeruje, że w pewnej części tak, czy recenzje czytelników, że to książka niby dla dzieci, ale nie tylko. Nie ma w tym ani krzty prawdy, a czytelnik podchodzący do lektury uważnie, powinien doskonale o tym wiedzieć. Nie wystarczy bohaterem książki uczynić dzieciaka, by ta była dla dzieci. „Mały książę” to bardzo dojrzała literatura, a „Władcy much”, gdzie bohaterami są tylko dzieci, to książka, której dzieci absolutnie do ręki brać nie powinny, choć nie wiem, jak to możliwe, ale chyba dawniej była lekturą szkolną i to nie w liceum. Golding dość wyraźnie miażdży w niej tak dziecinny mit o dobrej naturze człowieka, o sielskim dzieciństwie i niewinnym czasie zabawy, dając nam jeden z najbardziej ponurych obrazów egzystencjalnych, być może właśnie dlatego, że bohaterami są dziećmi.

Konwicki już na początku zaznacza, że dla dzieci nie pisze. I wcale nie chodzi mi o ten przewrotny wpis wprost „Ta książeczka nie jest dla grzecznych dzieci” (pierwsze zdanie),a o zdanie bardziej dobitne, choć niebezpośrednie „Życie nie ma dla mnie żadnych zagadek. I właściwie mógłbym już spokojnie umrzeć. Bo co mnie może jeszcze spotkać? Nic” (s. 6). Już na wstępie chyli się Mistrz bardziej ku ciemnej filozofii Sartre’a, odzierając czytelnika ze złudzeń, jakoby życie ciągłym sensem przeniknione było, niżli do wszelkich twórców ezopowych, morałami do porządnego żywota zachęcających. Całą swoją biblioteczkę oddam temu, kto udowodni, że wmawianie uczniom podstawówki, że życie sensu nie ma, jest „dla dzieci”.

Konwicki po raz kolejny pokazuje świat w przededniu apokalipsy, co jest jednym z jego stałych kilku motywów, tworzących jednotematyczność. Jawi się ona tutaj dla młodego bohatera jako wybawienie. W Ziemię ma uderzyć meteoryt, co jak medialne i miejskie przepowiednie wieszczą, zniszczy świat. Młody Piotrek nawet nie chce czytać o tej nowinie, bojąc, się, że jak dowie się szczegółów, zweryfikuje je i okażą się nieprawdziwe, a chciałby tej zagłady: „Bo ja chciałbym, żeby ta plotka była prawdziwa. Nie muszę wam chyba wyjaśniać powodów. Znacie mój stosunek do życia. Wiecie o tej mojej straszliwej nudzie…”(s.26).

Konwicki jest mistrzem drobiazgów. W tak subtelny i drobny sposób potrafi pokazać wielkie emocje. „Małą apokalipsę” czytałem najprawdopodobniej dwanaście lat temu, jeśli mnie pamięć nie zwodzi, a do dziś widzę tę z pozoru błahą i nieistotną scenę, która została we mnie już chyba na zawsze, bo i dla mnie jest kluczowa dla utworu. Gdy znudzony życiem bohater otrzymuje propozycję dokonania samospalenia, nagle odżywa paprotka w jego mieszkaniu, która od lat była sucha i mimo podlewania i stosowania nawozów nie odbijała. Podobnie jest w „Zwierzoczłekoupiorze”. Cierpiący na bezsenność dzieciak, musi się użerać z hałasującymi sąsiadami, nudą i brakiem sensu, kiedy męcząc się w łóżku z zapadnięciem w sen myśli o zagładzie świata, nagle uspokojony zasypia. Znamienne. Śmierć jawi się jako wybawienie, a Konwicki umie o niej pisać, jak nikt inny.

To nie śmierć jest tu przerażająca, a rzeczywistość PRL-u i egzystencja w świecie w ogóle. Podobnie jak w innych powieściach „Kompleks polski”, „Mała Apokalipsa” czy „Wniebowstąpienie” bardziej przerażający od śmierci jest niepokój, nuda, stagnacja, brak perspektyw, ponura i szara rzeczywistość, monotonna codzienność, bylejakość Polski Ludowej, w której jedynym wyborem jest tytułowe ( z innej książki) „Nic albo nic”, co świetnie podkreśla wątek z możliwością wygrania miliona dolarów, których właściwie „… to nawet lepiej nie mieć miliona dolarów” (s.34). W rzeczywistości PRL-u i tak nie byłoby co z nimi zrobić, same kłopoty. Ten marazm życia ubarwiają jedynie prywatne cierpienia. Ponownie drąży Konwicki te same motywy, które przewijają się jak bumerang przez całą jego twórczość. Bo, jak napisał Fuksiewicz: „Jest bowiem Konwicki pisarzem jednego tematu”.

Przewartościowane zostaje tu stare porzekadło, wedle którego inteligentni ludzie się nie nudzą. Jest tu na odwrót. Ponadprzeciętnie inteligentny Piotr dysponujący rozległą wiedzą, nudzi się chronicznie. Właśnie dlatego, że dużo wie, dużo rozumie i dostrzega, że wszystko co go otacza, jest błahe, nijakie, niewartościowe, dlatego nie może go zainteresować. To subtelna analogia do rzeczywistości peerelowskiej, którą czyni Konwicki bardzo subtelnie, we właściwy sobie sposób. Łatwo jest napisać, że półki nagie, milicja bije ludzie, bieda i głód, ale prawdziwą sztuką jest napisać coś zupełnie na pozór niezwiązanego z tematem, co nawet wykracza poza miano metafory ze względu na swoje naprawdę luźne powiązanie z punktem odniesienia. Da się to jednak wyczuć, choć na pierwszy rzut oka, wydaje się, ze mamy do czynienia jedynie z kolejnym przemądrzałym smarkaczem. Jednak nie, jest w tym zamierzony sens wyższy.

Nie byłby jednak Konwicki sobą gdyby na takim mimo wszystko dość prostym antypeerelowskim manifeście poprzestał. Jest on bowiem przede wszystkim egzystencjalistą i to z ołowianem piórem, które tworzy wyjątkowo ciężkie nokauty. Złudzeń próżno u niego oczekiwać. I tak każdy w oczekiwaniu na apokalipsę przechodzi swoją własną apokalipsę. Klęski miłosne, rozbite przyjaźnie, strata pracy, zagrożenie głodu i biedy, bankructwo uniwersytetu mającego stanowić pomysł na nowe życie za Wielką Wodą, wiecznie niszczony samochód, nienasycenie głodu, czy wreszcie zdruzgotane marzenia o występie w filmie. Wszystko to na tle szarego peerelu, w którym jedynie osobiste cierpienia wypełniają jednobarwność otoczenia.

Klęska i niepowodzenie to jedyne co można zastać w tej rzeczywistości. Może zatem ucieczka do wyobraźni da ukojenie? Podróż do wyimaginowanej krainy, magiczne wydarzenia, bohaterska eskapada? Nawet w tej materii nie można zaznać spokoju. Jednak jest jeszcze gorzej. Są tacy, dla których ten świat niepowodzeń jawi się jako niedościgniony raj, jako szczyt marzeń, których nie da się spełnić.

Może zatem nie trzeba narzekać, tylko pomóc "fartolowi"? Może wszystko to kwestia spojrzenia? A może, gdy i tego chce się spróbować, to nie ma takiej możliwości? Nie trzeba komety, nie trzeba apokalipsy, bo ma każdy ma swoją własną i każdy spotka się ze swoim "Zwierzoczłekoupiorem". Czym lub kim jest? No zdradzić nie mogę, bo zepsuję sens czytania tej książki. A zakończenie naprawdę jest dobre i nieco zaskakujące.

Każdy ma swoją apokalipsę, swoją kometę. Zdecydowanie nie jest to książka dla dzieci.

10 lat Konwickiego nie czytałem, długa przerwa, wróciłem, by zacząć nadrabiać te pojedyncze braki z biblioteczki i otrzymałem mojego Konwickiego, tak dobrze poznanego i nie zawaham się powiedzieć ukochanego. Ta rozłąka nie zaszkodziła, być może nawet pisarstwo Tadzia dzięki temu smakuje mi jeszcze bardziej niż te dziesięć lat temu, kiedy to z wielką pasją i namiętnością zgłębiałem osobowość tego wyjątkowego literata. To wciąż dla mnie Mistrz pióra, który we właściwy sobie i niemożliwy do podrobienia sposób łączy ciekawe wydarzenia z naprawdę ponurym i niepozostawiającym złudzeń egzystencjalizmem, który bardzo często ukryty jest pod delikatnymi i wymagającymi skupienia do zauważenia - szczegółami. Nade wszystko jednak spowity iście liryczną metaforą całości. Nie ukrywajmy, Konwicki to pisarz mało rozrywkowy, to pisarz trudny i wymagający zaangażowania od czytelnika, dlatego między bajki proszę włożyć sobie frazesy o książeczce dla dzieci, czy najlepszym wypadku dla młodzieży.

Polecam!

Geniusz! Konwickiego przeczytałem wiele, nie zawaham się powiedzieć, że jeszcze więcej przeczytałem o Konwickim, książek, recenzji, artykułów naukowych, przewertowałem wszystko co o Mistrzu napisano w Pamiętnikach Literackich i innych liczących się periodykach, zaliczyłem liczne wywiady z nim, a nawet samego Konwickiego refleksje o … kinie czeskim. Tak, sam nie wiem, skąd...

więcej Pokaż mimo to

avatar
12
3

Na półkach: , ,

Jedna z moich ulubionych książek:)

Jedna z moich ulubionych książek:)

Pokaż mimo to

avatar
631
123

Na półkach:

Przeczytałem raczej z sentymentu. I ponownie się nie zawiodłem. Opis polskich pierwszych lat 70 jest taki jak zapamiętałem. Chociaż to nie powieść obyczajowa.

Przeczytałem raczej z sentymentu. I ponownie się nie zawiodłem. Opis polskich pierwszych lat 70 jest taki jak zapamiętałem. Chociaż to nie powieść obyczajowa.

Pokaż mimo to

avatar
598
458

Na półkach: ,

Piękna, trudna, przejmująca historia. Wydawałby się, że historia dla dzieci, ale moim zdaniem zupełnie taka nie jest. Zakończenie zwala z nóg, ściąga na ziemie z ulotnych marzeń i pokazuje jakie czasem potrafi być życie. Książa, którą z pewnością warto przeczytać.

Piękna, trudna, przejmująca historia. Wydawałby się, że historia dla dzieci, ale moim zdaniem zupełnie taka nie jest. Zakończenie zwala z nóg, ściąga na ziemie z ulotnych marzeń i pokazuje jakie czasem potrafi być życie. Książa, którą z pewnością warto przeczytać.

Pokaż mimo to

avatar
1761
887

Na półkach:

Zwierzoczłekoupiór: To jest takie coś, które nas przez całe życie osacza. W tym zawiera się wszystko, czego nie rozumiemy w naturze (...),czego nie znamy w człowieku, i wszystko, czego nie wiemy w ogóle o niewiadomym.
W tym cytacie kryje się cała esencja książki, tłumacząca wiele, będąca najtrafniejszym objaśnieniem bolesnego finału, który kompletnie wstrząsa czytelnikiem.
Pozornie lekka opowieść o życiu pewnego chłopca, która jednak skrzy się wieloznacznością, ukrytymi prawdami, schowanymi między dowcipnymi zdaniami.
Początkowo traktowałam tę powieść jako książkę dla dzieci, z każdą następną stroną nabierała ona uniwersalistycznego wymiaru, coraz bardziej kwalifikowała się również dla starszych odbiorców.
Jest tu humor, dystans, puszczanie oka, satyra na różne ludzkie archetypy. Nie brakuje ciepła rodzinnego, absurdu, przygody, momentami jawi się jako baśń, na finał gotując wspomniany trudny epilog...
Bohaterem jest uczeń czwartej klasy, Piotr. Przemądrzały, inteligentny chłopak, charakteryzujący się dużym oczytaniem, wybornym zmysłem obserwacji oraz zupełnym znudzeniem życiem i brakiem ciekawości świata, który doskonale zna z encyklopedii i innych mądrych książek. Ma wyniosłą, kapryśną siostrę - licealistkę, panią Zosię. Ojca pracującego w biurze maszyn liczących w Instytucie Lotniczym oraz matkę - malarkę abstrakcjonistkę, w pełni oddaną rodzinie. Szczegóły z rodzinnego życia (ulokowanego w przaśnym warszawskim PRL-u) przeplata w swej opowieści z niezwykłymi przygodami, które stają się jego udziałem.
Otóż pewnego dnia do jego drzwi puka Sebastian, pies - wynalazca, który w poprzednim życiu był angielskim lordem. Jest on mówiącym dogiem, który wybrał sobie chłopca na towarzysza podróży w inny, równoległy świat. Zaproponował Piotrowi misję, która okazała się ryzykownym przedsięwzięciem, wiążącym się teleportacją do przedwojennej Polski, celem uratowania nieszczęśliwej dziewczynki, Ewy.
Nietypowość przygód, które mnożą się i wciąż spiętrzają, powoduje odrealnienie, posmak ułudy i niemożebności. Wszystko jednak ma swoje wytłumaczenie, wystarczy tylko poczekać do finału, po którym na długo pozostanie w czytelniku refleksja.

buchbuchbicher.blogspot.com

Zwierzoczłekoupiór: To jest takie coś, które nas przez całe życie osacza. W tym zawiera się wszystko, czego nie rozumiemy w naturze (...),czego nie znamy w człowieku, i wszystko, czego nie wiemy w ogóle o niewiadomym.
W tym cytacie kryje się cała esencja książki, tłumacząca wiele, będąca najtrafniejszym objaśnieniem bolesnego finału, który kompletnie wstrząsa...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    347
  • Chcę przeczytać
    274
  • Posiadam
    83
  • Ulubione
    17
  • Studia
    3
  • Chcę w prezencie
    3
  • Literatura piękna
    3
  • 2021
    3
  • Teraz czytam
    3
  • Polska
    3

Cytaty

Więcej
Tadeusz Konwicki Zwierzoczłekoupiór Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Zwierzoczłekoupiór Zobacz więcej
Tadeusz Konwicki Zwierzoczłekoupiór Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także